Zima 2024, nr 4

Zamów

Dlaczego tak długo trwają kościelne dochodzenia w sprawie abp. Andrzeja Dzięgi?

Abp Andrzej Dzięga podczas uroczystości Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze 26 sierpnia 2021 r. Fot. Episkopat.pl

Dopiero w tym tygodniu w Szczecinie przesłuchano świadków powołanych na wniosek arcybiskupa. Kiedy te postępowania się wreszcie zakończą?

Z rosnącą niecierpliwością wiele osób oczekuje na zakończenie dwóch dochodzeń kanonicznych, które dotyczą – niedopuszczalnych w myśl kościelnego prawodawstwa – zaniedbań zarzucanych metropolicie szczecińsko-kamieńskiemu abp. Andrzejowi Dziędze w kwestii wykorzystywania seksualnego osób niepełnoletnich. Mijają kolejne miesiące, a kanoniczne młyny wciąż mielą…

W kręgach kościelnych można usłyszeć różne opinie. Jedni twierdzą, że niechlubny koniec eklezjalnej kariery abp. Dzięgi jest już bliski. Inni natomiast wskazują, że metropolita szczecińsko-kamieński czuje się umocniony na swej pozycji i w najlepsze działa, propagując własne rozumienie katolicyzmu. Te ostatnie głosy narastają zwłaszcza po jesiennej wizycie ad limina polskich biskupów katolickich w Watykanie. Padają nawet tezy, że przedłużanie się procesów abp. Dzięgi i bp. Andrzeja Dziuby miałoby być koronnym dowodem, że wizyta ad limina, zamiast większej mobilizacji, przyniosła raczej regres w podejściu przedstawicieli episkopatu do kwestii rozliczalności hierarchów.

Pełnomocnikiem metropolity szczecińskiego jest ks. Mirosław Sitarz, aktualny prorektor KUL, obrońca ks. Andrzeja Dymera w najdłuższym postępowaniu kanonicznym świata. Jego doświadczenie w przewlekaniu tamtego procesu może być obecnie bardzo przydatne

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst

Dlaczego aż tak długo to wszystko trwa? Co jest głównym powodem? Niechęć w dążeniu do zakończenia sprawy? Nieudolność prowadzenia dochodzeń przeciwko biskupom? Zamiatanie sprawy pod dywan? Przewlekanie ze strony organów prowadzących dochodzenia? A może po prostu chodzi o poszanowanie prawa? Może za przewlekłość odpowiadają przede wszystkim sami obwinieni oraz ich adwokaci, korzystający z prawa do obrony?

Lublin zbadał Sandomierz

Jeszcze niedawno wydawało się, że oba prowadzone dochodzenia kanoniczne w sprawie możliwych zaniedbań abp. Dzięgi zmierzają do finału. W kwietniu ub.r. informowaliśmy w portalu Więź.pl, że w Lublinie dobiega końca kościelne dochodzenie w sprawie zaniedbań z okresu, gdy abp Dzięga był biskupem sandomierskim, czyli lat 2002–2009 (diecezja sandomierska należy do metropolii lubelskiej).

Źródłem tej informacji była wtedy lubelska kuria. Sekretarz abp. Stanisława Budzika, ks. Sebastian Dec, poinformował „Więź”, że „prowadzone przez metropolitę lubelskiego dochodzenie w sprawie sandomierskiej dobiega końca”. Podkreślił, że „przesłuchane zostały prawie wszystkie osoby, które mogły wnieść istotny wkład w wyjaśnienie ewentualnych zaniedbań ówczesnego biskupa sandomierskiego”.

Wkrótce potem – w ramach tego dochodzenia – przesłuchano w Lublinie 27-letniego mężczyznę, skrzywdzonego jako 12-latek przez proboszcza w Tarnobrzegu. Wydawało się, że to już naprawdę koniec postępowania na etapie diecezji i sprawa zostanie wkrótce przesłana do Watykanu, gdzie zapadną ostateczne decyzje.

Przed kilkunastoma dniami ks. Dec poinformował jednak Roberta Fidurę, społecznika działającego na rzecz osób wykorzystywanych seksualnie, byłego członka Rady Fundacji Świętego Józefa, że „dochodzenie w sprawie ewentualnych zaniedbań abp. Andrzeja Dzięgi – jako biskupa sandomierskiego – zostało zakończone i przesłane w ubiegłym roku do Nuncjatury Apostolskiej”. Po kolejnym pytaniu Fidury sekretarz metropolity lubelskiego doprecyzował, że „dokumentacja została przekazana z początkiem grudnia”.

Oznacza to, że aż ponad siedmiu miesięcy trzeba było w archidiecezji lubelskiej na zakończenie dochodzenia po przeprowadzeniu planowanych przesłuchań. Ale przynajmniej wiadomo, że diecezja zrobiła swoje i sprawa jest już w Watykanie.

