rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Czy miłość bliźniego obejmuje Niemców?

Prezydent Andrzej Duda podczas beatyfikacji rodziny Ulmów 10 września 2023 r. w Markowej. Fot. Grzegorz Jakubowski / KPRP

Kardynał Semeraro podkreślał, że istota beatyfikacji rodziny Ulmów to odpowiadanie ewangeliczną miłością na nienawiść i przemoc. Dla prezydenta Dudy natomiast dominującym motywem była… antyniemieckość.

Stało się w Markowej to, przed czym przestrzegało wielu odpowiedzialnych uczestników polskiej debaty publicznej, a co najlepiej wyraził w czerwcu kard. Kazimierz Nycz. „Pamiętajmy, abyśmy nie próbowali beatyfikować takiego czy innego narodu, bo jest przy tej okazji pokusa, by trochę ugrać swoje. Trzymajmy się tematu pięknej beatyfikacji rodziny, która poświęciła swoje życie dlatego, że ratowała Żydów” – apelował metropolita warszawski.

Niestety politycy nie wzięli sobie jego słów do serca. Ugrywali swoje. Do pięknej ceremonii czczącej pamięć o pięknych ludziach na koniec został dodany poważny zgrzyt. Zaprzęgnięto rodzinę Ulmów na usługi bieżącej polityki.

W 19-minutowym wystąpieniu prezydenta RP słowa o Niemcach jako sprawcach padają aż 21 razy. Nawet o Polsce, Polakach i Żydach prezydent wspominał rzadziej niż o Niemcach

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst

Można nawet powiedzieć, że podczas uroczystości beatyfikacyjnych w Markowej wygłoszone zostały dwa kazania. Pierwszą homilię – tę właściwą i odpowiednią do okoliczności – przygotował główny celebrans, prefekt watykańskiej Dykasterii ds. Świętych, kard. Marcello Semeraro. Natychmiast opublikowaliśmy w całości jej tekst.

Jednak już po zakończeniu Mszy świętej głos zabrał prezydent Andrzej Duda. Jego przemówienie trwało niewiele krócej niż homilia kard. Semeraro wraz z przekładem. Zostało nie tyle wypowiedziane, ile wyskandowane – stylem typowym dla wiecowych wystąpień politycznych. Pełny tekst dostępny jest tutaj, a nagranie poniżej.

Podkreślić trzeba, że choć prezydent RP przemawiał już po zakończeniu liturgii i czynił to ze specjalnie ustawionego pulpitu, to jednak cały czas tuż za nim siedzieli biskupi-celebransi w pełnych szatach liturgicznych. Tak to wszystko zostało zaprezentowane, że przemówienie miało się zlewać w jedną całość z wcześniejszą modlitwą.

Sęk w tym, że się merytorycznie nie zlewało. Główne przesłanie prezydenta było zdecydowanie odmienne niż watykańskiego purpurata. Kardynał Semeraro wyraźnie podkreślał, że istota tej beatyfikacji to odpowiadanie ewangeliczną miłością na nienawiść i przemoc. Dla prezydenta Dudy natomiast, choć także powoływał się na Ewangelię, dominującym motywem była… antyniemieckość.

Kaznodzieja duchowny mówił o miłości bliźniego, która obejmuje wszystkich bez wyjątków, o otwartości na innych. „Byłoby błędem, gdyby dzień beatyfikacji rodziny Ulmów posłużył jedynie przywołaniu na myśl terroru i okrucieństw dokonanych przez ich oprawców, nad którymi ciąży już osąd historii” – mówił na samym początku homilii.

„Kaznodzieja świecki” mocno zaś akcentował – i słowami, i tonem swojej wypowiedzi – że Niemcy to ci źli. Tak się zaś składa, że analogiczne hasła są dziś jednym z refrenów partii politycznej, z której Andrzej Duda się wywodzi i której przedstawiciele licznie zapełnili pierwszy rząd krzeseł w Markowej.

Pewnie niektórzy czytelnicy pomyślą, że przesadzam. Ale ja dla pewności skonsultowałem się z osobami sympatyzującymi z Prawem i Sprawiedliwością, które zarazem głęboko religijnie przeżywają beatyfikację rodziny Ulmów. Również dla części z nich antyniemieckość końcowego wystąpienia prezydenta była niemiłym zgrzytem.

Spójrzmy zresztą na statystykę. W 19-minutowym wystąpieniu prezydenta RP słowa o Niemcach jako sprawcach padają aż 21 razy. Nawet o Polsce, Polakach i Żydach prezydent wspominał rzadziej niż o Niemcach.

Rzecz jasna, słowa o niemieckim nazistowskim przemyśle zagłady są prawdziwe. Czyżby jednak ktoś ze zgromadzonych w Markowej tego nie wiedział? Czyżby należało to w szczególny sposób przypominać? Czy trzeba było skorygować homilię kardynała? Nie, o niemieckich mordercach wielokrotnie była mowa podczas wcześniejszej ceremonii, sam gość z Watykanu mówił o nich dwukrotnie.

Nie mam wątpliwości, że Andrzej Duda chciał agresywnym tonem mówić o Niemcach z innego powodu – bo jego wystąpienie miało w istocie charakter polityczny i propagandowy. On zwracał się do zebranych jak na wiecu podczas – skądinąd trwającej – kampanii wyborczej. A jego słuchaczom ówcześni źli Niemcy mieli się skojarzyć z dzisiejszymi, którzy to – jak zapowiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości – „muszą ponieść poważne straty reputacyjne”. No więc mają je ponosić także podczas arcypolskiej beatyfikacji.

