rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Czego o Kościele w Polsce dowiadujemy się z diecezjalnych syntez synodalnych?

Abp Wojciech Polak podczas etapu diecezjalnego synodu w archidiecezji gnieźnieńskiej. Fot. Archidiecezja.pl

Łatwo można odróżnić te syntezy synodalne, które rodziły się w trakcie trudnych rozmów, od tych, które są wyłącznie zebraniem głosów z ankiet. Czasem widać, że syntezy powstały wyłącznie na kurialnym biurku.

Nie wiem, czy ktoś oprócz redaktorów syntezy krajowej synodu „O Kościół synodalny: komunia, uczestnictwo i misja” – do którego zaprosił papież Franciszek w październiku 2021 r. wszystkie Kościoły lokalne – zapozna się ze wszystkimi dokumentami, które spłynęły z diecezji. Sama przeczytałam te, które są dostępne. Nie wszystkie zostały upublicznione. Jedna – krakowska – wypłynęła drogą nieoficjalną, zdaje się również, że wbrew woli biskupa.

Jakie mam wnioski? Polska synteza z pewnością nie wpłynie na kształt Kościoła katolickiego w XXI wieku. Pozostaje zdecydowanie poza głównym nurtem bieżących i ważnych dyskusji. Nie oznacza to, że synod był czasem straconym. Doskonale zdiagnozował stan Kościoła w Polsce – i nie jest to stan najlepszy.

Nieświęta trójca

Co mnie w lekturze syntez najbardziej zaskoczyło? Po pierwsze to, że były tematy, które powracały w absolutnie wszystkich diecezjach, które sporządziły podsumowania. Po drugie, że wcale nie były to tematy najbardziej medialne i rozgrzewające emocje, o których można by powiedzieć, że pojawiły się pod wpływem zewnętrznych sugestii.

W każdej diecezji jak bumerang powracał temat liturgii: troski o to, żeby była sprawowana godnie, bez nadużyć, bez infantylizmu czy własnej kreatywności celebransa.

W każdej diecezji świeccy podkreślali swój brak wiedzy religijnej, domagając się solidnej katechezy – najczęściej liturgicznej i w krótkich formach na kilka minut przed Mszą świętą.

Również w każdej diecezji pojawił się temat fatalnego języka i jakości listów pasterskich biskupów oraz ich kazań.

Te trzy tematy śmiało można nazwać „nieświętą trójcą” najważniejszych dziś problemów katolików w Polsce. Trzeba tu zauważyć i docenić, że jest to „trójca” zasadniczo istotna: jeśli ludzie wierzący domagają się troski o Eucharystię i o wiedzę religijną, to znaczy, że są stosunkowo blisko serca Kościoła i rozumieją, co jest jego istotą.

Kolejne tematy, powtarzające się bardzo często, choć niekoniecznie wszędzie, to wołanie o jednoznaczny i wyraźny głos biskupów – albo przynajmniej o to, by sobie wzajemnie nie zaprzeczali, bo to odbiera Kościołowi wiarygodność. To również wołanie o księży, którzy będą świadkami wiary, a nie urzędnikami. Tęsknota za parafią, która będzie wspólnotą bliskich sobie ludzi, a nie punktem usługowym. To gotowość do wzięcia za tę parafię odpowiedzialności, również finansowej – przy założeniu jej pełnej transparentności w tej kwestii. Wreszcie, wcale nie bunt – jak można by się spodziewać – przeciw władzy hierarchicznej, ale domaganie się władzy kompetentnej, odpowiedzialnej, i (znów) transparentnej.

Lista porażek

Synod stał się swoistym rachunkiem sumienia dla Kościoła. Pojawiały się w nim nie tylko oczekiwania i tęsknoty, ale też rozmowy o konkretnych grzechach i słabościach, o tym, co jest naszą wspólną porażką, albo przynajmniej poważną trudnością.

Trudno uznać za wiarygodny głos świeckich opinie, że Kościół winien być mocniej związany z polityką, a kościelni hierarchowie i świeccy VIP-owie powinni gościć się nawzajem na organizowanych przez siebie uroczystościach

Monika Białkowska

Udostępnij tekst

Po pierwsze, okazało się, jak bardzo nie ufamy papieżowi Franciszkowi. To odkrycie, które powinno włączyć w Kościele w Polsce głośny sygnał alarmowy, bo trudno jest w ogóle być w Kościele powszechnym, odcinając się od papieża.

W diecezji gnieźnieńskiej uczestnicy synodu zwracali uwagę na to, że sami księża publicznie wobec wiernych kwestionują papieża. W Poznaniu przytaczano radykalnie negatywne opinie księży: „papież jest heretykiem”, „droga synodalna niszczy Kościół”, „uczestnictwo w synodzie jest grzechem”. Nie jest możliwe utrzymanie na dłuższą metę takich poglądów i jednoczesne trwanie w Kościele. To nic innego, jak wewnętrzna, duchowa schizma.

Wśród innych porażek odnotować warto i to, że synod w zasadzie nie osiągnął celu zakładanego przez papieża, to znaczy nie dotarł na peryferie. Z syntez wynika, że synodalne spotkania odbywały się głównie we własnym, kościelnym gronie: w radach parafialnych, we wspólnotach. W skrajnych sytuacjach proboszczowie odmawiali wpuszczenia na spotkania tych, którzy nie byli w stanie łaski uświęcającej. W syntezie gliwickiej zapisano, że „z niewierzącymi nie rozmawiamy”. Relacje ze spotkań z osobami homoseksualnymi, osobami żyjącymi w powtórnych związkach czy z apostatami pojawiają się sporadycznie, a ich relacje czy opinie przedstawione są często jednym zdaniem.

Co nas boli?

Wielką winą Kościoła jest, według głosów synodalnych, złe i spóźnione reagowanie na skandal nadużyć seksualnych. Nie brakuje zgorszonych głosów o „zamiataniu spraw pod dywan” oraz o braku realnej troski o dobro skrzywdzonych. Powracają też w syntezach wątpliwości: „Czy biskupi rzeczywiście chcą rzetelnie rozwiązać problem nadużyć w Kościele?”.

Wśród innych ważnych i często powtarzających się bolączek Kościoła w Polsce wymieniana jest hermetyczność wspólnot, które często przypominają kółka wzajemnej adoracji. To dodatkowo może budować przekonanie o wyjątkowości własnej grupy, a od tego jest już prosta droga do duchowych nadużyć czy oderwania się wspólnoty od Kościoła.

