W ostrej krytyce klerykalizmu, której dokonuje Brzozowski, zawarte jest wołanie o Kościół odnowiony. Pod koniec życia pisarz powraca do Kościoła katolickiego. Nie do Kościoła przemienionego, lecz do „istniejącego Kościoła”, którego „nie jest wielbicielem”. Wraca do Kościoła takiego, jakim on jest.
Stanisław Brzozowski (1878–1911), pisarz i myśliciel przełomu wieków XIX i XX, jako przenikliwy krytyk klerykalizmu uchodzić może za prekursora papieża Franciszka, nazywającego klerykalizm „perwersją Kościoła”1. Lektura jego wciąż aktualnych szkiców filozoficznych, tekstów programowych i powieści może być dla wielu niewygodna, zwłaszcza że autor Płomieni precyzyjnie nazywa różnego rodzaju grzechy i mielizny polskiego katolicyzmu2.
Najbardziej znana, ale chyba wciąż za rzadko czytana jego książka – Legenda Młodej Polski (powst. 1906–1909, wyd. 1910) – piętnuje „uśmiechnięty polski jezuityzm czapki i papki”, gani katolicką „tresurę nieodpowiedzialności” i „sumienie pogrzebane”3. Brzozowski nie jest bynajmniej wrogiem katolicyzmu i wojującym antyklerykałem, choć trzeba uściślić oba te terminy. Z całą pewnością z uznaniem odnosi się do katolicyzmu będącego – jak to ujmuje – „głęboką dyscypliną moralną, obejmującą całe życie człowieka”4. Reprezentantem tak rozumianego katolicyzmu jest dlań chociażby Cyprian Kamil Norwid. Jednocześnie pisarz z żalem konstatuje: „Przeciętny Polak-katolik mało lub wcale nic nie wie o tym, jak głębokim umie być katolicyzm, gdy się w nim szuka głębokości. Pierwszym pozorem, rzucającym się w oczy, jest subordynacja, brak krążenia krwi i ducha – martwota. Posłuszeństwo hierarchiczne, podporządkowanie laików duchowieństwu, są to najbardziej uderzające rysy kościelnej budowy. Ale w granicach tego posłuszeństwa Kościół posiada swoje kaplice dla samotników, krypty dla myślicieli, baszty dla rycerzy: to, co orle, i to, co podziemne w ludzkiej duszy, znajduje tu schronienie”5.
Andrzej Walicki zwraca uwagę, że z pism Brzozowskiego przebija szacunek dla autentycznej wiary6, a krytyka Kościoła nigdy nie jest krytyką Jezusa Chrystusa, nazywanego przez pisarza odkupicielem duszy, który „przeżyje wszystkie krytyki, skierowane przeciwko chrześcijaństwu”7. W tekstach autora Wirów zawarta jest negatywna ocena bezmyślnego „praktykowania”, „chodzenia do kościoła” jako przymusu obyczajowego, redukującego relację z Bogiem i wspólnotą wierzących do kolektywnego odprawiania religijnych rytuałów. Jak pisze Brzozowski: „Wasza wiara to zwyczaj, nałóg, gorzej – to konwenans tylko”8.
„Dyktatura kleru” jako karykatura Kościoła
Warto podkreślić, że surowa opinia na temat Kościoła katolickiego i mentalności klerykalnej nie jest manifestacją antykościelnej fobii pisarza, jego nienawiści do ogółu duchowieństwa czy pogardy wobec świeckich członków wspólnoty. Jest wyrazem niezgody na „klerykaturę”9. Ten trafny neologizm, stworzony przez Brzozowskiego, zawiera w sobie negatywną ocenę „klerykalnego typu życia”: „Kultura – pisze myśliciel – jest wciąż jeszcze klerykaturą, obrzędem odprawianym ponad niewypowiedzianie rzeczywistym życiem”10. Dariusz Trześniowski stwierdza, że Brzozowski określa w ten sposób pasożytniczy charakter kultury chrześcijańskiej, która wykorzystuje „świeckie osiągnięcia człowieka, przetwarzając i podporządkowując je wymogom religii”11.
Ale pojęcie „klerykatura” można również odnieść do wyrażanej wielokrotnie przez Brzozowskiego krytyki klerykalizmu, wszelkich form nadużycia władzy sprawowanej przez duchowieństwo. Pisarz piętnuje bowiem „dyktaturę kleru”, która jest zarazem karykaturą, deformacją, wynaturzeniem władzy-posługi wynikającej z sakramentu kapłaństwa. Negatywnie odnosi się do postaw tych przedstawicieli duchowieństwa, którzy zamiast głosić Chrystusa i służyć Kościołowi, zabiegają o uprzywilejowaną w nim pozycję i czerpią ze swej dominacji rozmaite korzyści. Tak pojęta klerykatura oznaczałaby zatem brak poszanowania wolności i godności wszystkich członków Kościoła, odnosiłaby się do różnych form wykorzystywania i upodrzędnienia świeckich czy sprawowania nad nimi kontroli, prowadzącej nierzadko do tworzenia się chorobliwych zależności.
