rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Rektor KUL odpowiada na pytania „Więzi”

ks. Mirosław Kalinowski, rektor KUL. Warszawa, wrzesień 2020. Fot. Tomasz Koryszko / KUL

W ubiegłym tygodniu upubliczniliśmy cztery pytania, które rektorowi Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego ks. prof. dr. hab. Mirosławowi Kalinowskiemu starał się zadać naczelny „Więzi” Zbigniew Nosowski – bez reakcji z drugiej strony. Dziś odpowiedzi na nasze pytania otrzymaliśmy od rzeczniczki prasowej KUL Moniki Stojowskiej. Publikujemy je bez komentarza. Do sprawy wrócimy.

Pytanie 1.

Minister Przemysław Czarnek, będący profesorem KUL, przyznał kilku czasopismom związanym z KUL zaskakująco wysokie pozycje w rankingu naukowych czasopism punktowanych (także tym, w których sam publikował). Czy taka sytuacja to powód do radości czy raczej zmartwień dla rektora uczelni?

Czy w tej sytuacji – aby oddalić podejrzenia o swoisty nepotyzm – władze KUL nie powinny wystąpić do ministra edukacji i nauki o korektę tej decyzji? Przywołam w tym kontekście ważny fragment z Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym. II Sobór Watykański stwierdził, że Kościół „nie pokłada swoich nadziei w przywilejach ofiarowanych mu przez władzę państwową; co więcej, wyrzeknie się korzystania z pewnych praw legalnie nabytych, skoro się okaże, że korzystanie z nich podważa szczerość jego świadectwa”.

Czy analogicznie KUL – w trosce o szczerość swego świadectwa – nie powinien zrezygnować z przywilejów ofiarowanych mu przez władzę państwową i wyrzec się korzystania z pewnych praw, nawet legalnie nabytych?

Odpowiedź

Minister Edukacji i Nauki podejmuje autonomiczne decyzje w różnych obszarach, które są w jego kompetencji, także te związane z czasopismami naukowymi oraz ich punktacją. Ponadto konsultuje się z ekspertami z poszczególnych dziedzin, reprezentującymi różne ośrodki naukowe. Nie jest rolą i kompetencją rektora KUL, ani rektorów innych uczelni, wpływanie na jakiekolwiek ustalenia oraz decyzje Pana Ministra.

Spójrzmy z szerszej perspektywy na tę sytuację. Owszem, pojawiły się w przestrzeni publicznej głosy krytyczne dotyczące listy punktowanych czasopism. Tego typu wiadomości zawsze wzbudzały i będą wzbudzać polemikę w środowiskach naukowych. Należy wziąć pod uwagę fakt, że dotychczasowa punktacja wprowadzona w 2018 r. wraz z reformą szkolnictwa wyższego (z późniejszymi zmianami) w żaden sposób nie odzwierciedlała potencjału polskiego środowiska teologicznego i jakości wydawanych czasopism teologicznych, niesłusznie „deprecjonując” je w relacji do czasopism z zakresu innych dziedzin naukowych.

Wprowadzone przez MEiN poprawki na liście czasopism punktowanych w naszej opinii zmierzają do w przywrócenia równowagi w doniosłości dyscyplin naukowych. Działanie Ministra usuwa zjawisko dyskryminacji teologii, czy nauk humanistycznych oraz społecznych, których wartość jest bezsprzecznie uznawana przez najważniejsze ośrodki badawcze na całym świecie. Jednocześnie wprowadzone zmiany nie są niekorzystne dla innych dyscyplin naukowych, gdyż np. nauki teologiczne nie konkurują z nimi w ewaluacji jakości działalności naukowej. Teologia bowiem, odkrywając prawdę o Bogu i człowieku, pozwala zrozumieć ostateczne odniesienie i sens ludzkiego życia, jego dążeń i wartości, którymi się kieruje. Polscy teologowie tworzą najsilniejsze środowisko w Europie, mogą się poszczycić wieloma osiągnięciami.

Częściowe podniesienie punktacji polskich czasopism teologicznych, ale także humanistycznych jest docenieniem siły i jakości badań naukowych prowadzonych przez polskich teologów i innych naukowców wymienionych dziedzin. Służy to przede wszystkim dalszemu rozwojowi tych dziedzin nauki. Każde czasopismo – bez względu na afiliację, jest miejscem publikacji wyników badań prowadzonych przez naukowców reprezentujących ośrodki akademickie.

