Jesień 2024, nr 3

Zamów

Nieudany wywiad z rektorem KUL

Zbigniew Nosowski i ks. Mirosław Kalinowski, w tle portret ks. Andrzeja Szostka. Lublin, 21 kwietnia 2021. Fot. Tomasz Koryszko / KUL

Po raz pierwszy w ponad trzydziestoletniej pracy dziennikarskiej zdarzyła mi się sytuacja, by rozmówca przerwał wywiad w trakcie, mając mi jeszcze za złe, że stawiam mu niewłaściwe pytania.

Wiele osób nie dowierzało mi, że naprawdę jadę do Lublina, by przeprowadzić wywiad z rektorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Ks. prof. Mirosław Kalinowski wywiadów udziela rzadko, a wokół uczelni pojawiało się przecież ostatnio wiele kontrowersji. Możliwość osobistej rozmowy z rektorem w takiej sytuacji to szansa, by lepiej zrozumieć jego sposób myślenia i motywy działania.

Przypomnę najpierw w skrócie „prehistorię” tego wywiadu. 17 lutego 2021 br. opublikowałem na Więź.pl „Cztery pytania do rektora KUL”. Odpowiedzią było – przesłane przez rzeczniczkę prasową KUL Monikę Stojowską – zaproszenie na wywiad z rektorem. Ponieważ w tamtym czasie nie mogłem skorzystać z zaproszenia, rektor Kalinowski przysłał odpowiedzi pisemne – zob. „Rektor KUL odpowiada na pytania «Więzi»”.

Szczerze sądziłem, że niekorzystny wizerunek jednak jest przedmiotem troski władz uczelni i cieszyłem się, że rektor uznał, iż warto o tym rozmawiać z redaktorem „Więzi”

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst

Po świętach wielkanocnych – tuż po wydaniu przez Kolegium Rektorskie KUL oświadczenia w sprawie tzw. żydowskich mordów rytualnych – powróciłem do propozycji wywiadu z rektorem. Prawie natychmiast rzeczniczka uczelni zaproponowała w imieniu ks. Kalinowskiego nagranie wywiadu w środę 21 kwietnia.

Z radością zaakceptowałem tę propozycję, zwłaszcza że tematów do rozmowy wciąż przybywało. Kilka dni później rzeczniczka uzupełniła zaproszenie: ks. Kalinowski zapraszał mnie także na obiad (przed wywiadem). Z tego zaproszenia jednak nie skorzystałem. Pani Stojowska nie przedstawiała mi żadnych życzeń rektora co do wywiadu.

Próbowałem jeszcze dodatkowo uzyskać zgodę na wywiad z prorektorem KUL ks. Mirosławem Sitarzem (jego nazwisko dość często będzie się pojawiać poniżej). Niestety, bezskutecznie. Ks. Sitarza prosiłem o rozmowę jeszcze jesienią 2020 r. – jako obrońcę ks. Andrzeja Dymera w karnym procesie kanonicznym – do tekstów z cyklu „Przeczekamy i prosimy o przeczekanie”. Odpowiedzi wtedy nie było żadnej.

Prosiłem go również teraz – jako prorektora, gdy już udało mi się umówić na spotkanie z rektorem. Też bez skutku. Dopiero w przeddzień wywiadu rzeczniczka KUL przekazała mi ostateczną wiadomość, że „niestety nie będzie możliwe przeprowadzenie wywiadu z prorektorem ks. prof. Mirosławem Sitarzem”. Szkoda. Ale rektor jednak na mnie nadal czekał.

Gdy dotarłem na KUL, najpierw zaszedłem – tak jak zazwyczaj czynię – do kościoła akademickiego, który jest wspaniałym miejscem do modlitwy. Spotkanie w rektoracie zaczęło się bardzo miło. Wraz z rektorem oczekiwał na mnie uczelniany fotograf. Ks. Kalinowski zaproponował pamiątkową fotografię. Ponieważ w obszernym gabinecie na ścianach wisiały piękne portrety poprzednich rektorów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, poprosiłem, aby zdjęcia wykonano pod portretem ks. prof. Andrzeja Szostka, o którym chciałem później co nieco powiedzieć.

W moim spotkaniu z rektorem uczestniczyła rzeczniczka KUL. Około 10 minut spędziliśmy na grzecznościowej rozmowie. Wspominałem swoje związki z tą uczelnią. Następnie włączyłem dyktafon.

Poniżej zapis głównych wątków rozmowy. Fragmenty opublikowane kursywą zostały w całości dopisane przez rektora Kalinowskiego w autoryzacji.

Mogłem odmówić ich publikacji, gdyż zgodnie z art. 14a.6 prawa prasowego „Nie stanowi autoryzacji […] przekazanie nowych informacji lub odpowiedzi”. Ponieważ jednak zależy mi na pełnej prezentacji stanowiska rektora KUL, publikuję te fragmenty, zaznaczając, że zostały one dopisane, nie mogłem więc na nie reagować.

Na końcu zaś znajdą Państwo mój komentarz podejmujący też kwestie, których nie mogłem już poruszyć, gdyż wywiad został przerwany przez rozmówcę.

UNIWERSYTET NOWOCZESNY, CZYLI?

Zbigniew Nosowski: Przede wszystkim dziękuję za zaproszenie na KUL.

Ks. Mirosław Kalinowski: Też się cieszę. Właściwie do tej pory nie zapraszałem na wywiady. Najczęściej odpowiadałem na pytania zadane drogę elektroniczną lub udzielałem komentarzy dla telewizji i radia, a po objęciu funkcji rektora KUL zorganizowałem konferencję prasową w Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie.  Osoby odpowiedzialne za prowadzenie profili uniwersytetu w mediach społecznościowych często publikują moje wypowiedzi na Facebooku i Twitterze.

Tym bardziej się cieszę. Sam fakt, iż dochodzi do tego spotkania jest pozytywny, zważywszy na to, że było pewne napięcie personalne między nami, ujawnione wcześniej w wymianie korespondencji, którą publikowaliśmy.

– Z mojej strony napięcie, o którym mówi Pan Redaktor, nie istnieje.

Nie ma co tego ukrywać. Dla mnie napięcie jest naturalne między ludźmi.

– Jesteśmy przyzwyczajeni do różnego rodzaju napięć, ale ważne, żeby rozwiązywać je poprzez dialog, u którego podstaw leży wzajemny szacunek i otwartość na wysłuchanie argumentów drugiej strony.

Jasne jest więc, że „Więź” spiera się obecnie z KUL o kilka istotnych spraw. Ja dodatkowo także jako chrześcijański współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów występowałem w sprawie skandalicznych poglądów głoszonych przez profesora KUL ks. Tadeusza Guza. Żałuję ponadto, że odmówił mi spotkania i rozmowy prorektor ks. Mirosław Sitarz.

Natomiast z Księdzem Profesorem chętnie bym porozmawiał o opiece hospicyjnej, czym się Ksiądz zajmuje od lat i praktycznie, i naukowo. Ale jednak przyjeżdżam do Księdza jako do rektora KUL w określonym momencie, dlatego mam pytania dotyczące aktualnych problemów uniwersytetu.

„Moja strategia to pokazanie, że katolickość to nowoczesność” – mówił Ksiądz po objęciu funkcji rektora. Zauważyłem, że lubi Ksiądz używać określenia „nowoczesny uniwersytet katolicki” na opisanie misji KUL. Co to ma oznaczać? W czym ma się to wyrażać?

– Nowoczesność to najczęściej korzystanie z tych form, które przynosi nam współczesność, czyli budowanie relacji z młodym pokoleniem poprzez portale społecznościowe, poprzez powołanie nowoczesnych metod komunikacji. To większa aktywność studentów właśnie z użyciem tych nowoczesnych technologii. To również korzystanie z baz tematycznych, które są obecnie dostępne w świecie, a nie do końca są przez nas wykorzystywane w uprawianiu nauki. Nowoczesność to również sposób dotarcia do odbiorcy i kierunków kształcenia. Na naszym uniwersytecie jest ich 58.

Jaka jest różnica między nowoczesnym a nienowoczesnym uniwersytetem katolickim?

– Nie będę szukał tych uzasadnień. Ja wiem, jakie ja rozwiązania chcę mieć, wiem, co znaczy nowoczesność, ale budowana na chrześcijańskim systemie wartości. Taką propozycję daje KUL swoim studentom i kandydatom na studia. Jesteśmy otwarci na każdego, kto szanuje naszą aksjologię.

A jakie problemy uważa Ksiądz Rektor obecnie za najważniejsze i najtrudniejsze w swojej funkcji rektora KUL?

– Trudności są we wszystkich uczelniach podobne. Bardziej wskazuję na wyzwania, do których należy organizacja nauczania po pandemii Covid-19, która znacząco wpłynęła na funkcjonowanie uczelni, np. studenci pierwszych roczników w zasadzie nie poznali specyfiki życia akademickiego. Stałym wyzwaniem jest również rekrutacja, która już drugi rok przebiega w warunkach pandemii, ograniczającej możliwość bezpośredniego kontaktu z kandydatami. Ponadto chcemy jeszcze bardziej rozwijać kierunki badawcze, tworzyć nowe możliwości kształcenia medycznego oraz zmierzać w stronę uniwersytetu międzynarodowego. KUL to także wspominany przeze mnie system wartości, który leży u podstaw działalności uniwersytetu.

NAGRODA DLA ABP. DZIĘGI? „ORGANIZOWAŁ TO PODMIOT ZEWNĘTRZNY”

Chciałbym jednak spytać o specyficzne problemy KUL. Może zacznę od spraw najświeższych, dochodząc stopniowo do kwestii bardziej generalnych. Mieliśmy ostatnio na przykład do czynienia z taką sytuacją: w reakcji na Nagrodę im. Prymasa Wyszyńskiego dla abp. Andrzeja Dzięgi – wręczaną na KUL 14 kwietnia br. – proboszcz franciszkańskiej parafii w Warszawie oświadczył: „2021 to ostatni rok, w którym w naszej parafii była zbiórka na KUL”.