Dlaczego w ogóle kościelni organizatorzy – czyli archidiecezja przemyska – pozwolili w środku kampanii wyborczej na partykularne polityczne przemówienie podczas uroczystości niosącej czytelne uniwersalne przesłanie, że ignorowanie cierpienia człowieka oznacza ignorowanie Boga? Dlaczego Kościół przemyski propagował beatyfikację pod hasłem „Polskiej racji stanu”? [wielkie „P” w przymiotniku „polskiej” to nie moja literówka, to cytat z oficjalnej strony z programem beatyfikacji – zob. tutaj]

Zapowiedź programu beatyfikacji ze strony www.ulmowie.pl/program

Trzeba też zapytać, dlaczego w beatyfikacji nie wziął udziału oficjalny przedstawiciel Konferencji Episkopatu Niemiec (nie był nim kard. Gerhard Ludwig Müller, czołowy krytyk papieża Franciszka, purpurat bez żadnego przydziału zadań). Nie było widać również żadnego wysokiego przedstawiciela Republiki Federalnej Niemiec.

Bez trudu możliwa była współpraca polsko-niemiecka na poziomie samorządów – w Markowej przebywał Theofil Christian Gallo, starosta niemieckiego powiatu Saarpfalz, zaprzyjaźnionego z powiatem łańcuckim. W sobotę wieczorem wygłosił przejmujące słowa na początku koncertu „Nie ma większej miłości”. Mówił: „Choć wydarzyło się to 80 lat temu, wciąż prosimy o wybaczenie za czyn, którego nie można wybaczyć ze względu na jego nieludzkość, a popełniony przez sprawców, którzy już nie żyją”.

Dlaczego analogiczna współpraca nie była możliwa na poziomie państwowym i na poziomie episkopatów? Dlaczego nikt z Niemiec nie zabrał głosu w czasie głównej uroczystości? To pytania niestety retoryczne… Specyficznie rozumiana „polska racja stanu” przeważyła nad dążeniem do chrześcijańskiego pojednania.

Dramatycznie smutny jest fakt, że pozwalają na to polscy biskupi, choć to właśnie profetyczna postawa naszego episkopatu w 1965 r. otworzyła drzwi do polsko-niemieckiego pojednania, procesu o znaczeniu prawdziwie dziejowym. Wyraźnie 60 lat później kierownictwo Kościoła instytucjonalnego ma inne priorytety niż „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.

Wesprzyj Więź

Z pewnością w gronie członków KEP jest co najmniej kilku hierarchów, którzy to akurat doskonale rozumieją. Gdy jednak prezydent kończy wystąpienie okrzykiem „Niech żyje Polska!”, to i oni zaczynają klaskać albo co najwyżej „z godnością milczą”. W ten sposób lepszego świata nie zbudujemy.

Prezydent Andrzej Duda w swoim wystąpieniu kilkakrotnie używał kategorii „my” w sensie: „my, ludzie wierzący”. Mówił także o naszych „zobowiązaniach z tej wiary wynikających”. Jak to zatem jest z tą miłością bliźniego, Panie Prezydencie? Czy obejmuje ona także Niemców? Czy Niemcy to także nasi sąsiedzi? A może już tylko wrogowie – co gorsza, wykreowani przez nas samych?

Na Więź.pl o beatyfikacji Ulmów przeczytacie:
Zbigniew Nosowski, 
I Sprawiedliwi, i Jedwabne
Kard. Nycz: To będzie beatyfikacja rodziny Ulmów, a nie narodu
Agnieszka Bugała, 
Żydzi u Ulmów, czyli rodzina poszerzona
Rabin Schudrich: Ulmowie pokazali, że w tym niedoskonałym świecie można coś naprawić
Watykan: Siódme dziecko Ulmów zostanie beatyfikowane jako narodzone
Ks. Andrzej Draguła, 
Osobiście nie widzę przeszkód, by beatyfikować dziecko nienarodzone
Mateusz Środoń: Dobrze, że byli Ulmowie
Zbigniew Nosowski, O Ulmach nigdy dość

Paweł Stachowiak, Wyrwać Ulmów z pułapki polityki pamięci
Maria Czerska, Kim byli Żydzi, którzy ukrywali się u Ulmów?
Kard. Grzegorz Ryś: Ulmom nie udało się uratować ośmiorga Żydów, ale uratowali człowieczeństwo

Magdalena Kotowska, Ulmowie, moi sąsiedzi. Markowa z perspektywy dziecka
Kard. Semeraro, Rodziny żydowskie i rodzina katolicka zjednoczyły się w tym samym męczeństwie

Podziel się

30
3
Wiadomość

Czy prezydent powiedział nieprawdę? Owszem, może to nie było najlepsze miejsce na takie wystąpienie, ale to nie jest temat, w którym trzeba strzelać z armat, jak to od kilku dni robi Więź szukając ze szkłem powiększającym źle postawionych przecinków, których można się czepnąć.

Byłby Pan wiarygodniejszym krytykiem, gdyby znane były wystąpienia w sprawie niemieckiej polityki historycznej, według której zbrodniarzami nie byli Niemcy, tylko naziści (patrz niedawna wypowiedzieć kanclerza Scholtza, że Niemcy zostali wyzwoleni od nazistów). Wystarczyłby w Pana artykule mały akapit sygnalizujący, że Pan rozumie, nawet jeśli nie usprawiedliwia wystąpienie prezydenta.

Wystąpienie prezydenta było tylko przywracaniem równowagi. Beatyfikacja była okazją, by o polskiej narracji mógł usłyszeć świat. Owszem, beatyfikacja nie jest do tego najlepszym miejscem i wystąpienie prezydenta przyćmiło ważniejsze przesłanie, ale taka jest konsekwencja wzięcia przez Kościół na siebie od czasu Konstantyna funkcji społeczno-państwowych. Obok błogosławionych ma to swoje także negatywne konsekwencje, ale prezydentowi i organizatorom, czyli kurii przemyskiej można co najwyżej zarzucić, że nie chcieli zerwać z tą tradycją wiązania spraw duchowych ze społecznymi/narodowymi.

