
Skargi na seksualne zachowania ks. Chmielewskiego wobec kobiet wpływały do salezjanów od co najmniej siedmiu lat. Dlaczego władze zakonne nie dostrzegły ogromu manipulacji u podwładnego, a dziś kręcą lub milczą?
Zakonnik ślubujący czystość seksualną ma romans z dorosłą kobietą? Cóż, zdarza się… Romans jest nie tylko przelotny, lecz staje się stałym związkiem? Z tego powodu też by tego artykułu nie było. Chodzi o popularnego duchownego? Również nie o to chodzi. Ani o to, że trzy lata temu „Więź” krytycznie analizowała doktrynalne błędy i niejasności tego kaznodziei.
Nie pisalibyśmy na ten temat, gdyby nie fakt, że w przypadku tego akurat księdza takich instrumentalnie wykorzystanych kobiet jest co najmniej kilka, a prawdopodobnie kilkanaście. Nie jest to więc tylko słabość, lecz utrwalony sposób życia.
Nie pisalibyśmy, gdyby nie bezradność tych kobiet. Gdy bowiem zrozumiały, że były tylko zabawkami w jego rękach, to wciąż od niego słyszały, że przecież same chciały, a on jest tylko facetem…
WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Nie pisalibyśmy o tym, gdyby ten ksiądz nie uwodził kobiet właśnie argumentacją religijną, na dodatek wykorzystując do nawiązywania intymnych kontaktów z kobietami wiedzę (pozyskaną w relacjach duszpasterskich) o trudnościach, jakie przeżywają one w swoich małżeństwach; gdyby nie manipulował sakramentem spowiedzi.
Nie pisalibyśmy na ten temat, gdyby ów zakonnik nie zajmował się właśnie propagowaniem czystości i głoszeniem wymagających zasad moralności, gdyby nie założył organizacji, z której można być wydalonym za „uporczywe trwanie w gorszącej postawie moralnej”.
Nie pisalibyśmy o tym, gdyby nie fakt, że przełożeni zakonni owego duszpasterza – pomimo licznych zgłoszeń w ciągu ostatnich kilku lat od osób, które usiłowały „coś z tym zrobić” – uparcie widzieli w seksualnym nieopanowaniu swego podwładnego zwykły grzech, z którego trzeba się tylko wyspowiadać, odbyć pokutę i… business as usual.
Nie pisalibyśmy, gdyby władze Inspektorii Salezjańskiej w Pile przejęły się zachętami do podjęcia tej sprawy na płaszczyźnie kanonicznej, jakie otrzymały od kardynała Kazimierza Nycza i prymasa Polski, abp. Wojciecha Polaka, gdyby wyciągnęły wnioski z oczywistego przecież stwierdzenia, że życie ślubami zakonnymi jest nie do pogodzenia ze stylem życia Casanovy.
![]()
Pani Tatiana mówi mi: „Wszystkie kobiety, które znam, a które były związane z Dominikiem [tu padają cztery imiona] to mężatki po przejściach i rozwodach”
Być może nie byłoby tej publikacji, gdyby – po publikacji przed dwoma tygodniami artykułu Piotra Żytnickiego w „Gazecie Wyborczej” dotyczącego innych zarzutów wobec ks. Dominika Chmielewskiego, zgłoszonych w roku 2024 – salezjanie potrafili uderzyć się w piersi i uczciwie przyznać, że sprawa ich przerosła i nie poradzili sobie z poważnym problemem. Tymczasem wypowiedzi rzecznika zakonu i w artykule „GW”, i w zakonnym oświadczeniu, pod pewnymi względami po prostu mijają się z prawdą. A na moje pytania zakon nie udzielił odpowiedzi.
W sumie chodzi tu bowiem nie o to, że popularny kaznodzieja jest grzesznikiem, a zwłaszcza notorycznie grzeszy „przeciwko szóstemu przykazaniu”, lecz o to, że ani on nie radzi sobie ze swoją seksualnością, ani przełożeni sobie z nim nie radzą – nie potrafią (lub nie chcą) dostrzec istoty problemu, umiejętnie nazwać go od strony moralnej i prawnej. On natomiast w swojej nieuporządkowanej seksualności manipuluje kobietami, uzależnia je od siebie oraz instrumentalnie wykorzystuje relacje duszpasterskie, łącznie ze spowiedzią.
Randki nie tylko z Maryją
Gdy jesienią 2022 r. publikowaliśmy na łamach portalu Więź.pl cykl artykułów dotyczących doktrynalnych wątpliwości wokół nauczania ks. Dominika Chmielewskiego SDB – salezjanina, popularnego charyzmatycznego duszpasterza, założyciela męskiego i młodzieżowego ruchu Wojowników Maryi – nie wiedzieliśmy nic o sprawach, o których piszę obecnie.
Owszem, kaznodzieja od lat posługiwał się w swoich wystąpieniach i publikacjach dość wątpliwą, jak na ślubującego czystość zakonnika, figurą retoryczną – zachęcał słuchających go mężczyzn do umawiania się na „randki z Maryją” jako „najpiękniejszą dziewczyną wszechświata” i nawiązywania z Nią „szczególnej relacji intymnej”, „relacji romantycznej”. Mówił: „Każdy różaniec może być randką z Maryją – kiedy ja biorę do lewej ręki różaniec, wyobrażam sobie że prawą ręką biorę Maryję za rękę. Wyobrażam sobie tę najpiękniejszą dziewczynę”. Odmawiając różaniec, „biorę Ją za rękę, idziemy na spacer i Ona opowiada mi tajemnice ze swojego życia, opowiada mi tajemnice z życia Jezusa, co rusz patrząc na mnie, uśmiechając, przytulając”.
Używane metafory świadczą w pewien sposób o wyobraźni podmiotu mówiącego. Pisała więc o tych określeniach na naszych łamach Monika Białkowska. Te porównania były też wymieniane w krytycznej teologicznej opinii ekspertów polskiego episkopatu, którą ujawniliśmy na łamach Więź.pl. Padł tam zarzut, że taki język „prowadzi do mariologii obarczonej naturalizmem, sensualizmem i sentymentalizmem”.
