Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Spychologia eklezjalna. Biskupi i przełożeni wobec ks. Dominika Chmielewskiego

Bydgoszcz, Męski Różaniec, 6 listopada 2021. Na czele idą: bp. Krzysztof Włodarczyk i ks. Dominik Chmielewski. Fot. Roman Bosiacki / Agencja Wyborcza.pl

Półtora roku temu Komisja Duszpasterska KEP zaleciła, aby ks. Dominika Chmielewskiego wezwano do zweryfikowania nauczania i dopracowania statutu Wojowników Maryi. Decyzji jednak brak.

Wokół działalności i nauczania salezjanina ks. Dominika Chmielewskiego od kilku lat toczą się poważne spory w katolickim internecie. Jak pokazała na naszych łamach Monika Białkowska, także polscy teologowie wskazują publicznie na liczne mankamenty doktrynalne w tym pełnym pobożności i pasji kaznodziejstwie.

Nie są to bynajmniej prywatne wojenki naukowców zazdrosnych o popularność kaznodziei. W polskich dyskusjach teologicznych niezwykle rzadko zdarza się, aby powstawały prace podejmujące tematy kontrowersyjne. Profesorowie starają się raczej szerokim łukiem omijać tematy niewygodne czy aktualne, wymagające zajęcia jednoznacznego stanowiska. Skoro zatem teologowie wzięli pod lupę aktualne nauczanie niespełna 50-letniego popularnego duchownego, to – mówiąc językiem suspendowanego ks. Piotra Natanka – wiedz, że coś się dzieje.

Jedni biskupi wprowadzają restrykcje dla ks. Chmielewskiego, inni gorąco go popierają. Są też próby oswojenia jego grupy. Ale dominuje bierność

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst

Jak reagują na te sygnały przełożeni salezjanina? W jaki sposób zajmują się tym problemem biskupi odpowiedzialni za duszpasterstwo na terenie swoich diecezji? Czy prowadzone były jakieś oficjalne działania? Czy podejmowano jakieś decyzje? Co sam ks. Chmielewski myśli o formułowanych pod swoim adresem zarzutach?

Zakazy w dwóch diecezjach

Wiosną 2022 r. wśród sympatyków salezjańskiego kaznodziei zaczęły krążyć alarmistyczne pogłoski, że został on zawieszony w głoszeniu rekolekcji i kazań. Brakowało jednak precyzyjnych informacji. Najczęściej pojawiało się w mediach społecznościowych zdanie: „Ks. Dominik Chmielewski dostał zakaz głoszenia i działalności duszpasterskiej na terenie archidiecezji katowickiej i białostockiej”.

Decyzje takie nie zostały jednak publicznie potwierdzone. Jako ich prawdopodobne uzasadnienie wskazywano na, mówiąc językiem teologicznym, maksymalistyczną mariologię ks. Chmielewskiego. Obrońcy salezjanina odpowiadali na to retorycznie z oburzeniem: „Czy można «przedawkować» Matkę Najświętszą?”.

Po sprawdzeniu okazuje się, że informacje o restrykcjach wprowadzonych w tych dwóch diecezjach są prawdziwe. Rzeczniczka archidiecezji białostockiej Teresa Margańska potwierdza: „W związku z wątpliwościami natury teologicznej, jakie pojawiają się w nauczaniu ks. Dominika Chmielewskiego SDB, abp Józef Guzdek, metropolita białostocki, do czasu wyjaśnienia zarzutów, podjął decyzję o zakazie pełnienia przez ks. Chmielewskiego posług duszpasterskich na terenie archidiecezji białostockiej. O zakazie został powiadomiony jego wyższy przełożony pismem z dnia 31 marca br.”. Na terenie archidiecezji białostockiej działają jednak Wojownicy Maryi, czyli grupa założona przez charyzmatycznego salezjanina.

W archidiecezji katowickiej decyzje są dużo wcześniejsze, sięgają roku 2020. W rozmowie z „Więzią” mówi o tym ks. dr Roman Chromy, który jest od 2012 r. dyrektorem Wydziału Duszpasterstwa Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Ks. Chromy wspomina trzy impulsy, które były bodźcem do działania dla metropolity katowickiego, abp. Wiktora Skworca, wówczas także przewodniczącego Komisji Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski.

– W roku 2020 do Komisji zaczęły wpływać poważne pytania od dyrektorów wydziałów duszpasterstwa kurii diecezjalnych dotyczące działalności Wojowników Maryi i kaznodziejstwa założyciela tej wspólnoty – mówi ks. Chromy. – W tym samym czasie do kurii w Katowicach zgłosił się mężczyzna z wykształceniem teologicznym, należący do Wojowników Maryi, który przedstawił własne wątpliwości dotyczące organizacji tych męskich wspólnot. A dodatkowo Wojownicy Maryi zapowiedzieli cykl spotkań w paru miastach Śląska, w tym na terenie archidiecezji, bez poinformowania o tym abp. Wiktora Skworca. Wtedy to metropolita katowicki wydał duszpasterzom pierwsze zalecenie, w którym nie wyraził zgody na działalność ks. Chmielewskiego i wspólnot Wojowników Maryi na terenie archidiecezji katowickiej.

Zalecenie to zostało ponowione w styczniu 2021 r. W cotygodniowym okólniku wewnętrznym, który otrzymują wszyscy księża archidiecezji katowickiej, pojawiła się adnotacja: „Informujemy kolejny raz duszpasterzy, że Ksiądz Arcybiskup – na tym etapie rozeznania – nie wyraża zgody ani na działalność na terenie naszej archidiecezji wspólnoty «Wojowników Maryi», ani na zapraszanie do parafii lub innych miejsc (rekolekcje, konferencje itp.) ks. Dominika Chmielewskiego SDB, lidera tej wspólnoty”. Ks. Roman Chromy potwierdza, że zalecenie to obowiązuje duszpasterzy w archidiecezji katowickiej nadal – aż do odwołania.

Komisja doktrynalna umyła ręce

Zarzuty teologów wobec nauczania ks. Chmielewskiego dotyczą kwestii doktrynalnych. Wydaje się więc, że sprawą powinna się zająć Komisja Nauki Wiary KEP. Do tego jednak nie doszło.

Sekretarz komisji, ks. Antoni Nadbrzeżny, wyjaśnia: – Do Komisji dotarły opinie wyrażające wątpliwości dotyczące doktrynalnej poprawności treści głoszonych przez ks. Dominika Chmielewskiego SDB w ramach jego posługi duszpasterskiej. Biorąc pod uwagę zakres możliwych do realizacji prac, Komisja Nauki Wiary uznała, że nie jest w stanie zajmować się szczegółową analizą i oceną duszpasterskiej działalności poszczególnych osób, wspólnot i ruchów religijnych. Dokonanie takiej analizy i oceny oraz podjęcie środków zaradczych leży w kompetencji danego biskupa diecezjalnego lub przełożonego zakonnego.

Ks. Nadbrzeżny wskazuje natomiast, że Komisja Nauki Wiary KEP – „kierując się głęboką troską o doktrynalną poprawność kościelnego nauczania” – przygotowała w 2022 r. obszerny dokument zatytułowany „Kryteria eklezjalności wspólnot katolickich”. Został on ogłoszony 14 maja br. Według sekretarza KNW KEP, „dokument ten może służyć pomocą kompetentnej władzy kościelnej (biskupom diecezjalnym i przełożonym zakonnym) w ocenie nauczania i działalności konkretnych osób, wspólnot i ruchów religijnych”.

Od siebie dodam, że stwierdzenie, iż komisja doktrynalna episkopatu nie jest w stanie analizować działalności poszczególnych osób czy wspólnot, to bardzo wygodne stanowisko. Pozwala ono formalnie zachować twarz w trudnych sytuacjach, faktycznie jest jednak pierwszym ogniwem eklezjalnej spychologii, w której kluczowy charakter ma stwierdzenie „sprawa nie leży w mojej kompetencji”.

Nie ma bowiem w aktualnych strukturach Kościoła w Polsce innego niż Komisja Nauki Wiary ciała, które zajmowałoby się kwestiami poprawności głoszonej doktryny wiary. Poza tym brak formalnego zwierzchnictwa nad zakonnikami nie likwiduje odpowiedzialności biskupów za treści duszpasterskie głoszone przez członków różnych zgromadzeń na terenie diecezji i całego kraju.

Krytyczna opinia z komisji episkopatu trafiła do Prezydium KEP

Tematem zajęła się jednak Komisja Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski. Główne jej zadania to opracowywanie programu duszpasterskiego dla Kościoła w Polsce oraz koordynowanie działań duszpasterskich. Jej przewodniczącym był w latach 2016–2021 abp Wiktor Skworc. Skoro metropolita katowicki dostrzegł problem w swojej diecezji, nie omieszkał zająć się analizą działalności ks. Chmielewskiego także w ramach prac komisji, którą kierował.

Jak wspomina ks. Roman Chromy, ówczesny sekretarz Komisji Duszpasterstwa KEP, po wstępnej analizie, m.in. sposobu tworzenia struktur przez Wojowników Maryi, okazało się, że wspólnoty te mają charakter regionalny, a nie diecezjalny czy parafialny. Na czele poszczególnych wspólnot regionalnych stali wtedy liderzy świeccy wyznaczeni przez ks. Chmielewskiego. – Abp Wiktor Skworc polecił mi wtedy nawiązanie kontaktu z salezjanami oraz zorganizowanie zespołu teologów do oceny działalności i nauczania ks. Dominika Chmielewskiego – mówi ówczesny sekretarz Komisji Duszpasterstwa KEP.

