Po dostrzeżeniu zielonoświątkowego przebudzenia wśród katolików papież Paweł VI zdecydował się Odnowę nie tylko zaakceptować, lecz wręcz ogłosić ją nadzieją dla Kościoła. Problem polega na tym, że do koła ratunkowego Duch Święty nie dołączył instrukcji obsługi, więc katolicy od 50 lat głowią się nad zagospodarowaniem tego potencjału.
W październiku 1983 r. na pierwszy w Polsce Kongres Odnowy w Duchu Świętym przyjeżdża na Jasną Górę belgijski kardynał Leo Joseph Suenens, jedna z czołowych postaci II Soboru Watykańskiego. W auli Jana Pawła II staje przed tłumem zwolenników Pentecoste1, oświadczając swoim charakterystycznym spokojnym, tubalnym głosem, że ostatni sobór jeszcze się nie zakończył. Wśród burzy oklasków dodaje, że „otrzymaliśmy dużo i uchwyciliśmy dużo, ale jeszcze nie wszystko…”, bo Bóg dał Kościołowi coś niezwykłego: nową Pięćdziesiątnicę, nowe zesłanie Ducha, olbrzymią łaskę Odnowy we wszystkich możliwych aspektach.
Dr Teresa Micewicz, pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego, która z francuskiego tłumaczy te słowa, nie może ukryć wzruszenia – słychać to po 40 latach na nagraniach ze starych kaset magnetofonowych. Przekaz unosi ją i pozostałych słuchaczy: Odnowa w Duchu Świętym to tchnienie pentekostyczne, które przeorywuje Kościół, to bardziej wiosna niż ruch, to poruszenie dane wszystkim ruchom w Kościele, które ma przenikać cały lud, bo jest przeznaczone dla całego świata.
Dzięki nawróceniu w Duchu Świętym jezuita może stać się lepszym jezuitą, a dominikanin lepszym dominikaninem, biskup lepszym biskupem – mówi belgijski kardynał. W czasie innych wystąpień i rozmów Suenens dodaje, że dzięki Odnowie matka będzie lepszą matką, a kierowca autobusu będzie lepszym kierowcą. Nowe zjawisko, przenikając Kościół, ma odnowić wszystko, co stare i dobre: przede wszystkim moc sakramentów chrztu i bierzmowania.
Stary, wówczas już prawie 80-letni kardynał, jeżdżąc po świecie i opowiadając o powszechności daru Odnowy, nie wyraża prywatnych opinii, tylko przedstawia stanowisko papieży: Pawła VI, a potem Jana Pawła II. Suenens należy do tych, którzy w trakcie Vaticanum II przeforsowali w Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium zapis, że „Duch Święty prowadzi i uświęca Kościół nie tylko przez sakramenty i posługi, ale też przez udzielanie wiernym szczególnych, szeroko rozpowszechnionych łask (charyzmatów) w celu odnowy i rozbudowy Kościoła” (12). Oznacza to, że tajemnica Zielonych Świąt nie ugrzęzła w drugim rozdziale Dziejów Apostolskich, lecz trwa nadal.
W książce pod tytułem Nowe Zesłanie Ducha Świętego? kard. Suenens pisze wręcz, że II Sobór Watykański otworzył dotąd tylko niektóre okna Wieczernika i że kolejne czekają na swój czas – co oznacza, że łaskę Zesłania jeszcze nie w pełni ogarnęliśmy i zrozumieliśmy. Właśnie do tych rozważań nawiązuje w 1983 r. na Jasnej Górze.
Przebudzenie, nieufność, kontrola
Słuchamy tych porywających deklaracji z żoną Małgorzatą po kilku dekadach, w obliczu narastającego kryzysu autorytetu hierarchii w Kościele – i pytamy: co poszło nie tak? Dlaczego nie wykąpaliśmy się w tej łasce po uszy? Dlaczego Odnowa w Duchu Świętym nie stała się powszechnym doświadczeniem w Kościele katolickim? Dlaczego nie zapobiegła obecnym skandalom, skoro została dana jako ratunek dla Kościoła na trudne czasy? Dlaczego skoro ogień zstąpił, Kościół nadal boryka się z wewnętrznym wypaleniem wielu swoich przedstawicieli, a na Msze przychodzi coraz mniej ludzi?
