Wyczerpała się żywotność chrześcijaństwa. Nie uzdrowią Kościoła tylko reformy strukturalne – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” Zbigniew Nosowski.
O kryzysie Kościoła w najnowszym „Tygodniku Powszechnym” Artur Sporniak rozmawia ze Zbigniewem Nosowskim. Redaktor naczelny kwartalnika „Więź” 24 listopada odebrał w Krakowie Nagrodę Znaku i Hestii im. ks. Józefa Tischnera – za pisarstwo będące kontynuacją tischnerowskiego „myślenia według wartości”.
Nosowski wyznaje, że już nie marzy o Kościele, bo „oddawanie się marzeniom byłoby w obecnej sytuacji pięknoduchostwem”. Próbuje natomiast „zidentyfikować wyzwania i zadania długiego procesu niezbędnej odnowy. Aczkolwiek ze świadomością, że ona nie ruszy prędko, a jej owoce to kwestia dalekiej przyszłości”.
Przeżyłem i przepracowałem upadek mojego największego duchowego autorytetu, Jeana Vaniera, założyciela wspólnot wokół osób z niepełnosprawnościami. Już nic nie jest w stanie mnie bardziej rozczarować
„Reforma nie ruszy z wielu powodów – zaznacza. – Na przykład przed Soborem Watykańskim II pojawiły się oddolne ruchy – biblijny, ekumeniczny i liturgiczny – które przygotowywały grunt dla głębokich zmian. Teraz podobnych inicjatyw nie widać. Nie ma też teologów, którzy byliby zdolni opracować wielką nową syntezę doktryny chrześcijańskiej z – nieznanymi jeszcze – głównymi ideami nowej epoki dziejów ludzkości, w którą wchodzimy”.
„Niektórzy mają niski próg wrażliwości i odchodzą z Kościoła. Wielu prawych ludzi tak uczyniło. Rozumiem ich, ale mam zupełnie inaczej. Ja przeżyłem – i przepracowałem – upadek mojego największego duchowego autorytetu, Jeana Vaniera, założyciela wspólnot wokół osób z niepełnosprawnościami. Dlatego już nic nie jest w stanie mnie bardziej rozczarować” – podkreśla redaktor naczelny „Więzi”. I dodaje: „W tym sensie jest mi łatwiej. A będąc zaangażowanym w inicjatywę «Zranieni w Kościele», mam przeczucie, że jeszcze dna nie sięgnęliśmy”.
„Co więcej, w gronie tych kilku osób, które zaczęły uprawiać katolickie dziennikarstwo śledcze, wykonujemy coś, co przypomina robotę szambonurka – wyznaje Nosowski. – Niektórym w Kościele wciąż się wydaje, że wystarczy jedynie mocniej docisnąć pokrywę szamba, to wtedy będzie mniej cuchnęło. My natomiast wychodzimy z założenia, że trzeba to szambo porządnie wyczyścić. Zakładamy też, że gdzieś tam na dnie dotrzemy do takiej nadziei, której już nie da się podważyć. Ale to bolesny i ryzykowny proces, bo gdy czyścimy szambo, to wyciągamy brudy, które mocno śmierdzą – i niektórzy ludzie mogą uciec”.
O tym, że czasem trzeba skoczyć z dużej wysokości do szamba, by ocalić prawdę w Kościele, mówiła ostatnio w podcaście Nosowskiego dziennikarka i teolożka Monika Białkowska.
Podcast dostępny także na Soundcloud
Nosowski wyjaśnia w rozmowie „Tygodnika” znaczenie obecnej na łamach „Więzi” metafory ciemnej nocy Kościoła (tytuł prowadzonego przez niego podcastu to właśnie „Półprzewodnik po nocy ciemnej” – można go słuchać na Soundcloud i na popularnych platformach podcastowych). Jego zdaniem „w odwołaniu do nocy ciemnej jest ukryta nadzieja, że tam się znajdzie Boga w nowy sposób. Może Bóg chce, byśmy odrzucili pewne przywiązania, zwyczaje czy wzorce postępowania. On ogołaca Kościół, by zobaczyć go piękniejszym”.
„Problemem jest nie tylko sam Kościół, trzeba zejść także głębiej. Wyczerpała się żywotność chrześcijaństwa. Tego nie uzdrowią reformy strukturalne” – dopowiada.
Prowadzący rozmowę Artur Sporniak przywołuje tekst Marka Kity „Pogorzelcy spod znaku nadziei” z jesiennego wydania kwartalnika „Więź”. „Kościół jako system władzy i kontroli to nie tylko błąd, ale wręcz zdrada Ewangelii” – pisze w nim Kita. „Trudno to powiedzieć mocniej” – komentuje Sporniak.
