Swobodny powrót Marko Rupnika do pełnych praw duchownego sprawia, że papieskie deklaracje w sprawie wykorzystanych duchowo i seksualnie bezbronnych dorosłych stają się po prostu puste.
Ks. Marko Rupnik, były jezuita, znany w katolickim świecie artysta i – last but not least – sprawca jednego z najgorszych skandali seksualnych w Kościele w ostatnich latach został inkardynowany do słoweńskiej diecezji Koper. Tamtejszy ordynariusz, bp Jurij Bizjak odbył ponoć rozmowę w cztery oczy w sprawie skandalisty z nuncjuszem apostolskim w Słowenii abp. Jean-Marie Speichem, który zgodził się na przyjęcie kapłana ad experimentum do koperskiej wspólnoty diecezjalnej.
Z Watykanu dochodzą także wieści, że decyzję tę poparł także kard. Angelo De Donatis, wikariusz diecezji rzymskiej. Trzej wymienieni wyżej hierarchowie utrzymują, że takie rozwiązanie jest do przyjęcia, ponieważ ks. Rupnik nie został dotąd formalnie skazany i wydalony ze stanu duchownego.
Nic to, że ów hołubiony przez dekady jezuicki artysta zaciągnął na siebie ekskomunikę latae sententiae (na mocy samego popełnionego czynu), bo udzielił sakramentalnego rozgrzeszenia zakonnej nowicjuszce, z którą wcześniej współżył seksualnie. W końcu tę ekskomunikę zdjęła z Rupnika Dykasteria Nauki Wiary w tym samym miesiącu, w którym ją nałożyła. Motywy tej decyzji nigdy nie zostały publicznie przedstawione.
Wielu obserwatorów życia kościelnego jest przekonanych, że w tamtą decyzję zamieszany był sam Franciszek, który Rupnika dobrze znał i cenił jego twórczość. Takie postępowanie papieża oraz innych katolickich hierarchów oznaczałoby roztaczanie nad ks. Rupnikiem w ostatnich latach parasola ochronnego i otaczanie go szczególną ochroną w Kościele, nawet gdy władze Towarzystwa Jezusowego zdecydowały się w końcu na wydalenie ze swoich szeregów tego prominentnego ich przez lata członka.
Tymczasem ze świadectw co najmniej kilkunastu kobiet wynika jasno, że były jezuita to seksualny drapieżca, który manipulacyjnie wykorzystywał swoją władzę duchowną do tego, by stosować wobec podległych mu kobiet przemoc psychiczną, duchową i seksualną. Skrzywdzone kobiety mówią o tym wprost. Byli współpracownicy Rupnika oskarżają go natomiast o mobbing, oszustwa i agresję w różnych miejscach, w których miał władzę nad nimi.
Przypomina mi się teraz praca w komisji powołanej przez polskich dominikanów do zbadania sprawy Pawła M. Wciąż żywy jest wstrząs, jakiego doświadczyłem wraz z innymi, gdy badaliśmy przestępstwa popełnione przez dominikanina i dowiadywaliśmy się od pokrzywdzonych o jego haniebnych czynach podczas sprawowania sakramentu spowiedzi, we wspólnotowych modlitwach czy w indywidualnym kierownictwie duchowym.
Płakaliśmy, gdy opowiadano nam o wieloletnim zespole stresu pourazowego, który był wynikiem spotkania z Pawłem M. Do dziś przecież niektóre osoby przez niego pokrzywdzone na widok kościołów dominikańskich mają odruchy wymiotne. Pamiętam szczególnie opowieść jednej z kobiet, która po latach spotkała radosnego Pawła M. przechadzającego się w habicie zakonnym po krakowskim Rynku, jak gdyby nic się nie stało.
Dziś kilku kościelnych decydentów zgodziło się, by Marko Rupnik mógł radośnie się przechadzać i działać jako kapłan Kościoła rzymskokatolickiego w swojej rodzimej diecezji. Najwyraźniej dla tych hierarchów nie ma wielkiego znaczenia ludzka krzywda i elementarne wymogi sprawiedliwości. Można mniemać, że ważniejszy od jego poranionych ofiar jest hołubiony przez lata ksiądz-artysta.
I to jest naprawdę wielki skandal. Wydaje się, że nie ma innego wytłumaczenia niż przypuszczenie, że za działaniami ochronnymi stoi niestety sam papież. W ten sposób Franciszek potwierdza, że jego deklaracje w sprawie wykorzystanych seksualnie (z nadużyciem władzy duchowej) bezbronnych dorosłych zdają się po prostu puste. Tak twierdzą kobiety skrzywdzone przez Rupnika. I wiem, że powinniśmy być teraz z nimi, a nie z kościelnymi decydentami.
Jak bowiem można nie pałać gniewem na oświadczenie kurii diecezjalnej z Koper, w którym napisano, że skoro dotąd Rupnikowi nie udowodniono winy, przysługuje mu pełnia praw kapłańskich. Jako uzasadnienie pojawia się tam nawet cytat z Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka: „Każdy oskarżony o popełnienie czynu zagrożonego karą ma prawo być uważany za niewinnego, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona zgodnie z prawem w procesie publicznym, w którym miał zapewnione wszelkie środki niezbędne do obrony” (art. 11.1).