Na te pytania próbujemy przynajmniej częściowo odpowiedzieć w wydanym niedawno drugim tomie monografii Upili się młodym winem2. Opisujemy szczegółowo, z jak wielkim oporem struktury Kościoła otwierały się i otwierają na Pentecoste.
Zielonoświątkowe przebudzenie rozprzestrzenia się w środowiskach katolickich od Weekendu Duquesne (1967 r.) i niezmiennie od tamtego czasu wzbudza wśród hierarchów kontrowersje. „Dziwne” zjawisko, jawnie zaimportowane z protestanckich denominacji, któremu towarzyszy obcy katolickiej obrzędowości typ zachowań, łamie tradycyjne schematy modlitewne, ogniskując się wokół kwestionowanego przez niektórych terminu „chrzest w Duchu”.
Paweł VI – chcąc uniknąć schizmy, podobnej do tych, do jakich doszło w wielu tradycyjnych Kościołach protestanckich po wydarzeniach z Topeka (1901 r.) – zdecydował się Odnowę nie tylko zaakceptować, lecz wręcz ogłosić ją nadzieją dla Kościoła. Problem polega na tym, że do koła ratunkowego Duch Święty nie dołączył instrukcji obsługi, więc katolicy od 50 lat głowią się nad zagospodarowaniem tego potencjału.
Potwierdzają to wydarzenia ostatnich lat. Papież Franciszek rozwiązał międzynarodowe struktury Ruchu Odnowy w Duchu Świętym, jakie z mozołem poprzedni hierarchowie budowali przez dziesięciolecia. W dniu święta Pięćdziesiątnicy 2019 r. papież Franciszek powołał do istnienia Charis, jedną służbę dla całej odnowy charyzmatycznej w Kościele katolickim. Jednocześnie rozwiązał dotychczasowe międzynarodowe struktury International Catholic Charismatic Reneval Service (ICCRS) i Katolickiego Braterstwa Przymierza.
Nie maleją też w naszym Kościele obawy co do protestanckiej dywersji ze strony katolickich zielonoświątkowców. Przez Polskę przetacza się już od kilku lat debata na temat pentekostalizacji Kościoła katolickiego, a nawet całego chrześcijaństwa. Wielu boi się, że to, co w czasach dechrystianizacji miało pomóc Piotrowej barce utrzymać się na powierzchni, w rzeczywistości ciągnie ją w odmęty.
Przejawem – nazwijmy rzecz po imieniu – nieufności władz Kościoła wobec tego zjawiska były właśnie (rozwiązane dwa lata temu) struktury Ruchu Odnowy. Oficjalnie miały one pomagać w koordynacji pracy grup modlitewnych, w rzeczywistości jednak służyły przede wszystkim ich kontrolowaniu. Skoro Odnowa w Duchu Świętym jest tak wielkim darem dla Kościoła, jak twierdził na Jasnej Górze kard. Suenens, to dlaczego właśnie on, na zlecenie Pawła VI w 1976 r. w Brukseli, stworzył ICO, czyli International Communication s Office (Międzynarodowe Biuro Komunikacji)? Przecież w Kościele istnieją sprawdzone kanały komunikacji i sprawdzone metody duszpasterskiej kontroli, które w pierwszej kolejności leżą w gestii poszczególnych biskupów.
