Jana Pawła II niewątpliwie irytowało, kiedy ciężkie oskarżenia padały na ludzi, których uważał za szczególnie cennych dla Kościoła. Trudno mu było uwierzyć, aby twórcy pobożnych dzieł mogli prowadzić podwójne życie i ulegać rozpustnym nawykom.
Dla dziennikarza, któremu – jak niżej podpisanemu – większość długiego życia zawodowego, w tym piętnaście lat pracy korespondenta przy Stolicy Apostolskiej, upłynęło na relacjonowaniu i komentowaniu pontyfikatu Jana Pawła II, zadaniem trudnym i bolesnym jest zabieranie głosu w kwestii, czy ten papież wiedział o nadużyciach seksualnych, nie tylko zresztą seksualnych, w Kościele katolickim, a jeśli wiedział, to dlaczego nie reagował w sposób wystarczający.
Unikam publicznych wypowiedzi na ten temat nie tylko zresztą z tego powodu. Wiem zbyt mało, a przeprowadzenie niezależnego śledztwa dziennikarskiego jest poza moim zasięgiem. Jeśli zatem zrobiłem wyjątek, to przez szacunek dla Katolickiej Agencji Informacyjnej, z którą współpracuję przez cały czas jej istnienia, oraz „Więzi”, w której ukazuje się niniejsza wersja rozszerzona.
Maciel, mistrz kłamstwa
Coraz więcej świadectw, wśród nich także ludzi bliskich i życzliwych Karolowi Wojtyle, wskazuje, że drastyczne informacje w wielu przypadkach docierały do papieża, który jednak przyjmował je z oporami. Dlaczego?
Trudno zastosować wobec Jana Pawła II analogię do sytuacji ze znanej bajki o dobrym carze i złych bojarach. Papież sam przecież kształtował swoje najbliższe otoczenie
Dla odświeżenia zawodnej pamięci sięgnąłem do czwartego tomu mojej „Drogi Karola Wojtyły”, swego czasu (2011) najobszerniejszej podówczas biografii tego papieża (ponad 1600 stron plus 655 stron wydanego później kalendarium pontyfikatu). Pisałem tam dosyć obszernie o sprawach twórcy imperium Legionistów Chrystusa Marciala Maciela Degollado i metropolity poznańskiego abpa Juliusza Paetza, a także o aferach pedofilskich w archidiecezji bostońskiej czy w Kościele irlandzkim.
Przypadek twórcy imperium Legionistów Chrystusa jest najbardziej drastyczny, a jednocześnie znamienny, gdyż rzuca światło na mechanizmy odrzucenia prawdy, które odnajdujemy w innych podobnych sprawach. George Weigel napisał w swojej książce „Kres i początek”,że „Jan Paweł II został oszukany i zdradzony przez Marciala Maciela, mistrza kłamstwa, który z powodzeniem zwiódł wiele innych osób”.
Można to, skądinąd słuszne, zdanie czytać i w ten sposób, że najbardziej oficjalny z biografów polskiego papieża miał na myśli także i siebie. Należał bowiem do osób z duchownej i świeckiej elity Kościoła, które meksykańskiego prałata wspierały i z nim współpracowały. Amerykańska ambasador przy stolicy Apostolskiej Mary Ann Glendon zamierzała nawet stworzyć za oceanem filię uczelni Legionistów – rzymskiego Uniwersytetu Regina Apostolorum, na którym zresztą wykładała.
Ile razy zwyciężyła druga strona?
Kluczowe było jednak stanowisko kardynałów Kurii rzymskiej, w której Maciel miał wpływowych stronników.
W roku 2019, podczas podróży powrotnej z Emiratów Arabskich, papież Franciszek rzucił dziennikarzom, niejako mimochodem, pewną – jak ją nazwał – „anegdotę”. Z opowieści tej, fragmentarycznej i niejasnej, wiadomo, że sprawa założyciela Legionistów Chrystusa była dwadzieścia lat wcześniej rozpatrywana przez komisję kardynałów. Franciszek doprecyzował później, że Jan Paweł II nie brał udziału w tym zebraniu. Jest jednak oczywiste, że został poinformowany o jego wyniku, który zaaprobował.
Obradowano nad materiałem zgromadzonym na użytek Kongregacji Nauki Wiary. Jej prefekt, kard. Joseph Ratzinger, miał później powiedzieć, że „zwyciężyła druga strona”. Polecił bulwersujące oskarżenia przekazać do tajnego archiwum, skąd wydobyto je podczas jego własnego pontyfikatu, już jako Benedykta XVI.
Zapewne ani obrońcy Maciela – kardynał sekretarz stanu Angelo Sodano oraz kard. Eduardo Martinez Somalo, prefekt Kongregacji Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, której podlegali Legioniści – ani tym bardziej jego oskarżyciel, kardynał Joseph Ratzinger, czy sam papież, nie zdawali sobie sprawy, z kim mają do czynienia. Ktoś powiedział ostatnio, że była to postać jakby wymyślona przez Fiodora Dostojewskiego.
Powiedziałbym, że Maciel to człowiek raczej rodem z powieści markiza de Sade: ewidentny zboczeniec seksualny, gwałciciel seminarzystów i dzieci, w tym także własnych, bigamista – o ile można użyć tego określenia wobec wyświęconego księdza – a także malwersant finansowy. Jego wołające o pomstę do nieba zarzuty wychodziły na jaw stopniowo. Nie wiadomo dokładnie, które z nich były znane w końcu lat dziewięćdziesiątych, na pewno te, które dotyczyły nadużyć seksualnych.