Wielu biskupów boi się własnego cienia. Są oni całkowicie bezradni wobec nieposłusznych charyzmatycznych kaznodziejów

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst

Dopytuję, jakie były cele tego zespołu. – W pracach Komisji Duszpasterstwa KEP nie było wstępnych założeń lub uprzedzeń natury personalnej. Chodziło o dobro wiernych i rozwianie wątpliwości przedstawianych przez duszpasterzy – wyjaśnia ks. Chromy. – Dostrzegliśmy wyraźne dobre owoce duszpasterskiej działalności ks. Chmielewskiego pośród mężczyzn, ale pojawiły się też zastrzeżenia do niektórych treści teologicznych, zarówno w jego wystąpieniach, jak i publikacjach. Chodziło więc o ich teologiczną analizę oraz uporządkowanie przedstawionego Komisji Duszpasterstwa KEP statutu działającej już wspólnoty, a następnie poddanie jej pod rozwagę biskupom i duszpasterzom.

Przewodniczącym zespołu ekspertów został profesor teologii duchowości z KUL, ówczesny przewodniczący Polskiego Towarzystwa Mariologicznego, ks. Marek Chmielewski (zbieżność nazwisk oczywiście przypadkowa). Wiosną 2021 r. siedmioosobowy zespół teologów podjął się analizy wielu materiałów. Były wśród nich publikacje salezjanina, jego konferencje udostępnione w internecie oraz materiały przekazane przez przełożonych (statut Wojowników Maryi, tematy formacyjne). Teologowie pracowali też w oparciu o własne obserwacje i badania.

Jak mówi ks. Chromy, pod koniec maja 2021 r. zespół teologów przekazał Komisji Duszpasterstwa KEP swą, przyjętą jednomyślnie, opinię. Następnie abp Skworc, jako przewodniczący KD KEP, przedstawił tę opinię Prezydium Konferencji Episkopatu Polski.

Publicznie jako pierwszy o tej opinii napisał i cytował ją Tomasz Terlikowski w „Tygodniku Powszechnym” w połowie września br. Podał on również pełny skład zespołu ekspertów. Poza przewodniczącym ks. Markiem Chmielewskim z KUL w jego skład wchodzili: profesorowie ks. Janusz Królikowski z tarnowskiej sekcji UPJPII i ks. Marek Tatar z UKSW, doktorzy habilitowani ks. Janusz Lekan i ks. Adam Rybicki z KUL, oraz doktorzy Sebastian Wiśniewski OMI z UAM i ks. Paweł Gabara z łódzkiego seminarium duchownego.

Krytyczna opinia trafiła do biskupów diecezjalnych

Jesienią 2021 r. nastąpiła zmiana na stanowisko przewodniczącego Komisji Duszpasterskiej KEP. Został nim biskup opolski Andrzej Czaja, profesor teologii dogmatycznej.

Jak wyjaśnia ks. Waldemar Musioł, obecny sekretarz tej komisji, bp Czaja dopiero po objęciu nowej roli zapoznał się z treścią opinii teologicznej dotyczącej ks. Chmielewskiego: – Ponieważ uznał powagę zawartych w niej wątpliwości i zastrzeżeń, w listopadzie przekazał ją Konferencji Episkopatu Polski ze wskazaniem, aby Inspektor Towarzystwa Salezjańskiego przekazał ks. Dominikowi Chmielewskiemu treści ekspertyzy i wezwał go do zweryfikowania swojego nauczania i dopracowania statutu Wojowników Maryi.

Czy doszło do realizacji tego zalecenia? – Z posiadanej przeze mnie wiedzy wynika, że takie spotkanie się odbyło, ale nie znam jego wyników – mówi mi ks. Musioł. –Komisja Duszpasterstwa KEP nie ma bowiem nadzoru nad poprawnością teologicznego nauczania duchownych ani żadnych narzędzi jego weryfikowania bądź ograniczania. Pozostaje to kompetencją kościelnych przełożonych konkretnego duchownego: w przypadku kapłanów diecezjalnych jest nim biskup diecezjalny, a w przypadku kapłanów zakonnych – ich prowincjał bądź inspektor.

Nieco później krytyczna opinia zespołu teologów na temat działalności i nauczania ks. Chmielewskiego trafiła także do wszystkich biskupów diecezjalnych w Polsce. Sekretarz Komisji Duszpasterstwa KEP wyjaśnia: – Ponieważ kościelna wspólnota Wojowników Maryi stała się konkretną częścią duszpasterskiego krajobrazu  Kościoła w Polsce, biskupi diecezjalni otrzymali (m.in. z inicjatywy bp. Andrzeja Czai jako przewodniczącego KD KEP) wspominaną ekspertyzę jako narzędzie do ewentualnych rozmów i podejmowania decyzji w sprawie funkcjonowania Wojowników Maryi w swoich diecezjach.

Dobre dzieło i autorytaryzm lidera

Opinia teologiczna przygotowana przez siedmioosobowy zespół to obszerny dokument, objętości około 20 stron druku kwartalnika „Więź”. Poniżej przedstawiam jedynie główne elementy tej ekspertyzy.

Ze względu na znaczenie sprawy postanowiliśmy powyższy dokument ujawnić w całości – tekst jest dostępny tutaj. Uważamy bowiem w „Więzi”, że – zwłaszcza w epoce Kościoła synodalnego – dyskusja o doktrynalnych zastrzeżeniach wobec kaznodziejskich treści głoszonych przez popularnego duchownego powinna toczyć się publicznie, a nie tylko w zaciszach biskupich gabinetów.

Ekspertyza rozpoczyna się od ogólnych stwierdzeń o ks. Chmielewskim: „Jest on charyzmatycznym kapłanem, który swoją żarliwością przepowiadania pociąga wielu do Boga. […] Ilościowy sukces Wojowników Maryi pokazuje, że w Polsce jest ogromne zapotrzebowanie na jednoznacznie męską duchowość opartą na cnocie waleczności i męstwa”.

Teologowie uznają, że „dzieło Wojowników Maryi okazuje się być ciekawą propozycją dla mężczyzn”. Widzą u jego podstaw „zachętę do pogłębionej duchowości, którą proponuje im ks. Chmielewski w swoim nauczaniu. Jest ona jednak obarczona licznymi błędami dogmatycznymi, głównie w zakresie mariologii, ale także trynitologii, chrystologii i eklezjologii”.

Pierwsza część ekspertyzy zawiera analizę i ocenę Wojowników Maryi. Autorzy zgłaszają uwagi i do statutu, i do programu formacyjnego tego ruchu.  Ich zdaniem, obydwa te dokumenty „należałoby niezwłocznie gruntownie przeredagować (najlepiej napisać od nowa)”.

Kilkakrotnie podkreślany jest zapisany w statucie autorytaryzm władzy założyciela Wojowników. Teologów zdumiewa „żądanie absolutnego posłuszeństwa wobec duchowego Opiekuna Ruchu”. Piszą, że absolutyzacja roli ks. Chmielewskiego jest z wielu powodów niebezpieczna i ryzykowna.

„Tego rodzaju zapisy sprzyjają także autorytaryzmowi i hermetyzacji ruchu, a w efekcie przeobrażaniu się go w rodzaj sekty. Brak zapisów o organach kontrolnych […] Autorytaryzm Opiekuna duchowego wydaje się po części nawiązywać do struktur militarnych, w których jednak jest określony system zhierarchizowania władzy i odpowiedzialności. W świetle obecnych zapisów bardzo realnym jest niebezpieczeństwo, że bez ks. Chmielewskiego ruch przestanie istnieć, a ewentualne decyzje przełożonych o odwołaniu go z funkcji Opiekuna mogą doprowadzić do rozłamu i schizmy”.

Trzyletni program formacyjny Wojowników Maryi został oceniony jako „dokument przygotowany bez należytej staranności merytorycznej i formalnej, wskutek czego jest on bezużyteczny z punktu widzenia praktyki formacyjnej. Ponadto brakuje w nim spójności teologicznej i zamysłu pedagogicznego”. Czytamy, że „Program formacyjny obarczony jest licznymi błędami doktrynalnymi wskutek niewłaściwego rozłożenia akcentów”.

„Liczne błędne stwierdzenia”

Najobszerniejsze części ekspertyzy to ocena działalności kaznodziejskiej ks. Dominika Chmielewskiego i jego publikacji książkowych. Uwagi te w dużej mierze pokrywają się z zastrzeżeniami, jakie zaprezentowała w serwisie Więź.pl Monika Białkowska, także omawiając publikacje naukowe teologów na ten temat. Do wątków, które były poruszone na naszych łamach, warto jednak dodać kilka innych przykładów.

O metodzie kaznodziejskiej ks. Chmielewskiego autorzy opinii teologicznej piszą: „Z dowolnych kombinacji tekstów czy fraz biblijnych wyprowadza niekiedy kuriozalne wnioski, sprzeczne z dogmatyką katolicką, przekazywane słuchaczom w taki sposób, że mają oni prawo wierzyć, iż jest to oficjalne nauczanie Kościoła”.

Salezjanie utknęli w pułapce między wiernością doktrynie Kościoła a wspieraniem owocnej, jak sądzą, aktywności duszpasterskiej swego podwładnego. Nie da się wyjść z tej pułapki bez narażenia się komuś. Ale też nie da się w niej tkwić bez końca…

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst

Teologowie wskazują też na obecną u ks. Chmielewskiego przesadną demonizację (pansatanizm): „kaznodzieja często dopatruje się w różnych sytuacjach życia codziennego ingerencji złego ducha (np. kiedy zadzwoni telefon w trakcie modlitwy, to może być złośliwe działanie złego ducha). Ponadto w argumentacji swoich tez ks. Chmielewski dość często powołuje się bądź to na wypowiedzi demonów w trakcie egzorcyzmowania, bądź na swoje doświadczenia z egzorcyzmów, sugerując zarazem, jakoby pełnił tę posługę. Tymczasem z wiadomości umieszczonych na stronie diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, na terenie której znajduje się jego macierzysty dom zakonny w Pile, wynika, że ks. Chmielewski nie jest egzorcystą”.