Surowa opinia Brzozowskiego na temat Kościoła katolickiego i mentalności klerykalnej nie jest manifestacją antykościelnej fobii pisarza. Jest wyrazem niezgody na „klerykaturę”
W twórczości autora Płomieni karykaturalne ujęcia rządów kleru i obrazy wynaturzonego kapłaństwa mają na celu zdemaskowanie i napiętnowanie fałszywego przewodnictwa, które służy klerowi do realizacji jego partykularnych, egoistycznych celów, naznaczonych „światowością”12. Brzozowski nie tylko poddaje krytyce negatywne postawy samego duchowieństwa, ale równie zdecydowanie i ostro uderza w bierną, poddańczą mentalność świeckich wobec sakralizowanej przez nich władzy duchownych. Z ironią odnosi się do wynikającej z tej mentalności niedojrzałej i bezkrytycznej postawy „lizusowskiej”, podtrzymującej, a nawet wzmacniającej dobre samopoczucie kleru, który bezkarnie nadużywa swojej uprzywilejowanej, dominującej pozycji.
Brzozowski potępia także przestępstwa, których dopuszczają się duchowni, również te najcięższe, o charakterze seksualnym, piętnuje grzech pychy, pazerności, duchowego i intelektualnego lenistwa, nie pomijając jednak milczeniem ślepego posłuszeństwa świeckich, bałwochwalczego kultu autorytetu duchownego, mentalności sługusowskiej. Zarówno świeccy, jak i duchowni są zatem odpowiedzialni za ten niezdrowy układ i winni grzechu klerykalizmu.
Antyklerykalizm definiowany jest niekiedy jako wrogie, nienawistne nastawienie do ogółu księży. Jeśli tak będziemy rozumieć to pojęcie, to Brzozowskiego nie sposób nazwać pisarzem i myślicielem antyklerykalnym. Jeśli jednak antyklerykalizm będziemy pojmować jako zdecydowanie krytyczny stosunek wobec klerykalizmu, klerykalizacji Kościoła, przyzwolenia przez świeckich na zawłaszczenie i nadużywanie władzy przez kler, to niewątpliwie autora Mocarza można uznać za antyklerykała, przeciwnika klerykatury – dyktatury kleru w Kościele, wspieranej przez jego ślepych czcicieli.
Bóg jest z bogatymi i silnymi?
Z karykaturalnym ujęciem duchownych mamy do czynienia przede wszystkim w Osobliwych przygodach i doświadczeniach księdza Dyonizego Suchoszczapskiego (1903)13. Finał tego utworu, w którym ksiądz Dyonizy pada ofiarą swojego demonicznego towarzysza drogi, poprzedza groteskowo-ironiczna opowieść o seminaryjnej edukacji i nieudanej „karierze” kapłańskiej Suchoszczapskiego. Brzozowski tworzy zjadliwą satyrę na wstecznictwo umysłowe i chciwość kleru. Tytułowy bohater zostaje pokazany jako ofiara systemu, ukarana przez swoich przełożonych za (o ironio!) ślepe posłuszeństwo wobec nich, ale przede wszystkim systematycznie pozbawiana zdolności samodzielnego myślenia i wewnętrznej wolności. Narrator podkreśla, że jako kleryk Suchoszczapski „miał umysł żarliwy i skłonny do dociekań”, ale „w seminarium […] wzbudziło to pewną nieufność jego zwierzchności”14. Ksiądz regens Lizus-Ślizgalski „widział w nim już przyszłego herezjarchę”, zaś ksiądz profesor Dogmat-Twardzicki (wszystkie nazwiska w utworze mają wyraźnie ironiczno-satyryczny wydźwięk) chciał obsadzić przyszłego księdza w roli „prokuratora św. Inkwizycji, na intencję przywrócenia której modlił się co dzień, a suszył, leżał krzyżem i biczował się co piątku…”15.
Kiedy bohater rozpoczyna swą posługę jako wikary, zdaje się już pozbawiony zalet umysłowych. Pod wpływem seminaryjnej tresury, ukazanej jako karykatura formacji, jego bystry umysł dość mocno stępiał. Jak z kpiną stwierdza narrator, „po upływie dwóch lat zaledwie [ksiądz – E. M.] sformułował wątpliwości, które narzucały się z powodu opłaty pobieranej za nabożeństwa żałobne”16. Przywołany przez dziekana, który „należał do rasy księży «wytwornie tłustych»”, został przezeń przekonany do przyjęcia nowej wykładni ewangelicznej nauki, mówiącej o tym, że „łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niźli bogatemu wejść do królestwa Bożego”. Ta nowa wykładnia miała polegać na dopełnieniu słów Jezusa stwierdzeniem: „jeżeli nie jest dość bogaty”.
Ksiądz Suchoszczapski zaczyna żarliwie wcielać w życie nowe przesłanie o tym, że Bóg jest zawsze ze zwyciężającymi i silniejszymi, a bogactwo stanowi dowód Jego łaski. Wpajając swoim parafianom kult bogactwa, przyczynia się do licznych „nawróceń” na pazerność i skąpstwo. Gdy jednak bogaty katolik odmawia wypłaty odszkodowania pracującemu w jego młockarni parobkowi, który uległ wypadkowi, a wikary staje po stronie silniejszego, jeden z chłopów decyduje się na akt przemocy wobec bogacza, obwieszczając następnie księdzu, że teraz Bóg jest z nim.
