rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

W Lublinie dobiega końca kościelne dochodzenie w sprawie zaniedbań abp. Andrzeja Dzięgi

Arcybiskup Andrzej Dzięga na zebraniu episkopatu. Warszawa, październik 2019. Fot. Episkopat.pl

Dochodzenie dotyczy zaniedbań z okresu, gdy abp Dzięga był biskupem sandomierskim. Teraz sprawa trafi do Watykanu.

Jak dowiaduje się „Więź”, w archidiecezji lubelskiej dobiega końca kościelne dochodzenie w sprawie możliwych zaniedbań abp. Andrzeja Dzięgi w przypadku molestowania seksualnego osoby niepełnoletniej przez duchownego.

W styczniu informowaliśmy, że zadanie prowadzenia dochodzenia w tej sprawie otrzymał z Watykanu metropolita lubelski, abp Stanisław Budzik. Prowadzone dochodzenie dotyczy okresu, gdy abp Dzięga był biskupem sandomierskim, czyli lat 2002–2009 (diecezja sandomierska należy do metropolii lubelskiej).

Przesłuchano pokrzywdzonego

Przed dwoma tygodniami sekretarz abp. Budzika, ks. Sebastian Dec, poinformował „Więź”, że „prowadzone przez metropolitę lubelskiego dochodzenie w sprawie sandomierskiej dobiega końca”. Podkreślił, że „przesłuchane zostały prawie wszystkie osoby, które mogły wnieść istotny wkład w wyjaśnienie ewentualnych zaniedbań ówczesnego biskupa sandomierskiego”.

Obecnie dochodzenie prawdopodobnie już się zakończyło. W tym tygodniu przesłuchany został bowiem w kurii lubelskiej 27-letni mężczyzna skrzywdzony jako 12-latek przez proboszcza w Tarnobrzegu. On sam tak skomentował dla „Więzi” to wydarzenie: – Po poprzednich doświadczeniach miałem pewne obawy przed kościelnym przesłuchaniem. Byłem jednak mile zaskoczony. Podczas spotkania w kurii lubelskiej panowała bardzo dobra atmosfera, której się nie spodziewałem.

Sekretarz metropolity lubelskiego wyjaśnia nam, że po zakończeniu swoich prac abp Budzik „jest zobowiązany powiadomić o efektach dochodzenia Kongregację ds. Biskupów, która mu zleciła to zadanie, ale nie upoważniła go do informowania o jego szczegółach innych instytucji czy osób”. Nie możemy się więc spodziewać ogłoszenia informacji o ustaleniach tego dochodzenia. Nie sposób też przewidzieć, jak długo sprawa będzie następnie rozważana w Watykanie.

Do tej pory nie udało się natomiast ustalić, czy zostało wszczęte kościelne dochodzenie w reakcji na zawiadomienia o – zgłaszanych do nuncjusza apostolskiego w Polsce – zaniedbaniach abp. Dzięgi w jego aktualnej diecezji. W odpowiedzi na pytanie „Więzi” o tę sprawę ks. Dec wyjaśnił, że abp Budzik „nie posiada wiedzy na temat decyzji Stolicy Apostolskiej odnośnie osoby prowadzącej dochodzenie w sprawie możliwych zaniedbań dotyczących archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej”.

Trzy lata więzienia dla duchownego

Sprawa, która jest przedmiotem dochodzenia kościelnego, była też rozpatrywana przed Sądem Rejonowym w Tarnobrzegu. 16 marca br. zapadł w niej wyrok, na razie nieprawomocny. 58-letni ks. Józef G., były proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Tarnobrzegu, był oskarżony o molestowanie seksualne 12-letniego ministranta i nakłanianie go potem groźbami do składania fałszywych zeznań.

Sąd uznał księdza za winnego obydwu zarzucanych mu czynów. Duchowny został skazany na 3 lata więzienia. Nałożono również na niego karę 20 tys. zł nawiązki na rzecz pokrzywdzonego. Były proboszcz otrzymał także zakaz zbliżania się do ofiary oraz nie może pracować z dziećmi.

Postępowanie prokuratorskie w tej sprawie zostało wszczęte 24 czerwca 2019 r. w konsekwencji zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, złożonego przez oficjała Sandomierskiego Sądu Biskupiego. Śledztwo zostało umorzone w grudniu 2019 r., po czym podjęte na nowo 31 sierpnia 2020 r.

We wrześniu 2020 r. ks. Józef G. został tymczasowo aresztowany. Kuria sandomierska w specjalnym oświadczeniu przeprosiła wtedy „za zło pedofilii Pokrzywdzonych i wspólnotę Kościoła” oraz zapewniła o współpracy ze Stolicą Apostolską i Prokuraturą. W grudniu 2020 r. akt oskarżenia wpłynął do sądu w Tarnobrzegu i przedłużono areszt wobec duchownego na kolejne trzy miesiące. Obecnie, bezpośrednio po wyroku pierwszej instancji, strony procesu mogą złożyć wnioski o apelację.  