Poważne wątpliwości budzi propagowana przez salezjanina eschatologia mariologiczna. Eksperci odnajdują w jego kaznodziejstwie „ekskluzywizm eschatologiczny – zbawią się tylko ci, którzy zaufają Maryi i ci, którzy zostali oddani Jej przez swoich bliskich, nawet jeśli sami przeżywali swoje życie bezbożnie”. Jako przykład ks. Chmielewski podaje „przypadek Marszałka Piłsudskiego, który jego zdaniem usłyszał po śmierci wyrok wiecznego potępienia, a jednak został zbawiony dzięki medalikowi, który nieświadomie nosił. Medalik ten wszyła w jego ubranie matka”.

Zdziwienie teologów budzi fakt, że dopiero trzecie wydanie książki „Kecharitomene” zostało opatrzone kościelnym imprimatur, ale wystawionym przez… abp. Bernarda Bobera, metropolitę Koszyc ze Słowacji. „Jest to nie tylko sprzeczne z KPK kan. 824, par. 1, ale budzi uzasadnione podejrzenie o niesubordynację wobec władz Towarzystwa Salezjańskiego” (zgodnie z prawem kanonicznym, zezwolenie na druk książki powinien wydać „własny ordynariusz miejscowy autora albo ordynariusz miejsca wydawania książek”, czyli w tym przypadku: przełożony salezjanów lub biskup warszawsko-praski).

W konkluzji części doktrynalnej opinii można przeczytać: „Treść książki obfituje w liczne błędne stwierdzenia lub tezy, które prowadzą do fałszywych wniosków. Z tej racji nie powinna ona być rozpowszechniana, ani tym bardziej tłumaczona na obce języki”.

Ryzyko schizmy

Końcowa część ekspertyzy to sugestie dyscyplinarne i pastoralne. Autorzy opinii nie chcą potępiać salezjanina czy odsuwać go od duszpasterstwa, lecz szukają sposobów na skorygowanie głoszonych przez niego treści i skierowania działań, które prowadzi, ku ściślejszej jedności z Kościołem.

Sprawa jest delikatna. Autorzy opinii mają bowiem świadomość, że „wszelkie próby tłumienia” ruchu Wojowników Maryi „zmierzające do likwidacji, mogą niechybnie doprowadzić do otwartej kontestacji Kościoła hierarchicznego, a być może nawet jawnej schizmy ze strony kilku tysięcy gorliwych mężczyzn, a pośrednio (poprzez ich rodziny) kilkunastu tysięcy wiernych”.

Teologowie uznają więc, że na obecnym etapie rozwoju „złym posunięciem byłoby radykalne odsunięcie go [ks. Chmielewskiego – Z.N.] od Wojowników Maryi i zakazanie propagowania (słowem i pismem) jego kontrowersyjnych, a nierzadko błędnych (o ile nie heretyckich) poglądów mariologicznych. Z uwagi na silną (wojskową) subordynację i podległość Wojowników Maryi swemu głównemu liderowi spodziewać się należy gwałtownego sprzeciwu i fermentu w sytuacji odsunięcia go od jego dzieła”.

„W drodze dialogu i przy zastosowaniu zasady audiatur et altera pars należałoby wykazać ks. D. Chmielewskiemu doktrynalne błędy i nieścisłości oraz wezwać do ich publicznego skorygowania, skoro były publicznie głoszone. Pożytecznym byłoby wycofanie z obiegu książki Kecharitomene lub przynajmniej dołączenie noty wskazującej na liczne nieścisłości doktrynalne, jak również ograniczenie, a może nawet zaniechanie kaznodziejstwa rekolekcyjnego na terenie Polski. Być może skuteczną mogłaby okazać się metoda zgody biskupa miejsca na jego wystąpienia”.

Autorzy ekspertyzy proponują pewne działania ze strony Konferencji Episkopatu Polski. Podkreślają jednak, że kluczową rolę ma do spełnienia bezpośredni wyższy przełożony salezjanina.

Nie chcę tu szerzej komentować treści tej opinii teologicznej. Zasygnalizuję tylko, że uderzająca jest pewna niespójność między ostrą diagnozą doktrynalną a delikatnymi proponowanymi działaniami dyscyplinarnymi. Brakuje mi też refleksji pastoralnej nad kwestią „atrakcyjności” przesłania. Zwłaszcza jeśli grono teologów mocno podkreśla pojawiające się w czyimś nauczaniu błędy doktrynalne, a równocześnie dostrzega szeroki zasięg słuchaczy – poważnej refleksji wymaga pytanie, czy bez tych błędów przesłanie to byłoby jeszcze tak chętnie słuchane.

Indywidualne strategie biskupów: od zakazu do przyłączenia się

I co stało się dalej – po tym, jak surowa opinia teologiczna z proponowanymi zaleceniami działań dyscyplinarnych trafiła najpierw do Prezydium KEP, a następnie do wszystkich biskupów diecezjalnych? Na poziomie ogólnopolskim – nic. A w poszczególnych diecezjach – różnie.

Polscy biskupi chętnie narzekają na swoich niemieckich kolegów, że ich decyzje prowadzą do sytuacji, w której jakiś czyn po wschodniej stronie Odry jest grzechem, a po zachodniej już nie jest. Tymczasem postawy polskich hierarchów w sprawie ks. Chmielewskiego wskazują, że również w naszym kraju kaznodzieja może być w jednej diecezji zakazany ze względu na poważne wątpliwości doktrynalne, a w sąsiedniej – hołubiony i traktowany jak bohater.

Paleta indywidualnych strategii biskupów w tej sprawie jest szeroka. Jej krańce wyznaczają z jednej strony restrykcje wprowadzone w dwóch wspomnianych wyżej diecezjach, a z drugiej – postawa biskupa bydgoskiego Krzysztofa Włodarczyka, który wsparł ks. Chmielewskiego do tego stopnia, że w czerwcu 2022 r. został pasowany na Wojownika Maryi, składając ślubowanie na ręce założyciela wspólnoty.

Zdecydowana większość biskupów wybiera jednak jeszcze inną postawę: wygodnie unikają oni zajęcia stanowiska w tej sprawie. Są też próby oswojenia ruchu i nadania mu głębszych rysów eklezjalnych.

Specyficzną próbę ukościelnienia rosnącego w siłę ruchu Wojowników Maryi podjął, jak się wydaje, w Łodzi abp Grzegorz Ryś. Wyrazem tej strategii były, jak do tej pory, wyrażenie w lutym 2021 r. zgody na działalność Wojowników Maryi na terenie archidiecezji łódzkiej, osobisty udział metropolity w ogólnopolskim spotkaniu Wojowników w styczniu 2022 r. oraz mianowanie kapelana, który posługuje się tytułem Duszpasterza Mężczyzn Archidiecezji Łódzkiej, choć nazywany bywa także duchowym opiekunem Wojowników.

Metropolita łódzki z pewnością doskonale zdaje sobie sprawę z teologicznych mankamentów kaznodziejstwa salezjańskiego kaznodziei. Ale też ma poczucie odpowiedzialności za ludzi, których ks. Chmielewski zgromadził wokół siebie. Przypuszczam, że ta strategia opiera się na dążeniu do tego, aby w razie postawienia sprawy na ostrzu noża i ewentualnego rozejścia się założyciela Wojowników z Kościołem, dotychczasowi sympatycy ks. Chmielewskiego okazali się jednak sympatykami Jezusa spotkanego w Kościele. Oby nie trzeba było sprawdzać, na ile naiwne jest to dążenie.

Biskup Wojownikiem

Próbowałem skontaktować się z biskupem bydgoskim, który poszedł najdalej w poparciu dla ks. Chmielewskiego. Przesłałem mu kilka pytań w tej sprawie. Chciałem się dowiedzieć m.in., dlaczego bp Włodarczyk postanowił przystąpić do Wojowników Maryi; na jakiej zasadzie kanonicznej został członkiem tej grupy; czy znał krytyczne opinie teologiczne i co o nich sądzi. Niestety, pytania pozostały bez odpowiedzi.

Osoba znająca bp. Włodarczyka z innego okresu działalności twierdzi anonimowo, że jest to człowiek otwarty na ludzi i niezważający na konwenanse, który nawet nie zastanawia się, co przystoi biskupowi. Jego przyłączenie się do Wojowników Maryi może więc wynikać nie tyle z poparcia dla tez teologicznych ks. Chmielewskiego, ile z chęci wsparcia dużej grupy mężczyzn w swojej nowej diecezji, którzy na kolanach publicznie odmawiają różaniec. W ten sposób biskup mógł chcieć powiedzieć po prostu: „Jestem jednym z was”.

W tej interpretacji postawa bp. Włodarczyka byłaby zatem specyficzną – idącą zdecydowanie dalej niż w Łodzi – próbą oswojenia cennej duszpastersko inicjatywy. Wydaje się jednak, że decyzja hierarchy została inaczej zrozumiana nawet przez samych Wojowników. Komunikowano ją po prostu triumfalnie: „pierwszy biskup w Polsce i na świecie pasowany na Wojownika Maryi”.

Tym bardziej szersza opinia katolicka ze zdziwieniem patrzyła na film i zdjęcia, na których biskup bydgoski – ubrany w koszulkę Wojowników Maryi założoną na sutannę – klęcząc, z rąk ks. Chmielewskiego przyjmuje miecz i składa swoje zobowiązania.  

Ta ostatnia sytuacja rodzi zresztą inne pytania. Aktualny statut Wojowników Maryi nadaje całkowitą – nieograniczoną i niekontrolowaną – władzę ks. Chmielewskiemu jako założycielowi grupy. Mało tego, statut przewiduje, że można być usuniętym z grona Wojowników za „kwestionowanie zasad ustalonych przez kapłana-Opiekuna Duchowego Ruchu”. Gdyby poważnie potraktować te zapisy, oznaczałoby to, że bp Krzysztof Włodarczyk jako pasowany Wojownik Maryi winien jest posłuszeństwo ks. Dominikowi Chmielewskiemu, co jest oczywiście absurdalne.

