Jesień 2024, nr 3

Zamów

Nie mamy prawa zabraniać komukolwiek podążania za Chrystusem

Monica Bellucci jako Maria Magdalena w filmie „Pasja” Mela Gibson, USA 2004. Fot. Materiały prasowe

Mamy w Kościele problem, bo nauczyliśmy się wykluczać innych, podczas gdy Jezus wszystkich do siebie pociąga. Cechą dzieci Boga nie powinien być więc lęk przed obcymi, lecz gościnność.

Kto nie jest przeciwko wam, jest z wami (Łk 9,50)
Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie gromadzi ze Mną – rozprasza (Łk 11,23)

Dużym problemem dla uczniów Jezusa bywa przyswojenie horyzontów Mistrza – a te horyzonty okazują się, zwłaszcza po zmartwychwstaniu, nieograniczenie szerokie. Tak, „wzięty do nieba” (Mk 16,19) Chrystus napełnia wszystko we wszystkim (panta en pasin, Ef 1,23)! Będąc „w niebie”, w Boskim wymiarze istnienia, razem z Ojcem towarzyszy w ukryciu (Mt 6,6) każdemu elementowi rzeczywistości oraz przenika go w każdym aspekcie.

Krótko mówiąc, jest wszechobecny i wszechobejmujący, nieskończenie empatyczny. Jako lekarz rzeczywistości (por. Mt 9,12) ocala każde mniej lub bardziej połamane życie i każde choć trochę tlące się dobro (por. Iz 42,3). Wziąwszy na siebie ciężar naprawienia relacji świata ze Stwórcą i uśmierciwszy w sobie wrogość, którą świat Go uderzył, ogłasza dobrą wiadomość – pokój wam dalekim i pokój tym bliskim (por. Ef 2,16-17).

Kto jest daleko, a kto blisko

Natomiast my mamy problem, bo nauczyliśmy się wykluczać „obcych”, podczas gdy Chrystus włącza świat w swoje życie i „wszystkich do siebie pociąga” (por. J 12,32). Cechą dzieci Boga nie jest więc ksenophobia, lęk przed obcymi, lecz gościnność, czyli w języku Biblii przyjaźń dla obcych (philoksenia, por. Hbr 13,2).

Nauczyliśmy się też sądzić-wyrokować, podczas gdy Chrystus ratuje świat zamiast go sądzić (por. J 3,17). Nauczyliśmy się oskarżać, co według Pisma jest praktyką szatana (por. Ap 12,10), podczas gdy Chrystus pozostaje naszym adwokatem (paraklētos, por. 1 J 2,1). Nawiasem mówiąc, ten adwokat wcale nie musi nas bronić przed Ojcem, lecz w sytuacjach, gdy nasze serce nas potępia reprezentuje Boga większego niż nasze serce (por. 1 J 3,20).

Nie jest z Boga religijność nieludzka, skoncentrowana na przepisach, a zaniedbująca „to, co w Prawie ważniejsze: sprawiedliwość, miłosierdzie i ufną wiarę”

Marek Kita

Udostępnij tekst

Oczywiście, Bogu nie jest wszystko jedno, czy człowiek otwiera się na Jego bliskość, czy ją odrzuca. Jednak Ewangelia pokazuje, że właśnie ludzie religijni mają skłonność źle oceniać odległość serca od Stwórcy. Konfrontacja Jezusa z najgorliwszym stronnictwem pobożnych ujawniła oddalenie tych, którzy wydawali się najbliżsi (Iz 29,13), a z kolei wędrówki Syna Bożego po peryferiach świata Przymierza pozwoliły dostrzec bliskość pozornie dalekich.

Zgodnie z Ewangelią ukochanego ucznia Jezus tylko raz samorzutnie zwierzył się komuś, że jest Mesjaszem. Zrobił to w rozmowie z przedstawicielką „heretyckich” Samarytan, żyjącą w nieuregulowanej sytuacji małżeńskiej (por. J 4,1-26).