Suchoszczapski zostaje przez swych przełożonych ukarany „za brak taktu” i skierowany do klasztoru na rekolekcje. To właśnie w drodze na „zesłanie” spotyka „jegomościa o zeschłej pergaminowej twarzy”17, będącego ucieleśnieniem jego duchowego zniewolenia i wyniszczenia. W tym satyrycznym obrazku Brzozowski ukazuje księży w sposób groteskowy, karykaturalny. Podobnie jak w tekstach krytycznych, dokonuje surowej oceny wszelkich form wynaturzenia polskiego katolicyzmu. Piętnuje ignorancję, antyintelektualizm, a wręcz wrogi stosunek do myślenia i tępy dogmatyzm kleru, a także niewolnicze podporządkowanie się świeckich hierarchii kościelnej, która obłudnie zasłaniając się rzekomym nauczaniem Chrystusa, wykorzystuje religię do zaspokajania własnej żądzy posiadania.
Pseudoduchowe wygodnictwo
Również Płomienie (1908) zawierają niezwykle ostrą krytykę klerykatury. Tworząc obraz księdza Wincentego, Brzozowski po raz kolejny wykpiwa płyciznę intelektualną i duchową oraz zachłanność kleru. Mentalność księdza Wincentego jest wytworem zdewociałej tradycji „Polski zdziecinniałej”18, której integralną część stanowi pusta obrzędowość, a także zinfantylizowana religijność, odbijająca się w językowych zdrobnieniach typu: „kościółek”, „proboszczyczek”19 i dająca się streścić w oczekiwaniach wiernych wobec księży: „Pociechy i ukojenia – nie prawdy. […] mówcie nam same miękkie, pocieszające rzeczy”20. W Legendzie Młodej Polski pisarz ujmuje tę religijność w sposób ironiczny, konstatując, że „pracę myślową” polskich katolików zastąpiły „dzwonek kościelny, opłatek i wielkanocne jajko”21.
Otaczający księdza Wincentego parafianie o mentalności „czapki i papki, nie tylko tuczą go „obiadkami”, ale także wbijają w pychę, karmiąc klerykalne (klerykaturalne) ego i utwierdzając je w poczuciu samozadowolonej nieomylności, połączonej z intelektualnym lenistwem i postawą protekcjonalną wobec wiernych. Forma religijności, którą reprezentują świeccy, jest „stanem niedojrzałości i niewoli, jest systemem nieodpowiedzialności”22. Rodzina Bieleckich żyje „wspomnieniami lepszych czasów, plotkami i dewocją”, co nie przeszkadza bynajmniej jej członkom w „systematycznym zagryzaniu się”23.
Brzozowskiego „głos wśród nocy” Kościoła to głos prawdy, wypowiedziany z miłością, która nie wyklucza gniewnego spojrzenia, mającego uderzyć w zatwardziałe serca, wyrwać je ze stanu martwoty
Bóg w tym świecie „Milusińskich”24 ma stanowić gwarancję pseudoduchowego wygodnictwa, ma przynosić zadowolenie z niedzielnej „konsumpcji” i usprawiedliwiać ignorancję dotyczącą przedmiotu wiary: „Żadne pogłębienia i uzasadnienia nie są polskiemu katolikowi potrzebne: to już należy do księdza”25. Tyle że ów ksiądz nie jest bynajmniej zainteresowany „zrozumieniem wiary” (określenie św. Augustyna). On również ma konsumpcyjną mentalność i zajęty jest działalnością handlową, co zostaje opisane w komicznej scenie wymuszania od wiernych opłaty za udzielone błogosławieństwo:
„Istniał zwyczaj, że maturzyści szli do księdza przed pierwszym egzaminem prosić o błogosławieństwo.
Zbierano zwyczajowo składkę i tę po całej ceremonii doręczano księdzu […]. Ksiądz za to po zakończonych egzaminach odprawiał uroczystą mszę z kazaniem specjalnie do młodzieży zwróconym. W tym roku jednak ksiądz Wincenty nie domagał. […]
Do składek zabrakło pretekstu.
Pomimo to najpobożniejszym wydawało się świętokradztwem otrzymać błogosławieństwo gratis.
Pierwszy przyszedł do księdza jeden z braci Turskich. Podczas gdy ksiądz mruczał swoje zaklęcia, Turski wsunął mu w rękaw banknot. Ksiądz natychmiast zorientował się w sytuacji i każdemu następnemu podstawiał już rękaw tak, aby manipulacja łatwiejsza była do wykonania. […]
Nadeszła jednak kolej Adasia.
Tu zaszło coś nieprzewidzialnego.
Ksiądz mruczał już przez długi czas łacińskie wyrazy, ale do rękawa nie przybywało nic. Przypuszczając, że Adaś nie mógł na czas przygotować pieniędzy, ksiądz od jednego błogosławieństwa przechodził do drugiego, deklamował całą litanię. Adaś stał nieporuszony i przyglądał się księdzu”26.
Za wyjątkiem Adasia, zbuntowanego członka rodziny Bieleckich, ogół młodzieży zastępuje żywą relację z Bogiem opłacaniem pośrednika, którego magiczne formułki mają rzekomo gwarantować pożądany skutek tego „targu wymiennego” z „bogiem-handlarzem”.
„Klerykalizm jest bogaty. A jeśli nie jest bogaty w pieniądz, jest bogaty w pychę. Ale jest bogaty: jest przywiązany do posiadania”27 – mówi papież Franciszek. Brzozowski pokazuje, że pieniądz staje się bożkiem księdza, ale także, że kapłan zafałszowuje, profanuje obraz Boga, którego rzekomo można opłacić czy przekupić, który służy do spełniania ludzkich żądań i oczekiwań.