Faktem jednak pozostaje, że w Bydgoszczy ks. Chmielewski działa całkowicie swobodnie. Na przykład w minioną sobotę 8 października br. odbyło się tam tłumne ogólnopolskie spotkanie formacyjne Wojowników Maryi, z udziałem bp. Krzysztofa Włodarczyka. Obecnie natomiast trwają, prowadzone przez ks. Chmielewskiego, rekolekcje w parafii Najświętszego Serca Jezusa.

(Prawie) cała Polska z ks. Dominikiem!

W sumie jednak, jak już wspomniałem wyżej, w większości polskich diecezji wybrano strategię przeczekiwania i przyglądania się. Można ją przecież nawet ładnie ewangelicznie uzasadnić, odwołując się do zasady „po owocach poznacie”. A za dobre owoce łatwo uznać wzrastającą pobożność osób związanych z Wojownikami Maryi.

Trzeba jednak pamiętać, że wzrost pobożności to nie cel sam w sobie, lecz początek drogi. Duchowość przecież to nie tylko pobożność. Zatem gotowość do codziennego odmawiania różańca to jeszcze nie owoce, lecz kwiaty na drzewie, które dopiero ma zrodzić dojrzałe owoce.

Podobnie może być z atrakcyjnością przesłania i liczebnością słuchaczy. Kościelnych przywódców fascynuje liczba mężczyzn idących za ks. Chmielewskim. Łatwo jednak ulec pod tym względem pokusie wielkich liczb. Rzecz jasna, w masowości jako takiej nie ma nic złego. Problem pojawia się wtedy, gdy – jak pisałem w wielkopostnym cyklu „Polskie pokusy” dla „Tygodnika Powszechnego” – wielkie liczby stają się podstawowym kryterium duszpasterskim.

W praktyce jednak liczba słuchaczy i wzrost ich pobożności uznawane są zazwyczaj za wystarczający dowód, że jakaś inicjatywa jest Bogu miła. Taka postawa wyraźnie dominuje w podejściu do ks. Chmielewskiego, gdyż ma on swobodę działalności na terenie większości kraju. Dobrze o tym świadczy lista miejscowości (na pewno niepełna), w których salezjanin głosił kazania, rekolekcje lub prowadził dni skupienia.

Według źródeł związanych z ks. Chmielewskim chronologicznie były to, tylko w roku 2022, od stycznia do września: Krosno, Kłyżów, Łódź, Gdańsk, Szczecin, Niepokalanów, Łukawiec k. Rzeszowa, Warszawa, Chobienice, Rawa Mazowiecka, Kartuzy, Kościerzyna, Popowo, Kolbuszowa, Wągrowiec, Górka Klasztorna, Rumia, Grójec, Strachocina, Nowy Targ, Zakopane, Kraków, Piła, Gdynia, Łomża, Częstochowa, Licheń (niektóre miasta należałoby wymienić kilkukrotnie). Tylko w październiku można będzie usłyszeć salezjanina w Rumi, Gdyni, Bydgoszczy, Skierniewicach, Wyszkowie, Grodzisku Wielkopolskim.

Wojownicy Maryi stali się w szybkim czasie fenomenem ogólnopolskim, a nawet przekraczającym granice kraju. Wielokrotnie liczni komentatorzy narzekali, że w Polsce Kościół stał się „żeńskokatolicki”, ale dużej oferty duszpasterskiej dla mężczyzn nie udało się nikomu wypracować. W tę lukę wszedł ks. Chmielewski – i szczelnie ją wypełnił. Zgromadził mężczyzn, którzy jako Wojownicy Maryi walczą o zbawienie duszy swojej i swoich bliskich poprzez codzienną modlitwę różańcową.

Wśród zagorzałych sympatyków salezjanina znaleźć można także postaci zaskakujące. Klasycznym przykładem jest aktor Michał Koterski. Wielokrotnie publicznie opowiadał on o swoim nawróceniu religijnym, dzięki któremu zerwał z nałogami i całkowicie zmienił swoje życie. Swoje 40. urodziny Michał Koterski spędził w Medjugorie z ks. Dominikiem Chmielewskim i jego wspólnotą. „Misiek, życzymy ci, żebyś był jak twój patron, św. Michał Archanioł. Żebyś tak walczył ze złem i z szatanem jak on” – życzył aktorowi salezjanin. Opowiadali obaj o tych wydarzeniach w mediach, nawet w programie „Dzień Dobry TVN”.

Biskupi, którzy się boją

Wobec tak znaczącego fenomenu społecznego nie sposób zatem przejść obojętnie. Złudne jest jednak przekonanie, że właściwą odpowiedzią episkopatu na problemy salezjanina z doktryną Kościoła mają być indywidualne decyzje poszczególnych hierarchów. Tu wyraźnie zabrakło kierunkowego stanowiska Prezydium Konferencji Episkopatu Polski. A przecież sprawa była poważna – bp Czaja zalecał, aby ks. Chmielewskiego wezwano „do zweryfikowania swojego nauczania i dopracowania statutu Wojowników Maryi”.

Niestety, sytuacja ta potwierdza tezę, którą już wiele razy formułowałem. W Polsce mamy do czynienia z kierownictwem episkopatu pozbawionym szerszej wizji Kościoła w czasach przełomu kulturowego. Nawet gdy – jak w tym przypadku – niektórzy biskupi potrafią dostrzec problem i trafnie go nazwać, to kierownictwo KEP nie potrafi go podjąć i rozwiązać.  

W eklezjalnej spychologii kluczowy charakter ma stwierdzenie „sprawa nie leży w mojej kompetencji”

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst

Episkopat jest formalnie zwarty i jednolity, a faktycznie głęboko wewnętrznie zróżnicowany, niemający jasnego przywództwa i unikający podejmowania kwestii kontrowersyjnych. Indywidualnie zaś wielu biskupów boi się własnego cienia. Są oni całkowicie bezradni wobec nieposłusznych charyzmatycznych kaznodziejów. Mają świadomość, że wśród księży najpopularniejszych w internecie mniej więcej połowa jest bardziej lub mniej na bakier z ortodoksją.

Dobrze to pokazuje raport Catolico z listopada 2020 r. o duchownych na YouTube. W gronie najchętniej słuchanych kaznodziejów internetowych ks. Dominik Chmielewski jest na drugim miejscu, tuż za dominikaninem Adamem Szustakiem. A w czołówce są także m.in. skrajnie antypapieski abp Jan Paweł Lenga, wydalony z zakonu paulinów Augustyn Pelanowski czy suspendowany Piotr Natanek.

Bezradność biskupów w takich sytuacjach – w Polsce będąca właściwie standardem – jest nie tylko kolejnym z powodów do narzekania na hierarchów. Jest ona wręcz sprzeniewierzeniem się ich misji. Po to są bowiem ustanowieni biskupami, aby strzegli i bronili czystości wiary. Jeśli tego nie robią, a tolerują pączkowanie nurtów umacniających nieortodoksyjne interpretacje wiary – zaprzeczają swojemu powołaniu.

Salezjanie: Potrzebujemy czasu

Wobec bierności kierownictwa episkopatu, które nie chce lub nie potrafi doprowadzić do wiążących rozstrzygnięć w tej sprawie, oraz przy zróżnicowaniu opinii między biskupami diecezjalnymi kluczowa rola w odpowiedzi władz kościelnych na możliwe doktrynalne mankamenty popularnego kaznodziei spada na jego bezpośrednich przełożonych – w tym przypadku na władze Towarzystwa Salezjańskiego.

Salezjanie w Polsce mają skomplikowaną strukturę: aż cztery prowincje, są bowiem wśród najliczniejszych zgromadzeń w naszym kraju. Ks. Chmielewski należy do Inspektorii p.w. św. Wojciecha z siedzibą w Pile.

Długo musiałem dobijać się do władz tej inspektorii, pisemnie i telefonicznie, prosząc o jakiekolwiek stanowisko w sprawie doktrynalnych zarzutów pod adresem założyciela Wojowników Maryi. W końcu odpisał mi rzecznik prasowy inspektorii, ks. Krzysztof Rudziński, który zarazem jest wikariuszem inspektora (czyli zastępcą prowincjała). Jego odpowiedź przytaczam niżej w całości.

„Ksiądz Dominik Chmielewski jest salezjaninem i w swojej posłudze kapłańskiej jako rekolekcjonista, duszpasterz czy kaznodzieja nie wykazał nigdy nieposłuszeństwa wobec prawowitych przełożonych.

Kwestia ewentualnych błędów w nauczaniu księdza Dominika zostaje poddana analizie i merytorycznej ocenie.

W związku z jego obszerną działalnością kaznodziejską potrzebny jest jednak czas do zebrania obiektywnej opinii. Rozumiemy, iż zdania wyrwane z kontekstu długich konferencji czy rekolekcji, wygłoszonych przez księdza Dominika w różnym czasie, w wielu miejscach i do szerokiego grona słuchaczy mogą wywołać niezrozumienie.

Ksiądz Dominik Chmielewski zapewnia chęć współpracy w wyjaśnieniu wszelkich wątpliwości i pozostaje w ścisłej łączności ze swoimi przełożonymi”.

Mamy tu więc do czynienia, po pierwsze, ze stwierdzeniem, że potrzeba czasu na przygotowanie merytorycznej oceny nauczania ks. Chmielewskiego. A przecież – jak wynika z informacji z Komisji Duszpasterskiej KEP – ekspertyza teologiczna została opracowana w maju 2021 r., czyli niemal półtora roku temu, a władze salezjańskie otrzymały ją wkrótce potem.

Po drugie jak widać, salezjanie z góry przyjmują obronną narrację o wyrywaniu fragmentów z kontekstu. W ten sam sposób argumentują sympatycy ks. Chmielewskiego, np. na jego oficjalnej stronie internetowej. A przecież kluczowe artykuły o. Sebastiana Wiśniewskiego OMI, które omawiała tu Monika Białkowska – o mariologii maksymalistycznej i teologicznych mankamentach książki „Kecharitomene” – są analizą opartą przede wszystkich na publikacjach drukowanych, a więc dużo mniej ulotnych niż nagrania z You Tube’a. 