Prawda jest ważna, lecz stanowi drogę

Oczywiście trudno przeżywać bliskość, gdy widzimy partnera w fałszywym świetle. Prawda nie jest czymś obojętnym, lecz ma to ścisły związek z faktem, że prawda Objawienia w ogóle nie jest czymś. Ewangeliczna prawda to Ktoś. Przy tym ów Ktoś jednym tchem przedstawia się jako „droga, prawda i życie” (por. J 14,6). Jeżeli prawda pozostaje drogą – a więc przestrzenią i procesem wędrówki – to znaczy, że nie da się jej zmonopolizować.

Chrześcijanie nie posiadają prawdy, choć często kusi ich rola jej posiadaczy-okupantów. Jednak kto okopuje się na drodze i broni jej jako swej własności, ten odbiera szlakowi jego sens. Tym bardziej, gdy mamy do czynienia z drogą zapraszającą, otwartą, ścielącą się do stóp zabłąkanych. Jak Jezus na Ostatniej Wieczerzy, schylający się pokornie do stóp uczniów lubiących pytać, kto z nich jest największy (por. Mk 9,34; J 13,1-14).

Tak, uczeń Chrystusa nie posiada prawdy, lecz wędruje w prawdzie. Jest w drodze, prowadzony na niej coraz dalej – w całą prawdę, en tē alētheia, pasē (por. J 16,13). Pierwsi chrześcijanie nazywali swą przygodę wiary drogą (por. Dz 18,25), a Paweł pisał o ich byciu w Chrystusie (por. 2 Kor 5,17). Jesteśmy więc w prawdzie-drodze, która stanowi też (jak pamiętamy) nasze życie (por. J 14,6).

Wędrujemy wewnątrz prawdy, przeżywając ją, a właściwie przeżywając Jego. Tak, być uczniem Chrystusa to przeżywać Go (por. Flp 1,21) tak jak On przeżywa mnie (por. Ga 2,20), we wzajemnym przenikaniu się naszych egzystencji.

Równa droga biegnąca slalomem

Jezus jest drogą, prawdą i życiem, bo ucieleśnia drogę przez życie zgodnie z prawdą o jego źródle i celu. Stanowi ucieleśnienie człowieczeństwa przeżywanego w harmonii z Bogiem. Jest wzorcowym Synem Człowieczym (por. Hbr 2,5-17), wcieloną regułą życia człowieczych dzieci, chodzącym wypełnieniem Bożego Prawa (por. Mt 5,17).

Jako nasz Wzorzec-Prawo pozostaje wszechobecny, bo rysy Jego mądrości są odzwierciedlone w każdej jaźni, wpisane w jej naturę i przedłożone sumieniu (por. Rz 2,14-15). To dlatego jedyna droga może być drogą powszechną. Boża droga jest równa (mišor, Ps 27,11), pozbawiona wybojów-pułapek, lecz gołębia prostolinijność Słowa łączy się z przezornością na wzór węża (por. Mt 10,16). Równa ścieżka Jego Ducha (por. Ps 143,10) biegnie zygzakiem przez plątaninę ludzkich dróg i właśnie dlatego odnajdują się na niej także wędrowcy przez nas nieoczekiwani.

Jeśli ktoś, kto „nie chodzi z nami” (Łk 9,49) – nie dzieli w pełni naszego doświadczenia wiary – stara się działać w imię Jezusa, możemy w nim powitać współwędrowca. Nie mamy prawa mu zabraniać podążania za Chrystusem tak, jak potrafi. Nasz Pasterz uczy: „mam też inne owce, które nie są z tej zagrody” (J 10,16). A choć mówi o przyprowadzeniu ich do jednej owczarni, to przecież wskazuje przy tym na własne działanie, nie nasze.

Skoro w domu Ojca jest wiele mieszkań (por. J 14,2), a objawiana przez Chrystusową Ekklēsię mądrość okazuje się „rozlicznie wieloraka” (polypoikilos, Ef 3,10), to zamiast stanowić konkurencję możemy się nawzajem budować jako pielgrzymi Prawdy. Jak mówi Pismo: „Aż spotkamy się wszyscy w jedności wiary i poznania Syna Bożego, w człowieczeństwie doskonałym, w dojrzałości do rozmiaru Chrystusowej pełni” (Ef 4,13). Na razie wszyscy „cząstkowo poznajemy i prorokujemy cząstkowo” (1Kor 13,9) – a jeśli nawet mamy poczucie, że coś wiemy na pewno, to i tak nie wiemy, jak to trzeba wiedzieć (por. 1Kor 8,2).