Pytanie 2.

Ks. dr hab. Alfred Marek Wierzbicki otrzymał w ubiegłym tygodniu prestiżową nagrodę „za wagę i odwagę postawy i słowa w nauczaniu, w publicystyce, w poezji – i w życiu”. Podczas ceremonii wręczenia nagrody często wspominano Katolicki Uniwersytet Lubelski jako macierzystą uczelnię laureata (m.in. w mojej laudacji). Wydarzenie odbiło się głośnym echem w mediach różnych nurtów polskiego życia publicznego. Obszerną depeszę na temat wręczenia nagrody zamieściła Katolicka Agencja Informacyjna. Informowało o niej także Polskie Radio.

Dlaczego zatem na stronie internetowej KUL nie ma informacji o tym wydarzeniu? Czy to prawda, że decyzja o pominięciu na stronie KUL informacji o nagrodzie dla ks. Wierzbickiego zapadła w najwyższym kierownictwie uczelni?

Odpowiedź

Zgodnie z przyjęta polityką informacyjną – Rzecznik prasowy współpracujący z zespołem prasowym informuje za pośrednictwem strony uniwersytetu o sukcesach pracowników oraz studentów KUL, które są bezpośrednio związane z pracą naukową, dydaktyczną (w przypadku studentów również z osiągnięciami w sporcie) na rzecz uniwersytetu lub agend z nim związanych.

Ks. dr hab. Alfred Wierzbicki jest pracownikiem Wydziału Filozofii KUL, gdzie prowadzi konkretne zajęcia programowe, a nagroda PEN Club wiązała się z działalnością wykraczająca poza domenę jego działalności na  KUL.

Wielu pracowników KUL osiąga sukcesy w różnych dziedzinach często niezwiązanych bezpośrednio z ich pracą na KUL. O wielu z tych osiągnięć dowiadujemy się z mediów, o niektórych na drodze nieoficjalnej. I każdemu z nich należą się gratulacje, bo indywidualne osiągnięcia powinny wzmacniać postawy i szerzyć wartości drogie z punktu widzenia misji Uniwersytetu.  

Pytanie 3.

W ubiegłym tygodniu ogłoszono likwidację Uniwersytetu Otwartego KUL. Celem tej placówki było otwieranie uczelni na szerokie grono odbiorców, poczynając od małych dzieci aż po osoby w wieku dojrzałym. Jakie są powody tej decyzji?

Odpowiedź

Likwidacja Uniwersytetu Otwartego wynika z wprowadzenia nowego regulaminu organizacyjnego KUL, w tym utworzenia Akademii Nowoczesnych Mediów i Komunikacji KUL, której jednym z zadań jest poszerzenie, wzbogacenie oferty dla młodzieży oraz seniorów.

Wierzę, że poprzez wykorzystanie potencjału m.in. Uniwersyteckiego Centrum Medialnego, ale także dzięki licznym porozumieniom o współpracy z podmiotami zewnętrznymi i partnerami Uniwersytetu, dotrzemy do nowej grupy odbiorców. Akademia Nowoczesnych Mediów i Komunikacji KUL wykorzysta potencjał dydaktyczny między innymi poprzez organizowanie warsztatów i zajęć realizowanych w ramach projektów dla młodzieży, a także osób starszych. Możliwości jest wiele, ale najistotniejsze jest to, że naszym zamiarem jest dotarcie do jeszcze większej grupy, o której rozmawiamy. 

Pytanie 4.

W ostatni czwartek abp Andrzej Dzięga odwołał – oskarżanego od ponad ćwierć wieku o wykorzystywanie seksualne osób małoletnich, a wciąż nietykalnego i dotychczas hołubionego przez siebie (a zmarłego wczoraj) – ks. Andrzeja Dymera z funkcji dyrektora szczecińskiego Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II. Sprawa również ma związek z KUL-em, nie tyle ze względu na abp. Dzięgę, który przez wiele lat był wykładowcą lubelskiej uczelni, ile z racji faktu, że obrońcą ks. Dymera jest aktualny prorektor KUL, ks. prof. dr hab. Mirosław Sitarz.