Sam ks. Chmielewski tak wyjaśniał swoje podejście: „Rzeczywiście, nie boję się używać tego typu terminologii, ale zawsze z zachowaniem umiaru, szacunku i czci wobec Matki Bożej. […] Słowa o «randce z Maryją», pisane w cudzysłowie w książce «Kecharitomene», są wzięte z wywiadu z młodzieżą, która pytała mnie o modlitwę różańcową. Porównałem ją do «randki z Maryją», w trakcie której, trzymając Ją za rękę, idziesz z Maryją w modlitwie, a Ona opowiada o tajemnicach Jej życia i życia Jej Syna Jezusa. Tyle i tylko tyle. […] Nie można widzieć nic złego w takiej metodzie wyobrażeniowej. Bardzo często stosują ją jezuici, ucząc chociażby medytacji nad Słowem Bożym”.
W sumie między sobą w „Więzi” komentowaliśmy wtedy, że to raczej nieudolne porównanie w ustach natchnionego kaznodziei. Nie przypuszczaliśmy, że autor tej analogii sam wielokrotnie umawia się na randki – i to bynajmniej nie z Maryją. Jego wybrankami były najczęściej młode kobiety „po przejściach” – w kryzysie małżeńskim lub po rozwodzie, które potrzebowały, przynajmniej jego zdaniem, ciepła, przytulenia i czułości.
Sam zacząłem się o tym dowiadywać na początku 2023 r. Informacji było jednak wciąż za mało i brakowało potwierdzeń z niezależnych źródeł, aby móc o sprawie odpowiedzialnie napisać. Niedawna publikacja „Gazety Wyborczej” rozwiązała jednak kilka języków. Okazało się bowiem, że – pomimo odwołania go w marcu 2023 r. z funkcji lidera ruchu Wojowników Maryi – ks. Chmielewski rok później, wobec kolejnej kobiety, zastosował ten sam mechanizm uwodzenia „na Jezusa i na własną czułość”, jak wcześniej.
Dziś mogę pisać o tej sprawie z pełną odpowiedzialnością za słowo. Niżej będzie mowa nie o opiniach czy interpretacjach, lecz o faktach. Stoją za tym m.in. godziny rozmów z kilkoma kobietami, które zgłaszały przed 2024 r. zachowania ks. Chmielewskiego do organów kościelnych lub składały zeznania w postępowaniu kanonicznym. Kontaktowałem się też z wieloma innymi osobami znającymi niektóre z opisywanych tu wątków – czasem chcącymi zachować anonimowość, ale niekiedy otwarcie informującymi o działaniach bezskutecznie podejmowanych przez ważne postaci Kościoła, które próbowały nakłonić salezjanów do poważnego zajęcia się tą sprawą.
2018: niesmak i zgorszenie
Niedawny artykuł z „Gazety Wyborczej” dotyczy relacji ks. Chmielewskiego z kobietą określoną imieniem Agata. Relacja ta miała się rozpocząć w marcu 2024 r., a po pół roku pani Agata poinformowała salezjanów, że zakonnik uwiódł ją, zmanipulował i wykorzystał. W grudniu składała zeznania w diecezji toruńskiej.
W artykule padają też informacje o wcześniejszych zgłoszeniach. Według Żytnickiego, rzecznik zakonu ks. Grzegorz Gruba SDB przekazał mu informację, że „pierwsze zgłoszenie salezjanie otrzymali pod koniec 2022 roku, ale autorka je wycofała. Drugie wpłynęło na początku 2023 roku. Nie nadano mu biegu, bo dotyczyło zdarzenia sprzed dziewięciu lat”. Według rzecznika: „Z uwagi na upływ czasu i wynikające z przepisów prawa kanonicznego przedawnienie nie było możliwe procedowanie tej sprawy w trybie formalnym. Oba zgłoszenia zostały jednak odnotowane i pozostają częścią dokumentacji wewnętrznej”.
Wedle mojej wiedzy (o czym szczegółowo później) powyższe stwierdzenia ks. Gruby nie są zgodne z faktami. Salezjańscy przełożeni ks. Chmielewskiego otrzymywali różne sygnały dotyczące jego niewłaściwych zachowań już o wiele wcześniej. Pomijam zgłoszenia anonimowe i plotki krążące między ludźmi.
Pani Teresa była już po kościelnym stwierdzeniu nieważności małżeństwa. Usłyszała kiedyś od ks. Chmielewskiego: „Przecież wy, porzucone, potrzebujecie przytulenia”
Pierwszy znany mi przykład informacji podpisanej imieniem i nazwiskiem to list z listopada 2018 r., wysłany do władz pilskiej inspektorii salezjanów (inspektoria to odpowiednik prowincjała w innych zakonach; salezjanie stosują specyficzne nazewnictwo; mają w Polsce aż cztery inspektorie, ze względu na dużą liczbę zakonników: pilską, warszawską, wrocławską i krakowską). List powstał po wizycie dwóch zakonników, w tym ks. Dominika Chmielewskiego, w jednej z polskich parafii w USA. Napisały go kobiety, działaczki parafialne. Dzieliły się one wrażeniami z pobytu salezjanów, podkreślając swój niesmak i duże zgorszenie.
List przedstawiał przede wszystkim zachowania ks. Chmielewskiego, któremu cały czas towarzyszyła kobieta z Polski. Przytulał ją i ściskał, trzymał za rękę – z pełną wzajemnością. Autorki listu opisywały zdziwienie z tego powodu wśród parafian, w tym dzieci. Wzywały salezjańskich przełożonych do podjęcia odpowiednich kroków w związku z gorszącym i bolesnym zachowaniem popularnego kaznodziei. Nic mi nie wiadomo o reakcji władz pilskiej inspektorii na ten list.
2022 i trzy lata wcześniej
Pod koniec roku 2022 interwencję podjęły kolejne kobiety: Natalia i Tatiana (imiona zmienione). Jedna zwróciła się najpierw do archidiecezji warszawskiej, ze względu na swe miejsce zamieszkania i miejsce popełnienia możliwego przestępstwa kanonicznego. Druga natomiast – do inspektora salezjanów w Pile.
Do archidiecezji warszawskiej skierowała się pani Natalia. Reakcja była błyskawiczna – już kilka dni później kobieta złożyła formalne zeznania. Opowiada mi, że mówiła wtedy o teorii, jaką ks. Chmielewski głosił i praktykował, wedle której duże znaczenie miała długość uścisku po spowiedzi. – Przekonywał, że im dłużej się tulimy, tym jakoby lepsze owoce duchowe – wspomina pani Natalia.
