Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Prowincjał dominikanów: Nie mam prawa osądzać motywów decyzji Mogielskiego, ale jest mi niezmiernie przykro

Łukasz Wiśniewski OP. Fot. Łukasz Woś OP

Jestem wdzięczny o. Marcinowi za jego zaangażowanie w dochodzeniu sprawiedliwości dla osób skrzywdzonych w Kościele i w naszym zakonie – pisze o. Łukasz Wiśniewski.

17 kwietnia dominikanie opublikowali list prowincjała o. Łukasza Wiśniewskiego zaadresowany „do Rodziny Dominikańskiej i wszystkich osób dotkniętych odejściem o. Marcina Mogielskiego OP”. Chodzi o, ogłoszone przez Mogielskiego w Wielką Sobotę, odejście z zakonu i Kościoła katolickiego.

„Drodzy, po ciężkich latach domagania się od instytucji kościelnej stanięcia po stronie skrzywdzonych i wykluczonych, odkryłem, że ten system nie chce zmian. Moje ręce są za krótkie, a władza nade mną silna i skuteczna” – wyznał zakonnik na Facebooku. I zaznaczył: „Jestem nadal chrześcijaninem, ale w Kościele Ewangelicko-Augsburskim. Wreszcie u siebie, w bezpiecznym domu. Jezus, Ewangelia i człowiek, każdy bez wyjątku, umiłowane Boże dziecko, odkupione i zbawione ojcowską miłością Boga. Pozdrawiam Was serdecznie”.

W swoim liście o. Łukasz Wiśniewski pisze: „Z powodu decyzji o. Marcina Mogielskiego odczuwam podwójny, głęboki smutek. Ojciec Marcin nie tylko opuścił wspólnotę zakonną, w której żył niemal trzydzieści lat, głosząc Słowo Boże i sprawując sakramenty, ale również – co jest dla mnie jeszcze bardziej bolesne – zadeklarował odejście od wiary katolickiej. Dla nas katolików, Kościół nie jest tylko grupą ludzi połączonych określonym światopoglądem, ale przede wszystkim wspólnotą, w której spotykamy żywego Jezusa Chrystusa w Jego Słowie i sakramentach. Spośród nich wyjątkowe miejsce zajmuje Eucharystia, w której Chrystus jest realnie obecny” – wyjaśnia prowincjał dominikanów.

I dodaje: „Nie mam prawa osądzać osobistych motywów wyboru dokonanego przez o. Marcina, ale jest mi niezmiernie przykro, że zdecydował się odejść od tego nauczania, które wcześniej głosił jako dominikański kaznodzieja. Przepraszam wszystkich, którzy zostali tym dotknięci, a szczególnie osoby prowadzone wcześniej przez o. Marcina na drodze sakramentalnej, które dzisiaj czują się tą sytuacją zdezorientowane i osłabione w swojej wierze”.

Odnosząc się w swoim liście do wcześniejszych bolesnych doświadczeń o. Marcina, prowincjał dominikanów pisze: – „Ojciec Marcin przyszedł do wspólnoty Kościoła kierowany zaufaniem, które zostało następnie nadużyte i wykorzystane przeciw niemu. Bardzo współczuję o. Marcinowi i mam nadzieję, że jak najszybciej uda się zaprowadzić sprawiedliwość oraz przywrócić o. Marcinowi wewnętrzny pokój. Dziękuję także o. Andrzejowi Kuśmierskiemu, przeorowi wrocławskiemu, który udzielał o. Marcinowi braterskiego wsparcia”.