Właśnie – jak tłumaczy to Nosowski – „problem władzy i biskupstwa jest jedną z najważniejszych kwestii doktrynalnych, które trzeba uporządkować w tym wielkim procesie katolickiej reformacji”. I dodaje: „Ktoś nam ukradł Kościół”.
Co robić? „Możemy podejmować działania bez czekania na zgodę biskupów. Dlatego proponuję raczej rozwijać małe wspólnoty kościelnej wiarygodności niż grupy dyskusyjne o reformie Kościoła. Skupmy się na tym, co pierwotne: na ocalaniu i odradzaniu chrześcijaństwa w sobie i wokół siebie. Z tego może kiedyś wyniknie także reforma Kościoła” – mówi redaktor naczelny „Więzi”. – „Modlitwa, bliskość ze Słowem przez lekturę Biblii i bycie dla innych to sposób na owo odradzanie chrześcijaństwa w sobie i wokół siebie, to zalążek Kościoła”.
Nosowski podkreśla, że „podstawowym lekarstwem na złe doświadczenie Kościoła jest dobre doświadczenie Kościoła. A do tego niezbędna jest wspólnota wokół Eucharystii i ubogich”.
Dla niego samego ważna stała się ostatnio modlitwa Thomasa Mertona z książki wydanej przed laty przez Znak. Zaczyna się od wyznania: „Boże, nie mam pojęcia, dokąd zmierzam. Nie widzę drogi przed sobą. Nie mogę wiedzieć na pewno, gdzie ona się kończy, ani też nie znam tak naprawdę samego siebie. A fakt, że uważam, iż postępuję zgodnie z Twoją wolą, nie oznacza, że tak rzeczywiście jest”. Ale kończy: „zawsze będę Ci ufał, nawet choćby mi się wydawało, że jestem zagubiony i w cieniu śmierci”.
Przeczytaj też: Zbigniew Nosowski – sprzymierzeniec dialogu, otwartości i krytycznej wierności
DJ, JH
Szanowny Panie Redaktorze ! Bardzo podoba mi się przywołana przez Pana analogia do szamba. Są tacy, którzy dociskają pokrywę, aby nie było czuć smrodu, są tacy którzy starają sie szambo czyścić. Ale przecież, żadna z tych metod nie załatwi sprawy, bo istotą szamba jest to, że nowe „g” ciągle wpływa. Purpuraci dociskają klapę, bo wiedzą że ta strategia się przez wieki sprawdzała. Nie rozumiem, przyznam, jakich efektów Pan oczekuje. Co zmieni fakt że spora grupa dobrych ludzi się umorusa ? Przecież, ciągnąc analogię sanitarną, szambo trzeba podpiąć do kanalizacji, a nie się w nim grzebać.
Dziękuję bardzo za opinię. Odpowiadam dwojako.
W ramach tej analogii – nie wszędzie jeszcze doprowadzono systemy kanalizacyjne, więc trzeba to nadal robić ręcznie. I powtarzać regularnie.
Już poza analogią – ten rodzaj g… ma dwa kanały: 1) poszczególni sprawcy, czyli indywidualne osoby; 2) krycie ich przez przełożonych, czyli system. Tego pierwszego wyeliminować całkowicie się nie da. To drugie można mocno ograniczyć (przy spełnieniu wielu warunków oczywiście).
Wracając do analogii – być może realizacja tych warunków (rozliczalność, przejrzystość itd.) to właśnie podłączanie do kanalizacji?
Panie Redaktorze, ten drugi kanał jest przedłużeniem pierwszego. Mam na myśli to że ludzie jakich Pan dostrzega w pierwszym punkcie stanowią również o funkcjonowaniu drugiego. Tego się w ten sposób nie uda oczyścić i uzdrowić. Chrześcijaństwo i Kościół trzeba traktować jako zupełnie rozbieżne koncepcje. Osobiście nie dostrzegam części wspólnej. Funkcjonowanie tej organizacji jest zaprzeczeniem idei chrześcijańskich.
No to się nie zgadzamy.
Zwłaszcza na tak radykalne oddzielenie chrześcijaństwa i Kościoła.
Według mnie możliwy jest (niestety) Kościół bez chrześcijaństwa. Ale nie jest możliwe chrześcijaństwo bez Kościoła (w pewnym szczególnym sensie; nie mam czasu rozwijać).
Ja zrozumiałem „g” w tej analogii jako grzech. Każdy żyjący człowiek produkuje „g”, inne wersje to utopia. Bóg robi z „g” życiodajny nawóz, no ale to nie nasz poziom. My zwykle czujemy wstręt. Zupełnie poważnie nachodzą mnie wątpliwości, czy aby dobrze to wszystko wywlekać i roztrząsać. Zmiana bedzie szybsza, tak, na pewno, ale czy warto tych lat życia w smrodzie i straconych przez wielu ludzi korzyści (oczywiste dla tych, którzy doświadczyli dobrodziejstw sakramentów).