Ona sama nie współżyła z duszpasterzem, ale przyznaje, że jednorazowo pozwolili sobie na większą bliskość. – Najtrudniejsze było potem przerzucenie na mnie winy przez Dominika – mówi pani Natalia. – Powtarzał mi: „Przecież sama chciałaś, a ja jestem tylko facetem”. Niestety ze spowiedzi i rozmów duchowych znał moje zranienia i moją sytuację, wykorzystał to. Natomiast sam siebie usprawiedliwiał, przedstawiając się jako bezbronnego wobec kobiecości. Całe szczęście, udało mi się z tego wyplątać.
Tuż po Natalii zeznawały w warszawskiej kurii kolejne osoby. Jak się dowiaduję, wśród składających zeznania był także duchowny, który trzy lata wcześniej – a więc w roku 2019 – otrzymał list z podpisami kilkunastu kobiet (prawdopodobnie piętnastu, w tym dwóch moich rozmówczyń). List dotyczył sposobu traktowania kobiet przez ks. Chmielewskiego, a zwłaszcza nawiązywania z nimi relacji, jakie nie przystoją księdzu. Wszystkie sygnatariuszki przedstawiały się jako osoby, które doznały różnych form uwodzenia ze strony swego duszpasterza. Apelowały do zaprzyjaźnionego księdza Stanisława (imię zmienione) o podjęcie działań wobec salezjanina, z którym obaj znali się osobiście.
Skontaktowałem się obecnie z ks. Stanisławem. Odmówił jednak odpowiedzi na moje pytania. Zachęcił mnie „do rozważania i refleksji nad słowami naszego Pana”, a zwłaszcza: „Człowieku, któż Mnie ustanowił nad wami sędzią albo rozjemcą?” (Łk 12,14).
Moje rozmówczynie nie zachowały kopii listu z 2019 r., zaś koleżanka, która gromadziła podpisy, już nie żyje. Zgodnie wspominają, że dokument zawierał informacje o uwodzeniu kobiet ze wspólnoty, jaką prowadził ks. Dominik. Duszpasterz wysyłał im indywidualne dwuznaczne wiadomości. Czasem było kilka takich relacji na raz. Wiadomo o tym, gdyż zdarzało się, że któraś z pań otrzymywała sms kierowany do kogoś innego. Niektóre relacje nabierały charakteru intymnego. W takich sytuacjach ks. Dominik wpędzał swoje partnerki w poczucie winy, a zarazem twierdził, że im i tak nikt nie uwierzy, a gdyby któraś coś na niego zgłosiła, to zostanie uznana za osobę obłąkaną lub idiotkę.
Według pań Natalii i Tatiany po zapoznaniu się z listem ks. Stanisław rozmawiał w tej sprawie z ks. Chmielewskim. Sam ks. Stanisław potraktował jednak to spotkanie jako braterskie słowne upomnienie, po którym liczył na zmianę zachowania salezjanina. Ten zaś podziękował mu za rozmowę – i tyle.
Dopiero pod koniec 2022 r. informacje o liście kilkunastu kobiet sprzed trzech lat otrzymały oficjalnie archidiecezja warszawska i pilska inspektoria salezjanów.
2023: najpierw przyspieszenie
Sprawy nabrały pewnego przyspieszenia po nowym roku – za sprawą dwóch hierarchów polskiego Kościoła i ich współpracowników, którzy zrozumieli powagę sytuacji.
Bardzo ważną rolę odegrał tu najpierw kard. Kazimierz Nycz. Ponieważ nie ma on jurysdykcji kanonicznej nad salezjanami (zakonnicy podlegają swoim przełożonym, a nie biskupom), zdecydował o przeprowadzeniu wstępnego rozeznania zgłoszeń, jakie napłynęły do archidiecezji warszawskiej, zebraniu niezbędnych zeznań, a następnie przekazaniu sprawy w ręce czynników kompetentnych kanonicznie.
Jak mówią panie Natalia i Tatiana, bezpośrednio sprawą zajmował się ówczesny zastępca delegata ds. ochrony dzieci i młodzieży w archidiecezji warszawskiej, ks. Michał Turkowski. Obecnie ks. Turkowski nie pełni już tej funkcji. W odpowiedzi na moje pytanie stwierdza pisemnie, że oczywiście nie może zdradzać szczegółów postępowania. „Mogę jednak poinformować, że po wstępnym rozeznaniu sprawy i stwierdzeniu jej poważnego charakteru kard. Kazimierz Nycz postanowił przekazać informacje na ten temat odpowiednim organom kościelnym”.
Jak wyjaśnia ks. Turkowski, ze względu na ogólnopolski, a nawet międzynarodowy charakter działalności ks. Chmielewskiego tych adresatów było kilku: inspektor salezjanów w Pile, przewodniczący Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski oraz prymas Polski jako delegat KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży.
Pismo zrobiło duże wrażenie zwłaszcza na ostatnim adresacie. Biuro Delegata KEP przeprowadziło własną analizę kanoniczną zgłaszanych sytuacji i uznało je za wymagające dalszego skrupulatnego wyjaśnienia. Abp Wojciech Polak uznał ponadto, że sprawa wymaga zaangażowania także osób odpowiedzialnych na poziomie Kościoła powszechnego: nuncjusza apostolskiego i generała zgromadzenia salezjanów. Potwierdza tę decyzję ks. dr Wojciech Rzeszowski, kierujący obecnie biurem.
„Na adres Ks. Prymasa, jako Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, w drugiej połowie stycznia 2023 r. wpłynęło zgłoszenie dotyczące zastrzeżeń względem osoby ks. Dominika Chmielewskiego SDB – odpisał mi ks. Rzeszowski. – Po przeanalizowaniu otrzymanych materiałów i uznaniu ich powagi, a jednocześnie przy stwierdzeniu braku kompetencji jurydycznych do zajmowania się tą sprawą przez Delegata KEP, sprawa została zgłoszona i przekazana oficjalnym listem do ówczesnego Prowincjała Towarzystwa Salezjańskiego w Pile – ks. Tadeusza Itrycha SDB – w dniu 7 lutego 2023 r.
