Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Tajemnica sumienia Jana Pawła II

Jan Paweł II w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski. Fot. Episkopat.pl

Z dzisiejszej perspektywy przyspieszenie procesu beatyfikacyjnego papieża to błąd, bo pozostały niedopowiedzenia i pole do różnych domysłów. Pośpiech jest złym doradcą, a przywilej często obraca się przeciwko temu, komu miał służyć – mówi ks. Andrzej Szostek.

Zbigniew Nosowski: Jakie są wrażenia Księdza Profesora po lekturze i obejrzeniu „Bielma” Marcina Gutowskiego?

Ks. Andrzej Szostek: Przeczytałem książkę i obejrzałem wszystkie odcinki telewizyjnej wersji „Bielma”. Większe wrażenie zrobił na mnie reportaż filmowy – może dlatego, że w nim pojawiają się twarze konkretnych osób.

Szczególnie ważny jest ostatni odcinek cyklu, w którym występuje mężczyzna skrzywdzony przez kard. Theodore’a McCarricka i opowiada, że osobiście mówił o tym Janowi Pawłowi II. Ja mu wierzę.

Podejrzewam, że Pan Bóg chce uzdrowić swój Kościół poprzez trudną prawdę, którą uświadamiają nam ludzie czasem stojący daleko od Kościoła lub nawet jego wrogowie

ks. Andrzej Szostek

Udostępnij tekst

Podobnie jest z relacją dr. Anny Karoń-Ostrowskiej, że w prywatnej korespondencji z papieżem na swoje sygnały o niepokojących zdarzeniach otrzymywała pobożno-ogólne odpowiedzi. Jan Paweł II pisał jej w takich sytuacjach, że trzeba się modlić…

Te wypowiedzi najbardziej mnie zasmuciły. Ja sam nie mam doświadczeń rozmów z papieżem na temat kwestii wykorzystywania seksualnego. W moich kontaktach z nim takie wątki się nie pojawiały.

Czy uważa Ksiądz publikacje Gutowskiego za próbę szkalowania wielkiego papieża?

– W żadnym wypadku. Banałem jest twierdzenie, że prawda musi być ujawniona, ale ten banał trzeba tu przypomnieć. Książka jest obszerna i nastawiona wyraźnie na odkrycie czegoś, co według red. Marcina Gutowskiego pewni ludzie Kościoła usiłują ukryć. On robi więc kolejne wywiady, żeby tej prawdy dociec.

Reporter ma do tego prawo. Ma, powiedziałbym, nawet święte prawo dążenia do prawdy. To jest rozmowa niewygodna dla nas wszystkich, do których on się zwraca – także dla mnie – ale trzeba ją podjąć. Niestety, jak się wydaje, nie bez racji dziennikarz TVN24 uważa, że niektórzy coś przed nim ukrywają.

Osobiście nie mam poczucia, także z moich kontaktów z red. Gutowskim, żeby dążył on do szkalowania osoby Jana Pawła II czy niszczenia pamięci o nim. On dąży do opisania prawdy. I napotyka w tym dążeniu na różne przeszkody, które usiłuje pokonać swą dociekliwością.

Nie wiem tylko, czy ta dociekliwość nie sięgała za daleko. Miałem poczucie, że autor chciał wydobyć ze mnie więcej niż byłbym w stanie mu powiedzieć. W tej rozmowie na przykład przyznałem, że w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II byłem jednym z tzw. adwokatów diabła.

Obecnie prawo kanoniczne nazywa tę funkcję promotorem sprawiedliwości. Jakie było Księdza zadanie?

– Scharakteryzować postać kard. Karola Wojtyły, w szczególności rozpoznać, czy w publikowanych przez niego tekstach nie ma treści niezgodnych z wiarą i moralnością chrześcijańską. W związku z pełnieniem tej funkcji otrzymałem wszystkie materiały opublikowane i podpisane przez Karola Wojtyłę przed 16 października 1978 r., czyli przed jego wyborem na Stolicę Piotrową.

Wśród nich były oczywiście także decyzje administracyjne, które podejmował jako arcybiskup metropolita krakowski – wszystkie opublikowane w diecezjalnym czasopiśmie. No więc red. Gutowski dopytywał mnie, czy przyglądałem się tym nominacjom. A ja odpowiadałem, że nie, bo otrzymałem inne zadanie: zbadać poglądy Karola Wojtyły i sprawdzić, czy nie były one sprzeczne z nauką Kościoła.

Oczywiście można też pójść tropem red. Gutowskiego i badać te decyzje pod kątem ewentualnego ukrywania przez biskupa księży sprawców pedofilii czy lekceważenia takich zarzutów. Ale nie uważałem tego za moje zadanie, zresztą wtedy w ogóle problem odpowiedzialności biskupów za ukrywanie księży-pedofilów nie był tak głośny jak dziś, a i dziś nie spotkałem się z oskarżeniem kard. Wojtyły o tego typu nadużycia.

Do wykonania takiego zadania byłem zresztą kompletnie nieprzygotowany. Należałoby mieć dużo więcej materiałów i informacji, znać dobrze stosunki panujące w archidiecezji krakowskiej, mieć dostęp do korespondencji kierowanej do arcybiskupa itp. Takiego zadania bym się zatem nigdy nie podjął.

Ale red. Gutowski dopytywał mnie o te kwestie, sugerując, że nie wykonałem swojego zadania w procesie beatyfikacyjnym odpowiednio wnikliwie. Nie mogę się z tym zarzutem zgodzić, inne było moje zadanie.

A czy w procesie beatyfikacyjnym powstała jakaś inna opinia dotycząca administracyjnego aspektu działalności biskupa Karola Wojtyły?

– Nie wiem. Ja tego wątku nie analizowałem. Ale przyznaję, że red. Gutowski miał prawo takie trudne pytania zadawać i nie mam mu tego za złe.

Jego niektórzy rozmówcy, zwłaszcza z wyższego duchowieństwa, wyraźnie nie chcieli pewnych rzeczy ujawnić, mówili nie na temat albo nie podejmowali rozmowy czy wręcz jej całkowicie odmawiali. W taki sposób w filmie zachowują się zwłaszcza były sekretarz papieski kard. Stanisław Dziwisz, postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Sławomir Oder i szef komisji historycznej ks. Michał Jagosz (który, jak się okazuje, miał także inne kłopotliwe zaszłości).

Rozumiem, że nie zawsze ujawnienie prawdy jest łatwe, zwłaszcza dla osób piastujących obecnie rozmaite urzędy, ale odmowa wypowiedzi tworzy wrażenie ukrywania faktów dla kogoś niewygodnych.

Może im się wydaje, że w ten sposób chronią papieża, z którym współpracowali?

– Może się im tak wydaje, ale moim zdaniem to jest złudzenie tych duchownych. Prawda i tak wyjdzie na jaw. Jak nie teraz, to później. A im dłużej to będzie trwało, im większe będą opory przed otwartością – tym większe będzie podejrzenie, że Kościół chce coś ukryć.

A może i Jan Paweł II chciał coś ukryć, a przynajmniej przemilczeć?

– Wydaje mi się uzasadnione przypuszczenie, że papież odsuwał od siebie pewne informacje. Może dlatego, że skupiał się na innych sprawach, zostawiając na boku kwestie administracyjne – ale to nie zdejmuje z niego odpowiedzialności za cały proces, którym kierował jako biskup Rzymu.

Inna próba usprawiedliwiania papieża to mówienie o zmianach świadomości – i w Kościele, i w społeczeństwie – w zakresie rozumienia zła i szkodliwości pedofilii.

– Owszem, dawniej dużo mniej na ten temat wiedzieliśmy i dużo mniej się o tym mówiło. Wrażliwość na ten rodzaj przestępstw była dużo niższa.

Mówiło się przed laty o wykorzystywaniu seksualnym na wykładach z etyki czy teologii moralnej?

– Ocena czynów była oczywiście jednoznacznie negatywna, ale skala potępienia pozostawała dużo niższa niż obecnie. Pamiętam nawet czas, że pogłoski na ten temat były w Kościele nie tyle powodem do rachunku sumienia i poważnej refleksji, ile raczej przedmiotem drwin i żartów ze sprawców. A już zupełnie nie zdawaliśmy sobie sprawy ze skali krzywdy wobec dzieci i wieloletnich konsekwencji wykorzystywania seksualnego…

Święty to człowiek osobiście żyjący Bogiem. Taki był Karol Wojtyła-Jan Paweł II. Ale też naprawdę popełniał błędy i naprawdę spowiadał się ze swych grzechów. Świętość to nie bezgrzeszność, ani tym bardziej bezbłędność

ks. Andrzej Szostek

Udostępnij tekst

Niewątpliwie w ciągu kilkudziesięciu lat nastąpił wzrost świadomości moralnej w tej dziedzinie. I nie tylko tutaj taka zmiana nastąpiła. Podobnie jest na przykład w zakresie ekologii.

A czy w swoich wykładach z etyki mówił Ksiądz Profesor o pedofilii?

– Ja wykładałem etykę ogólną, a nie szczegółową, więc o wielu zagadnieniach nie mówiłem w ogóle. A do zajmowania się kwestiami seksualnymi zniechęcała mnie także nadmierna skłonność hierarchów Kościoła do poruszania tych tematów, podczas gdy wymiar etyczny obejmuje o wiele więcej sfer ludzkiego życia.

Wiem z książki „Bielmo”, że to kard. Stanisław Dziwisz osobiście zwracał się do Księdza Profesora z prośbą o pełnienie funkcji promotora sprawiedliwości. Czyżby to on faktycznie dyrygował całym procesem beatyfikacyjnym, choć nim formalnie nie kierował?