Pelplin wciąż bada Szczecin

Wciąż trwa natomiast dochodzenie dotyczące zarzutów pod adresem abp. Dzięgi jako metropolity szczecińsko-kamieńskiego. Zadanie prowadzenia dochodzenia w tym zakresie otrzymał z Watykanu biskup pelpliński Ryszard Kasyna, prawnik kanonista, obecny przewodniczący Rady Prawnej KEP (Dzięga był jego poprzednikiem w tej funkcji).

Jak informowaliśmy w styczniu ub.r., jesienią 2020 r. do nuncjusza apostolskiego w Polsce wpłynęły co najmniej trzy zawiadomienia informujące o zaniedbaniach abp. Dzięgi w Szczecinie. Część zarzutów dotyczy niewłaściwego działania w kilku sytuacjach wykorzystywania seksualnego osób niepełnoletnich przez podległych arcybiskupowi duchownych. Sformułowano je w oparciu o motu proprio papieża Franciszka „Vos estis lux mundi”, czyli dotyczą czynów określanych jako „działania lub zaniechania, mające na celu zakłócanie lub uniknięcie dochodzeń cywilnych lub kanonicznych”.

Były przewodniczący Rady Prawnej Konferencji Episkopatu Polski musi się bronić także przed innymi oskarżeniami – dotyczącymi niewłaściwego zarządzania diecezją. Jest wśród nich m.in. kwestia możliwych zaniedbań arcybiskupa wobec choroby psychicznej jednego z księży, która skończyła się samobójstwem.

Z dwóch niezależnych od siebie w pełni wiarygodnych źródeł zdobyłem informację, że w tym tygodniu w Szczecinie odbywały się kolejne przesłuchania w ramach dochodzenia prowadzonego przez bp. Kasynę. Tym razem przesłuchiwanych było pięciu świadków zaproponowanych przez samego abp. Dzięgę. Można by więc powiedzieć, że zeznawali świadkowie obrony.

Z pytaniem o stan zaawansowania dochodzenia zwróciłem się do kanclerza kurii pelplińskiej ks. dr. Adama Kałduńskiego. Odpowiedział życzliwie, ale – zgodnie z zasadami przyjętymi także w prawie państwowym – odmówił komentarza na temat toczącego się postępowania. Taka odmowa nie zaskakuje, wszak postępowanie prowadzone jest na zlecenie watykańskiej kongregacji – więc to ona jest organem decydującym, co i kiedy zostanie na ten temat przekazane opinii publicznej.

Obwiniony ma prawo się bronić

We wrześniu ub.r. pisałem, że postępowanie w sprawie szczecińskich zaniedbań abp. Dzięgi dobiega końca. Przedstawiałem wtedy opinie osób składających zeznania, świadczące o wnikliwości prowadzonego postępowania oraz intencji niezamiatania zarzutów pod dywan. Dlaczego zatem po czterech miesiącach wciąż sprawa jest na etapie przesłuchiwania kolejnych świadków? Informacje, jakie zdobyłem, szukając odpowiedzi na to pytanie, mogą być pomocne także w zrozumieniu powodów przedłużenia się sandomierskiego dochodzenia prowadzonego przez archidiecezję lubelską.

Wedle moich dobrze zorientowanych rozmówców, którzy chcą pozostać anonimowi, wydłużenie dochodzenia – po wysłuchaniu zeznań świadków zaplanowanych przez diecezję pelplińską – wynika przede wszystkim z umiejętnego korzystania przez obwinionego, jak i jego pełnomocnika prawnego, z uprawnień przysługujących im zgodnie z przepisami prawa kanonicznego. Do maksimum wykorzystywany jest zatem czas niezbędny na zapoznanie się z zarzutami i przedstawionymi materiałami czy na możliwość odniesienia się do nich.

Dobrze znaną metodą przewlekania postępowań jest także zgłaszanie dużej liczby własnych świadków. Skoro więc dopiero teraz w ramach pelplińskiego dochodzenia odbyły się w Szczecinie przesłuchania świadków zgłoszonych przez abp. Dzięgę, można domniemywać, że wnioski obrony o wysłuchanie ich zeznań pojawiły się w sprawie stosunkowo niedawno.

Diecezja prowadząca w tej sprawie dochodzenie – mówią moi rozmówcy – zobowiązana jest do respektowania wszelkich uprawnień osoby oskarżonej o zaniedbania. Wynika to nie ze szczególnego arcybiskupiego statusu i pozycji tej osoby w tym konkretnym przypadku, lecz bezpośrednio z prawa kanonicznego. Przecież w kościelnych postępowaniach istnieją instancje odwoławcze. A ograniczenie prawa do obrony którejś ze stron postępowania kanonicznego mogłoby skutkować nieważnością dekretu lub wyroku. Z tych powodów Stolica Apostolska, która zleca diecezji prowadzenie dochodzenia, zazwyczaj przystaje na wnioski o przedłużenie czasu postępowania.  