Ze względu na międzynarodowy zakres działania ks. Dominika Chmielewskiego, w tym samym czasie analogiczne zgłoszenie zostało też przekazane do Nuncjatury Apostolskiej w Warszawie (abp Salvatore Pennacchio) oraz przełożonego generalnego Towarzystwa Salezjańskiego w Rzymie (ks. Fernandez Artime Angel). Adresaci potwierdzili odbiór dokumentów. O dalszych procedurach kanonicznych oraz ich aktualnym wyglądzie nie mamy informacji” – informuje kierownik Biura Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży.
2023: potem jednak spowolnienie
Mogłoby się zatem wydawać, że teraz wszystko pójdzie jak z płatka. W sprawę zaangażowali się wszak nie byle jacy hierarchowie. Na dodatek ich metoda działania doprowadziła do uświadomienia tego problemu także innym wpływowym duchownym, z Polski i zagranicy. Trudniej więc o zamiecenie sprawy od dywan.
Na powagę sprawy wskazywały też – a nawet przede wszystkim! – zarzuty zgromadzone we wstępnych zeznaniach złożonych w Warszawie. Syntetycznie je tu przedstawiając, można powiedzieć, że materia oskarżeń nie dotyczyła wykorzystywania seksualnego osób małoletnich. Była jednak ciężka, gdyż dotyczyła długotrwałego (przez kilka lat) życia przez rozpoznawalnego publicznie zakonnika w związku na wzór konkubinatu oraz prowokowania przez niego zachowań seksualnych innych osób. Ze złożonych oświadczeń wynikało, że poszkodowanych może być nawet kilkanaście kobiet.
Zachodziło też podejrzenie wykorzystywania wiedzy zdobytej w czasie spowiedzi lub kierownictwa duchowego – zwłaszcza wobec osób w kryzysie małżeńskim. Pani Tatiana mówi mi: „Wszystkie kobiety, które znam, a które były związane z Dominikiem [tu padają cztery imiona] to mężatki po przejściach i rozwodach”. Pani Teresa, która była już po kościelnym stwierdzeniu nieważności małżeństwa, usłyszała kiedyś od ks. Chmielewskiego wprost: „Mąż cię nie dotyka, a ja bym potrafił”. Gdy ona postawiła granice, duszpasterz stwierdził: „Przecież wy, porzucone, potrzebujecie przytulenia”.
W sprawie ks. Chmielewskiego salezjanom można zarzucić opieszałość i przeczekiwanie, lecz także brak adekwatnych środków karnych i administracyjnych oraz nadzoru nad zakonnikiem, który stanowi poważne niebezpieczeństwo dla kobiet, zwłaszcza kobiet w kryzysie
Szczególnie bulwersującą sprawą przedstawianą przez moje rozmówczynie są kwestie związane z manipulowaniem spowiedzią przez ks. Chmielewskiego, w powiązaniu z jego własnym nieuporządkowaniem seksualnym. Poznałem w zaufaniu szczegóły tych zachowań, ale nie opisuję ich tu ze względu na dobro osoby, która mi o tym opowiedziała. Proceder ten być może jest niesprzeczny z wąsko rozumianymi przepisami prawa kanonicznego, ale za to stoi w jaskrawej sprzeczności z prawem Bożym.
Kobiety zgłaszające sprawę informowały również, że ich monity wobec władz zakonnych pozostawały bez żadnej, a później bez poważnej odpowiedzi. Pani Tatiana relacjonuje mi, że zgłaszała problem salezjanom najpierw ustnie, a potem pisemnie. – Sama słyszałam od Dominika opowieści o skargach na niego, jakie wpłynęły do jakichś biskupów – mówi mi Tatiana. – Zarzucano mu (całkowicie prawdziwie!), że pozostawał w stałej relacji erotycznej z kobietą. Niestety, tych dokumentów nie widziałam.
Trzeba dodać, że list Tatiany do przełożonego Inspektorii św. Wojciecha w Pile z grudnia 2022 r. powstał w efekcie spowiedzi generalnej, jaką odbyła ona u swojego proboszcza. To ten ostatni zobowiązał ją w sumieniu do formalnego zgłoszenia sprawy. – Dzięki temu zrozumiałam – mówi dziś pani Tatiana – że milczenie na ten temat to zaniechanie i przyzwolenie na krzywdzenie innych. A przecież ja sama znam cztery kobiety, z którymi ks. Dominik miał kontakty seksualne. Ile takich kobiet musi być, aby zakon wreszcie uznał, że on notorycznie łamie złożone śluby?
Pani Tatiana za dobrą monetę przyjęła zapewnienia ze strony wikariusza inspektora (czyli zastępcy prowincjała), ks. Krzysztofa Rudzińskiego, który w połowie stycznia 2023 r. napisał do niej: „Wiemy, że czasu się nie cofnie, a jedyne co możemy zrobić, to wyjaśnić sytuację i wyciągnąć konsekwencje, by nikt więcej nie musiał cierpieć”. Wciąż nie było jednak działań kanonicznych.
Wreszcie ks. inspektor Tadeusz Itrych SDB zlecił przeprowadzenie dochodzenia wstępnego – tyle że współbratu zakonnemu, który akurat jest dobrym kolegą ks. Chmielewskiego. Tego było już za dużo dla pań Tatiany i Natalii.
Napisały do salezjanów, że nie będą składać zeznań przed przedstawicielem zakonu i odwołają się do Watykanu. Natomiast do archidiecezji warszawskiej zwróciły się z wnioskiem o przekazanie prowadzenia dochodzenia komisji niezależnej od Towarzystwa Salezjańskiego.
Jak mówi pani Tatiana, ich obawy o stronniczość czy opieszałość ze strony salezjanów znalazły zrozumienie na Miodowej. 22 lutego 2023 r. kard. Nycz pisemnie przekazał ich prośbę nuncjuszowi apostolskiemu. Wiadomo, że w marcu 2023 r. nuncjusz abp Salvatore Pennacchio przesłał ten wniosek do Stolicy Apostolskiej.
I zapadła cisza…
Inni zaprzyjaźnieni duchowni starali się czegoś dowiedzieć lub popchnąć bieg sprawy. Bezskutecznie.
2024: co trafia do Torunia?