Nie bez echa przeszedł również temat Mszy św. sprawowanych w rycie przedsoborowym. Jego zwolennicy brali udział w spotkaniach w wielu diecezjach – najsilniej ich głos zapisany został w syntezie warszawsko-praskiej. Wiele osób napisało, że „Kościół nie jest od dyskutowania, bo tylko władza hierarchiczna w Kościele jest odpowiedzialna za całość, katolika zaś obowiązuje pokora oraz posłuszeństwo, powinien zatem zawsze słuchać głosu kapłana. Świeccy nie są od spraw Kościoła, mają realizować zalecenia księży. (…) Wspólnota Kościoła nie jest miejscem słuchania siebie nawzajem, dialog to raczej destrukcja, jest zły i zbędny”.

W niektórych ankietach pojawiły się bardzo ostre oceny: „synod to dzieło liberałów”, „styl synodalny to pusta czcza gadanina”, „synodalność jest wymysłem masońskim”, „synodalność to wymysł Lutra”, „sprawowanie władzy w sposób synodalny to komunizm”, „synod nadaje się tylko do wyrzucenia, a styl synodalny jest sprzeczny w wolą Bożą”.

O dziwo – margines

Interesująca jest również analiza tych tematów, o których moglibyśmy się spodziewać, że budzić będą największe emocje, tymczasem pojawiają się sporadycznie i podjęte zostały w jednej czy dwóch diecezjach. Pojedynczo zauważona została kwestia wypaczeń duchowości, która po doświadczeniach z ks. Natankiem, ks. Galusem czy przede wszystkim z głośną sprawą dominikanina o. Pawła M., wydawać się mogła ważną i pilną. Problem zauważony został w archidiecezji częstochowskiej, szerzej omówiony w diecezji opolskiej. W Opolu zaproponowano także wypracowanie systemu weryfikowania teologicznej poprawności i eklezjalności nauk głoszonych w imieniu Kościoła w internecie.

Próba oszukania uczestniczących w synodzie wiernych i oszukania papieża przez przygotowanie nieszczerych czy sfabrykowanych syntez synodalnych pozostanie wstydem na długo

Monika Białkowska

Udostępnij tekst

Temat obrony życia, uznawany często za wręcz sztandarowy w Kościele w Polsce, w żaden sposób nie angażował uczestników synodu – zauważony został jedynie w archidiecezji poznańskiej. Rozmawiano tam nie tylko o obronie życia nienarodzonych, ale także chorych, opuszczonych, seniorów czy ich opiekunów.

Ważny na świecie i ważny dla teologii problem dialogu Kościoła z naukami przeszedł w Polsce niemal bez echa – dostrzeżono go wyłącznie w Poznaniu.

O trudnej i również dyskutowanej w Europie kwestii rodziców chrzestnych – jako że coraz trudniej jest znaleźć takich, którzy spełniają wymagania – rozmawiano wyłącznie w Elblągu i w Płocku.

Bez sióstr i kobiet

Siostry zakonne zauważone zostały na synodzie marginalnie. Nawet, jeśli zgromadzenia prowadziły własne spotkania synodalne i przygotowywały swoje syntezy, to diecezjalna próba opisania lokalnego Kościoła z całkowitym pominięciem właśnie sióstr zakonnych świadczy o tym, jak bardzo ich obecność jest w praktyce – mimo częstych ustnych deklaracji – niedoceniana.

O księżach głosów jest dużo – ale tylko pojedynczo pojawiają się takie, które sprzeciwiają się przymusowemu posyłaniu ich do katechezy albo proponują kadencyjność urzędów. Niemal wcale nie poruszano tego, co na poziomie Kościoła powszechnego jest tematem bardzo gorącym – zasadności utrzymywania obowiązkowego celibatu czy o udziału świeckich w wyborze biskupa. Nie rozmawia się również (poza Płockiem) o tym, jakie miejsce we wspólnocie Kościoła mają byli księża i byłe siostry zakonne.

Stosunkowo rzadko – prawdopodobnie inaczej, niż to będzie w innych krajach – pojawia się w diecezjalnych syntezach temat miejsca kobiet w Kościele. W Płocku pojawiła się konstruktywna propozycja powołania diecezjalnej rady kobiet, ale już w Szczecinie protekcjonalnie przyznano kobietom prawo do bycia wysłuchanymi, „żeby nie czuły się odsuwane”.

Szeroko dyskutowany w społeczeństwie i w mediach temat obecności osób homoseksualnych w Kościele w zasadzie na synodzie w Polsce nie wybrzmiał. Według syntez podjęto go jedynie krótko w Poznaniu, Łodzi i Gdańsku.

Milczymy, bo trudne

Również kwestia uchodźców przeszła niemal bez echa. Owszem, zauważani zostali ci, którzy uciekają przed wojną w Ukrainie – ale o tych, którzy od ponad roku umierają w przygranicznych lasach, skazywani na kolejne pushbacki, pamiętano jedynie w Poznaniu.

Osoby z niepełnosprawnością, będące przecież dużą częścią Kościoła i tymi, którym należy się szczególna troska wspólnoty, dostrzeżeni byli i włączeni w synodalne prace tylko w Lublinie. Tam proponowano między innymi specjalne Msze św. dostosowane np. do osób ze spektrum autyzmu, ale też proste ułatwienia, jak podjazdy dla wózków inwalidzkich w kościołach.

Dlaczego właśnie te tematy zostały potraktowane tak marginalnie? To zapewne stanie się przedmiotem szerszych analiz. Trudno uznać, że są one bez znaczenia. Na pewno są jednymi z tematów trudniejszych, na które nie znajdujemy prostych recept. Na ich pominięcie mógł wpłynąć charakter środowiska (parafii, konkretnej grupy synodalnej albo wręcz diecezji), które, choćby ze względy na swoje umiejscowienie na mapie Polski, ma inne problemy (jeśli gdzieś podjazdy dla niepełnosprawnych są oczywistością, nie ma potrzeby zajmować się tym na synodzie). Możemy tu mieć do czynienia również z lękiem przed mówieniem o niektórych sprawach, z charyzmą osoby koordynatora nadającego ton dyskusjom, może nawet z cenzurą na poziomie tworzenia synodalnych syntez, jeśli ktoś uznał, że „o tym mówić nie wypada”.

