Informację tę potwierdziliśmy u prowincjała polskich dominikanów o. Łukasza Wiśniewskiego. Wyrok zapadł w czwartek w Sądzie Rejonowym w Częstochowie.
Wczoraj dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, że Paweł M. został skazany. O potwierdzenie tej informacji poprosiliśmy przełożonego Polskiej Prowincji Dominikanów o. Łukasza Wiśniewskiego.
„Br. Paweł został skazany na cztery lata pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny, a br. Paweł nadal przebywa w areszcie śledczym” – odpowiedział prowincjał, dodając, że „równolegle i niezależnie od sprawy w sądzie cywilnym toczy się postępowanie kanoniczne – tu nadal czekamy na werdykt Stolicy Apostolskiej”.
Proces był utajniony ze względu na dobro osób pokrzywdzonych. Jak się dowiadujemy nieoficjalnie, uzasadnienie wyroku nie zostało odczytane. Sąd nie zgodził się na opuszczenie aresztu przez Pawła M. do czasu uprawomocnienia wyroku. Prawdopodobnie adwokaci dominikanina będą składać apelację.
Paweł M. był duszpasterzem akademickim we Wrocławiu w latach 1996-2000. Wobec osób powierzonych jego pieczy duszpasterskiej stosował przemoc fizyczną, psychiczną, duchową i seksualną. Zakonne władze nie reagowały odpowiednio przez ponad 20 lat, narażając na krzywdę kolejne osoby.
Po latach wewnątrzzakonnych sankcji, w 2011 i 2018 roku Paweł M. miał dopuścić się gwałtu na zakonnicy – co ujawniła Paulina Guzik w reportażu „Dominikańska recydywa”, opublikowanym na Więź.pl. Ostatni zarzut był nieprzedawniony i sprawa trafiła do prokuratury w marcu ub.r. Paulina Guzik, autorka kolejnych tekstów w tej sprawie, otrzymała Nagrodę Dziennikarską „Ślad” im. bp. Jana Chrapka.
„Przełożeni Pawła M. popełnili potworny błąd – nie zdali sobie sprawy, że dokonał on duchowej i psychicznej transgresji, która uczyniła go nieuleczalnie chorym. I skrajnie niebezpiecznym” – pisał w obszernej analizie Sebastian Duda.
– Nie wiem, czy kiedykolwiek będzie można powiedzieć, że sprawa Pawła M. jest ostatecznie zamknięta dla dominikanów. Cierpienie skrzywdzonych osób stało się częścią naszej prowincji – mówił tydzień temu o. Wiśniewski w rozmowie z Sebastianem Dudą w rok po publikacji raportu komisji pod przewodnictwem Tomasza Terlikowskiego, która badała sprawę dominikanina. – Z wszystkimi osobami pokrzywdzonymi przez Pawła M. zawarliśmy ugody finansowe. Spotkałem się z każdą z nich – deklarował prowincjał.
Sprawie poświęciliśmy blisko 50 tekstów. Można je przeczytać tutaj.
ZN, JH
Według mnie, każdy gwałt powinien być karany kastracją. Nie chemiczną. Tylko strach przed kastracją jest w stanie powstrzymać niektórych mężczyzn. Cóż to są 4 lata? Zgwałcona kobieta cierpi całe życie. Tylko kogo obchodzą w Polsce kobiety?
Postulującym łagodniejsze kary od razu zwracam uwagę na ich nieskuteczność (kar). Gwałty zdarzają się zbyt często, mężczyźni nie rozumieją traumy kobiet dopóki sami nie zaznają podobnej. Kary więzienia nie są nieuchronne, wyroki są krótkie a sprytny adwokat udowodni, że przecież sama jest sobie winna.
Dzięki
@Monikaa
Nie jestem przekonany co do aż tak brutalnej fizycznej kary ale z jednym na pewno się zgodzę – 4 lata za gwałt (pomijając zupełnie poprzednie gwałty na osobach świeckich – przedawniły się ?) to skandal.