W którym miejscu droga się zwęża

Czy jednak Jezus nie ogłosił wyraźnie, że Jego droga nie jest przestronna, lecz przeciwnie, stanowi wąskie przejście (por. Mt 7,13)? Wydaje się, że w takiej perspektywie ekumeniczna otwartość cechuje raczej drogę „w zatracenie” (eis tēn apōleian)… To wrażenie blednie, gdy uczciwie spytamy, czy łatwiej i częściej ludzie szukają w „niechodzących z nimi” rysów pokrewieństwa duszy, zamiast oskarżać i osądzać?

W gruncie rzeczy droga inkwizytorów jest przestronniejsza, czujemy się na niej wygodniej. O wiele trudniej przeciskać się slalomem między tym, co nas w innych razi, żeby się spotkać w dzieleniu najgłębszych tęsknot ducha i wymianie intuicji. Trudniej we wszystkim pokładać nadzieję i przetrzymać częste sprawianie nam zawodu (por. 1 Kor 13,7).

Tak, istnieje konieczność wyraźnego opowiedzenia się. Decyzji. Nie wszystkie drogi prowadzą do celu, nie każda inspiracja jest Chrystusowa. Ekumeniczność to praktyka rozeznawania duchów – „nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga” (1J 4,1). Znakiem, że ktoś nie jest z Chrystusem, okazuje się to, że „nie zbiera z Nim” (por. Łk 11,23), nie buduje ludzkiej wspólnoty, nie zawiązuje dobrych relacji. Ducha anty-Chrystusowego zdradza odmowa wyznania że Jezus Chrystus przyszedł w ciele (por. 1 J 4,3). To znaczy, że drogą do Boga jest przeżywanie konkretu człowieczeństwa, w którym ucieleśnił się Boży Syn, Rozum (Logos) istnienia (por. J 1,1-3.14).

Wesprzyj Więź

Nie jest z Boga religijność nieludzka, skoncentrowana na przepisach, a zaniedbująca „to, co w Prawie ważniejsze: sprawiedliwość, miłosierdzie i ufną wiarę” (por. Mt 23,23). Natomiast każdy, kto jest ludzki dla innych człowieczych dzieci, okazuje się (być może nieświadomym) wiernym Syna Człowieczego (por. Mt 25,31-40). Wierzy swemu przeczuciu Ewangelii. Kto tylko nie żywi wobec nas wrogości, a za to stara się uwalniać serca od złych mocy i wyrywać ofiary z rąk ciemiężycieli (por. Ps 82,4), towarzyszy nam na Chrystusowej drodze (por. Łk 9,50).

Tekst ukazał się na stronie wiam.pl pod tytułem „Ekumeniczna droga Chrystusa”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Serce Boga, czyli wielkie zaskoczenie

Podziel się

12
7
Wiadomość

„Nie grzesz więcej” to faktycznie był drobiazg, zważywszy, że w czasach Jezusa niemal niemożliwym było zgrzeszyć cudzołóstwem. Wykładnia rabinacka, którą w przywołanym fragmencie potwierdza Jezus była dość szczegółowa, a zarazem wyjątkowo liberalna.