Widocznie uznano, że „protestancki” ruch w Kościele katolickim był jednak na tyle niebezpiecznym zjawiskiem, że – pomimo oficjalnych deklaracji – Watykan wolał go centralnie kontrolować. Z tego zresztą powodu w 1981 r. Jan Paweł II przeniósł bliżej siebie, do Rzymu, wspomniane biuro komunikacji, dodając mu w nazwie na wszelki wypadek przymiotnik „katolickie”. W ten sposób ICO zamieniło się w ICCRO – International Catholic Charismatic Renewal Office, Międzynarodowe Biuro Katolickiej Odnowy w Duchu Świętym. Intencje były zrozumiałe: chodziło o to, żeby para, która miała rozpędzać pociąg, nie wykoleiła go na najbliższym zakręcie.
Zespół koordynacyjny czy diakonia?
Lęk przed zielonoświątkowym zjawiskiem, a także często po prostu niezrozumienie jego istoty spowodowały, że to, co miało być uniwersalnym doświadczeniem dla wszystkich, zostało – bardziej siłą inercji niż złej woli – wtłoczone w jedną dominującą organizację kościelną o nazwie Katolicki Ruch Odnowy w Duchu Świętym. W Polsce zalążki tych struktur zaczynają się tworzyć już w 1977 r., od sławnego w kręgach Odnowy spotkania w Izabelinie. Od tego czasu datuje się też początek sporu, który wiedli ze sobą na ten temat księża Franciszek Blachnicki i Bronisław Dembowski. W spór ten, dotąd nieznany szerszej publiczności, zaangażowane było całe środowisko „charyzmatyczne”. W dużej mierze trwa on do dziś, tyle że z nowymi reprezentantami.
Do pierwszego spotkania Dembowskiego z Blachnickim dochodzi w kwietniu 1977 r. w Magdalence pod Warszawą. Jest ono kompletnie nieudane. Obaj księża rozjeżdżają się bez jakiegokolwiek porozumienia – pomimo że w gruncie rzeczy chcą tego samego: czyli krzewić Odnowę i bronić jej katolickości. Spotkają się dopiero dwa lata później – w tym samym miejscu, ale w zupełnie innych okolicznościach – tuż przed pierwszą pielgrzymką Jana Pawła II do ojczyzny. Na dwa miesiące przed przylotem papieża Blachnicki z Dembowskim oficjalnie wspólnie zawiążą komitet koordynacyjny Odnowy.
Porozumienie okaże się jednak iluzoryczne, bo w jego ramach nadal będą realizować dwa różne programy. Dla Blachnickiego komitet to diakonia, dla Dembowskiego – zespół koordynacyjny. Różnica nie sprowadza się tylko do słownictwa. Diakonia to pozbawiona niezależnego bytu posługa w ramach jakiejś innej nadrzędnej kościelnej struktury. Zespół koordynacyjny natomiast to kolejny krok w kierunku wzmocnienia zawiązującej się charyzmatycznej organizacji, która stara się o otrzymanie kościelnego imprimatur.
Ks. Blachnicki – założyciel ruchu oazowego Światło-Życie, profesor teologii pastoralnej, a zarazem gorący zwolennik otwierania Kościoła na doświadczenie Odnowy w Duchu Świętym – należał do zdecydowanych przeciwników tworzenia specjalnych struktur charyzmatycznych. Wysuwał przy tym te same argumenty, po które sięgał kard. Suenens na Jasnej Górze: skoro jest to wiosna i zjawisko skierowane do wszystkich, to niech przenika wszystko, a nie zamyka się w jakiejś organizacji; niech nowy podmuch ożywia stare struktury, a nie tworzy nowe. Niech rozlewa się po wszystkich istniejących już ruchach kościelnych, organizacjach, zakonach, parafiach i diecezjach.
Ks. Dembowski – rektor kościoła św. Marcina w Warszawie, profesor filozofii, kapelan Klubu Inteligencji Katolickiej – też tak uważał, tyle że na tę wizję patrzył przez okulary pragmatyka. Zdawał sobie sprawę, że ruch przebudzeniowy, wywodzący się z denominacji protestanckich, musi zostać przystosowany do katolickich realiów. A to oznaczało konieczność stworzenia organizacji grupującej ludzi po doświadczeniu Odnowy, która dawałaby im schronienie w często nieprzyjaznym konserwatywnym środowisku.