Ważne, że to parafia franciszkańska, bo akurat zakonnik z tego zgromadzenia, o. Tarsycjusz Krasucki, był wykorzystywany seksualnie przez szczecińskiego duchownego, a nigdy nie dostąpił zaszczytu spotkania czy choćby rozmowy z abp. Dzięgą przez całe jego dwanaście lat spędzonych w Szczecinie.

Za to sprawca tego czynu cieszył się zaszczytami ze strony arcybiskupa, nagrodzonego akurat w auli głównej KUL za szerzenie zasad etyki katolickiej. Były też podobne reakcje na to samo wydarzenie ze strony osób świeckich. Pojawił się nawet taki mem w mediach społecznościowych „Nie daję pieniędzy na KUL”. Czy to problem dla KUL?

– Abp Andrzej Dzięga nie otrzymał nagrody KUL, ale nagrodę, którą przyznaje autonomiczne Stowarzyszenie Absolwentów i Przyjaciół Wydziału Prawa. Rektor KUL nie wpływa na działalność tego stowarzyszenia, podobnie jak na inne tego typu niezależne podmioty. Z tego, co wiem, nagroda dla abp. Dzięgi była zaplanowana jeszcze przed rozpoczęciem postępowania wyjaśniającego prowadzonego przez Stolicę Apostolską. Jeśli chodzi o składki na KUL, to każdy ma prawo podejmować decyzje zgodne z własnymi przekonaniami.

Ksiądz Rektor należał jednak do trzyosobowego Komitetu Naukowego tej konferencji (wraz z księżmi profesorami Sitarzem i Krukowskim).

– Podobnie jak w przypadku wielu innych Komitetów przedsięwzięć inicjowanych na KUL, to nic szczególnego.

Było też zapowiadane wystąpienie Księdza Rektora w ramach otwarcia tej konferencji, ale do niego nie doszło.

– To nic nadzwyczajnego. Nazwisko rektora jest obecne na plakatach wielu wydarzeń, jakie mają miejsce na terenie uniwersytetu i poza nim. W wielu przypadkach jestem zapowiadany, a ostatecznie nie mogę się pojawić. Czasem reprezentuje mnie delegat – albo i nikt nie reprezentuje.

Ale jednak ta nieobecność jest znacząca, bo nagrodę otrzymywał arcybiskup, który jest wieloletnim profesorem tej uczelni, byłym dziekanem…

– Tego tematu nie będę komentował.  

A co Ksiądz uważa osobiście i jako rektor – bo mogą to być dwa różne wymiary – na temat wręczania nagrody biskupowi, wobec którego są sformułowane, znane publicznie, bardzo poważne zarzuty o krycie podwładnych winnych pedofilii?

I dzieje się to akurat w tygodniu, gdy tutejszy arcybiskup lubelski kończy dochodzenie w sprawie tamtego biskupa za jego zaniedbania z diecezji sandomierskiej. A nagrodę wręcza biskupowi obrońca jednego z księży oskarżanych o wykorzystywanie małoletnich, który jest akurat prorektorem KUL do spraw misji i administracji?

– Z informacji mi znanych, wiem, że przyznanie tej nagrody nastąpiło w zeszłym roku wiosną, bo to stowarzyszenie spotyka się chyba raz czy też dwa razy w roku.

Nie. Ogłosili, że decyzja zapadła 20 listopada 2020 r.

– To jest samodzielne stowarzyszenie i podejmuje niezależne decyzje, których nie komentuję. Stanowisko KUL co do wykorzystywania osób małoletnich jest jednoznaczne. Jesteśmy chyba pierwszym uniwersytetem, który przyjął instrukcję dotyczącą ochrony dzieci i młodzieży oraz osób określanych jako nieporadne. To rozporządzenie zostało wprowadzone w życie.

O wręczeniu tej nagrody pisały media w całej Polsce, ale nie ma żadnej informacji na ten temat na stronie internetowej KUL ani na profilu FB Uczelni. Czy to próba zdystansowania się od tego wydarzenia?

– Na wielu uniwersytetach odbywają się wydarzenia różnego typu. I jeżeli to nie władze uniwersytetu są organizatorem, to traktowane jest to jako działalność zewnętrzna – więc nie uważałem, że musimy zabierać głos w tej sprawie.

Ale organizatorem wydarzenia był przecież prorektor KUL do spraw misji uniwersytetu – jako prezes Stowarzyszenia Absolwentów i Przyjaciół Wydziału Prawa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz kierownik Katedry Kościelnego Prawa Publicznego i Konstytucyjnego KUL.

Odbywało się ono pod hasłem, które jest dewizą uniwersytetu „Deo et Patriae”, w kościele akademickim KUL i w auli głównej uniwersytetu. Czy wobec tego wystarczy powiedzieć: nie mamy z tym nic wspólnego, bo to autonomiczne stowarzyszenie?

– Wydarzenie organizował podmiot zewnętrzny. Takich wydarzeń jest wiele. Oczywiście nabiera to innego znaczenia w sytuacji, kiedy w ostatnim okresie osoby związane z wydarzeniami szczecińskimi są aktywne publicznie i toczy się postępowanie wyjaśniające. To akurat może być uważane za niekoniecznie właściwą koincydencję czasową. Natomiast sentencja nagrody jest, owszem, dewizą KUL, ale posługuje się nią również wiele innych instytucji.

„MINISTER CZARNEK STOI ZA WSZYSTKIMI, KTÓRZY UPRAWIAJĄ NAUKĘ”

Czy na postrzeganie KUL wpływa korzystnie nagradzanie w auli głównej uniwersytetu biskupa, który ochraniał ks. Dymera, przez ks. prezesa Sitarza, który jest prorektorem KUL, a był też obrońcą Dymera? Czyli adwokat nagradza protektora swojego klienta…

– To jest jedna z możliwych wersji komentowania tej uroczystości. Abp Andrzej Dzięga jest urzędującym metropolitą szczecińsko-kamieńskim, członkiem Konferencji Episkopatu Polski, w związku z tym, podobnie jak każdy inny arcybiskup i biskup, ma prawo odprawiać Msze święte w kościele akademickim i przebywać na terenie uniwersytetu.

A jaki jest Księdza komentarz?

– Ja nie komentuję działań stowarzyszeń, które nie są częścią uniwersytetu.

Kiedy w czerwcu 2020 r. przedstawiał Ksiądz, już po wyborze na rektora, kandydatury prorektorów, księdza Mirosława Sitarza na tej liście nie było.

– Zgodnie z obowiązującymi przepisami, mogę przedstawić kandydatów w każdym momencie swojego urzędowania.  To jest moja prerogatywa. A w czerwcu mało kto to rozumiał. Uważano, że senat wybiera prorektorów. I nawet osoby obecne nie miały świadomości, w tym i ja, że inaczej stanowi nowa ustawa i nowy statut uczelni. Doszukiwanie się w tym jakichś innych kontekstów, to jedynie bezzasadne domysły.

Zgodnie z zarządzeniem Księdza Rektora z 25 września 2020 r. zgodę na organizację wszystkich wydarzeń na KUL, również wydarzeń online, wydaje prorektor do spraw misji i administracji. Czyli można powiedzieć, że ksiądz Sitarz jako prorektor sam sobie zatwierdził konferencję, którą organizował jako kierownik katedry oraz wręczenie nagrody, które organizował jako prezes stowarzyszenia?

– Tego nie wiem. Mogę to zbadać i przekażemy informację, jaka była procedura.

Jakie są granice wyrażania sympatii politycznych przez profesorów KUL, zwłaszcza duchownych? Czy na przykład profesor KUL, który jest księdzem, powinien święcić lokal partyjny?

– Nie słyszałem o takim przypadku.

Ale czy powinien?

– Uważam, że to jest raczej zadanie proboszcza parafii, na której terenie stoi dany budynek. Według mnie trzeba tu być powściągliwym. Ale to jest moje myślenie. Sam nigdy bym się w to nie angażował.

W grudniu 2019 r., ksiądz Mirosław Sitarz święcił biuro poselskie Przemysława Czarnka, zresztą w obecności księdza Tadeusza Guza – czyli lokal partyjny. Czy to już przekroczenie tych zasad?

– Takich zasad na uczelni nie ma, to są tylko zwyczaje, które wymagają pewnej wrażliwości eklezjalnej. Gdyby był taki zapis, to oczywiście można by na ten temat rozmawiać, ale takiego zapisu nie ma.

Czy za księdzem profesorem Sitarzem stoi minister Czarnek?

– Ja myślę, że minister Czarnek stoi za wszystkimi, którzy uprawiają naukę, bo jako minister do spraw edukacji i nauki odpowiada za ten sektor.

Ks. Sitarz wydał oświadczenie w obronie Przemysława Czarnka jako prezes stowarzyszenia, już będąc prorektorem KUL. On i ksiądz Guz podpisali też inny list w obronie pana Czarnka.

– Jako jakieś stowarzyszenie?

Nie. Jako profesorowie KUL.

– Czyli jako osoby fizyczne.

Ale jako profesorowie KUL – a ks. Sitarz już był wtedy prorektorem. Czy prorektorowi wolno?

– To zależy, jak się podpisuje. Jeśli się podpisuje „prof. Mirosław Sitarz” – to może. A gdyby dopisał: „prorektor KUL”, to powinien to konsultować.

Czyli o to nie ma Ksiądz do niego pretensji?

– Nie mam pretensji. Powstają tysiące petycji, które ludzie podpisują swoimi tytułami i nazwą uczelni, z których pochodzą. W czyjejś obronie albo przeciw. To jest prawo demokracji.