Dawid, traktat Nashim, rozdział Sotah. Można go znaleźć w wersji online.
Mówiąc w dużym skrócie, by móc ukarać za cudzołóstwo dwóch świadków musiało przyłapać kobietę ZANIM doszło do zbliżenia, do tego uprzednio mąż przy dwóch świadkach musiał pouczyć żonę, że nie wolno jej się zbliżać do wymienionego z imienia konkretnego mężczyzny. Jednocześnie mąż nie mógł „hurtowo”, czy „profilaktycznie” ostrzec żony przed każdym mężczyzną, bo wówczas sam by grzeszył. W każdym innym przypadku żona była uznana niewinną. I to nawet w sytuacji, gdyby mąż osobiście przyłapał żonę w łóżku z kochankiem, bo wówczas nie ma dwóch świadków. Plus w czasach Jezusa odstąpiono od kamienowania kobiet za cudzołóstwo. Opisywana scena z Ewangelii nie dotyczyła nawet cudzołóstwa, a próby, polegającej na sprowokowaniu Jezusa do opowiedzenia się albo przeciwko prawu mojżeszowemu, gdyby darował kobiecie, albo przeciw prawu rzymskiemu, gdyby pozwolił na kamienowanie. Jezus zamiast tego stosuje wykładnię rabinacką, która nie narusza żadnego z tych przepisów.

Joanna, mimo wszystko polecam albo słuchać, albo samodzielnie poszerzyć wiedzę. Wówczas byś nie pisała o rabinach, co krzyżowali Słowo, gdy nawet Ewangelia mówi, że zrobili to saduceusze. Jezus sam był rabinem, cytował szanowanych rabinów i powoływał się na ich nauki. A skoro się powoływał, to warto te nauki znać.

Jeśli chciałaś być złośliwa, to nie wyszło. Zohar jest tekstem średniowiecznym, trudno więc, by Jezus go znał, albo się na niego powoływał.

Wola Boża w naszym życiu to 10 Przykazń i tylko 10… proste i łatwe dla każdego komu Pan Bóg nie odebrał rozumu,a…
,, jak chce Bóg kogoś ukarać odbiera mu rozum,,
Wszystkim życzę wielu łask Bożych.

Cenne są te słowa: idź i nie grzesz więcej.
Warto chociażby mieć w sercu takie pragnienie. Pełnienia Jego woli.
I wiadomo, to czasem zadanie rozłożone na lata, z tak różnych trudnych miejsc przychodzimy – ważne, by być jednak uczciwym.

Mówić jasno: daj mi poznać Twoje drogi Panie.
A nie: poznaj moje drogi Panie i pobłogosław, ponieważ ja tak chcę.

I taki przykład trudnych rozmów:
Obecna na forum dyskusja o prawach osób LGBT – dobrze ukazuje złożoność problemu.
Można ulec w niej pewnej pozornej polaryzacji –
że jedni to katolicki niemiłosierny beton, a drudzy to miłosierni samarytanie.

W tej całej drodze tutaj jednak chodzi o Prawdę i życie.
To chyba najważniejsze pytanie jakie należy sobie postawić –
co nam naprawdę daje życie, a co je odbiera? Jakie postawy.

Czy jesteśmy też na tej drodze odpowiedzialni za innych, czy każdy sobie rzepkę skrobie?
A jeśli jesteśmy to kolejne pytanie:
Jak siebie nawzajem upominać i też podnosić na duchu,
bez pogrążania się w przepychankach medialnych?
Forum ma swoje ograniczenia – wiadomo.

Ale nie takie dyskusje w Kościele przez wieki toczono.

https://wiez.pl/2021/09/06/meduza-przy-polsko-bialoruskiej-granicy/

Trudna jest ta mowa. I działa tylko w 100%. Ewangelia.
W części, jest jedynie miłą układanką, bez ważnych elementów. Bez wartości. Kolejną filozofią, albo sympatycznym światopoglądem i duchowością.
I pozdrawiam „Oburzonych cynicznym wybieraniem fragmentów Ewangelii, bo ona jest radykalna i działa tylko w całości”.
Tak.
Ale ta całość jest zarówno wyraźna w przypadku uchodźców jak i Eucharystii, Sądu i własnego życia według zasad Bożych.