Zwycięstwo enigmatycznej „drugiej strony” sprawiło, że jeszcze przez dwie dekady Maciel miał stały dostęp do papieża i był przez niego błogosławiony. Postaci tego typu zdarzały się już w historii Kościoła, w XX wieku Meksykanin dzierży niewątpliwie palmę pierwszeństwa. Jego przykład pozostaje wyjątkiem, ale nie jedynym.
Zasługi Groëra
Analogicznego określenia „zwyciężyła druga strona” użył swego czasu metropolita Wiednia kard. Christoph Schönborn w wywiadzie telewizyjnym, wspominając swoją rozmowę z kard. Ratzingerem w połowie lat dziewięćdziesiątych XX w. I w tym przypadku hamulcowym miał być watykański sekretarz stanu, kard. Angelo Sodano. Sprawa dotyczyła poprzedniego arcybiskupa austriackiej stolicy, kard. Hansa Hermanna Groëra.
Pamiętam związane z nią polemiki dobrze, gdyż relacjonowałem je jako korespondent watykański i uczestnik volo papale podczas papieskiej podróży do Austrii w czerwcu 1998 roku. Także wtedy trwały jeszcze protesty części środowisk katolickich, chociaż kardynał – oskarżany o seksualne nadużycia w ubiegłych latach wobec seminarzystów i współbraci w zakonie benedyktynów – podał się już był do dymisji i zamieszkał w Niemczech.
Mimo że aż czterech z pięciu członków Rady Stałej Konferencji Episkopatu Austrii publicznie oświadczyło, że osiągnęli „pewność moralną” co do winy Groëra, a niezależni dziennikarze śledczy określili liczbę jego ofiar jako bardzo liczną, to papież aż do pogrzebu purpurata w roku 2003 ostentacyjnie okazywał mu solidarność i w swoich posłaniach podkreślał jego zasługi dla Kościoła.
Więcej niż papież źle poinformowany
Wracając do tych spraw znanych i wielokrotnie opisywanych, nie chcę dołączać się do chóru oskarżycieli świętego papieża, który pozostaje obiektem mojego podziwu i czci. Jeśli o nich mówię, to dlatego, że wydają się one klinicznymi przykładami takiego modelu władzy eklezjalnej, który umożliwiał tuszowanie nadużyć i popełnianie rażących błędów personalnych, także przez głowę Kościoła.
Niestety, nawet syntetyczny zapis akt procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II, tzw. positio, pozostaje utajniony. Ideologia „sekretu papieskiego” wciąż pozostaje w mocy
Cechy tej dysfunkcji są znane: wyłączenie dyskusji i możliwości prezentacji odmiennych stanowisk wobec rozstrzygnięć wyższych szczebli hierarchii, brak wewnętrznej, rzeczywistej kontroli i wrażliwości na głos opinii publicznej. Wiąże się z tym ścisła tajemnica, jaką otoczone są zwłaszcza sprawy trudne i drażliwe. Nie wyklucza ona jednak, a często ułatwia, wprowadzania w błąd przełożonych, także prawych ludzi dobrej wiary.
Już dawno temu, wobec oczywistego faktu, że biskupi Rzymu – uznani stosunkowo niedawno (1870) za nieomylnych tylko w nauczaniu zasad wiary i moralności głoszonych ex cathedra – dosyć często podejmowali błędne decyzje, wymyślono w Watykanie formułę „papieża źle poinformowanego”. Jest dla mnie oczywiste, że opis taki pasuje do Jana Pawła II otoczonego wąskim kręgiem zaufanych współpracowników i doradców.
Trudno jednak byłoby zastosować wobec niego analogię do sytuacji ze znanej bajki o dobrym carze i złych bojarach. Papież kształtował swoje najbliższe otoczenie, promując ludzi o identycznych bądź zbliżonych poglądach, odsuwając oponentów, nawet tych potencjalnych. W obliczu różnych ataków na Kościół i na niego osobiście narastało w nim przekonanie, że jest to „spisek przeciwko Ewangelii”, jak powiedział kiedyś jeszcze w latach dziewięćdziesiątych XX w.
Dlaczego ich wspierał?
Jana Pawła II niewątpliwie irytowało, kiedy ciężkie oskarżenia padały na ludzi, których uważał za szczególnie cennych dla Kościoła. Trudno mu było uwierzyć, aby twórcy pobożnych dzieł mogli prowadzić podwójne życie i ulegać rozpustnym nawykom.
Ks. Marcial Maciel Degollado cieszył się jego zaufaniem, a nawet podziwem, jako twórca prawdziwego imperium Legionistów Chrystusa, do którego należały setki kapłanów i seminarzystów, a majątek – łącznie z jednym z największych katolickich uniwersytetów w Rzymie Regina Apostolorum [Królowa Apostołów] – był liczony w miliardach euro. W roku 2008 do Legionistów Chrystusa należało 700 księży, a także 1300 seminarzystów. „The Wall Street Journal” oceniał ich majątek na 25 miliardów euro, przy rocznym budżecie opiewającym na 650 milionów.
Całe to dzieło zostało założone przez młodego księdza w roku 1941 w Meksyku, gdy trwały jeszcze restrykcje antykatolickie. Ks. Maciel Degollado zasłynął jako genialny fundraiser, być może największy zdobywca funduszów w dziejach współczesnego Kościoła. Wspierały go zwłaszcza wdowy po wielkich przemysłowcach i dyktatorach krajów Ameryki Łacińskiej.