Możliwe jest i to, że tzw. medialne tematy wcale nie są tymi, które najbardziej poruszają ludzi zaangażowanych w Kościół na poziomie swoich parafii. Ważne jest, aby mieć świadomość, że przemilczanie tego, co uważamy za trudne, nie świadczy o nas najlepiej. Problemy przemilczane przecież nie znikną – tym bardziej, że najczęściej wiążą się one z cierpieniem konkretnych ludzi.

Orkiestra bez fałszu

Można by tu pisać i o czwartej grupie tematów, które dla siebie nazywam marginalnymi. One pokazują nam synod bardzo lokalny, skupiony na przyziemnych bolączkach, zajmujący się raczej formami, niż sensem i treścią doświadczenia wiary i Kościoła. To tutaj pojawia się narzekanie na dzieci hałasujące w kościele i długie ogłoszenia parafialne. Tu rozmawia się o stroju na liturgii i o tym, że dziewczynki nie powinny być ministrantkami. Przekonuje się, że churching jest zły, a bierzmowani powinni być wyłącznie ludzie pełnoletni. Tu wreszcie pojawi się postulat wprowadzenia e-imprimatur, ogrzewania kościoła czy zdjęcia z kościelnej wieży przekaźników internetowych.

Dla mnie ciekawsze jest jednak coś innego – coś, co zauważyć można dopiero wówczas, kiedy cierpliwie przeczyta się wszystkie syntezy. Gdy zestawi się je razem, wtedy wyraźnie widać to, czego autorzy wcale być może zdradzać nie chcieli. Łatwo odróżnić można te syntezy, które powstawały w trakcie trudnych rozmów i starć od tych, które są wyłącznie zebraniem głosów z ankiet.

W kilku przypadkach odniosłam wrażenie – oczywiście zdaję sobie sprawę, że wrażenie ma charakter subiektywny – że synodalne syntezy powstały wyłącznie na kurialnym biurku. Kompilowano je z ogłoszonych wcześniej materiałów zbieranych od trwających gdzieniegdzie od pewnego czasu synodów diecezjalnych (rozpoczętych niezależnie od synodu o synodalności już wcześniej) albo wprost z przekonań autora syntezy.

Doprawdy, trudno uznać za wiarygodny głos świeckich, którzy mieliby twierdzić, że Kościół powinien być mocniej związany z polityką. Że kościelni hierarchowie i świeccy VIP-owie powinni gościć się nawzajem na organizowanych przez siebie uroczystościach. Trudno uznać, że to wierni świeccy domagają się bliższego związku Kościoła z biznesem, żeby w ten sposób pozyskiwać fundusze na remonty kościołów. Trudno wreszcie uwierzyć, że rzeczywiście w świeckich „jest potrzeba głębszego wyjaśniania znaczenia hierarchicznego posłuszeństwa w Kościele, zwłaszcza w środowiskach, gdzie jest duża aktywność katolików świeckich, aby szanowali i respektowali urzędy kościelne”. A także postulat, że świeccy upominają się o posłuszeństwo księży, zapisując w synodalnej syntezie, że „Księża Proboszczowie szczególną troską powinni otoczyć wdrażanie w parafiach zaleceń Księdza Arcybiskupa Metropolity, a także stosować się do komunikatów Kurii Metropolitalnej” (to akurat cytaty z syntezy archidiecezji szczecińskiej).

Wyraźnie widać również mentalność diecezji: to, na ile księża i świeccy są w stanie rozmawiać o wierze, Bogu i ideach, a na ile skupiają się na tym, żeby dopiec synodalną syntezą tym, których nie lubią. Widać, w jaki sposób w diecezji traktowani są świeccy – gdzie pozwala się im zabierać głos, a gdzie poprawia się ich słowa i wskazuje od razu, gdzie popełniają błędy. Nie da się ukryć, gdzie autorzy synodalnych syntez starają się pozostać w cieniu, pokornie oddając głos wiernym – a gdzie starają się wypaść jak najlepiej, dając popis swojego poetyckiego stylu czy znajomości łaciny.

Być może lektura wyrywkowa czy pobieżna nie pokaże w syntezach wszystkiego. Jeśli jednak uważnie przeczytać wszystkie dostępne diecezjalne syntezy, będzie jak w orkiestrze – wyraźnie wybrzmi każdy fałsz. Głosy uczestników synodu, zarówno te dotyczące spraw istotnych, jak i codziennych, są ważne, bo wszyscy mieli na synodzie zostać wysłuchani. Zaś próby ich zafałszowania czy przesłonięcia są czymś, co na synodzie zdarzyć się nie powinno.

Wszyscy jesteśmy na synodzie debiutantami, mamy prawo do błędów. Tego, o czym i jak rozmawialiśmy, nie musimy się wstydzić: taka jest prawda o nas, z którą będziemy się mierzyć. Próba oszukania uczestniczących w synodzie wiernych i oszukania papieża przez przygotowanie nieszczerych czy sfabrykowanych syntez synodalnych pozostanie wstydem na długo. Pozostaje mieć nadzieję, że autorzy syntezy krajowej będą mieli na te fałsze wrażliwe ucho.

*

Syntezy gotowe i dostępne są w następujących diecezjach: bielsko-żywieckiej, częstochowskiej, ełckiej, gnieźnieńskiej, drohiczyńskiej, elbląskiej, gdańskiej, gliwickiej, kaliskiej, katowickiej, legnickiej, lubelskiej, łomżyńskiej, łowickiej, łódzkiej, opolskiej, pelplińskiej, płockiej, poznańskiej, radomskiej, sandomierskiej, siedleckiej, szczecińskiej, toruńskiej, świdnickiej, warszawskiej, warszawsko-praskiej, włocławskiej, wrocławskiej, zielonogórsko-gorzowskiej i w ordynariacie polowym.

Dostępna jest również synteza synodu on-line, prowadzonego przez Fundację „Pogłębiarka”.

Gotowa, ale dostępna tylko w nieoficjalnych „przeciekach” jest synteza krakowska.

Wesprzyj Więź

W Białymstoku, Kielcach, Tarnowie i we Włocławku całość syntez nie została opublikowana – mamy tylko krótkie notki prasowe na temat ich zawartości. Kraków również oficjalną drogą udostępnił jedynie notatkę.

Syntez ani żadnych informacji na ich temat nie ma: w Bydgoszczy, Białymstoku, Koszalinie, Przemyślu, Rzeszowie, Sosnowcu i Zamościu.