Po pierwsze: oprócz gwałtów zdarzają się też inne przestępstwa z nimi związane. Na przykład takie: kobieta współżyje dobrowolnie z mężczyzną, który zaczął okazywać jej zainteresowanie, a potem czułość, zaś później – z najróżniejszych powodów, bywa że nawet zrozumiałych (np. rozmaite krzywdy doznane od tego mężczyzny) – oskarża go w prokuraturze o nieistniejący gwałt albo wniesieniem takiego oskarżenia straszy lub szantażuje. A to jest zawsze moralnie niedopuszczalne i możliwość popełnienia takiego czynu musi być brana pod uwagę w śledztwie. Dodajmy, że w śledztwie trudnym, bo wspólżycie mężczyzny z kobietą prawie zawsze występuje bez świadków oraz
Po drugie: „sprytny adwokat” to bardzo dobra rzecz. Nie należy go stawiać jako zły przykład, bo każdy oskarżony ma prawo do obrony. Wiadomo to od czasów Inkwizycji, która nawiasem mówiąc dość konsekwentnie się tej zasady trzymała – a na tamte czasy nie było to oczywiste.
Po trzecie: kary polegające na celowym uszkodzeniu ciała wyeliminowaliśmy już dawno z kodeksów karnych i bardzo dobrze. Wprowadzanie wymyślnych kar nie jest stosowaniem sprawiedliwej za czyn odpłaty, która jest głównym celem wymierzanej przez sąd kary.
Po trzecie argument typu „tylko to jest w stanie powstrzymać” to zwykły ziobryzm: nieuzasadnione przekonanie, że zasadniczym celem kary jest prewencja. A nie jest.
Zakładać teoretycznie można, ale proces o gwałt jest tak przykrym doświadczeniem, że można takie przypadki traktować jak kwiat paproci. Tymczasem z jakiegoś powodu są zawsze wywlekanie przy takich sprawach zamiast dużo ważniejszego problemu motywacji sprawcy.
@Monikaa. Rozumiem Twoje oburzenie, ale co w przypadku pomyłki sądowej jak np. w sprawie Tomasza Komendy? Jakbyś widziała ewentualne zadośćuczynienie?
~Ryszard: Fakt, kastracja jest nieodwracalna, podobnie jak zdrowie psychiczne po gwałcie jest właściwie nie do odzyskania. Nie rozumiem, dlaczego wciąż pochylamy się nad biednym gwałcicielem, żeby chociaż nie został za bardzo ukarany. Taka narracja dominuje wśród mężczyzn, którzy wyjątkowo solidarnie martwią się o przestępcę. A może warto byłoby zastanowić się nad konsekwencjami czynu dla kobiety? Wszyscy niby współczują, niby rozumieją, ale jakoś bardziej troszczą się o przestępcę – gwałciciela. (vide wpis Basi, o ile dobrze zrozumiałam). Mnie nie interesuje motywacja sprawcy, mnie interesuje bezpieczeństwo moje i moich córek, i coraz bardziej sobie uświadamiam, że dotychczasowe „miękkie”, skądinąd humanitarne, postępowanie zupełnie się nie sprawdza! Zgwałcona kobieta nie ma żadnej pomocy, jest zbyt często dodatkowo traumatyzowana podczas składania zeznań przez chamskich policjantów, w sądzie, gdzie wszyscy ją podejrzewają o pomówienie albo wręcz oskarżają o to, że sama się prosiła o gwałt, bo założyła krótką spódnicę, itd. Do czego to doszło, że nawet kobiety nie współczują i nie solidaryzują się z ofiarą? Jakim jesteśmy społeczeństwem, które jawnie dyskryminuje połowę swoich członków? Jak bardzo nam wyprał mózgi patriarchat i Kościół, że uważamy, że bezpieczeństwo kobiet jest mniej ważne niż dobrostan mężczyzn? Jakim prawem zastanawiamy się nad tym, żeby chociaż krzywda nie stała się gwałcicielowi, a jednocześnie bagatelizujemy krzywdę zranionych kobiet? A może jednak nieuchronność i nieodwracalność kary sprawią, że spadnie liczba gwałtów i uda się ocalić ileś kobiet? Pytanie, czy na ocaleniu kobiet nam zależy tak samo jak na tym, by gwałciciel nie został za bardzo ukarany?
Pomyłki sądowe zdarzają się, choć nie są częste. W przypadku takiej – drastycznej, przyznaję – kary powinny być wprowadzone dodatkowe mechanizmy zapobiegające, nie znam się na tym, nie jestem prawnikiem, ale z pewnością da się to zrobić.
Tomasz Komenda został skazany za gwałt i zabójstwo, więc przykład niekoniecznie pasujący, bo morderstwo to jednak inny kaliber.
Źle pani zrozumiała. Motywacja sprawcy jest ważna dla nauki wychwytywania takich osób. Nie dla tłumaczenia ich postępowania. To ważne w kontekście naboru do struktur Kościoła.