W latach siedemdziesiątych zdobył między innymi zaufanie sióstr prezydenta Meksyku Lópeza Portillo. Mógł dzięki tej znajomości przezwyciężyć przeszkody stawiane wobec pierwszej wizyty papieża w tym kraju w 1979 r., za co Jan Paweł II był mu bardzo wdzięczny. Do tego czasu w tym kraju obowiązywały surowe przepisy, będące pokłosiem wojen domowych w latach dwudziestych i trzydziestych XX w., np. zakaz celebrowania nabożeństw katolickich poza świątyniami czy występowania w sutannach przez księży w miejscach publicznych.
Jan Paweł II bardzo liczył się z niebezpieczeństwem, że rozpowszechniona w Ameryce Łacińskiej teologia wyzwolenia, która była reakcją na dramatyczne problemy społeczne tego kontynentu, ulegnie infiltracji przez doktrynę marksistowską, zasadniczo sprzeczną z chrześcijaństwem. Maciel umiejętnie rozpowszechniał pogłoski, że horrendalne zarzuty przeciwko niemu są wynikiem spisku komunistycznego.
Również zaangażowanie papieża w sprawę Hansa Hermanna Groëra wynikało z faktu, że był on jego osobistym wybrańcem, nawet wbrew ogólnie przyjętym kryteriom kościelnego awansu. Benedyktyński mnich, mianowany na jedną z najważniejszych metropolii kościelnych w Europie, nie miał bowiem żadnego doświadczenia biskupiego. Znany był natomiast z organizacji maryjnych pielgrzymek i bardzo konserwatywnych poglądów.
Jego poprzednik Franz König, skądinąd inicjator działań na rzecz elekcji Karola Wojtyły podczas pamiętnego konklawe z października 1978 roku, nadał Kościołowi austriackiemu bardziej liberalny kierunek. Wybór Groëra był więc pewnego rodzaju korektą linii, którą polski papież przeprowadzał również w innych krajach Europy Zachodniej.
Działać, ale w dyskrecji
Eksplozja afer pedofilskich wśród duchowieństwa – które wychodziły na jaw już wcześniej, ale nie w takiej skali – zaskoczyła Jana Pawła II. Rak ten toczył Kościół zapewne od niepamiętnych czasów, ale to on był pierwszym papieżem, który zareagował nań ex cathedra.
Najwcześniejszym tego śladem, dosyć zresztą nikłym, było wezwanie, aby modlić się za „nieletnich, ofiary nadużyć”, zawarte w medytacji Dnia Przebaczenia 12 marca jubileuszowego roku 2000 w Rzymie. Zostało ono tam jednak raczej ukryte niż wyeksponowane, bo niemal jednym tchem mowa jest o „ubogich, zepchniętych na margines, ostatnich”. Do tej kategorii włączone zostały osoby „najbardziej bezbronne, zabite w łonie matki czy nawet używane do celów eksperymentalnych przez tych, którzy nadużywają możliwości biotechnologii”. Nie jest zresztą tajemnicą, że samo podniesienie podczas Wielkiego Jubileuszu kwestii różnego rodzaju win ludzi Kościoła, przyjęte zostało w Kurii rzymskiej z niechęcią.
Pod wpływem wiadomości napływających z USA, a także z Irlandii, gdzie wychodziły na jaw budzące grozę informacje o nadużyciach, jakie od lat trzydziestych XX wieku do lat współczesnych miały miejsce w katolickich sierocińcach i zakładach poprawczych, papież Wojtyła i kard. Ratzinger w pierwszych latach XXI wieku podjęli pewne działania dla wykorzenienia tej plagi.
Listem apostolskim „Sacramentum sanctitatis tutela” [Obrona świętości Sakramentów] z 30 kwietnia 2001 r. papież upoważnił prefekta Kongregacji Nauki Wiary do sformułowania szczegółowych przepisów, przenoszących postępowania w sprawach delikatnych, między innymi przeciwko naruszaniu „szóstego przykazania Dekalogu przez wiernych, powołanych do szczególnej służby Bogu” do tej właśnie dykasterii, a ordynariuszy do przekazywania tych spraw do Watykanu.
Kongregacja akt taki, zatytułowany „De delictis gravioribus” [O najcięższych przestępstwach] wydała niezwłocznie, jak na kościelne obyczaje, bo już w 81. urodziny Karola Wojtyły, 18 maja 2001 r.
W obydwu aktach widoczna jest tendencja do utrzymania drażliwych spraw w tajemnicy przed opinią publiczną, a także rozpatrywania ich w ramach instytucji kościelnych, bez udziału świeckiego wymiaru sprawiedliwości. Kwestie seksualne są w tych uregulowaniach tylko fragmentem większego kompleksu nagannych działań. Mowa jest też o używaniu konsekrowanych hostii do świętokradczych celów, czy symulowaniu liturgii mszalnej. Powiązanie molestowania z sakramentami jest o tyle uzasadnione, że jako kwalifikowane delikty wymienione są takie czyny, jakudzielanie rozgrzeszenia wspólnikom aktów seksualnych, czy wręcz namawianie do nich podczas spowiedzi. Widać tu świadomość, że czyny takie, podwójnie świętokradcze, miewają miejsce.
Na wszystkim spoczywa pieczęć „sekretu papieskiego”, którego złamanie karane jest równie surowo jak naruszenie tajemnicy spowiedzi. Wszystkie te uregulowania dotyczą prawa kanonicznego, a więc postępowania wewnątrz Kościoła. Tymczasem media, a pod ich wpływem coraz bardziej wzburzona, zwłaszcza w USA, opinia publiczna coraz częściej żądały, aby przestępcy wydawani byli w ręce świeckiego wymiaru sprawiedliwości. Postępowanie wyłącznie kościelne zaczęło być traktowane jako próba uchronienia przestępców od odpowiedzialności.