Trudno oprzeć się wrażeniu, że salezjanie nie bardzo wiedzą, jak postąpić ze swoim popularnym współbratem. Nieoficjalnie słychać opinie o dużych podziałach w samym zgromadzeniu i niemożności wypracowania wspólnego stanowiska. Przełożeni salezjańscy utknęli na razie w pułapce między wiernością doktrynie Kościoła a wspieraniem owocnej, jak sądzą, aktywności duszpasterskiej swego podwładnego. Nie da się wyjść z tej pułapki bez narażenia się komuś. Ale też nie da się w niej tkwić bez końca…

Czas przecież płynie, a od tego zamieszanie nie staje się bynajmniej mniejsze. Od kilku osób znających dobrze rozwój całej sprawy słyszałem wyrazy zdumienia, że wszystko trwa aż tak długo – i nikt w Kościele nie umie doprowadzić sprawy do końca.

Ks. Chmielewski: Gdy poproszą mnie przełożeni…

Od ponad trzech tygodni usiłowałem skontaktować się także z samym ks. Dominikiem Chmielewskim. Kilka dni przed publikacją pierwszego artykułu Moniki Białkowskiej nawiązałem z nim kontakt przez wspólnego znajomego. Poprosiłem o przygotowanie wypowiedzi dla portalu Więź.pl w dowolnej uzgodnionej formie. Zachęcałem, żeby była to odpowiedź na piśmie – „wtedy bowiem będzie miał Ksiądz możliwość swobodnej wypowiedzi. Gdyby z jakichś powodów nie było to możliwe, proponuję formę autoryzowanego wywiadu”.

Uczciwie przyznam, że nie spodziewałem się żadnej reakcji, ale jednak przeżyłem miłe zaskoczenie. Po kolejnym przypomnieniu ks. Chmielewski odpisał mi, że przygotuje swoją wypowiedź, ale „tylko wtedy, gdy poproszą mnie o to moi przełożeni”.

Usilnie zabiegałem zatem we władzach salezjańskiej inspektorii, aby poproszono założyciela Wojowników Maryi o przedstawienie publicznie swego stanowiska (choć nieco dziwiłem się, jak to „nowocześnie” rozumiany jest tu ślub posłuszeństwa: przełożeni mają poprosić podwładnego…). Odpowiedzi w tej kwestii nie otrzymałem.

Wymiana kilku mejli z ks. Chmielewskim zakończyła się natomiast jego stanowczym stwierdzeniem 4 dni temu: „Odpowiedź przygotuję, proszę się nie martwić. Jak Pan wie, przygotowanie opinii teologicznej na temat mojego nauczania trwało ponad dwa lata. Zapoznanie się ze szczegółowymi zarzutami i odpowiedź na nie wymaga również czasu i przygotowania, między innymi po to, żeby nie pozostawić żadnych wątpliwości co do zgodności mojego nauczania z ortodoksją katolicką. Współpracuję w tej kwestii z moimi przełożonymi i po zakończeniu pracy wnioski na pewno zostaną udostępnione księżom biskupom i wiernym Kościoła”.

Rzeczywistość jednak przyspieszyła. Wczoraj, w niedzielę 9 października, wieczorem ks. Chmielewski opublikował w internecie dokument, który przedstawił jako swoją odpowiedź na stawiane mu zarzuty, w tym także niektóre prezentowane na łamach Więź.pl.

Tekst ten rozpoczyna się słowami: „Kochani moi, w ostatnim czasie jesteśmy świadkami ataku medialnego na mnie jako kapłana, który wyrasta w oczach niektórych mediów na czołowego heretyka w Polsce, a ruch Wojowników Maryi na rodzącą się niebezpieczną sektę w Kościele. Zdaję sobie sprawę z tego, że moje niektóre wypowiedzi wyciągnięte z kontekstu mogą być rozumiane przez niektórych jako kontrowersyjne, dzieje się tak jednak tylko wtedy, gdy nie bierze się pod uwagę całości mojego nauczania. W tym liście chciałbym odpowiedzieć na większość zarzutów stawianych mi przez teologów i publicystów”.

Na zakończenie salezjanin podkreśla zaś: „jestem otwarty na dialog i współpracę, żeby wyjaśnić i dookreślić wszystkie sporne kwestie w moim nauczaniu, które mogą być w jakikolwiek sposób błędnie rozumiane”.

Pełny tekst odpowiedzi ks. Chmielewskiego dostępny jest tutaj.

Walka trwa dalej?

Obserwując całą eklezjalną spychologię w tej sprawie oraz widząc słabość kierownictwa episkopatu i bezradność zarządu inspektorii salezjańskiej, nie spodziewałbym się obecnie znalezienia szybkich rozstrzygnięć. Zamieszanie wokół ks. Chmielewskiego będzie trwało – tak jakbyśmy mieli jeszcze za mało chaosu wokół siebie.

Można być pewnym, że sam salezjanin będzie nadal twierdził, iż jest w pełni ortodoksyjny. Jego zwolennicy będą zaś oskarżać krytyków o chęć zniszczenia wspaniałego kapłana i przypisywać im najgorsze intencje (przykłady znajdą Państwo w naszym portalu pod tekstami Moniki Białkowskiej – a i tak wykasowane są komentarze najostrzejsze).

Salezjanie będą zapewne jeszcze dłuuuuuugo badać nauczanie swego współbrata, licząc, że sprawa rozejdzie się po kościach. Kierownictwo KEP zaś nie zdobędzie się na jednoznaczne stanowisko, skoro nie potrafiło zająć go do tej pory, gdy dyskusje toczyły się za zamkniętymi drzwiami. Obecnie hierarchowie uzyskują dodatkowy „argument” na poparcie swojej bierności: przecież nie będziemy tego robić pod presją wrogich mediów…

A najgorsze, że w tym całym zamieszaniu tak niewiele osób odpowiedzialnych za duszpasterstwo troszczy się o przedstawienie alternatywnych propozycji dla ludzi, którzy poszli za ks. Chmielewskim, którzy dzięki niemu przeżyli autentyczne nawrócenia, których życie zaczęło zmieniać się na lepsze.

Ich charyzmatyczny przewodnik wyraźnie zapomina czasem, że zadaniem wyświęconego prezbitera jest głoszenie nauki Kościoła, a nie własnej. Sam Kościół jednak – poprzez swą spychologię – uniemożliwia tym ludziom odróżnienie ziarna od plew. A gdy już ktoś w Kościele podejmie działania, to zazwyczaj się zniechęca, bo stają się one dla niego samego źródłem kłopotów i oskarżeń…

Salezjanin proponuje natomiast kolejne wątpliwe teologicznie formuły duchowości. Coraz więcej w jego wypowiedziach polskiego mesjanizmu, trącącego nawet nacjonalizmem. Na przykład w roku 2022 zainicjował rozsiane po kraju całonocne nabożeństwa nazwane „Nocą walki o błogosławieństwo dla Polski”. Ks. Chmielewski nawiązywał do biblijnej historii Jakuba: „Jakub walczył z Bogiem całą noc o uzyskanie błogosławieństwa, które otrzymał nad ranem od Boga. To jest ten symbol, figura naszej walki o błogosławieństwo dla Polski. […] Zależy nam, abyśmy jako Polacy zjednoczyli się w szturmie do nieba. Taka modlitwa ma potężną moc. Takie wydarzenie jest tylko w Polsce – kraju Matki Bożej”.

Teologowie zapewne mieliby sporo wątpliwości co do zaprezentowanej formuły modlitwy i jej uzasadnienia. Inicjatywa ta zdobyła jednak poparcie kilku ważnych biskupów diecezjalnych. Wojownicy Maryi opublikowali błogosławieństwa, jakie otrzymali na te nocne nabożeństwa od kard. Kazimierza Nycza (Warszawa), abp. Stanisława Gądeckiego (Poznań, przewodniczący KEP), abp. Marka Jędraszewskiego (Kraków, wiceprzewodniczący KEP), abp. Tadeusza Wojdy (Gdańsk), bp. Ryszarda Kasyny (Pelplin), bp. Kazimierza Gurdy (Siedlce), bp. Grzegorza Kaszaka (Sosnowiec), bp. Tadeusza Lityńskiego (Zielona Góra-Gorzów), bp. Krzysztofa Włodarczyka (Bydgoszcz).

W listach i wypowiedziach niektórych hierarchów z tej okazji znaleźć można ślady opisywanej wyżej strategii „oswojenia”. Sęk jednak w tym, że jest ona całkowicie bezskuteczna. Nawet jeśli biskupi chcą przede wszystkim nie zrywać nici łączących ich ze zwolennikami ks. Chmielewskiego, efekt jest jedynie taki, że dzięki ich błogosławieństwom organizatorzy mogą twierdzić, iż działają w porozumieniu i w łączności z władzami kościelnymi.

Biskupi nie wyciągnęli pod tym względem żadnych wniosków z własnej nieudanej próby oswojenia radykalnych zwolenników tzw. intronizacji Chrystusa na Króla Polski. Starania niektórych hierarchów, żeby inicjatywom tym nadać bardziej kościelny charakter, zasadniczo spełzły na niczym. Radykalni intronizatorzy i tak albo poszli za suspendowanym ks. Natankiem, albo tylko formalnie trwają nadal w jedności z Kościołem rzymskokatolickim, faktycznie jednak głosząc teorie zdecydowanie własne.

Na przyszłość poważnej dyskusji i jednoznacznych decyzji wymaga też kwestia sposobów weryfikowania i oceny internetowego nauczania kaznodziejów i teologów. Na opisanym przykładzie widać, że nie wystarczają tu dotychczasowe modele działania Kościoła, które całą odpowiedzialność składają na bezpośrednich przełożonych. Niezbędne są tu odpowiednie gremia ponaddiecezjalne, najlepiej ogólnopolskie.

Tematów nie zabraknie. Atmosfera międzyepoki prowadzi do narastania silnych emocji i powstawania kolejnych niepokojów. Można więc być pewnym, że także sprawa, o której tu mowa, szybko końca nie znajdzie.