Skrzywdzone dziewczynki i kobiety mścicielki
Jeśli postać księdza Wincentego ujęta zostaje groteskowo, z dużą dozą ironii, to w epizodzie francuskim Płomieni pisarz ukazuje – już nie prześmiewczo, ale w tonie jak najbardziej poważnym – najcięższy grzech, którego dopuszczają się duchowni, czyli przemoc seksualną wobec dzieci, połączoną z manipulacją i przemocą duchową, mającą zamknąć usta osobie skrzywdzonej:
Istniał tam28 jakiś przytułek dla dzieci, prowadzony przez jakąś zakonnicę czy ekszakonnicę. Były tam dzieci drobnych rzemieślników, wszelkiej biedy. Już od pewnego czasu krążyć zaczęły co do tego, co się dzieje w przytułku, głuche i niepokojące wieści. I nagle zawrzało. Siedemnaście dziewczynek w wieku od lat trzech do ośmiu uległo syfilitycznemu zarażeniu. Wszystkie one były gwałcone przez dwóch czy trzech księży, pod opieką których pozostawał zakład. Dzieci opowiadały rzeczy straszliwe, od których ścinała się krew29.
Jedną z gwałconych dziewczynek jej krzywdziciel, ojciec Filip, przekonywał, że „opowiedział już wszystko słodkiemu sercu Jezusa i że to jest tajemnica”30.
Antyklerykalne wystąpienia, do jakich dochodzi we Francji w czasie Komuny Paryskiej, są reakcją na potworną krzywdę dzieci, a jednocześnie skierowane są przeciwko niemoralności i obłudzie księży. Są aktem potępienia ich ohydnych czynów, ale także wyrazem buntu przeciw zawłaszczonemu i instrumentalizowanemu przez duchownych Bogu czy raczej Jego zafałszowanemu obrazowi, wykorzystanemu do usprawiedliwiania zła oraz zastraszania ciżby rozgniewanej na kler:
„Na jednym z placów tłum otaczał kościół i ciskał kamieniami w okna. Szyby pękały z trzaskiem. Dusza tłumu rozpłomieniała się w tej atmosferze ogólnego oburzenia. Kobiety prawie wszędzie przewodziły.
– Krew naszą ssą pijawki!
– Oddajcie nam nasze dzieci! […]
– Precz z księżmi!
– Śmierć, śmierć gwałcicielom! […]
– Pójdź do szpitala i uzdrów dzieci!
– Nie – rzekł ksiądz. – Bóg przeklął was i wasze dzieci, niewierne plemię. Klątwa boża nad wami. […]. Zgnilizna jest w was i pada na dusze. Do kościoła i na kolana błagać Pana!
– Kamieniami tego psa!
– Wy szerzycie zgniliznę!… […]
Tłum schwycił księdza […]. Ciało wlokło się po ziemi. […] z wielkim trudem udało nam się wyrwać księdza z rąk kilku kobiet”31.
To właśnie kobiety ukazane są w powieści jako mścicielki, to ich reakcja jest najgwałtowniejsza. Zbuntowane matki policzkują swoich synów-księży i złorzeczą im:
„– Rzuć mi sutannę, durniu – mówiła matka Lina do syna – rzuć, mówię ci, to paskudztwo. Nie pozwalam ci pozostawać w tym gnoju.
– To poświęcone – wył wikary.
– Cały jesteś poświęcony – krzyczała rybaczka – ot, patrz i – klak, klak – masz po poświęconej twarzy. […]
Wikary usiłował coś powiedzieć. W głowie jego musiały migotać rozpaczliwe myśli o zmarnowanej na zawsze karierze. Nie zrobi się przecież biskupem człowieka tak radykalnie ośmieszonego”32.
Wściekłość i agresja, wyrastające z niezgody na zło, w powieści przeciwstawione zostają fałszywym pozom; gniew – wyuczonym, pustym religijnym frazesom, mającym oddalać winę i odpowiedzialność za wyrządzone przez księży potworne zło; współczucie dla niewinnie cierpiących dzieci – instrumentalizacji religii, bucie i hipokryzji.
Porażający w tej powieściowej scenie jest zupełny brak empatii księży wobec cierpiących dzieci. Żaden z duchownych występujących przeciw zbuntowanemu tłumowi nie okazuje współczucia skrzywdzonym dziewczynkom, nie idzie do szpitala, by z nimi być, by okazać wobec nich choćby najmniejszy gest miłości, udzielić im jakiejś realnej pomocy. Żadnego z księży nie przeraża ohyda czynów, których dopuścili się ich bracia w kapłaństwie, żaden też nie decyduje się, by głośno je potępić, nie żąda ukarania winnych ciężkiego przestępstwa.
W powieści uwypuklona zostaje pycha księży i ich przekonanie, że choroba i niewyobrażalna krzywda zgwałconych dziewczynek jest rezultatem kary Bożej. Obarczają oni winą nie sprawców, ale tych, którzy mają odwagę ich oskarżać. W imię ochrony wizerunku instytucji Kościoła, rzekomej „świętości kasty kapłańskiej” i fałszywej solidarności z przestępcami ukrywają czy też negują ich zbrodnie. Zamiast łączyć się w gniewie z kobietami, poruszonymi głęboko cierpieniem dzieci, przechodzą do ataku, oskarżając i piętnując zbuntowany tłum.