Najgorsze przejawy „tajemnicy nieprawości”
Mniej więcej w rok po wydaniu nowych przepisów prawa kanonicznego miały miejsce znamienne wydarzenia. 28 marca 2002 r. do dymisji podał się arcybiskup poznański Juliusz Paetz. Spowodowana została ona przekazaniem papieżowi drogą nieoficjalną wiadomości o molestowaniu kleryków seminarium przez hierarchę.
Opinię publiczną poinformował o tym warszawski dziennik „Rzeczpospolita”. Tego samego dnia, 28 marca, w tradycyjnym posłaniu do kapłanów na Wielki Czwartek papież użył określenia „tajemnica nieprawości” zaczerpniętego z listu św. Pawła do Tesaloniczan (2 Tes 2,7): „jako kapłani wstrząśnięci jesteśmy grzechami niektórych naszych braci, którzy sprzeniewierzyli się łasce otrzymanej w Sakramencie Święceń, ulegając najgorszym przejawom mysterium iniquiatatis, jaka dokonuje się w świecie. Budzi to zgorszenie, a jako skutek pada głęboki cień podejrzenia na wszystkich innych zasłużonych kapłanów, którzy pełnią swą posługę z uczciwością i konsekwencją, a nierzadko z heroiczną miłością”.
W miesiąc później, 24 kwietnia, w przemówieniu do biskupów amerykańskich, przybyłych do Watykanu w związku z aferą pedofilską w USA – największą pod względem rozległości, jak i późniejszych skutków finansowych – papież po raz pierwszy wspomniał o ofiarach: „Nadużycia będące przyczyną obecnego kryzysu są pod każdym względem złem i słusznie są uznawane przez społeczeństwo za zbrodnię. Ofiary nadużyć oraz ich rodziny, gdziekolwiek się znajdują, pragnę zapewnić o swojej solidarności i trosce”.
Niedostępne archiwa
Na konkretne gesty miłosierdzia i solidarności pod adresem poszkodowanych, jak i bardziej zdecydowane środki wobec biskupów winnych zaniedbań zdobył się jednak dopiero papież Franciszek. W wypowiedziach i działaniach Jana Pawła II z tamtych lat można zauważyć wiele wahań i niekonsekwencji.
Do papieża, bardzo już wówczas chorego i zmęczonego po wyczerpującej sekwencji wydarzeń Wielkiego Jubileuszu, prawda o głębokości kryzysu docierała powoli i z oporami. Być może więcej moglibyśmy na ten temat powiedzieć po lekturze akt jego procesu beatyfikacyjnego. Niestety, nawet ich syntetyczny zapis, tzw. positio, który w innym przypadku byłby dostępny dla badaczy i publicystów, pozostaje utajniony.
W przeszłości sam wielokrotnie korzystałem z takich archiwów, udostępnianych mi przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych. Tym razem jednak, gdy zbierałem materiały do książki „Tajemnice konklawe 1978”, jeden z rozmówców – postulator w zakończonym już wtedy procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II, ks. Sławomir Oder z diecezji rzymskiej – odpowiedział mi, że do positio Karola Wojtyły nikt nie ma dostępu. Tłumaczył to, o ile pamiętam, faktem, że sprawa jest zbyt świeża i dotyczy osoby zajmującej szczególną pozycję. Ideologia „sekretu papieskiego”, który ma chronić drażliwe sprawy przed wzrokiem profanów, pozostaje zatem w mocy.
Dyskusja na temat pedofilii, a szerzej nadużyć seksualnych wśród duchowieństwa i zaniedbań w tej sprawie ze strony hierarchii, dotyczy kwestii kluczowej dla tożsamości naszej wiary i całego Kościoła powszechnego. Nie może być tak, że nauczanie idzie swoją drogą, a praktyka swoją, bo podcina się wtedy sam fundament religii.
Nasz Nauczyciel przesądził to raz na zawsze: „Niechaj więc mowa wasza będzie: tak-tak, nie-nie, bo co ponadto jest, to jest od złego” (Mt 5,36–37). Dlatego niczemu nie służy zastępowanie argumentacji powoływaniem się na tajemnicę, a dyskusji – monologiem.
Rozszerzona wersja tekstu opublikowanego w serwisie Katolickiej Agencji Informacyjnej. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji Więź.pl.
Więcej na ten temat pisaliśmy w tekstach:
Ks. Andrzej Szostek w rozmowie ze Zbigniewem Nosowskim: Tajemnica sumienia Jana Pawła II
Anna Karoń-Ostrowska: Oddzielne zamknięte światy Jana Pawła II
Henryk Woźniakowski: Jan Paweł II, czyli świętość niedoskonała
Ks. Alfred Wierzbicki: Nie lękajcie się… prawdy o Janie Pawle II
Rafał Majda, Na wskroś autentyczny klerykalizm Karola Wojtyły
Tomasz Polak w rozmowie ze Zbigniewem Nosowskim: Abp Paetz, papież Jan Paweł II i odpowiedzialność
Tomasz Krzyżak: Dlaczego Wanda Półtawska przemycała list do papieża pod bluzką?
Michnik, Nosowski, ks. Szostek: I wielki, i omylny. Jakim przywódcą był Jan Paweł II?