Do pani Tatiany jakakolwiek kolejna wiadomość o przebiegu postępowania dotarła dopiero w styczniu 2024 r. Była to jednak tylko informacja, że nowy nuncjusz apostolski w Polsce, abp Guido Filipazzi, wystąpił do inspektora salezjanów w Pile o zdanie sprawy z dalszego przebiegu wydarzeń (można przypuszczać, że stało się to przy okazji porządkowania dokumentacji przez nowego gospodarza nuncjatury). O odpowiedzi nic nie wiem.
Wiadomo natomiast, że wiosną 2024 r. zaczęła się – opisana w „Gazecie Wyborczej” – historia uwodzenia pani Agaty przez ks. Chmielewskiego. Zgłoszenie do władz zakonnych miało miejsce we wrześniu tegoż roku.
Następnie prowadzenie sprawy objął Sąd Biskupi w Toruniu. Salezjanie w swoim oświadczeniu twierdzą, że stało się tak z ich inicjatywy: „W trosce o transparentność i bezstronność, na wniosek władz Zgromadzenia, przeprowadzenie tzw. postępowania wstępnego zostało powierzone niezależnemu organowi – Sądowi Biskupiemu w Toruniu”. Opisana wyżej historia pokazuje tymczasem, że stało się tak raczej nie z dobrej woli salezjanów, lecz najprawdopodobniej na skutek decyzji Stolicy Apostolskiej pod presją kobiet zgłaszających wcześniejsze sprawy.
Nie są też zgodne z prawdą cytowane wcześniej stwierdzenia rzecznika zakonu o losach wcześniej złożonych zgłoszeń. Według ks. Gruby, „pierwsze zgłoszenie salezjanie otrzymali pod koniec 2022 roku, ale autorka je wycofała”. Natomiast pani Tatiana stanowczo twierdzi, że niczego nie wycofywała.
Rzecznik ponadto mówił, że nie nadano biegu drugiemu zgłoszeniu (z początku 2023 r.) ze względu na przedawnienie. Tymczasem pani Natalia (a to o jej zgłoszenie zapewne chodzi) zeznawała ponownie przed toruńskim trybunałem kościelnym w roku 2025 – czyli doszło prawdopodobnie do połączenia w jeden proces kilku zgłoszeń.
Wiadomo, że zeznawał w tej sprawie przed Sądem Biskupim w Toruniu także ks. Stanisław. Wyraźnie więc prowadzone obecnie postępowanie dotyczy nie tylko sprawy pani Agaty. Nie jest zatem prawdą, jak twierdził ks. Gruba, że zgłoszenie pani Natalii pozostało tylko „częścią dokumentacji wewnętrznej”. Jest ono jak najbardziej częścią toczącego się postępowania kanonicznego. No chyba że rzecznikowi chodziło o zgłoszenie jakiejś innej osoby, ale to by znaczyło, że zakon nie odniósł się do poważnych zgłoszeń pani Tatiany i pani Natalii – co tylko czyniłoby sytuację jeszcze bardziej skomplikowaną.
– Dla tempa prowadzenia całej sprawy znamienne jest to – mówi mi pani Natalia – że swoje zeznanie procesowe mogłam złożyć dopiero ponad dwa lata po zawiadomieniu władz kościelnych o sprawie. W takim tempie ta sprawa może się nigdy nie skończyć.
Co na to salezjanie?
Do rzecznika salezjanów zwróciłem się przed ponad tygodniem z kilkoma istotnymi pytaniami szczegółowymi, także dotyczącymi przytaczanych tu wyżej kwestii spornych. Po kilku dniach milczenia z drugiej strony wystosowałem monit, skierowany także do inspektora prowincji.
Wtedy wreszcie otrzymałem odpowiedź – że nie otrzymam żadnej odpowiedzi. Ks. Grzegorz Gruba SDB napisał: „Mając na uwadze ograniczenia, jakie wynikają z przepisów prawa kanonicznego, regulacji wewnętrznych, jak również zasad ochrony dobrego imienia osób zaangażowanych w sprawę, do czasu zakończenia się trwających postępowań, zgromadzenie nie będzie komentowało publicznie sprawy ponad to, co zostało podane w oficjalnym oświadczeniu opublikowanym na stronie internetowej Inspektorii Pilskiej”.
Do niedawna polskie sądy interpretowały stosunek zależności opisany w art. 199 kodeksu karnego jako formalną podległość. W interpretacji tego przepisu zachodzą jednak istotne zmiany. W wyrokach coraz częściej chodzi o zależność faktyczną
W tej sytuacji muszę więc poniżej odnosić się do innych wypowiedzi zakonu (tu przechodzę ponownie do własnych ocen, a nie tylko opisu faktów). Swoją drogą, jakie to smutne, że „Gazecie Wyborczej” rzecznik salezjanów odpowiedział, a „Więzi” już nie.
„Zgromadzenie Salezjańskie potraktowało sprawę wynikającą ze zgłoszenia bohaterki przedmiotowej publikacji z należytą powagą i odpowiedzialnością” – twierdzi rzecznik inspektorii pilskiej. Ja natomiast jestem przekonany, że salezjanie traktowali kolejne zarzuty zgłaszane wobec ks. Dominika Chmielewskiego raczej z należytą opieszałością.
Opieszałość ta wydaje się przede wszystkim postępowaniem wedle metody – znanej dobrze w Kościele – „na przeczekanie”. Dość powszechne wśród znawców tematyki kościelnej jest przekonanie, że są dwa istotne powody, dla których przełożeni tak długo wykazywali (źle rozumiane) miłosierdzie wobec ks. Chmielewskiego.
Po pierwsze, chodzi o ich niezdolność do dostrzeżenia istoty problemu – tak od strony moralnej, jak i prawnej. Traktowano pojawiające się informacje jako nieznaczące doniesienia o kolejnym grzechu („naruszenie norm moralnych”), za który, po przyznaniu się do błędu, można przecież odbyć wyznaczoną pokutę – i wszystko znowu będzie w porządku. Nie przejmowano się kolejnymi instrumentalnie wykorzystanymi kobietami, gdyż postrzegano je raczej jako romansujące z zakonnikiem równorzędne partnerki albo osoby zaburzone psychicznie.