W kuluarach lubelskiej konferencji chrześcijańsko-żydowskiej w listopadzie 2020 r. krążyła pogłoska, że Księdzu Rektorowi nie odpowiadały nazwiska dwóch prelegentów i dlatego odbyła się ona bez – zapowiadanego wcześniej – udziału KUL jako współorganizatora.

– To są komentarze. A komentarzy ja nie komentuję.

ODEJŚCIE KS. SZOSTKA? „KAŻDY MOŻE ODMIENNIE INTERPRETOWAĆ

Nie jest znana publicznie żadna reakcja Księdza Rektora na oświadczenie ks. prof. Szostka o zerwaniu wszelkiej współpracy z uczelnią. Czy była jakaś reakcja?

– Tak, ale później. Bo ja na listy publiczne ani listy otwarte nie odpowiadam. Tylko jeżeli ktoś się osobiście podpisze. Gdy później ks. Szostek przysłał mi następny list, to oczywiście odpisałem nań, dziękując za jego słowa. Ksiądz profesor Szostek jako pracownik naukowy jest już chyba czwarty rok na emeryturze. Ma prawo przedstawiać swoje stanowisko.

Jeżeli natomiast chodzi o tę sytuację, to gdy przychodzą setki mejli z pytaniami, czy mamy do czynienia z wypowiedziami podważającymi autorytet Konferencji Episkopatu Polski – to zgodnie ze statutem rektor ma obowiązek zasięgnąć opinii. Dlatego wtedy skierowałem sprawę ks. Wierzbickiego do rzecznika dyscyplinarnego.

Zaś z ks. Szostkiem jesteśmy w bardzo dobrych relacjach. Wymieniamy życzenia świąteczne, otrzymałem od niego bardzo uprzejmy list. Uważałem, że jest to człowiek odpowiedzialny, więc jego decyzje są decyzjami, które on podejmuje i po prostu trzeba je uszanować.

Czy wymienianie życzeń to wyraz bardzo dobrych relacji?

– Tak, bo jeszcze dopisujemy ręcznie różne adnotacje – ale to są prywatne rzeczy, więc nie będę o nich mówił. To są naprawdę bardzo dobre relacje. Trzeba odróżniać relacje indywidualne, osobiste od tych, które są relacjami funkcjonalnymi czy administracyjnymi.

To jakie są Księdza relacje administracyjne z ks. Szostkiem w takim razie?

– Żadnych nie ma, bo on od kilku lat nie jest pracownikiem KUL.

Napisał Ksiądz w liście do ks. Szostka, który adresat mi przekazał, że przyjmuje Ksiądz uwagi zawarte w liście Szostka jako „wyraz troski o naszą Alma Mater”.

– Zgadza się.

Czyli literalnie rozumiejąc, rezygnacja byłego rektora z wszelkiej współpracy z uczelnią została uznana przez jej obecnego rektora za wyraz troski o dobro uniwersytetu.

– A to już jest dowolna interpretacja. Ja uważałem odwrotnie: że w ogóle kiedy ktoś zabiera głos, to czyni to w trosce o uczelnię. A dalej każdy może odmiennie interpretować.

Czy na rezygnacji księdza Szostka z wszelkiej współpracy z uczelnią KUL cierpi wizerunkowo? Czy nie należało pilnie interweniować w tej sprawie, choćby w imię dawnej dobrej współpracy Księdza Rektora z ks. Szostkiem (w czasie obu kadencji rektorskich Szostka był Ksiądz delegatem rektora KUL ds. kontaktów z zagranicą)? A tym bardziej w imię troski o dobre imię KUL w pozakościelnych środowiskach naukowych?

Przecież to było wystąpienie nie tylko ucznia Karola Wojtyły, ale też szanowanego w gremiach naukowych etyka oraz członka ważnych gremiów naukowych (np. byłego członka Rady Narodowego Centrum Nauki), który publicznie odciął się od swojej uczelni. A uczelnia na to nie reaguje…

– Tak jak we wszystkich innych sprawach, można na to patrzeć z różnych stron.

Ciekaw jestem właśnie tych innych stron.

– Można sobie to dopowiedzieć. Pan Redaktor sformułował to tak, a można też inaczej.

Na przykład, że współpraca z ks. Szostkiem jest stratą dla KUL?

– Ja nie chcę tak powiedzieć. Powiedziałem tylko, że każdy ma możliwość nadawania własnej narracji tym wydarzeniom.

KS. GUZ? „DZIAŁANIA WŁADZ KUL BYŁY WYSTARCZAJĄCE”

Czy reaguje Ksiądz odpowiednio w sprawie wypowiedzi ks. Guza o tzw. żydowskich mordach rytualnych?

– Uważam, że odpowiednio. Wydaliśmy trzy oświadczenia, które wyraźnie mówiły o tym, że są to słowa nieusprawiedliwione i nieuzasadnione. Przytaczaliśmy dokumenty Kościoła, które to potwierdzają, wypowiedzi papieży, również nauczanie II Soboru Watykańskiego, więc myślę, że to jest wystarczające. Publikowaliśmy te oświadczenia w kilku językach.

Wcześniej spotkałem się z naczelnym rabinem Polski i z żydowskim współprzewodniczącym Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. Właśnie w czasie tego spotkania doszliśmy do takiego momentu, że ja wydam oświadczenie. I tak zrobiłem następnego dnia.

Ale w tym oświadczeniu kolegium rektorskiego (ani w żadnym innym, w którym jest mowa o tzw. mordach rytualnych) nie pada nazwisko księdza Guza. A przecież poglądy same się nie głoszą. Zawsze ktoś je rozpowszechnia.

– Tak. To było świadome.

Jestem pewien. Pisali to przecież ludzie inteligentni, profesorowie. Dlatego właśnie pytam: dlaczego nie ma tam nazwiska głosiciela tych poglądów?

– Nikt nie ma możliwości przedstawiania w sposób tendencyjny, nieprawdziwy czy kłamliwy tych historycznych wydarzeń. Dlatego nie odnosiliśmy się do konkretnej osoby. Nie trzeba podawać przykładów, samo oświadczenie jest przesłaniem.

I uważa ksiądz, że jest to wystarczające?

– Tak.

Ale mamy oto konkretnego profesora KUL, który głosi poglądy, o których Ksiądz napisał, że są „nieusprawiedliwione i nieuczciwe”, a na dodatek „sprzeczne ze stanowiskiem wyrażanym przez papieży od XIII wieku”. I co dalej?

Co dalej? Jest orzeczenie komisji dyscyplinarnej. Tak jak w przypadku innych orzeczeń gremiów, które mają wymiar sądowniczy, pozostaje tylko przyjęcie tego do wiadomości.

Mamy przyjąć to do wiadomości akceptującej?

– Można odwoływać się do innych instancji. Natomiast ja otrzymuję tylko informację z komisji dyscyplinarnej.

Tyle że droga dyscyplinarna jest już zakończona. Zapadła decyzja ostateczna. My jako Polska Rada Chrześcijan i Żydów nie możemy się donikąd odwołać, a byliśmy wnioskodawcą w tej sprawie.

– Możliwe. My jako uczelnia nie jesteśmy stroną w sprawie. Pozostaje zatem droga cywilna.

W skład komisji dyscyplinarnej w tej sprawie wchodzili: specjalista od teologii prawosławnej, specjalistka od historii najnowszej zakonów żeńskich, specjalista od metafizyki. Występowali w imieniu uczelni.

Wyrazili pogląd dotyczący stanu dyskusji akademickiej na temat tzw. żydowskich mordów rytualnych: „Wypowiedź ks. Guza wpisuje się w dyskurs naukowy nad tym problemem, który, co należy podkreślić, ciągle pozostaje nierozstrzygnięty”.

Zajęli stanowisko w tej sprawie, a nawet zajmując je, napisali: „należy podkreślić”. Czyli są do tego mocno przekonani. Czy oni byli kompetentni, żeby takie stanowisko wyrażać?

– Nie jest moją rolą ocenianie kompetencji rzeczników. Ja na żadnym etapie nie mam możliwości wpływu na to, kto do jakiej komisji dyscyplinarnej zostaje powołany, ani jakie będą jej orzeczenia. To autonomiczne ciało.

Jest taki punkt w statucie KUL: „W przypadkach bardzo poważnych i naglących, mając na uwadze dobro studentów i wiernych, rektor, po konsultacji z Wielkim Kanclerzem, może, niezależnie od toku postępowania, zawiesić w pełnieniu obowiązków zawodowych nauczyciela akademickiego do czasu, dopóki nie zakończy się zwyczajny sposób postępowania”.

Tu mamy do czynienia z sytuacją, że profesor tej uczelni głosi tezy, które sam Ksiądz Rektor ocenia jako nieusprawiedliwione i nieuczciwe, sprzeczne z nauczaniem Kościoła głoszonym od siedmiu wieków.

Czy nie jest to właśnie sytuacja na tyle poważna i nagląca, żeby z Wielkim Kanclerzem odbyć taką konsultację i coś postanowić?

– Zgadzam się. Tylko to już nie jest możliwe na tym etapie postępowania. Należało to zrobić dwa lata temu, kiedy te fakty miały miejsce. W momencie, gdy sprawa zostanie skierowana do rzecznika, decyduje on sam.

Czyli obecnie jest już Ksiądz bezradny w tej sprawie?

– W tym momencie tak.

Swoją drogą, rzecznik dyscyplinarny KUL badał tę sprawę dwa lata, chociaż ustawowo ma na to pół roku… A teraz mamy więc taką sytuację, że profesorowi KUL wolno bezkarnie głosić poglądy uznawane przez władze uczelni za nieusprawiedliwione i nieuczciwe oraz niezgodne z nauczaniem Kościoła?

– Trzeba też wziąć pod uwagę, że te poglądy nie były głoszone na terenie uniwersytetu, w czasie działalności naukowo-dydaktycznej. Gdyby tak było, to możliwy byłby zupełnie inny sposób reagowania – rektor ma wtedy więcej możliwości.