Biskup i nagranie

O sprawie tarnobrzeskiej jako pierwszy publicznie poinformował we wrześniu 2020 r. ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski (najpierw bez podawania nazwy diecezji). Poznawszy historię skrzywdzonego mężczyzny, duchowny napisał w tej sprawie list do prymasa Polski, abp. Wojciecha Polaka, delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży. Prymas natomiast – zgodnie z kościelnym podziałem kompetencji – przekazał list od krakowskiego duchownego do nuncjusza apostolskiego w Warszawie, abp. Salvatore Pennacchio, oraz do metropolity lubelskiego, abp. Stanisława Budzika. W efekcie metropolita lubelski otrzymał z Watykanu polecenie przeprowadzenia dochodzenia w tej sprawie.

Pokrzywdzony poinformował jeszcze w 2006 r. o sprawie ówczesnego biskupa sandomierskiego Andrzeja Dzięgę, który jednak nie wszczął kościelnego postępowania. Sprawca został przeniesiony na drugi koniec diecezji, do Ostrowca Świętokrzyskiego, gdzie nadal był proboszczem i nadal uczył religii, również w szkole podstawowej. Ponadto w 2007 r. ks. Józef G. został mianowany kanonikiem Kapituły Kolegiackiej w Ostrowcu Świętokrzyskim.

„O tej sprawie biskupi sandomierscy wiedzieli ponad 14 lat temu” – mówił ks. Isakowicz-Zaleski. „Co więcej, zaginęło nagranie, które było dowodem. Ech, te zaginięcia w archiwach…” – napisał na Twitterze. Chodzi o przekazane do kurii nagranie rozmowy, na którym pokrzywdzony chłopiec zarejestrował wypowiedzi proboszcza mówiącego do niego o czynnościach seksualnych, co potwierdzało jego zeznania. Wedle źródeł „Więzi”, fakt istnienia nagrania potwierdzają także inni świadkowie. Nagranie zaginęło jednak w niewyjaśnionych okolicznościach. W dochodzeniu kościelnym sprawdzano m.in., czy za zaginięcie (lub ukrycie czy zniszczenie) nagrania odpowiedzialny jest abp Andrzej Dzięga.

Po aresztowaniu ks. Józefa G. rzecznik metropolity szczecińskiego ks. Sławomir Zyga napisał w odpowiedzi na pytania telewizji TVN24: „Ksiądz arcybiskup Andrzej Dzięga przyjmuje tę informację z głębokim smutkiem. W latach, gdy kierował diecezją sandomierską, nie było zgłoszeń w zakresie takiej sprawy i nie toczyło się tego rodzaju postępowanie. Arcybiskup ufa, że prawda będzie wyświetlona, że ofiara jest otoczona odpowiednią troską, a sprawca – po udowodnieniu mu przestępstwa – będzie sprawiedliwie ukarany. Ksiądz arcybiskup pozostaje do dyspozycji organów ścigania”. Jest to jedyna znana publiczna wypowiedź metropolity szczecińsko-kamieńskiego (lub jego przedstawiciela) w tej sprawie.

Wesprzyj Więź

Abp Dzięga zeznawał w tej sprawie w prokuraturze podczas śledztwa. Otrzymał też wezwanie do sądu. Jak informował Sebastian Wasilewski w TVN24, metropolita nie stawił się jednak w sądzie. Listownie miał poinformować, że ze Szczecina do Tarnobrzegu jest zbyt daleko, a on ma liczne absorbujące obowiązki. Za zgodą pokrzywdzonego i jego obrońców sąd postanowił więc odczytać i uwzględnić zeznania abp. Dzięgi ze śledztwa.

Odległość nie była jednak przeszkodą, by arcybiskup odebrał dziś na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Nagrodę im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego Prymasa Tysiąclecia. – Proszę nie zniechęcać się szumami dochodzącymi ze świata. Dziś uderza się w pasterzy, by rozbiegły się owce – mówił w laudacji Jan Łopuszański. Rektor KUL ks. Mirosław Kalinowski miał otwierać uroczystość wspólnie z jej organizatorem, prorektorem ks. Mirosławem Sitarzem, adwokatem oskarżonego o seksualne wykorzystywanie małoletnich ks. Andrzeja Dymera. Ostatecznie nie wziął w niej udziału.

Przeczytaj także: Jak długo jeszcze w szczecińskim Kościele będzie panowała cisza?

Podziel się

4
2
Wiadomość

Drogi Panie Redaktorze, serdecznie dziekuje za Pana wspaniala prace, za wytrwalosc i niezlomna postawe. Pana dzialalnosc jest dla mnie swiatlem nadziei, ze polski Kosciol ma jeszcze przyszlosc. Dziekuje za dziennikarskie sledztwo ws. pedofilii w Kosciele. Prosze sie nie zniechecac! Dziekuje!

Zastanawia mnie dlaczego zwolennicy “katechizmu, dogmatu i ortodoksji” (cytat z pewnego postu na forum) nie komentują tego doniesienia, ale nadzwyczaj gorliwie komentują inne? Nie mają nic ortodoksyjnego tu do powiedzenia, czy ich wypowiedzi są tak nieortodoksyjne, że wymagały ingerencji moderatora? Czy po prostu osoby na stanowiskach nie będą zajmować się byle czym.