Istniało realne ryzyko (z którego zresztą zdawał sobie dobrze sprawę też ks. Blachnicki) polaryzacji stanowisk wobec Odnowy. Wobec tego doświadczenia, bardzo ekspresyjnego i ekspansywnego, nie można było pozostać obojętnym. W związku z tym z jednej strony Odnowa gromadziła zwolenników, z drugiej jednak równie szybko rosły szeregi jej zdeklarowanych przeciwników – także wśród proboszczów i biskupów. Wzrastała więc groźba spontanicznego wypchnięcia, jeżeli nie całego zjawiska, to przynajmniej poszczególnych grup i ludzi z Kościoła katolickiego.
Powstanie konkretnego ciała, organizacji dającej parasol ochronny dla Pentecoste, wydawało się zatem potrzebą chwili. Ks. Blachnicki chciał zapewniać ten parasol grupom modlitewnym w ramach Ruchu Światło-Życie. Nie chciał organizować odrębnego Ruchu Odnowy ani tworzyć kolejnych grup, stąd też nie był zainteresowany kreowaniem silnego krajowego przywództwa w komitecie ani w ogóle budowaniem jego autorytetu – o co właśnie usilnie zabiegał ks. Dembowski.
W efekcie komitet w pierwotnym składzie nawet nie rozpoczął pracy. Przede wszystkim dlatego, że na jego zebraniach, poza tym pierwszym założycielskim, nigdy więcej nie pojawił się ks. Blachnicki. Ks. Dembowski uczestniczył za to w każdym. Problem polegał jednak na tym, że kluczową postać układanki stanowił nieobecny Blachnicki: to on dowodził wówczas największym charyzmatycznym jachtem, a do tego miał największe ze wszystkich księży związanych z koordynacją wpływy tak w episkopacie, jak i Watykanie. Dlatego, paradoksalnie, nie uzyskawszy do tego żadnego formalnego mandatu, piastował pozycję lidera Odnowy w Polsce. Bez niego nic ważnego w tej kwestii nie mogło się wydarzyć.
Dopiero w 1982 r. nastąpi zmiana: przywództwo definitywnie przejmie Dembowski. Wraz z innymi duchownymi, którzy nie identyfikowali się z oazami, a wbrew gwałtownie protestującemu Blachnickiemu warszawski duchowny umacniał budowę nowych struktur. Podobne rozwiązania zresztą zaczęły być przyjmowane na całym świecie.
Odnowa jako organizacja religijna
W takiej właśnie formie – organizacji kościelnej – Odnowa w Duchu Świętym zostaje administracyjnie zaakceptowana przez polski Episkopat w 1984 r., czyli zaledwie kilka miesięcy po wspomnianym przemówieniu kard. Suenensa na Jasnej Górze. Formalnie odbywa się to tak, że Konferencja Episkopatu Polski 2 maja 1984 r. tworzy funkcję Krajowego Duszpasterza Odnowy w Duchu Świętym, mianując nim ks. Dembowskiego. Mają swojego duszpasterza rolnicy, ma Ruch Światło-Życie, niech więc ma także Ruch Odnowy w Duchu Świętym.
Hierarchia chce zatem widzieć w Odnowie przede wszystkim organizację religijną, którą trzeba objąć opieką duszpasterską. Biskupi oczekują, że nowy ruch będzie utrzymywał jedność z Kościołem w kwestii dyscypliny i nauki. Episkopat do realizacji tego zadania wyznaczy nie tyko ks. Dembowskiego jako krajowego duszpasterza, ale też bp. Edwarda Samsela, przydzielając mu funkcję delegata ds. nowych ruchów katolickich3. W ten sposób powstaje nasz polski – wzorowany na zagranicznych kościelnych wzorcach – system zarządzania i kontroli wieczernikowego poruszenia4.