Brakowało w zgromadzeniu kogoś, kto głośno zakrzyknąłby, że król jest nagi – w tym przypadku: że zakonnik po prostu nie może być playboyem. Tym bardziej brakowało eksperta, który dostrzegłby, że – nawet zakładając pełną dobrowolność partnerek ks. Chmielewskiego (co jest założeniem mocno na wyrost) – problem jest i moralnie, i kanonicznie dużo poważniejszy.
Drugi powód jest bardziej prozaiczny: działalność ks. Chmielewskiego była w Kościele podziwiana. To polska wersja teologii sukcesu w praktyce. Któż inny bowiem potrafiłby zgromadzić te tysiące mężczyzn, którzy na kolanach przez wiele godzin odmawiają różaniec? Tylko ten były mistrz sztuk walki. I last but not least: któż inny dostarczał tylu przychodów do wspólnej kasy zakonnej niż on ze swych rekolekcji, konferencji i publikacji?
Prawdopodobnie zatem poprzednie zgłoszenia zostały przez salezjanów – że posłużę się cytatem z wypowiedzi ich rzecznika dla „Gazety Wyborczej” – tylko „odnotowane” i „pozostają częścią dokumentacji wewnętrznej”. A powinny były zostać poddane wnikliwej ocenie kanonicznej! Wydaje się więc, że salezjanom można zarzucić nie tylko przeczekiwanie, lecz także brak adekwatnych środków karnych i administracyjnych oraz brak nadzoru nad zakonnikiem, który stanowi poważne niebezpieczeństwo dla kobiet, zwłaszcza kobiet w kryzysie.
Można było inaczej
A wszystko mogło się przecież potoczyć inaczej. Pisując na ten temat i widząc zarówno dobre, jak i złe przykłady działania w różnych środowiskach kościelnych, od razu widzę kilka kanonów, które można było w tej sprawie zastosować. Trzeba tylko umieć (a najpierw chcieć) dążyć do sprawiedliwości. Potwierdzają to eksperci, z którymi rozmawiam.
Czyż nie można tu było zastosować kanonu 277 Kodeksu prawa kanonicznego (m.in.: „duchowni zobowiązani są zachować doskonałą i wieczystą wstrzemięźliwość”) w powiązaniu z kanonem 1399, mówiącym o możliwości ukarania naruszenia prawa Bożego lub kanonicznego, mając na uwadze „szczególną ciężkość naruszenia” oraz „konieczność zapobieżenia zgorszeniom lub ich naprawienia”. Czyż nie mamy tu do czynienia z naruszeniem normy prawnej opisanej w kanonie 1395 – przede wszystkim trwania w wywołującym zgorszenie grzechu przeciw szóstemu przykazaniu (które było przestępstwem już od 1983 r.)? Przecież to zgorszenie już miało miejsce przez fakt, że kobiety wiedziały, iż jest ich więcej – a teraz tylko się zwielokratnia. W świetle tego samego kanonu w nowym, aktualnym brzmieniu należy też sprawdzić, czy nie było tu nadużycia władzy (autorytetu) posiadanej z racji bycia duszpasterzem osób, które następnie doprowadza się do czynności seksualnej.
Przede wszystkim zaś należało dokładnie zbadać wszystkie sytuacje związane ze spowiedzią. Niektóre nadużycia związane z sakramentem pokuty są bowiem przez Kościół traktowane jako najcięższe przestępstwa kanoniczne, zarezerwowane Dykasterii Nauki Wiary, i mają najdłuższy, 20-letni okres przedawnienia. Należało więc zbadać, czy wiedza ze spowiedzi została wykorzystana w celu doprowadzenia do relacji seksualnej. Wtedy możemy mieć do czynienia nie tylko z wykorzystaniem wiedzy ze spowiedzi ze szkodą dla penitenta, ale także z najcięższym przestępstwem solicytacji, w tym wypadku: nakłaniania do grzechu przeciw szóstemu przykazaniu przy okazji spowiedzi (kan. 1385).
Jest to o tyle istotne, że podobne przestępstwo mogło wystąpić w sprawie pani Agaty z reportażu „Gazety Wyborczej”. Mówi ona o zaproszeniu na spowiedź, które zostało wykorzystane przez duszpasterza w celach seksualnych. Także tutaj istnieje zatem podejrzenie ciężkiego kanonicznego przestępstwa solicytacji, która może być dokonana także „pod pozorem” spowiedzi, nawet wtedy, gdy sama spowiedź nie miała potem miejsca.
Tymczasem pani Natalia mówi mi, że nawet podczas jej przesłuchania w toruńskim trybunale sprawa manipulacji związanych ze spowiedzią w ogóle nie pojawiła się w pytaniach. A przecież w zeznaniach złożonych wcześniej w Warszawie była mowa o regularnych praktykach manipulacyjnych ze spowiedzią związanych. Takie sprawy wymagają pogłębienia w czasie dochodzenia wstępnego, a jeśli wykazano w nim fakty i okoliczności, które mogą uprawdopodobnić najcięższe przestępstwa kanoniczne, należy je po dochodzeniu wstępnym zgłosić do Dykasterii Nauki Wiary, a nie arbitralnie decydować o tym, że są jedynie problemami moralnymi.
![]()
Notoryczne łamanie ślubów czystości może być podstawą do wydalenia z zakonu. Trzeba tylko chcieć i umieć odpowiednio spojrzeć na sprawę pod kątem kanonicznym
Warto też przypomnieć, że ordynariusze, zwłaszcza zakonni, mają do dyspozycji nie tylko kanoniczne prawo karne, lecz także różne środki administracyjne czy dyscyplinarne. Jak przypomina kan. 1348, jeśli nie karze się sprawcy (np. z powodu przedawnienia), ordynariusz ciągle ma do dyspozycji różne „środki pasterskiej troski”, a nawet „środki karne zaradcze” dla dobra wspólnoty. Nie jest więc prawdziwą alternatywa: albo karny proces kanoniczny, albo tylko pokuta za grzechy. Prawo kościelne przewiduje o wiele więcej możliwości działania dla przełożonych.