Tylko pogratulować Panu stałości w nadziei. Tyle że ci, którzy Kościół niszczą mogą wyciągnąć z tej postawy wniosek, że mogą dalej robić co robią.
Może tylko odejście większości im coś uświadomi? A może i to nie skoro nadal są pieniądze?
Co robić? Patrzeć stoicko jak chrześcijaństwo umiera i pocieszać się, że bez Bożej woli na pewno się to nie dzieje, że ta śmierć ma jakiś ukryty dla nas sens?
O tym też mówię w tym wywiadzie (zachęcam do lektury całości): „W zawaleniu się konstrukcji w pewnym sensie też jest nadzieja: wtedy nie będzie już chodziło o ładniejsze otynkowanie tego, co jest, ale zbudowanie czegoś od nowa – rozpoczynając jednak od fundamentów”.
Da się zbudować coś od fundamentów w tak bardzo zmienionym otoczeniu? W społeczeństwie dla którego wiele dawnych powodów poszukiwania boskiego ładu, sensu, przyczyny, celu już nie istnieje lub jest mocno osłabione?
Właśnie od fundamentów nawet najłatwiej.
@Marek
Fundament.
Patrząc na różne dyskusje i po przesłuchaniu rozmowy –
https://www.youtube.com/watch?v=RcZ7QN4so54
(Spotkanie wokół Więzi.)
upewniam się, że tak, chrześcijaństwo jest dalej przed nami.
I będziemy się do niego zbliżać cały czas, ale raczej „asymptotycznie”.
Taka natura człowieka. Wieki to pokazują.
Jedne rzeczy poprawimy – to inne znów się sypną.
Jak jedni wyprzedzą epokę, to inni będą się trzymać kurczowo starych rytuałów…
Razem w Drodze.
Chyba jako podsumowanie takie słowa pasują:
„Lecz z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili”.Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: „Zły duch go opętał”.Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”.
Świetny artykuł i Wielkie Dzięki za całą pracę jaką Pan wkłada w oczyszczanie Kościoła.
Co do analogii, to podłączenie kanalizacji do szamba nie uleczy sytuacji, sprawi tylko, że zawartość rozwodni się w większej ilości ścieków (lub je zanieczyści)
Natomiast trzeba, żeby do szamba płynęły tylko lekko zanieczyszczone ścieki.
Innymi słowy potrzebujemy głęboko wierzących braci zakonnych, księży oraz biskupów. Bezgrzeszności nie będzie, ale nie może być grzechów wołających o pomstę do nieba, a jak się pojawią, to sprawca winien być w trybie absolutnie natychmiastowym wyrzucany do ”cywila”. Nie ma obowiązku bycia dożywotnio zakonnikiem, księdzem, czy biskupem.
A na początek potrzebna jest totalna odnowa, wysprzątanie tej stajni, czyli usunięcie tych wszystkich, którzy dopuszczali się niecnych czynów i tych, którzy przenosili z parafii na parafię i z domu zakonnego do kolejnego domu.
Ale to się nie zrobi samo, papież też tego nie zrobi, winni też sami nie odejdą, pozostaje chyba tylko czynny protest wszystkich lub większości wiernych, czyli :
Ogólnopolska Akcja nie Dawania na Mszę i na Tacę, i na Kolędę, i na Wypominki
Nie widzę innej drogi jak zastraszenie pustą skarboną.
Dziękuję. Ale z takim pomysłem Akcji Niedawania na Tacę się nie zgadzam. Mówię o tym w wywiadzie.
Ona nie ma sensu o tyle, że Kościół w Polsce, jako największy właściciel nieruchomości, z pewnością sobie poradzi bez tacy. To znaczy poradzą sobie biskupi, bo zamknięcie tej czy innej parafii nie będzie problemem. No i transfery od państwa, opozycja nielewicowa zdecydowanie dogada się z KEP i będzie powrót do „dialogu” z Kościołem. Wtedy biskup Ryś będzie bardziej promowany w mediach katolickich niż biskup Jędraszewski. Kościół, jak to kiedyś słyszałem, jest wszak miejscem różnych charyzmatów.
@Jan
„A na początek potrzebna jest totalna odnowa, wysprzątanie tej stajni, czyli usunięcie tych wszystkich, którzy dopuszczali się niecnych czynów i tych, którzy przenosili z parafii na parafię i z domu zakonnego do kolejnego domu.”