I dodaje: – „Osobista historia sprawiła, że o. Marcin wyjątkowo silnie odczuwał odpowiedzialność za osoby pokrzywdzone oraz z dużym oddaniem udzielał im wsparcia. Jestem mu wdzięczny za jego zaangażowanie w dochodzeniu sprawiedliwości dla osób skrzywdzonych w Kościele i w naszym zakonie. Nie można żyć pełnią Ewangelii bez dochodzenia do prawdy we wszystkich przestrzeniach. Chrystus sam powiedział: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem (J 14, 6), a hasłem naszego Zakonu jest Prawda (Veritas). Oznacza to, że otwarte rozmawianie o najtrudniejszych sytuacjach, na drodze wiary i miłości, może stać się drogą ewangelicznego uzdrowienia. Wtedy też możliwe staje się przywrócenie poczucia godności osobom skrzywdzonym. Proszę Was wszystkich o modlitwę za naszego brata, Marcina Mogielskiego, za nasz zakon oraz Kościół w Polsce”.

Marcin Mogielski jako dominikanin przez lata stawał w obronie osób skrzywdzonych w Szczecinie przez ks. Andrzeja Dymera. Podobnie działał później wobec osób wykorzystanych przez swego współbrata Pawła M. Przyznał się również do tego, że sam był molestowany przez ks. Dymera. Kluczowa była rola Mogielskiego w dążeniu do sprawiedliwości w Szczecinie, co najlepiej ukazuje kalendarium przygotowane przez Zbigniewa Nosowskiego, który wnikliwie tę sprawę na tych łamach.

Już po ogłoszeniu decyzji Mogielskiego Nosowski komentował: „to nie dominikanie są odpowiedzialni za tę sytuację. Trzeba jasno stwierdzić, że w ostatnim czasie była tylko jedna osoba, która mogła swoimi decyzjami wpłynąć na skuteczne pokazanie buntującemu się dominikaninowi, że w Kościele rzymskokatolickim jest miejsce na katolickość wiary, ewangeliczność myślenia i szacunek dla człowieka. Tą osobą jest abp Andrzej Dzięga. Niestety, metropolita szczecińsko-kamieński kontynuował zainicjowany przez swych poprzedników sposób traktowania Mogielskiego. W ostatnich miesiącach macierzysta diecezja ponownie dokrzywdzała dominikanina”.

Wesprzyj Więź

Po decyzji Mogielskiego o przejściu do Kościoła luterańskiego publikowaliśmy analizę Łukasza Kobeszki „Konwersja i kontrowersja”.

KJ

Przeczytaj także: Abyśmy nie musieli już cierpieć od Kościoła. List do Tośki Szewczyk

Podziel się

3
Wiadomość

Nieprawda, kto chce, jeśli sumienie mu nie zabrania, ma prawo wypowiedzieć się na temat intencji M.Mogielskiego, ponieważ on sam uczynił swój akt publicznym i podał swoje motywacje.

Po drugie, nie może być tak, że ta zasada działa tylko w jedną stronę. Jeżeli prowincjał chciałby milczenia ws. intencji, to powinno ono dotyczyć także pozytywnych i wyrażających zrozumienie ocen aktu odejścia z Kościoła, jakich było wiele, w tym także tutaj, a czego sam prowincjał się nie trzyma. Jak usłyszałem kiedyś u ojca Jacka Salija – „nie sądź” oznacza też „nie usprawiedliwiaj”.

Nie da się sprawiedliwie ocenić czyichś motywacji na podstawie jego wypowiedzi publicznych. O wiele mądrzej jest nie oceniać. Zwłaszcza nie oceniać aktu odejścia osoby duchownej, jeżeli samemu się nią nie jest. To do Pana. A do prowincjała: duży szacunek.

Już kilka miesięcy temu miałem podobne ciągoty do KEA, teraz decyzja brata Marcina…. W dodatku w ręce wpadła mi książka S. Dudy o Lutrze, więc w sumie to Więź mnie wpycha w protestantyzm 😉
A tak poważnie, to gdy myślę o Dziędze, Janiaku, Głódziu i innych kreaturach (w sensie biblijnym) odzianych w purpurę, to nie mogę jednak myśleć, że jest to wyłącznie kwestia tych ludzi. To ten chory feudalny system władzy połączony z totalitarną władzą w ramach diecezji w naszym Kościele ich tworzy. Nawet moi znajomi z Mordoru na Mokotowie, mając oparcie w rodzinie są w lepszej sytuacji wobec korpomobbingu niż księża wobec biskupa.

