
Paradygmat to nie dogmat, więc może się w teologii zmieniać.
„Amoris laetitia” jest dokumentem budzącym kontrowersje, ponieważ jego konstrukcja opiera się na nowym paradygmacie – w ten sposób na pytanie dziennikarza o napięcia, jakie rodzą się wokół adhortacji, odpowiedział niedawno kard. Pietro Parolin. A jeśli jest to paradygmat nowy, to chociażby z tej przyczyny nie zawsze będzie on właściwie rozumiany i interpretowany.
Paradygmat to nie dogmat, a więc może się on zmieniać. Bo w „Amoris laetitia” nie mamy do czynienia ze zmianą doktryny. Dokument nie neguje dogmatycznych założeń teologii małżeństwa i rodziny (odejście od nich de facto oznaczałaby porzucenie przekazywanej przez Kościół prawdy objawionej). Zaproponowane w adhortacji nowe podejście jest rzeczywistą zmianą – ale na poziomie innym niż dogmatyczny. Zmiana bowiem paradygmatu to jedynie i aż (!) zmiana sposobu, w jaki zdaniem papieża Franciszka powinniśmy dzisiaj stawiać pytania o małżeństwo i rodzinę, oraz metodologii, której powinniśmy używać, chcąc na te pytania odpowiedzieć.
Stąd płynie zadanie, które postawiłem sobie w tym tekście. Chcę spróbować uchwycić tę nowość. Zrobię to jednak z pomocą włoskiego teologa Pierangela Sequeriego[1]. Sięgnięcie po jego myśl uzasadnia fakt, że został on w 2016 r. powołany przez papieża Franciszka na stanowisko rektora Papieskiego Instytutu Teologicznego Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną. A jest to, obok Papieskiej Rady ds. Rodziny, najważniejsza w Kościele instytucja zajmująca się teologią małżeństwa i rodziny.
Pytania bez odpowiedzi
Pierangelo Sequeri jest kapłanem diecezji mediolańskiej, wykładowcą teologii fundamentalnej na Wydziale Teologicznym w Mediolanie. Wykłada też estetykę teologiczną na tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych Di Brera. Jest autorem wielu publikacji z zakresu teologii, filozofii, psychologii i estetyki. Jest redaktorem naczelnym kwartalnika „L’ErbaMusica”, poświęconego pedagogice specjalnej i kulturze muzycznej. Od 2009 r. (czyli od połowy pontyfikatu Benedykta XVI) jest członkiem Międzynarodowej Komisji Teologicznej.
Aktualnie Sequeri jest postrzegany jako czołowy przedstawiciel tzw. Szkoły Mediolańskiej, którą tworzy środowisko akademickie Wydziału Teologicznego w tym mieście. Nie jest teologiem moralnym ani nigdy nie zajmował się naukowo tematyką rodzinną, czego można byłoby się spodziewać po rektorze wspomnianego instytutu papieskiego.
Z tego punktu widzenia decyzja papieża może wydawać się niezrozumiała. Tutaj jednak właśnie odnajduję pierwszy ślad świadczący o tym, że papież rzeczywiście chce zmiany paradygmatu. Mediolański teolog znany jest bowiem ze swojej krytyki fundamentalnych ustawień metodologicznych, w jakich funkcjonuje dzisiaj teologia. Zdaniem Sequeriego wciąż tkwimy w odziedziczonym po neoscholastyce rozszczepieniu tej nauki na oddzielone od siebie dziedziny wiedzy.
Odnosząc się do samej katechezy o rodzinie, Sequeri wskazuje natomiast krytycznie na jej rozdrobnienie na rozmaite obszary życia człowieka. Skutkuje to umieszczeniem takich tematów jak etyka seksualna, sakrament małżeństwa czy wychowanie dzieci w zbyt sobie odległych kontekstach naukowych. W konsekwencji współczesny odbiorca tej doktryny napotyka wiele argumentów, które się ze sobą nie spotykają i tym samym nie tworzą w jego wyobraźni jednej, spójnej i wiarygodnej wizji miłości małżeńskiej i rodzinnej. Taka sytuacja ma wpływ na dezintegrację i przesadną złożoność przekazu katechetycznego w duszpasterstwie. Natomiast katecheci i duszpasterze, którzy aspirują do uzasadniania norm moralnych na odpowiednim poziomie wrażliwości kulturowej, skazani są na niepowodzenie.
[1] Tekst powstał w oparciu o wszystkie publikacje autora Sequeriego, ale wykorzystuje głównie treści zawarte w książce „Il Dio affidabile. Saggio di teologia fondamentale” [Bóg godny zaufania. Wprowadzenie do teologii fundamentalnej].
Fragment tekstu, który ukazał się w kwartalniku „Więź”, wiosna 2018.
KUP „WIĘŹ” w wersji papierowej lub elektronicznej!
Komentarz
Polecam! (cały artykuł oczywiście:) Tekst baaardzo ciekawy i bardzo elegancko napisany, dodatkowo w sposób zrozumiały nie tylko dla znawców teologii:) Dziękuję! A z diagnozą sytuacji postawioną przez P. Sequeriego trudno się nie zgodzić…