Pisząc cykl reporterski „Przeczekamy i prosimy o przeczekanie”, kilkakrotnie zwracałem się do ks. Sitarza – jako obrońcy oskarżonego i cenionego prawnika kanonisty – z prośbą o rozmowę na temat przyczyn przewlekłości procesu ks. Dymera i fachowy komentarz do tej kwestii. Prosiłem go również o pomoc w nawiązaniu kontaktu z ks. Andrzejem Dymerem. Niestety wszystkie moje prośby pozostały bez jakiejkolwiek odpowiedzi.

Jako człowiek, któremu dobro Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego leży na sercu, obawiam się, że fakt, iż prorektor KUL – odpowiedzialny m.in. za misję uniwersytetu – uchyla się od odpowiedzi w sprawie mocno obecnie poruszającej opinię publiczną, może źle wpływać na wizerunek uczelni. Chciałbym więc spytać: czy mógłby Ksiądz Rektor skutecznie wpłynąć na swojego zastępcę, aby zechciał ze mną w tej sprawie porozmawiać?

Odpowiedź

Twierdzenia Pana Redaktora, o istnieniu sprawy, która ma „związek z KUL-em” mogę rozumieć tylko jako postawienie następującego pytania: czy pełnienie funkcji prorektora KUL przez ks. prof. dr. hab. Mirosława Sitarza wpływało w jakikolwiek sposób na wykonywanie przez niego roli adwokata w procesie kanonicznym? Proszę mi pozwolić, że zamiast odpowiedzieć wprost, zacytuję kanon 1489: „Adwokaci i pełnomocnicy, którzy z powodu podarunków lub obietnic albo z jakiegokolwiek innego motywu sprzeniewierzyli się swojemu urzędowi, powinni zostać zawieszeni od wykonywania obrony, a także ukarani grzywną lub innymi stosownymi karami”. 

Wesprzyj Więź

Niestosownym należałoby nazwać zachowanie obrońcy, który występując w procesie karnym dopuszczałby się komentarzy na temat przewlekłości postępowania. To przecież zrozumiałe, że takie oceny wychodziłby daleko poza rolę, jaką  obrońcy przypisuje się w procesie karnym. Z pewnością nie da się przecenić roli doktryny i komentarzy prawniczych odnoszonych się do przepisów prawa, czy też orzecznictwa sadowego. Jednakże trudno byłoby odnaleźć pośród renomowanych praktyków prawa takich, którzy komentują przebieg procesu lub orzeczenia sądu, w sprawach, w których występują w roli obrońcy. Natomiast nie potrafię odnieść się do oczekiwania Pana Redaktora, zgodnie z którym obrońca miałby udostępnić kontakt do swojego klienta. Wydaje się, że to wola oskarżonego powinna być w tej kwestii rozstrzygająca. 

Dziękuję Panu Redaktorowi za słowa o działaniu dla dobra Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Z pewnością istnieje wiele sposobów w dążeniu do osiągania dobra Uniwersytetu. Ocena trafności wyboru drogi, którą obrał Pan Redaktor dla realizacji tego celu, z pewnością nie leży w zakresie moich kompetencji. Ja staram się, żeby droga, którą sam wybieram, pozostawała w zgodzie z moim sumieniem i poczuciem, że godnie realizuję powierzoną mi misję.  

Szacunek, z którym zawsze myślę na temat  opinii publicznej, często każe mi się zastanawiać nad wielką odpowiedzialnością tych, którzy zajmują się jej kształtowaniem. Jestem przekonany, że prezentowanie postawy zgodnej z oficjalną nauką Kościoła podczas wykonywania swoich codziennych obowiązków zawodowych, nadaje moim myślom i działaniom właściwy kierunek. Dlatego właśnie nie pójdę za radą Pana Redaktora, który zachęca mnie jako Rektora KUL do wywierania wpływu na prorektora, w sprawach, z którymi administracja Uniwersytetu nie ma nic wspólnego. Za to odsyłam do treści oficjalnych wypowiedzieć przedstawiciela KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, które wyrażają postawę troski o Kościół, w tej jakże trudnej sprawie. Jednocześnie wyrażam współczucie dla pokrzywdzonych, dla ich bólu i cierpienia, na które nie powinno być przyzwolenia.