Dokładnie tak. Tylko i wyłącznie absolutne i publiczne oczyszczenie się z tych osób sprawi, że można będzie zacząć dopiero mówić o jakimś naprawianiu czy budowaniu na gruzach czegoś nowego.
Żadne trupy w szafach nie mogą być pochowane bo to czy prędzej czy później wypłynie i KK przejdzie do historii.
Bogu dzięki za szambonurków. Trudna to praca. Czuję z Wami 🙂
Dziękuję!
@Zbigniew Nosowski
Dzieki za odpowiedź, wyjątkowo dziś Pan aktywny 🙂
Nie czytam Tygodnika Powszechnego – zbyt nieprzystępny cenowo jest dla mnie
Akcja Niedawania na Tacę ma swoje wady, ale jeżeli by się rozwinęła, może wtedy powstanie Krajowy Ruch Wściekłych Księży (KRWK) i razem z wiernymi pójdą wywieźć co niektórych biskupów na taczkach . . . . no, ok, zbyt ostro . . . może nie od razu na taczkach . . . .
i razem z wiernymi pójdą poprosić co niektórych biskupów o solidne rozliczenie się z niegodziwości lub o opuszczenie urzędu, wszak to oni są dla nas, a nie my dla nich 🙂
Co do pracy szambonurka, to jest jeszcze jeden problem, szambonurek nie zlikwiduje szamba, on tylko w nim pracuje – coś tam odkręci/ dokręci/ poprawi, ale szambo po działaniach szambonurka pozostaje szambem tak długo, jak długo jego zawartość jest uzupełniana.
Dla uleczenia sytuacji potrzebne jest usunięcie producentów zawartości szamba.
Zdrowia i Wytrwałości 🙂
Zgadzam się, że do niektórych dotrze dopiero argument finansowy (mowa o tym w wywiadzie). Ale akcja w takim kształcie, jak Pan to przedstawił, jest dla mnie niewłaściwa, bo posługuje się kategorią odpowiedzialności zbiorowej.
Ja tu widzę potrzebę istotnych rozróżnień. W wywiadzie mówię m.in.:
„Ja np. nie daję na tacę na inicjatywy diecezjalne. Mam to szczęście, że mój proboszcz zawsze ogłasza, na co idzie taca. Mam przekonanie, że gdy daję
na parafię, to te pieniądze nie są marnowane. Natomiast ofiary składane na rzecz
struktur diecezji trafiają w dziurę, o której nic nie wiem. To mój sposób radzenia
sobie z pytaniem o wspieranie instytucji. Trzeba umieć rozróżniać.”
@Zbigniew Nosowski
Co do akcji zaproponowanej przez @Jan
Czytałem cały wywiad w TP i nie ma tam szczegółowego stanowiska w tej sprawie.
Jest:
„Dla niektórych biskupów być może rzeczywiście budzikiem będzie dopiero kryzys finansowy. Tak jak do niektórych rzeczywistość wykorzystywania seksualnego dociera dopiero wtedy, gdy nie można już uniknąć płacenia odszkodowań.”
oraz:
” Ja np. nie daję na tacę na inicjatywy diecezjalne. Mam to szczęście, że mój proboszcz zawsze ogłasza, na co idzie taca. Mam przekonanie, że gdy daję na parafię, to te pieniądze nie są marnowane. Natomiast ofiary składane na rzecz struktur diecezji trafiają w dziurę, o której nic nie wiem. To mój sposób radzenia sobie z pytaniem o wspieranie instytucji.”
W zasadzie na temat finansów nie znajduję więcej w tym wywiadzie opinii.
Ale powyżej pisze pan, że „Dziękuję. Ale z takim pomysłem Akcji Niedawania na Tacę się nie zgadzam”
Moim zdaniem z wywiadu wynika, że pan się zgadza tylko w ograniczonym zakresie. Po prostu daje pan na tacę tylko na cele parafialne.
Ja jestem niestety podobnego zdania co Jan.
Nie zgadzam się, że „(…)akcja w takim kształcie, jak Pan to przedstawił, jest dla mnie niewłaściwa, bo posługuje się kategorią odpowiedzialności zbiorowej.”
Brak oczyszczenia się publicznie z brudów sprawia, że nie wiemy, kto ukrywał lub ukrywa nadal przestępców, oraz kto tym przestępcą jest ale niewykrytym.
Finansowanie więc tylko swojej parafii nic nie daje bo parafii jest tysiące i w wielu są takie osoby ale przecież nikt z nas nie wie w których ! (oprócz spraw już opisanych). Oznaczałoby to, że niektórzy z nas dalej finansowaliby proboszczów oraz duchownych, którzy albo sami mają coś na sumieniu albo pomagali to ukrywać. Statystyka jest bezlitosna.