– Tego nie wiem. Ze mną to on rozmawiał, ale nie wiem, czy podobnie angażował się w przypadku innych osób.

Czytam w książce również, że miał Ksiądz wątpliwości co bycia „adwokatem diabła” w tym procesie…

– Pan Gutowski spytał mnie, czy krytycznej lek­tury pism kandydata na ołtarze powinien dokonywać jego uczeń. Odpowiedziałem, że sam to pytanie postawiłem kard. Dziwiszowi, gdy zlecał mi to zadanie, ale dostałem odpowiedź, że nie ja jeden będę pełnił tę funkcję, a skoro już znam trochę tego kandydata na ołtarze, to moja opinia będzie bardziej kompetentna. A poza tym nie mają czasu na kogoś, kto pierwszy raz spotyka się z tymi pismami.

Zatem Dziwiszowi zależało na szybkiej beatyfikacji?

Chyba tak. Ale trzeba też pamiętać, że powszechne było wówczas wołanie „Santo subito!” i przekonanie o potrzebie szybkiej beatyfikacji.

Był nawet zgłoszony publicznie pomysł abp. Edwarda Nowaka, żeby ogłosić beatyfikację Jana Pawła II w październiku 2005 r., czyli pół roku po śmierci… A on mówił o tym tuż po pogrzebie papieża, jeszcze przed konklawe, jako sekretarz Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Ale też pamiętajmy, że przy grobie Jana Pawła II zawsze było sporo ludzi, i to nie tylko Polaków. Licznie przychodzili tam zwłaszcza Latynosi.

Dla mnie zresztą właśnie ten trwający spontaniczny kult jest najważniejszym argumentem na rzecz beatyfikacji. On poświadcza bowiem panujące przekonanie, że w przypadku tego człowieka mieliśmy do czynienia z przykładem szczególnej świętości.

Mam zresztą wrażenie, że warunek cudu jest kłopotliwy i chyba nie jest niezbędny w procesach beatyfikacyjnych, bo przecież za 20 lat medycyna może znaleźć naturalne wytłumaczenie czegoś, co dziś jest niewytłumaczalne. Kluczową zaś sprawą jest trwający kult, czyli przekonanie o szczególnej świętości danej osoby. W przypadku Jana Pawła II taki kult istniał i istnieje do tej pory.

Ale patrząc z dzisiejszej perspektywy, czy uznaje Ksiądz ten proces za zbyt pospieszny? Zaczął się przecież zaledwie 87 dni po śmierci papieża…

Generalnie jestem ostrożny w korzystaniu z jakichkolwiek przywilejów. Zawsze bowiem przywilej ma również drugą stronę. Pośpiech jest złym doradcą, a przywilej często obraca się przeciwko temu, komu miał służyć. Tak jest i w tym przypadku.

Z dzisiejszej perspektywy sądzę, że przyspieszenie tego procesu to był błąd, bo pozostały niedopowiedzenia i pole do różnych domysłów. Nie było konieczne czynienie wyjątku od reguły, którą sam Jan Paweł II ustanowił, czyli zrezygnowanie z odczekania obowiązującego okresu 5 lat po śmierci i wcześniejsze rozpoczynanie formalnego procesu beatyfikacyjnego.

A czy proces był wystarczająco wnikliwy? Sam miał Ksiądz niewiele czasu na realizację swojego zadania.

Wyznaczono mi okres kilku miesięcy, nie pamiętam dokładnie. Była to naprawdę duża praca. Otrzymałem sporo dokumentów, które należało przeczytać. A nie zostałem bynajmniej zwolniony z rutynowych, obciążających mnie obowiązków uniwersyteckich.

Nie uczestniczyłem w innych procesach beatyfikacyjnych, więc nie wiem, jak to w praktyce wygląda. Zakładałem, że termin, który mi wyznaczono, jest terminem standardowym, stosowanym także w innych przypadkach.

Czy dzisiaj podjąłby się Ksiądz tej roli?

Chyba nie. Przy dzisiejszej świadomości nie sposób oderwać się od pytań i podejrzeń, na które nie potrafiłbym znaleźć odpowiedzi. Należałoby wiedzieć, jak bp Wojtyła zachowywał się w Krakowie wobec dochodzących do niego informacji dotyczących wykorzystywania seksualnego, zwłaszcza osób małoletnich. Takie sprawy zapewne się zdarzały, ale nie wiem, jak były załatwiane.

Żeby dziś takie odpowiedzi znaleźć, trzeba by podjąć działania ustalające kontekst np. rozmaitych wypowiedzi i decyzji abp. Wojtyły – czy może były powiązane z jakimiś sytuacjami, których nie ujawniano. To olbrzymia praca, której nie śmiałbym się podjąć. Brak mi kompetencji, nie jestem dziennikarzem śledczym.

Dlaczego tej pracy nie wykonano kilkanaście lat temu?

Nie wiem, czy nie wykonano. Ja nie wykonałem, bo rozumiałem, że inne jest moje zadanie. Nie byłem zresztą wtedy świadomy tego, że należałoby takie sprawy przeanalizować. To przykład, że świadomość społeczna, także moja, przez ten czas znacząco się zmieniła.

Zapytania czy podejrzenia, że Karol Wojtyła mógł lekceważyć pojawiające się informacje o wykorzystywaniu seksualnym dzieci i młodzieży przez duchownych, pojawiły się dopiero później i dopiero później dotarły do mojej świadomości. Może to jest mój błąd, ale mówię, jak było.

A jak by dzisiaj odtworzył Ksiądz sposób myślenia papieża w takich sprawach?

Po pierwsze, on wiele informacji otrzymywał pośrednio lub z jakiś naświetlającym te informacje komentarzem. Z pewnością otrzymywał też opinie wzajemnie sprzeczne – tak było chociażby w przypadku nominacji kard. McCarricka do Waszyngtonu. Mało tego, opinie pozytywne były w tym przypadku przeważające… Trudno się w tym wszystkim trafnie rozeznać.

Po drugie, papież mógł podejrzewać źródła niektórych informacji o niecne zamiary. To zwłaszcza dotyczy przypadku Maciela Degollado – że to komuniści za tym stoją itp. Tego typu sytuacje Wojtyła doskonale pamiętał z pracy w Polsce. A wiemy choćby z procesu ks. Jerzego Popiełuszki, że służby bezpieczeństwa ochoczo fabrykowały fałszywe zarzuty wobec niewygodnych duchownych. I dlatego – użyję podwójnego zastrzeżenia – papież mógł mieć podejrzenie, że inni w podejrzanych celach rozpowszechniają informacje kompromitujące gorliwych duchownych.

Po trzecie, Anna Karoń-Ostrowska i Karol Tarnowski trafnie wskazują, że papież odczuwał szczególną lojalność wobec księży. Bronił ich, chciał ratować ich kapłaństwo. Nie mogę tego wprost potwierdzić, bo o tym z nim nie rozmawiałem, ale jest to bardzo prawdopodobne. A może była to lojalność wobec nie tyle księży, ile specyficznie rozumianego dobra Kościoła?

Rzecz jasna, z dzisiejszej perspektywy oczekiwalibyśmy lojalności przede wszystkim wobec osób pokrzywdzonych, a nie wobec sprawców. A reagowanie poprzez unikanie odpowiedzi tylko wzmaga podejrzenia.

Te trzy powyższe punkty to wyjaśnienie czy usprawiedliwienie? Przecież nie da się nadal podtrzymywać takiego rozumienia dobra Kościoła, które sprowadza się do interesu instytucji.

To nie jest usprawiedliwienie. Próbuję zrozumieć motywy, które stoją za taką ostrożnością, ale w żadnym wypadku nie może to prowadzić do zafałszowania, a nawet odsuwania trudnych spraw od siebie. Dotyczy to zresztą także innych kwestii niż przestępstwa wykorzystywania seksualnego. Nie można się kurczowo trzymać zastanego sposobu funkcjonowania Kościoła. Trzeba iść do przodu, wsłuchując się w znaki czasów.

A wśród znaków naszych czasów jest również ta sprawa, o której rozmawiamy. Podejrzewam, że Pan Bóg chce uzdrowić swój Kościół poprzez trudną prawdę, którą uświadamiają nam ludzie czasem stojący daleko od Kościoła lub nawet jego wrogowie. I nie jest to nowa metoda działania Boga. Choćby w Starym Testamencie mamy przykłady pogańskich władców, jak Nabuchodonozor czy Cyrus, którzy stali się narzędziami realizacji Bożych zamiarów.

Również dzisiaj ludzie, którzy sami nigdy tak siebie nie określą, mogą okazać się wysłannikami Boga mającymi doprowadzić do oczyszczenia i uzdrowienia Kościoła. Oni są dla Kościoła lekarzami, a nie jego wrogami. 

W niektórych komentarzach na ten temat mieszają się kategorie odpowiedzialności i winy. Jak etyk by je uporządkował?

Odpowiedzialność człowieka jest oczywiście proporcjonalna do ważności zadania, jakie mu zostało powierzone i jakie przyjął.

Czyli w przypadku papieża jest to odpowiedzialność najwyższa?

W każdym razie bardzo wysoka. A w Kościele dochodzi jeszcze do tego szczególny element osobistego świadectwa danej osoby pełniącej określoną funkcję. Niezbędna tu jest ponadprzeciętna prawość, bo i pełniona rola jest ponadprzeciętna. W przypadku mechanika samochodowego czy fryzjera osobista moralność nie jest niezbędna do dobrego wykonania ich zadań. A w Kościele – jest konieczna.