Koncepcja „źle poinformowanego papieża” nijak się tu nie klei. Nie ma fizycznej możliwości, by papież, który był doskonale poinformowany o najdrobniejszych wręcz odstępstwach od wyznawanej przez niego teologii i bez mrugnięcia okiem karzący „niepokornych” teologów w przypadku pedofilów i skandalistów nagle miał doznawać szczególnej amnezji. Tym bardziej, że skandaliści, których bronił i awansował zwykle wpisywali się w jego konserwatyzm. […]
Papież może zawsze chcieć być poinformowany źle. To bardzo wygodne.
@ Wojtek: W punkt! Dla mnie ten tekst p. Moskwy jest tak zbyteczny jak …(przypomina mi sie tu cytat z „Kill Billa”, ale jest on zbyt dosadny, wiec kazdy moze sobie wstawic tu odpowiednie porownanie). Ta apologetyka juz sie skonczyla. Czas na Prawde!
Pana zainteresowanie prawdą poznałem, gdy nazwał Pan draństwem moje pytania do relacji jednego z oskarżycieli papieża. Jest to zainteresowanie wybiórcze. Przykro mi.
Piotr, owszem, bo podważanie wiarygodności ofiary tylko dlatego, że wydawało się komuś, że nieprawdopodobne jest, by oprawca wyszedł z pokoju w mojej ocenie jest właśnie czymś takim. Nie było żadnych podstaw, by uznać Greina za kłamcę. Jego wiarygodność potwierdza też raport watykański. Uderzanie w wiarygodność ofiar jest starą metodą, ale jak widać nieskuteczną.
& Piotr Ciompa: Przepraszam, jesli to Pana urazilo, ale tak to widze. Sorry!
„Nie może być tak, że nauczanie idzie swoją drogą, a praktyka swoją, bo podcina się wtedy sam fundament religii.”
Sedno. To może ktoś to uprzejmie wytłumaczy panom abp i bp?
A i kolejny clip ze „Spotlight”.
https://www.youtube.com/watch?v=sh_Q8yt30t4
20 priest.
Czasem i prasa wie, ale nie wie czy ruszyć temat, czasem nie wiadomo jak…
Coś się dawniej przeoczyło…
Czasem wiedzą prawnicy, czasem świeccy, ale są lojalni instytucji.
Bo niby chodzi o to „większe dobro”.
Jakie dobro większe z tego wyszło to właśnie widać.
Gdzie ta wiarygodność … wiary godność ?
Kochani ! Tak piszemy o JPII…. a to co sie dzieje, te wieloletnie procesy w kongregacjach nie są za JPII już a trwają latami! A wyroki po latach procesów są utajniane! I czyja to wina? Nie JPII a obecnego papieża. Stąd polscy biskupi widząc jak jest , nie robią nic aby karać księzy pedofili bo i sami musieliby ukarać tez siebie bo są winni!
To obecny papież ponownie wzmocnił sekret papieski! I zachecił niniejszym biskupów aby dokumentów kurialnych nie przekazywali cywilnym organom.
Wiec obecny pontyfikat tez wszystko blokuje. Ale o tym cisza…….
@Tomasz. Pana sprawa i nie tylko jest zamieciona pod dywan za czasów JPII. To są te lata.
https://wiez.pl/2020/11/04/przeczekamy-i-prosimy-o-przeczekanie-odc-1-koscielny-rezerwat-niedostepnosci/
Przykro mi, ale zwiedli na całej linii.
Pani Joanno, nie. Tu sie Pani myli. 7 lat temu pierwszy raz ujawnilem to co mnie spotkało pisząć oficjalne pismo do O. Żaka i do szcz kurii. A wiec za obecnego pontyfikatu Franciszka. Za JPII o nas sie nie mówiło a my sie nie ujawnialismy.
Rozumiem. Dziękuję za tę informację.
Niestety, siła przekonywania stanowiska Rady Stałej episkopatu w obronie JPII (notabene, część wypowiedzi p.Jacka Moskwy pokrywa się z tym stanowiskiem w zakresie przywoływanych działań JPII) zależy w pierwszej kolejności od ujawnienia wielu informacji. Np. pozwolenia abp Dziwisza na bycie przesłuchanym przez niezależny podmiot. Niezależny nie tylko od biskupów, ale też od sił, które kręcą na oskarżeniach interesy, niekoniecznie materialne, typu TVN czy Wyborcza. Na myśl przychodzi mi komisja składająca się z takich osób, jak red.Zbigniew Nosowski. Rozumiem przeciwwskazania ludzi Kościoła głównego nurtu przeciw takim kandydaturom, ale czy po waszej stronie jest chociaż jedna osoba, która pokazała, że ujawnianie prawdy jest dla niej ważne, ujawniła jakiś przypadek nadużycia, czy tylko oburzała się z opóźnieniem, i to na 1968 rok i seksualizację przestrzeni publicznej, co wszystko jakoby miałoby tłumaczyć? Jeśli jest taka osoba, to ją dawajcie. Mi o uszy takie nazwisko się nie obiło.