@Monikaa. Nie zrozum mnie źle, jestem jak najbardziej po stronie ofiar. Współczuję i solidaryzuje się ze skrzywdzonymi ofiarami gwałtów. Jednak w przypadku pomyłki sądowej mamy do czynienia z niesłusznie skazanym, który w tej sytuacji jest również niewinną, skrzywdzoną ofiarą.
@Ryszard, pomyłki zawsze się zdarzały i zdarzać się będą. Są wręcz tragicznym doświadczeniem dla osoby pomówionej, a co dopiero skazanej. Nie ma za to żadnego zadośćuczynienia.
Tak samo zdarzają się gwałty i wykorzystywanie seksualne, któremu nie można pobłażać. Oskarżony ma prawo do obrony i miejmy tylko nadzieję, że pomyłek będzie jak najmniej, a kary sprawiedliwe.
Ten gwałt na siostrze zakonnej to patrząc z boku, jest mocno naciągany. Nie żebym bronił Pawła M, bo powinien ponieść nawet surowszą karę za to co robił wcześniej, ale tu sytuacja była taka: dwoje dorosłych ludzi, oboje konsekrowani, osoby zakonne spotykają się regularnie i oddają się czynnościom mocno dwuznacznym. Leżenie nago, dotykanie itd. Po prostu bajer na księdza i boga. Byłem kiedyś na pielgrzymce z jednym księdzem w Izraelu, nawet na plaży się nie rozebrał z sutanny. Myślę, że siostra powinna powiedzieć w pewnym momencie dość, ale jednak nie powiedziała i dochodziło do kolejnych podejrzanych spotkań. A potem larum. To tak abstrahując od sytuacji wrocławskiej, która była jednak trochę inna. Odnoszę się literalnie do tego czego dotyczył proces i tych informacji, które są znane opinii publicznej.
Zazwyczaj kasujemy komentarze, w których ktoś tak lekceważąco pisze o krzywdzie fizycznej, psychicznej i duchowej – i to wyrządzonej drugiemu człowiekowi w imię Boga! Zostawimy jednak ten komentarz, bo może niektórzy inni mniej zorientowani czytelnicy również myślą, że to był „bajer na księdza i boga” – choć nawet sąd uznał, że były dwa gwałty oraz stwierdził wielokrotność niechcianych czynności seksualnych.
Pisze Pan: „Odnoszę się literalnie do tego czego dotyczył proces i tych informacji, które są znane opinii publicznej”. OTÓŻ NIE! Opinii publicznej znane są bardziej szczegółowe informacje na ten temat. Paweł M. powtarzał w klasztorze ten schemat duchowego uwodzenia jak ze studentami we Wrocławiu. W skrócie opisaliśmy to tutaj:
https://wiez.pl/2022/09/24/pawel-m-zostal-skazany-za-szesc-przestepstw-seksualnych-na-zakonnicy-w-tym-dwa-gwalty/
A szerzej pisała o tym półtora roku temu na naszych łamach Paulina Guzik:
https://wiez.pl/2021/03/24/dominikanska-recydywa/
Nie życzymy „miłej lektury”, bo jest ona wstrząsająca, a nie miła…
Znam te artykuły, bo z pewnych względów osobistych śledzę ten temat bardzo wnikliwie.
Nie chciałem, żeby to co napisałem zabrzmiało lekceważąco. Nie chcę też bronić Pawła. Zrobił bardzo dużo złego wobec wielu osób i wobec Kościoła i powinien ponieść za to karę. Szkoda, że prawo nie pozwala osądzić tego co działo się we Wrocławiu. Jeśli taki był odbiór mojego posta to bardzo przepraszam.
W swoim komentarzu chciałem tylko zaznaczyć, że w czynnościach będących przedmiotem procesu brały udział dwie świadome, dorosłe i dojrzałe (?) osoby, które z racji swojego stanu powinny wiedzieć co jest przekroczeniem pewnych norm, a co nie. Siostra poddawała się manipulacjom psychologicznym, jestem w stanie to zrozumieć. Zakonnik, Dominikanin, „rozeznanie”, ale jak już dochodziło do naruszenia sfery intymnej i cielesnej, to chyba każdej osobie powinna włączyć się lampka ostrzegawcza, że coś nie gra. A jednak były dalsze rozmowy i kolejne spotkania.
Właśnie na tym m.in. polega mistyczne wodzenie na pokuszenie, że w imię wyższych racji duchowych i rzekomej woli Bożej można zawiesić nawet zasady moralności – jest się już bowiem jakoby poza dobrem i złem. Warto przeczytać ten tekst:
https://wiez.pl/2020/09/09/mistyczne-wodzenie-na-pokuszenie/
Wcześniej zabrzmiało bardzo lekceważąco. Dziękuję za dopowiedzenie.