O Janie Pawle II mówi się, że jego mocną stroną nie była administracja. Że nie miał nawet do niej serca, bo skupiał się na głoszeniu Ewangelii i nauczaniu papieskim, na swoich pielgrzymkach po świecie czy encyklikach. Podobno on taki był już w Krakowie. Nie miał zamiłowania do spraw administracyjnych. A może tego nie potrafił?

Czy to już wina?

Kategoria winy ma charakter bardziej osobisty, choć ściśle wiąże się z odpowiedzialnością. Każda decyzja osoby piastującej jakąś funkcję musi być dobrze przemyślana. Oczywiście możliwe są błędy, np. w kwestiach personalnych. Jednak nie każdy błąd jest od razu grzechem, czyli, mówiąc językiem religijnym, świadomym i dobrowolnym złamaniem prawa Bożego.

Grzechem błąd staje się wtedy, gdy człowiek podejmuje decyzję, o której sam wie, że nie powinien był jej podjąć. I wtedy na pewno można mówić o winie.

W „Bielmie” wspominam, że widywałem, jak papież chodził do spowiedzi. Ktoś mi powiedział, że to nic wielkiego, taka rutynowa praktyka. Skądże! Dla człowieka wierzącego to kwestia fundamentalna. Nie wiem, rzecz jasna, z czego spowiadał się Jan Paweł II, ale sądzę, że nie tylko ze swoich błędów (chwalebnych niedociągnięć), lecz także ze swoich grzechów, czyli być może także z decyzji, co do których uprzytamniał sobie, że nie powinien był ich podjąć. 

Nam z zewnątrz dostępna jest jedynie perspektywa ewentualnego błędu, ale już nie perspektywa winy. Do tego wymiaru raczej nie dotrzemy, bo to w dużej mierze tajemnica sumienia. Obecnie publicyści podważają trafność nominacji personalnych dokonanych przez Jana Pawła II – red. Gutowski mówi w takim kontekście o papieskim sekretarzu, a także o kardynałach Sodano, Re i Lopez Trujillo. Ale i on, jak rozumiem, powstrzymuje się przed ostatecznym osądem co do winy papieża. Może ma za mało dowodów, a może rozumie, że stoi przed tajemnicą sumienia?

Co zatem ze świętością Jana Pawła II?

– Święty to człowiek osobiście żyjący Bogiem. Taki był Karol Wojtyła-Jan Paweł II. Tak go widzieli współcześni, tak i ja go zapamiętałem. Stąd wziął się błyskawiczny kult jego świętości. Ludzie przez niego widzieli Boga. On naprawdę żył Bogiem.

Wesprzyj Więź

Ale też naprawdę popełniał błędy i naprawdę spowiadał się ze swych grzechów. Świętość to nie bezgrzeszność, ani tym bardziej bezbłędność. Owszem, na ołtarze wynosi się tych, którzy tę świętość ukazali ze szczególną mocą. Dziś, głównie z powodu kontekstu pedofilskiego, podważa się słuszność wyniesienia św. Jana Pawła II na ołtarze. Był on jednak naprawdę oddany Bogu i porywał tym oddaniem innych, w tym także mnie osobiście.

Ks. Andrzej Szostek – ur. 1945. Etyk, filozof, prof. dr hab. Członek Zgromadzenia Księży Marianów, święcenia kapłańskie przyjął w roku 1974. Wieloletni pracownik naukowy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w latach 1998–2004 rektor tej uczelni. Autor wielu publikacji. W Wydawnictwie Więź wydał „Uczestniczyć w losie Drugiego. Rozmowy o etyce, Kościele i świecie” (z Ignacym Dudkiewiczem). Obecnie profesor w Katedrze Etyki Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Więcej na ten temat pisaliśmy w tekstach:

Anna Karoń-Ostrowska: Oddzielne zamknięte światy Jana Pawła II
Henryk Woźniakowski: Jan Paweł II, czyli świętość niedoskonała
Ks. Alfred Wierzbicki: Nie lękajcie się… prawdy o Janie Pawle II
Rafał Majda, Na wskroś autentyczny klerykalizm Karola Wojtyły
Tomasz Polak w rozmowie ze Zbigniewem Nosowskim: Abp Paetz, papież Jan Paweł II i odpowiedzialność
Tomasz Krzyżak: Dlaczego Wanda Półtawska przemycała list do papieża pod bluzką?
Michnik, Nosowski, ks. Szostek: I wielki, i omylny. Jakim przywódcą był Jan Paweł II?

Podziel się

27
31
Wiadomość

A ja mam problem z argumentacja ks. Szostaka (z calym szacunkiem dla jego dorobku, serio). Wg niego ludzie spontanicznie stworzyli kult JPII a i papiez porywal ludzi, bo byl oddany Bogu. Tyle, ze do tego nie trzeba swietosci. Istnieje w socjologii pojecie „Rattenfänger” oraz „masowa histeria”. W tych zjawiskach nie trzeba wcale szukac szczegolnej Bozej ingerencji…

Owszem, takie wyjaśnienie teoretycznie jest możliwe – ale jest nieprawdziwe. To nie była histeria. A ja i wielu innych (także osoby wypowiadające się z „Bielmie”) nie byliśmy szczurami. Ani Jan Paweł II ich wyłapywaczem.

A Pani się uda? Rozumiem, że z tego powodu Pani nie zazdrości świętości JPII? Bo jakiż mógłby być inny powód….

Tylko że zastałe systemy łatwiej rozbic niż skorygować. Wypracowały sobie niezawodne systemy podtrzymywania najwygodniejszego stanu I usuwaniu wszelkich dysydentów gotowych na zmiany. Jan Paweł II usuwał niewygodnych teologów by system trwał. Więc trwa. Zwłaszcza w Polsce.

Dawniej templariusze, jezuici, potem Opus Dei, teraz Sant’Egidio …, czyz nie mamy nadmiernej skłonności do robienia z niektórych organizacji „czarnego charakteru” procesów historycznych, społecznych, które zachodzą? Kult i pogłębianie relacji do JPII po jego odejściu to też była w ogromnym stopniu kwestia indywidualna wielu osób (a wśród nich wielu nieulegających tzw. „zbiorowym histeriom”, które osobiście doświadczały wsparcia z Jego strony, gdy już odszedł.

Nie, tu nie chodzi o jakąś teorię spiskową rodem z książek Dana Browna, tylko zwykły fakt, że to Sant’Edigo rozpropagowało hasło Santo Subito, przygotowując wcześniej odpowiednie materiały. I nawet nie chodzi tu o sugestie, że sztucznie wykorzystanie psychologii tłumu, lecz to, że nie był to ruch spontaniczny.

@Joanna @Marek2
Zgadzam się – zmienić system, zburzyć system, rozwalić system. To daje jakąś nadzieję. Ale żeby zburzyć system potrzeba cudu albo kataklizmu. Inaczej chyba się nie da. Patrząc na sytuację z czasów Jezusa, wydaje się że On też walczył z wiatrakami… bo także nad Nim (jako wędrownym nauczycielem) w pewnym sensie władzę miał system. To co mógł zrobić, to robił – sprzeciwiał się, toczył spory, krytykował, wytykał i piętnował kłamstwo, obłudę, chciwość, dwulicowość itd.
Skutek? Właśnie przez system został odrzucony i skazany na śmierć… bo dla systemu „lepiej, gdy jeden człowiek umrze za naród/system, niż miałby zginąć cały naród/system”.
Patrząc obiektywnie, Jezus – w odniesieniu do systemu – niewiele zdziałał. Dopiero kilka dekad po Jezusie przyszedł kataklizm – Rzymianie, którzy doszczętnie go rozwalili burząc świątynię. Ale to nie stało się przez pstryknięcie palcem (a szkoda). Potrzeba było czasu.

~Konrad: dokładnie! Kult konkretnych osób już przerobiliśmy kilkakrotnie tylko w XX wieku: Stalin, Hitler, Mao, ba, ja bym nawet podciągnęła naszego wodza, za którego uczciwość i dobre intencje wierni wyznawcy (ci prawdziwi, niemający żadnych korzyści finansowych) są w stanie oddać głowę. Znam takich wielu! Wszystkie te osoby nie łączy bynajmniej świętość…

Widzę,że źle został obsadzony trybunał beatyfikacyjny i kanonizacyjny JPII. Powinni być w nim: ks. prof. Szostek, Terlikowski, Nosowski, Kramer, Prusak, Isakowicz Zaleski, a w zasadzie cała redakcja Więzi i Tygodnika Powszechnego, wspierani przez niektórych redaktorów z Gazety Wyborczej.
Drodzy Państwo może byście wyrzucili swoje zdjęcia z JPII bo to teraz obciach.

Czemu tak szybko został świętym, czemu tak szybko została świętą Matka Teresa z Kalkuty, zbieg okoliczności? Może zwyczajna decyzja polityczna, potrzeba zapewnienia sobie „alibi” na rożne okoliczności jeszcze żyjących prominentów kościelnych. Nie trzymałbym się kurczowo afer pedofilskich, być może to tylko wierzchołek góry lodowej. Teraz akurat jest dobry klimat by ten właśnie temat drążyć, to się dobrze sprzedaje. Czy poznanie „prawdy” cokolwiek zmieni? Jest tylko jeden sposób na zmianę czegokolwiek w Kościele. Odcięcie jego etatowych przedstawicieli od koryta, dosłownie i w przenośni.

Bóg jest jedynym Sędzią Sprawiedlkwym i nie wchodźmy w Jego buty. Niech każdy pilnuje swoich grzechów. Szostak, Nosowski, Terlikowski, Isakowicz Zaleski oraz cała ta „oświecona” ferajna z UKSW, Tygodnika Powszechnego, Więzi, Gazety Wyborczej niech rzuci światło reflektora na swoje sumienie.