Jeżeli zaś nie ma możliwości ujawnienia wielu informacji, to trzeba mieć wiarygodność, by odbiorcy stanowiska Rady Stałej mieli jemu dać wiarę. No, z arcybiskupem Dzięgą wiarygodność ta jest jakby słabsza. Ja nie wiem, jak bronić stanowiska Rady Stałej przed zarzutami, jakie stawia red.Terlikowski np. w Tygodniku Powszechnym pt. „Rozliczcie się najpierw sami” (bynajmniej, wypowiedź ta nie jest jednostronna, np. docenia ks. arcybiskupa Gądeckiego za pozytywną rolę, jaką odegrał w sprawie zablokowania „rehabilitacji” abp Paetza). Na marginesie, to jednak łatwy chwyt, by wykręcić się od polemiki ze stanowiskiem Rady Stałej. Więc ja się pod tym stanowiskiem podpisuję, jak i przypuszczam duża część katolików polskich, i proszę okazać nam szacunek odpowiadając na siedem punktów punkt po punkcie, a nie szukać pretekstu, by się od tej powinności wobec nas, nie Rady Stałej, wykręcić. Co jest nieprawdą w każdym punkcie? Więź mogłaby się takiej rzeczowej polemiki podjąć, co utrudni zaliczanie jej do drugiego obozu.
A celnicy. Łańcuch jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo. Po prostu.
Piotr, o stanowisku rady stałej KEP pisałem już pod odpowiednim artykułem, ale specjalnie dla Ciebie powtórzę, rozpisując na punkty.
1. Kłamstwem jest, że nowy KPK z 1983 roku był wyrazem walki ze zjawiskiem pedofilii. Nowym kodeksem Jan Paweł II radykalnie złagodził kary za pedofilię i wprowadził uznaniowość kar, czego w kodeksie Benedykta XV nie było.
2. Kłamstwem jest, że z tematem pedofilii klerykalnej Jan Paweł II zetknął się pierwszy raz w połowie lat 80. Ze zjawiskiem wykorzystywania nieletnich przez księży zetknął się jeszcze za czasów krakowskich. A nawet jeśli uznać narrację rady KEP, że pierwsze poważne sygnały to raport Doyla, to trzeba dodać, że mając wiedzę o pedofilii w USA papież nic z tym nie zrobił. Jedynym „ukaranym” w tej sprawie został autor raportu, o. Thomas Doyle.
3. Kłamstwem jest, że to papież zauważył nadużycia biskupów USA i wytknął je w czasie ad limina. Odwrotnie, to biskupi prosili papieża o zmianę przepisów, by móc karać przypadki nadużyć, które kodeks z 1983 wyłączył z zakresu przestępstw. Do tego cytowany w tym punkcie list do biskupów USA jednoznacznie dowodzi, że papież miał pełną wiedzę na temat skali pedofilii w Kościele w USA. Ale zamiast skupić się na ofiarach, skupia się na instytucji i gani media, że szukają sensacji. Przypomnę, że gdyby nie media, to duchowni dalej by krzywdzili. Kłamstwem jest też mówienie o inicjatywach na rzecz legalizacji pedofilii w USA w tym okresie. Było wręcz przeciwnie. Początek lat 90 był okresem, gdy w USA surowo zwalczano aktywizm na rzecz legalizacji pedofilii.
4. Indulty dla USA i Irlandii nie wynikały z troski, lecz były wyłącznie naprawieniem błędu, jaki wprowadził kodeks z 83. Nie była to też inicjatywa Jana Pawła II, lecz biskupów USA i Irlandii, którzy domagali się narzędzi, które nowy kodeks im odebrał.
5. Kłamstwem jest, że De Gravioribus delictis był wkładem Jana Pawła II w walkę z pedofilią. Dokument głównie naprawiał to, co Jan Paweł II zepsuł kodeksem z 83 i nie była to inicjatywa Jana Pawła II, lecz Ratzingera. Była to też mocno spóźniona reakcja na skalę pedofilii klerykalnej. Trzeba było aż bankrutujących diecezji i milionowych kar, by doszło do pierwszej poważnej reakcji.
6. Prawdą jest, że (dopiero) w 2002 roku Jan Paweł II wspomniał o ofiarach. Ale dodać trzeba, że zrobił to przyciśnięty do muru przez publikację Boston Globe. I dodać trzeba, że zajął się wówczas nie ofiarami, a uniknięciem sprawiedliwości przez kard. Lawa.
7. Pozwolisz, że zacytuję sam siebie: Z tej analizy wyłania się obraz papieża, którego nie obchodziło cierpienie ofiar, lecz bardziej próba ukrycia skandalu. Do którego sam własnymi błędami się przyczynił, co później trzeba było naprawiać.
Liczę, że równie merytorycznie odniesiesz się do wspomnianych punktów.
A więc, wedle życzenia, punkt po punkcie (podobnie jak świetnie zrobił to @wojtek:
https://oko.press/episkopat-stanowisko-jan-pawel-ii-pedofilia-w-kosciele
Jeśli do wychowania dziecka potrzebna jest cała wioska tak i do skrzywdzenia również.
To są słowa z filmu Spotlight. Dla mnie kamień milowy w temacie. 6 lat temu.
Tak wiem, jestem nudna, ale ten film mistrzowsko pokazuje jak się dochodzi do prawdy o wykorzystaniu.
Zmianą nie będzie ileś tam odkrytych księży. Na poziomie płotek.
Lub lekko grubszych czasem ryb z zakonów. Ale system. Zmowa. Omerta. Mafia.
Szklany sufit pani Paulino… dla każdego świeckiego. Dla Justyny Dorn.
Czy Moniki Białkowskiej czy innych.
Ważne jest udowodnienie systemu, który ułatwia krzywdzenie.
Cholernego mechanizmu przyzwolenia, znieczulicy i zmiany sumienia, by bronić degeneratów.
To jest do zmiany, ale nie do zamiecenia.
To co zaczniecie sobie coś przypominać ? Piszę, do tych niezdecydowanych.
To jest do rozwalenia.
A fundament, spokojnie – przetrwa. To On. To On ważny, nie nasze ziemskie pomysły i konstrukcje.