Aby móc efektywnie pilnować katolickości takiego ruchu, potrzeba sporej grupy dobrze wyszkolonych księży. Dlatego od razu po Kongresie 1983 r. ruszają systematyczne rekolekcje dla kapłanów zainteresowanych Odnową. Cel został jasno sprecyzowany: każdą grupę modlitewną powinien prowadzić ksiądz. Wspólnoty nieprowadzone przez księży są definiowane jako problem.
W tych okolicznościach struktura ruchu, dotąd skromna, zacznie się szybko rozrastać. Ponieważ grup „charyzmatycznych” przybywa, konieczne staje się powiększenie liczby koordynatorów. Proces powoływania diecezjalnych przedstawicieli trwa niemal dwie dekady, bo sytuacja kształtuje się rozmaicie w zależności od przychylności biskupów i od poziomu rozwoju zjawiska. O ile w niektórych diecezjach koordynatorzy pojawili się już na początku lat 80., o tyle w kilku wakaty istniały aż do roku 2000.
Krajowy duszpasterz posiada mandat do oficjalnego porozumiewania się z poszczególnymi biskupami i prowincjałami w sprawach dotyczących Odnowy. Może wobec nich bronić pojedynczych grup i wstawiać się za księżmi, którzy chcą się zaangażować w inicjatywy zielonoświątkowe, może proponować ogólnopolskie zjazdy i stanowe rekolekcje. Zyskuje coraz większą władzę, także opiniotwórczą. Na jego głos wielu kościelnych decydentów nadstawia ucho – jego zdanie może jednak kogoś lub coś (grupę, inicjatywę) nie tylko ochronić lub wynieść na piedestał, lecz także zdezawuować. Krajowy duszpasterz na przykład doradza lub odradza hierarchom delegowanie tej czy innej osoby do zespołu koordynatorów; koncesjonuje też liderom możliwość wyjazdu na międzynarodowe kongresy Odnowy.
Aby coś zorganizować w duchu Odnowy, trzeba teraz przebić się do centrali i uzyskać jej akceptację. Przykład z góry idzie w teren. Na szczeblu diecezji koordynatorzy arbitralnie decydują o tym, która grupa modlitewna może należeć do Ruchu Odnowy. Wystarczy niepokorny świecki lider na czele jakiejś wspólnoty, aby jej jedność z Ruchem mogła być kwestionowana. Grupy, do których nie przyznają się diecezjalni koordynatorzy, miewają trudności z uregulowaniem kontaktów z hierarchią. Na szczeblu lokalnym dystrybucji podlegają nawet Seminaria Życia w Duchu Świętym. W ten sposób krzepnie nowy ruch kościelny z własnym wielostopniowym kierownictwem, formacją, ustnie przekazywaną historią, a nawet z unikalnym nazewnictwem i dyscypliną.
Ta pokusa zmonopolizowania Odnowy poprzez próbę wtłoczenia uniwersalnego zjawiska w ramy jednej organizacji stanie się odtąd na wiele lat realnym i niebezpiecznym (bo w pełni niezdiagnozowanym) problemem katolickiego zielonoświątkowego poruszenia, nie tylko w Polsce. Próbę rozwiązania podejmie dopiero papież Franciszek kilka dekad później. W 2014 r. w Rzymie publicznie przestrzegł on członków Ruchu Odnowy, aby nie stawali się „kontrolerami” łaski Bożej5. Papieskie kazanie przeszło do historii i stało się zapowiedzią reformy zarządzania Odnową – stworzenia posługi Charis.