31 października 2020 r. w Świebodzinie abp Dzięga osobiście poprowadził „akt obwołania Chrystusa Króla na Króla Polski”. Jak to się ma do ustaleń episkopatu?

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst

W przypadku abp. Dzięgi sprawa jest dodatkowo skomplikowana, gdyż osobą obwinioną jest prawnik kanonista, były dziekan Wydziału Prawa KUL i były przewodniczący Rady Prawnej KEP. Wszelkie formalne potknięcia mogą więc być łatwo dostrzeżone i wykorzystane.

Mało tego, pełnomocnikiem – czyli de facto obrońcą – metropolity szczecińskiego w tej sprawie jest ks. prof. Mirosław Sitarz, aktualny prorektor KUL, prezes słynnego Stowarzyszenia Absolwentów i Przyjaciół Wydziału Prawa KUL (ono nagradzało abp. Dzięgę), obrońca ks. Andrzeja Dymera w karnym procesie kanonicznym (czyli: najdłuższym postępowaniu kanonicznym świata), redaktor naczelny czasopism naukowych sowicie obdarzonych wysoką punktacją przez ministra Przemysława Czarnka (czyli: przez kolegę z wydziału). W marcu ub.r. ks. Sitarz – wraz z drugim obrońcą Dymera, ks. Grzegorzem Harasimiakiem – wydał oświadczenie broniące postawy abp. Dzięgi w tamtym procesie. Doświadczenie prof. Sitarza w przewlekaniu procesu ks. Dymera z pewnością może być obecnie przydatne w trwającym dochodzeniu dotyczącym metropolity szczecińsko-kamieńskiego.

W sumie zatem postępowanie prowadzone w Pelplinie jest wciąż na etapie diecezjalnym i – jak przewidują moi rozmówcy – trzeba jeszcze co najmniej kilku miesięcy, aby sprawa znalazła ostateczne rozstrzygnięcie. Tym bardziej, że obwiniony ma prawo odwoływać się do odpowiednich instancji Stolicy Apostolskiej. Nie należy też zapewne spodziewać się ogłoszenia werdyktu w sprawie sandomierskiej przed zakończeniem sprawy szczecińskiej. Oba dochodzenia dotyczą przecież tej samej osoby pełniącej ważną funkcję kościelną.

Krzycząca nieobecność

Sprzeczne sygnały co do oceny sytuacji i przyszłości abp. Dzięgi płyną także z wewnątrz Konferencji Episkopatu Polski. Z jednej strony czasem wydaje się, że o zarzutach przeciwko metropolicie szczecińskiemu się po prostu milczy, a skoro obowiązuje domniemanie niewinności, to nic nie może przeszkodzić mu w prowadzeniu normalnej aktywności.  

Największym echem odbiło się ogólnopolskie wystąpienie abp. Dzięgi, wygłoszone w imieniu KEP, o którym wiele dyskutowano po 31 października 2021 r. Wtedy to TVP wyemitowała specjalne orędzie z okazji uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego, wygłoszone właśnie przez metropolitę szczecińsko-kamieńskiego. To zaledwie 6 minut, ale wielu twierdziło, że w obecnej sytuacji nie może być dziełem przypadku delegowanie przez kierownictwo episkopatu do tego zadania właśnie tego, a nie innego hierarchy. Ponadto w połowie listopada ub.r. Konferencja Episkopatu Polski ponownie wybrała abp. Dzięgę do grona członków swojej Rady Prawnej.

Z drugiej jednak strony, może to być cisza przed burzą. Pierwsze sygnały z wewnątrz KEP zapowiadające możliwą dymisję i niesławę metropolity szczecińskiego można było usłyszeć w ubiegłym roku. Bardzo istotnym gestem była nieobecność metropolity lubelskiego abp. Stanisława Budzika podczas wręczenia abp. Dziędze Nagrody im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego Prymasa Tysiąclecia w kwietniu 2021 r. To Budzik najlepiej z polskich biskupów zna niektóre przewiny abp. Dzięgi, gdyż to jemu Stolica Apostolska powierzyła prowadzenie dochodzenia we, wspomnianej wyżej, sprawie z diecezji sandomierskiej.

Nieobecność abp. Budzika jest tym bardziej znacząca, że ceremonia nagradzająca metropolitę szczecińskiego odbyła się w Lublinie, na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, którego Wielkim Kanclerzem jest miejscowy metropolita. Dodatkowo kościelnym dobrym zwyczajem jest, że lokalny hierarcha powinien uczestniczyć w uroczystości honorującej innego biskupa. W języku kościelnej dyplomacji taka nieobecność jest krzycząca i wyraźnie oznacza, że abp Budzik nie chciał być w żaden sposób łączony z fetowaniem kolegi ze Szczecina.