Ja uważam, choć może i jest to dość brutalna metoda, że pewien rodzaj ostracyzmu i odcięcia duchownych (niestety wszystkich) od wszelkiego finansowania i brak obecności w kościołach to jedyne co zmusi z jednej strony biskupów żeby w końcu zareagowali odpowiednio a z drugiej strony przymusi właśnie tych dobrych do akcji ! Do naciskania, protestowania czy innych działań wymuszających na hierarchii zastosowanie… Zasad Ewangelii w praktyce !
Już kiedyś na ten temat dyskutowaliśmy, więc nie będę się powtarzał. Dodam tylko, że Pańskie rozumowanie opiera się na niedopuszczalnym założeniu, iż każdy ksiądz może być niewykrytym przestępcą seksualnym (brak rozliczeń w Kościele też nie uprawnia do przyjmowania takiego założenia).
@Zbigniew Nosowski
„Dodam tylko, że Pańskie rozumowanie opiera się na niedopuszczalnym założeniu, iż każdy ksiądz może być niewykrytym przestępcą seksualnym(…)”
Faktycznie się nie rozumiemy.
Nigdzie nie piszę i nie twierdzę, że „każdy ksiądz może być niewykrytym przestępcą”
Twierdzę, że nie wiemy kto nim jest.
Dajmy taką analogię:
Jest napad z bronią w ręku powiedzmy na bank. Napastników jest powiedzmy 10 osób. Są zamaskowani. Kradną to co mają ukraść, robią jeszcze jakieś inne przestępstwa przeciw zakładnikom.
Po rabunku i otwarciu drzwi szybko się przebierają i mieszają w tłum zakładników.
Co robić ?
Puścić wszystkich bo nie można stosować odpowiedzialności zbiorowej ?
Nie, należy zatrzymać wszystkich i wszystkich przesłuchać a wykrytych sprawców wsadzić do więzienia.
Jasne, że być może ktoś się przez to sito prześlizgnie (ale to już musiałby liczyć na milczenie pozostałych już ujętych sprawców).
To co obecnie ma miejsce to właśnie taki napad na KK.
Co byłoby takim zatrzymaniem w KK ?
Moim skromnym zdaniem właśnie zatrzymanie finansowania całego Kościoła jak leci. To sprawi, że oni sami ich ujawnią czy prędzej czy później. A im szybciej to zrobią tym szybciej finansowanie by wróciło.
Pusta sakiewka bardziej boli.
Nie musimy się zgadzać i to jest właśnie piękne ale możemy podyskutować.
Może rozwiązanie jest gdzieś po środku ? Nie wiem na ten moment.
Dla mnie cała ta sytuacja jest to osobisty dramat . To jest po prostu, po ludzku tragedia.
Nie za ostro Panie Janie, tylko taczki cos pomogą skoro biskupi nie mają honoru.
TP jest w dostępie elektronicznym (czyli od siebie z komputera) w bibliotekach miejskich ( u nas jest)
To taki rodzaj depresji – dolina mroku. Ta noc ciemna.
Depresja Kościoła. Tak.
Jedni zaprzeczą, inni się wstydzą o tym mówić, ale wiedzą, że to prawda.
Ktoś będzie chciał się leczyć. Inny wyśmieje i powie, że da radę, ale nie da.
Prawda?
Mierzymy się z osobistymi dolinami w życiu i cholernie jest trudno, gdy zawodzą ci,
którzy mieli na te doliny odpowiadać jak w księdze Izajasza napisane 40, 4-5.
4 Niech się podniosą wszystkie doliny,
a wszystkie góry i wzgórza obniżą;
równiną niechaj się staną urwiska,
a strome zbocza niziną gładką3.
5 Wtedy się chwała Pańska objawi,
razem ją wszelkie ciało zobaczy,
bo usta Pańskie to powiedziały».
Nadzieja miała być.
Być posłańcem o tych pięknych stopach mieliśmy być i duchowni i ta reszta.
Tylko pogłębili księża doliny doprowadzając do głębokiej depresji wielu osób.
Ale jako zwykli wierni my też.
Bardzo ważna rozmowa.
https://www.youtube.com/watch?v=RcZ7QN4so54
Więc tak jak widzę. Niech się wali, niech się sypie. Też pisałam.
Będzie dobrze, a gorzej już było. ST.
Jesteśmy już po zmartwychwstaniu. Nie jak prorocy. Bardzo ich lubię za ich walkę…
Oni naprawdę walczyli w ciemno. My już mamy jasność. Tylko jak ją przekazać?
Oto jest pytanie.
Z życia wzięte.Przepalona żarówka na schodach. Ciemno.
Ale wiem ile stopni i nawet klucz w drzwiach da się przekręcić w ciemności.