Mogą to być np. zakaz lub ograniczenie słuchania spowiedzi (do sprawowania tego sakramentu upoważnienia musi udzielić ordynariusz miejsca), zakaz prowadzenia rekolekcji czy wykładów formacyjnych, nakaz przebywania w określonym miejscu (także nakaz karny, a więc zagrożony karą za jego złamanie) czy nadzór. Przełożeni mogą sięgać po tego typu środki, gdy z różnych względów nie można przeprowadzić procesu kanonicznego, podczas jego trwania, a także niezależnie od ewentualnych wymierzonych kar. Wysoki stopień zaangażowania duszpasterskiego ks. Chmielewskiego, również po odsunięciu od kierowania Wojownikami Maryi, wskazuje jednak, że tego typu środków administracyjnych lub karnych zaradczych w jego przypadku nie zastosowano lub ks. Dominik całkowicie je lekceważy.
Trzeba też pamiętać, że w przypadku zakonników notoryczne łamanie ślubu czystości jest także wykroczeniem od strony dyscypliny zakonnej. Surowe procedury wydalenia z zakonu nie podlegają przedawnieniu. Jeśli – co wydaje się bardzo prawdopodobne – można uznać wielokrotne związki księdza Chmielewskiego za „trwanie w grzechu zewnętrznym przeciw VI przykazaniu Dekalogu wywołującym zgorszenie”, to należałoby zastosować procedurę obligatoryjną, zgodnie z kan. 695. Natomiast notoryczne łamanie ślubów czystości, czyli „powtarzające się naruszanie świętych więzów”, a także „wielkie zgorszenie powstałe wskutek zawinionego zachowania zakonnika”, stanowią podstawę do wydalenia, tym razem według rozeznania przełożonego, zgodnie z kanonami 696-697.
Możliwości zgodnej z prawem reakcji jest zatem wiele, jednak jeszcze raz powtórzę: trzeba tylko chcieć i umieć odpowiednio spojrzeć na sprawę pod kątem kanonicznym.
Nadużycie zależności?
Z punktu widzenia prawa państwowego kluczowe jest natomiast – zmieniające się na naszych oczach – rozumienie art. 199 kodeksu karnego. Dotyczy on seksualnego wykorzystania stosunku zależności lub krytycznego położenia. Warto tu zacytować ów przepis w całości: „§ 1. Kto, przez nadużycie stosunku zależności lub wykorzystanie krytycznego położenia, doprowadza inną osobę do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech”.
Do niedawna polskie sądy interpretowały stosunek zależności opisany w art. 199 jako formalną podległość. Do takiego rozumienia odwołują się także salezjanie w swoim oświadczeniu, podkreślając, że w relacji ks. Chmielewskiego z panią Agatą nie było „elementów przymusu, zależności czy przewagi. Zgłoszenie nie wykazało istnienia relacji podległości, w tym także w zakresie kierownictwa duchowego, którego ksiądz Chmielewski wobec zgłaszającej się nie podejmował. Tym samym brak jest podstaw do stwierdzenia naruszenia obowiązującego prawa powszechnego”. W interpretacji tego przepisu zachodzą jednak istotne zmiany.
Już ponad dwa lata temu, w artykule „Zrozumieć bezbronnych” pisałem w kwartalniku „Więź”, że można przewidywać, iż art. 199 będzie coraz częściej przywoływany w wyrokach sądowych dotyczących księży. Coraz wyraźniej bowiem i prokuratura, i sądy dostrzegają, że w relacjach duchownych z młodymi kobietami czy mężczyznami istnieje realny stosunek zależności (nawet pomimo braku formalnej podległości), a dzięki kontaktom duszpasterskim księża mają przecież dostęp do informacji o krytycznym położeniu osób, z którymi się spotykają. Łatwo też o nadużycie zaufania społecznego, jakim są obdarzani.
Zgodnie z tymi przewidywaniami pojawiły się w ostatnich latach wyroki sądów powszechnych, które orzekły przestępstwa z art. 199 popełnione przez duchownych wobec osób poddanych ich opiece duszpasterskiej. W tym przypadku szczególne znaczenie może mieć wyrok wobec innego salezjanina, jaki zapadł w maju 2025 r. w Sądzie Rejonowym w Sokołowie Podlaskim. Dotyczył on, co prawda księdza, który był nauczycielem religii i kierownikiem Oratorium Salezjańskiego (tj. ośrodka dla młodzieży), oraz czynów wobec osoby małoletniej, ale w uzasadnieniu wyroku sąd wskazał na istotne elementy, które mają znaczenie dla rozumienia stosunku zależności.
Sąd w Sokołowie Podlaskim podkreślił, że „stosunek zależności to m.in. taki stosunek faktyczny, który daje jednej osobie możliwość wywierania określonego wpływu bezpośredniego lub pośredniego” na drugą osobę. „Istotą stosunku zależności jest to, że osoba zależna pozostaje w takiej relacji ze sprawcą, że konflikt z nim grozi jej interesom materialnym lub niematerialnym. Osoba zależna musi więc unikać wchodzenia w konflikt z osobą, od której jest zależna”. Chodzi zatem o zależność faktyczną, a nie tylko formalną podległość.
Wydając wyrok skazujący w sprawie salezjanina, sąd podkreślił, „iż podsądny – jako kapłan i nauczyciel – przedsięwziętym zachowaniem naruszył wszystkie te wartości, które z racji roli odgrywanej w społeczeństwie i powszechnego zaufania do swej funkcji powinien w sposób szczególny promować”. Widać zatem, że wbrew twierdzeniom salezjanów i sporej części komentatorów efekt końcowy śledztwa prowadzonego przez prokuraturę w Słupcy – dotyczącego zgłoszenia możliwego przestępstwa z art. 199 popełnionego przez ks. Chmielewskiego na szkodę pani Agaty – nie jest wcale taki oczywisty. Decyzja w tej sprawie może mieć istotne znaczenie społeczne.
2025: A ks. Dominik naucza w najlepsze
Po lekturze reportażu Piotra Żytnickiego odzywają się kolejne osoby, które mają wiele do powiedzenia o zachowaniach ks. Chmielewskiego. Nie każda z nich gotowa jest na publiczne przedstawianie swojej sytuacji, co w pełni szanuję.
Pani Tatiana wprost poprosiła mnie o opisanie jej historii zmagań z salezjanami. – Chcę w ten sposób wyrazić solidarność z panią Agatą i pokazać, że ona nie była jedyna. Chcę to zrobić przede wszystkim dla kobiet, które szukały sprawiedliwości, a nie znalazły jej mimo wielu prób.