„Niechaj zatem Święta Zmartwychwstania Pana, gdy przyjmujemy Pokój Boży, gdy z radością patrzymy na Zmartwychwstałego Jezusa, pomogą nam w pełni wolności przyjąć i dzielić z innymi Dar Pokoju Pana. Mocą tego Daru Pokoju niech Boży Ład zapanuje nad wszelkim zamętem obecnego czasu. Każda Msza święta, świadomie przeżywana, niech nas napełnia Pokojem, uzdrawia i uświęca. Chrystus Zmartwychwstał! Prawdziwie powstał! Alleluja!”
/-/ + Andrzej Dzięga

Napisz jakiego to mobbingu doświadczał Mogielski? Przecież on w zakonie robił co chciał, mówił co chciał obojetnie czy to było katolickie czy nie. Pokaż mi firmę w której biegasz po mediach i gadasz na własną firmę i szefów i nie spotykają Cię żadne konsekwencje. Moim zdaniem sam krzywdził ludzi duchowo mówiac rzeczy niezgodne z wiarą i swoim powołaniem. Teraz skrzywdził ich ponownie odchodząc: zarówno zakon jak i ufających mu świeckich. I on jest pokrzywdzony? Przestańmy traktowac dorosłych ludzi, ojców jak nieodpowiedzialne dzieci które zmieniają szkołę lub hobby…

Bawi, naprawdę bawi, porównanie kościoła do firmy. To jest ta wolność w Chrystusie, którą tak się szczycicie? 😉

>Teraz skrzywdził ich ponownie odchodząc: zarówno zakon jak i ufających mu świeckich. I on jest pokrzywdzony?

Zakładam, że nie wiesz, prawda? A jeśli wiesz, to – hm – teraz też już wiesz, co chciałbym Ci powiedzieć.

Proszę przeczytać ze zrozumieniem historię o. Marcina, historię o. Tarsycjusza, historię rektora z Kalisza, ks. prof. z Gdańska i tyle innych, które tu można znaleźć. Po Pani komentarzach widać, że jest Pani gorąca apologetką KRK, w sumie nawet zazdroszczę tego bezkrytycznego podejścia do naszego (nadal….?) Kościoła. Ja już ten etap mam za sobą.

No chyba nie mam bezkrytycznego podejścia skoro widze,że w zakonie nie ma żadnej dyscypliny i wierni narazeni są na heretyckie głoszenie ducownych? Czemu na kryzys Koscioła patrzy się wyłacznie pod kątem jednego tematu i to doczesnego? Trąci niestety psychomanipulacją.

Aaaa… Wszystko jasne. Proszę się nie przejmować, tradycjonalizm jest jak młodość – przemija.

@Ewa
A gdzie indziej jest dyscyplina ?
Proszę posłuchać głupot, które głosi np. x. Chmielewski… (bo jest wielu innych)

Nidzie nie ma żadnej dyscypliny, jest wolna amerykanka, każdy mówi to co chce, a zanim zostanie uciszony to wielu wiernym zdoła namącić w głowach.

” Czemu na kryzys Koscioła patrzy się wyłacznie pod kątem jednego tematu i to doczesnego?”

A jak należy na ten kryzys patrzeć ? To właśnie te sprawy „doczesne” jak pani pisze czyli wykorzystanie seksualne nieletnich oraz zakonnic, kleryków, innych dorosłych przez duchownych jest główną przyczyną kryzysu!
To jak na to inaczej patrzeć na litość boską!