Jakoś tak…
Podzielając nastrój red.Nosowskiego chciałem zdystansować się od pewnych wypowiedzi, ale sięgnąłem po Tygodnik Powszechny i przeczytałem całość wywiadu, gdzie wszystko jest pełniej uzasadnione. Przykro, ale powyższe opinie są zasadniczo uprawnione, oparte o prawdziwe fakty. Sprawa tuszowania przez hierarchię spraw ks.Dymera opisana tu przez red.Nosowskiego w szczegółach odbiera prawa obywatelskie w debacie o Kościele obrońcom status quo. Zresztą, omijając te fakty sami się pozbawiają prawa do zabierania głosu. Napiszę, co jednak budzi moją ostrożność.
Chrześcijaństwo to nie tylko instytucja Kościoła rzymsko-katolickiego. Jak stoi w Ewangelii św.Jana, jak Bóg będzie chciał, to sobie synów Abrahama powoła z kamieni – a dlaczego nie np. spośród Świadków Jehowy albo spośród innych, nawet ateistów lub nie heteronormatywnych? Nie ma podstawy by twierdzić, że wyczerpała się żywotność chrześcijaństwa. Zresztą odczytuję to jako skrót na użytek powyższego streszczenia, co wcale nie wynika z pełnego wywiadu, mimo że słowa takie padają. Autor sam zauważa, że po świecie rozsiane są małe wspólnoty. Wpływu na instytucję nie mają, ale instytucja nie jest celem chrześcijaństwa, to tylko narzędzie pomocnicze. Bóg dwa razy burzył Świątynię, może zburzy trzeci raz, czego bynajmniej nie pragnę i ręki do tego nie przyłożę (niektórzy zaś, w dobrej wierze obok tych, co czynią to z innych motywacji, uważają niszczenie struktur za swój obowiązek) ,- jeśli jednak do tego dojdzie, przyjmę mam nadzieję i taki los cierpliwie, nie jako koniec wiary i świata. My jednak mamy dokładać staranności, by to co jest w naszych rękach naprawiać. Kupując metaforę Tradycji o Kościele jako nawie Piotrowej, my mamy stawiać żagle, a czy wiatr w nie dmuchnie, to nie nasza sprawa. Grzechem jednak byłoby nie być gotowym, nie mieć postawionych żagli (struktur), gdy powieje (bynajmniej, nie w oczy wrogom Kościoła). Dlatego powinniśmy naprawiać struktury, chociaż samo to nie wystarczy. Zgadzam się, jeśli dobrze rozumiem, że to dopiero w drugiej kolejności, a najpierw „modlitwa, bliskość ze Słowem przez lekturę Biblii i bycie dla innych to sposób na owo odradzanie chrześcijaństwa w sobie i wokół siebie, to zalążek Kościoła”. Do refleksji nad władzą w Kościele i biskupstwem dodałbym nad kapłaństwem oraz chrztem. W ostatnich zdaniach wywiadu mimo krytycznych opinii o synodzie (który to krytycyzm podzielam, ale kilka dni temu dowiedziałem się o pewnych, na razie drobnych decyzjach w mojej diecezji, które wcześniej nie miałyby szans zapaść) pozytywnie przywołuje Pan Franciszka – niezasłużenie. W ocenie teraźniejszości może dużych różnic między nie ma (mamy jednak innych przyjaciół którzy sprawy widzą inaczej), ale marzymy (bo w pełnym wywiadzie jednak Pan marzy) o Kościele przyszłości inaczej. Jednak dobrze, że Pan napisał te słowa. Mają znaczenie.
Dziękuję za komentarz.
Skorzystam z okazji, żeby wyjaśnić dające się różnie interpretować stwierdzenie o „wyczerpaniu żywotności chrześcijaństwa”. Jak słusznie Pan zrozumiał, chodzi o wyczerpanie społecznej żywotności chrześcijaństwa, o utracenie niezbędnej wiarygodności. Zanim komukolwiek opowiem o Dobrej Nowinie, to muszę przejść przez niezliczoną ilość jej/jego przedzałożeń, że Kościół to czy tamto… Sięgając do Źródła, można odradzać tę żywotność – to właśnie mam na myśli mówiąc, że najważniejsze jest odradzanie chrześcijaństwa w sobie i wokół siebie.
Innymi słowy (sięgając do słownikowych definicji) nie chodzi mi o taką żywotność jak baterii („czas funkcjonowania czegoś”), które po wyczerpaniu nadają się tylko do wyrzucenia. Nie ten sens miałem na myśli.