Trzeba przypomnieć, że sprawa wypowiedzi ks. prof. Tadeusza Guza ma swój początek w 2018 r. i została skierowana do Komisji Dyscyplinarnej przez mojego poprzednika. Osobiście nie zajmowałem się tą sprawą, ponieważ komisja prowadziła niezależne i niejawne postępowanie, a następnie postępowanie odwoławcze (po zaskarżeniu orzeczenia rzecznika), o które wniosła Polska Rada Chrześcijan i Żydów. Jako rektor KUL nie mogę wpływać na orzeczenia komisji dyscyplinarnej ani na treść wydawanych uzasadnień.

Kolegium Rektorskie KUL zaznaczyło, że pomawianie wyznawców judaizmu o czyny mordów rytualnych jest nieusprawiedliwione i nieuczciwe. Nie ma naszej zgody na tego rodzaju oskarżenia… Kolejny raz podkreślam, ze stanowisko Komisji Dyscyplinarnej nie jest stanowiskiem KUL, co wskazywały już kilkukrotnie władze uniwersytetu. Na KUL nie ma żadnego miejsca na jakiekolwiek przejawy antysemityzmu. Zależy nam na rozwijaniu kontaktów ze społecznością żydowską w Polsce. Planujemy wspólne projekty, m.in. spotkania na KUL młodzieży z Polski i Izraela. W lutym rozmawiałem o tym z wiceambasador Izraela w Polsce, Tal Ben-Ari Yaalon, podczas spotkania w ambasadzie w Warszawie.

W kwestii zatrudnienia na KUL ks. prof. Tadeusza Guza, podobnie jak w przypadku innych pracowników, obowiązują przepisy Kodeksu pracy. Obecnie nie ma podstaw prawnych do wypowiedzenia jego umowy o pracę, jest zatrudniony w Filii KUL w Stalowej Woli.

KS. WIERZBICKI? „ZAJMĘ SIĘ KAŻDYM, KTO BĘDZIE KWESTIONOWAŁ NAUCZANIE KOŚCIOŁA”

Ksiądz Alfred Wierzbicki też nie w czasie obowiązków dydaktycznych głosił poglądy, które spotkały się z dezaprobatą Księdza Rektora. Ale to nie przeszkadzało temu, by podjął Ksiądz stanowczą interwencję.

– To dokładnie jest tak samo, jak w przypadku księdza profesora Guza. Rektor kieruje sprawę do rzecznika dyscyplinarnego, a on wszczyna postępowanie wyjaśniające. Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że ks. dr hab. Alfred Wierzbicki jest zatrudniony na KUL, tak jak do tej pory, bez żadnych zmian, prowadzi zajęcia ze studentami i nie dzieje się mu żadna krzywda, przysługują mu takie same prawa jak każdemu pracownikowi naukowemu.

Przed chwilą padł z Księdza ust argument, że ks. Guz nie wygłosił swoich uwag podczas pełnienia obowiązków dydaktycznych…

– Ale postępowanie w jego sprawie zostało wszczęte.

Natomiast zajął się Ksiądz Rektor osobiście bardzo intensywnie dyscyplinowaniem księdza Wierzbickiego.

– Osobiście zajmę się każdym, kto będzie kwestionował nauczanie Kościoła, które wypływa z kart Ewangelii i podważa autorytet Urzędu Nauczycielskiego Kościoła.

Rozmawiał zatem Ksiądz Rektor z profesorem Guzem na temat głoszenia nieuczciwych i nieusprawiedliwionych poglądów sprzecznych z nauczaniem Kościoła?

– Nie miałem potrzeby, bo postępowanie trwało cały czas.

A teraz – gdy po zakończeniu postępowania Kolegium Rektorskie wydało oświadczenie dystansujące się od takich poglądów?

– To wystarczy.

Ale przecież powiedział Ksiądz: „zajmę się każdym, kto będzie kwestionował…”.

– Oczywiście. Do czasu rozpoczęcia procedury związanej z postępowaniem rzecznika dyscyplinarnego.

Czyli teraz już się Ksiądz nie zajmie ks. Guzem, bo już skończyło się postępowanie?

– Tak.

A jakie konkretnie poglądy ks. Wierzbickiego wzbudziły u Księdza Rektora takie oburzenie, że trzeba było zgłosić sprawę do rzecznika dyscyplinarnego?

Po objęciu przeze mnie urzędu rektora KUL, na początku września 2020 r., do rektoratu wpływały setki maili z tysiącami podpisów zarówno osób, które protestowały przeciwko medialnym wypowiedziom ks. Wierzbickiego, jak i jego obrońców, choć tych było znacznie mniej. Protesty dotyczyły wypowiedzi ks. Wierzbickiego związanych m.in. z krytyką oficjalnego dokumentu Konferencji Episkopatu Polski z sierpnia 2020 r., ze stanowiskiem w sprawie osób LGBT+ oraz wyrażanych w mediach stwierdzeń ks. Wierzbickiego dotyczących potrzeby rewidowania nauczania Kościoła w kwestii związków homoseksualnych.

W takiej sytuacji, zgodnie ze Statutem KUL, Kolegium Rektorskie, czyli władze uniwersytetu, miały obowiązek skierować sprawę do wyjaśnienia przez rzecznika dyscyplinarnego ds. nauczycieli akademickich. Gdyby tego nie zrobiły, naruszałyby Statut KUL, zgodnie z którym swoboda myśli naukowej nie może być oderwana od nauczania Kościoła katolickiego, wyrażanego m.in. w dokumentach Konferencji Episkopatu Polski jako organu zwierzchniego KUL.

Trzeba też jasno zaznaczyć, że Rzecznik nie prowadzi wobec ks. Wierzbickiego postępowania dyscyplinarnego, ale postępowanie wyjaśniające. Sprostowania wymaga również fake news podawany w wielu mediach, że postępowanie ma związek z poręczeniem za Margot. To nie jest prawda. Postępowanie wyjaśniające dotyczy wypowiedzi ks. Wierzbickiego, w których odnosi się on do oficjalnych dokumentów KEP i nauczania Kościoła katolickiego. Postępowanie jest niejawne, ale wypowiedzi ks. Wierzbickiego są publiczne, więc można odnaleźć je w internecie. Do momentu zakończenia postępowania wyjaśniającego nie będę komentował tej sprawy.

W sprawie księdza Wierzbickiego otrzymał też Ksiądz Rektor 6 września 2020 r. pismo od dwunastu profesorów KUL. Autorzy pisma mówią mi, że nie otrzymali żadnej odpowiedzi. Dlaczego?

– Najczęściej potwierdzamy otrzymanie pisma – i na tym się kończy. Ja nie odpisuję do dwunastu osób na ich wspólny list. Bo tak to musiałbym pisać do dwudziestu pięciu tysięcy osób, które wyrażały inne stanowisko.

Gdy w październiku 2020 r. prof. Rocco Buttiglione odwołał wykład inauguracyjny i swój przyjazd na KUL, to odpisywał mu Ksiądz?

– Nie.

A czy jest to problem dla KUL, że Buttiglione – doktor honorowy tej uczelni, autor wielu cenionych prac filozoficznych o Janie Pawle II – odwołuje swój wykład inauguracyjny w akcie protestu przeciwko traktowaniu ks. Wierzbickiego przez władze uniwersytetu?

– Nie wiem. Trudno mi komentować te słowa, bo nie mam oficjalnego listu od pana Buttiglionego.

12 października Buttiglione mówił mi: „Dziś ks. Alfred Wierzbicki jest atakowany podobnie jak ja 16 lat temu – tyle że z prawicy, a nie z lewicy, i za przypomnienie innej części nauki Katechizmu Kościoła katolickiego: o szacunku wobec osób homoseksualnych. (…) Gdy mówiłem, że mam prawo uważać czyny homoseksualne za grzeszne, to nie odmawiałem praw obywatelskich osobom homoseksualnym. W obronie tych właśnie praw występuje dziś prof. Wierzbicki. To nie jest działanie przeciwko antropologii chrześcijańskiej, lecz zgodne z nauczaniem Kościoła”.

– I bardzo dobrze. Szkoda, że nie napisał tego w liście do mnie.

A czy rozmawiał Ksiądz z ks. Wierzbickim w trakcie lub po tej sprawie?

– Nie. Spotkaliśmy się kiedyś raz czy dwa, tak na korytarzu, przy okazji innych wydarzeń.

Ale widzi Ksiądz potrzebę takiego spotkania?

– Nie. Dlatego, że trwa postępowanie dyscyplinarne.

TO NIE WYWIAD RZEKA

Nagle zegar wybił godzinę piętnastą. I tu nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Rektor oświadczył, że musimy kończyć rozmowę, gdyż on ma teraz seminarium ze studentami. Zaprotestowałem, bo nie byłem o tym uprzedzony. Ks. Kalinowski twierdził jednak, że „to nie jest wywiad rzeka”, a on ma wiele obowiązków, do których nie należy udzielanie długich wywiadów.

Zdziwiłem się jeszcze bardziej. Przecież zostałem zaproszony na wywiad jeszcze w lutym, specjalnie tu przyjechałem w ustalonym terminie, żadnych oczekiwań mi nie przedstawiono, a nawet zapraszano na obiad. Okazało się jednak, że rektor uważa inaczej. Jego zdaniem była nawet mowa, że tematem rozmowy mają być przysłane przeze mnie „pytania, które my znamy”… Zaprotestowałem ponownie, gdyż takich ustaleń na pewno nie było – co potwierdziła towarzysząca rozmowie rzeczniczka prasowa KUL Monika Stojowska.