Podziel się

27
Wiadomość

Szkoda, że minister bardziej potrafi swą autonomię wyrazić, niż rektor uczelni z którą osoby wybitne bardziej związane są, niż z ministerstwem jakimkolwiek. Tamten potrafi realizować przyjętą linię programową swej instytucji. Ten nie potrafi, albo się boi. W sprawie z rektorem nikt nie wymaga, żeby miał wpływ na rozstrzygnięcia ministra. Ale wymaga się, żeby pilnował imienia uczelni. I nie usprawiedliwiał ministra. Sam jestem też uczelni tej absolwentem, ale punktacje takie jak ujmę mógłbym traktować.
Jak to wygląda odcinać się od wyróżnienia uznanych gremiów w przypadku jednego z profesorów, a nie mieć obaw i nie odciąć się w przypadku innego pracownika – materii innej niż ścisła misja uczelni? Nie godzę się na to, żeby rektor katolickiego uniwersytetu obawiał się skompromitowanej hierarchii kościelnej instytucji.

mimo, że nie zgadzam się z wszystkimi punktami odpowiedzi księdza rektora, pragnę podziękować za czas i wysiłek włożony w przygotowanie powyższego materiału. Jako beneficjentowi większych dotacji ze strony pana czarnka nie wypada odmawiać wyższych wpływów. Jako managerowi, dość sporej organizacji nie wolno odrzucać takich subwencji. Można by to wtedy potraktować jako działanie na szkodę zarządzanej organizacji. A tak po ludzku, to te pieniądze nie śmierdzą. Pytania redakcji oderwane są od obecnej rzeczywistości. Trzeba zdać sobie sprawę, że walka idzie o to która uczelnia uzyska więcej od “dobrej zmiany” Toruń czy Lubli?

“Słyszeliście również , że powiedziano przodkom : Nie będziesz fałszywie przysięgał , lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi . A Ja wam powiadam : Wcale nie przysięgajcie , ani na niebo , bo jest tronem Bożym ; ani na ziemię , bo jest podnóżkiem stóp Jego ; ani na Jerozolimę , bo jest miastem wielkiego Króla . Ani na swoją głowę nie przysięgaj , bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym . Niech wasza mowa będzie : Tak , tak ; nie , nie . A co nadto jest , od Złego pochodzi ”

Cytowanie tego jako “ogólnego argumentu” poza kontekstem przytoczonego ustępu Ewangelii jest jej wielkim zafałszowaniem. Stwarza ono wrażenie, że jakiekolwiek niuansowanie jest z góry złe.
Jak w takim razie zrozumieć inny fragment Ewangelii “…Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne , niż bogatemu wejść do królestwa Bożego. A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą : « Któż więc może się zbawić ?» Jezus spojrzał na nich i rzekł : u ludzi to niemożliwe , ale nie u Boga ; bo u Boga wszystko jest możliwe ”
To jak to jest ? w każdej sytuacji, zawsze tak, tak; nie nie ??

Nie wiem, czy jest sens oczekiwać konsekwencji od przekazów ewangelicznych. Lepiej badać ich etyczność, a ta jest kwestionowalna. Przykazanie “miłowania” abstrakcyjnego boga nad miłość wobec najbliższych czy “przynoszenie miecza” przez Jezusa kontrastują z zasadą miłości bliźniego i niedyskryminacją obcych. Naturalnie katolicy nie mogą podważać etyczności ewangelii – każda religia jest ucinaniem części potencjału poznawczego.

Dokładnie tak rozumiem “klasę”, czyli normalność mimo wysokiego urzędu. Merytorycznie mam swoje uwagi, ale tu mi chodziło o wyakcentowanie tego, co dzisiaj normalnością na wysokich urzędach (także kościelnych) jeszcze nie jest.

Szanowni Państwo, darujmy sobie określenia „klasy“ w stosunku do urzędników kościelnych, w tym bohatera tego tekstu, rektora. Ci którzy klasę mają, to mają również zakaz wypowiedzi. A Ci którzy mówią, lepiej dla nas wszystkich byłoby, aby zamilki…
A może i dla nich samych byłoby lepiej .