Arcybiskup jako persona non grata

Zupełnie nieznany jest natomiast fakt, że – tuż po wygłoszeniu wspomnianego telewizyjnego orędzia – abp Dzięga nagle i bez żadnego wyjaśnienia nie pojawił się na Ogólnopolskim Kongresie Jezusa Chrystusa Króla w Warszawie. W programie kongresu do ostatniej chwili zapowiadano, że na jego zakończenie w niedzielę 7 listopada 2021 r. o godz. 12 spod Bazyliki Świętego Krzyża wyruszy tzw. Orszak Jezusa Chrystusa Króla, który przejdzie do Archikatedry św. Jana Chrzciciela. Tam o 14.30 miała się rozpocząć Msza święta sprawowana właśnie przez metropolitę szczecińsko-kamieńskiego, który miał też wygłosić homilię.

Abp Dzięga miał rano tego samego dnia wygłosić referat o implikacjach pastoralnych Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana w odniesieniu do diecezji. Podczas obrad Kongresu ogłoszono jednak, że metropolita szczeciński „nie mógł z różnych powodów być tutaj z nami osobiście”, choć prowadzący obrady wyraził zarazem nadzieję, że „ksiądz arcybiskup łączy się z nami, ogląda nas i słyszy”.

Jego referat został odczytany, zaś Mszy w warszawskiej katedrze przewodniczył bp Stanisław Jamrozek, delegat KEP ds. ruchów intronizacyjnych, biskup pomocniczy diecezji przemyskiej. W dobrze poinformowanych kręgach kościelnych mówi się, że nieobecność abp. Dzięgi w katedrze warszawskiej – i to dosłownie na zasadzie last minute ­– jest efektem interwencji tutejszego metropolity i gospodarza katedry, kard. Kazimierza Nycza.

Ten jedyny aktualnie urzędujący w Polsce kardynał odgrywa w ostatnich latach istotną rolę w realizowaniu polityki Stolicy Apostolskiej wobec wpływowych hierarchów, którzy zaniedbali swoje obowiązki w sprawach wykorzystywania seksualnego. To kard. Nycz prowadził m.in. postępowania, które zakończyły się watykańskimi karami nałożonymi na kard. Henryka Gulbinowicza i abp. Sławoja Leszka Głódzia. Metropolita warszawski nie mógł więc być zainteresowany zamieszaniem, jakie musiałoby być efektem wystąpienia w stołecznej katedrze w roli głównego liturgicznego celebransa przez hierarchę podejrzewanego o poważne zaniedbania w kwestii krzywd osób niepełnoletnich. 

Abp Dzięga a kult Chrystusa Króla Polski

Na początku tego artykułu bardzo świadomie użyłem określenia, że abp Dzięga promuje własne rozumienie katolicyzmu. Rzecz jasna, każdemu wolno tak czynić. Wolno też jednak – z własnej perspektywy – zauważyć, że wizja ta jest odmienna od priorytetów duszpasterskich papieża Franciszka, a nawet od linii programowej Konferencji Episkopatu Polski.

Abp Dzięga promuje własne rozumienie katolicyzmu. Wizja ta jest odmienna od priorytetów duszpasterskich papieża Franciszka, a nawet od linii programowej Konferencji Episkopatu Polski

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst

Dość wskazać, że 7 czerwca 2018 r. pod patronatem abp. Dzięgi odbyła się w auli Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Szczecińskiego konferencja zatytułowana „Małżeństwo i rodzina. Źródła kryzysu i drogi wyjścia”. Programowe wystąpienie wygłosił tam zagorzały krytyk obecnego papieża, kard. Raymond Leo Burke. Gość nie owijał sprawy w bawełnę, papieska adhortacja była przez niego ukazywana jako groźne niebezpieczeństwo. Tytuł wystąpienia kard. Burke’a brzmiał: „Zagrożenia płynące z Amoris laetitia”.

Przykładem swoistości abp. Dzięgi nawet na tle KEP jest przede wszystkim specyfika jego zaangażowania w promowanie ruchów intronizacyjnych. Episkopat jako całość dystansuje się od kultu Chrystusa Króla Polski i samego pomysłu nadawania takiego tytułu Synowi Bożemu. Kościół czci przecież Jezusa jako Króla Wszechświata – Wszechświat zaś, jak wiadomo, obejmuje również Polskę. Przedstawiciele episkopatu wielokrotnie wyjaśniali więc, że Jezusa nie da się ogłosić królem Polski, bo nie ma do takiego aktu podstaw biblijnych i teologicznych. W liście pasterskim z 2012 r. biskupi napisali: „myślenie, że wystarczy obwołać Chrystusa Królem Polski, a wszystko się zmieni na lepsze, trzeba uznać za iluzoryczne, wręcz szkodliwe dla rozumienia i urzeczywistniania Chrystusowego zbawienia w świecie”.