I na tym skończyło się spotkanie w rektoracie KUL 21 kwietnia 2021 r. Wychodząc z gabinetu, powiedziałem rektorowi, że po raz pierwszy w ponad trzydziestoletniej pracy dziennikarskiej zdarzyła mi się sytuacja, by rozmówca przerwał wywiad w trakcie, mając mi jeszcze za złe, że stawiam mu niewłaściwe pytania. Rozmowa pozostaje więc niedokończona – to pierwszy powód, dla którego ten wywiad trzeba nazwać nieudanym.

Jest też jednak powód drugi, o wiele poważniejszy. Naprawdę wierzyłem, że – zapraszając mnie na wywiad do Lublina – rektor Kalinowski chce stworzyć okazję do poważnej rozmowy o trudnych problemach KUL, o których pisujemy ostatnio często w portalu Więź.pl. Jest przecież niezaprzeczalnym faktem – o to już nie zdążyłem rektora zapytać – że Katolicki Uniwersytet Lubelski w błyskawicznym tempie traci swoją pozycję w świecie akademickim.

OD OAZY WOLNOŚCI DO SZKÓŁKI PARAFIALNEJ

Problemy ks. Wierzbickiego i brak reakcji na rezygnację ks. Szostka ugruntowały przekonanie w środowisku naukowym, że władze KUL zamierzają ograniczyć pole wolności wypowiedzi dla swoich pracowników tak, aby uciszyć lub wykluczyć osoby krytykujące polski episkopat (który przecież nie jest Urzędem Nauczycielskim Kościoła! – zob. artykuł Józefa Majewskiego).

Już obecnie KUL staje się przedmiotem nie tylko krytyki, ale nawet ostracyzmu ze strony poważnych uczonych (początkiem była odmowa wygłoszenia wykładu inauguracyjnego przez prof. Rocco Butiglionego). Znam deklaracje środowisk żydowskich, które nie chcą podejmować żadnej współpracy z KUL ani nawet indywidualnie z profesorami tego uniwersytetu. Błyskawicznie znika opinia o KUL jako oazie wolności myślenia w PRL (taką poznałem tę uczelnię 40 lat temu i mam wiele wspaniałych wspomnień z nią związanych, również po 1989 r.), a jej miejsce zajmuje wizerunek lubelskiego uniwersytetu jako uczelni zaściankowej, która stacza się do poziomu przysłowiowej szkółki parafialnej.

Warto też wiedzieć, że – na mocy decyzji rektora Kalinowskiego – w sprawie ks. Wierzbickiego rzecznikiem dyscyplinarnym ds. nauczycieli akademickich KUL jest prof. Waldemar Bednaruk, bliski współpracownik ks. Sitarza, wiceprezes Stowarzyszenia Absolwentów i Przyjaciół Wydziału Prawa KUL. To on prowadził 14 kwietnia 2021 r. ceremonię wręczenia nagrody arcybiskupowi Dziędze. Bezpośrednio po konferencji towarzyszącej wręczeniu nagrody prof. Bednaruk – jako rzecznik dyscyplinarny – odbył spotkanie z ks. Wierzbickim, na które wezwał etyka w celu złożenia wyjaśnień.  W piśmie do ks. Wierzbickiego rzecznik Bednaruk stwierdził, że „otrzymał polecenie zajęcia się” jego sprawą „w piśmie JM Rektora KUL z 8 października 2020 r. (Znak: ROP – 195 – 10/20)”. O to, dlaczego właśnie prof. Bednaruk został wybrany przez rektora do prowadzenia tej sprawy – nie zdążyłem już zapytać.

Paradoksalnie długofalowo na niekorzyść KUL działa także ochocze przyjmowanie przywilejów od, wywodzącego się z tej uczelni, ministra edukacji i nauki. Chodzi nie tylko o pieniądze, choć one też na KUL płyną (np. 1,75 mln zł na wydanie Powszechnej Encyklopedii Filozofii w języku angielskim, a wcześniej, jeszcze za poprzedniego ministra, 2,4 mln zł na Uniwersyteckie Centrum Medialne oraz Akademię Nowoczesnych Mediów).

Decyzje Przemysława Czarnka (wciąż formalnie profesora w Katedrze Prawa Konstytucyjnego KUL) w sprawie punktacji czasopism naukowych pozornie wzmacniają wydawnictwa KUL-owskie, długofalowo mogą jednak doprowadzić do ich marginalizacji w świecie nauki. Przypomnę, że Czarnek m.in. znacząco zwiększył liczbę punktów nie tylko dla KUL-owskich czasopism teologicznych (co nie wzbudziło szczególnych kontrowersji), lecz także dla dwóch czasopism prawniczych wydawanych – jakże by inaczej – przez Stowarzyszenie Absolwentów i Przyjaciół Wydziału Prawa KUL, kierowane przez prorektora ks. Mirosława Sitarza. „Teka Komisji Prawniczej PAN. Oddział w Lublinie” zapewniała wcześniej autorom 40 punktów za publikację, teraz daje ich 100; zaś „Biuletyn Stowarzyszenia Absolwentów i Przyjaciół Wydziału Prawa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego” – 20 punktów, obecnie 70 (na tyle samo punktów wyceniono „Nature Astronomy” czy „Nature Human Behaviour”).

Dodać trzeba, że w obu przypadkach ks. Sitarz jest nie tylko wydawcą półroczników, ale też ich redaktorem naczelnym, a dr Czarnek w pismach tych publikował swoje artykuły. Rzecz jasna, rektor Kalinowski odpowie, że to sprawa autonomicznego stowarzyszenia, a nie uniwersytetu. Faktem jest jednak, że związane z KUL stowarzyszenie (kierowane przez prorektora uczelni) stało się beneficjentem protekcji. Rykoszetem godzi to w pozycję od dawna wychodzących na KUL dobrych czasopism naukowych. A w świecie akademickim prestiż i opinia, jaką cieszy się uczelnia i jej wydawnictwa, odgrywają wielkie znaczenie.

„JAK PASAŻEROWIE SAMOLOTU UPROWADZONEGO PRZEZ TERRORYSTÓW”

Chciałem spytać rektora, jak zamierza przeciwdziałać tym stratom wizerunkowym. Miałem zamiar powtórzyć pytanie, jakie na piśmie zadałem w lutym br., a które rektor pominął w swojej pisemnej odpowiedzi: „Czy w tej sytuacji – aby oddalić podejrzenia o swoisty nepotyzm – władze KUL nie powinny wystąpić do ministra edukacji i nauki o korektę tej decyzji? Przywołam w tym kontekście ważny fragment z Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym. II Sobór Watykański stwierdził, że Kościół «nie pokłada swoich nadziei w przywilejach ofiarowanych mu przez władzę państwową; co więcej, wyrzeknie się korzystania z pewnych praw legalnie nabytych, skoro się okaże, że korzystanie z nich podważa szczerość jego świadectwa». Czy analogicznie KUL – w trosce o szczerość swego świadectwa – nie powinien zrezygnować z przywilejów ofiarowanych mu przez władzę państwową i wyrzec się korzystania z pewnych praw, nawet legalnie nabytych?”.

Szczerze sądziłem, że ten niekorzystny wizerunek jednak jest przedmiotem troski władz uczelni i cieszyłem się, że rektor uznał, iż warto o tym rozmawiać z redaktorem „Więzi”. Przecież wiadomo, że problemów nie rozwiąże pomijanie niewygodnych tematów na stronach internetowych KUL i udawanie, że one nie istnieją. Niestety, rozmowa w rektoracie przebiegła jak wyżej – po czym została przerwana…

Nie są dobre także relacje władz KUL z Wielkim Kanclerzem uczelni, czyli metropolitą lubelskim. Nie jest tajemnicą, że abp Stanisław Budzik wspierał w 2020 r. innego kandydata na rektora – ks. prof. Krzysztofa Góździa, członka Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Z tego, co udało mi się ustalić, ks. Kalinowski wygrał wybory na rektora z minimalną przewagą (oddano 25 głosów, w tym jeden wstrzymujący się, 13 głosów otrzymał ks. Kalinowski, 11 – ks. Góźdź).

Podkreślić trzeba też nieobecność metropolity lubelskiego podczas wręczania nagrody abp. Dziędze. Standardowo powinien wziąć udział w takiej uroczystości – zwłaszcza że nagroda nazwana jest imieniem jego wielkiego poprzednika (kard. Wyszyński był biskupem lubelskim w latach 1946–1948), a laureatem był inny urzędujący metropolita. Jednak to właśnie abp Budzik w tym samym tygodniu kończył kościelne dochodzenie w sprawie zaniedbań abp. Andrzeja Dzięgi z okresu, gdy był biskupem sandomierskim, czyli lat 2002–2009 (diecezja sandomierska należy do metropolii lubelskiej).

Wesprzyj Więź

Obecnie środowisko naukowe KUL jest coraz bardziej podzielone. Marginalizowani czują się profesorowie i pracownicy KUL, których oburza pobłażliwość wobec ks. Guza, wrogość wobec ks. Wierzbickiego i honorowanie abp. Dzięgi. Rozmawiałem z nimi. Usłyszałem m.in. taką opinię: „Jest tu wciąż wiele wspaniałych osób, znakomitych uczonych, którzy czują się dziś jak pasażerowie samolotu uprowadzonego przez terrorystów”. Czy rektor widzi dla nich w przyszłości miejsce na KUL? Czy też wolałby, aby szukali oni innych miejsc zatrudnienia? O to już nie było dane mi zapytać.

Jadąc do Lublina – wszak na zaproszenie rektora! – liczyłem, że po rozmowie będę miał dla tych profesorów jakiejś racjonalne argumenty na rzecz nadziei. Niestety to, co usłyszałem, sprawia, że pozostają mi jedynie słowa otuchy. I przekonanie, że z dwóch rektorów obecnych na pamiątkowej fotografii, która ilustruje ten tekst – historia przyzna rację temu na portrecie.