Przeczytaj także: Andrzej Zoll – Trudno mówić o dialogu w Kościele w Polsce, mamy raczej monolog

Podziel się

15
7
Wiadomość

Bardzo cieszyła mnie idea synodu. Ściągnęłam plik z pytaniami i oniemiałam – kilkanaście stron. Nie traciłam entuzjazmu, choć wzbudziło to już moje podejrzenia. Przystąpiłam do lektury pytań. I tu już wystąpił pierwszy zgrzyt: część była mętna, część niejasna, część zawiła i sugerująca odpowiedzi. Dokument z pytaniami czytałam ponad godzinę. Wykształcenie humanistyczne, lata pracy na uczelni nie wystarczyły – poległam. Wypełnienie tej ankiety zajęłoby mi przynajmniej tydzień wolnego od pracy. Niestety wybuchła wojna i pojawiły się ważniejsze sprawy. Czy ważniejsze, niż dobro mojego Kościoła? Może po prostu pilniejsze. Liczyłam, że być może pojawi się jakieś przesunięcie terminu zwrotu ankiet. Nic z tych rzeczy. W diecezji chyba nikt nie zauważył pojawienia się spraw tak wyjątkowych jak przyjmowanie z dnia na dzień tysięcy nowych uchodźców. Rozumiem – widocznie sami nie byli tym zajęci. Szczęśliwie dla mnie mogłam wziąć udział w spotkaniach synodalnych on-line Pogłębiarki. To był prawdziwy czas Ducha – dzielenia oparte były na naszych medytacjach, a więc spotkaniu z Bogiem, a nie na bolączkach i przemyśleniach (jak byłoby w ankiecie, której nie miałam czasu wypełnić). Pod koniec czerwca przypadkiem znalazłam się na mszy w dużej parafii diecezji warszawsko-praskiej. 30 tyś dusz zamieszkuje na jej terenie. Podsumowywano synod jak raz. Wpłynęło… 5 ankiet w tym 3 od grup parafialnych. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że autor tego pliku z pytaniami osiągnął swój cel – zniechęcił. Cui bono?

“Księża Proboszczowie szczególną troską powinni otoczyć wdrażanie w parafiach zaleceń Księdza Arcybiskupa Metropolity, a także stosować się do komunikatów Kurii Metropolitalnej” (to akurat cytaty z syntezy archidiecezji szczecińskiej).”

Szokujące! To na pewno nie są słowa świeckich z diec. szczcinskokamieńskiej! To jest żądanie abp…..Dzięgi! Aby go proboszczowie słuchali i wykonwali jego polecenia!
Ale jak mozna słuchać przestępcy? Tak, przestepcy! Tego, ktory ma dwa procesy koscielne i dwa świeckie! Tego, ktory latami u swego boku miał seryjnego pedofila Dymera! Który przynosił pieniądze dla szcz kurii! Kasa była wazniejsza niż osoby wykorzystane w całej szcz. diecezji! I tak jest do tej pory!
A Biblia mówi :
“Gdy brat twój zgrzeszy (przeciw tobie) idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. “(Mt 18, 15-18).
Ale nikt nie reaguje! Nawet ksìęza w tej diecezji!

Uczestniczyłem w synodzie i na szczeblu parafialnym, i tam gdzie mogłem na szczeblu diecezjalnym. Znam chyba prawie wszystkie dokumenty inicjujące i syntezy, które są publicznie dostępne. Nie podzielam stanowiska tradycjonalistów – jeśli Ojciec Święty mnie prosi o udział, to skoro jestem katolikiem, zaproszenie to przyjmuję. Ale to nie oznacza, że będę mu potakiwać – takiego obowiązku, jak zdaje się jest przekonana Autorka insynuując takim jak ja duchową schizmę, nie mam. Synod został źle przygotowany już w Watykanie – @Anna ma rację, że dokumenty dla diecezji i parafii zostały sporządzone zawile i niejasno w sposób dopuszczający rozmaite interpretacje. Nie mogły przynieść dobrego owocu. Czy syntezy powstałe na tak słabym korzeniu są warte wgłębiania się? Jak mam polemizować z tradycjonalistami, którzy mówią, iż synod jest sposobem na wyłudzenie od Ludu Bożego mandatu do zmian, które już dawno zostały zadecydowane? Pomóżcie, odpowiedzcie. Co do nieobecności LGBT+, czy Autorko nie przeczytałaś syntezy gnieźnieńskiej, że mimo usilnych zaproszeń nikt od nich się nie pojawił? Tak samo w mojej diecezji – z 6 spotkań na które przez strony internetowe zaproszony był każdy świecki (a korzystało 100+ osób) tylko z jednego pamiętam ich głos. Z aktywistami LGBT+ jest tak, jak powiedział ks.Robert Skrzypczak jest na Zachodzie – najpierw prowadzą wojny o akceptację w Kościele, a potem nie przychodzą, ale co zdewastowali i podzielili to ich. Pomysł na synod był warty rozważenia, przygotowanie i realizacja kiepska. O czym w odróżnieniu od tradycjonalistów i katolików otwartych ja nie mam gdzie napisać, bo wszystkie media katolickie są plemienne lub wobec prawdy strachliwe.

Mam déjà vu, niestety…
Pisze Pan: “jeśli Ojciec Święty mnie prosi o udział, to skoro jestem katolikiem, zaproszenie to przyjmuję. Ale to nie oznacza, że będę mu potakiwać – takiego obowiązku, jak zdaje się jest przekonana Autorka insynuując takim jak ja duchową schizmę, nie mam”.
Gdzież ta insynuacja? Autorka precyzyjnie określiła, kogo ma na myśli, pisząc o schizmie. Księży “publicznie wobec wiernych kwestionujących papieża” i tych wypowiadających opinie w rodzaju: „papież jest heretykiem”, „droga synodalna niszczy Kościół”, „uczestnictwo w synodzie jest grzechem”.
W najmniejszym stopniu nie odnosi się to do wiernych świeckich, którzy w jakichś kwestiach mają inne niż Franciszek zdanie. Droga synodalna to rozmowa wiernych, wspólny namysł nad stanem Kościoła, więc ze swej istoty zakłada znaczną różnorodność opinii.
Pan, co wiadomo z publikowanych tutaj wypowiedzi, nie jest duchownym. Nie uważa uczestnictwa w synodzie za grzech (brał przecież udział w jego pracach) i nie podziela opinii o destrukcyjnych dla Kościoła skutkach drogi synodalnej (nie kwestionując przy tym jej różnych mankamentów, np. proceduralnych, o czym zresztą kiedyś tu rozmawialiśmy).
Nawet cienia podejrzeń o schizmatyckie zapędy!