Wykorzystanie seksualne i perwersyjna religijność
Z kolei w wątku petersburskim Fiediuszko, były powstaniec 1863 r., podczas opowieści o Polsce zawłaszczonej przez panów i księży wspomina dawne „zbójeckie” czasy, kiedy to wraz z innymi chłopami dokonał samosądu na panu i księdzu, którzy wykorzystywali seksualnie wiejską dziewczynę Zuzię. Przytacza przy tym krótką wymianę zdań, poprzedzającą powieszenie księdza: „«Poznajesz tę dziewczynę?» – mówię. A on w krzyk: «Precz, chamy, ja ojciec duchowny»”33.
Odpowiedź wikarego mówi nie tylko o jego „sumieniu pogrzebanym” i braku jakiejkolwiek skruchy z powodu krzywdy wyrządzonej kobiecie, ale także o klerykalnej pysze połączonej z pogardą wobec chłopów, mających czelność tykać „ojcowską” władzę i naruszać feudalny porządek, którego Kościół jest strażnikiem i obrońcą.
W ostatniej, niedokończonej powieści Sam wśród ludzi z 1911 r., stanowiącej część pierwszą Dębiny, pisarz ukazuje postać księdza Rotuły, który wykorzystuje seksualnie wiejskie dziewczęta, obłudnie przypisując swemu zachowaniu pseudoreligijne motywacje i cele. Duchowny usprawiedliwia wykorzystanie seksualne kobiet fałszywą duchowością, wedle której cierpienie krzywdzonej podoba się Bogu, a ofiara, którą ona składa, przyczynia się do jej zbawienia, jest wyrazem pożądanej cnoty samopoświęcenia: „Rotuła najpierw dziewce śpiewać sobie każe, potem sam nad sobą się rozpłacze, nad dolą swoją się rozżali, że to i on, i Marysia czy Zośka sierotka, to się dwie sierotki jak te gołąbki przyhołubią, a potem znowu do niej: «Biednaś ty, nieszczęśliwa; wszyscy cię skrzywdzili i ja cię skrzywdziłem; módl się ty za mnie, przez wszystkich pokrzywdzona»; a potem znów pomyśli, że właśnie ją w niebie milszą czyni, i znów na wieczór do siebie przyjść każe, a to, zapewniam was, wyłącznie w interesach własnego zbawienia”34.
Wypaczona, perwersyjna religijność, opierająca się na uwznioślonym cierpiętnictwie i mająca nadawać sens zbawczy krzywdzie – czynionej i doświadczanej – pozwala księdzu negować własny grzech, tłumaczyć przemoc, której dopuszcza się w relacji z kobietą. Wykorzystując księżowski autorytet i powołując się na Boga, wmawia kobiecie konieczność uległości.
„Wewnętrzne zwycięstwo”
W ujęciu autora Mocarza mentalność klerykaturalną karmi płytka, konsumpcyjna, handlowa i infantylna religijność, ignorancja, intelektualne lenistwo, wygodnictwo, żądza posiadania i dominacji… Głos Brzozowskiego przeciw klerykaturze to głos niezgody na sakralizację (nadużyć) władzy duchownych, której dokonują zarówno sami księża, jak i ich świeccy czciciele. To głos protestu przeciwko zwyrodniałym formom sprawowania władzy oraz wobec bezmyślnego, niewolniczego podporządkowania się jej. To szczególnie głos niezgody na przemoc seksualną, której księża dopuszczają się, wykorzystując w tym celu swój duchowy autorytet.
Ten niezwykle współczesny, aktualny „głos wśród nocy” Kościoła35 – korespondujący z diagnozą papieża Franciszka, ale także współbrzmiący z okrzykami wielu osób protestujących podczas Strajku Kobiet – odczytuję jako wezwanie do metanoi, przemiany myślenia każdego z członków Kościoła. Ten głos protestu postrzegam nie jako atak na Kościół, formę agresji skierowaną przeciwko duchowieństwu i świeckim tworzącym wspólnotę Kościoła, lecz jako głos prawdy, wypowiedziany z miłością, która nie wyklucza gniewnego spojrzenia, mającego uderzyć w zatwardziałe serca, poruszyć je, wyrwać ze stanu martwoty (por. Mk 3,5).
W Filozofii romantyzmu polskiego (powst. w 1905, wyd. w 1924) Brzozowski pisze: „Chrześcijaństwo prawdziwe jest to życie Chrystusa w ludzkości, a więc nieustanne objawianie się, wykwitanie, rozbłyskanie Jego istotnych treści”36, zaś w Legendzie Młodej Polski stwierdza, że „Chrystus jest wzorem wewnętrznego zwycięstwa”37.
Pod koniec życia autor Płomieni powraca do Kościoła katolickiego. Umiera 30 kwietnia 1911 r. we Florencji, przystąpiwszy wcześniej do sakramentu spowiedzi i przyjąwszy ostatnie namaszczenie oraz Eucharystię jako wiatyk38. Niedługo przed śmiercią trzydziestotrzyletni myśliciel dokonuje ostatniego wpisu w Pamiętniku:
„I know, I know Newmana39 […] jest sformułowaniem niezrównanym faktu trudnego do uchwycenia, lecz niezaprzeczalnego, stanowiącego najgłębszą podstawę naszej istoty. Na dnie naszej duszy jest światło.
Nie zapomnieć, nie utracać z oczu tego I know, I know.
Każda wiara w zbawienie człowieka musi być uniwersalna. Katolicyzm jest nieuchronny.
