Recenzje
Andrzej Wróblewski, „Nowe Książki” 2017, nr 11
Ksiądz Kaczkowski często powtarzał, że na ostatnie lata życia przypadła mu rola onkocelebryty. Również w „Instrukcji…” zachowuje dystans do własnej osoby i nie traci poczucia humoru. Opowiada o sprawach arcyważnych, ale też o rzeczach pozornie błahych. Z dużym wdziękiem pastwi się na przykład nad absurdalnym, panującym we wszystkich chyba szpitalach, zwyczajem mierzenia pacjentom temperatury o szóstej rano, co bywa poprzedzone brutalnie hałaśliwym wyrywaniem chorych ze snu. Można dodać, że zapomniał o dyżurnych lekarzach paradujących nocą w drewniakach i hurtowo budzących stukotem obuwia wszystkich chorych, którzy po chwili równie hurtowo ich przeklinają. Piekłem może być nie tylko choroba, ale też ludzie, którzy jej towarzyszą.
„Instrukcja…” jest bardzo drobiazgowa – dzięki dociekliwości Katarzyny Jabłońskiej przedstawia wiele trudnych życiowych sytuacji, poczynając od tej nagminnie spotykanej w przypadku ciężkiej choroby: jak przekazywać złe wiadomości. Drobiazgowa analiza poszczególnych sytuacji nie oznacza jednak rezygnacji z rozważań bardziej ogólnych: o niechętnie widzianym przez lekarzy zasięganiu opinii u ich kolegów po fachu, o polskim kodeksie etyki lekarskiej, który mówi tylko o pomyłkach, a milczy o błędach, a także o etycznych konsekwencjach posługiwania się określeniem „stan wegetatywny”. Ksiądz Kaczkowski po raz kolejny okazał się mistrzem w opowiadaniu o sprawach trudnych.