Przeczytaj także: Ani heretyk, ani apostata, ani schizmatyk. Ks. Alfred Wierzbicki a doktryna kościelna

Podziel się

52
13
Wiadomość

Tak, wszystkie pytania były uprawnione. Lepiej chyba jednak, aby tej rozmowy nie było. O kolejną, także z innymi osobami podzielającymi punkt widzenia ks.rektora będzie Więzi trudniej. I to może okazać się stratą, gdy taka rozmowa będzie potrzebna.

Przerażające! Przeraża mnie ten rektor! Nie byłem w stanie doczytać do końca. Czarna noc nad “Kul” – em. Zaciągnięta przez władze uczelni i tych, którzy im służą. A na służbie sporo….

“Ponadto chcemy jeszcze bardziej rozwijać kierunki badawcze, tworzyć nowe możliwości kształcenia medycznego oraz zmierzać w stronę uniwersytetu międzynarodowego“

Kul – uniwerystetem międzynarodowym? Z takim myśleniem? Z takim rektorem i jego dworem? KUL siedzi w czarnej dziurze i na wieku tam zostanie…Amen

„MINISTER CZARNEK STOI ZA WSZYSTKIMI, KTÓRZY UPRAWIAJĄ NAUKĘ”

Świat nauki jeszcze o tym nie wie… Jeszcze się nie zorientował, ….Bo odwrócony jest plecami….
Rektor KUL – jest naukowcem?

Nie, Rektorze KUL! za Czarnkiem stoi PIS i KUL w równym rzędzie! Tylko i wyłącznie!

Tak to jest, gdy do władzy dochodzą słabi ludzie…I tworzą dwór z takich samych, a nawet słabszych, byleby mu nie zagrozili. Pytanie jest o tych, którzy temu systemowi służą…. A wielu służy.

Myślę, że nie jest Pan w stanie tego dostrzec, ale Panu nie chodziło o wywiad, tylko o „załatwienie” spraw bliskich Pańskiemu sercu. Ciągnięcie ponad miarę niszowego zagadnienia ks. Wierzbickiego (KUL, TVN 24), abpa Dzięgi i ks. Guza, w sprawie którego nie pyta Pan z pozycji redaktora Więzi. Kiedyś Krzysztof Skowroński opowiadał, jak dumny wyszedł ze studia po „zmieleniu” na antenie Andrzeja Leppera. Dumny poszedł po pochwałę do Red. Wojciechowskiego, a został pouczony, że więcej ma tak nie robić. Panu również przydałby się taka lekcja. Wywiad z min. Selinem wyglądał zresztą równie żenująco.

„Ciągnięcie ponad miarę niszowego zagadnienia”?! Nie, to nie jest niszowe zagadnienie. To sprzeciw wobec kłamstwa, mataczenia i wspierania zła. To, co roi rektor KUL, kompani komisji dyscyplinarnej, kompani kolesia ministra, to niszczenie dorobku i pozycji uczelni. Ja także nie zamierzam się już na nią składać.

Pan Nosowski miał czas do 15, by pochwycić rektora na obłudzie, którą pan redaktor miał swoim czytelnikom podać jak głowę św. Jana na tacy. Nie zdążył, faktycznie nieudany wywiad. Gratulacje dla rektora

Rektor KUL w spotkaniu z red. Nosowskim właśnie “ oddał głowę na tacy”.

Problemem rektora KUL nie jest red. Nosowski, ani też jego pytania.
Jakby to dziwacznie nie zabrzmiało, on “sam dla siebie jest problemem” , nie wchodząc w szczegóły, należałoby się zastanowić, czy za wszystkie jego kłopoty, a następnie KUL, nie odpowiada brak predyspozycji do pełnienia funkcji rektora? Pokazuje to nie tylko ten wywiad. Człowiek przekonany do swoich racji, samodzielny, wytrzyma nie taki wywiad! Nie odda “głowy na tacy”. Nie ucieknie.
Rektor “ KUL” pisze o umiędzynarodowieniu uczelni, wyobraźmy sobie, że przyjedzie dziennikarz z “ New York Times|” porozmawiać o jego “międzynarodowym dorobku”, w kłopotliwym dla siebie momencie, co zrobi rektor KUL? Ucieknie? Ogłosi, że ma seminarium? A może po prostu wyjdzie w innej uzsadnionej potrzebie…. i nie wróci.

Robert Forysiak: Nie wiem, ile ma Pan lat. Ja jeszcze pamietam komune i podczas tej rozmowy mialem wrazenie, ze slucham nie rektora, ale jakiegos lokalnego komunistycznego kacyka z filmu Barei…

~ Robert Forysiak: Zawsze chetnie porozmawiam cytatami z filmow – dziekuje za zaproszenie: „Nie mamy panskiego plaszcza i co nam pan zrobi?” (dla wyjasnienia: rektor jest w tym wypadku szatniarzem).

@Schneider: jestem rozczarowany jak gospodarz domu przy Alternatywy 4, do którego przyszedł Murzyn poinformować, że widział coś dziwnego.

@Do Konrad Schneider (kiedyś rozmawialiśmy o wspólnotach, Lohfinku i manipulacji)- Panu Robertowi Forysiakowi znudziło się chyba pisanie komentarzy pod Tygodnikiem Powszechnym – To z jego powodu przestałam je czytać. Po co pan Forysiak to robi nie wiem, ale może inni powinni się zapoznać ze specyficznym stylem tych komentarzy zanim się zaangażują … polecam lekturę komentarzy pana Forysiaka pod tekstami Tygodnika Powszechnego.

Nie wiem czy zestawianie przypadku Ks. Guza i Ks. Wierzbickiego jest uzasadnione. Jeden mówi na temat etyki i moralności a drugi na temat historii. Moralność jest przedmiotem nauczania Kościoła a historia nie jest. Wypowiedzi papieży na tematy historyczne mają charakter opinii z którymi każdy może się zgadzać lub nie zgadzać zależnie od wiedzy i interpretacji źródeł. Wypowiedzi Ks. Wierzbickiego dotyczą moralności a w tej dziedzinie nauczanie Kościoła ma charakter autorytatywny i jest ważnym argumentem. Natomiast uniwersytet mógłby zwrócić uwagę obu profesorom żeby uprawiali więcej więcej nauki a mniej publicystyki. No i Ks. Wierzbicki głosi tezy politycznie poprawne a Ks. Guz politycznie niepoprawne i to też ma znaczenie ( może nawet największe).

Wywiad przeczytałem niedokładnie raz. Długie pytania, zwięzłe pierwsze odpowiedzi, punkt dla Rektora. Przydługie i oficjalne uzupełnienia Rektora, z racji dociekliwości Redaktora, punkt dla Redaktora. Dziennikarskie, najbardziej, zdjęcie, 2 punkty dla Rzeczniczki KUL. Rozjazd koncepcji rozmowy: pan Nosowski próbuje debatować, rektor Kalinowski nie chce. Święte prawo jednego i drugiego, może dla złapania zwykłego ludzkiego kontaktu warto było wcześniej zjeść ten obiad..

Na KUL-u wykładały i słuchały tych wykładów osoby o bardzo różnych poglądach, począwszy od konserwatyzmu a skończywszy na niekatolikach. Nikogo nie wykluczano, te rożne poglądy współistniały ze sobą w przyjaźni badż w konflikcie, nie badano czy ktoś pasuje czy nie pasuje do KUL-u. Ksiądz prof.Kalinowski, obecny rektor , rysuje granice między katolicyzmem otwartym a plemienną lojalnością. Kończyłam ten uniwersytet i chciałabym zachować czułe wspomnienia o prof.Czerkawskim R.I.P., ks. prof. Kurdziałku, prof.A.Bieli, promotorze mojej pracy magisterskiej, prof. Braun – Gałkowskiej, dr.Tucholskiej, dr.Okle, ks. prof. Cholewińskim i wielu innych. Bardzo wiele im zawdzięczam i nie odbierze mi tego ten wywiad.

Zarówno ks. Wierzbicki jak i ks. Guz prezentowali swoje poglądy poza swoją działalnością dydaktyczną. W jednym wypadku wdrożono długie postepowanie – aż 2 lat z okładem potrzeba na wydanie orzeczenia w dość oczywistej sprawie! -. W drugim – reakcja jak na ludzi Kościoła – była błyskawiczna. To samo mówi za siebie i ks. rektor nie umie tego wystarczająco uzasadnić. Zgadzam się z coraz bardziej powszechna opinia o upadku prestiżu KUL. Pierwszym sygnałem dla mnie była wizyta Brauna na KUL w 2011, podczas którego wyzwał od łajdaków abp. Życińskiego, zmarłego profesora uczelni i jej Wielkiego Kanclerza. Tyle, ze reakcja władz uczelni była wtedy natychmiastowa. Dziś jak widać tak niewygodne sprawy jak ks. Guza , abp. Dzięgi czy ks. Sitarza szybko zamiata się pod dywan, a wywiad z ks. Rektorem zaczyna przypominać slalom alpejski, gdzie główną troską odpowiadającego jest wyminąć trudne kwestie i nieokreślić swojego stanowiska. Przygnębiająca rozmowa, zwłaszcza dla ludzi pamiętających KUL w latach 70. i 80. zeszłego wieku.

Ks. Prof. Tadeusz Guz przedstawił prawomocny wyrok poświadczający, że żadnej nieprawdy nie powiedział. Dlatego kKomisja Dyscyplinarna uznała Jego niewinność. Czemu Pan redaktor Zbigniew Nosowski tego nie zauważył?

Czemu zatem rektor Kalinowski, wraz ze swoimi zastępcami, uznał tezy ks. Guza za „nieusprawiedliwione i nieuczciwe”, a na dodatek „sprzeczne ze stanowiskiem wyrażanym przez papieży od XIII wieku”?