Specjalny Zespół ds. Ruchów Intronizacyjnych pod przewodnictwem biskupa opolskiego Andrzeja Czai uznał, a KEP ogłosiła w kolejnym specjalnym liście pasterskim z 2016 r., że „nie trzeba Chrystusa intronizować w znaczeniu wynoszenia Go na tron i nadawania Mu władzy ani też ogłaszać Go Królem”. Biskupi podkreślili, że w intronizacji Chrystusa chodzi o „postawę głęboko wewnętrzną, duchową, która ma swoje konsekwencje w życiu i promieniuje na wszystkie sfery życia, na innych ludzi i owocuje w społeczeństwie”.

Z takim podejściem kontrastuje postawa metropolity szczecińsko-kamieńskiego. On sam w najważniejszych wystąpieniach publicznych unika w tym zakresie jednoznacznych deklaracji, twierdząc, że „mniej ważna jest dziś tytulatura”. Chętnie mówi bardziej ogólnikowo, np. o tym, że „Pismo Święte całe aż tętni duchem intronizacyjnym”, podobnie polski duch narodowy „od początku jest intronizacyjny”.

Ważne też, że abp Dzięga dopuszcza, by ustanowione przez niego sanktuarium w Chojnie na terenie archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej popularnie zwane było „Sanktuarium Chrystusa Króla Polski”, zaś po jego diecezji krążył, jako przedmiot kultu publicznego, „obraz Chrystusa Króla Polski”, ufundowany przez amerykańską Polonię. Metropolita szczeciński powiedział zresztą publicznie: „Jeśli się to właściwie teologicznie wyinterpretuje, przeszkód istotnych nie widać”. Ale bynajmniej sam takiej właściwej interpretacji nie podał.

„Polska została uratowana”

Znaczące jest jednak, że gdy były polityk Jan Łopuszański wygłaszał w kwietniu ub.r. laudację ku czci abp. Dzięgi na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, to dziękował mu właśnie za jego stwierdzenie, że intronizacja Chrystusa na króla Polski „nie nosi w sobie teologicznego błędu”. Tenże Łopuszański wygłosił zresztą istotny referat na warszawskim kongresie w listopadzie. Apelował w nim do biskupów, żeby zachęcali rządzących do pełnego aktu intronizacji i „ogarnięcia całej Polski Królestwem Chrystusa”.

Za to w środowiskach intronizacyjnych, które odrzucają linię KEP, abp Dzięga uważany jest za jedynego sprawiedliwego wśród biskupów. Przedstawiciel jednego z tych środowisk pisał w liście otwartym do metropolity szczecińsko-kamieńskiego w styczniu br.: „katolicy z wielkim uznaniem stwierdzają, iż tylko Abp Andrzej Dzięga jest wierny temu Aktowi i odważnie głosi Jezusa Królem Polski. Niemal żaden z pozostałych biskupów zdaje się nie odchodzić od poprawności masońskiej i nie wymówi «Jezu, jesteś Królem Polski» – to zdrada Boga. […] Rodacy dziękują Księdzu Arcybiskupowi za wszystkie działania na rzecz Intronizacji i za odważne głoszenie Jezusa Królem Polski”.

Najważniejsze zaś, że wśród grup radykalnie intronizacyjnych szeroko rozpowszechniane jest nagranie wideo z zapisem 4-godzinnego nabożeństwa, podczas którego – jak z dumą podkreślają jego autorzy – 31 października 2020 r., w Świebodzinie, w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, u stóp najwyższego na świecie pomnika Chrystusa Króla, nastąpiła wreszcie prawdziwa intronizacja Jezusa Chrystusa na Króla Polski, której dokonał abp Andrzej Dzięga. Organizatorzy wydarzenia twierdzą, że ceremonia odbyła się w obecności przedstawicieli Parlamentu – ich nazwisk jednak nie podano. Jak widać z nagrania, w modlitwie tej wzięło udział kilkadziesiąt osób.

Metropolita szczecińsko-kamieński wielokrotnie mówił tam o Synu Bożym jako Królu Polski. Dokonał poświęcenia niewielkiego, półmetrowego posągu, który nazwał w modlitwie figurą Chrystusa Króla Polski. Na posąg nałożono płaszcz królewski, ustawiono ją centralnie na ołtarzu. A na koniec arcybiskup osobiście poprowadził „akt obwołania Chrystusa Króla na Króla Polski”. Od tego dnia, jak głoszą organizatorzy ceremonii, Jezus Chrystus jest oficjalnie królem Polski, nareszcie w pełni intronizowanym przez władze kościelne i świeckie – i w ten sposób „Polska została uratowana”.