Zdań kontrowersyjnych tu wiele. Miedzy wierszami dobrze się czyta.
Jedno uderza mocno, tak się jakoś kojarzy z innymi sprawami.

„Ocena czynów była oczywiście jednoznacznie negatywna, ale skala potępienia pozostawała dużo niższa niż obecnie. Pamiętam nawet czas, że pogłoski na ten temat były w Kościele nie tyle powodem do rachunku sumienia i poważnej refleksji, ile raczej przedmiotem drwin i żartów ze sprawców. „

To się samo komentuje. Przez … np.
https://wiez.pl/2021/09/17/wspolwinni-pytania-do-dominikanow-po-raporcie-komisji-terlikowskiego/

„Rzecz jasna, świadectwa z roku 2000 nie były dostępne dla każdego. Czy jednak „zwykli” dominikanie naprawdę nic nie mogli zrobić? Czy zupełnie nic nie słyszeliście? Nie żartowaliście z M. jako „wariatuńcia” i jego grzybków tybetańskich? Czy nie krążyły wśród Was anegdotyczne opowieści i chamskie plotki, typu „Nie wiem, o co chodzi z M., ale ponoć on ch…m wyganiał demony”?”

„A już zupełnie nie zdawaliśmy sobie sprawy ze skali krzywdy wobec dzieci i wieloletnich konsekwencji wykorzystywania seksualnego…” no bo po co.

No więc żyję sobie z Bogiem i jednocześnie nie wzrusza mnie molestowanie dzieci, kleryków i innych. Jasne. Kto to dzisiaj kupi? Taką narrację.

Lepiej było nie pytać skrzywdzonych, nie rozmawiać z nimi, nie drążyć.
Dać różaniec i kazać się modlić z Kościół…
Narzucić przebaczenie, bo 77 razy i wzbudzić poczucie winy, bo a nuż skusiłem,
a któż nie ma pokus.

Niezły ten kościelny hokus pokus. Tyle lat działało zaklęcie…
Będziemy wam umiłowani abp i bp zadawać coraz bardziej niewygodne pytania. I dobrze.
Wy od wieków wiernym je zadajecie. Czas wyrównać – my też pytamy. Jak tam u was.
Buziaczki.

https://www.tygodnikpowszechny.pl/oczy-szeroko-zamkniete-165763

A i taka miła maksyma.
Festina lente. Polecam. Przy beatyfikacjach i kanonizacjach. Coś jest na rzeczy.
A w przypadku wykorzystania wręcz odwrotnie powinno być.

Kamień młyński dziś w czytaniach zupełnie przypadkowo…
Kremówki nie mają nic do rzeczy.

„- Mój 20-letni syn by panu powiedział, jak nastoletnie dziewczynki pchają się do łóżka nie tylko 20-latkom, ale i 40- latkom. Domagają się alkoholu, same prowokują starszych mężczyzn. Stalińska nie chciała skrytykować Krzysztofa Zanussiego, który w „Kropce nad i” oświadczył że Polański miał stosunek z „nieletnią prostytutką”. – Jeśli to nie była prostytutka, to rzecz była wykombinowana razem z matką – podsumowała zaangażowana w obronę bezpieczeństwa na drogach aktorka Stalińska.”

„Raczek, Kutz, Pszoniak, Wajda, Zanussi i Figura zamiast potępić reżysera wybielają go słabymi argumentami”… i jeszcze znana reżyser – autorytet moralny , która mówiła w TV o lolitkach i jeszcze coś na k..”

https://www.fakt.pl/plotki/stalinska-broni-polanskiego/zs953zf

To tak a propos hipokryzji…

I nic nie zmieniło…

Pani, która napisała książkę o tym, jak była molestowana przez księdza, teraz skarży się, że sprzedaż idzie bardzo słabo.

Bo, tak naprawdę, mało kogo poszkodowani obchodzą… Raczej przynależność środowiskowa sprawcy wzbudza sensację i udawane oburzenie.

To tak a propos hipokryzji…

Zatem po prostu rozmawiajmy. Tak. Zarówno umalowana małolata w Sopocie – jak i Bogu ducha winny ministrant są narażeni.
O tym warto.
Tylko może jednak ministrant mniej się spodziewa.
Taki psikus.

@laokon
„Bo, tak naprawdę, mało kogo poszkodowani obchodzą”. Jednych obchodzą. Nie widać?
I niestety…

Mamy problem systemowy z kryciem brudów instytucji.
Jak sami nie sprzątamy robią to inni i wykorzystują przeciwko nam. Może i instrumentalnie.
Na własne życzenie tak mamy.
Niech sobie dalej milczą, ci, którzy coś wiedzą – to będzie jeszcze gorzej.

Nie chodzi też w tylko KRK o „zarażanie świętością” mimo „chwalebnych niedociągnięć”.

Ale, by ludzie mogli w tym KRK widzieć znak nadziei.
Kościół ma być widzialnym niejako sakramentem – tak?
„Lumen Gentium” Jaką naturę ma zatem KRK?

„Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego, przeto podejmując naukę poprzednich Soborów, pragnie on wyjaśnić dokładniej swoim wiernym i całemu światu naturę swoją i powszechne posłannictwo.”

O abp i bp też fragmencik, ponieważ to na nich zwrócone są oczy wielu. Nie na panią Stalińską.
Abp i bp.

„Niechaj pamiętają, że swym codziennym zachowaniem i swą troskliwością ukazują wiernym i niewiernym, katolikom i niekatolikom oblicze urzędu prawdziwie kapłańskiego i pasterskiego i że wszystkim dawać winni świadectwo prawdy i życia, a jako dobrzy pasterze szukać tych także[291], którzy, choć ochrzczeni w Kościele katolickim, odeszli od praktykowania sakramentów lub nawet od wiary.”

O świeckich, żeby nie było, że pomijam:
„pełnią też to kapłaństwo (powszechne – mój dopisek) przez przyjmowanie sakramentów, modlitwę i dziękczynienie, świadectwo życia świątobliwego, zaparcie się siebie i czynną miłość.”

Ale sugerowanie im, że zamiast zgłosić sprawę na policję powinni się modlić za Kościół już nie jest instrumentalnym traktowaniem.

Laokon, Józef Stalin nikogo w czasie II Wojny Światowej nie zabił.

Twój wpis jest bardziej nieudaną próbą odwracania uwagi od realnego problemu.

„„Bo, tak naprawdę, mało kogo poszkodowani obchodzą”. Jednych obchodzą. Nie widać?”

No, jakoś nie widać. Kupiła Pani książkę tej osoby molestowanej przez księdza ?

@Wojtek Właśnie trafiam w sedno realnego problemu. Ci co bronili, teraz atakują.Podwójna moralność, podwójne standardy .Pełne zakłamanie. Jeśli młodzi są rzeczywiście wrażliwi na nieautentyczność , to i tę wyczują wcześniej czy później.
@karol. Jakoś nie wierzę, że dorosły człowiek nie wie, że przestępstwa zgłasza się na policję albo do prokuratury, a nie do biskupa.

@laokon
Pisze pan tak zagmatwane komentarze, że tak naprawdę nie wiadomo o co panu tak naprawdę się rozchodzi.

„Ci co bronili, teraz atakują.Podwójna moralność, podwójne standardy .Pełne zakłamanie. ”

Można wiedzieć o kim pan to napisał ? Kogo pan ma na myśli ?

Moje komentarze są jasne i oczywiste. Ci co bronili Polańskiego(co najmniej -stosunek z 13 -latką, a tak naprawdę to gwałt) , za takie same przewinienia atakują duchownych. Jeśli sprawca jest „nasz” to poszkodowana jest lolitką, pchająca się facetom do łóżka, a jeśli jest „nie nasz” -to jest dzieckiem. Niewątpliwie jest to podwójna moralność (podałem cytat i link).

Znasz to forum? Wiesz co ja robię poza forum. Wtedy mnie oceniaj, bo nie masz pojęcia. Jaka książka. Akurat nie znam.
Znam za to historie osób skrzywdzonych.
Bez książki. Może napisz, o którą chodzi.

Laokon, nawet blisko sedna nie jesteś. Próbujesz zestawiać dwie kompletnie różne kwestie, jak Polańskiego i przestępstwa duchownych. Jeśli mamy tu wyczuć jakąkolwiek nieautentyczność, to właśnie we wpisie jak Twój.

Laokon, a wpisem o zgłaszaniu do prokuratury, nie biskupa tylko pokazujesz, że niezbyt się orientujesz w temacie pedofilii klerykalnej i nadużyć seksualnych księży. Sam osobiście byłem świadkiem wielokrotnego molestowania seksualnego studentek teologii na moim wydziale. Nikomu, łącznie ze mną nie przyszło wtedy do głowy zgłaszać to do prokuratury, poszliśmy do biskupa. Z jednej strony było to (teraz wiem, że źle pojmowane) dbanie o dobro Kościoła, przecież nikt nie chciał, by Fakty i Mity, albo Nie Urbana miały pożywkę dla sensacji. Z drugiej strony zgłoszenie księdza przez studentów katolickiej uczelni byłoby zgorszeniem. A kto by zgorszył niech sobie przywiąże kamień do szyi. Tak to tutaj działa. Sugerowanie, że studentki teologii pójdą do prokuratora zgłosić księdza było zwyczajnie niepoważne.