Panie Łukaszu jaki wyrok może być wydany w takiej sprawie, przez kogo? W oparciu o jakie źródła bądź opinie jakich specjalistów? Pozostaje odpowiedzialność człowieka za słowo. Zwłaszcza profesora, który nie powinien uprawiać takiego „chlapactwa” , a Ks. Wierzbicki też popadł moim zdaniem w stronniczość w swoich wystąpieniach telewizyjnych (pani redaktor rzadko tak chętnie zgadza się z rozmówcą).

Kompromitujaca jest ta nagroda dla abp. Dzięgi! Przez 11 lat abp. Dziega nic nie zrobił aby te wydarzenia wyjasnic? Nic! Tu nie chodzi tylko o zmarlego Dymera… byli tez inni! 13 maja minie 2 lata ! od powołania komisji w kurii w Szczecinie do wyjasnienia tych wydarzeńi co? Nic! Z nikim ta komisja do dziś się nie spotkała! Z zadną osobą wykorzystaną w diecezjii szczecińskokamieńskiej.

A mnie się to wszystko razem nie podoba, tzn. również Pana postawa jako dziennikarza. Zamieszczając na poczatku swój negatywny komentarz, od razu nastawia Pan negatywnie czytelnika. Mam ochotę nazwać to manipulowaniem czytelnikiem. Może gdyby nie Pana stronniczy komentarz, odbiór wywiadu byłby inny? Podobnie działa na odbiorcę wydzielanie kursywą fragmentów dodanych podczas autoryzacji. Czy tak się robi? Gdy w mediach zamieszcza się autoryzowany wywiad, podaje się tekst integralny.
Nie odnoszę się więc do problematyki wywiadu, ale do Pana warsztatu dziennikarskiego, który mnie rozczarował, bo od razu odsłania brak obiektywizmu, brak chęci poszukiwania prawdy.

Dziękuję za Pani opinię. Tylko nie bardzo ją rozumiem.
Na początku tekstu nie ma negatywnego komentarza. Wręcz przeciwnie – opisuję radość i nadzieję, że do tego spotkania dojdzie po wcześniejszych napięciach.
Co do autoryzacji – wszystko jest wyjaśnione w tekście. Dopiski, zwłaszcza tak obszerne, nie stanowią autoryzacji. Postanowiłem jednak je uwzględnić, z odpowiednim zaznaczeniem (bo nie mogłem na nie reagować „na żywo”). Poinformowałem o tym KUL przed publikacją wywiadu i otrzymałem podziękowanie z tego tytułu. Gdzie ten brak chęci poszukiwania prawdy?

Źle pan udaje, panie Nosowski, naprawdę w złym stylu. Niedokończony wywiad opatrzył Pan tytułem „nieudany”, potem we wstępie Pan rozgłasza, że pierwszy taki przypadek w karierze. Hierarchia Pańskich tez i uwag zdradza priorytety wywiadu. A zaraz będzie Pan dalej w złym stylu udawał, tego który nie rozumie i broni sie, że przecież napisał tylko prawdę, che..che.. A w tą radość i nadzieję ze spotkania to można wierzyć tak, jak Pan w nią wierzy. Pan dobrze wie, jaka to była „nadzieja i radość”. Z takimi uczuciami zapewne zjawił się przed Bogiem oskarżyciel Hioba.

Gdyby Pana komentarz był na końcu wywiadu, a nie na początku, nie sugerowałby od razu czytelnikowi, z jakim nastawieniem ma czytać. Czytelnik miałby podczas lektury większą wolność wyrobienia sobie własnej opinii.

Nie wydaje mi się to brakiem warsztatu. Janusz Schwertner, dziennikarz Onetu, nagrodzony niedawno za swoją pracę, również w takiej formie opublikował wywiad z zarządem Szlachetnej Paczki, który to wywiad również w ,,autoryzacji” bogato rozszerzono. Powoływał się bodaj na ten sam paragraf prawa prasowego.
Wg mnie źle nastawia do wywiadu rozmówca, które robi takie numery w autoryzacji. To już lepiej nie zgadzać się na rozmowę niż później się fałszywie wybielać.
Może i widać że strony pana Redaktora nieco zacietrzewienia, jak się uprzeć to złej woli. Ale chęć rozmowy to wola dobra, szansa dana drugiej stronie na wyjaśnienie swoich pobudek, stanowiska. Tu takiej chęci u Rektora nie dostrzegłem.

Sporo tu uwag o warsztacie dziennikarskim, autoryzacji, tytule artykułu, komentarzu autora, ba, jego uprzednim nastawieniu i intencjach. Jest faktycznie mnóstwo wypróbowanych sposobów, by pomijać meritum tekstu i niewygodne najwyraźniej pytania. Wyłazi na powierzchnię prawda znana wszystkim humanistom, że teksty nie tylko się czyta, ale i one czytają swoich czytelników.

W autoryzacji rektor dopisał poważną część publikowanego tekstu ( może 70 %). Nie był w stanie uzasadnić swoich racji w swobodnej dziennikarskiej rozmowie? Redakcja „ Więzi“ opublikowała jego dopisany tekst. I nie dąży do obiektywizmu? Bo dodano dwa zdania własnej opinii….? Naukowcy przyzwyczajeni są do debaty, dyskursu, wymiany opinii, podczas gdy rektor w rozmowie nie był w stanie uzasadnić swoich racji, wszak podobno obiektywnego i sprawiedliwego postępowania. Niepewny tego, co zrobił? Nie miał komunikatu i decyzji KEP? Zabrakło doradców? Czy przerażony swoimi czynami?
Czasami kaliber spraw nie mieści się w formie i warto szukać dla nich odpowiedniej. Dlatego obiektywna ocena tekstu wymaga analizy zarówno formy, jak i treści.

Rektor cały czas robi uniki, ucieka od odpowiedzi, nie podaje swojego stanowiska. „To jest jedna z interpretacji, można też interpretować inaczej?’ „Jak?” „Nie będę się wypowiadał”. Groza. Od tego ktoś jest rektorem, żeby stawić czoło różnym rozmówcom i ich trudnym pytaniom. Redaktor Nosowski zadawał właściwe pytania. Były dociekliwe, trudne, naprowadzały rozmówcę na konfrontacje z własną niekonsekwencją i brakiem logiki. I od tego rektor jest rektorem, żeby sobie z takimi pytaniami poradzić! „To nie jest wywiad rzeka”. Dobre sobie. To w ogóle nie był żaden wywiad, tylko seria odpowiedzi wymijających, nieszczerych – że tak powiem – aż do bólu. „Napięcie z mojej strony nie istnieje”. Po czym nie wytrzymał napięcia i przerwał rozmowę! Groteska od A do Z. Ciekawe to czasy, gdy miernoty są górą, gdziekolwiek spojrzeć.

@Łukasz: Rektor cały czas robi uniki, ucieka od odpowiedzi Che,che, na tym polega taktyka w ringu… Pan Nosowski próbował z każdej strony, korzystając z defensywnej postawy rywala, ale nie trafił. W piątej rundzie nagle dostał prawy sierpowy i po walce. Należało uważać bardziej z atakiem, gdy przeciwnik jest wyższy, che..che… Aha, to nie tak, to był wywiad, chodziło o dotarcie do prawdy – zwykle taka jest odpowiedź przeciętnej intelektualnej.

„na tym polega taktyka w ringu…“
Należało zatem zaprosić „ Gołotę“. I się bić. Jakby to prawdziwie nie brzmiało, na KUL – u może rzeczywiście kultura akademicka została zastąpiona „kulturą ringu“. Byłoby to wyjaśnienie spraw dotąd uznawanych za bulwersujące.

I jeszcze taka uwaga. Widzę, że używa się tu takich wytartych niemal do krwi sloganów jak meritum, obiektywizm, kultura akademicka itp. W imię tych frazesów, które zawsze więcej ukrywały niż odsłaniały, już tyle rzeczywistości zakłamano, że według mnie aż trochę głupio być homo sapiens i wygłaszać wyznanie wiary w te pojęcia, raczejdobre do wódki w kawiarni dla intelektualistów-dowcipnisiów

Wywyższasz się, pogardliwie prychasz i … nic nie wnosisz do dyskusji.
Wywiad to rozmowa a rozmowa to spotkanie, nie walka i ring. Pozdrawiam

@do Łukasza, sługi uniżonego i pokornego, człowieka, który pogardy nie okazuje, bo po prostu słowo „miernota” w odniesieniu do rektora zakodował mu w naturze sam stwórca: Jestem poruszony głębią prawdy o wywiadzie. „Rozmowa i spotkanie”. Jeszcze jeden krok a będziemy już przy sakramencie. Dziennikarstwo to jednak mistyka i namaszczenie.

@Łukasz: wyciągnąłeś los od błazna, który lubi wzbudzać żałość. A znasz chociaż taki stopień cynizmu, w którym zaczyna się wierzyć w cuda? Zostawiam ci to do przemyślenia, ale może znowu żartuję, a może nie… Owocnej niedzieli!

@Łukasz – powtórzę mój komentarz, który napisałam do pana Konrada – Panu Robertowi Forysiakowi znudziło się chyba pisanie komentarzy pod Tygodnikiem Powszechnym – i pojawił się na Więzi. To z jego powodu przestałam czytać. komentarze w TP jeśli się tam pojawiał. Po co pan Forysiak to robi nie wiem, ale może inni powinni się zapoznać ze specyficznym stylem tych komentarzy zanim się zaangażują … polecam lekturę komentarzy pana Forysiaka pod tekstami .
Tygodnika Powszechnego. Don’t feed the Troll.