Całość działa zarówno w przypadku upominania się o anawim jak i czystości i wierności. Zaufaniu Bogu i…

Nie można sobie z Niej wybierać wygodnych fragmentów jak bakali z ciasta. Tak, Janio jest trudna – jak to Słowo na dzisiaj na przykład.
Zacznij stosować to zobaczysz.
Jak się Je bierze na poważnie – to dzieją się rzeczy niespodziane.
2 Kor 8, 1-9
J 13, 34
Mt 5,43-48

Wojtek,
A ja zapytam równie przewrotnie, co mam doczytać?
Może po prostu nie wiesz co ja wiem i ile czytałam.
Ja nie robię tutaj wykładów na forum.
Mi zależy na ludziach i ich relacji z Bogiem.
Tylko tyle i aż tyle.

Joanna, chciałem odpowiedzieć, ale Malyjanio ubiegł mnie z komentarzem. Mówisz o „100% Ewangelii”, gdy w tej samej Ewangelii wyklucza się możliwość przymuszania kogoś do celibatu. A jest to obecnie jedyne, co Kościół jest w stanie zaproponować osobom nieheteronormatywnym. A jak wielokrotnie mówiłem, jeśli jakaś doktryna jest błędna, to koniecznością jest ją zmienić.

A podejście „wiem, ale nie powiem” nie jest żadnym argumentem.

Ok Wojtek w jednym komentarzu:

1.
Jezus próbował rozmawiać z różnymi szkołami faryzeuszy. Jasne.
Saduceusze byli mu raczej od razu nie po drodze.
2.
Został ukrzyżowany w przez porozumienie saduceuszy i faryzeuszy.
Pewnie nie wszystkich, ale nie wybielisz tu wszystkich faryzeuszy.
Na Jezusa wyrok wydaje Sanhedryn, w skład którego wchodzili faryzeusze. To faryzeusze podburzali lud, który raczej za Jezusem chodził. Jest wiele cytatów w Ewangelii.
To im odniesiono, kiedy Jezus wskrzesił Łazarza.

Po uzdrowieniu w szabat
„Faryzeusze zaś wyszli i odbyli naradę przeciw Niemu, w jaki sposób Go zgładzić
Mt 12,14”

3.
Co do wieku różnych pism, wiadomo.
A odkąd żydzi dostali prawo próbowali je interpretować jak tylko mogli.
Chciałam pokazać dokąd doprowadzają interpretacje Biblii bez końca. I co można z Biblią wyprawiać – plus kabała.

4.
Co do interpretacji liberalnej zasad.
Ilość szkół obecnie podzielonego chrześcijaństwa ma interpretacje od sasa do lasa. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Łącznie z wielożeństwem.
Katolicyzm próbuje być spójny, a i tak powoli się rozpada…
Te zwalczające się frakcje…

5.
Co do radykalizmu – sięgnięcia do korzeni – Ewangelia 100% to ideał i każdy rozeznaje ile może.
O tym też ten artykuł powyżej.

Nikt nikogo nie zmusza. Sam po sobie widzisz, ile możesz.
Pozdrawiam

Janio,
Odpowiem podobnie jak Wojtkowi.
Ewangelia radykalna jest trudna dla każdego pod różnymi względami. Każdy gdzieś nie dorasta.
Sam po sobie możesz ocenić ile możesz, ale trudno coś krytykować, kiedy się nawet czasem nie spróbuje, prawda?

Kręci pani iście po faryzejsku 😉
Wczoraj miało być koniecznie 100%, a dziś tyle, ile każdy da rady.

Janio,

Nie zrozumiał Pan.
100% oznacza przyjęcie W CAŁOŚCI za Prawdę, tego co głosi Ewangelia.
A nie wybieranie sobie wygodnych treści. Działa – naprawdę. Jest spójna w tym co głosi.
I to miałam na myśli.

Czym innym jest powiedzenie akceptuję zasady i reguły, ale wiem, że do niektórych muszę duchowo dorosnąć i wierzę, że jestem w drodze.
To jak powiedzenie – wiem, że to ma wartość, ale nie daję na dziś rady.

A czym innym jest zmienianie prawa, ponieważ nie daje się rady.

Adam,
Nie można spokojnie tu o wierze napisać.
Trzeba obśmiewać – taki Pana cel?
Krucjata czego? 😉
Ironii?
.