Uważam, że kampanii Więzi można postawić podobny zarzut instrumentalnego traktowania beatyfikacji – chodzi o dezawuowanie jednej ze stron sporu o państwo/Kościół. Notabene, najważniejszym zgrzytem wyborczym było podziękowanie abp Adama Szala imiennie wspomnianej kandydatce do Sejmu z list PiS z terenu archidiecezji przemyskiej. Może i coś pomogła w organizacji beatyfikacji, ale wielu osób zasłużonych bardziej i to od dawna nie wymienił. Tak się składa, że te inne osoby nie mają znaczenia politycznego. Posłanka tylko skorzystała z władzy, którą dał jej ktoś z góry. To samo można powiedzieć o imiennych podziękowaniach dla innych przedstawicieli władz państwowych (ale nazwiska obecnego wicepremiera J.Kaczyńskiego nie wymienił, a mógłby mieszcząc się w przyjętej konwencji). Gdyby pozostali anonimowi, mieliby zasługę w Niebie, a tak odebrali już swoją nagrodę.

@Piotr
“owszem, beatyfikacja nie jest do tego najlepszym miejscem i wystąpienie prezydenta przyćmiło ważniejsze przesłanie, ale taka jest konsekwencja wzięcia przez Kościół na siebie od czasu Konstantyna funkcji społeczno-państwowych.”

Jest do tego najgorszym miejsce a nie “nie najlepszym”.

A pana słowa są najlepszym dowodem na to, że należy czym prędzej skończyć z funkcją “społeczno-państwową” Kościoła. Im prędzej tym lepiej. Dla dobra wiernych i samego Kościoła, który pustoszeje w tempie ekspresowym.

Dla mnie to nie było żadne wystąpienie na beatyfikacji tylko partyjny wiec.
Nie to miejsce i nie ten czas na takie wypowiedzi. Cała rodzina umarła z powodu ratowania życia innych ludzi a ktoś o tym ledwie parę razy wspomina bo są “ważniejsze tematy”.

“należy czym prędzej skończyć z funkcją “społeczno-państwową” Kościoła. Im prędzej tym lepiej. Dla dobra wiernych i samego Kościoła, który pustoszeje w tempie ekspresowym.”

Zgadzam się, że ten scenariusz powinien być poważnie rozważany. Ale ewentualnie przeprowadzony nie w podskokach tak szybko jak się da, tylko odpowiedzialnie – Kościół zaciągnął pewne zobowiązania i nie może ich porzucić bez troski o tych, których by opuścił. Muszą być przygotowane warunki tego odejścia, zwłaszcza przejęcie tych zadań przez kogoś innego.

@Mewa
A kto napisał, że “oddzielenie Kościóła od Państwa oznacza oddzielenia Kościoła od wiernych” ?

To nie ma nic wspólnego.

Ale, oddzielenie Kościoła od Państwa oznacza nie mieszanie się w politykę a co za tym idzie KK nie będzie utożsamiany z jedną słuszną partią.

Kościół to nie partia i nie powinien żadnej partii wspierać bo to oznacza, że głosujący na każdą inną partię nie mają czego w KK szukać.

Sprawcą zbrodni był człowiek, który wydał wyrok. Zawsze osoba decydująca ponosi większą odpowiedzialność od wykonawcy. Plus autorzy praw, którzy dali możliwość jego wydania.
Żandarmi to akurat mieli najmniej do gadania.

Nie wiem do czego oboje zmierzacie, skoro sprawcą zbrodni byli żandarmi. To nie była sytuacja biednych żołnierzy zmuszonych strzelać do wroga.

Robert, bezpośrednimi sprawami zbrodni było pięciu żandarmów, dwóch z nich było Niemcami (w tym dowódca), jeden Czech, dwóch Polaków z Volkslistą. Towarzyszyło im czterech policjantów, z czego trzech było Polakami, jeden był uważany za Ukraińca.

Dlatego uważam za bardziej precyzyjne mówienie o nazistach, nie o “Niemcach”, bo przecież nazistami byli przedstawiciele różnych narodowości.

A’propos precyzji, Wojtek: radziłbym Ci sprawdzić, jakiej broni użyli egzekutorzy. Może się okazać, że nie była niemiecka, a na przykład czecho-słowacka…