Wesprzyj Więź

Wszystkich szczegółów tego arcydługiego nabożeństwa intronizacyjnego (tak je nazwał sam abp Dzięga) opisywać tu nie będę. Kto chce, może je sobie obejrzeć pod podanymi linkami, podnosząc jego – i tak już ponad 130-tysięczną – oglądalność na YouTubie. Zdecydowanie zachęcam natomiast do obejrzenia – wraz z uważnym sporządzaniem notatek z nagrania – jedynie teologów, zwłaszcza członków Komisji Nauki Wiary KEP, troszczącej się o czystość przekazu doktryny. Stanowczo bowiem trzeba uważnie przyjrzeć się treściom pobożnego aktu poprowadzonego przez metropolitę szczecińsko-kamieńskiego pod dyktando radykalnych prywatnych wizjonerów (z pewnością dotyczyć to powinno tekstu Litanii do Jezusa Chrystusa Króla Polski i innych odmawianych tam autorskich modlitw).

Tak się zresztą składa, że przewodniczącym Komisji Nauki Wiary KEP jest obecnie wspomniany wyżej wielokrotnie abp Stanisław Budzik. Być może jego rolą powinno być zbadanie nie tylko moralnej i prawnokanonicznej, ale także doktrynalnej poprawności działań abp. Andrzeja Dzięgi.

Przeczytaj także: Puste miejsce po Bogu. Rozmowa z Tomaszem Polakiem

Podziel się

14
6
Wiadomość

Ktoś gdzieś przyszedł, ktoś nie przyszedł, czy to już nie jest poziom analizy kremlinologicznej? I to nie w odniesieniu do biura politycznego KPZR ale do episkopatu Polski!
Naprawdę nie ma innej szansy by zrozumieć logikę działania elit kościelnych?

Tak, zauważyłem, choć watek intronizacyjny bynajmniej nie zabrzmiał dla mnie z wielu powodów optymistycznie, raczej mnie jeszcze bardziej zdołował.
Zresztą oczywiście nie mam pretensji do pana. Jako dziennikarz robi pan co może i gra kartami jakie ma pan w ręku. Ubolewam nad tym, że mury kurii są tak samo nieprzeniknione jak kiedyś mury Kremla. A podobno jesteśmy dziećmi Rzymu a nie Konstantynopola…

Czyli nastepny proces , tym razem abp. Dzięgi będzie się toczył 25lat jak proces ks… Dymera w Gdansku na polecenie sołtysa Głodzia. Czyli osoby wykorzystane w tej diecezji szczecińskokamieńskiej znów nie zostaną dostrzeżone, zauważone, przez abp. Dziegę i jego popleczników kurialnych, czyli nic sie nie zmieniło i nie zmieni. Nie mamy na co liczyć.
Jesteśmy sami od ponad 30 lat.

Dziekuje Panu za wytrwalosc! Zycze Panu nadal duzo sil i zdrowia! Gdyby nie Pan, to cala katolicka prasa przeszlaby nad tym dranstwem i prawniczymi kretactwami do porzadku dziennego i nikt by sie nie upomnial o skrzywdzonych. A jak juz pan Terlikowski wspomnial w jednym z wywiadow: To wlasnie w skrzywdzonych cierpi Bog najbardziej i w nich go trzeba zobaczyc!

Ale nas nikt nie chce zobaczyć Panie Konradzie z hierarchii, upominają się o nas świeccy, Pan Nosowski, P. Terlikowski. Choć upomina się o nas także ks. Strzelczyk . I to niestety prawda iż redakcje mieniące się katolickimi o nas dawno juz zapomniały.

Gdyby sprawa była błaha to „bez pół litra nie zrozumiesz”, ale sprawa nie jest błaha, jest w istocie tragiczna. Mamy faktycznie w Kościele w Polsce rodzaj schizmy, a w najlepszym razie coraz większej demolki. Jeden biskup mówi i działa tak, drugi inaczej, trzeci milczy, a czwarty ma to wszystko w nosie. Te podziały oczywiście schodzą w dół i dotyczą i duchownych i wiernych. To ma być wspólnota i Kościół Powszechny? To jest jawna kpina i zgorszenie! Watykan, a właściwie Franciszek daleko, no to harcować można dowoli i te harce widzi każdy myślący chrześcijanin. Kiedyś pewien znany mi kapłan publicznie stwierdził, że nie wie czy to święta kuria (miał na myśli swoją diecezję) czy święta k….. Może to jest zbyt radykalne stwierdzenie, ale jeśli się weźmie pod uwagę choćby opisywane w „Laboratorium” postawy znaczącej części biskupów i innych duchownych wobec pedofilii i traktowania przez nich ofiar tejże to może…. Ktoś kiedyś napisał, że Kościół w Polsce zacznie się reformować jak głód zajrzy mu do garnka, ale to nie jest problem aktualnej hierarchii – oni spokojnie, cytując klasyka, wyżywią się sami. Co będzie dalej? Ano sam chciałbym wiedzieć, ale źle to wygląda. Pewnym” rozwiązaniem” jest to co proponuje Karol – zapomnieć. To jest metoda – zapomnieć, zapomnieć, zapomnieć – a w czym problem? Zapomniałem.