@Joanna Krzeczkowska
Nasze niedopatrzenie. Przepraszamy. Uwaga o katolickich obozach filtracyjnych oczywiście nie nadawała się do publikacji. Komentarz skasowany i żółta kartka dla Adama2!

Adam2, za każdym razem jak czytam komentarz z gatunku krucjaty miłości na 100% opatrzone dodatkiem, że to „działa – naprawdę” zastanawiam się jak bardzo trzeba wątpić, żeby coś takiego pisać.

To wszystko przeczy pięknej, otwartej i odważnej tezie z tytułu tego artykułu, za którą niektórych dosięgnęły ostatnio konsekwencje. Może ktoś z czytelników może ujawnić szczegóły, bo pogłoski są mało optymistyczne i niejasne. Może coś Więź pisała, nie wiem, bo nie czytam regularnie.

Nie widzę żadnego związku mojej wypowiedzi z informacją pani Krzeczkowskiej na temat ingresu jednego z wielu arcybiskupów. Życzę miłego wieczoru, kończę na tym czytanie.

DO MODECJI: Nie rozumiem do końca tej żółtej kartki. Pani Joanna insynuuje, że podstawa osób przynależących do LGTB odbiera komuś życie, i Państwo nie reagujecie na takie uwłaczające komentarze … Ale na moją sarkastyczną odpowiedź reagujecie. Coś jest nie tak …

Obecna na forum dyskusja o prawach osób LGBT – dobrze ukazuje złożoność problemu.
Można ulec w niej pewnej pozornej polaryzacji –
że jedni to katolicki niemiłosierny beton, a drudzy to miłosierni samarytanie.

W tej całej drodze tutaj jednak chodzi o Prawdę i życie.
To chyba najważniejsze pytanie jakie należy sobie postawić –
co nam naprawdę daje życie, a co je odbiera? Jakie postawy.

P.S. To jest właśnie taki nie do końca zrozumiały „word salad”, kolażujący wątek LGTB z postawami odbiejrającymi życie … [OD MODERACJI: ciąg dalszy komentarza został skasowany, albowiem pan obdarzony dopiero co żółtą kartką postanowił obrażać inną osobę z forum = KARTKA CZERWONA]

Adam,
Ten fragment z mojego komentarza
„W tej całej drodze tutaj jednak chodzi o Prawdę i życie.
To chyba najważniejsze pytanie jakie należy sobie postawić –
co nam naprawdę daje życie, a co je odbiera? Jakie postawy.”

Te słowa dotyczyły pójścia drogą za Jezusem. Nie wyboru LGBT.

Sami wybieramy, na przykład czy pogrążamy się w nienawiści,
nie posłuchamy się nawzajem, szybko oskarżamy – TO miałam na myśli.
Tak porywczość też nam odbiera życie w jakimś sensie, a na pewno spokój.

Przepraszam za brak precyzji.
Dla mnie słowo droga ma mocne skojarzenie z wierszem Roberta Frosta „Droga”.
I dla mnie jest to na przykład:
Słuchanie siebie nawzajem mimo różnic – i każdy może zachować swoje zdanie.
Próbowałam kiedyś Pana zrozumieć.
Ja nie stanowię tutaj prawa ani nie jestem też politykiem.
Nie ma jakiegoś wpływu na świat ogromnego.
Wypowiadam się na niszowym forum. Tyle.

Czasem zdarzają się nieporozumienia.
Rozumiem, że Pan już swój list oburzenia do papieża dawno wysłał.

Ja myślę o kolejnym. Serio i to nie jest blef. Może z czasem coś się uda.
Pozdrawiam

Nie widzę żeby ta polaryzacja w Kościele była pozorna

https://magazynkontakt.pl/ojciec-kusmierski-nie-mozna-wykluczyc-zmiany-nauczania-kosciola-o-homoseksualizmie/

Tekst sprzed pięciu lat był cytowany przez Więź

https://wiez.pl/2019/06/27/wiezcytuje-ojciec-kusmierski-kosciol-powinien-przeprosic-osoby-lgbt/

a dwa lata później przez deona z dużo bardziej odważnym tytułem

https://deon.pl/kosciol/andrzej-kusmierski-op-byc-moze-kosciol-zweryfikuje-swoje-nauczanie-o-orientacji-homoseksualnej,525106

Teraz nie do pomyślenia żeby któryś z tych portali taki tekst publikował.