Wesprzyj Więź

Poza osobami wymienionymi w artykule dodatkowo także dwaj teologowie nie odpowiedzieli na moje zaproszenie do przygotowania wypowiedzi dla czytelników serwisu Więź.pl. Pierwszy z nich to ks. prof. Marek Chmielewski z KUL. Można to zrozumieć, gdyż przewodniczył on Zespołowi do oceny działalności i nauczania ks. Dominika Chmielewskiego SDB, powołanemu przez Komisję Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski.

Ponadto podczas zbierania materiałów i przygotowywania artykułu wielokrotnie prosiłem o wypowiedź, komentarz lub własny tekst ks. prof. Roberta Skrzypczaka z Akademii Katolickiej w Warszawie. Jest on, jak cytowała Monika Białkowska, autorem pozytywnej opinii teologicznej o książce ks. Dominika Chmielewskiego „Kecharitomene”, którą inni teologowie ostro krytykują. Warszawski teolog w żaden sposób nie zareagował jednak na moje zaproszenie.

O nauczaniu ks. Dominika Chmielewskiego na Więź.pl

1. Tomasz Terlikowski: Ksiądz Chmielewski i „ewangelia” lęku
2. Dariusz Piórkowski: Jesteśmy iskrą mającą przygotować świat na drugie przyjście Chrystusa? To myślenie sekciarskie
3. Monika Białkowska: Szkoda życia na herezje. Ks. Dominik Chmielewski oraz jego wizja Boga, szatana i człowieka
4. Monika Białkowska: Dwanaście błędów ks. Dominika Chmielewskiego według polskich teologów
5. Wojciech Jędrzejewski OP: Żarliwy kaznodzieja i żarliwi wyznawcy
6. Ks. Dominik Chmielewski odpowiada na zarzuty
7. Opinia teologiczna na temat działalności i nauczania ks. Dominika Chmielewskiego SDB (dokument)

Podziel się

22
14
Wiadomość

Czyli normalnie. Kościół katolicki nie istnieje w Polsce jako całość organizacyjna zwłaszcza gdy trzeba podjąć trudne decyzje. Jedyną forma istnienia są wtedy udzielne księstewka biskupie niezależne od innych, kierujące się swoim rozumieniem nauki Chrystusa, dyscypliny, obyczaju itp.
Nie ma jednego KRK, istnieje 41 Kościołów regionalnych strzegących zazdrośnie swojej niezależności od innych. Jak dawna Rzeczpospolita podzielona na państewka magnackie tuż przed upadkiem.

Przeraza, poprostu przeraza. Takie rzeczy tylko w Polsce ktos klamie w zywe oczy ,manipuluje publicznie beszczelnke kombinuje tak jak z imprimatur ze Slowacji I co …..zero reakcji. Zero zakazu bledow I manipulacji . To jest oddawani Molkhowi tych wszystkich biednych ludzi ktorzy uwierza w te manipulacje . Przerazajace, gorszace wrecz obrzydliwe . Jak mozna tak manipulowac kiedy kazdy nawet moze sprawdzic nauke Apostolow w Pismie Swietym I nauczanie w Katechizmie Kosciola Katolickiego. Jak bedzie wojna w tym kraju to wiedzcie ze bedzie to Kara za omotanie tych biednych ludzi. Bezprawie I Wolna Anerykanska tak jak glosil Jurek Owsiak a jak sie okazuje I to samo robi Chmielewski . Az mi zal tych ludzi ale trudno dostana to na co zasluzyli.

Po 1 “Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom. “ 2 Tymoteusza 4, 3-4 zwlaszcza te wszystkie dziwne objawienia a juz nie daj Boze opowiadania diabla .

Po 2 “ “Duch zaś otwarcie mówi, że w czasach ostatnich niektórzy odpadną od wiary, skłaniając się ku duchom zwodniczym i ku naukom demonów.[Stanie się to] przez takich, którzy obłudnie kłamią, mają własne sumienie napiętnowane “ 1 Tymoteusza 4, 1-2 ;

Po 3 “Na to Jezus im odpowiedział: «Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem Mesjaszem(po grecku Chrystusem). I wielu w błąd wprowadzą. Będziecie słyszeć o wojnach i o pogłoskach wojennych; uważajcie, nie trwóżcie się tym. To musi się stać, ale to jeszcze nie koniec! Mateusz 24 , 4-6

Ale robcie co chcecie. Zebyscie tylko pozniej nie zalowali

„ po to są biskupami, aby strzegli i bronili czystości wiary”, „ zadaniem wyświęconego przebitera jest głoszenie nauki Kościoła” , w sedno. Doskonały artykuł. Tak wygląda poważne dziennikarstwo katolika.

I co z tej lektury takiego zdumiewającego wynika? Że powstało na fali odwilży po 1957? Że działało w PRL? Że z tego powodu środowisko to to zdrajcy gdyż należałoby nic nie robi i tylko jeczeć w katakumbach? Cóż pan Bogumił tam wyczytał?

Organizacja KK padła, poddała się wewnętrznej i zewnętrznej inercji. W miejsce religii oficjalnej wchodzą religie plemienne, ruchy charyzmatyczne, na czele z liderami często z poważanymi deficytami emocjonalnymi. Organizacja KK nie ma niczego do zaproponowania, jak już była mowa na łamach ” Więź”, nie ma wizji, więc przyzwala na zagospodarowanie przestrzeni przez innych. Narzędzia tzw. ewangelizacji są różne od przemocy psychicznej po wykorzystanie fizyczne ( patrz. brat Paweł). Ale jak to różnica, przemoc jest przemoc, czy ta seksualna czy psychiczna…Przykra kontestacja jest taka, ze dzieci i nas samych trzeba chronić nie tylko przed księżmi działającymi w kościele, ale także poza nim. Mamy jeszcze cały sektor prywatnych nawróconych ewangelizatorów z fundacjami u boku…. Bóg pozostaje niezmienny, daje się znaleźć poza kościołem.

@ Sebastian
Dla mnie samo życie jest cudem. Chciałabym odkrywać Boga w twórczości, podróżach, spotkaniach i zdrowych relacjach wspólnoty. Uwodzenie młodzieży, dzieci przez charyzmatycznych uwodzicieli, którzy bazując na emocjach tworzą wojowników takich czy innych ( po prostu bandy), wykorzystywanie do tego grupowych emocji, jest nie tylko stratą czasu, ale życia, często młodego pięknego życia…., młodych ludzi. Kościoły pustoszeją, wiadomo z jakich powodów, więc grupy nawiedzonych działaczy księży, czy zakonnic próbują złowić zwierzynę w sidła. Dosłownie. W wakacje łowi się przyszłe zakonnice, księży, kogo się da, byle by tylko odnotować powołaniowy sukces.
Do tego mamy na codzień parapsychologiczne warsztaty pod ambitnymi tytułami, jak nie być znudzoną, nie narzekać, a się zachwycać, pewnie najlepiej pseudo wiedzą prelegentki. Cudów nie ma jest zgnilizna kościelna, którą trzeba usunąć, posprzątać, a następnie tworzyć zdrowe wspólnoty. Zapewne wielu ich potrzebuje. To jest zadanie wciąż nierealizowane przez biskupów. Dobrze, że zwraca uwagę na ten problem chociaż ” Więź”. dlatego jestem przekonana, że zmiana w kościele nastąpi dopiero wówczas, gdy dopuści się do posługi mężczyzn, ojców i mężów. Infantylnym i niedojrzałym chłopcom obleczonym w ornaty, którzy w poszukiwaniu miłości, próbują emocjonalnych charyzmatycznych sztuczek, należy powiedzieć ” stop”!

@Judyta- zgoda, gdzie „przedszkole” emocjonalno-intelektualne, tam szkoda czasu. Niezgoda co recepty, wiadomo, że i bycie świeckim nie gwarantuje braku różnych kłopotów, niestety. Ewangelii i Temu, kto nią jest służą nieźle liczni księża i świeccy- i to jest istota sprawy.

@Judyta.
Dzięki za te słowa. To łowienie, to uwodzenie to takie rozpaczliwie działanie, by odwrócić wzrok od najważniejszego, posprzątania tego zgorszenia we własnych szeregach.
Wczoraj wieczorem zajrzałam do dominikanów w Krakowie. Rekolekcje Beczki. Tak pustego kościoła jeszcze tam nigdy nie widziałam. Na mszach w niedzielę więcej. Ale ta młodzież.
Jak sobie przypomnę czasy sprzed 12 lat, było inaczej. O wiele więcej.
Po rozmowie z młodą osobą co myśli o wierze, usłyszałam, że to przeżytek religia a instytucja KRK jest tak skorumpowana, że trudno wierzyć w to co mówi.
Trudne zasady, których niewielu tam nie przestrzega – to było jej podsumowanie.
Zatem czy coś więcej mam dodać?

Judyta
Zamiast się emocjonować, zacznij adorować Chrystusa przyjmowanego w codziennej komunii św.
Moja droga walka trwa od początku istnienia Kościoła , to wszystko już było, jest i będzie. Kościół może się zmniejszyć, zld się nie skończy. Ci , którzy odtrąbili koniec Kościoła marnie kończyli… Doradzam wszystkim, zamiast bulgotu i mędrkowania , CODZIENNA KOMUNIA ŚW, RÓŻANIEC I ODPUST ZUPEŁNY. Mnóstwo rzeczy się wyjaśni, będziemy spokojniejsi mądrzejsi. Taki bełkot i rozemocjonowane pyskówki , poza politowaniem niewiele wnoszą.

“Organizacja KK padła” – o nie, droga p. Judyto, ona jest u szczytu swojej wielkości. Tylko naprawdę silne korporacje mogą poradzić sobie w sytuacji bycia ufundowanym przez lata na tuszowaniu gwałtów i dysponować przy tym tak wielkim kapitałem, który z pewnością pozwoli na przetrwanie chudych lat (przynajmniej w Polsce).