To są ważne klipy. Powtarzam. Oni już przeszli tę drogę. Dziennikarze z Boston Globe.
https://www.youtube.com/watch?v=_URZOh6FB0k It’s Time
https://www.youtube.com/watch?v=OHPYg9HQEwc&t=2s After The System.
I https://www.youtube.com/watch?v=RDOirYg_AyI
Jak zdarta płyta akurat będę powtarzać, że Bóg w tym Kościele dalej jest obecny w Eucharystii.
Wiem co tracą ludzie, którzy odwracają się od Boga. Zatem. Obrońcy JPII…
Może się czasem uciszcie i pozwólcie mówić, tym rozgoryczonym? Ok? Posłuchajcie ich.
Wiem, że warto w Nim trwać. I co z tego jak pan Jędraszewski znów coś chlapnie…
A @karol poleci Belialem.
Panie Piotrze, w drugiej kolejnosci chodzi o treść tego pisma rady stalej EP , w pierwszej kolejności chodzi o biskupów , którzy to pismo pisali. Owszem abp. Gądecki cos zrobil aby blokować Paetza ale on jak i Dzięga nie zrobili nic do dzis dnia aby zacząć wogóle odszukiwać
osoby wykorzystane przez księży ich diecezji w tym kleryków poznanskich i szczecinskich. Takiej akcji mimo moich prósb nie rozpoczął rownież abp. Polak, jako delegat EP ds. ochrony dzieci i młodzieży i tez osoba firmująca to pismo. Tu chodzi o fakt iż pisali to pismo ci, którzy nic dla nas do dnia dzisiejszego nie zrobili! To jest ta obłuda! Bronią JPII gdy sami nie uczynili nic aby ochronić dzieci , młodzież i klerykow przed wykorzystaniem!! I latami zwyrodnialców chronili, przenosili z parafii na parafię, ci zwyrodnialcy byli ważniejsi od tych, którzy byli krzywdzeni i to przez lata! Tu jest problem! Biskupì sobie nie mają nic do zarzucenia! Jak by byli osobami niewierzącymi! Nie znającymi treści Ewangeli! Nauki samego Jezusa! To jest tragedia!
Przy okazji tego wpisu przyszło mi do głowy pytanie do Więzi. Od kilkunastu miesięcy działa inicjatywa Zranieni w Kościele, w tym telefon zaufania. Czy są dostępne informacje o skali zgłoszeń? Być może to tajemnica, ale jakaś oględna nawet statystyka ujęta w odrębnym artykule byłaby interesująca. Zaznaczę na wszelki wypadek, że pytanie nie ma żadnego podtekstu.
Panie W.ojtku- nie kazda osoba wykorzystana skorzystała z inicjatywy ZRANIENI W KOSCIELE. Ja na przykład nie. I jeszcze wiele i wielu z nas sie nie ujawniło mimo ze wiemy ze takie osoby są. I nie kazdy życzyłby sobie być publicznie ujawnianym. Z wielu powodów.
Oczywiście. Tym niemniej ciekawe byłoby poznać te dane. Więź może być słusznie uznawana za rzetelnego i empatycznego rzecznika pokrzywdzonych, więc tym bardziej ciekawe jest, jak rozwija się ta inicjatywa.
@W.ojtek
Często o tym piszemy.
Nota bene, Inicjatywa „Zranieni w Kościele” działa nie od kilkunastu miesięcy, lecz od prawie czterech lat.
Tu kilka przykładowych informacji:
https://wiez.pl/2022/11/01/dzis-200-dyzur-inicjatywy-zranieni-w-kosciele/
https://wiez.pl/2022/03/22/poruszajace-sa-telefony-od-siostr-zakonnych-i-bylych-zakonnic-mija-trzeci-rok-inicjatywy-zranieni-w-kosciele/
https://wiez.pl/2021/11/16/dzis-150-dyzur-inicjatywy-zranieni-w-kosciele-coraz-czesciej-zglaszaja-sie-zakonnice/
https://wiez.pl/2021/10/13/po-raporcie-dominikanskim-z-telefonu-zranieni-w-kosciele-skorzystalo-26-osob/
https://wiez.pl/2021/03/11/inicjatywa-zranieni-w-kosciele-podsumowuje-drugi-rok-dzialalnosci-i-przedstawia-refleksje-dla-spowiednikow/
https://wiez.pl/2021/03/04/dwa-lata-inicjatywy-zranieni-w-kosciele/
https://wiez.pl/2021/02/16/odbieraja-telefony-od-zranionych-w-kosciele-dzis-po-raz-setny/
https://wiez.pl/2021/03/11/oby-nie-zranieni-powtornie/
https://wiez.pl/2020/04/21/byc-glosem-skrzywdzonych-rekomendacje-inicjatywy-zranieni-w-kosciele/
itd.
Bardzo dziękuje za odpowiedź. Przeczytam z zainteresowaniem!
Wiez.pl., cała redakcja na czele z P. Z. Nosowskim to nasze prawdziwe biuro ds. ochrony dzieci i młodziezy . To są niepisani świeccy delegaci, którzy zabierają głos w naszej obronie i udostepniają nam lamy tego portalu na nasz głos. W przeciwieństwie do biura delegata KEP…….
https://www.youtube.com/watch?v=EaKXWzmuklA
Lux torpeda. Imago. Odwaga.
Na poziomie osobistym i instytucji.
To jest zmiana. A ta zmiana zna chłód pomników i otwarte morze.