Tak, a wierzący skupiają się w parafiach, jak zawsze. Czy spotkania dyskusyjne nas pociągają? Jeśli chodzi o sprawy praktyczne, to tak, np ilość spotkań przed I Komunią, sprawy organizacyjne- np wywóz śmieci z cmentarza. Co do treści wiary w Jezusa : Ewangelii i naśladowania Go, to nie ma ochoty do dyskusji, bo sprawa jest jasna. Jeden z moich pobożnych parafian, kiedy odebrał gruby plik materiałów synodalnych w zakrystii przewertował je na miejscu, po czym w milczeniu oddał mi je i powiedział „ Z Panem Bogiem”. Rozumiem jego reakcję.

Odnośnie Ewangelii i Jezusa, to sprawa nie jest “jasna”, jedynie teologiczny analfabetyzm (cieszę się, że przez wiernych zauważany) nie daje przestrzeni do dyskusji. Kiedyś już pisałem, że pod pojęciem “Jezusa” możemy wrzucić sobie dosłownie wszystko i nikt nie zareaguje, bo operujemy projekcją oczekiwań, a nie wiedzą na jego temat. Inna sprawa, że “pobożni” parafianie nie będą nawet próbować podejmować dyskusji, bo wychowanie religijne warunkuje do potakiwania, a nie do wyrażania zdania.

@Wojtek- prawość życia, opieka nad starszymi, wierność małżeńska czy kapłańska, wychowanie dzieci- nie wymagają synodu i wierni trafnie to rozumieją. A wizerunek parafian, którzy nie dyskutują z probodzczem, to nie na wiejskiej parafii, naprawdę. Może w miastach jesteście ciut anonimowi i rozmowa się naturalnie „ nie klei”. Na wsiach, gdzie się aż za dobrze znamy wygląda to zupełnie inaczej. Tylko tematy muszą być realne, a nie z wydziałów teologicznych, dajmy na to.

Fajnie, tylko to, co wymieniasz nie jest żadnym “naśladowaniem Jezusa” z Ewangelii, lecz wspomnianą projekcją oczekiwań. Przecież ewangeliczny Jezus wprost nakazał odrzucić opiekę nad starszymi (zostaw zmarłym grzebanie umarłych), matki nie szanował, kapłanów przedstawiał jako tych najgorszych (gorszych nawet od pogardzanego Samarytanina). Wiem, piszę nieco prowokacyjnie, ale odnoszę się właśnie do tego “religijnego analfabetyzmu”, który powoduje, że o wielu sprawach się nie dyskutuje. Bo wychodzi się z błędnego założenia, że to oczywiste i że zawsze tak było.

@ Wojciechu, hmm, nawet trochę ekscentrycznie. Warto pamiętać, że wiele spraw już gruntownie przedyskutowano, np alegoryczny- duchowy sposób interpretacji Pisma jakieś 1800 lat temu, krytyczny jakieś 100-150 lat temu..Więc jak coś nowego i odkrywczego to warto, jak wyważanie otwartych drzwi, to poza etapem nauki i studiów, nie trzeba. Jak to pisał wykładowca z Chartres? „ Widzimy dalej, bo siedzimy na plecach gigantów, którzy nas niosą”- jakoś tak, to właśnie sens tradycji. Synodalność w kościele to zresztą potwierdzenie sprawdzonych rozwiązań, a nie wymyślanie nowych- nowe będą potwierdzone przez następne pokolenia, o ile
się wcześniej sprawdzą. Ciekawie pisze o tym Walter Kasper w książce „ Kościół katolicki”, polecam.

@ Wojtek Na szczęście nie jest źle, mamy Katechizm Kościoła Katolickiego

@Sebastian: Odnosze wrazenie, ze Ksiadz idzie na latwizne w swoim komentowaniu wynikow syntez diecezjalnych. Podobnie jak i Ksiedza parafianin, ktory nawet nie chcial sie wglebic w tresc materialow synodalnych. Sorry…

“Co do treści wiary w Jezusa : Ewangelii i naśladowania Go, to nie ma ochoty do dyskusji, bo sprawa jest jasna. ” Jeśli jest jasna, to niech ksiądz powie, czy Bóg chciał czy nie chciał śmierci pielgrzymów w Chorwacji i jakie “dobro” wynika z cierpienia ich rodzin.

Nie wypełniałam ankiety więc nie wiem do końca jak to wyglądało, ale przyszło mi na myśl czy nie byłoby korzystne zrobienie zestawu ankiet tak, żeby parafianin mógł wybrać z zakresu tematyki, która jest dla niego ważna albo wybrać całość. Parafianie mocniej by się angażowali jakby nie musieli wertować wszystkiego, kiedy np. chcą się wypowiedzieć tylko o czymś konkretnym.

@ Basia, to byłoby jakieś rozwiązanie, ale raportować trzeba było odnośnie wszystkich zagadnień, których było dużo, więc chcąc nie chcąc na spotkaniach odnosiliśmy się do wszystkich po kolei. W nadzej diecezji wszystkie obszerne zagadnienia były podsumowane pytaniami, no i to przyspieszało sprawę , bo w odpowiedziach pisemnych skupialiśmy się na tych pytaniach, a nie referowaliśmy siłą rzeczy całej dyskusji. Zresztą dopiero co był synod diecezjalny, więc trochę wszyscy podchodziliśmy do nowego synodu jak do powtórzenia.

@Konrad. Parafianie podchodzą do spraw praktycznie: czy ksiądz się modli, czy modlitwy uczy, czy dba o parafię. I z tego jesteśmy twardo rozliczani. Natomiast materiały synodalne są związane z bardziej ogólnymi tematami, wizjami takimi czy innymi szeroko rozumianej tematyki kościelnej. To też można robić, niemniej środowiskami właściwymi tego typu dyskusjom są Kluby Inteligencji Katolickiej, seminaria i konferencje teologiczne, redakcje- a potem na poziomie decyzyjnym Konferencja Episkopatu i ostatecznie biskupi poszczególnych diecezji. Np synod diecezji opolskiej uchwalił, że kazanie nie powinno być zbyt długie, bodajże nie miało przekraczać 15 minut. Jako słuchacz zawsze cieszę się, że abp Nossol czy bp Czaja nie przestrzegają najczęściej tego zalecenia synodalnego, bo naprawdę mają wiele do powiedzenia o Bogu i o nas. Ot i tak praktycznie to się toczy.. Warto zatem rozróżniać potrzeby różnych gremiów- są takie, które potrzebują lektury kardynała Kaspera ( trochę chyba podpadł progresywnym katolikom w Niemczech?) czy kardynała Marxa, są takie, gdzie transmisja Apelu Jasnogórskiego wystarcza. Pozdrawiam.