Pani Ewo, pyta Pani jakiego mobbingu doświadczył Mogielski. Wyjaśniam: po tym jak Mogielski zebrał zeznania świadków o gwałconym dzieci Dymerze „jak [Mogielski] mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, abp Zygmunt Kamiński, który w tamtym czasie był metropolitą szczecińsko-kamieńskim, nie podjął żadnych kroków wobec księdza Dymera. Jedyne co zrobił, to oburzył się na Marcina Mogielskiego i zaczął na niego krzyczeć.
Od tego czasu Marcin Mogielski zaczął mieć problemy. Abp Zygmunt Kamiński miał powiedzieć jego prowincjałowi w zakonie dominikanów, że Mogielski jest niewiarygodny, bo został wyrzucony z seminarium za „gejostwo”, a oskarżenia to „*** zemsta”.” Cytat za WP, wygwiazdkowanie moje, żeby przez moderację przeszło.
A teraz prośba do Pani skoro już wyjaśniliśmy, że był mobbing.
Proszę podać cytat gdzie Mogielski rzekomo mówi „rzeczy niezgodne z wiarą i swoim powołaniem”.

Dodatkowo zgadzam się z Karolem. Porównywanie kościoła do firmy to absurd. Firma nie zajmuje się Bogiem i nie jest instytucją moralizującą. Ale skoro już. Czy gdyby pracownik wielkiej firmy poszedł do mediów i zaczął ujawniać, że szef obmacuje sekretarki, a głosi np. równość płci to stała by Pani po stronie szefa czy „biegającego po mediach i gadającego na firmę”?

Dziękuję Pani Ewo. Screen z tą wypowiedzią ląduje w moim katalogu z wypowiedziami katolików, które służą mi jako dowód na to, że religijność szkodzi na wielu poziomach.
Przede wszystkim zaś jest w stanie wyłączyć podstawowe odruchy moralne, takie jak współczucie wobec cierpiących ludzi.

Pozwolę sobie na dosadne określenie tego co Pani tutaj napisała: to jest obrzydliwe.
Można krytykować MM tak jak można każdego innego człowieka jeśli się ma argumenty. Ale negowanie krzywdy jakiej doznał w kościele od ludzi nim rządzących jest podłością. A w najlepszym przypadku skrajną ignorancją.

Poziomem dorównała Pani tutaj wielu polskim biskupom i pewnemu redemptoryście. Tyle, że oni czerpią wymierne korzyści ze swoich stanowisk i mają interes w utrzymaniu status quo…

Ja już chyba pisałem na forum (tym forum), że komentarze takie jak pani Ewy to niezawodna metoda na utrzymanie woli bycia poza Kościołem, czyli tym wszystkim, czego pani Ewa jest reprezentantką. 🙂 Bardzo pani za to dziękuję (bez ironii) i zapraszam do częstszego komentowania.

Rozmawiałam z kilkoma. O Pawle M. Akurat nie o Dymerze.
Ciekawe dlaczego Bartoś nie wiedział. Taki zbuntowany.
Może zajęty własną karierą był. No więc rozmawiałam.
Jeden wrócił z Jerozolimy. Niewiele wiedział. Fajnie.
Drugi wierzy w wielkie narracje. Ale dziękuję za rozmowę.
Trzeci … wie. Co teraz piszę i dlaczego.

I co z tego moi drodzy dominikanie dla was będzie nauką.
???
Ogon poszedł i powiedział, że 77 razy to też czasem wytrych wybaczania. I, że duszpasterstwo to nie jest wybieranie sobie dziewczyny. Bo charyzmatyczny. Może będzie starszy taki prowadzący. Taka opcja? Albo odejdźmy od duszpasterstwa młodych i prowadźmy naturalne – mieszane. Oby nie Neo.
Żadna sekta nie da rady na dłużej.
Po prostu się rozsypie.