Pytam zatem, czy w diecezji Koper i w całym Kościele będziemy teraz stosować taką procedurę w odniesieniu do kapłanów podejrzanych o przestępstwa seksualne. Czy raczej – zgodnie z przyjętą przez Watykan od kilku lat formułą ochrony osób małoletnich – odsuwać się będzie takich księży od czynności duszpasterskich. Pokrzywdzeni przez duchownych bezbronni dorośli też mają swoje prawa, ale, jak widać, Kościół hierarchiczny woli wciąż działać wedle podwójnego standardu w tej kwestii.
O zarzutach wobec Marko Rupnika i o tym, co zrobić z jego twórczością, pisaliśmy więcej w tekstach:
Monika Białkowska, Duchowy autorytet ze zdegenerowanym sumieniem. Marko Rupnik
Zbigniew Nosowski, W jaki skandal układa się mozaika Rupnika?
Marko Rupnik i mur milczenia. Słoweńscy jezuici przepraszają
Zakaz publicznej działalności artystycznej dla Marko Rupnika. Trwa jezuickie postępowanie
Mateusz Środoń, Dzieło jako ślad duchowości autora. Na marginesie sprawy Marko Rupnika
Centrum Aletti: Marko Rupnik całkowicie stracił zaufanie do jezuitów
Marko Rupnik wydalony z zakonu jezuitów
Marko Rupnik – już nie jezuita, ale nadal ksiądz
Wstrzymano prace nad monumentalnym dziełem Marko Rupnika
Diecezja rzymska: „poważne anomalie proceduralne” w sprawie Marko Rupnika
Ofiary Marko Rupnika zabierają głos i ujawniają swoje nazwiska
Dziekuje Panu za te slowa!
Nieodmiennie, po ujawnianiu podobnych informacji, nachodzi mnie retoryczne pytanie: a dlaczego nasi kapłani i ich zwierznicy mają zmieniać swoje podejście ? Dlaczego porzucać swoich przyjaciół ? Pomimo początkowych wątpliwości coraz bardziej przekonuje się do mojej prywatnej reakcji – pełne odcięcie się i zero kontaktu. Może, gdyby taka postawa się rozpowszechniła, coś by się zaczęło zmieniać. Jestem przekonany, że jeśli nie zdecydują się na taki krok zatroskani o dobro Kościoła wierni, to sprawi ten sam efekt zmiana pokoleniowa, tylko znacznie wolniej i niestety znacznie bardziej boleśnie i dotkliwie. Czasem, w imię miłości, trzeba powiedzieć nie.
Panie Jerzy, nikt Pana będącego na zewnątrz nie bedzie słuchał, będąc wewnątrz można chociaż próbować rozwalać ten mur obojętności.
No i o tym fakcie mówilem od dwóch dni. Obecny papież dużo mówi ale jego prawdziwe czyny przeczą jego własnym słowom. VELM tez w Watykanie nie dziala, a skoro przyklad idzie z góry to czemu na dole ma być inaczej?
Dziękuję za te słowa.
Mojemu Kościołowi żaden wróg z zewnątrz nie jest potrzebny, sam traci wiarygodność, ten rozdźwięk między słowami a czynami. To plunięcie w twarz tym skrzywdzonym kobietom, a dopuszczenie Rupnika do bycia duchownym, to puszczenie go na kolejne łowy.
Coraz bardziej się utwierdzam też, że trudno- trzeba przeczekać to nieudane papiestwo. A rozczarowanie bardzo duże, bo na początku była tak wydawało się, że dobrze.
I nasi biskupi tylko dostali kolejny argument, by tych „problematycznych” księży przenosić z parafii do parafii.
A nie zdają sobie sprawy z tego, jak duży odpływ młodych z Kościoła następuje.
No i komunikat z dzisiaj:
https://www.vaticannews.va/pl/watykan/news/2023-10/komunikat-watykanu-ws-marco-rupnika.html
Komunikat nic nie warty, ponieważ stało sie juz to co sie stało czyli Rupnik został przyjety jako ksiądz do diecezji. I ten komunikat tego faktu nie zmienił .
Dlatego w tej parafii, do której trafił i w tej diecezji, działanie ludzi powinno skupić się na ostrzeganiu: człowiek niebezpieczny dla kobiet.
Gdyby do mojej parafii trafił ktoś taki, nie przestałabym chodzić na Mszę do kościoła, ale na pewno przestałabym chodzić do kościoła parafialnego.
Autor/Więź u mnie punktuje, gdy punktuje bliskiego sobie Franciszka. Z przykrością myślę, że większość środowisk katolickich „głównego nurtu” nabrałaby wody w usta, gdyby ich przyjaciel czynił zło, nawet gdyby myśleli swoje i nie mieli złudzeń.
Mam takie przeczucie, że za deklarację poparcia strategii duszpasterskiej, ewentualnie doktrynalnej Franciszka, można wiele uzyskać ze strony watykańskiej.