Mam wrażenie, ze w całej tej dyskusji na forum umyka rzecz może i najważniejsza: że tego rodzaju wywiady z co poniektórymi ludźmi Kościoła (często najbardziej słyszalnymi) zaczynają coraz bardziej przypominać wywiady z naszą tzw. klasą polityczną, zwłaszcza tą u steru. Rzadko w takich rozmowach pojawia się kwestia zaniedbania, błędu, a nawet winy, gdy sprawy kłopotliwe zamiata się skrzętnie pod dywan; odwrotnie, wszystko odbywa się, jak to lubią mówić nasi politycy, lege artis. Doprawdy? W omawianych w czasie wywiadu sprawach: ks. Guza , abp. Dzięgi, ks. prof. Szostka , ks. Wierzbickiego, czy ks. Sitarza procedury zostały zachowane, zgodnie ze statutem uczelni i trudno je zakwestionować, mimo to pozostaje wrażenie, że zabrakło tego, co Kawafis nazywał wielkim Tak lub wielkim Nie. Niestety, bardzo rzadko słyszę je w moim Kościele – najczęściej już tylko z odległego Rzymu. Za to w kółko dowiaduję się, że ” każdy ma możliwość nadawania własnej narracji tym wydarzeniom.”, „Tak jak we wszystkich innych sprawach, można na to patrzeć z różnych stron”.

Bardzo szanuję red. Nosowskiego, ale ten wywiad mu się nie udał. Niestety wpisuje się w trend dziennikarski, który polega na tym, żeby „zaorać” rozmówcę. I pewnie w jakimś stopniu się to udało. Pytanie tylko czy było warto. Jeśli chciał odtrąbić zwycięstwo i swoją przewagę (moralną) to może tak. Nic jednak nie usprawiedliwia braku szacunku dla rozmówcy, nawet jeśli w rozmowie osobiste nie jest tak błyskotliwy jak dziennikarz. Mam wrażenie, że red. Nosowski ma poczucie misji i w swojej krucjacie zapomina trochę o tym, że nie można deptać rozmówcy. Wywiad był przeprowadzony z tezą, a w dodatku poprzedzony komentarzem, który ma utwierdzać czytelnika, że to autor miał rację. Mam tylko nadzieję, że jeśli nie przedrukuje tego lub omówi jąkaś Wyborcza czy Newsweek, mało kto, poza środowiskiem więzi i „katolicyzmu otwartego” zwróci na ten wywiad uwagę.

Niestety rózmówca sam się „ zaorał“, podejmując takie a nie inne decyzje. Również te w doborze kręgów „doradczych“ ( albo wysługujących się), których logicznie i moralnie nie da się obronić. W takiej sytuacji wystarczy zadać pytania i już się jest „zaoranym“. Na własne życzenie. I taka jest historia wywiadu rektora „ KUL“.

Nawet jeśli tak było to red. Nosowski postanowił jeszcze trochę pokopać leżącego. Iście chrześcijańska postawa. Oczywiście to tylko moja opinia, ale jakakolwiek krucjata (a mam wrażenie, że pan Nosowski taką prowadzi), skończy się słabo również dla niego. Walczyć można o coś, najwyżej z czymś, ale nie z kimś czy przeciwko komuś.

To nie jest prywatna krucjata red. Nosowskigo, podpisłoby się pod nią miliony katolików, zdegustowanych takimi ludźmi jak rektor KUL i ludzmi mu usłużnych, których jest cały chmara w hierarchii i na stanowiskach kościelnych. Upominanie się o skrzywdzonych w kościele, o prawdę naukową i historyczną, o zaprzestanie krzewienia poglądów niezgodnych z nauką i zdrowym rozsądkiem ( mordy rytualne ), to nie jest walka o coś? To nie jest upominanie się o ludzi skrzywdzonych? W takim razie, o co walczą dziś biskupi w Kościele i większość księży, zwłaszcza wówczas, gdy kryją podofilów….Na pewno nie biją się o Ewangelię.
Nie wiem jak skończy się krucjata dla red. Nosowskiego, ale ma szacunek ludzi, podczas gdy kler go stracił. I raczej szybko nie odzyska. Szacunek to nie awanse w kościele. Stanowiska, awanse środowiska kościelnego, czy ludzi wywodzących się z niego, nie mają żadnego znaczenia. Inflacja pomyłek.

@Wojciech
Dziękuję za wyrazy szacunku. Parę odpowiedzi z mojej strony.
1. O tym, że wywiad się nie udał, nie trzeba mnie przekonywać. Sam o tym napisałem – i w tytule, i w tekście.
2. Potwierdzam, że od zawsze twierdzę, iż dziennikarstwo jest dla mnie misją, a wręcz powołaniem (jednym z moich powołań).
3. W jakim sensie rektor Kalinowski jest leżący, a ja go jakoby – jak Pan twierdzi – kopałem i deptałem? Czy on jest jakoś prześladowany? Ktoś go skrzywdził, przewrócił, tratował?
4. Przytacza Pan jedno z kluczowych dla mnie rozróżnień: żeby walczyć o coś, a nie z kimś czy przeciwko komuś. Wprowadził to rozróżnienie Jan Paweł II w odniesieniu do „Solidarności” i komunistów. Nie chcę, rzecz jasna, porównywać władz KUL z władzami PZPR. Przywołuję jedynie źródła tego rozróżnienia, żeby przypomnieć, że ówczesna oryginalna „walka o” zawierała bardzo istotny element napięcia, a nawet więcej: konfrontacji. Była walką, a nie ciepłokluchowatym zagłaskiwaniem istniejących różnic, przemilczaniem ludzkiej krzywdy, unikaniem tematów trudnych i konfliktogennych. Była więc wyraźnie walką – i jako walka miała być „o”, a nie „przeciw”.
Sam siebie w tych kategoriach oceniać nie mogę. Wiem, o co mi chodziło. Wiem, jakie były moje zamiary, intencje i nadzieje (opisałem je). Efekty też opisałem.

Panie Redaktorze!
Jeszcze większy szacunek, za odpowiedź. Rzadko się to zdarza. Gwoli odpowiedzi, choć nie wiem czy potrzeba.
1. Jeśli wywiad się nie udał, czy należało go publikować. Z pewnością ma Pan takie teksty, które nie były dobre i nie zostały opublikowane.
3. Ks. rektora Kalinowskiego pewnie Pan nie przewrócił, nie kopał (fizycznie). Kiedyś ktoś ukuł takie powiedzenie, że można człowieka zabić gazetą. Nie fizycznie, ale moralnie, odebrać mu dobre imię, godność, poniżyć go (np. nagłaśniając jakieś jego zachowanie). I moim zdanie to się stało.
I refleksja ogólna dotycząca misji dziennikarza i mediów. Jeszcze 25 lat temu byłem entuzjastą mediów, dziennikarstwa… nawet sam myślałem czy nie zostać dziennikarzem. Na szczęście nie zostałem. W moim przekonaniu media powinny nas informować i objaśniać świat (bo jest bardzo skomplikowany). Tymczasem ogólny obraz jaki można sobie wyrobić to obraz skrajnie wykrzywiony, skoncentrowany na złu, na ciemnej stronie świata i człowieka. Chociaż dobra jest o wiele więcej. Tyle, że dobro „się nie ogląda, ie słucha, nie czyta i nie klika”. Napisać do dobru tak, żeby przyciągnęło to jest sztuka. Niewielu ją posiadło. Niestety nawet dziennikarzy, którzy przyznają się do wiary. Jeden z dzienników, kiedy wchodził na rynek miał takie hasło reklamowe: „Świat jest lepszy niż pokazują gazety” a potem sam wszedł do nurtu, w którym płynie reszta mediów. W Pańskiej (jak najbardziej słusznej walce) o lepszy Kościół, warto brać pod uwagę skutki tego co się publikuje. Nawet jeśli za rosnący antyklerykalizm (ten zły, bo jest i dobry) odpowiedzialni są ci w Kościele, którzy nie reagowali lub fatalnie reagowali na nadużycia seksualne, to do ogólnego obrazu, że księża to głównie homoseksualiści i pedofile dziennikarze się mocno przyczynili. Przykre, ale takie mam refleksje. Pozdrawiam mimo wszystko, nawet jeśli w wielu punktach się z Panem nie z zgadzam.

Rektor uczelni to nie mucha, nie można go zabić gazetą, jeżeli sam nie zapracuje na jej treść. A gdy zapracuje nic dziwnego, że ponosi konsekwencje swojej pracy. Nie każdy jest predysponowany do bycia rektorem. Pana wypowiedz wywołuje fałszywe poczucie krzywdy po stronie rektora, robi to pan manipulując rolą sprawcy i ofiary. Rektor KUL jest sprawcą sytuacji na KUL. Jest to specyficzna kultura kościelna, która nie mieści się w żadnej mierze w nauce. Według mnie niniejszy wywiad nie jest nieudany, przeciwnie, on pokazuje i formą, i treścią zjawiska niebezpieczne na uczelni. Jako czytelnik, proszę, a nawet domagam się dokumentowania patologicznej działalności kleru, który pomylił swoje rolę i z pasterza część z nich stała się przestępcami. Taka jest rola dziennikarstwa, w obecnej chwili trudna rola mediów katolickich. Dobrze, że znalazł się ktoś, kto się tego podjął.
Pan oczekuje, że z gębą pełną frazesów przystąpimy do beatyfikacji rektora KUL, bo ktoś zadał my kilka niewygodnych pytań, na co ten zamiast odpowiedzieć, jak przystało na naukowca i urzędnika, poszedł sobie w siną dal….? Komedia pomyłek…

No i jeszcze zapomniałem dodać: Panie Wojtku, pozdrawiam Pana mimo wszystko.

Charakter wypowiedzi rektora KUL nie ma dla mnie waloru bone voluntatis. Odbiega również od norm stawianych magnificencji. Słowem, zawodzi oczekiwania. „Jaki pan taki kram”. Gdyby uczelnia broniła prawdy, problemu nie byłoby czy mówi coś rektor, czy zwykły profesor, stowarzyszenie albo osoba fizyczna. Inaczej, wszystko zależy.