To nie jest zakończenie tej historii.
Jak już pisałam kręgi zła, rozchodzące się od tego człowieka i jego szkodliwej duchowości są ogromne i nie do zbadania.
Ale może to w końcu otrzeźwi zadowolony z siebie zakon kaznodziejów. He he.
Może – bo nie umieli uciąć chorej duchowości od razu i to przywracanie skrzywionych braci … już było.
Taka praktyka. Historia lubi się powtarzać. Bo tak ładnie przyciągają tłumy.
„Na pytanie, jak to możliwe, że osobie, na której ciążyły tego typu zarzuty i sankcje pozwolono założyć nową wspólnotę zakonną, br. François-Xavier odpowiedział, że również ta sprawa wymaga zbadania, gdyż nie wiadomo, kto spośród kościelnych przełożonych o tym decydujących miał wiedzę na temat przeszłości o. Philippe’a.”
He i zbadaliście OP?
A i przydatny link
https://wiez.pl/2019/11/08/wspolnota-sw-jana-odcina-sie-od-swojego-zalozyciela/
Redakcjo, tak nie można. Utajnienie rozprawy i uzasadnienia wyroku nie obejmuje utajnienia stanowiska oskarżonego. Np. przyznał się czy nie przyznał do winy, a jeśli przyznał się, dlaczego jego obrońcy jeżeli wg. prowincjała będą się odwoływać, uważają że wyrok bezwzględnego więzienia jest zbyt surowy? Jedynym waszym przywołanym bezkrytycznie źródłem są dominikanie, którzy mogą mieć interes w tym, by całe odium spadło na niego. Inni (nie powiem kto, by nie ułatwiać zwekslowania emocjonalnymi argumentami istoty sporu na spór zastępczy) też mogą być zainteresowani tym by Pawłowi M. odebrać głos. Prowincjał zna nazwiska adwokatów, łatwo było dotrzeć do nich z pytaniami. Czy Więź chce ujawnić 100% prawdy czy tylko część? Bo wtedy ujawniona część prawdy będzie tak prawdziwa, jak streszczenie historii II wojny światowej w jednym zdaniu: „biedni Niemcy, zginęło ich 7 milionów.” Przypuszczam, że Paweł M. się nie wybroni, bo przeciw niemu świadczy długi „track record” nadużyć już przedawnionych, ale sami poruszając przypaki przestępstw słusznie stawiacie pytania o kontekst, w tym instytucję. A tu po raz kolejny pisząc o Pawle M. zostawiacie poszlaki, jakkby nie cała prawda była ciekawa. Niedawno była rocznica afery Dreyfussa, gdzie sąd też prawomocnie uznał kłamstwo za prawdę. W sprawach, gdzie opinia publiczna, a zwłaszcza media mają wyrobioną opinię i suflują sądowi wyrok, powinniśmy na przekór wszystkim poszlakom stawiać pytania oczywiste i podstawowe. Sąd chyba słusznie utajnił rozprawę i uzasadnienie, ale dobre standardy nakazywałyby douszczenie obserwatorów typu Helsinska Fundacja Praw Człowieka (no, albo może Ordo Iuris skoro HFPC interesuje sie tylko krzywdami tzw. „mniejszości”, więc katolikowi Pawłowi M. zainteresowanie przejrzystym procesem ze strony lewicowych autorytetów nie przysługuje?). Zwolennik cywilizacyjnych zdobyczy w stosowaniu prawa karnego, które zawdzięczamy liberałom, powinien mieć niekomfort z przypadkiem Pawła M.
Panie Piotrze,
i to jest bardzo, ale to bardzo smutne, że całkiem wielu konserwatystów nie docenia gwarancji procesowych. Nader często postrzegają je jako „rozzuchwalanie przestępców”, „splunięcie w twarz ofiarom” i inne komunały.
Tymczasem postulatem jest wyrok sprawiedliwy. Na podstawie oskarżeń, które są d o w i e d z i o n e.
Zgadzam się z Panem Piotrem, powinno być uzasadnienie, szerszy kontekst wyroku, przebiegu sprawy sądowej, jeżeli chce się tę sprawę prezentować w mediach.
@Judyta, @Piotr Ciompa
Ja też bym wolał znać uzasadnienie sądu. Ale go nie ogłoszono. W tej sytuacji wolę informację o wyroku bez uzasadnienia od braku informacji. A Państwo?