Druga część artykułu jest dowodem na Pańską stronniczość. Dlaczego? Ano dlatego, że zaniedbania, o które jest oskarżany abp Dzięga nie mają żadnego związku z działalnością duszpasterską czy poglądami teologicznymi. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Pański artykuł sugeruje, że popieranie ruchów intronizacyjnych lub scepcytyzm wobec AL wiąże się z akceptacją zaniedbań w sprawach przestępstw seksualnych duchownych. A tak nie jest.

Nic takiego nie sugeruję. Opisuję tylko szczegóły dotyczące sprzecznych sygnałów co do oceny sytuacji i przyszłości abp. Dzięgi płynących z wewnątrz Konferencji Episkopatu Polski.
Ponadto – jak wielokrotnie pisałem, także w tym artykule – dochodzenia w sprawie abp. Dzięgi dotyczą nie tylko kwestii wykorzystywania seksualnego osób niepełnoletnich.

Panie MS , jak mozna mowic o działalności duszpasterskiej biskupa, ktory ma aż dwa procesy kanoniczne i takze procesy cywilne jemu wytoczone! Abp. Dziega wobec tych faktów od dawna jest niewiarygodny bo sprzeniewierzył się Ewangelii ! Gdyby był wierny Ewangeli i nauce Jezusa nigdy by nie dopuscił chocby ks… Dymera do jakichkolwiek kontaktu z dziecmi i młodzieżą! A zrobił go dyrektorem szkolnictwa katolickiego w diecezji a pozniej dyrektorem Instytutu Medycznego, z tej funkcji odwołał ks. Dymera dopiero na parę dni przed śmiercią I to jest ta postawa duszpasterska zgodna z Ewangelią? NIE! Dla abp. Dzięgi liczyła sie tylko kasa jaką dostarczał ks… Dymer! Nigdy dla abp. Dzięgi nie liczyły sie i nadal nie liczą osoby wykorzystane w diec. szczecińskokamieńskiej .

Moi rodzice korzystają z rehabilitacji w instytucie medycznym. Nie mają żadnych uwag, chwalą, że zabiegi nie przepadają w razie absencji, że jest ta wartość dodana, której spodziewali od się w związku z „kościelnością”.

Pan Ms nic nie rozumie. Nie chodzi o ten szpital, tylko kto był jego dyrektorem i kto tego czlowieka nominował na to stanowisko. A po drugie szpital jest az tak bardzo potrzeby szczecinskiej kurii ??

Arcybiskup Dzięga ma wiele, wiele więcej za uszami, ale o tym wie mało kto. Nic się nie zmienia. Proponuje zająć się sprawą znikającego proboszcza pedofila z parafii w POLICACH. Nadal ten sam system postępowania – schowano go w innej parafii. Wszędzie tylko układy i układziki a dla pozoru od czasu do czasu kogoś zawiesi. Młodzi księża nie mają nic do gadania. Liczą się stare wygi (x.szostak i spółka). Szkoda pisania. Liczę że kiedyś coś się zmieni w KK i wtedy do niego powrócę.

No proszę, ktoś po raz pierwszy powiedział o nieżyjacym juz ksiedzu z Polic,
Ks. T.U. Był po Policach proboszczem, kustoszem w Sanktuarium Maryjnym w Resku! Pedofil kustoszem Sanktuarium Maryjnego! Jego pogrzebowi przewodniczył abp. Dzięga, ktory zachwalał zmarłego….
Ks. Szostak… o nim ofiary napisały ksiązkę, ktora ukazała się we Francji. I to ks… Szostak zbierał podpisy za Dzięgą niedawno wsród szczec księży!
Jest rezydentem w parafii w Szczecinie – Dąbiu , naprzeciw cmentarza w Dąbiu.
Panie Łukaszu prosze smiało, głosno mowić , pisać. Mozemy tez nawiazać kontakt dwustronny poza komentarzami. Dziękuję za Pana słowa!

Tomaszu nie nawiąże z nikim kontaktu – przepraszam ale Sięga ma za duże powiązania.
Co do x.Szostaka to jest rezydentem w seminarium – blisko młodego mięsa.
A co do KK, jest dużo dobrych Księży, ale oni robią swoje i nie chcą się mieszać w to bagno. Wiedzą że jak podniosą głowę to zostanie ścięta – przykład x.Pestki. Wszystkie instytucje kościelne chodzą pod dyktando jednego dyktatora, a ten obrał chyba sobie za cel zniszczenie kościoła.