Raz jeszcze. Żandarmi nie byli sprawcami, a wykonawcami zbrodni. Sprawcą był niemiecki porucznik. Określenie naziści jest raczej nietrafne, bo de facto nie wiemy czy ci ludzie byli nazistami. Sam Dieken przeszedł proces denazyfikacji właśnie dlatego, że nie był członkiem NSDAP i nie został w procesie zakwaliwikowany jako „nazista” (jak sporo niemieckich wojskowych, co nie znaczy, że całkiem nim nie był). Służył systemowi, który doprowadził do zagłady Żydów, ale nie znamy jego motywacji. Równie dobrze mogła to być kariera itp.
Dawniej używano określenia Hitlerowiec (tak mawiała moja babcia z AK). Ale problem wojny i terminologii zła jest bardziej złożony niż nasz schemat (zły-dobry). Z jednej strony potrzeba jasnego określenia stron, żeby nie relatywizować zła. Z drugiej strony nazizm nie był jedynym jego motorem (podobnie jak nie była nim wyłącznie niemieckość, ekonomia albo hitleryzm). Co do żandarmów. Słowa polski, niemiecki, żydowski przed wojną sprawiały ludziom mniej problemu niż w trakcie i po. Rzecz w tym, że obywatelstwo i narodowość się ze sobą nie pokrywają. Volkslistę podpisywali obywatele polscy niemieckiego i/lub mieszanego pochodzenia. Jeśli chodzi o teren Rzeszowszczyzny to jest on etnicznie trudny do zrozumienia. Poczucie narodowościowości tam, nie jest tożsame z obywatelstwem i nie jest tożsame z rzeczywistym pochodzeniem narodowościowym. Działa to w dwie strony. W większości przypadków liczne post-niemieckie wsie utożsamiały się z narodowością polską, jednak część wybierała niemiecką.
Jeśli mówimy o odpowiedzialności Niemców, czy raczej Niemiec za IIWŚ, odnosimy się do państwa obywatelskiego, obywatelstwa. Armia reprezentuje kraj. Jednak warto zauważyć, że IIWŚ wyrosła właśnie na bazie XIX wiecznych zmian w rozumieniu państwowości i pytaniu czyj jest kraj, który jest? Dlaczego kraj jest krajem? Poddani monarchom rzadziej je sobie stawiali, wraz z pojawieniem się świadomości obywatelskiej i (o paradoksie) demokracji, okazał się to temat zapalny. Nie dziwi, że właśnie w Niemczech wybuchł z taką siłą, patrząc na wcześniejsze rozbicie „Rzeszy” (i symetrycznie Włoch).

Basia, żandarmi i policjanci byli sprawcami zbrodni. Warto też pamiętać, że funkcjonariusze OrPo mieli wyraźną możliwość odmowy bezprawnego rozkazu (a takim było choćby zamordowanie dzieci) i obowiązek donosu na dowódcę, który taki rozkaz wydał. Żandarmi tego nie zrobili, lecz zabili rodzinę z dziećmi.

Wojtek Twoje argumenty stają się coraz bardziej absurdalne. Nie brnij w nie.

“Dwóch Polaków z Volkslistą”. To nie byli już Polacy, ale Niemcy z wyboru i przekonania.

@Piotr Ciompa
Jednak to na Panu spoczywa ciężar udowodnienia winy “Więzi” za rzekome – Pańskim zdaniem – “strzelanie z armat” i “prowadzenie kampanii instrumentalizującej beatyfikację”. Ja twierdzę, że wykonujemy swój publicystyczny i chrześcijański obowiązek.
Będę fundamentalistycznie trwał przy przekonaniu, że beatyfikacja dotyczyła konkretnej rodziny, a nie narodu. Tak mi dopomóż Bóg!
PS 1.
Pan wielu rzeczy nie pamięta z dawnych publikacji, więc przypomnę, że w 2016 r. chwaliłem Andrzeja Dudę za to, że był pierwszym urzędującym prezydentem RP, który 4 lipca wziął udział w obchodach rocznicy pogromu kieleckiego. I padły wtedy z jego ust bardzo ważne słowa. Gdybym go nie chwalił wtedy, też miałbym prawo go teraz krytykować, ale w Pańskich oczach to obala zarzut jednostronności.
PS 2.
Właśnie się dowiedziałem, że rzecznik episkopatu Niemiec informuje, iż nie było zaproszenia do udziału ze strony polskich organizatorów.

Proszę jednak zwrócić uwagę, że nie zaprzeczam instrumentalizacji beatyfikacji przez prawicowych polityków, tylko podchodzę do tego mniej krytycznie rozumiejąc ich uwarunkowania. Krytyka jest potrzebna, ale proporcjonalna i za jej brak się “czepiam”.

Tak, beatyfikacja dotyczyła konkretnej rodziny, nie narodu. Tak jak Jedwabne obciąża konkretne osoby, a nie naród. Gdyby to Pan stwierdził na jednym wydechu, nie czepiałbym się.

ad.PS 1 – przyjmuję do wiadomości; owszem, to łagodzi moje czepianie się.

ad.PS 2 – Nie wiedziałem – smutne, okropne, absolutnie naganne. Wstyd. Ten fakt rzeczywiście zmienia moją optykę, czemu dam wyraz w korekcie moich ocen przy najbliższej okazji. Nie zapraszając biskupów niemieckich, straciliśmy prawo do podnoszenia pretensji do nie przyjęcia naszej perspektywy.

A co Pan z tym Jedwabnem tutaj znowu? Czy kiedykolwiek twierdziłem, że obciążony jest NARÓD???
Z zapraszaniem biskupów niemieckich wersje obu stron się coraz bardziej różnią. Sprawdzamy dalej. Chyba jedni godni drugich…

Zgadzam sie ze wszystki – ale z jednym wyjatkiem:
brak jakiegokolwiek reprezantanta ze strony Episkopatu Niemiec.
WIadomo, ze w warstwie rzadowo-politycznej sa w grze ciezkie pieniadze i prestiz miedzynarodowy – w zwiazku z czym nasz rzad uzywa wszelkich narzedzi do ataku, a rzad RFN marginalizuje jak moze. To sa politycy i ja rozumiem ich mechanizm (moralnie jest mi obcy, ale ja nie jestem politykiem).
Natomiast sasiedzki Kosciol lokalny nie jest w stanie przyslac nikogo?
Nie zauwaza, podobnie jak jego politycy?
Nie jest w stanie powtorzyc, od drugiej strony “przebaczamy i prosimy o przebaczenie”? Bo lepszej chyba okazji, niz ta, Episkopat Niemiec miec nie bedzie.
To pokazuje, ze tamtejsi biskupi, ktorzy staneli tam, gdzie rzad Niemiec (czyli z boku), juz nie sa Kosciolem – sa organizacja polityczna.