(nad zdobyciem informacji pracujemy)
” Wieź” jest sprawna i potrafi. Chcę wszystko! Z góry dziękuję!
też miałbym sporo pytań, ale waham się czy nie wynikają one z ciekawskości. Na przykład – czy P.M. był poddany dłuższej obserwacji psychiatrycznej pod kątem zaburzeń, czy poczuwa się do winy, a jeśli tak, to czy przeprosił osoby skrzywdzone.
Też bym chciał to wiedzieć. Próbujemy coś ustalić.
Jak praca nad zdobyciem uzasadnienia wyroku?
Nie udało się.
Wspomnę tylko, że proces dotyczył sprawy zakonnicy. Nie trudno się domyślić jaką obronę można tu stosować (pytanie o dobrowolność). Nie wiem co poza ewentualnym kontekstem innych chcą Państwo w jego stanowisku znaleźć. Prawo do obrony? Miał je przed sądem, nic nie zostało mu odebrane. Nie jest Dreyfusem. Szczerze… myślę, że chodzi tu o ciekawość. Ale widać to co powiedział sądu nie przekonało.
Nie chodzi o ciekawość, uzasadnienie daje wiedzę o odpowiedzialności, w przypadku takiej sprawy jest również definiowaniem bezpieczeństwa stanu obecnego w kościele. To jest ważne.
Nie pisałam o uzasadnieniu, a o wypowiedzi sprawcy. Ona jest ważna dla sądu, ale my jesteśmy postronni, nie musimy poznawać zdania sprawcy. Wyrok, uzasadnienie są ważne. I czyny.
Trochę w tym miejscu sama sobie zaprzeczyłam. To fakt. Uściślę, dla zrozumienia sprawy motywacje są ważne, jednak w celach naukowych i w celu uniknięcia podobnych doświadczeń. Ale domaganie się w raporcie „prawa do obrony” jest przesadną troską o sprawcę, w miejscu gdzie centrum zainteresowania mają być ofiary. To nie sąd.
@Piotr
Panie Piotrze, prawie w każdym komentarzu czepia się pan Redakcji.
Podali tylko informację, którą także miały inne agencje prasowe, że został skazany na 4 lata i tyle.
Czy do onetu albo interii także pan napisał z pretensjami, że pana interesuje stanowisko gwałciciela ? Na litość, niech pan się zastanowi czasami.
O co panu chodzi z prawem do obrony ? Przecież proces odbył się w sądzie przy udział profesjonalnych sędziów, mecenasów, prokuratorów i tam miał ten pan możliwość się bronić sam lub przez przedstawiciela. Mógł też tego nie robić, jego wola. Nie odbyło się to na podwórku przy szubienicy skleconej z paru desek przez ludzi chcących dokonać linczu.
Co nas to obchodzi jak się sam bronił ? Jego problem.
„(…) dlaczego jego obrońcy jeżeli wg. prowincjała będą się odwoływać, uważają że wyrok bezwzględnego więzienia jest zbyt surowy?”
A słyszał pan o adwokacie, który by twierdził, że wyrok na jego klienta jest zbyt niski ??
Rolą adwokata jest albo uniewinnienie (nawet gdyby obiektywnie był winny!, bo można takie kruczki prawne znaleźć, że nawet i winni chodzą po ulicach wolno!) jego klienta albo uzyskanie wyroku jak najmniejszego. Cała logika.
Mam wrażenie, że pan zawsze szuka dziury w całym. Po co ? W jakim celu ?
@Jerzy, „Panie Piotrze, prawie w każdym komentarzu czepia się pan Redakcji.”
Tak zawsze było i tak dalej będzie. bo @Piotr Ciompa wcale nie chodzi o rzekomą „sprawiedliwość” i „prawo do obrony”, które to terminy stosuje tu instrumentalnie. Chodzi wyłącznie o odwrócenie uwagi od problemu, którym jest wykorzystywanie pozycji przez niektórych duchownych do zaspokajania własnych potrzeb i instytucjonalnej ochrony tychże osób przez hierarchię. Czy PM nie bronił się przed sądem albo miał złych prawników? Czy PM został być może „pomówiony” przez jedną osobę? Przecież @Piotr Ciompa doskonale wie, że chodzi o kilkanaście a może kilkadziesiąt osób. A powód by odwracać kota ogonem znajdzie zawsze bo taki ma właśnie zamiar.