Panie Karolu, ma Pan rację pisząc:Tylko naprawdę silne korporacje mogą poradzić sobie w sytuacji bycia ufundowanym przez lata na tuszowaniu gwałtów”. Kościół właśnie taka korporacją jest, ale załamanie przychodzi z utratą sensu, a nie majątku. Gwałty były tuszowane, ale nie zatuszowane, z każdym dniem wiemy o nich coraz więcej … Problem w tym, ze kk nie poradził sobie i nie wiadomo w jakiej formie przetrwa. Myślę, że sprawy majątkowe odgrywały większą role w czasach biedy, poza tym, kto zechce wiązać swoje życie z instytucjami kościelnymi z powodów majątkowych? Ile ten majątek może w całym życiu znaczyć?
Dużej cześci aktywności księży/zakonnic odczytuje nie jako działania duszpasterskie wynikającego z przekonania, ale ucieczkę od codzienności kościelnych, zakonnych, od życia, które nazywają górnolotnie powołaniem…, a powołaniem już dawno nie jest. Porażka KK jest pustka – bez Boga i ludzi…Majątek może okazać się pozorny, zapłatą podobną do tej otrzymanej przez Judasza.

“Po tej bitwie zamęt i zamieszanie stały się w Grecji jeszcze większe, niż były przedtem”. Takim zdaniem kończy swoją „Historię grecką” Ksenofont. Okres klasyczny po grecku tragicznie umierał – Teby pokonały pod Mantineą w 362 p.n.e. Spartę, ale nie potrafiły zastąpić jej w jej roli i grecki ład przestał istnieć ustępując z czasem barbarzyństwu macedońskiemu.

Myślę, że bardzo pasuje to zdanie do bitwy, którą Więź wytoczyła nie tylko ks.Dominikowi Chmielewskiemu, reprezentatywnemu dla pewnego typu „odświeżonej”, ale starej duchowości, bynajmniej nie mojej. Bitwy, w której katolicy otwarci używają „narzędzi” „starego” Kościoła – udowadniania herezji, czyli wypychania poza wspólnotę tych, których duchowości nie rozumiemy. A jak wiadomo, u mojego Ojca w Niebie jest tylko jedno mieszkanie, to w którym ja się zamknąłem. Redakcjo, czy godzi się katolikom otwartym podnosić zarzuty, że odpowiedzialnymi za ruch w regionach są świeccy a nie księża i ganić księdza biskupa, że rezygnuje z monarszej władzy poddając się „zwykłemu” księdzu (no przecież nie w zakresie funkcji biskupich, tylko osobistej formacji), albo negatywnie (nie ekumenicznie) odnosi do mariawitów?

Bynajmniej nie zaprzeczam, że duchowość Wojowników Maryi ma jak prawie każda duchowość swoje manowce – ja pierwszy raz z nią się zetknąłem za pośrednictwem pięści na której niczym kastet owinięty był stalowy różaniec wymierzonej za pośrednictwem obiektywu w moją twarz, które to zdjęcie pewien wojownik zamieścił na facebooku. Chcę jednak ufać, że to nie jest jego ostatnie słowo. U swoich początków każdy ruch kształtujący swoją tożsamość przerysowuje pewne akcenty, które zewnętrznym obserwatorom wydają się dziwactwami, jeśli nie duszpasterskimi lub teologicznymi przegięciami. Sam przez to kiedyś przechodziłem i było to dobre i potrzebne, nawet jeśli czasem w moim wydaniu pokrzywione. Z czasem wszystko się prostowało. Jeśli damy szansę Wojownikom Maryi, też tak może będzie. Pomagajmy krytyką, a nie niszczmy, jak odbieram cykl materiałów przeciw księdzu Dominikowi i Wojownikom Maryi. Z odpowiedzi księdza Dominika, której tak samo jak zarzutów nie potrafię zgłębić wnioskuję, że nie idzie w zaparte, uznaje swój obowiązek wobec Kościoła wytłumaczyć nieporozumienia, a może nawet rzeczywiste błędy. To nie pasuje do sekciarza, który się obraża.

Jednak po raz kolejny chcę wyrazić większe niż powyższe zarzuty uznanie dla Więzi za oddanie głosu drugiej stronie. Jesteście wyjątkowi i podobnych wam nie ma chyba w ogóle ani na lewicy, ani na prawicy, ani w centrum. Po prostu starający się żyć deklarowanymi wartościami jak je rozumiecie najlepiej, katolicy. Niech „Gazeta Wyborcza” na was patrzy, Newsweek, Polityka. Niech na was patrzą „Do Rzeczy” i „WSieci”, Gość, Niedziela czy Nasz Dziennik i wszyscy inni. Może dla wszystkich wyniknie jakieś dobro z tego spięcia.

Żałuję, Panie Piotrze, że w tej sprawie zdolność czytania ze zrozumieniem u Pana obniżyła się, a zdolność do wypatrywania złych intencji wzrosła (do tego, że Pan zawsze przykłada kategorie “ideologiczne” już się przyzwyczaiłem, choć też totalnie tego nie rozumiem). Jeśli Pan naprawdę (w co akurat nie wierzę) uważa, że nie jest Pan w stanie “zgłębić zarzutów” wobec ks. Chmielewskiego ani odpowiedzi – to niech Pan pozwoli podyskutować tym, co zgłębić potrafią.

@Zbigniew Nosowski, panie Zbigniewie dawno już mówiłem że adwersarzowi nie chodzi o prawdę, sprawiedliwość czy zasady, lecz wyłącznie o to by “dokopać” Więzi i tym samym odwrócić uwagę od problemu. Takie przerzucenie winy na drugą stronę – niech ona się tłumaczy.

Artykuł tendencyjny. wytłumaczę panu czym jest posłuszeństwo zakonne. Wola Boża wyraża się przez przełożonych, nie przez gazetę. Proszę to również uwzględnić w działaniach Kościoła, na którego jedności panu przecież zależy.

Dziękuję za opinię i “wytłumaczenie posłuszeństwa zakonnego”. Mam dwa pytania, bo jednak nie do końca zrozumiałem:
1. Czy ja gdzieś twierdziłem, że wola Boża wyraża się przez gazetę?
2. Czy posłuszeństwo przełożonym polega na tym, że oni mają “poprosić” zakonnika, żeby coś zrobił?

Tak właśnie to miałam na myśli. Redakcja zachowała się zgodnie ze standardem. Nie rozumiem zarzutu Norberta. A samo przekonanie, że „wola Boża wyraża się przez przełożonych” to jakiś fałsz. Prowadzi do wypaczeń. Oni mają po prostu większe doświadczenie w jej szukaniu.

Dominik nie jest typem skryby – naukowca, który cyzeluje swoje nauki przy biurku pełnym pergaminów, nie jest też typem gawędziarza lubującego się w udzielaniu wywiadów poczytnym gazetom, tylko to człowiek czynu i działania. Tacy ludzie nierzadko nie zwracają uwagi na szczegóły, ale są zdolni do skutecznych działań syntetycznych w świecie rzeczywistym. To cenna umiejętność. Z tego, co piszą teologowie i z odpowiedzi na zarzuty, udzielonej przez o. Dominika, wynika że wystarczy trochę dialogu i ew. niewielka korekta jego przekazu. Na pewno widać dobrą wolę ze strony Dominika, by wyjaśniać sporne kwestie. Być może powinien on częściej konsultować swoje nauki przed ich publikacją. Natomiast nie ma wątpliwości. że ks. Chmielewski robi dużo dobrej roboty. Czasami widuję w kościele ‘wojowników’. To dobrze, że ktoś do nich trafił i ich zorganizował; zdaje się, że mogliby być teraz zupełnie gdzie indziej. W Kościele jest mnóstwo miejsca na różne duchowości i różne środowiska. Jest Opus Dei, jest neokatechumenat, Odnowa, i wiele wiele innych wspólnot. Unikajmy niewłaściwego współzawodnictwa (Flp 2:3) i nie zabraniajmy im, bo ‘nie chodzą z nami’ (Mk 9:38, Łk 9:49).

W.ojtek, nie wystarczy drobna korekta. Całość przekazu osadzona jest w przebrzmiałej teologii XVIII wieku, która powinna być zapomniana, a nie kultywowana. Konfrontacyjna maryjność, czy przesadne akcentowanie zagrożeń duchowych nie powinny mieć dziś miejsca w posoborowym Kościele. Podobnie jak nawiązania do “wojowania”.

Bardzo uważny artykuł. Wydaje się, że X. Chmielewski rzeczywiście odnalazł drogę do mężczyzn, a kościół zamiast zrozumieć fenomen, cieszy się z efektu. Może to nadzieja, że pojawią się chętni na kleryków? Tymczasem duchowni rozumiejąc fenomen mogliby przyciągnąć mężczyzn poza Wojownikami. Chmielewski przede wszystkim tworzy dla mężczyzn odrębną przestrzeń. Mi, kobiecie, odpowiada, że nie ma dla nas już tak wielu murów, jednak być może są mężczyźni, którzy potrzebują trochę przestrzeni bez nas? W drugą stronę także aczkolwiek rekolekcje kobiet pod przewodnictwem mężczyzny nie są taką przestrzenią. Druga, najważniejsza rzecz, mężczyźni dostają poczucie roli, misji, znaczenia. Wiedzą po co są w kościele. Na codzień tego nie ma. Jak wielka jest potrzeba ustalenia roli w świecie dalekim od dawnych schematów to widać po różnych ruchach, szczególnie atakujących kobiety nie wiadomo właściwie za co. Tu nie idzie to przeciw kobietom (i to plus) ale w dziwnym rycerskim kierunku, który wpisuje się w dziecięce marzenia. Mężczyźni jednak w kościele nie mają wiele w zamian, bo zwykle mówi się im kim mają nie być, a nie co mogą dać, jaka jest ich wartość. Dobre przemyślenia na ten temat miewają niektórzy zakonnicy, ale generalnie króluje koncepcja wtórna lub krytycyzm.