Twórcy i członkowie Ruchu Odnowy nigdy nie kwestionowali, że Odnowa jest dla wszystkich. Problem polegał „jedynie” na tym, że niektórzy z nich zaczęli rościć sobie – jak to po latach wypomni Franciszek – prawo do wyłączności na jej udostępnianie i szerzenie w Kościele. Sięgano przy tym po argumenty zdroworozsądkowe: ludzie, którzy chcą przeżyć chrzest w Duchu Świętym, muszą zostać do tego dobrze przygotowani przez profesjonalnie uformowanych animatorów i duszpasterzy, a potem też powinni od nich uzyskać dobre prowadzenie w grupach. Chodziło o eliminowanie niewłaściwych postaw, takich jak szukanie emocji i nadzwyczajności w objawiających się darach, oraz po prostu o pilnowanie doktrynalnej poprawności. Poprzez zakorzenienie osoby po chrzcie w Duchu Świętym w katolickim zdyscyplinowanym Ruchu Odnowy duszpasterze zyskiwali większą pewność, że rozbudzony duchowo katolik, który został nauczony zielonoświątkowej modlitwy, znajdzie swoje miejsce w Kościele, nie odpływając w kierunku denominacji protestanckich.
Z Ruchu Odnowy próbowano więc uczynić jedyną bezpieczną bramę dostępową do doświadczenia Odnowy w Duchu Świętym w Kościele katolickim. Ponieważ jednak tajemnica opisana w drugim rozdziale Dziejów Apostolskich ze swojej natury nie poddaje się takim ograniczeniom, to powyższe wysiłki doprowadzały do nieporozumień i napięć – w pierwszej kolejności z tymi, którzy doświadczyli Odnowy, ale nie utożsamiali się z Ruchem Odnowy (w Polsce dotyczyło to przede wszystkim członków Ruchu Światło-Życie).
Ruchowi Odnowy, który miał ambicję zapewniać przebudzonym katolikom duchowe kierownictwo, szybko zaczął ciążyć własny sukces. Im więcej bowiem ludzi przeżywało chrzest w Duchu Świętym, tym większa rodziła się potrzeba zapewnienia im opieki duszpasterskiej i zapanowania nad żywiołem, który – jak się nieustannie obawiano – może wymknąć się spod kontroli. Niejednokrotnie, w reakcji na rosnącą liczbę grup, jeszcze mocniej rozbudowywano struktury.
Ich rozwój z czasem paradoksalnie doprowadzi do ograniczenia oddziaływania Odnowy w Kościele. Hierarchowie nieprzychylni zjawisku lub nierozumiejący jego znaczenia – widząc w nim nie uniwersalne doświadczenie dane wszystkim katolikom, tylko nową organizację religijną – zyskiwali zręczną wymówkę do jej odrzucenia. „Nie muszę mieć wszystkich ruchów w parafii” – tłumaczył niejeden proboszcz, odpowiadając na pytanie, dlaczego nie chce u siebie Odnowy.
Marzenie trwa
Historyk, który analizuje deklaracje, słowa i wizje, dostrzega, jak boleśnie rozchodziły się one ze skrzeczącą pospolitością. Bo przecież tak wielu osobom dech zapierały nie tylko słowa przemawiającego na Jasnej Górze kardynała Suenensa, ale też teksty wybitnego teologa ks. Heriberta Mühlena, który w 1981 r. pisał o uniwersalności Odnowy. O tym, że każdy chrześcijanin powinien mieć możliwość przeżycia chrztu w Duchu Świętym bez konieczności stawania się członkiem grupy Odnowy, że chodzi tu o połączenie ożywienia z istniejącymi już duchowościami, strukturami i obyczajami; z życiem liturgicznym i sakramentalnym.
W grudniu 1984 r., a więc kilka miesięcy po otrzymaniu nominacji na Krajowego Duszpasterza Odnowy w Duchu Świętym, ks. Bronisław Dembowski opowiada klerykom we Włocławku jednym tchem o fenomenie Odnowy i o Ruchu Odnowy: „Zetknąłem się z tym zjawiskiem, które nazywa się Ruchem Odnowy w Duchu Świętym”.Mówi zgodnie z ideałami, m.in. że „Odnowa w Duchu Świętym to jest zwrócenie uwagi nie na pewien wycinek chrześcijaństwa, ale na cechę charakteryzującą całe chrześcijaństwo”. I dalej, że „całe chrześcijaństwo jest charyzmatyczne, choć nie wszyscy sobie to uświadamiają”.I jeszcze dalej: „W Odnowie w Duchu Świętym nie chodzi o tworzenie nowych struktur w Kościele: jeszcze jedna inicjatywa, jeszcze jeden rodzaj grup, jeszcze jeden rodzaj wspólnot. Tylko chodzi o ożywienie, odnowienie całego życia w Kościele. I każdy – tak marzymy o tym – pozostaje w tej strukturze, w której tkwi, w tej roli, którą pełni w Kościele, tylko jest nowym życiem Bożym bardziej ogarnięty, bardziej przemieniony”6.