@Piotr i @Tymoteusz
https://wiez.pl/2020/09/09/mistyczne-wodzenie-na-pokuszenie/
Obu panom polecam lekturę.
Chora duchowość u OP. Podlana sosem religijnym i sukcesem duszpasterskim.
Nie tylko PM. Stach Nowak, coś tam było ostatnio …rok temu.
Cicho sza.
https://www.dziennikwschodni.pl/lublin/na-jego-msze-przychodzily-tlumy-dlaczego-lubelski-dominikanin-odszedl-z-kosciola,n,1000300209.html
Jak już pisałam – historia lubi się powtarzać.
Lubelscy dominikanie przepraszają za „nadużycia emocjonalne w relacjach duszpasterskich”, których miał się dopuścić były już popularny duszpasterz akademicki Stanisław Nowak. Na odprawiane przez niego msze przychodziły tłum
https://www.youtube.com/watch?v=T5h2VBLfEis
Długa tradycja. Duchowość łatwo wypaczyć jak widać.
Wypaczona duchowość u „fajnych”, „przyciągających tłumy”, „charyzmatycznych” duszpasterzy to niewątpliwie naganna rzecz. I kiedyś Kościół był w takich przypadkach bardzo, aż nader bardzo, ostrożny – jak w przypadku ojca Pio, gdy na lata odsunięto go od spowiadania i sprawowania Mszy ze względu na sam szum, jaki wzbudzał. A on się podporządkował i potem dobre owoce z tego wyrosły.
Konieczna jest u bezpośrednich przełożonych umiarkowana ostrożność i chłodna ocena w świetle nauki Kościoła (ocena wsparta logicznym myśleniem, a nie tym „co ludzie powiedzą” i „czy prowincjał/biskup pochwali”). A zamiast tego mamy co mamy. Obawiam się, że jedną z przyczyn może być – czy też mogła być – pobłażliwość wynikająca w fałszywego miłosierdzia, przekonania o apokatastazie czy po prostu słabej znajomości u współczesnych przełożonych podstaw nauki Kościoła – głównie nauki o grzechach cudzych, które kiedyś trzeba bylo znać, żeby móc do Komunii św. przystąpić. A dziś… cóż, jest coraz gorzej i obawiam się, że będzie coraz gorzej.
Nadal jednak nie rozumiem, co to ma wspólnego z moimi postulatami bezwzględnego domniemania niewinności, prawa do obrony, niewprowadzania wymyślnych kar i w ogóle celów kary.
Tymoteusz. Artykuł – chodziło o pokazanie manipulacji na poziomie duchowym, że niby dziewczyna ogarnięta, ale np ląduje z łóżku ze swoim spowiednikiem, albo ojcem prowadzącym ją „duchowo”.
Tak bywa. Mistyka erotyka. Jakoś tak wyszło. I to nie są rzadkie przypadki w KRK.
Cienka granica.
„Dodajmy, że w śledztwie trudnym, bo współżycie mężczyzny z kobietą prawie zawsze występuje bez świadków”
No tak, raczej.
W kontekście kar nie jestem za karami cielesnymi, ale rozumiem oburzenie @Moniki i też zgadzam się z @Basią, że fałszywe oskarżenia to raczej jak kwiat paproci.
A piszesz” oskarża go w prokuraturze o nieistniejący gwałt albo wniesieniem takiego oskarżenia straszy lub szantażuje.”
Hm… nie sądzę, że to tak powszechne.
Trzeba przypomnieć człowieka, dzięki któremu do tego procesu doszło. To późniejszy spowiednik pokrzywdzonej zakonnicy. Głos sprawiedliwego…
Dokładnie – bo połączył fakty.
W powyższym tekście stwierdza się „uzasadnienie wyroku nie zostało odczytane” Zgodnie z obowiązującą procedura sad pierwszej instancji sporządza uzasadnienie wyroku na wniosek którejkolwiek ze stron postępowania zgłoszony w terminie ( zawitym) 7 dni od ogłoszenia wyroku. Zatem Sąd który skazał ojca Pawła M. nie mógł po ogłoszeniu wyroku odczytać jego uzasadnienia bo go jeszcze nie sporządził. Jedyna sytuacja w której Sąd pierwszej instancji sporządza uzasadnienie z urzędu ( ale nie robi tego w momencie podpisania i odczytania wyroku ) to taka w której ktoś z członków składu orzekającego złożył zdanie odrębne . Czy w sprawie ojca M złożono zdanie odrębne? Jezeli tak to taka informacja winna znaleźć się w artykule.