Basia, zjawisko trochę jak w Rosji. Tam też początkowo zachwycano się działalnością grup neonazistowskich, że aktywują młodych mężczyzn. Bo przecież mają się czym zająć, chodzą na swoje marsze i spotkania, a wcześniej tylko pili pod blokiem.

Męskie grupy w ramach Kościoła bardzo często sprowadzają się do kultywowania toksycznej męskości, swoistego modelu macho. Facet ma być silny, być wojownikiem, każda grupka odwołuje się do retoryki militarnej. W założeniu mężczyzna jest obrońcą. Kogo? Słabych i głupich kobiet, którym zagraża wszystko, co akurat uznamy sobie za zagrożenie. Jeszcze nie tak dawno była to islamizacja, nawet pojawiały się nieliczne inicjatywy męskich katolickich straży obywatelskich. Sprowadzało się to do chodzenia na dyskoteki i pilnowania, by żaden chłopak o arabskiej urodzie nie podchodził do “naszych” polskich kobiet. Oczywiście kobiet nikt o zdanie nie pytał, w retoryce męskich grup to mężczyzna wie lepiej co jest dobre, a co złe. Obecnie akcenty przesunięte są na obronę kobiet przed nimi samymi. Wrogiem jest feministka, dziewczyna chodząca na Czarne Protesty, która może namieszać w głowach “naszym” porządnym kobietom. Kogo jutro się wskaże jako wroga czas pokaże.

“Może to nadzieja, że pojawią się chętni na kleryków? — tylko po co Kościołowi klerycy którzy wychowywani będą w chorym i zdeprawowanym systemie? To prosta droga do tego, przed czym Jezus wyraźnie przestrzegał – ślepy nie może prowadzić ślepego, bo obaj wpadną w dół.
Mnie kk w takim klerykalnym kształcie, jak obecnie, nie interesuje. Tylko że wśród kościelnych dygnitarzy wciąż pokutuje tryumfalizm: im więcej tym lepiej, co ostatecznie sprowadza się do hołdowania zasadzie: Bierny-Mierny-aleWierny.
I wychodzi na to, że co najmniej połowa obecnego kleru to emocjonalne, socjalne i moralne karły. Wracając do początkowej myśli – im mniej kleryków tym lepiej! Być może za 20 lat kolejne pokolenia hierarchii będą zdolne już coś przemyśleć i wyciągnąć jakieś wnioski. Obecnie kościelny aparat władzy cechuje putinowskie myślenie (my rządzimy i niewygodne jednostki usuwamy) i zakłamanie.

@Basia @Wojtek.
Basiu tutaj Wojtek moim zdaniem ma rację. Aby być dobrym ojcem nie trzeba machać mieczem.
Niech sobie w RPG pograją. Religia to nie zabawa w rycerzy.

To pachnie tymi książkami w stylu Urzekająca i Dzikie serce.

I tak ja też już widzę jak bronią wiary, pardon kościołów, jak atakują ludzi, bo inaczej myślą i… z Bogiem na ustach.

W artykule napisane jest antypapieski abp Jan Paweł Lenga. A czy komuś przyszło do głowy, że dla takich ludzi papież Franciszek po prostu nie dla nich bogiem? Może po prostu wypełniają I przykazanie Dekalogu “Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”.

dzialalnosc ks chmielewskiego nalezy usadowic w ramach poboznosci ludowej, ktora powinna (ale nie musi) byc poprawna dogamtycznie – podstawowym zadaniem poboznosci ludowej jest ukeirunkowywanie na wspolnotwoe przezywanie Eucharystii i to zadnaie wojownicy Maryji jednak wypelniaja bdb

Zawsze uważałem że największym zagrożeniem dla naszego kościoła jest sam Kościół a szczególnie postawa części hierarchii kościelniej , tzw. prasy katolickiej ( Tygodnik Powszechny , Wieź ..) usłużni często zmieniający front dziennikarze .
Nie należę do ruchu ks. D .Chmielewskiego . Z księdza Dominika poznałem przez przypadek słuchając jego kazań na YouTube. I zwrócił moją uwagę . Później jeszcze kilka razy nasze drogi przecięły się a to na rekolekcjach głoszonych przez Niego ( jak słyszę nasz biskup nie stanął na wysokości zadania ), czy w Strachocinie gdzie akurat Wojownicy Maryi spotkali się w miejscu urodzenia św. Andrzeja Boboli o którym tak nie lubi pisać dziś prasa katolicka i świecka ( ciekawe dlaczego ). Szczególnie Strachocim zrobił duże wrażenie . Setki modlących się mężczyzn. Na reakcję nie trzeba było długo czekać.
Streszczenie mamy w „Więzi”. Autor na pewno nigdy nie spotkał ani D. Chmielewskiego ani Wojowników .
I cóż tam czytamy : … „W tym samym czasie do kurii w Katowicach zgłosił się mężczyzna z wykształceniem teologicznym, należący do Wojowników Maryi, który przedstawił własne wątpliwości dotyczące organizacji tych męskich wspólnot” – jak bym czytał zapiski ze śledztwa prowadzonego przez KGB , UB , SB czy Gazetę Wyborczą.
Dalej mamy : „Jest ona jednak obarczona licznymi błędami dogmatycznymi, głównie w zakresie mariologii, ale także trynitologii, chrystologii i eklezjologii”. –następne konkrety – mawia się często : jak chcesz kogoś uderzyć to kij się zawsze znajdzie.
„Teologów zdumiewa „żądanie absolutnego posłuszeństwa wobec duchowego Opiekuna Ruchu”
„przesadną demonizację (pansatanizm): „kaznodzieja często dopatruje się w różnych sytuacjach życia codziennego ingerencji złego ducha (np. kiedy zadzwoni telefon w trakcie modlitwy, to może być złośliwe działanie złego ducha).”
Tu mi się przypomina książka Lewisa którą powinni przeczytać wszyscy wierzący „Listy starego diabła do młodego” i powiedzenie Baudelairela „ Największą sztuczką diabła jest przekonanie cię że on nie istnieje”– ale czy atakujący Księdza Dominika to są naprawdę wierzący ?
„Polscy biskupi chętnie narzekają na swoich niemieckich kolegów, że ich decyzje prowadzą do sytuacji, w której jakiś czyn po wschodniej stronie Odry jest grzechem, a po zachodniej już nie jest.”
To już szczyt obłudy i wyrachowania – porównywanie tego co wyczynia kościół niemiecki do sprawy ks. Dominika.
„Na przykład w roku 2022 zainicjował rozsiane po kraju całonocne nabożeństwa nazwane „Nocą walki o błogosławieństwo dla Polski”… Teologowie zapewne mieliby sporo wątpliwości co do zaprezentowanej formuły modlitwy i jej uzasadnienia.
Oj nie lubimy jak ktoś nawołuje do modlitwy za ojczyznę bez zgody „wierchuszki”. Podobnie było z „ Różańcem bez Granic” , „Spotkaniem pod Krzyżem” itp.
Skąd ta troska redaktora „Więzi”.
Sądzę że nie byłoby sprawy gdyby Wojownicy Maryi zaprosili i zadeklarowali dozgonną przyjaźń z środowiskami LGBT itp. i np. poparli kościół niemiecki – ale to tak „wężykiem panie majster”.
Kiedy dowiedziałem się że bp. Tadeusz Wojda został Ordynariuszem w Diecezji Pomorskiej nie znałem go w ogóle . W internecie znalazłem niepochlebną mu opinię w „Gazecie Wyborczej” i już wiedziałem że to dobry wybór. Gdybym podobną informację znalazł w „Tygodniku Powszechnym” czy „Więzi” pomyślał bym to samo.

Pewnie 2 tygodnie wstecz, ks. prof Bortkiewicz przed Apelem Jasnogórskim, opowiedział takie zdarzenie: Biskup Astany, świetny teolog, zapytał mnie, czy biskupi w Polsce nauczają tak, jak nauczał Święty Jan Paweł II. Odpowiedziałem, że tak. Ale zaraz pomyślałem: chciałbym”.
A mnie się wydaje, że proste nauczanie Jezusa Chrystusa i Jana Pawła II, zastępowane jest rewelacyjnymi pomysłami niezliczonych “mędrców”.
“Obłudnicy, zastępujecie Przykazania Boże ludzkimi podaniami”.
“Przyjacółmi moimi jesteście, jeżeli zachowujecie przykazania Ojca mojego tak, jak Ja je zachowałem”.
Ks. prof Józef Tischner: “Prawdziwa wiara wychowuje. Wiara pozorna tylko tresuje”.
Obecna sytuacja w KK przypomina tą z budowniczymi wieży do nieba, tylko, że języki się im poplątały.

W książce Mistyczne Miasto Boże Błogosławionej Marii z Agredy której ukazywała się Matka Boża napisała że kiedy Jezus powiedział :Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia ale znieść nie możecie “Pisze Maria Jezus miał na myśli Maryję.

Panie Redaktorze,
Sporo Pan krwi, potu i łez poświęcił na ten bardzo dobry, obszerny tekst. Mam osobiste rodzinne doświadczenie z Ks Chmielewskim i jego /jego wizją religijności i wiary wpływem na moją Matkę.
Już dawno próbowałem działać, zgłaszać do dominikanskiego ośrodka ds sekt. Wsparcie otrzymałem tylko od Wielebnego Ks Marcina Węcławskiego (nie będę cytował w jak ostrych słowach mówił o Ks Chmielewskim i zamęcie jaki wprowadza) i Ks Andrzeja Kobylińskiego z Płocka.
Nadal różni szamani w Polsce zwodzą ku fajerwerkom tysiące ludzi. Jakże trudno przekazać – z wdzięcznością myślę o Ks Haliku – że w wierze musi być miejsce na Tajemnicę, pełne głębokiego przejęcia milczenie, oczekiwanie itp itd. Jak mawiał Papież Franciszek tajemniczo : czas jest ważniejszy niż przestrzeń. Dziękuję Panu