@laokon
„Moje komentarze są jasne i oczywiste. Ci co bronili Polańskiego(co najmniej -stosunek z 13 -latką, a tak naprawdę to gwałt) , za takie same przewinienia atakują duchownych. Jeśli sprawca jest “nasz” to poszkodowana jest lolitką, pchająca się facetom do łóżka, a jeśli jest “nie nasz” -to jest dzieckiem. ”

Ja stoję na stanowisku, że ten pan powinien stanąć przed sądem w USA jak każdy inny obywatel i tyle w tym temacie. Moim zdaniem Francja chroniąc go robi źle.
Mnie ten pan mało interesuje. A tym mniej mnie interesuje stanowisko jakiejś innej reżyserki czy aktorki na ten temat.

Zresztą co się dziwić, zdaje się, że gdy jest oskarżany jakiś duchowny to inni duchowni (tak, tak panie Michalik o panu mowa! – ” Ono lgnie, ono szuka”) od razu rzucają się usprawiedliwiać kompana.
A tu mamy niby coś innego ? też go bronią ludzie z branży. Przecież dla hierarchów KK to powinno być chyba zrozumiałe ?

Natomiast Polański nie mówi mi jak mam żyć ani jak mam się prowadzić i nie zagląda mi pod pierzynę a duchowni i owszem.
Jeśli zawinił to powinien gnić w więzieniu tak samo jak i wszyscy duchowni, którzy wykorzystali dzieci !

Prowadzą mnie podobno „do zbawienia”… myślę, że w więzieniu będą bardziej wiarygodni.

” Próbujesz zestawiać dwie kompletnie różne kwestie, jak Polańskiego i przestępstwa duchownych.”

Dla molestowanych jest to jedna i ta sama kwestia.

@Joanna Wcale Pani nie oceniam. Myślę jednak, że Pani sarkazm w stosunku do słów Ks.Profesora był niezasłużony . Tak właśnie było, jak on mówi – nie tylko w Kościele, ale w ogóle. Przyzwolenia nie było, ale stopień potępienia był o wiele niższy -w stosunku do sprawców tych czynów wobec osób dojrzałych płciowo, czego ilustrację przedstawiłem w swoim cytacie.

Dlaczego stopień potępienia wzrósł ? Możliwe, że z powodu wzrostu empatii wobec poszkodowanych, ale może z zupełnie innych powodów np. ktoś mógł zauważyć, że to bardzo dobry kij na Kościół .

Książkę napisała pani, która wygrała w sądzie zadośćuczynienie od Chrystusowców. Brak zainteresowania może świadczyć o iluzoryczności pierwszego z powodów.

Laokon, mówisz jedna i ta sama kwestia? Kobieta wykorzystana przez Polańskiego mówi o konieczności przywrócenia jego dobrego imienia, pragnie, by mógł swobodnie przyjechać do Stanów, a co ją najbardziej boli, to wykorzystywanie tej sprawy przez media. Jednocześnie mówimy o człowieku, który odbył karę za pedofilię (Polański obecnie nie jest ścigany za zarzuty związane z pedofilią).

Ofiary duchownych przeciwnie, domagają się sprawiedliwości, dopiero od niedawna mogą swobodnie o tym mówić, zderzają się z potężnym instytucjonalnym parasolem ochronnym, w Polsce muszą się spierać z kuriami, które próbują się wykręcać od odpowiedzialności instytucjonalnej, dodatkowo Kościół odmawia współpracy w zakresie udostępniania akt.

Tak wiec nie masz racji. To jest kompletnie inna sytuacja, także z punktu widzenia ofiar. Przede wszystkim na płaszczyźnie instytucjonalnej.

Molestowanie to molestowanie, niezależnie od tego kto molestuje. Krzywda taka sama. A dochodzenie zadośćuczynienia za krzywdy to inny temat. Molestowani przez „cywilów” w większości w ogóle nic nie dostaną , bo sprawcy nie mają z czego płacić.

„o konieczności przywrócenia jego dobrego imienia”
to Polański został pomówiony ? Jaką karę odbył za pedofilię?

„Metody, które są wykorzystywane do rozpowszechniania dezinformacji, zostały opisane w Kodeksie Dobrych Praktyk. Są wśród nich „stawianie chochoła”, „whataboutyzm” i „sea-lioning”, czyli ciągłe domaganie się od rozmówcy kolejnych wyjaśnień do wcześniejszych wypowiedzi, co ma na celu zmęczenie przeciwnika i rozmycie sedna dyskusji.”

„Bo, tak naprawdę, mało kogo poszkodowani obchodzą….”- to jest ogromna prawda. My juz nikogo nie obchodzimy, nikogo… dowodem na to było niedawne spotkanie Prymasa jako delegata EP w Krakowie, na to spotkanie z delegatem episkopatu przyszło kilkanascie osób… kilkanaście…… Był tylko szum medialny po filmie TYLKO NIE MÓW NIKOMU, czas upłynął i jest zobojetnienie wszystkich na osoby wykorzystane. Przeczekamy i prosimy o przeczekanie jak pisał Pan Z. Nosowski….

Panie Tomaszu, po ostatnim spotkaniu w czerwcu i rozmowie z o. Żakiem zrozumiałam, że na pewnym poziomie sprawa dalej się nie przebije. Za duże straty dla wizerunku.
Potrzeba czasu i przemiany serc. Procedury są w porządku.
Trzeba tylko je stosować. A do tego nie da się zmusić niektórych książąt tego Kościoła.
Mnie obchodzą skrzywdzeni. Naprawdę. Pozdrawiam serdecznie.

@Joanna
” Procedury są w porządku”

Śmiem wątpić.
Jeśli procedura nie jest tak prosta jak budowa cepa (o czym tu chyba dziesiątki razy pisałem) to nie jest w porządku:

W razie jakichkolwiek oskarżeń / podejrzeń co do duchownego o wykorzystanie seksualne:
– automatyczne zawieszenie danego delikwenta we wszelkich czynnościach duchownego (obojętnie jakie piastuje stanowisko! czyli łącznie z biskupami/kardynałami) oraz równoczesne powiadomienie świeckich organów ścigania (jeśli jeszcze nie byli o tym fakcie powiadomieni)
– szybka procedura wyjaśnienia sprawy
– w razie stwierdzenia prawdziwości oskarżenia – automatyczna i szybka procedura usunięcia ze stanu duchownego i więzienie jak każdy inny pedofil

Czy takie są procedury ?

Szanowna Pani Joanno- tylko dymisja całego episkopatu coś dobrego by przyniosła, nic więcej. Biskupi zamiast serc mają bryłę lodu. Tylko majątek ziemski ich intetesuje. Nie interesuje ich ani dorosły człowiek ani młodzież , której nie ma w Kosciołach a czemu? Bo biskupi sami się wyżywią ze zgromadzonego majątku . Procedury…. tez nie są dobre bo procesy biskupów i księży trwają latami! A miały trwać max 3 miesiące…. a wyroki i tak są utajniane! Przeciez obecny papież najpierw zniósł sekret papieski aby go parę miesiecy pożniej przywrócić i to jeszcze mocniej. O. Żak i COD do dziś nie przeprowadzili zadnego szkolenia, spotkania z biskupami… czemu? Na co jeszcze czekają? Na przeczekanie? Nasi biskupi nigdy się nie obudzą z letargu bo im jest dobrze! Pani, Pan Nosowski , Pan Konrad, Pani Monika to z całym szacunkiem za mało aby naciskać na biskupów. Reszta milczy i ma nas gdzies. I tak jest. Nawet delegaci w diecezjach mają nas gdzieś……

Ten tekst aż strasznie się czyta. Nieomylność aktu kanonizacyjnego opiera się przede wszystkim na rzetelności procesu. A tu tak beztrosko rozmówca przyznaje, że „nie sprawdzał, bo nie był od tego”. Czyli w teorii promotor miał być od sprawdzenia czy kandydatowi faktycznie należy się wyniesienie na ołtarze, a w praktyce było to sprawdzanie po łebkach kilku publikacji, pod z góry postawioną tezę, bo przecież tłum krzyczy Santo Subito.
Do tego to wspomnienie Odera. Przepraszam, ale tyle jest gadania, by stawać w prawdzie i nazywać rzeczy po imieniu, a jak przychodzi do przewiń kolegi, to „kłopotliwe zaszłości”? To nie były „zaszłości”, to były najcięższe przestępstwa kanoniczne, za które wówczas należało wywalić z kapłaństwa. A nie otaczać osobistą protekcją i przenosić na lepsze stanowisko. I tym razem bez gadania, że „nie wiedział”, jak cały Kraków wiedział.

Razi też taka dwuznaczność. Wina etyczna wielka, która powinna przekreślić świętość, no ale przecież taki święty człowiek, więc nie przekreśla.

Nie rozumiem pretensji do ks. Szostka. Dostał zadanie sprawdzenia konkretnej rzeczy, to sprawdził. Dysponował ograniczonym czasem, określonym warsztatem własnym (jak sam przyznaje, nieodpowiednim do badania decyzji administracyjnych), a i poziom świadomości konieczności czy potrzeby zbadania działań administracyjnych był znacznie niższy niż obecnie. Za koordynację procesu kanonizacyjnego odpowiadał ktoś inny i to do niego należy mieć pretensje, że czegoś nie dopilnował, a nie do człowieka, który swoją działkę wykonał z należytą starannością.

Dawid, dostał do ręki dokumenty, miał też wiedzę na temat pewnych nadużyć z czasów krakowskich (choćby sprawa ks. Jagosza, o której było już wtedy głośno). Mamy tu klasyczne zagadnienie etyczne, czyli dylemat adwokata. Takie tłumaczenia, że za mało czasu i warsztatu nie mogą stanowić usprawiedliwienia nierzetelności. Jeśli nie miał pewności moralnej, by wydać pełne orzeczenie, to powinien się powstrzymać od jego wydania. To jest podstawa podstaw w zagadnieniach etycznych. Sam tego uczy swoich studentów, więc powinien to stosować w swojej pracy.