Po latach szczególnego znaczenia nabierają wtrącone spontanicznie słowa ks. Dembowskiego: „tak marzymy”. To marzenie wciąż pozostaje aktualne.
Cena bowiem, jaką Odnowa zapłaciła za wtłoczenie w sztywny gorset struktur kościelnych, okazała się wysoka. Ruch po prostu przestał się rozwijać; jakby kręci się wokół siebie. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy mogą poczuć się urażeni tą diagnozą, ale proszę spojrzeć, czy w różnych miejscach wiele grup nie przypomina dziś kramików z cudacznościami? Piszę to z bólem jako osoba związana od lat z tym środowiskiem. Czy mają one siłę przyciągania znaną z Dziejów Apostolskich?
Trudno po latach czynić komukolwiek wyrzuty, że tak się sprawy potoczyły. Wydaje się, że opisany rozwój wydarzeń był nie do uniknięcia. Odnowa w Duchu Świętym, niebędąca organizacją, musiała przejść przez ten etap. Bilans jednak wydaje się pozytywny: przede wszystkim zjawisko – czego wielu się obawiało – nie zostało wypchnięte z katolickich szeregów.
Tworząc obecnie Charis, Kościół dokonuje rewizji spojrzenia na zielonoświątkowe przebudzenie. Otwiera się na te prawdy o Pentecoste, o których przez ostatnie dekady najchętniej by zapomniał: że Odnowa nie tylko nie jest organizacją, ale też wydaje się nie przynależeć do żadnego wyznania.
Podkreślał to zawsze bardzo mocno ks. Franciszek Blachnicki, który – w oparciu o adhortację apostolską Pawła VI Evangelii nuntiandi – sformułował program „Jedność w Duchu Świętym”. Blachnicki przede wszystkim uważał Odnowę za łaskę o charakterze użytkowym, która ma nieustannie przenikać się z ewangelizacją i ekumenizmem. Wszystkie trzy wymiary wzajemnie się implikują. Z Odnowy, wyrosłej na ekumenicznym gruncie, rodzi się ewangelizacja, która nabiera mocy wtedy, gdy jest prowadzona ekumenicznymi metodami w duchu Odnowy. Według założyciela oaz bez wychylenia ewangelizacyjnego Odnowa skarłowacieje i przerodzi się w kółko wzajemnej adoracji, a z kolei ewangelizacja bez ekumenizmu i Odnowy pozbawiona zostanie odpowiedniej mocy.
Kościół mierzy się dziś z podobnymi problemami, co pół wieku temu; przede wszystkim z postępującym rozpadem cywilizacji chrześcijańskiej. W tym bolesnym procesie wykuwania się nowej rzeczywistości dodatkowo wstrząsają naszą wspólnotą afery pedofilskie, a autorytety, w których głos się wsłuchiwaliśmy, upadają lub milkną. Ratunek pozostaje ten sam: Odnowa w Duchu Świętym. Nie musimy godzić się na cudaczności, powinniśmy jednak przyjąć dar żywej wiary.
Uniwersalne zielonoświąteczne zjawisko ze swoim „chrztem w Duchu”, proroctwami i modlitwami za chorych przypomina współczesnym chrześcijanom o najważniejszych biblijnych wyzwaniach i prawdach: że mamy otworzyć się na Tajemnicę; ożywić swoją wiarę, czyli nawrócić się, zbliżyć się do Boga w Duchu Świętym; stać się wyznawcami, a nie apologetami; że powinniśmy budować wieczernikowe braterstwo, dążąc do jedności w Duchu Świętym na wszystkich poziomach; łamać schematy, otwierać kolejne okna i nie wstydzić się tego, czego świat nie widzi szkiełkiem i okiem.
