Recenzje
Iwona Smolka, „Nowe Książki” 2018, nr 8
Historia książek i ludzi łączy sprawy publiczne, wojenne oraz współczesne dzieje z życiem poszczególnych bohaterów tej książki. Gawęda, a zarazem esej, erudycyjna, błyskotliwa opowieść prowadzi nas od jednej bibliotecznej sali do następnej, do introligatorni, katalogów, magazynu. Jeżeli ktoś nigdy nie był w BUW-ie, czytając książkę Piotra Matywieckiego, musi zdać sobie sprawę z ogromu tej biblioteki.
Książka łączy więc harmonijnie wiedzę z osobistym doświadczeniem, głębokie skupienie medytacyjne z anegdotą i niezrównanymi charakterystykami osób – bywalców BUW-u. Im wyraźniej na kartach tej książki stary gmach odchodzi w przeszłość, im częściej bohaterowie tej opowieści – profesorowie i zwykli czytelnicy – są dawno umarli, tym większa wydaje się czułość, z jaką poeta pochyla się nad każdym szczegółem tego bibliotecznego kosmosu. Jest więc ta erudycyjna książka swoistym upamiętnieniem. W nim znajdziemy odwołania do dziesiątków pisarzy i filozofów, krótkie cytaty ze starych gazet i obszerne przytoczenia z dzienników czy pamiętników.
Jest ta książka również zapisaną pracą pamięci tego, kto odnotowuje wydarzenia wielkie i małe, sięga do pamięci innych osób, charakteryzuje ludzi, przytacza zabawne anegdoty, zamyśla się nad specyficzną, inną od wszystkich, ciszą biblioteczną. To świadectwo wielu lat własnej pracy i refleksji nad rolą krążących przez wieki tekstów, które składają się na ruchomą, wieloraką przestrzeń kultury. Tak pisze autor zakochany w książkach, który wie, na czym polega magia i mitotwórcza rola wielkiej biblioteki. I sam tworzy kolejny mit biblioteki. Nieprzypadkowo „Stary gmach” jest również osobistym wyznaniem. Opisem własnych fascynacji tym, co autor nazywa „kalejdoskopowym sposobem istnienia” erudyty. To on, mitotwórca, buszuje wśród książek, by wyłapywać ważne fragmenty pism i smakować dzieła, które chciały objąć sobą całość, być summą świata.