A poza tym mówienie wtedy o JPII czegokolwiek poza superlatywami nie mieściło się w polskim rozumieniu. Gdyby napisał choćby, że podejrzewa iż papież mógł kryć pedofilów, popierać moralne potwory i nie reagować na zło…
Rozniesiono by go na widłach lekko, łatwo i przyjemnie przy pełnym poparciu opinii publicznej.
Prawda musi mieć swój czas…..

Czy w czasie procesu kanonizacyjnego Więź napisać miałaby odwagę o ciemnej stronie tego pontyfikatu gdyby miała takie informacje? A Tygodnik Powszechny, a Deon, a inne czasopisma i portale dalekie od o. Rydzyka?
I jak zareagowaliby na takie rewelacje czytelnicy, komentatorzy? Poparliby szarpanie kościelnych ran by nie zarosły błoną podłości czy oskarżyliby autorów o przejście do obozu Jerzego Urbana?
Dzisiaj w miarę łatwo się o tym pisze, wtedy obawiam się że byłoby to niemożliwe.

Marek.
To jest bardzo dobre pytanie i pada na niego odpowiedź w tym filmie.
29 minuta.

Kościół otwarty… Tygodnik, Więź… teraz już można o tym pisać.
A wcześniej Tadeusz Bartoś był sam ze swoim zdaniem…

https://www.youtube.com/watch?v=z4B-D3j2VW4

Jan Paweł II Analiza krytyczna. Tadeusz Bartoś.
2008 rok pierwsze wydanie. Mamy rok 2022.
🙂

Śluby milczenia. Jason Berry, Gerald Renner
To odnośnie tego, że źli Polacy sobie kolejnego bohatera psują.
Nie tylko Polacy krytykują papieża.

Tylko za granicą to już było wcześniej. Temat mają tam przerobiony.

Pani Joanno- hehh…… aż mnie w sercu ściska na Pani słowa. Tak właśnie jest . Drwiny i żarty ze sprawców w srodowisku biskupów i księży. Do dziś abp i bp i wielu ksiezy i tez świeckich nie ma pojęcia o wieloletnich konsekwencjach wykorzystania . To prawda. Nie mają pojecia szczegolnie abp i bp . Nigdy o tym nie mieli chocby szkolenia . Zadnego! COD z O. Żakiem do dzis dla tej grupy osób z piuską na głowie nie przeprowadził ani szkolenia ani spotkania z wykorzystanymi…. do dziś nie mam odpowiedzi czemu….. i do dzis przeciez w EP są abp i bp. którzy latami te wydarzenia zamiatali pod dywan! Są i nie mają zadnego honoru aby podać się do dymisji! I jeszcze piszą programy duszpasterskie na rok przyszły .. tak jakby nic sie nigdy nie wydarzyło. I te nominacje Watykanu za czasów JPII. O tym decydował ówczesny bp. Dziwisz i wieloletni nuncjusz w Polsce abp. Kowalczyk . Pózniejszy prymas Polski. Ale milczą , to milczenie jest bardzo dziwne.

Błąd to jednorazowe działanie. Tu raczej mieliśmy do czynienia z systemowym promowaniem kanalii, którzy krzywdzili dzieci. Tak trudno było porozmawiać ze świadkami i ofiarami. Może zamiast przyjaciół na wspólnych kolacyjkach, należało słuchać ludzi. Zło jest zawsze złem. Podśmiewywanie się z pedofilii? Żenujące.

Zszokowałam się, jak przeczytałam to zdanie:
„Nie wiem, rzecz jasna, z czego spowiadał się Jan Paweł II, ale sądzę, że nie tylko ze swoich błędów (chwalebnych niedociągnięć) (…)”
Przeciętny człowiek jak popełnia błąd to popełnia błąd, a papieże tylko „chwalebne niedociągnięcie”, co Rozmówca dodał. To by było na tyle jeśli chodzi o „staniecie w prawdzie”.
Do mojego słownika odnośnie książąt kościoła, oprócz dotychczasowych: kroczą, spożywają, dodałam także „popełniają chwalebne niedociągnięcia”.
Naprawdę nikt nie widzi, że królowie są nadzy?

@karol
https://wiez.pl/2021/05/11/terlikowski-komisje-ds-pedofilii/
Pod tym tekstem świetny i gorzki Twój komentarz.

„Głęboko ufam pasterzom, że zrodzone w łonie kościoła Komisje do Spraw Nieczęstych Przypadków Wystąpień Tylko Niektórych Kapłanów Przeciwko Szóstemu Przykazaniu Wobec Nielicznych Małoletnich, Częściowo Spowodowanych Ogólną Seksualizacją Społeczeństwa i Wpływami Ideologii Gender skutecznie ułatwią stanięcie w prawdzie całej wspólnocie wierzących, bo czym innym jest przecież Kościół.”

.

Dodałbym jeszcze, szereg innych przykładów klerykalnej nowomowy, a dotyczy to zwłaszcza biskupów. Pierwsze z brzegu: nie „mamy was w … nosie” albo „boimy się przyjechać”, ale „przyjęliśmy już w tym czasie zobowiązania na terenie własnej diecesji”, albo nie „mamy was w d. i bez zażenowania wycofujemy się z poprzednich honorowych ustaleń”, lecz „po dokonaniu niezbędnego rozeznania i wnikliwym rozpatrzeniu propozycji … ble, ble, ble, podjęliśmy decyzję o odstąpieniu od…”.

Dotknę tu trochę innego problemu, mianowicie samej formacji seminaryjnej. Klerycy są w niej poddawani nieustannej presji, gdzie za każde przewinienie można wylecieć, a jednocześnie na siłę trzeba budować obraz Kościoła jako instytucji nieskazitelnej. Temu służy popularne powiedzenie o doskonałości samego Kościoła mimo niedoskonałości jego członków. Jest to bardzo wygodne, bo nie pozwala podejmować dyskusji o błędach systemowych (których nie ma, skoro Kościół jest doskonały), a każdą winę, w tym instytucjonalną można zrzucić na jednostkę, niczym na kozła ofiarnego.
Natomiast sama formacja w seminarium sprzyja powstawaniu tego typu patologii. Klerycy muszą się często spowiadać i prowadzić rozmowy z ojcami duchownymi. Gdy kleryk zbyt często spowiada się z tego samego, to grozi mu wyrzucenie z seminarium. Niestety, sprzyja temu dość swobodna interpretacja tajemnicy spowiedzi. Dlatego też klerycy muszą kluczyć. Nazywać zło inaczej. Można wówczas powiedzieć jakiś ogólnik, na przykład zamiast powiedzieć „okradłem kolegę” powie się „zawiodłem zaufanie kolegi”. Nadużycie seksualne można nazwać ogólnie „nieczystością” i niech się spowiednik sam domyśla, czy chodziło o seks, czy o oglądanie się za dziewczynami.
Taka formacja powoduje, że nawyki zostają.

Wojtek. Dobrze się z Tobą zgadzać. Miła odmiana.

Tylko szkoda, że temat taki ciężki. Całkowita racja co do wychowania na kapłana.
A zmiana języka zmienia postrzeganie.
Filolog to wie – stąd tyle było dyskusji między nami o Słowie i interpretacji.

@Ja.
Tak. Tak kiedyś było.
Obecna młodzież , umocniona przykładem duchownych, wypisuje się z religii.
„Dziś nie ma śladu po tzw. „pokoleniu Jana Pawła”, które miało odmienić polskie życie publiczne. Jest za to rosnąca obojętność i – czasami – nawet niechęć młodego pokolenia wobec Kościoła.”

To są fakty.
Nasze pobożne życzenia nie zmienią rzeczywistości. Niestety.
Zmieniłaby radykalna postawa abp i bp wobec zła w szeregach kleru.
Tylko tyle i aż tyle.
I piszę to jako osoba wierząca.

@Ja
Którą młodzież ? Tą, która dziś robi apostazje czy tą, która dopiero je zrobi za jakiś czas ?

A może tą, która się wypisuje tłumami z religii albo tą, która nie chodzi gremialnie do kościoła ?

„Biskup bydgoski: Na msze chodzi średnio po 20 proc. parafian.”

To z tego roku dane… W 2019 w tej diec. było dominicantes ok 33 %

Żeby dobrze to zrozumieć : na każdy 1000 parafian do kościoła (akurat w tej diec.) chodzi ok 200 osób a do Komunii przystępuje ok 100 osób.
Czyli połowa z tych co nawet chodzą to i tak nie wiedzą po co tam idą.

Jerzy2, Polska to w ogóle ciekawy kraj, bo w badaniach jesteśmy o tyle ewenementem, że więcej osób chodzi w niedzielę do kościoła, niż się modli. To rodzi pytania, czy polska religijność nie jest „na pokaz”.

Wiara.
Jak już pisałam domu nie buduje się na ziarnach piasku,
a tym są ludzie wobec Boga.
Nawet papieże – w końcu to po prostu bp Rzymu.

System KRK jest wadliwy, a ludzie w nim ulegają pewnej znieczulicy ponieważ są bardziej przejęci misją ewangelizowania, niż patrzeniem,
czy przy okazji głoszenia nie rozdeptują kogoś po drodze.

@Joanna
„(…)są bardziej przejęci misją ewangelizowania(…)”

Czym są przejęci ?
Na czym to niby polega ?
Ewangelizowanie to przede wszystkim życie Ewangelią (przez tych co mają rzekomo ewangelizować) a nie wbrew niej.