@Sebastaian
” Parafianie podchodzą do spraw praktycznie: czy ksiądz się modli, czy modlitwy uczy, czy dba o parafię.”

To prawda… Nie raz o tym czytałem…

Ksiądz zgwałcił ministranta, ma babę na boku etc. ?
ale… o parafię dba jak nikt ! Wybudował nową kostnicę, dom parafialny, dobry organizator…

Co przeważa ?

Zaślepienie wiernych także jest przyczyną cierpień dzieci.
Zamiast podstawić pod plebanię taczkę na którą by takiego wywieźli to jeszcze go wychwalają… bo pewnie na szczęście to akurat nie ich dziecko zostało zgwałcone.
Jak to się punkt widzenia zmienia w zależności od punktu siedzenia.

@Jerzy, co do punktu widzenia, to prawda, powszechna zresztą. Co przeważa? Tak jak u nas wszystkich, pewien bilans z aktywami i pasywami. Świętość jest rzecz jasna od tej logiki wolna- i rzadka.

@Sebastian
“Tak jak u nas wszystkich, pewien bilans z aktywami i pasywami”

Rozumiem. Czyli ile taki degenerat musiałby wybudować plebanii lub kościołów aby wybaczyć i zignorować ofiary jego gwałtów?
Jeden kościół i jedna plebania wystarczy czy więcej potrzeba?

A potem? Znów dacie mu okazję gwałcić kolejne ofiary?

Bilans jest jeden:
Duchowny wykorzystał dziecko?
Donos na prokuraturę, więzienie i kop na do widzenia z duchowieństwa a po więzieniu niech swoje murarskie zdolności realizuje na “świeckich” budowach.

Nie ma zgody na żadne bilanse w tak ohydnych zbrodniach!

@Jerzy2 oczywiście ma Pan rację, że jak ktoś gwałci kogokolwiek to ani nie uczy modlitwy ani nie dba o parafię, a bilans jest negatywny. To jasne. Dyskusja pod artykułem dotyczy wspólnotowości/ synodalności Kościoła. O przestępstwach pisaliśmy już nie raz i oczywistym jest, że nimi wspólnotę się niszczy, a nie buduje. Ale zawsze można to podkreślić przy jakimkolwiek temacie.

@Sebastian
Odniosłem się do pańskich słów:
“” Parafianie podchodzą do spraw praktycznie: czy ksiądz się modli, czy modlitwy uczy, czy dba o parafię.””

Chodzi mi po prostu o to, że wielu wiernych nawet nie zwraca uwagi na to że ksiądz jest degeneratem lub wręcz przestępcą bo… ” podchodzą do spraw praktycznie”…

A co do bilansu – w przypadkach takich przestępstw nie ma i nie może być mowy o żadnych bilansach.

Wyrzucenie z duchowieństwa to jedyne co może ocalić jeszcze resztki (podkreślam – resztki !) jakiejkolwiek wiarygodności KK.

@Jerzy 2 Rozumiem. Myślę, że patrzą praktycznie i krytycznie- tu ocena zależna jest od własnych obserwacji. Pozdrawiam.

@Sebastian: jestem belfrem. Nieraz mi sie wydawalo, a klakierzy klasowi mnie w tej opinii utwierdzali, że wszystko jest cool. Bo licza sie tylko praktyczne efekty. To wygladalo jednak za kazdym razem inaczej, gdy robilem anonimowe ankiety. Stalem wowczas z rozdziawionymi ustami, dowiadujac sie rzeczy, o ktorych bym nigdy nie pomyslal. Zachecam wiec Ksiedza do opuszczenia banki poboznych parafian i przeprowadzenia ankiety.

@ Konrad- anonimowe nie, parafia to nie klasa, złej oceny nie mam jak postawić. A bezpośrednie tak, proszę wierzyć, że w wiejskiej parafii bezpośrednie rozmowy to czasami „ koncert życzeń”- z którego się cieszę, bo od razu można rzeczowo się odnieść: co robimy, kiedy, z kim, czego nie „ szafniemy”, a co ktoś chce pociągnąć.

@Sebastian – dlaczego nie anonimowe? większość ludzi obawia się jakiegokolwiek napiętnowania z powodu wypowiedzi a ksiądz – każdy – może być uprzedzony do osoby krytykującej. Nawet jeżeli zapewnia i sam wierzy, że nie jest. Ludzie się boją i kropka. Dlatego uważam, że przyjmując z góry założenie “anonimowe nie” w bardzo wygodny sposób asekuruje się ksiądz i de facto zamyka usta możliwej krytyce. Niby jestem otwarty na uwagi, ale pod pewnymi warunkami. Dla mnie to dwulicowość.

@ Sebastian: nie, bo w opisanej przez mnie – pożądanej przez księdza – sytuacji, stroną dominującą / kontrolującą / wygrywającą jest ksiądz. To wierny ryzykuje infamię, negatywne postrzeganie przez księdza i parafialne dewotki. A ksiądz jest chroniony, bo niewielu wiernych będzie na tyle odważnych, żeby powiedzieć prosto w oczy, że ksiądz plecie na kazaniach, że nie podoba im się wystawny tryb życia księdza czy wszechwładna gospodyni (ja miałabym takie zarzuty do mojego proboszcza). Żądanie ujawnienia tożsamości krytykującego tylko pokazuje, że ksiądz tej krytyki nie chce. Bardzo ładne zagranie, w rękawiczkach.

@ Monikaa, jak sprawys są ważne to mówi się wprost. A jak nie są ważne, to się o nich nie mówi, tylko swojej roboty pilnuje. To dlatego tak ważne jest, gdy „ zabieramy głos”- bo w tym są nasze myśli, doświadczenia, wola- warto. Anonim to jak komunikacja w małżeństwie przy pomocy karteczek, bez słowa, bo są „ ciche dni”. Nie polecam, ani w małżeństwie ani w parafii. Pozdrawiam.