Panie Łukaszu , trzeba zaczać działać. Nie bać się, dlugo milczalem, wiele lat.. od 3 lat nie milczę, mowie o tym co przeżyłem… Dzięga się mnie boi. Mam tego dowody, bo duzo wiem jako osoba wykorzystana. Niech Pan nawiąże kontakt z panem Nosowskim. On poda Panu mój email. Wiem kogo zawiadomic, trwają dwa procesy kanoniczne Dzięgi.
Proszę dać znać , bylbym bardzo wdzieczny!

Panie Łukaszu , – Ks…..Szostak juz nie mieszka w seminarium tylko był tam przez krótki czas w ich pokojach gościnnych, teraz nie wiadomo za bardzo gdzie jest, bo jest emerytem.

Nacisk ma sens! Dzieki mediom!

Może chodzi o pobicie rekordu różnych procesów Dymera.

Ok. Poważniej. Odpowiedź no to pytanie jest banalnie prosta.

Instytucja Kościoła Katolickiego ma na celu chronienie samej siebie. Systemowo.
Oraz własnych interesów ekonomicznych i politycznych. Brzmi jak państwo? Dokładnie.
Jest Państwem. Państwem w państwie.

Ksiądz posłuszny, ale niemoralny – jest chroniony.
Ksiądz moralny, ale nieposłuszny jest uciszany. Bo źle mówi – nieważne, co robi.
Komuś zgrzytnęła zgodność ze słowem i czynem? Nieważne.

Z Ewangelii można sobie wyinterpretować każde zachowanie. Według potrzeb. Ale słowa.
Do wyboru, do koloru. Dzięga. To taki zawód – ksiądz – cytat: Dymer.
Byle w ramach interesów instytucji, a nie w ramach samodzielnego myślenia.

PR jest świetny, sprzedaje się przez wieki. W ramach ogłupiania, nie wolności wyboru.
Można zabijać w imię Chrystusa, i też okazywać miłosierdzie pedofilom w imię Chrystusa.
Było.
Pomagać biednym – też instytucja może– coś tam się da. Sakiewka nie jest pusta.
Nic instytucji to nie kosztuje. Naprawdę.
…………………………………………………………………………………………………………
To, że słuchamy jej opowieści o dobru, miłości i pomaganiu – to nasz wybór.
To, że myślimy, że instytucja tak działa, jak mówi – to nasz problem.
To, że nie zauważamy, że instytucja naszymi rękami i za nasze pieniądze,
jak zechce, robi coś dobrego – to nasza ślepota.
A to, że dalej podtrzymujemy swoja obecnością jej system nadużyć jakichkolwiek to nasza …
Sama mam się za taką osobę. Naiwną. Ile razy sobie obiecam, że już dość, że nie, i nie piszę więcej – wydarza się coś, co mnie bulwersuje i znów komentuję.
To za dużo kosztuje. I wiem, że nie wygram, nie zmienię KK, obecnie piszę tylko po to, by nie popaść w marazm, cynizm, sceptycyzm, hipokryzję i rozpacz.

Święty Krzyż – jak to brzmi obecnie.
Żwirownia abp Rysia.
…. Kto coś dopisze do listy?
Ja osobiście park Jalu Kurka w Krakowie. Dalej niszczeje.
A był piękny kiedy Radio Kraków miało tam swoją siedzibę.

Ile interesów robi KK? Sporo.
Gdzie na tej liście znajdują się skrzywdzeni?
*Niepotrzebne – skreślić.

Pani Joanno , wiele jest interesów Koscioła w Polsce, ogromne połacie ziemi rolnej, szpitale , szkoły prywatne, stacje radiowe, wyzsze uczelnie itp. A czy to wszystko jest potrzebne? Jezus nie miał nic.

Bardzo dziękuję za ten komentarz.
Biznesmeni w sutannach są obecnie bardzo potrzebni.
Utrata wiarygodności tej instytucji to fakt.

Myślę, że oprócz tego, co mają –
to wzmożenie inwestycji i zagarniania gruntów jest reakcją na odpływ wiernych.
Z wielu już kasy nie będzie, zatem trzeba inaczej się zabezpieczyć.

Strategia bicia się w piersi za ofiary pedofilii też nie zadziałała – trochę za późno – więc znów generuje raczej odpływ wiernych= pieniędzy, a nie napływ wzruszonych skruchą instytucji owieczek.

@Łukasz W. @ Tomasz
„Wiedzą że jak podniosą głowę to zostanie ścięta.”
„Nadal ten sam system postępowania – schowano go.”
„Liczą się stare wygi.”
„ale oni robią swoje i nie chcą się mieszać w to bagno.”
„Dzięga się mnie boi. Mam tego dowody, bo dużo wiem.”

Ok. Naprawdę rozmawiamy na portalu kwartalnika katolickiego?
Komentarze dotyczą Kościoła Katolickiego?
Przepraszam.

Pytam, bo ten zestaw cytatów brzmi jak dialogi z filmu o mafii.