Jerzy.
Tanie ewangelizowanie polega na sukcesie łowienia ludzi, barka.
To o nim krytycznie się wypowiadam.
Nie chodzi o własny przykład. Ale o przyciąganie do kościoła.
Techniki. Socjotechniki. Emocje. Jak na grzybach.
Sam o Odnowie i cudach napisałeś/napisał Pan (nie wiem jaką formę użyć)
I od razu wyjaśnię – ja się w takich masowych formach nie odnajduję.

Miałam kochaną ciocię w Świeckim Instytucie z Orleanu.
Pracowała z trudną młodzieżą.

Mówiła, że na młodzież działają trzy rzeczy.
Pierwsza: przykład.
Druga: przykład.
Trzecia: przykład.

Degollado, McCarrik, Maliński OP. Tłumy.
Pełno ludzi w kościele. Sukces. Po drodze ktoś tam wykorzystany.
Nieważne.Rozdeptany.

I usłyszymy, kiedy zgłaszamy jakiś zastrzeżenie względem charyzmatycznego kaznodziei,
że to zawiść. Albo, że przyprowadź tylu ludzi do kościoła, to pogadamy. No korpo.

A wiara, to co innego. Nie trzymanie się za rączki i kołysanie w rytmie barki.
O tym tu też rozmawiamy. Prawda?
Wiara to zaufanie. I fundament. Bóg.
Dla mnie akurat w Eucharystii. Bo takie moje doświadczenie.
I znów Dorothy Day.

https://aleteia.org/2018/08/21/dorothy-day-never-expected-much-of-the-bishops/

Obecnie mocno pomaga 😉

@Joanno
Z przyjemnością muszę się zgodzić.

„Sam o Odnowie i cudach napisałeś/napisał Pan (nie wiem jaką formę użyć)”

Jak pasuje. Możemy pisać do siebie per „ty” jeśli jest chęć.

Joanna, pisałem w temacie obok. Niestety, nie można powiedzieć „tylko biskupi Rzymu”. Sobór Watykański I umocował cały Kościół na fundamencie papieża, któremu nadał odpowiednie atrybuty. To wszystko w rytm słów Piusa IX „Io sono la chiesa, io sono trazizione!”. Odkąd więc Kościół de facto STAŁ SIĘ papieżem, to „niedociągnięcia” papieża stają się niedociągnięciami Kościoła.
Pozostają nam teraz już tylko zaklęcia, że Kościół jako całość dalej jest święty i doskonały, a „niedociągnięcia” (pozostając w tej nowomowie) są sprawą jednostki, bez wpływu na całość. Tylko, czy to znowu nie brzmi, jak te próby unikania wzięcia odpowiedzialności przez Kościół instytucjonalny, gdy ofiary nadużyć pozywają kolejne kurie?

Wojtek wiem, ale nie martw się aż tak 🙂
To się dzieje.
Ja ich tak postrzegam. Słowo. I co z tego. Zakopali się jak strusie w swoich pałacach.
Abp i bp.
Będzie się działo. Spokojnie. Słowo rozbija bukłaki.

Właśnie dzięki dziennikarzom. Sam Franciszek to mówi.
Zatem. Dzięki Więź.
A pani Agnieszka Bugała już zapomniała, dlaczego nie pisze w Niedzieli?
Nie dzieli… Ładne słowo.

Słowo rozbijało i rozbija. Obala trony i rozbija imperia. To prawda. Ale co zbudowane zostanie na tych gruzach? Może nic? Może chrześcijaństwo podzieli los mitologii greckorzymskiej i przejdzie do działu z literaturą? Może zostanie zastąpione przez inne trudne dzisiaj do przewidzenia kulty?
Skamieniałych struktur czasem nie warto ruszać bo zamiast je unowocześnić i umoralnić można je tylko rozbić. jak kiedyś ZSRR.
Niestety, dziś wielu ludzi z elit Kościoła przedstawia sobą podobną gerontokrację jak ekipa Breżniewa. I podobnie nie chce by zaglądano im do życiorysu bo można by tam spotkać niemiłe rozdziały.

Ks.Adam Szostek, a wcześnie ks.Alfred Wierzbicki wierzą ofierze McCarricka, że był z nim na audiencji u JPII i gdy kardynał wyszedł, powiedział papieżowi o swoim smutnym losie – bo chcą temu wierzyć! Filozofowie, którzy nie chcą stawiać pytań o prawdę? Red. Gutowskiego jako dziennikarza też ten znak zapytania dotyczy. I pewnych osób z tutejszego komentariatu, które obrażały mnie za stawianie oczywistych pytań o wiarygodność tej relacji. Tak jak nie stawiano ich oskarżycielowi kard.Pella, tyle że Sąd Najwyższy Australii w końcu zadał te pytania. Mam prawo przypuszczać, że pytań o prawdę nie chcą ci, którym one nie służą. Bo wielu z Państwa chce koniecznie wierzyć w jego relację. Mam prawo domyślać się, dlaczego. Prawda jest dobra, gdy wspiera nasz punkt widzenia. Niedalecy jesteście Państwo od standardów kardynała Dziwisza, który tak jak wy milczenie wobec oskarżyciela i wobec nierzetelności dziennikarskiej autora reportaży wybiera milczenie w obronie JPII.

W jaki sposób oskarżona osoba ustnie może się bronić przed fałszywymi oskarżeniami? Jak mi Państwo podacie sposób przeprowadzenia dowodu niewinności, to ja go przeprowadzę. Ale Państwo nie przewidują miejsca na dowód niewinności. Parasol ochronny nad oskarżycielem jest odmową oskarżonemu prawa do obrony, której nie odmawiano nawet największym zbrodniarzom. W tym przypadku obrońcy praworządności praktycznie nie mają kłopotu z uchyleniem jednego z najważniejszych praw człowieka. To, że był ofiarą McCarricka (bo nie Jana Pawła II) wykorzystujecie instrumentalnie by chronić jego narrację przed weryfikacją.

Osobiście przypuszczam, że Jan Paweł II wiedział dużo więcej, niż jego obrońcy starają się utrzymywać. Moja intuicja wynikająca z doświadczenia kierowania dużymi podmiotami, może nie tak dużymi jak Kościół, ale na tyle dużymi że większość podwładnych dla kierownika to osoby anonimowe jest taka, że więcej taki kierownik wie, co się dzieje kilka szczebli poniżej, niż wśród najbliższych współpracowników. Jeśli nie ma między nimi konfliktu, jest solidarna zmowa milczenia wokół szefa i ten, jeśli nie ma odpowiednich umiejętności, jest bezradny. Dlatego przypuszczam, że o pladze nadużyć seksualnych „na dole” papież mógł coś wiedzieć, ale o takich ludziach jak McCarrick lub Delgado niekoniecznie. Czy to miało ciężar etyczny rzutujący na świętość czy był to błąd „menedżerski” dziś już wiedzieć nie będziemy, a przynajmniej wiedza i „wiedza”, dostarczona przez p.Gutowskiego mi przesądzić tego nie pozwala.

Nie ma naprawy Kościoła w chórze z wrogami Kościoła.

@Piotr
Na pańskie dość obszerne komentarze czasami odpowiadam ale niestety mam wrażenie, że pan ma ochotę wygłaszać jakieś tyrady czy monologi bo prawie nigdy nie odpowiada pan na kontr-argumenty.

Jeśli ponownie pan kontr-argumenty zignoruje to znaczy, że nie pisze pan po to aby dyskutować tylko robić jakieś wykłady.
Wówczas pańskie komentarze po prostu będę ignorował bo nie ma sensu na coś takiego odpowiadać.

Powtarza pan jak mantrę wciąż teksty o obronie degeneratów a teraz już od jakiegoś czasu… już nawet skazanego (sic!) i wydalonego z duchowieństwa pana McCarricka. A o ofiarach jakoś pan się nie zająknie… Ciekawa perspektywa. Nie ma co.

I wciąż pisze pan o tej samej jednej osobie skarżącej tego faceta.
Pytanie podstawowe: czy ten pan wykorzystał tylko jedna osobę tzn. Greina ?
Zdaje się, że nie, prawda ?
Być może facet coś tam dołożył od siebie do tej historii, skąd to mamy wiedzieć, ale nie on jeden oskarżał byłego kardynała, na litość!

Watykan sprawę rozpoznał tak a nie inaczej. Dlaczego nas pan zamęcza akurat wiarygodnością jednego świadka ? Napisz pan do papieża, że się myli i pan nie wierzy Greinowi i że należy w związku z tym zignorować wszystkie pozostałe ofiary bo jedna ściemniała. Może pana posłucha i przywróci go w świetle jupiterów na stanowisko…

Ponownie pytam: czy czytał pan cały obszerny raport na temat tej sprawy ?
Czy po prostu pozostanie tej jednej ofiary sam na sam z papieżem panu wydaje się tak nieprawdopodobne, że wyciągnął pan wniosek, że skazany nie gwałcił jednak kleryków (wszystkich pozostałych!) bo pan akurat jednej ofierze nie wierzy.

Szanowne grono komentujących tutaj to nie jest właściwy adresat pańskich żali.
Jeśli panu tak żal skazanego to proszę pisać do Watykanu.

I pisze pan:
„Osobiście przypuszczam, że Jan Paweł II wiedział dużo więcej, niż jego obrońcy starają się utrzymywać.”

i
„Dlatego przypuszczam, że o pladze nadużyć seksualnych “na dole” papież mógł coś wiedzieć, ale o takich ludziach jak McCarrick lub Delgado niekoniecznie. ”

nie wiem czy pan zwrócił uwagę ale tacy ludzie jak Degollado, McCarrick i Groer (którego sam JPII wypromował z mnicha na… kardynała) i inni podobni zanim byli „na górze” to byli… wcześniej „na dole” !