Kard. Müller przybyl prywatnie – nie jest on nawet czlonkiem episkopatu niemiec.
Jest kardynalem-emerytem na Watykanie, gdzie tez nie ma przydzialu juz od lat.
Kard. Sarah, ostatni raz, jak sprawdzalem, nie mial niemieckiego paszportu… (i rowniez przebywal prywatnie, jako kardynal emeryt).
Prosze nie wprowadzac ludzi w blad

Trudno, by episkopat Niemiec kogoś oficjalnie delegował, skoro organizatorzy uroczystości tego nie oczekiwali (nie życzyli sobie?), o czym informuje wyżej red. Nosowski. I nie ujęli w programie wystąpienia nikogo stamtąd. Zatem Pański zarzut należałoby przekierować do naszych hierarchów…
Aczkolwiek co innego w tej sprawie ma do powiedzenia e-KAI: “Zaproszenie na uroczystość skierowano także do prezydentów i premierów państw europejskich oraz do episkopatów państw sąsiadujących z Polską”. https://www.ekai.pl/w-markowej-na-podkarpaciu-odbyla-sie-beatyfikacja-rodziny-ulmow/
No i “Jak żyć?”.
Kard. Müller, Niemiec, przybył, choć nie musiał. I pewnie nie był jedynym niemieckim duchownym obecnym na uroczystości w Markowej.
Faktycznie, mój niefortunny skrót myślowy mógł wprowadzić zamęt. Sorry.
ad “Kard. Robert Sarah” – cytując fragment depeszy PAP, przytoczyłam pełne zdanie – nie pisałam, że on jest Niemcem (pochodzi z Gwinei).

Zgadzam się z Panem, miałem wrażenie, że to dwa odmienne kazania, że przemowa Pana Prezydenta jakby świadczyła o niezrozumieniu zasadniczego przesłania kazania kardynała ( a właściwie opowieści Chrystusa ). Dysonans był wyraźny.

Skandalem jest w ogóle, że politycy są dopuszczani do głosu (nawet tuż po uroczystości czy Mszy Św. zanim wierni się rozejdą).

To jest absolutny skandal i to także wygania z kościołów wiernych, którzy głosują na inne partie.

To wydarzenie nie miało nic wspólnego z państwem a było prywatną decyzją prywatnej rodziny. I ich czyn powinien być tu rozpatrywany. Nic więcej.

I ponownie prezydent mówi o “nienarodzonym” gdy ledwie parę dni temu było wyjaśnione, że było to dziecko narodzone.

Dla jednych było narodzone, dla innych nie narodzone, ta opinia nie jest dla nikogo wiążąca poza aparatem kościelnym, a i to niekoniecznie całym. Teolodzy mają prawo to analizować i proponować odmienne ujęcia.

Dlaczego bronicie Głowie Państwa zabrać głos? Niepojete! Prezydent powiedział prawdę iz to Niemcy wydali rozkaz zabicia tej Rodziny i Żydów. Ten oficer niemiecki , który wydał rozkaz, do smierci nie został ukarany.

Od 963 roku do końca XII wieku napiera w różny sposób na Polskę cesarstwo niemieckie, nastepnie Brandenburgia, która zwieńczyła swoje działo zamordowaniem pierwszego króla po rozbiciu dzielnicowym, następnie presje przejął Zakon Niemiecki do 1525. Do 1701 panował fałszywy, względny spokój, kiedy Brandenburgia budował siłę cały czas czuwająca jak wilk na polskie ziemie pruskie. Od 1701 do 1945 jesteśmy znowu pod mocna presją (Prusy, II Rzesza, Republika Weimarska, III Rzesza), której apogeum oczywiście nastąpiło w IIWŚ. Paradoksalnie najlepszy okres mieliśmy w czasie Żelaznej Kurtyny. Po zjednoczeniu Niemcom znowu zaczęło uderzać do głowy.

To, co pisze pan Robert o dawnych dziejach, to myślenie ahistoryczne i przykładanie dzisiejszej miary i dzisiejszych pojęć (np. naród) do średniowiecznego świata. Tak jak pisze pani Mewa, Piastowie żenili się z “Niemkami” czy też raczej z krewnymi cesarza lub córkami margrabiów i książąt państw będących częścią I Rzeszy Niemieckiej. (Z tą diecezją podporządkowaną arcybiskupstwu w Magdeburgu to akurat nie jest prawda, była ona podporządkowana bezpośrednio Stolicy Apostolskiej/ papieżowi.) Ale tak, dawni władcy Europy to taka jedna rodzina była, czasem skłócona, a czasem działająca wspólnie. Co do Brandenburgii to sami Piastowie przyczyni się do jej powstania, pomagając jej pierwszemu władcy w walce z “poganami”. Spierali się ze sobą bracia, kuzyni, szwagrowie, walczyły ze sobą rozbite części państwa (rozbicie dzielnicowe było w podobnym czasie nie tylko w Polsce), i sąsiednie państwa. Państwa były własnością księcia lub króla, wyprawy wojenne sposobem na opłacenie wojska. Czasy te miały konsekwencje dla o wiele późniejszych państw narodowych, owszem. Ale wtedy też inaczej myślano, i to były bardziej spory rodzinne niż między “narodami”.

* Powinno być: szwagrzy, a nie: szwagrowie. Przepraszam za ten błąd językowy, powinnam była wcześniej sprawdzić, jaka jest poprawna forma.

Mewa, miałem na myśli Hanzę niemiecką, która stała się potęgą. Hanza nie miała wiele wspólnego z lokacjami na prawie niemieckim, ale z tym, gdzie działali kupcy niemieccy.