Nieuchronnym, w samej idei człowieka zakorzenionym, faktem jest Kościół. Człowiek jest niezrozumiałą zagadką bez Kościoła. Życie ludzkie jest szyderstwem i igraszką, jeżeli Kościoła nie ma”40.
Nadać nowy kształt katolicyzmowi
Wcześniej, w jednym z ostatnich listów, napisanym 23 grudnia 1910 r. i skierowanym do Walentyny i Edmunda Szalitów, Brzozowski pisze: „Naturalnie nie potrzebuję Wam mówić, że nie jestem i nie stałem się wielbicielem istniejącego Kościoła, ale uważam, że nie mamy prawa potępić Kościoła, my, którzy (gdy weźmiemy pod uwagę nasz rodowód umysłowości) od 4-ch wieków usunęliśmy się z Kościoła, korzystając jednak z jego zrealizowanej w historii i dźwigającej nas rzeczywistości usług. Nie potrzebuję Wam też mówić, że swoboda badania, żądza prawdy i poznania nie kapitulują we mnie, lecz to one właśnie i, niestety, tylko one prowadzą mię do katolicyzmu”41.
Brzozowski powraca nie do Kościoła przemienionego, lecz do „istniejącego Kościoła”, którego „nie jest wielbicielem”. Wraca do Kościoła takiego, jakim on jest, do Kościoła grzesznego, sklerykalizowanego i często antykomunijnego, odwróconego od Chrystusa pokornego, do Kościoła niesłużącego bliźnim i niedostrzegającego Chrystusa obecnego w bliźnich: szczególnie w tych zranionych, skrzywdzonych przez duchownych.
Zarazem nawrócenie autora Pod ciężarem Boga, jego zwrócenie się ku Chrystusowi jest powrotem do Kościoła, który jest Ciałem Chrystusa, w którym żyje Chrystus, a więc także do sióstr i braci, którzy mimo zdrad i upadków tworzą wspólnotę Kościoła, szukają Chrystusa, którzy przystępując do Eucharystii, przyjmują Jego życie, Jego miłość42.
W ostrej krytyce klerykalizmu, której dokonuje Brzozowski, jest zawarte wołanie o Kościół odnowiony. Pisarz nie tworzy ściśle określonego projektu tej odnowy, nie ukazuje wizji Kościoła przemienionego. „Wewnętrzne zwycięstwo” na wzór Chrystusowy, o którym pisze, nie jest z pewnością jakąś emigracją wewnętrzną, stającą się „oazą, gdzie można odpocząć od realnego narodu, od wszelkiej realności”43, nie jest ucieczką przed odpowiedzialnością za historię, ale ściśle łączy się z zaangażowaniem w życie przez twórczość, sztukę, pracę, o czym Brzozowski pisze jeszcze w Legendzie Młodej Polski: „Chrystus stworzył, powołał do życia swobodę; teraz wstąpić ma już ona tylko w ciało historii”44.
Jego zdaniem „Uczestnictwo w Chrystusowej swobodzie jest jednocześnie pracą dziejową, nie zaś niezależnym od historii osobistym stosunkiem człowieka do niezmiennego, pozadziejowego Chrystusa”45. Ten Chrystus nie może być jednak „unarodowiony”46. W ujęciu autora Wirów Kościół ma być powszechną (gr. katholikós; łac. catholicus – powszechny), ponadnarodową wspólnotą, a nie ostoją religijności umasowionej, popreligijności pozbawionej głębi, powierzchownej i bezmyślnej47.
Metanoia, owo „wewnętrzne zwycięstwo” Kościoła, oznacza dla Brzozowskiego zarazem akt wiary w Chrystusa i Jego zbawienie, jak też wzięcie odpowiedzialności za tworzenie, nadawanie nowego kształtu katolicyzmowi, rozumianemu zarówno jako żywa wiara, uczestnictwo w życiu sakramentalnym, ale także jako określona formacja duchowa i społeczno-kulturowa, przeciwstawiona „bezczynności duchowej”48. Dla autora Głosów wśród nocy droga nawrócenia, będącego warunkiem „wewnętrznego zwycięstwa” Kościoła, to droga Chrystusowej „swobody ducha”49, droga „walki o prawdę”50. Jeśli Kościół ma „wewnętrznie zwyciężyć”, to tylko nawracając się, zwracając się ku Chrystusowi.
1 Zob. www.deon.pl/kosciol/serwis-papieski/fr,489429 [dostęp: 15.05.2022].
2 O poglądach Brzozowskiego na temat religii i Kościoła wyrażonych w jego tekstach krytycznych i wypowiedziach publicystycznych, a także o nawróceniu (powrocie do Kościoła katolickiego) autora Pod ciężarem Boga pisano niejednokrotnie i z perspektywy różnych światopoglądów. Zob. m.in.: A. Walicki, Religia, w: tegoż, Stanisław Brzozowski – droga myśli, Warszawa 1977, s. 346–408; B. Cywiński, Problematyka religijna w pismach Stanisława Brzozowskiego, „Twórczość” 1966, nr 6, s. 113–128; M. Nowak OP, Brzozowski a religia. Seria dramatycznych przełomów, „Przegląd Filozoficzno-Literacki” 2006, z. 3–4, s. 179–198; A. Bielik-Robson, Inne nawrócenie. O specyficznym katolicyzmie Stanisława Brzozowskiego, w: Brzozowski: Przewodnik Krytyki Politycznej, red. Zespół KP, K. Szroeder-Dowjat, Warszawa 2011, s. 161–180; J. Maciejewski, Brzozowski i inni święci, w: Jest Bóg, żyje prawda: inna twarz Stanisława Brzozowskiego, wybór, wstęp i red. M. Urbanowski, Warszawa 2012, s. 417–424; E. Bieńkowska, Po co filozofowi religia. Stanisław Brzozowski, Leszek Kołakowski, Kraków 2019.