Pani Joanno, proszę wybaczyć, ale czytam już któryś Pani komentarz i za każdym razem odbieram je jako jakieś strzępy myśli, może jakiś strumień świadomości. Nie znając kontekstu trudno jest za tymi myślami podążać, a wątki wydają się ciekawe. Czy mógłbym prosić o jakieś usystematyzowanie tych wypowiedzi, nadanie im struktury? Trudno mi cokolwiek z nich aktualnie wyciągnąć i po przeczytaniu zostaję z wrażeniem chaosu…

Dawid
Nie jest łatwo pisać o tych sprawach, czasem taka forma pozwala mi coś chociaż wyrazić. Dlaczego? Też gdzieś kiedyś mignęło w jakimś komentarzu.

Poruszona sprawą Pawła Malińskiego rozmawiałam w ostatnich czasach z trzema dominikanami. O tym jak warto inaczej podejść do tego magicznego przebaczania oraz duszpasterstwa.
Chciałam poznać ich zdanie. I jak patrzą na sprawę Pawła.
Własnego zakonnika.

Chciałam im opowiedzieć jak oddziałują kręgi zła i jak są ogromne.
Oraz to, że jako osoby duchowne ponoszą odpowiedzialność za to jak kształtują sumienia ludzi (jeśli owi ludzie dają się im prowadzić).
Znałam kiedyś jedną osobę będącą pod wpływem owej duchowości.
Pawła.
Z owych przeprowadzonych rozmów do mnie dotarło, że to czym my tu czasem żyjemy na Więzi przekłada się inaczej na świadomość osób zakonnych będących w systemie.
Jedna osoba wręcz pytała mnie co ja wiem, to osoba, która wróciła z Jerozolimy. Drugi zakonnik opowiadał mi kiedyś, że w obecnym świecie jest potrzeba wielkich narracji, ale ludzie to odrzucają.
I tak, raczej poczułam się zagadana, niż mogłam wyrazić własne zdanie. Z ostatnim raz porozmawiałam w miarę dobrze, nauczona doświadczeniem – ale ostatnio w kolejnej rozmowie na inny temat poczułam się też zbyta.

A pomysł, by duszpasterstwo miało inny kształt niż obecnie.
Logiczny. Jeżeli młody zakonnik znajdzie się w otoczeniu równie młodych i wpatrzonych w niego, rzecz jasna modlitewnie, uroczych dziewcząt – może poczuć się jak samiec alfa w otoczeniu potencjalnych samiczek. Przepraszam za dosadność.
O Neo też wiem dużo.
Dla mnie to sekta.

Tak, warto popracować na formą przekazu…
A tu tyle znów emocji budzą kolejne wpisy na Więzi.
Post już obiecywałam wielokrotnie.
Pewnie wtedy łatwiej złapałabym Oddech. I Formę.

Asiu, dziękuję za ten fragment o duszpasterstwach akademickich. Kto był ten zna temat.
I nie zawsze jest to adoracja tylko dziewcząt. Z ich strony to naturalna reakcja na lidera to strona organizująca musi brać to pod uwagę.

Rozumiem, że ta specyficzna forma pomaga wyrazić własne emocje, zresztą tak to dla mnie wyglądało już wcześniej. Natomiast taka „uspokojona” forma pozwala więcej zrozumieć osobom postronnym. Dziękuję!

@Joanna Moim zdaniem cały problem polega na tym, że oni (duchowni) nie powinni w ogóle w ten sposób prowadzić ludzi tzn. tworzyć grup, kręgów, wspólnot itp. W takich społecznościach prawie zawsze wszystko kręci się wokół lidera – księdza a w centrum powinien być Chrystus. Potrzeba posiadania guru, przewodnika, kierownika obojętnie jak to nazwać jest bardzo silna, zwłaszcza wśród młodych ludzi. To stwarza pole do manipulacji ich psychiką. Tymczasem taki ksiądz nie ma i nie może mieć do zaproponowania niczego innego jak tylko Ewangelii. A tam jest napisane tak: „(..) Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. ” Mt 23,8-10. Rola księdza powinna sprowadzać się do wskazania poszukującym ludziom, że odpowiedzi na swoje pytania znajdą w Biblii. Jeżeli w tych sprawach odchodzi się od Słowa Bożego, to mamy do czynienia z kultem jednostki i patologią.