W takiej ruinie dalej Słowo. Wojtek. To jest ta nadzieja.
https://www.youtube.com/watch?v=jwpsDJOyl0o
🙂
Może czas na „pośmiertne ” oparte na świeckiej a nie kanonicznej procedurze karnej śledztwo w tej sprawie? Skoro kanoniczne procedury i praktyki zawiodły trudno uwierzyć że wyłącznie duchowni sprawe ewentualnych zaniechań JP II w wiadomej kwestii wyjaśnią
Kto ma takie śledztwo zlecić i komu? ONZ Interpolowi?
Przecież nie kurią rzymska niezależnym katolickim śledczym. Otwarcie archiwów to byłby koniec Watykanu w jego dzisiejszej formie, koniec wielu karier.
Czyli Watykan jako suwerenne państwo miałby rozpocząć śledztwo w tej sprawie?
@W.ojtek
” oparte na świeckiej a nie kanonicznej procedurze karnej ”
a czy Watykan to państwo świeckie ? ze świeckim prawem karnym ?
No chyba raczej nie.
Jerzy2, moje pytanie było tzw. pytaniem retorycznym. Natomiast wszystko można rozwinąć, i tu od razu przychodzi na myśl fakt, ze Ali Agca był sądzony przez sąd włoski i siedział we włoskim więzieniu.
… więc zapewne jest jakiś szczegółowy rozdział kompetencji pomiędzy Watykanem a Włochami w zakresie procedur prawnych.
… natomiast sam pomysł nie wydaje się zbyt dorzeczny, bo ograny państwowe raczej nie prowadzą dochodzeń wobec osób, które od dawna nie żyją.
Takie procesy wobec osób zmarłych, często setki lat temu prowadzi Watykan. Wobec Jana Pawła II też taki proces się odbył. Nieomylnym aktem orzeczono, że Jan Paweł II jest wspaniały, święty i zasługuje na wyniesienie na ołtarze.
Niestety, przepisy, które umożliwiły kanonizację Jana Pawła II tworzył Jan Paweł II. Gdyby użyć przepisów sprzed jego pontyfikatu, to z dużym prawdopodobieństwem nigdy by świętym nie został.
Wojtek, myślę że możemy tu przytoczyć Dz 5:33-42. Jeśli świętość Jana Pawła II pochodzi od Boga – a np. ja jestem o tym absolutnie przekonany, czemu dałem wyraz w dwóch dłuższych wpisach na forum – to jego kult będzie się rozwijał, niezależnie od takich czy innych listów, punktów, niedomówień, dopowiedzeń, oskarżeń, czy naszych prywatnych mniemań. 🙂
@W.ojtek
„(…)to jego kult będzie się rozwijał(…)”
Jak czytam słowo „kult” w odniesieniu do człowieka to już sam nie wiem w jakim ja cały czas jestem kościele…
Kult ? Serio ?
W.ojtek, kult Jana Pawła II się „zwija”. W Polsce ten proces przebiega powoli, ale na świecie parafie masowo usuwają pomniki, obrazy i tablice poświęcone Janowi Pawłowi II. Polacy mieszkający w USA mogą opowiedzieć historię z popiersiem Jana Pawła II sprzed katedry św. Patryka w Nowym Jorku, które po cichu zdemontowano pod pretekstem remontu. W moim parafialnym kościele była podobna sytuacja, figura Jana Pawła II ustawiona przy okazji beatyfikacji nie stoi już w głównej nawie, jest obecnie w korytarzu na plebanii. Pomnik z okolic pętli tramwajowej, postawiony z okazji pielgrzymki do Polski został zgłoszony do rozbiórki.
Do tego spktakularny upadek hasła „Pokolenie Jp2”.
Jeśli więc chcemy zastosować kryterium Rabbiego Gamaliela, to z całą pewnością można już stwierdzić, że to nie było „z Boga”.
Irytuje mnie to ciągle zadawane pytanie, czy wiedział, jeszcze bardziej, dlaczego nie reagował. Otóż wiedział i to doskonale, z choinki się nie urwał. Swą drogę kapłańską rozpoczął w czasach, gdy takie rzeczy były zwyczajnie akceptowalne, wręcz normalne. Nic z tym nie robił, bo nie widział takiej potrzeby, to nie był problem dla Kościoła. Gdyby żył jeszcze, byłby niezwykle zdziwiony obecnym obrotem spraw. Nie sadzę, aby uznał, że coś z tym należy zrobić. Stare kotlety odgrzeję, proszę sięgnąć do słów naszych wielkich i oświeconych duchownych, takich jak Piotr Skarga, Hugo Kołłątaj … co onegdaj pisali i mówili o chłopie pańszczyźnianym. Jaką rolę pełnił pleban i jaką władzę mu dano nad owieczkami. Czym jest dobry pasterz dla owieczek, znaczy czy dobrze strzyże, doi, a gdy do tego dojrzeją, na „kabanosy” przerobi.
https://stacja7.pl/z-kraju/kard-dziwisz-swietosc-jana-pawla-ii-jest-nie-do-zakwestionowania/?fbclid=IwAR128pwnh6eoQrCf88NAsywfLo46mTmw0YosZcRSn7kmvgwoeYryNngfjwk
Tą wypowiedz ks. Studnicki, kierownik biura delegata EP dał na twitter tego biura! To ogromny skandal! To policzek wobec ofiar! Przecież kard. Dziwisz jest po uszy umoczony w nominacje dla homo biskupów w Polsce! Brak było jego reakcji na listy ks. Isakowicza odnosnie wykorzystywania dzieci w diec. krakowskiej!