Wiem co piszę. Niemcy maja armię środków finansowych i dobrze się bawią w tym swoim cesarstwie, które narzuca perfidnie swoje wizje polityczno-społeczne Polsce. A Pan, ma Pan coś ciekawego może do powiedzenia w sprawie Niemiec?

To nie było odpowiednie miejsce ani czas na takie refleksje, umówmy się.
A te historyczne “rany” i zmęczenie “presją” dużego sąsiada to jakiś ewenement, swoją drogą? Nie bądźmy przewrażliwieni, sami też nie jesteśmy idealni.

Swoją drogą to Niemcy zabili obu moich dziadków, to nawet nie były działania wojenne, tylko podobne działania co wobec Ulmów. Nie, to żaden ewenement historyczny, że ma się takie historie rodzinne. Normalka…

@Karolina. Jesteś w błędzie, jeśli chodzi o ocenę średniowiecznych kryteriów myślenia. Zakon krzyżacki był właśnie instytucją narodową i dlatego wszyscy go nazywali Zakonem Niemieckim. Jak wiadomo i Polacy aspirowali do tego zakonu, ale oczywiście bezskutecznie. I dlatego zakon ten miał zawsze pełne poparcie ze strony cesarza. Tak samo był z Hanzą, która zakładała placówki tam, gdzie byli kupcy niemieccy. W schyłkowym średniowieczu narodziło się pojęcie Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego. Historia ludzkości to nie to samo co historia zdefiniowanych pojęć w oficjalnych źródłach – takie podejście jest wybitnie ahistoryczne.

@Robert Forysiak. Współczuję, jednak nie wchodząc w licytację na rozmiar krzywd pragnę zauważyć, że w tym kraju chyba nie ma rodziny, która nie doświadczyłaby straty podczas II WŚ z rąk niemieckich nazistów. Tymczasem nasi biskupi już ponad pół wieku temu wskazali (niełatwą, owszem) drogę, jak sobie radzić z tą traumą. I choćby z tej perspektywy można ocenić politykę historyczną aktualnej władzy, oraz wpisującą się w nią wypowiedź p. Dudy, jako wybiórczą, cyniczną i – co tu dużo mówić – niechrześcijańską.

Stereotyp Krzyżaka-Niemca, który pojawia się w literaturze XIX wieku, propagandzie hitlerowców oraz komunistów nie jest prawdziwy. Choć Zakon był założony przez Niemców, należeli do niego rycerze z całej Europy. Nie jest też prawdą, że nie było wśród nich “Polaków” czy też raczej rycerzy urodzonych w Królestwie Polskim. Nie było ich wielu, ale zdarzali się – i to nie licząc rycerzy ze Śląska. Zakon Krzyżacki był instytucją paneuropejską, rycerze z całej Europy traktowali pobyt w Zakonie jako takie safari czy szkołę przetrwania połączoną ze służbą Bogu. Takie trochę harcerstwo, ale bardziej brutalne? Takie mi przyszło na myśl porównanie. A patrząc na to, że była to instytucja religijna podlegająca papieżowi, to tym trudniej było królom Polski przebić się z własnym przekazem i własnymi racjami, ponieważ wyglądało to tak, że wspólnie z poganami walczyli oni z chrześcijanami i Kościołem. Hanza była rodzajem średniowiecznej korporacji, bardzo ciekawy związek, swoją drogą. Patrząc na Polskę, w miastach mieszkało dużo Niemców, ze względu na to, że we wczesnym i średnim średniowieczu w Królestwie Polskim brakowało ludności. W przyszłości aspekt ten powiększył wieloetniczność I Rzeczypospolitej.

Święte Cesarstwo Narodu Niemieckiego – takie pojęcie nigdy nie istniało. Natomiast jeśli idzie o cesarstwo rzymskie, to jest to pojęcie z historii starożytnej, a w średniowieczu jako pierwszy odwoływał się do niej Karol Wielki (choć niektórzy historycy przypuszczają, że takie zamiary – zostania cesarzem zachodniej części dawnego cesarstwa rzymskiego mogli mieć już niektórzy Merowingowie, za czasów panowania Justyniana Wielkiego), więc na pewno nie jest to pojęcie późnośredniowieczne.

Historia jest nauką i posługuje się precyzyjnym nazewnictwem.

@KarolinaKarolina, przecież nazywano Zakon Ordo Teutonicorum, jaki on był europejski? Znasz innych urzędników i dygnitarzy od niemieckich od kiedy Krzyżacy osiedli w Malborku i zaczęli walki z Polakami?? Co do pojęcia wspomnianego terminu: https://www.jstor.org/stable/43566968
Popełniasz też ahistoryczny błąd patrząc na Europę jako “skłóconą rodzinę” z racji koligacji dynastycznych władców.

Moi dziadkowie nie zginęli z rak nazistów, tylko zwykłych Niemców wykonujących polecenia nazistów. To po pierwsze. Po drugie polecam przykładowo książkę “Mój dziadek fałszerz” Charlotte Kuger – tak do refleksji, jak to było gdy my przebaczaliśmy Niemcom w 1965, jak oni wspaniałomyślnie bronili dobrego imienia swoich ojców i matek. Polecam też ciekawy temat, jak Niemcy do początku XXI używali preparatów pozyskanych przez lekarzy SS na mordowanych więźniach. Polecam tez temat zgrabionych polskich dzieł kultury, których tak pilnie strzegą nowi właściciele – sam chętnie opowiem o jednym zabytku wartym kilka milionów euro, który jest ukrywany przez Niemców, a który jest na liście polskich zbiorów utraconych. I tak długo można wymieniać i polecać.