Całe szczęście, Watykan zdecydowanie lepiej od Księdza rozumie, że pewnych spraw trudnych nie da się zgłosić wprost.
„Vademecum dotyczące wybranych kwestii proceduralnych w zakresie postępowania w przypadkach nadużyć seksualnych popełnianych przez duchownych wobec małoletnich” zaleca jasno:
11. Czasami wiadomość o przestępstwie może przyjść z anonimowego źródła, a więc od osób niezidentyfikowanych lub niemożliwych do zidentyfikowania. Anonimowość osoby składającej zawiadomienie nie może sprawiać, że taka wiadomość zostanie automatycznie uznana za fałszywą, zwłaszcza, gdy towarzyszy jej dokumentacja potwierdzająca prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa. Jednakże z łatwo zrozumiałych względów należy zachować wielką ostrożność przy uwzględnianiu tego rodzaju wiadomości i w żadnym razie do takiej praktyki nie zachęcać.
12. Podobnie nie zaleca się odrzucania a priori wiadomości o przestępstwie pochodzącej ze źródeł, których wiarygodność na wstępie wydaje się wątpliwa.

@Sebastian
Widać, że nie pracował pan nigdy w większej firmie.

” jak sprawys są ważne to mówi się wprost. A jak nie są ważne, to się o nich nie mówi, tylko swojej roboty pilnuje.”

Niestety ale w każdej organizacji tworzą się różnego rodzaju grupy, “kliki” etc. i jest bardzo wielu kadzących przełożonym a wiele osób nie ma aż takiej asertywności aby powiedzieć wprost co myślą (oraz mają… ogromne kredyty i nie chcą stracić pracy)

Pracowałem drzewiej w pewnej firmie gdzie w rozmowach kuluarowych każdy miał coś do powiedzenia krytycznego przy kawie (każdy !) natomiast nikt oprócz mnie i jeszcze jednej osoby nie miał na tyle odwagi żeby powiedzieć prawdę przełożonym.

Zdarzyło się, że kiedyś dano nam “anonimową” ankietę do wypełnienia właśnie odnośnie firmy.
Problem był tylko taki, że pierwszych kilka pytań było o płeć, staż w tej firmie, przedział wieku etc.
Niektórych można było zidentyfikować po… jednym (sic!) pytaniu a innych po 3 – 4 pytaniach.
Stwierdziłem więc że nie jest to ankieta anonimowa i na moją uwagę aby usunąć kilka z tych pytań szef stwierdził, że wówczas ktoś może napisać że “szef jest głupi”…

Jaki był skutek ? Ankiety zostały wypełnione wzorcowo czyli pełne kadzenie przełożonym a tylko ankiety 2 osób były szczere (moja i jeszcze jedna).

Podsumowanie potem publiczne było tak żenujące że szok. Wszystko okazało się być wspaniałe, nikt nie miał rzekomo żadnych uwag, wszyscy szczęśliwi. I ani jednej uwagi mojej ani kumpla nie przytoczono.

Zgadnij ile osób chciało się wypowiedzieć publicznie o tym podsumowaniu ? Okrągłe ZERO !
Spotkanie trwało z 10 minut i wszyscy wyszli z morowymi minami.

Zgadzam się z @Monikaa
Spróbuj tych ankiet a zobaczysz że wielu ludzi nie ma odwagi powiedzieć ci w twarz, że coś im nie gra.
Daj szansę wypowiedzieć się tym którzy nie są asertywni.

@Z. Nosowski, w przypadku przestępstw tak. Natomiast w przypadkach wyliczonych przez p. Monikę- nie, wystarcza zwykła rozmowa lub wstrzymanie się od niej, gdy roztropnie przewiduje się, że narobi więcej szkody niż pożytku.

Owszem można się w tych synodalno-diecezjalnych wypocinach opiblikowanych na www doszukiwać jakichś wniosków. Z mojej perspektywy (uczestniczyłem w kilku spotk.organizowanych przez b-pa) synod to kolejny kościelny cyrk zorientowany wyłącznie na to, żeby go odhaczyć.
Nie mialem, nie mam i nie będę miał żadnej nadziei, że po jego przeprowadzeniu w KK miałoby się coś zmienić.
Nawet ten pobieżny przegląd relacji z różnych diecezji pokazuje, że biskupi nie są szczerzy. To obraz “kościoła” w którym rządzą WILKI, a nie pasterze. Od takiego “kościoła” zwyczajnie uciekam!

Ale te komentarze z synodu bawią:) Komunizm, upadek kościoła, demoralizacja wiernych, bo ktoś dał im szansę powiedzieć coś od siebie, nawet jeśli te odpowiedzi nie mają żadnego znaczenia. Ankiet nie wypełniają ale na forach piszą wypracowania w obronie biskupów i prawicy 😉 i do tego Kraków, biskup jak pierwszy sekretarz 🙂 KK w Polsce jako rekonstrukcja późnego PZPR. Taki obraz Wasz, aniołki kochane, przez LGBT i Netflix prześladowane

@Panie Karolu kij nie trafił w mrowisko. Artykuł o którym Pan wspomniał nie chroni tylko Chrześcijan, ale też Żydów czy Muzułmanów. Wystarczy spojrzeć przez ten pryzmat na II WŚ, żeby zrozumieć jak jest to ważne (i tylko niech Pan nie pisze banałów i półprawd w stylu Hitler urodził się w katolickiej rodzinie) bo idzie o samą sytuację: ktoś może kogoś prześladować i wykorzystać różnice religijne. Ateiści też mają swoje prawa. Ich prawo do niewiary jest chronione (oby zawsze było). Pan laokon ma rację, były różne okresy przez 2000 lat ale obecnie wystarczy wejść na dowolne forum i jest wiadro pomyj nie konstruktywna krytyka. Z resztą wiadro pomyj wylewa się na każdego. To forum jest wyjątkiem stąd je tak lubię. A co do wypowiedzi Jędraszewskiego była haniebna. Zraził nią także wielu katolików.