„Przepraszam wszystkich, którzy zostali tym dotknięci” – Ojciec Prowincjal pomylil adresy. Ludzie, ktorym towarzyszyl Marcin Mogielski, rozumieja jego decyzje i wspolczuja trudom jego duchowej walki. Ojciec Prowincjal powinien przeprosic za KEP, ktory chroni do dzis Dziege oraz za dominikanow, ktorzy nie byli dla Marcina dostateczna ostoja. Tyle, ze takie przeprosiny niosa w sobie ryzyko, no i po co sie wychylac z szeregu, co nie?

Czemu nigdzie nie ma mowy o tym, że o. Mogielski już raz odszedł z zakonu-w 2009r? Pytany czy to przez sytuację w Kościele mówił, że nie, że to z powodu osobistych spraw”. Można to wyszukać w necie. Wydaje się,że teraz znalazł sobie pretekst. I to w chwili kiedy Paweł M siedzi w wiezieniu, a ks. Dymer już dawno nie żyje. Jeśli prowincjał mówi o koniecznosci prawdy niech się nie boi powiedzieć całej prawdy, a nie kluczy jak polityk. W zakonie panuje wg mnie korporacyjna solidarność. Tylko wierni nikogo nie interesują(no chyba,że byli fizycznie molestowani-to wyjątek, choć nawet oni sa po prostu wykorzystywani do okładania Kościoła przez ludzi, którzy po prostu Kościoła i jego nauki nienawidzą, nawet jak są duchownymi).

@ Ewa: Odnosze wrazenie, ze nie czytala Pani listu opublikowanego przez Marcina w Wielka Sobote. On tam wlasnie uzasadnil swoje odejscie w kontekscie walki z naduzyciami. Prosze przeczytac, a potem komentowac.

I co z tego, że Paweł M siedzi w więzieniu, a ks. Dymer nie żyje? Czy KEP wydał jakieś głośne oświadczenie? Przeprosił za długie zamiatanie sprawy pod dywan? Wiekszość ludzi nic o tym nie wie lub dalej twierdzi, ze to nieprawda…

> „choć nawet oni sa po prostu wykorzystywani do okładania Kościoła przez ludzi, którzy po prostu Kościoła i jego nauki nienawidzą, nawet jak są duchownymi.”

O. Jeden z moich ulubionych argumentów: „oni nienawidzą kościoła, bo on uczy o rzeczach trudnych”. Wolę co prawda wariant „oni po prostu kochają swój grzech”, ale ten też jest ok.

Krótko mówiąc wystarczy, że będę od ludzi dużo wymagał i krytykował za każde odstępstwo od surowych norm, które sam wymyśliłem i już nie można mnie krytykować.

Nawiązując do Pani korporacyjnych obrazów kościoła: wyobraźmy sobie, że ktoś krytykuje mobbującego pracodawcę. Wówczas odpowiadamy:
„Mówisz tak, bo go nienawidzisz, że wymaga od ciebie bezpłatnych nadgodzin i pracy w weekendy.”
I cyk, po sprawie – całe prawo pracy do zaorania.

„W zakonie panuje wg mnie korporacyjna solidarność.”
Chwilę wcześniej pisała Pani o rozpasaniu i braku kontroli zakonników oraz o tym, że na kościół powinniśmy patrzeć jak na firmę. Pogubiłam się…

Nie słowa nas zmieniają nie idee tylko osoby. Za osobami się idzie. Wierzcie sobie jak chcecie że tu chodzi o jakąś walkę o ideały o sprawiedliwość. Bardzo śmieszne. Już misiak z łodzi odszedł dla dzieła ewangelizacji. Ale jak głosi mądrość: nie martwmy się tymi co odchodzą tylko tymi co zostają.