Joanna, to też w jednym komentarzu sprostuję.

1. Jezus nie tyle „próbował rozmawiać”, co reprezentował ruch faryzejski. Jeśli mielibyśmy analizować zawartość, to niemal w całości była to szkoła Hillela (ta sama z której wywodził się św. Paweł), a małymi wyjątkami. A saduceuszy, owszem, krytykował. Wiesz, co najbardziej charakteryzowało saduceuszy? Coś, co byśmy nazwali „wierność przykazaniom Bożym na 100%”. I związane z tym przedkładanie zasady ponad człowieka. Brzmi znajomo?

2. Proces Jezusa przed Sanhedrynem możemy włożyć między mity. Nie istniała żadna możliwość, by w noc sederową zwołać Sanhedryn, łamiąc wszystkie przepisy prawa i obradować w czasie zakazanym dla obrad. Jezusa skazali Rzymianie, na co wskazuje rodzaj kary, jaką zastosowano. Uprzedzę, w czasach Jezusa Sanhedryn miał prawo skazywać ludzi na śmierć i krzyżować. Nie trzeba było do tego żadnego wysługiwania się Piłatem.

3. Nie mówimy o wieku pism, tylko o Jezusie i tym, co głosił. A skoro głosił nauki choćby Szammaja, to wypada Szaamaja cytować. Jezus w swoim nauczaniu nie różnił się od innych interpretatorów prawa. I tak jako chrześcijanie nie musimy się tym przejmować, bo kolejny interpretator, św. Paweł ogłosił kres prawa.

4. Co do interpretacji liberalnej, Jezus, a następnie chrześcijaństwo reprezentowali właśnie to skrzydło liberalne w interpretacji zasad. Co wiadomo, wzbudza w niektórych strach, co to będzie jak nie nałożymy ludziom kagańca. Nie minęło jeszcze 100 lat, odkąd katolicyzm zrezygnował z nazywania osobistej wolności herezją i zmienił swoją doktrynę w tym zakresie. Ale widać niektórzy jeszcze się nie obudzili.

5. Artykuł powyżej nijak nie odnosi się do Ewangelii, więc też nie realizuje żadnego ideału „100%”. Zgoda natomiast w tym, że każdy robi ile może. O celibacie Paweł mówił, że to jego osobiste pragnienie, by wszyscy ludzie zrezygnowali z seksu, ale rozumie, że to niemożliwe, stąd postuluje, by każdy miał swojego męża, lub żonę, by realizować seksualność w związku. A skoro wiemy, że homoseksualizm to nie fanaberia, jak kiedyś mylnie wierzono, tylko orientacja, to chłopak powinien mieć męża, dziewczyna żonę, by mogli zgodnie z tym jacy są realizować swoją seksualność. Zmuszanie więc homoseksualistów do celibatu, albo małżeństw różnopłciowych jest zaprzeczeniem Ewangelii.

https://www.rp.pl/swiat/art6176411-najbardziej-niewygodny-proces-historii

Wojtek nie dogadamy się chyba co do procesu i faryzeuszy. I już też innych kwestii.
Ten artykuł powyżej zbiera mniej więcej to, co wiem i myślę.

Skoro dla Ciebie opis procesu w Ewangelii jest zmyślony…
To potraktujesz tak wiele innych niewygodnych treści.

Najlepszy cytat jaki mi przychodzi do głowy z różnych lektur biblistów, historyków i badaczy to ten, że możemy być pewnie jednego słowa, które na pewno Jezus powiedział.
Reszta to dopiski? „Amen.”