Pierwsze oskarżenia np. Groera datują się na lata kiedy był jeszcze mnichem a więc kiedy był „na dole”… więc papież to musiał wiedzieć wg pańskich własnych słów.
To po co go mianował biskupem i 2 lata później kardynałem ?

Piotr, każdy wierzy Greinowi, bo nie ma podstaw, by mu nie wierzyć. To, że był na audiencji i że mówił o wszystkim papieżowi jest bardziej wiarygodne, niż Twoja teza, że papież nie wiedział o Degollado, mimo, że informacje o nim to jeszcze lata 40.

Co do wspomnianego Pella, to też się mylisz. Przede wszystkim wyroki sądów nie przesadziły o tym, czy faktycznie dopuścił się pedofilii, a sąd wyższej instancji orzekł wprost, że zeznania ofiary są wiarygodne i nie ma podstaw, by im zaprzeczyć. Pell wyszedł na wolność dlatego, że druga ofiara popełniła samobójstwo i nie mogła zeznawać, oraz dzięki wykorzystaniu kruczków prawnych. A pamiętaj, że nie mówimy tu o podejściu czysto prawnym, tylko o kwestii fundamentalnej moralności. Katolika, który sprawę Pella zna będzie to bulwersować. Bo bardziej powinno nas martwić, że nie dokonała się sprawiedliwość, niż to, że purpurat dzięki dobrym prawnikom uniknął kary.

@Piotr „Nie ma naprawy Kościoła w chórze z wrogami Kościoła.”
Czeka Pan na czas idealny.. kiedy wrogowie Kościoła totalnie wymrą? A więc nigdy się Pan nie doczeka. Bo póki co są twarde realia, czyli bpi, którzy nie chcą nic naprawiać. Kardynałowie, którzy nie chcą nic naprawiać. A nawet sam papież, który wykonuje jakieś pozorne ruchy, a tak naprawdę też nie chce nic naprawiać. Jest dobrze, jak jest. Bawimy się!
Napisałem wcześniej, że w kwestii naprawy (zmiany) pozostaje tylko czekać na jakiś „kataklizm”, który zrówna ten chory klerykalny system z ziemią. Może potem wyrośnie coś bardziej szlachetnego.

Kościół. Kwestia wykorzystania. I odpowiedzialności. Tak sobie czytam komentarze.
Czy Kościół tego chce czy nie, jest na ustach całego świata.
Raczej miał być przestrzenią zbawienia, znakiem nadziei dla świata. Ewangelią.
Fakt, że broni swoich w przypadku pedofilii tak, jak branża filmowa czy sportowa jest zgorszeniem.

A mógłby być wzorem dla innych instytucji w radzeniu sobie z takimi przypadkami.
Prawda?
Pomijam już tutaj kwestię osobistej odpowiedzialności papieża, i tego co wiedział.
Bo to po prostu i na poziomie lokalnym mogło być ukrócone – jeśli są uczciwi ludzie.

O procedurach pisałam w kontekście Fundacji św. Józefa. I wypowiedzi Marty Titaniec.
Minuta 9. https://www.youtube.com/watch?v=yxXQSxL26-s
Zmiana świadomości. Klucz.
@Tomasz.
Ale panie Tomaszu, zgadzam się z Panem, że Franciszek przez moment dał nadzieję, a później ją odebrał. Dla mnie złym znakiem było, gdy nie zobaczył się w 2019 roku podczas szczytu na temat wykorzystania z organizacją zrzeszającą skrzywdzonych na całym świecie. Ending Clergy Abuse (ECA). Wysłał Sciclunę, Zollnera, Graciasa y Lombardiego.

@Wojtek. To, co piszesz o molestowaniu studentek zdarza się też na uczelniach zwykłych.
Ktoś ruszy profesora? Zasłużonego? Temat jak rzeka – wykorzystania podległych. Jakichkolwiek.

To jest problem struktur hierarchicznych i tak zwanych celebrytów. Im wolno więcej.
Nasi abp i bp to też tacy celebryci jak widać.
Wypowiedź zaś księdza profesora też zdradza między wierszami pewną czołobitność i obycie w języku kościelnym… „chwalebne niedociągnięcia” wejdą do słownika.
Mojego na pewno.

Jeżeli coś ma się wyraźnie zmienić – to tylko przez konkretne działania kleru.
Zmiany w przepisach i ich stosowanie. Wyraźne. Nie na pokaz.

Joanna, racja. To się zdarza też na innych uczelniach. Ale na innych uczelniach, gdy już delegacja idzie do rektora i mówi co się dzieje, to rektor coś robi. Albo przynajmniej udaje, że robi. A nie, że rektor-biskup śmieje się w twarz dziewczynie reprezentującej studentki, że „ty jesteś brzydka, więc ci nic nie grozi, bo X lubi tylko takie ładne”.

Żadne przepisy niczego Pani Joanno nie zmienią ponieważ ci, którzy mają je stosować tego nie robią ponieważ sami siebie od razu musieliby ukarać. Więc nic nie robią, czekają aż czas upłynie a ludzie zapomną..ale my nie zapomnimy ..tego co nam uczyniono.

Do @laokon. Tam powyżej już mocno zaplątana rozmowa.

Odpowiem Panu – chociaż przez moment nie miałam takiego zamiaru.
Sarkazm tak to Pan określił.
(chociaż ja czułam smutek i przerażenie znieczulicą, jak ten komentarz pisałam)

„Sarkazm” zatem nie dotyczył słów :Przyzwolenia nie było, ale stopień potępienia był o wiele niższy „
ale tych o żartach na ten temat (trochę dalej w zdaniu)
i dlatego przywołałam cytat ze sprawy Pawła M.

Podśmiechiwanie się z wykorzystania świadczy mocno o całym tym środowisku bezżennych facetów. Sorry.

A wyjaśnianie tych spraw to obowiązek. W każdym miejscu.
„Dla molestowanych jest to jedna i ta sama kwestia.” Zgadzam się.

A ponieważ jestem osoba wierzącą, bardzo mi zależy, by mój Kościół w tym temacie był wzorem.
A nie był, a teraz próbuje, ale różnie to idzie…łącznie z Franciszkiem. Zanchetta.
I to jest dla mnie przerażające tak jaki i Pana zdanie, że ktoś się zorientował, że to kij na Kościół.

Ja chcę, by to było wyjaśniane. Od tego wyjaśniania KRK nie upadnie, a raczej się wzmocni.
Zależy mi na tym. Ponoć bramy piekielne nie przemogą, tak tam szło?

Od tego też wyjaśniania nie upadną ani uczelnie, ani kluby sportowe ani branża filmowa czy inna artystyczna. Czy harcerstwo. Ale skrzywdzonym będzie lżej.

Warto mówić głośno. Nie jestem dziennikarzem. Mój głos to to forum.
Jak nabiorę odwagi może też i inna przestrzeń.

„Brak zainteresowania może świadczyć o iluzoryczności pierwszego z powodów.”
Może, ale nie musi. Dziękuję. Książkę już zamówiłam.

Polecam „Hipokryzję” Radosława Grucy. Oraz „Zranieni” Justyny Kaczmarczyk plus
„Mamy głos” wydawnictwa Wam.

Obecnie mierzę się z taką książka od września „Nasze ciała, ich pole bitwy”
O gwałtach wojennych. Trudny temat.

Papiez Franiszek teraz mowi o najemnikach walczacych z Ukrainą….. brak słów….”Ponawiam wezwanie do modlitwy za udręczoną Ukrainę: prośmy Pana o pokój dla tego narodu tak uciemiężonego, który cierpi tyle okrucieństwa ze strony najemników prowadzących wojnę. „

Z opisu zadań wynika, że ks. Prof. A. Szostek nie był rzecznikiem sprawiedliwości, lecz cenzorem teologiem. Zobacz: Konstytucja Divinus perfectionis Magister, Normae servande nr 13, Instr. Sanctorum Mater, art. 37 i 62.

Z zainteresowaniem przeczytałem zarówno artykuł jak i komentarze.

Podzielę się swoją refleksją. Za dużo zarówno w procesie kanonizacyjnym jak i w całym pontyfikacie było polskości.Zobaczcie kardynał Dziwisz prosi ks.Szostka by był adwokatem diabła. Ks.Szostek był ostatnim doktorem kard .Wojtyły(obrona odbyła się po wybraniu na papieża)
To mi trochę przypomina tak jak w polityce ,teraz my, zróbmy co można bo przyjdą następni i nie będzie tak łatwo. I był .Pośpiech .A jak pośpiech to i bałagan, niedopatrzenia. Może i ktoś coś widział ale jak to u nas. Tego nie ruszamy, mam sprawdzić to i to. Tutaj jest ok.
Nie zakładam, że tak było ale taki obraz się wyłania. Zwłaszcza jak się przeczyta artykuł Anny Karoń
Mam też jedną uwagę ad personam do ks.Szostka. I szczerze tego nie rozumiem. Nie rozumiem wypowiedzi ,że ks Szostek nie zajmował się etyką szczegółową.
Otóż sam miałem z nim wykłady z etyki szczegółowej,prowadził seminarium magisterskie właśnie z niej,Był kierownikiem Katedry Etyki Szczegółowej Mój kolega napisał na tym seminarium pracę ,coś o moralnych ocenach homoseksualizmu. Dopiero po przejściu ks.Stycznia na emeryturę w 1999,ks,Szostek wymiennie z ks.Wierzbickim był kierownikiem Katedry Etyki Ogólnej.
Może rzeczywiście nie były to jego zainteresowania ,zresztą te kwestie wchodziły częsciowo w Bioetykę. Niemniej jednak …