3 S. Brzozowski, Legenda Młodej Polski. Studia o strukturze duszy kulturalnej, t. 1, Kraków 1997, s. 76, 537, 63.
4 Tamże, s. 61.
5 Tamże.
6 Zob. A. Walicki, Religia, dz. cyt., s. 347.
7 Tamże, s. 380, 351.
8 S. Brzozowski, Współczesna powieść i krytyka, wstęp T. Burek, w: Dzieła, red. M. Sroka, Kraków 1984, s. 59.
9 S. Brzozowski, Legenda Młodej Polski, dz. cyt., t. 1, s. 110.
10 Tamże.
11 D. Trześniowski, Od negacji do metafizyki zaścianka. Stanisław Brzozowski wobec Kościoła polskiego, w: Stanisław Brzozowski. Powroty, red. D. Trześniowski, Radom 2013, s. 61. Pod koniec życia Brzozowski zmienia swój pogląd na temat pasożytniczego charakteru kultury chrześcijańskiej. W liście skierowanym do Witolda Klingera (Florencja, 18–23 lutego 1911 r.) pisze, że żyjąc poza Kościołem, człowiek usunął, „wyniósł z Kościoła” „naukę, sztukę, filozofię, rozumienie życia społecznego” (S. Brzozowski, Listy, oprac. M. Sroka, t. 2, Kraków 1970, s. 595). Stąd postulat przyjęcia prawd podawanych przez naukę katolicką, a „ściśle związanych z prawdami wewnętrznymi duszy ludzkiej”, co prowadzić ma do „czynnej wiary” i „odrodzenia społecznego” (tamże, s. 595–596).
12 Określeniem tym posłużył się jezuita Henri de Lubac, ale jest ono wielokrotnie powtarzane przez papieża Franciszka, zob. np. www.vaticannews.va/pl/papiez/news/2021-09/francisze-swiatowosc-jest-gorsza-dla-kosciola-niz-papieze-z-ko.html [dostęp: 15.05.2022].
13 S. Brzozowski, Osobliwe przygody i doświadczenia księdza Dyonizego Suchoszczapskiego, w: Widma moich współczesnych, Kraków 2003, s. 52–60.
14 Tamże, s. 52.
15 Tamże.
16 Tamże, s. 53.
17 Tamże, s. 59.
18 To tytuł jednego z rozdziałów Legendy Młodej Polski.
19 S. Brzozowski, Płomienie, Warszawa 2007, s. 58.
20 S. Brzozowski, Legenda Młodej Polski, dz. cyt., t. 1, s. 49.
21 Tamże, s. 80.
22 S. Brzozowski, Filozofia Fryderyka Nietzschego, w: tegoż, Kultura i życie. Zagadnienia sztuki i twórczości. W walce o światopogląd, wstęp A. Walicki, Warszawa 1973, s. 687.
23 S. Brzozowski, Płomienie, dz. cyt., s. 58.
24 W Legendzie Młodej Polski określenia: „Milusińscy”, „Kościół Milusińskich”, a także „światopogląd milusiński” powtórzone są wielokrotnie.
25 S. Brzozowski, Legenda Młodej Polski, dz. cyt., t. 1, s. 63.
26 Tamże, s. 82–83.
27 Mieć profetyczną odwagę i śmiałość. Dialog papieża z jezuitami zgromadzonymi na 36. Kongregacji generalnej. 24 października 2016 – Rzym, Kuria Generalna Jezuitów, www.zyciezakonne.pl/dokumenty/kosciol/franciszek/franciszek-artykuly-i-wywiady/2016–10–24-rzym-dialog-papieza-jezuitami-zgromadzonymi-36-kongregacji-generalnej-70196/ [dostęp: 15.05.2022].
28 W powieści mowa jest jedynie o jakimś francuskim miasteczku, jego nazwa nie pada.
29 S. Brzozowski, Płomienie, dz. cyt., s. 175, 177.
30 Tamże, s. 178.
31 Tamże, s. 178–179.
32 Tamże, s. 182.
33 Tamże, s. 154.
34 S. Brzozowski, Sam wśród ludzi, w: Sam wśród ludzi. Książka o starej kobiecie, Kraków 2011, s. 66–67.
35 Świadomie nawiązuję tu do tytułu ostatniej książki Stanisława Brzozowskiego Głosy wśród nocy, będącej zbiorem tekstów powstałych w ostatnich latach życia pisarza, a także do tytułu tekstu Zbigniewa Nosowskiego Jak iść przez noc ciemną Kościoła i książki Macieja Biskupa OP Nieostatnie kuszenie. Jak przetrwać noc Kościoła, Kraków 2021.
36 S. Brzozowski, Filozofia romantyzmu polskiego, Lwów 1924, s. 11.
37 S. Brzozowski, Legenda Młodej Polski, dz. cyt., t. 1, s. 187.
38 Te ostatnie godziny życia Brzozowskiego opisuje włoska szarytka Teresa Tarchi-Sarcoli, pielęgnująca chorego i obecna przy jego zgonie. Nazywa pisarza „człowiekiem cnotliwym”, a jego zgon określa jako „świątobliwy”, podkreślając, że umierający modlił się żarliwie, wypowiadając słowa: „Panie! Jestem przygotowany, jestem gotów” (cyt. za: S. Brzozowski, Listy, s. 628, przypis 2).