Prawo do niewiary jest tak motzno chronione, że nie można wyprosić księdza z sali poporodowej, a 196 kk chroni także uczucia osób nie wyznających żadnej wiary. 🙂

Jak gdzieś miał Pan taki problem to proszę go zgłosić. On nie wynika z przepisów. Jasne, że jeden chce, drugi nie, a sale dzielone, ale nigdy nie słyszałam, żeby podchodził do kogoś kto nie chce. Jest to kwestia organizacji sali. Artykuł chroni obiekty sakralne i przedmioty kultu religijnego. Więc druga uwaga kompletnie pozbawiona logiki. Wolność wyznania jest osobnym artykułem. Wracając do sedna, to ta dyskusja powinna być w innym temacie, ale wypośrodkowanie między ochroną miejsc kultu, czy tego w co się wierzy, a wojną poprzez zakazy jest równie trudna do wyznaczenia co ta między wolnością jednego, a drugiego człowieka. Ma Pan fajną postawę buntownika, ale próbując odbić każdą piłkę można zapomnieć, którą się gra, stracić siłę ekspresji własnych myśli, także tych prowokacyjnych czy ciętych ripost. Jest to jednak oczywiście Pana wybór, język, więc moja ocena jest pewnym nietaktem.

Sęk w tym, że słowa arcybiskupa o tęczowej zarazie to nie jednorazowy lapsus słowny jakiegoś sfrustrowanego homoseksualisty. To jest przekaz powtarzany na wszystkich szczeblach przez księży z ambon, a także jako nauka po spowiedzi, o tym jak krystalicznie czysty biskup jest bezpodstawnie szkalowany i napastowany, jak cierpi za wiarę i za zbawienie (sic!) tych co niesłusznie pomyje na niego wylewają. Odprawianie modłów w intencji ulżenia cierpieniom bisupa. Ten biskup swoim świętym blaskiem przyćmił blask samego Chrystusa. Zapraszam do parafii w małopolsce i tych wiejskich i tych miejskich, to by sie Pan @laokon zdziwił jak należy interpretować ewangelię i co jest grzechem, a co nie.

…żeby nie obrażano uczuć religijnych żydów, protestantów, prawosławnych ..etc

Ten artykuł dotyczy znieważania przedmiotów czci religijnej i miejsc obrzędów religijnych , a nie głoszenia niechęci do wyznawców jakiejś religii, złociutki.

Jestem nieco zszokowany, jeśli istotą naszego Kościoła jest elegancko sprawowana liturgia, poprawa jakości listów pasterskich, kazań i wiedza religijna, to gratuluję analizy, ktokolwiek jej dokonał. Dwie godziny tygodniowo lekcji religii, od przedszkola do” Opola” i to jest paląca bolączka? Przepraszam zwracam honor do kieszeni, temat przy okazji nie zaistniał czyli wszystko gra. Przed mszą powinniśmy dostać prospekt z opisem tego co się będzie działo i będzie edukacja. Jak zawsze krótka historyjka.

@ Jerzy2, pracowałem w średniej i dlatego nigdy nie wpuszczę do parafii logiki firmy, gdzie szefowie działów naskakują jeden na drugiego- produkcja na marketing, kadry na marketing i produkcję itd. Właśnie tym dokładnie różni się parafia od firmy-rozmową między ludźmi, którzy
się znają i ze sobą żyją, a nie przyszli na parę godzin do jednego zakładu. Wszystkich- do znudzenia- sam pytam np na kolędzie jakie uwagi mają- no i wtedy gadamy co można, czego nie można, co warto, czego nie warto i dlaczego, a jeśli tak, to przede wszystkim kto to zrobi. Bo i tak bywa, że dyskutuje wielu, a do pracy mniej się stawia. Ale, na szczęście, bywa i odwrotnie. Jeden z moich parafian lubi dyskutować, nawet dla zasady, ale kiedy tylko trzeba, nie skąpi czasu i solidnej roboty. Cóż, to zależy, jakiej parafii się doświadczyło, czy anonimowej i urzędowej, czy takiej, w której ludzie się znają i ze sobą rozmawiają, dzwoniąc choćby- skutecznie- na komórkę proboszcza i vice versa.

Panie Sebastianie to, że parafia działa dobrze i ma dobra komunikację naprawdę nie znaczy, że tak jest w każdej. Proszę nie traktować tego jako atak na swoje podwórko, bo jeśli tak jest to trzeba się tylko cieszyć, ale chodzi o rozwiązania szerokie. Trochę psychologii. Pan Konrad słusznie pisze z tymi szkołami. Na początku profesorowie bali się, że anonimowe opinie skończą się na szkalowaniu. Nic podobnego się nie stało. Co więcej nauczyciele zaczęli lubić te ankiety, bo jeśli się powie prawdę w twarz (np. nie dostosowuje tempa pracy) to pojawia się naturalna chęć obrony. Tymczasem po ankiecie się ochłonie i za chwilę zaczyna się myśleć, a może to racja… Co więcej są tacy co dopiero odkryli, że są też lubiani, bo przez kolegów byli jedynie krytykowani, a uczniowie mają swoje zdanie. Tak więc anonimowo nie zawsze oznacza krytycznie. No i kolejna rzecz, są ludzie którzy potrafią dobrze opisać problem i tacy co zaledwie widzą, ale nie wiedzą na co patrzą, skonfrontowani natychmiast się wycofają, jeśli da się im głos może to być coś ważnego co zrozumie się dopiero w kontekście (np. „na popołudniowych mszach ksiądz dziwie się podśmiechuje” brzmi jak głupstwo a okaże się, że alkoholizm). Kto napisze to pod nazwiskiem? Są parafie gdzie niestety istnieje logika firmy czy logika feudalna. I tylko anonimowość może przełamać sytuację. Jak teraz czytam o wynikach synodu to najbardziej narzuca mi się rozbieżność. Wyniki, ilość ankiet wszystko jest rozbieżne i wniosek z tego można wysnuć dodatkowy. Nie ma standardów tylko ogromne przepaści między parafiami. W takim szerokim obrazie. Proszę zwrócić na to uwagę.

@ Basia, dziękuję za wpis, parafie bywają różne. Parafia terytorialna wiejska to miejsce życia od urodzin do śmierci. Dlatego rozmiwy nic nie zastąpi. W innych przypadkach można szukać trybów awaryjnych.Pozdrawiam.

@ Basia, dziękuję za wpis, parafie bywają różne. Parafia terytorialna wiejska to miejsce życia od urodzin do śmierci. Dlatego rozmowy nic nie zastąpi. W innych przypadkach można szukać trybów awaryjnych.Pozdrawiam.

uczestniczę każdej niedzieli w mszy św. (duża parafia) w diec. łomżyńskiej i wcale nie słyszałem o możliwości wypełniania ankiety, nawet na stronie diecezj takiej ankiety nie było. Skąd synteza?