Nowe osoby zgłaszają się prawdopodobnie także do salezjanów. Być może nawet – jak przewidywali niektórzy komentatorzy – wkrótce władze zakonne zdejmą parasol ochronny znad ks. Chmielewskiego. Oświadczenie rzecznika zapowiadało wszak, że „w najbliższym czasie przełożeni podejmą dalsze decyzje dotyczące jego sytuacji zakonnej”.
Obecnie jednak na ks. Dominiku Chmielewskim nie ciążą chyba żadne istotne ograniczenia ze strony zakonu. W lipcu głosił rekolekcje dla Wojowników Maryi w Medjugorje. Podobno aktualnie przebywa akurat z konferencjami w USA. Potem będzie w najlepsze przygotowywał kolejną prelekcję. Jak bowiem ogłosili ledwie przed kilkunastoma dniami salezjanie, ma on wygłosić w Lądzie kluczowy referat podczas październikowego sympozjum poświęconego aktualności metody wychowawczej św. Jana Bosko (założyciela zgromadzenia).
Zapewne nie dowierzasz, czytelniczko/czytelniku, że to, co piszę, jest prawdą – że można w takiej sytuacji być zapraszanym przez własne zgromadzenie zakonne do publicznego nauczania innych. Spójrz zatem na www salezjanów i na ich profil FB. Ode mnie już no comments…

Pani Natalia tak natomiast komentuje całą sytuację: – Gdyby ks. Chmielewski był tym, za kogo jest uważany, to – po tak wielu interwencjach w sprawie jego niemoralnego prowadzenia się – zwyczajnie usunąłby się w cień i nie szukał świateł reflektorów, a w duchu posłuszeństwa i pokory nawracał się w ciszy i bez poklasku. Gdyby naprawdę szukał Boga, to przeprosiłby za swoje haniebne czyny, a nie jeszcze obarczał zmanipulowane kobiety winą i oskarżał, że są złe, bo same tego chciały, a on jest „tylko facetem”.
PS. Powyższy artykuł natychmiast wywołał reakcję ze strony salezjanów. Tuż po jego publikacji pojawił się na stronie Inspektorii Pilskiej zmieniony program październikowego sympozjum – już bez referatu ks. Dominika Chmielewskiego. Nie dziwcie się więc, Czytelniczki i Czytelnicy, że link zamieszczony powyżej nie pokazuje AKTUALNIE nazwiska bohatera tekstu. Pokazywał jeszcze wczoraj, czego dowodem jest print screen, zamieszczony w artykule. Nadal jednak (przynajmniej na razie) dostępny jest post na FB Inspektorii Pilskiej Salezjanów – zob. tutaj.
PS 2. Kolejna aktualizacja: linkowany wyżej post na FB Inspektorii Pilskiej Salezjanów został już skasowany.
PS 3. Pismem z 3 października 2025 r. do redakcji zwrócił się pełnomocnik Inspektorii pw. św. Wojciecha Towarzystwa Salezjańskiego z prośbą o opublikowanie przesłanego nam tekstu sprostowania. Redakcja postanowiła przychylić się do tej prośby i w związku z tym poniżej zamieszcza przekazany przez pełnomocnika tekst sprostowania.
„SPROSTOWANIE
W materiale prasowym pt. < „Ja jestem tylko facetem”. Ks. Chmielewski i instrumentalne wykorzystywanie kobiet>, opublikowanym w dniu 12 września 2025 r. na stronie www.wiez.pl podano:
- nieprawdziwą informację, że skargi na seksualne zachowania ks. Chmielewskiego wobec kobiet wpływały do salezjanów od co najmniej siedmiu lat – pierwsza taka skarga wpłynęła w 2023 r.
- nieprawdziwą informację, że w ciągu ostatnich kilku lat otrzymaliśmy liczne zgłoszenia dotyczące seksualnych zachowań ks. Chmielewskiego wobec kobiet oraz, że widzieliśmy w seksualnym nieopanowaniu podwładnego zwykły grzech, z którego trzeba się tylko wyspowiadać, odbyć pokutę i business as usual – do czasu artykułu „Więzi” wpłynęły dwa zgłoszenia, pierwsze w 2023 r. i od razu podjęto próbę zbadania sprawy, ale zgłaszająca zaprzestała kontaktu, drugie wpłynęło w 2024 r. Postępowanie kanoniczne w tej sprawie jest w toku i nie uznano w nim, że należy się tylko wyspowiadać i odbyć pokutę.
- nieprawdziwą sugestię, że władze Inspektorii Salezjańskiej w Pile nie zajęły się sprawą zgłoszeń na ks. Chmielewskiego w perspektywie kanonicznej – od 2024 r. toczy się w tej sprawie postępowanie kanoniczne.
- nieprawdziwą informację, że wypowiedzi rzecznika zakonu w artykule Piotra Żytnickiego w „Gazecie Wyborczej” oraz oświadczeniu zakonu z dnia 29 sierpnia 2025 r. pod pewnymi względami mijają się z prawdą – wypowiedzi i oświadczenie zawierają wyłącznie informacje prawdziwe.
- nieprawdziwą informację, że prowadzenie sprawy uwodzenia pani Agaty przez ks. Chmielewskiego, opisaną w „Gazecie Wyborczej” przejął Sąd Biskupi w Toruniu nie z inicjatywy Salezjanów, lecz na skutek decyzji Stolicy Apostolskiej – powierzenie tej sprawy Sądowi Biskupiemu w Toruniu było wyłączną decyzją i inicjatywą Towarzystwa Salezjańskiego.
Towarzystwo Salezjańskie Inspektoria pw. Św. Wojciecha
reprezentowane przez pełnomocnika
adwokata Huberta Kubika
/adres korespondencyjny do wiadomości redakcji/”
Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.
Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
Jednocześnie redakcja pragnie podkreślić, że powyższy tekst sprostowania stanowi subiektywne stanowisko zainteresowanej strony, z którym autor artykułu się nie zgadza, w związku z czym rozważa odniesienie się do niego w odrębnym materiale.
Przeczytaj także:
Opinia teologiczna na temat działalności i nauczania ks. Dominika Chmielewskiego SDB (dokument)
Spychologia eklezjalna. Biskupi i przełożeni wobec ks. Dominika Chmielewskiego