Mam na myśli żywotność w sensie:
– „duży zasób sił życiowych”
– „zdolność oddziaływania”
– „sprawne funkcjonowanie czegoś”
W takim sensie żywotność chrześcijaństwa się wyczerpała i wymaga odrodzenia, sięgnięcia do Źródła. Tak jak mnie czasem się żywotność wyczerpuje… Ale odżywam.
https://wsjp.pl/haslo/do_druku/15413/zywotnosc
@Zbigniew Nosowski
”Ja np. nie daję na tacę na inicjatywy diecezjalne. Mam to szczęście, że mój proboszcz zawsze ogłasza, na co idzie taca. Mam przekonanie, że gdy daję
na parafię, to te pieniądze nie są marnowane. Natomiast ofiary składane na rzecz
struktur diecezji trafiają w dziurę, o której nic nie wiem.”
Obawiam się, że Pana metoda wspierania wybranych struktur kościoła nie do końca działa tak, jak Pan oczekuje, dlatego że:
– jeżeli daję tylko na moją parafię, to i tak biskup wymusi na proboszczu opłaty na struktury diecezji, tym samym zbieranie na tacę na potrzeby parafii – równeż oznacza daninę dla biskupa
– tu scenka z życia – zostaliśmy po Mszy w kościele, tak trochę turystycznie, w pewnej chwili zaczęliśmy obserwować siostrę zakonną, która opróżniała wszystkie skarbony w kościele. Kościół zabytkowy, cieszy się zainteresowaniem turystyów, skarbon było wiele z opisami typu: ”na biednych”, ”na potrzeby misji”, ”na potrzeby parafii”, ”ofiara na sieroty”. Pieniądze z wszystkich skarbon zostały zebrane do jednego worka, powtórzę – do jednego worka . . .
Oczywiście nie dawanie na tacę dla tysięcy wierzących, uczciwych i godnych szacunku księży jest nie do końca dobre, ale może właśnie taka akcja spowoduje – co już pisałem – stworzenie KRWK (Krajowy Ruch Wściekłych Księży) i ten ruch może zainicjować oczyszczanie diecezji i struktur, a może nawet wywożenie na taczkach. Kandydatów na taczki jest wielu, są powszechnie znani i (niestety) dla wielu spośród nich jedyną restrykcją będzie nie przedłużenie kadencji ponad granicę wieku lub – o zgrozo – mogą zostać poproszeni o przejście na wcześniejszą emeryturę.
Dodatkowo potrzeba jest pełna kontrola finansów parafii. Przy każdej parafii powinna być grupa zaufanych ludzi, z księgowym włącznie, wpływy i wydatki powinny być wszystkim, w dowolnym momencie znane. Każda złotówka powinna być rozliczona.
Dalej:
– Ksiądz powinien mieć z tych pieniędzy pensję stałą i godziwą.
– Wszelkie posługi, w tym sakramenty winny być w cenie tej pensji, jeżeli ktoś chce z tyt. ślubu, pogrzebu dać ofiarę, to na konto parafii.
– Pieniądze z tacy – na konto parafii
– Śniadania księdza – we własnym zakresie, bez żadnych gosposi itp, no wiem, ksiądz to taki stary kawaler, ale bez przesady, ma sobie umieć zrobić jajecznicę, czy owsiankę 🙂
– Obiady i kolacje – każdego dnia w innej rodzinie, chcącej księdza ugościć, wtedy jest znakomita okazja do poznania parafian.
– Samochód – własność parafii, używają go ci księża, kórzy potrzebują, jak również np. szafarze
– Wyposażenie parafii – kosztem parafian, ksiądz wprowadza i wyprowadza się tylko z majątkiem osobistym.
Innymi słowy, parafia wynajmuje sobie księdza do posługi, a jak się kapłan nie sprawdza, to wyprowadzka i szukamy innego chętnego, a nie że nam biskup podsyła gościa, który hurtowo gwałci ministrantów
Panie Zbigniewie, potrzebne są mocne zmiany, potrzebny jest ruch na wzór Solidarności, inaczej Pan i wielu innych będzie (jak sam Pan to określa) pełnić rolę szambonurka.
Panie Zbignewie, naprawianie szamba nic nie daje, potrzebne są działania związane z likwidacją szamba
O tym, jak wiele zmian potrzeba, stale piszemy. I robimy co możemy.
Polecam zimową Więź, którą właśnie oddajemy do druku (i wracam do korekty)
„… naprawianie szamba nic nie daje, potrzebne są działania związane z likwidacją szamba”.
Jak najbardziej podzielam opinię dot. likwidacji szamba. Z tym, że możliwości „zwykłych” wiernych są tutaj znikome. To nawet nie jest proporcja typu Dawid – Goliat. To wygląda jakby mrówka chciała przestawić słonia.