39 Maciej Urbanowski podkreśla, że w zbliżeniu się Brzozowskiego do katolicyzmu ważną rolę odegrały pisma kard. Johna Henry’ego Newmana (angielskiego duchownego anglikańskiego, który dokonał konwersji na katolicyzm) oraz katolickich modernistów: Alfreda Loisy’ego i Maurice’a Blondela (M. Urbanowski, Stanisław Brzozowski. Nowoczesność, Łódź 2017, s. 25). Książkę Jest Bóg, żyje prawda. Inna twarz Stanisława Brzozowskiego, redagowaną przez Urbanowskiego, otwierają dwie wersje wstępu Brzozowskiego do Przeświadczeń wiary Newmana, które zostały wydane po śmierci pisarza w 1915 r. (zob. S. Brzozowski, John Henry Newman, w: Jest Bóg, żyje prawda. Inna twarz Stanisława Brzozowskiego, wybór, wstęp i red. M. Urbanowski, Warszawa 2012, s. 21–81).
40 S. Brzozowski, Pamiętnik, nakł. Antoniny Brzozowskiej, Lwów, reprint: Drukarnia Narodowa w Krakowie 1913, s. 167–168. W cytowanym fragmencie dokonałam korekty, zapisując słowo „kościół”, zgodnie z obowiązującymi zasadami pisowni, wielką literą.
41 S. Brzozowski, Listy, dz. cyt., s. 520.
42 Trudno powiedzieć, czy przystępując do sakramentu Eucharystii, Brzozowski gotów był jednocześnie przyjąć Chrystusa w tych Lizusach-Ślizgalskich, Dogmatach-Twardzickich, Milusińskich, którym nie szczędził słów krytyki i którym daleko było do postawy skruszonych celników, a bliżej do zadowolonych z siebie faryzeuszy o „sumieniu pogrzebanym” (por. Łk 18,9–14). Być może autor Wirów do końca utrzymał podział na dwa Kościoły i nie uznał, że jeden i ten sam Kościół jest zarazem święty i grzeszny: święty świętością Chrystusa i grzeszny grzesznością Jego członków. Nie jest jednak wykluczone, że Kościół widział z dwóch odmiennych perspektyw, stąd wrażenie owego podziału. Pozytywnie wypowiadał się o Kościele nieco odcieleśnionym, idealnym, platońskim, alternatywnym wobec tego, który zajadle krytykował. W tymże Kościele – jak pisał – „wszystkie duchy zespolone są w jedności Słowa”, a Ono zawiera (jednoczy) w sobie trzy transcendentalia. „Kościół znaczy to: wszystkie duchy zespolone są w prawdzie […]. Wszystkie duchy zespolone w pięknie […]. Wszystkie duchy zespolone w dobru […]. Jest jeden, bo jedna jest prawda, piękno, dobro. Jest powszechny, bo nikt od prawdy, piękna i dobra wyłączony być nie może. Odpaść od Kościoła nie można. Można tylko pracować dla niego, nie wiedząc o tym. Bo wszelka twórczość, o ile jest tworzeniem prawdy, dobra, piękna, wznosi gmach Kościoła” (S. Brzozowski, Filozofia romantyzmu polskiego, w: tegoż, Kultura i życie. Zagadnienia sztuki i twórczości. W walce o światopogląd, Warszawa 1973, s. 413).
43 S. Brzozowski, Legenda Młodej Polski, dz. cyt., t. 1, s. 187.
44 Tamże, s. 157.
45 Tamże, s. 161.
46 Na temat krytyki Brzozowskiego wymierzonej przeciwko religijno-narodowemu fanatyzmowi Polaków i dokonywanej przez nich nacjonalizacji religii zob. E. Mikiciuk, Tematyka rosyjska w powieści Stanisława Brzozowskiego „Sam wśród ludzi”, w: Obraz Rosji w literaturze polskiej XX wieku, red. A. Jarzyna, Z. Kopeć, Poznań 2014, s. 365–385.
47 Nie jestem przekonana do sformułowania „metafizyka zaścianka”, „uduchowiony i zintelektualizowany zaścianek”, którego używa Dariusz Trześniowski, by określić drogę odnowy Kościoła w Polsce, proponowaną przez Brzozowskiego (zob. D. Trześniowski, Od negacji do metafizyki zaścianka. Stanisław Brzozowski wobec Kościoła polskiego, dz. cyt., s. 69).
48 S. Brzozowski, My młodzi, w: tegoż, Wczesne prace krytyczne, wstęp A. Mencwel, Warszawa 1988, s. 59.
49 S. Brzozowski, Legenda Młodej Polski, dz. cyt., t. 1, s. 158.
50 Tamże, s. 262.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2022 jako część bloku tematycznego „Odgruzowywanie chrześcijaństwa”.
Pozostałe teksty bloku:
Sebastian Duda, Wielkie Tak albo wielkie Nie. Bóg spoza teologicznego słownika
Michał Gołębiowski, Czuły narrator Ewangelii
Marek Kita, Pogorzelcy spod znaku nadziei
Marcin Kędzierski, Święta codzienność w szpitalu polowym, czyli katolicyzm po rozpadzie