Jeśli chodzi o pojęcie Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego, to tu masz link do niemieckiego artykułu naukowego na ten temat, choć niemiecki internet jest pełen tych wątków:
https://www.jstor.org/stable/43566968
Zakon Krzyżacki był niemiecki, a nie europejski, kiedy walczył z Polakami w XIV-XVI w. A może znasz jakiś urzędników lub dygnitarzy krzyżackich z tego okresu, którzy nie byli pochodzenia niemieckiego?

@MR. Biskupi wskazali drogę, ale jak Niemcy nią poszli, to inna historia. Mam na myśli nie tylko pokolenie nazistów, ale również ich dzieci. Polecam niemiecką książkę na ten temat Charlotte Kruger pt. Mój dziadek fałszerz.

@Robert, podajesz linki, ale sam ich nie czytasz albo źle przepisujesz. Podałeś niepoprawną nazwę, która nigdy nie istniała. Ciekawe, że dwa razy pominąłeś przymiotnik, który jest kluczowy w rozumieniu tego pojęcia, jak i w zrozumieniu, że sama idea nie pojawiła się w późnym średniowieczu.

Łacińska nazwa Zakonu Krzyżackiego to: Ordo domus Sanctae Mariae Theutonicorum; “Theutonicorum” odnosi się tutaj do “domus”. Prawdą jest, że duża część zakonników pochodziła z krajów Rzeszy, ale nie wszyscy.

Średniowieczna Europa była w wielu aspektach uniwersalistyczna. Błędem jest widzenie ją przez okulary dziewiętnastowiecznych pojęć narodu i państw. Rycerze składali przysięgę jakiemuś seniorowi, ale przede wszystkim byli rycerzami świata chrześcijańskiego. Nie wiem, jak to inaczej jasno i krótko wyjaśnić.

Hanza została załozona w XII w. i na początku wcale nie była niemiecka. Większość miast w Europie była zakładana na prawie niemieckim (takze te które do Hanzy nie należały), w tym chociażby Kraków, gdzie rzeczywiście Niemców było sporo. Ale zawdzięczamy im ołtarz główny w kościele Mariackim, bo to chyba oni sprowadzili Wita Stwosza do swej światyni. Zapominamy też o tym, ze w średniowieczu w miastach osadzali sie kupcy różnych narodowości – nie tylko Niemcy, ale równiueż Włosi, Wegrzy czy Ormianie.

@Karolina. krzyżaków Nazywano też Ordo equitum Teutonicorum. Ciekawe, że to pomijasz.

Karolina, a w sprawie Świętewgo Cesarstwa Narodu Niemieckiego, to proszę
ę o konkretne wyjaśnienia zagadnienia zamiast czczych formalnych uwag.

Dalej pisze Pan bez jednego słowa, które jest kluczowe w zrozumieniu tej idei. To słowo to: rzymskie. A idea ta w skrócie polegała na przywróceniu władzy cesarskiej w zachodniej części cesarstwa rzymskiego. Tej władzy, której zrzekł się w 476 r. Odoaker. Ci ludzie nie wiedzieli, że żyją w średniowieczu, a cesarstwo zachodniorzymskie “upadło”. Z ich perspektywy wyglądało to tak, że tron cesarski zachodniej części imperium był pusty, a władza wschodniego cesarza na Zachodzie była wówczas właściwie tylko symboliczna. W następstwie wojny Bizancjum z Ostrogotami, najazdu Longobardów i następnie wojen z Longobardami Italia była zniszczona i słaba. Zresztą, i w czasach świetności niepodzielonego cesarstwa rzymskiego władcy pochodzili z innych rejonów niż Italia, więc samo w sobie to nie było zaskakujące, że Karol Wielki myślał o tytule cesarza dla siebie. Samo istnienie cesarza, najlepiej cesarza podległego sobie, popierało też papiestwo (co było też spowodowane pogarszającymi się relacjami papieży z cesarzami wschodniorzymskimi). Następnie doszło do podziału na państwo zachodniofrankijskie i wschodniofrankijskie (i też część środkową, nazwijmy ją lotaryńsko-italską, ale ona szybko przestała mieć znaczenie). Ostatni władca z rodu Karolingów zmarł w roku 911 r., i do tego dziedzictwa, nie tak odległego w czasie, odwoływał się Otton I. Czyli w skrócie: cesarstwo rzymskie -> cesarstwo zachodniorzymskie -> państwo franskijskie i cesarstwo Karola Wielkiego -> państwo wschodniofrankijskie -> państwo Ottonów i Święte Cesarstwo Rzymskie. I nie obejmowało ono tylko krajów niemieckich, ale też Czechy, których władca był jednym z elektorów. Warto też podkreślić, że państwa zrzeszone w ramach ŚCR prowadziły też dość samodzielną politykę zagraniczną i nie można twierdzić, że konflikt z jednym państwem niemieckim oznaczał konflikt z innymi. Wręcz przeciwnie, bywało, że władcy Polski współpracowali z państwami niemieckimi, zwłaszcza z zachodnimi. Nasze kontakty z cesarstwem też w większości były pozytywne, jeśli nie przyjazne.

Przedstawiam fakty w sposób uproszczony, odpowiedni dla laika w temacie, piszę też z głowy, dlatego unikam bardziej szczegółowych informacji, by nie popełnić błędu. Moja wiedza oparta jest na podręcznikach akademickich i monografiach naukowych. Przeprowadzona synteza informacji – moja własna. Napisałam właśnie po to, aby sprostować stereotypy i mity.

