Recenzje
Jacek Borkowicz, „Więź” 2017, nr 2
W ciągu trwającej kilkadziesiąt lat znajomości i współpracy Jerzy Giedroyc i Juliusz Mieroszewski napisali do siebie w sumie 3374 listy, z czego ponad dwa tysiące w interesującym nas okresie lat 1957–1975.
Rafał Habielski, który z owego stosu papieru wyselekcjonował i opracował do druku 636 listów, całkiem słusznie ocenia korespondencję obu panów jako „jeden z najważniejszych porządków epistolograficznych w dziejach polskiej kultury”. I oczywiście nie tylko z racji obszerności – Giedroyc i Mieroszewski to przecież postacie, bez których uwzględnienia niemożliwy jest jakikolwiek opis powojennych dziejów polskiej myśli.
Intensywna, podszyta nerwem narracja ujawnia pyszne portrety psychologiczne. Oto widzimy dwóch dżentelmenów, z których każdy świadom jest własnej wartości, jak również wartości swojego partnera. Obaj panowie traktują się z wielkim szacunkiem, czasem nawet z pewną minoderią. Nie przeszkadza im to w nieustannym, wzajemnym wylewaniu żalów i pretensji.
Obaj panowie jawią nam się tu jako tytani pracy, oddani dobrowolnej i szlachetnej, ale jakże wyczerpującej pasji.
Koneserskiej przyjemności z pewności dostarczą czytelnikowi charakterystyki osób, pisane językiem lakonicznym i jędrnym.
Te listy można czytać jako bieżące komentarze do szybko zmieniającej się rzeczywistości. Komentarz, podobnie jak podtytuł, jest rzeczą drugorzędną, ale to on właśnie pozwala nam zrozumieć istotę spraw dziejących się na głównej scenie dziejów. Kiedyś, w bardziej odległej przyszłości, zbiór listów Giedroycia i Mieroszewskiego będzie zapewne klasyczną pozycją w kanonie lektur pozwalających zrozumieć, czym była polskość w czasach zmieniającej się epoki.