Już gdzieś pisałem, że krk tak się ustawił, że to kler trzyma władzę, a nie cała „wspólnota Kościoła”. Owszem oni szafują tym określeniem, bo ono takie włączające i rodzinne, a przy tym takie wygodne, by manipulować całą resztą. A wierni niestety bezkrytyczne łykają to „uświęcone tradycją nauczanie”.
To wszystko powoduje jednak, że zmiana może przyjść o tyle, o ile kler ją łaskawie zaakceptuje i zechce wprowadzać w życie. A póki co nawet jej nie akceptuje. A głosy niektórych księży czy biskupów, że należy walczyć z klerykalizmem są tylko słowną zasłoną dymną dla nicnierobienia.
Dlatego zgadzam się, że w tej chwili potrzebne są środki radykalne.. tzn. naglaśnianie i piętnowanie ich grzechów i niemoralnego życia.. a przede wszystkim zero kasy dla kleru!
@Konan
Jest pan kolejną osobą piszącą o nie dawaniu żadnej kasy KK.
Ja piszę o tym od dawna. Moim zdaniem tylko to jest w stanie przywrócić porządek moralny ! w KK.
Żadne proszenie, straszenie ich paragrafami nic nie da.
Tylko pusta kasa, puste ławki i puste brzuchy do nich przemówią.
Wszystko dobrze i pięknie, mi jednak wciąż brakuje drugiej (może trzeciej?) strony medalu. Nie mielibyśmy problemów z gwałceniem ministrantów i dorosłych, z innymi przestępstwami kleru, gdyby państwo spełniało swoje zadanie. Gdyby policja i prokuratura zajmowały się każdą sprawą do dna, gdyby prowadzone były rzetelne śledztwa, Kościół zmuszony do wydawania dokumentów, a sędziowie nie bali się sądzić księży. To wszystko się nie dzieje ponieważ parlament i rząd ręka w rękę współdziałają z klerem. Ja rozumiem, że konkordat, ale śledztwa można prowadzić, można zmusić funkcjonariuszy Kościoła do współpracy, to w końcu obywatele Polski, którzy powinni podlegać prawu tak, jak inni. Tylko że tak nie jest.
Ja jestem przerażona, patrząc na tę symbiozę, gdzie, kosztem wiernego/ podatnika/ obywatela funkcjonuje układ sprawujący władzę duchową i prawną/ polityczną.
Gdybyśmy mieli prawidłowo funkcjonujące instytucje państwowe, nic takiego nie mogłoby się wydarzyć.
I zgadzam się z przedmówcami, tylko radykalne działania cokolwiek zmienią. Grzecznie już było i nie podziałało. Szkoda każdego zmarnowanego życia ludzkiego na dalsze czekanie i rozważania, czy nasze działania aby nie skrzywdzą niewinnych kapłanów. Oni (kapłani) mają takie refleksje gdzieś, robią to, co chcą. Trzeba zastosować ich metody, jak widać skuteczne.
@Monikaa
Grzechy wołające o pomstę do nieba nie są popełniane publicznie. Przenoszenie z parafii na parafię, to też jeszcze nie powód do wszczęcia śledztwa przez policję.
Nadto, nie przerzucajmy odpowiedzialności na struktury państwa. Wyświęcani na księży powinni być głęboko wierzącymi ludźmi i wiernymi złożonym ślubom. Człowiek z silną wiarą, będący z Panem twarzą w twarz będzie wzorcem dla wiernych i będzie się zachowywał zgodnie z treścią psalmu1:
”Szczęśliwy mąż, który nie wchodzi na spotkania z występnymi,
nie zatrzymuje się na drodze grzeszników
i nie siada w kręgu oszczerców.
Przeciwnie, w prawie Jahwe znajduje radość,
nad jego prawem rozmyśla dniem i nocą . . . . ”
Jeżeli ksiądz dopuszcza się czynów wysoce niemoralnych winien w trybie natychmiastowym wylecieć ze stanu kapłańskiego.
Trochę podobnie jak kierowca nie ma prawa być pijany, bo może stracić prawo jazdy, nawet dożywotnio. Zauważ, że romans/ współżycie z kobietą dorosłą nie jest prawem ścigane. Jeżeli ksiądz wysyła parafiance (nawet mężatce) zaproszenie do słodkiego sam na sam lub nawet wysyła jej swoje dość odważne zdjęcia, to też nie podpada pod kodeks karny. To biskup ma wywalić takiego księdza na zbity pysk z kapałaństwa i finito.
Ale oczywiście jest też sporo racji w tym co piszesz o nadmiernej pobłażliwości dla ludzi ze stanu duchownego ze strony sądów, policji itp
Jesli chcecie miec ciemne i zimne kościoły, oczywiście w ilości 1/3 tego co dzis, pozamykane wszelkie dzieła charytatywne to prosze 🙂