@Karolina. poczytaj sobie , jak za czasów Habsburgów na tronie cesarskim w XV w. pojęcie cesarza rzymskiego (imperator Romanorum zlało się z pojęciem króla niemieckiego (rex Teutonicorum). Święte Cesarstwo Rzymskie to już była tylko tytulatura w dokumentach, na pieczęciach i monetach oraz poręczny argument do roszczeń. Nic więcej.

Tyle było obrażania mnie, a ostatecznie okazało się, że trzy razy z rzędu napisał Pan nazwę, która nigdy nie istniała. A później nawet nie przyznał się Pan do błędu.

Dziekuje panu Redaktorowi za ten artykul. Widac malosc ludzi bedacych na szczytach chce wniesc odrobine optymizmu chwalac wspolprace samorzadow na poziomie powiatu, czego przykladem moze byc Zamosc i Schwäbisch Hall.

Wystąpienie prezydenta czupurne. Skwar, a on gada. Ma żonę germanistke, zatrudniona w elitarnym lo w Krakowie. słowa padły nie budujące, lecz dzielące. Szkoda. Piszę to jako nauczyciel j. Niemieckiego, germanista. Było wielu szlachetnych. O tym pisała i więź. Bonhoeffer, bekennende KIrche, Otto Schimek.

do p. Roberta Forysiaka: Jednak radze sobie przypomnieć historię. Pomijam już kwestie, że pierwsza Polska diecezja była zależna od Niemiec a Piastowie żenili się z Niemkami . Z zakonem krzyżackim też było różnie – w koncu byłl popierani przez papiestwo. No i mieliśmy na tronie dwóch królów z dynastii Wettynów (sami ich wybraliśmy w wolnej elekcji). I naprawdę widzi Pan, ze Niemcy na nas dybią?

Idą wybory, widać nawet na forum.
A tematy jakie się pojawiają w różnych mediach – ech, cała układanka…
Kalejdoskop – jak potrząśniesz – to tak się ułoży.

Jak to – mówią Bóg jest Ojcem rodziny wielodzietnej 😉
Da sobie radę. A my?

11 września we włoskiej agencji SiR Agenzia d’informazione (podmiot należący do episkopatu Włoch jak nasz KAI) ukazał się artykuł Raphaela Schutza, ambasadora Izraela przy Stolicy Apostolskiej, w którym odniósł się do niedzielnej beatyfikacji rodziny Wiktorii i Józefa Ulmów. W swoim tekście Raphael Schutz napisał, że Ulmowie byli wyjątkiem w porównaniu z Polakami, którzy donosili Niemcom na Żydów. Ambasador ani razu nie wspomniał o roli Niemców i ich prawodawstwa na ziemiach polskich.

Może by tak Polska Rada Chrześcijan i Żydów zajęła się obok wielu innych tym wystąpieniem, a Więź nagłośniła obok nagłaśniania wystąpienia prezydenta A.Dudy?

Dziękuję uprzejmie za złośliwość. Nie znałem wcześniej tej wypowiedzi. Skrajnie prawicowe rządy mają, jak widać, głupich ambasadorów, także w Izraelu.
Ale jakimi innymi wystąpieniami na ten temat zajmowała się ostatnio Polska Rada Chrześcijan i Żydów, bo nie zauważyłem, a Pan pisze, że “obok wielu innych”?

Napisałem “obok wielu innych” ale nie tylko “ostatnio” – Rada wiele razy w swojej historii zajmowała się wypowiedziami w sprawach stosunków polsko-żydowskich z przechyłem, w mojej opinii, na stronę żydowską. I tu jest okazja przywrócenia równowagi, chociażby po to, by piętnowanie antysemickich wypowiedzi Polek i Polaków było dla społeczeństwa bardziej bezstronne, a więc wiarygodniejsze.

W Izraelu najbardziej agresywne wypowiedzi wobec Polski wygłasza lider opozycji anty-Netanjahu, niejaki Lapid. Czyli nie prawica. Ambasador Izraela w Watykanie, Raphael Schutz złożył listy uwierzytelniające w Stolicy Apostolskiej 19 listopada 2021, tymczasem Netanjahu stracił władzę 5 miesięcy wcześniej. Ten ambasador to nominat nie-prawicy izraelskiej.

Moja uszczypliwość miała na celu pomoc w skuteczniejszym docieraniu do takich jak ja, którzy jednak jeszcze was słuchają.

Myli się Pan co do Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. Ona bardzo rzadko wydaje oświadczenia w sprawach bieżących.
A wobec nienawiści – wszelkiej – nie da się być bezstronnym. Polecam np. artykuł na Pańskich ulubionych łamach: https://wyborcza.pl/7,75968,10293981,wiele-twarzy-jednej-nienawisci.html
Trudno uznać rząd Bennetta-Lapida za nieprawicowy.
PS. Ten sam tekst u nas:
https://wiez.pl/2011/09/14/wiele-twarzy-jednej-nienawisci/

Są krzywdy, których nie można po ludzku wybaczyć, i nie można innym nakazać wybaczania, i nie można wybaczać za innych.

A jednak, jeśli chrześcijaństwo nie pomaga w wybaczeniu i pojednaniu, to po cóż w ogóle to chrześcijaństwo?… Na miejscu chrześcijaństwa może stanąć każda religia, wystarczy tylko, że się ją przyozdobi patriotycznymi barwami i przysposobi do społeczno-politycznych potrzeb.

Robert Forysiak: Proszę nieco więcej przeczytać o Hanzie.. Najwiecej miast należałoo do Hanzy na północy (Księstowo Pomorkie lub Warmia, tez Toruń), która wcześnie przeszła pod wpływy regionów niemieckich, na południu tylko Kraków i Wrocław (przypominam, że na Śląsku rządzili książęta Piastowscy), więc z tymi wpływami Hanzy to Pan przesadza .