Jestem zdumiony listem Rektora, bo uzsadnienie punktozy dalekie jest od wartosci, które przyświecają nauce, a mieszczą sie w marketingu.
O pozycji w nauce decydują badania. Ile ścieżek badawczych ma KUL? Ile programów badawczych? Ile pozyskał zwnętrznych projektów badawczych? W odpowedzi proszę sprawdzić miejsce w rankingu tej uczelni. Dobre publikacje obronią się wszędzie. Nauki nie można zdyskryminować, jak wynika z opinii Rektora, liczbą przyznanych dyscyplinie punktów! O nauce decydują badania. Pisze Rektor:”Polscy teologowie tworzą najsilniejsze środowisko w Europie, mogą się poszczycić wieloma osiągnięciami. Pierwszy raz słyszę i jestem zdumiony ogłoszonym przez Rektora sukcesem polskich teologów. Przyznam, że słabo rozpoznaje w polskiej nauce również publikace Pana Rektora.
Podnoszenie bezprawne lokalnym czasopismom punktów jest zabawą w chowanego, po której możemy się nie odnaleźć. Można nie mieć punktów, ale mieć determinację rozwoju, która przyniesie w dłuższej perspektywie dobre naukowe owoce. Można zyskać wiele punktów i nie odnaleźć się zupełnie w nauce, bo sabe prace obumrą, tak jak wszystko co zbudowane jest na nepotyzmie i nieprawdzie.
Nauki nie można zbudować na punktach, tak jak w PRL-u nie zbudowano jej na marksiźmie. Proszę wziąć do ręki ekonomie polityczną z tego okresu i smakować tekst.
Gorzki? Tak, jak i tekst Pana o nauce.

Co do pytania nr 2, to nauka kieruje się prawdą i logiką. Nagroda Polskiego PEN Clubu została przyznana nie za poręczenie za osobę skrzywdzoną. Ten mężczyzna był brutalnym agresorem, który skrzywdził swoje ofiary za to, że odważnie, we wrogim otoczeniu głosiły naukę Kościoła.

Nauka to przede wszystkim zachowania etyczne, szukanie prawdy w procesie mozolnych badań. Nie wierzę, że któryś z uznanych naukowców zdecyduje się opublikować pracę w czasopismach KUL Jeżeli czasopisma te objete były procesem przyznania dodatkowych punktów w sposób budzący poważne wątpliwości. Być może będą publikowały osoby, które nie mają szans na publikację w innych znaczących periodykach w swojej dziedzinie. Zwykle są to naukowcy, którzy w dorobku mają publikacje wyłacznie w dwóch/tzech czasopismach, przeważnie wydawanych przez własne, albo zaprzyjaźnione środowisko. Dla takich osobó może to być jedyna szansa na awans zawodowy. Zwłaszcza gdy nie mają szans na publikację w dobrych wydawnictwach za granicą. To jest wyłącznie zabawa lokalna, lubelska.
Szanujący się naukowcy chcą publikować poważne prace badawcze, w uznanych i szanowanych gremiach naukowych, gdzie ich prace poddane będą krytyce, rzetelnej ocenie, gdzie proces recenzji będzie przejrzysty, a prestiż periodyka wypracowany w wieloletnich staraniach utrzymania wysokich standardów etycznych. Przestrzeganie etyki naukowej, (rzetelność weryfikacji badań, wartości etyczne) i uczciwość naukowa budują kulturę naukową i prestiż środowiska naukowego przez lata. To co się wydarzyło w lutym, w sprawie przyznania punktów czasopismom poza przyjętym procesem ewaluacyjnym, jest jego zaprzeczeniem. To jest samodegradacja. Przyjmowanie punktów w procesie ewaluacyjnym budzącym tak poważne wątpliwości prowadzi do utraty wiarygodności, z którym to stanem zawsze będą kojarzyć się prace opublikowane w takich periodykach. Nie wierzę, aby któryś z poważnych badawczy i ci, którzy szanują swoją pracę naukową chcieli związać nazwisko z takim periodykiem, przyjąć etykietę wątpliwości … To jest samodegradacja, wszystkim nam się ona nie opłaca. Obok wiedzy, istotą nauki jest etyka, wiarygodność. Jeżeli w środowisku naukowym występuje deficyt tych trzch wartości, to pozostało tylko zgorszenie…. Nie trzeba się z nim obnosić.

W związku z taką ewaluacją czasopism naukowych, docenionych filiacją środowisk katolickich, postanowiłam odtąd w nich nie publikować, nawet gdybym otrzymała 200 punktów ( hojność ministra może nie mieć granic…). Wybieram wyłącznie czasopisma zagraniczne, bo w przypadków polskich periodyków zapanowała „pandemia teologiczna“ i “inflacja pomyłek”.