Trzeba mieć nadzieję, że stworzenie Charis to dopiero początek nowej percepcji Odnowy w Kościele. Dobrze by było, żeby ten, niesiony wiatrem, późny deszcz jakubowy (ten, bez którego nie można mówić o zebraniu plonów – por. Jk 5,7) zrosił kurie, plebanie, kapituły, rady i przynajmniej niektóre głowy.
1 W dalszej części tekstu zamiennie używane są określenia Pentecoste, „przebudzenie zielonoświątkowe”, „wieczernikowe poruszenie”, „doświadczenie Odnowy w Duchu Świętym”, „Odnowa” – na określenie różnego rodzaju inicjatyw otwierających współczesnych katolików na charyzmaty i przejawy działania Ducha Świętego. W odróżnieniu od nich określenie „Ruch Odnowy w Duchu Świętym” (lub „Ruch Odnowy”) odnosi się dalej do zorganizowanej struktury używającej tej nazwy.
2 M. i M. Nowiccy, Upili się młodym winem. Tom II: Przyczynek do Odnowy w Duchu Świętym w Polsce 1979–1988, Warszawa 2021.
3 Funkcja delegata ds. nowych ruchów katolickich zostanie stworzona w 1986 r. Bp Samsel zacznie sprawowanie tej funkcji od zwołania zebrania księży delegatów ds. nowych ruchów katolickich, w czasie którego prosił delegatów „o dołożenie starań, aby powstające nowe ruchy religijne w naszym kraju otrzymały właściwą perspektywę rozwoju, tzn. aby były wiązane z hierarchią Kościoła, aby o ich stanie faktycznym istnienia i działalności wiedział biskup diecezjalny, aby również o tym poinformować Delegata Episkopatu Polski ds. ruchów religijnych. Każda rodząca się nowa wspólnota religijna na terenie diecezji u samych początków swojego istnienia powinna uzyskać zgodę i błogosławieństwo swojego biskupa diecezjalnego”. Zebranie Delegatów ds. nowych ruchów religijnych (Komunikat do Biura Prasowego Episkopatu Polski), Archiwum Sekretariatu Episkopatu Polski, sygn. SEP-326–1.
4 Tak od początku rolę zespołu koordynacyjnego postrzegał ks. Dembowski. „Zespół koordynacyjny […] ma na celu czuwanie nad doktrynalną i praktyczną poprawnością życia grup, wzajemną pomoc i wymianę doświadczeń, właściwą formację członków oraz kontakty z Episkopatem Polski. […] Zespół pragnie, by Odnowa nie rozwijała się w sposób niekontrolowany i poza normalnym życiem kościelnym”. Ks. B. Dembowski w liście do bp. Wł. Miziołka z 26 listopada 1980 r., Archiwum bp. B. Dembowskiego.
5 Zob. Słowo papieża Franciszka do Odnowy – 2014 r., http://www.szum.jezuici.pl/pl/kategorie/dlawspolnot/item/1452-slowo-papieza-franciszka-do-odnowy-2014-r [dostęp: 19.11.2021]. [dostęp: 19.11.2021].
6 Ks. B. Dembowski do kleryków diecezji włocławskiej, grudzień 1984 r., kaseta magnetofonowa, s. B, Archiwum bp. B. Dembowskiego.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2021 jako część bloku tematycznego „Charyzmaty bez nadużyć”.
Pozostałe teksty bloku:
„Jakich bezpieczników potrzebuje duchowość charyzmatyczna?”, dyskutują Monika Białkowska, Marek Kita, Piotr Sikora, Sebastian Duda i Zbigniew Nosowski
„Kierownik duchowy może się mylić”, Barbara Smolińska w rozmowie z Katarzyną Sroczyńską