Ciekawe jaki jest Twój stosunek do postaci Sokratesa, co Platon sobie dopisał…

Joanna, ten tekst jest niestety bardzo tendencyjny i zawiera dość oczywiste manipulacje. Największą manipulacją jest podważenie wiarygodności traktatu Sanhedrin, jako dokładnego opisu żydowskiego sądownictwa i przeciwstawienie go Ewangelii, ale nie zachowując tych samych kryteriów w ocenie tekstu. Owszem, kodyfikacja Miszny to II-III wiek. Stosując te same kryteria kodyfikacja Ewangelii to IV wiek. Do tego różnica między tekstami jest taka, że Ewangelie to zbiór pism anonimowych, o charakterze teologicznym, zaś traktat Sanhedrin opisuje dokładnie przepisy prawne przywołując literalnie nauki poszczególnych rabinów, także tych z czasów Jezusa. Tekst przemilcza też fakt, że Ewangelia Jana odrzuca zdarzenie procesu Jezusa. Według Jana Sanhedryn się nie zebrał, a nocne spotkania dotyczyły wizyt w domu Annasza i Kajfasza. Skoro więc same Ewangelie nie umieją dojść do porozumienia w tak fundamentalnej sprawie jak to, czy proces się odbył, to podważanie dużo bardziej wiarygodnych świadectw jest błędem.

W tekscie z linku są też oczywiste kłamstwa. Jak chociażby to, że Flawiusz, czy Miszna potwierdzają, że słowa „Nam nie wolno nikogo zabić” są wiarygodne. Tymczasem Flawiusz i Miszna wprost temu przeczą. Ba, przeczy nawet temu Ewangelia i to dwukrotnie. Nie było żadnych przeszkód, by Żydzi musieli pytać o zgodę Piłata na skazanie bluźniercy. Rzym zapewniał Żydom daleko posuniętą autonomię religijną, a w mniej błahych sprawach kończyło się skargami do cesarza. Flawiusz wspomina o odebraniu prawa do wydawania wyroków śmierci dopiero po 70 roku, wraz z upadkiem Jerozolimy. Ewangelia wspomina skazanie na śmierć Szczepana i Jakuba Sprawiedliwego. Pierwsze martyrologium wspomina też synów Zebedeusza jako męczenników zabitych w Jerozolimie z wyroku żydowskiego. No i na koniec sam Piłat, mówiący „sami go ukrzyżujcie”, jakby prokurator sam nie wiedział o istnieniu prawa, które zakazywałoby Żydom wykonać wyrok. Nic dziwnego, że nie znał, bo takie prawo nie istniało.

Sama Miszna zawiera fikcyjny opis sądu nad Jezusem, pokazując jakby to wyglądało, gdyby w tamtych czasach skazać go na śmierć. Taki proces trwał minimum 40 dni, bo prawo przewiduje obowiązek przejścia przez miasto herolda ogłaszającego akt oskarżenia, by mogli zgłosić się świadkowie. Tego nie da się załatwić z dnia ba dzień.
A już najbardziej a tym wszystkim śmieszy pomysł, że Sanhedryn, w skład którego wchodzą przedstawiciele RÓŻNYCH szkół rabinackich oraz stronnictwo kapłańskie miałby ZGODNIE zdecydować się na złamanie prawa i skazać Jezusa nocą. Mówimy o stronnictwach, których reprezentanci MORDOWALI SIĘ z powodu mniejszych różnic, a tu nagle mamy uwierzyć, że zwalczające się grupy wspólnie dokonują zbrodni sądowej. Wybacz, prędzej uwierzę w lądowanie UFO.

W stosunku do Sokratesa stosuję te same zasady. Podobnie zresztą jak w przypadku Pitagorasa, o którym uczniowie też pisali po latach, że zmartwychwstał.

Wojtek,
I tak moglibyśmy bez końca.
Działali razem mimo mordowania się nawzajem – w końcu wspólny wróg jednoczy.
Masz to w Ewangeliach. Poczytaj. Nie wprowadzaj w błąd.
…………………………….

Jest takie słowo emet w hebrajskim.
Kiedy je odkryłam – zupełnie inaczej spojrzałam na pewne prawdy.

Emet = niezawodność, wierność, prawdomówność. Coś na czym można się oprzeć.
Prawda w języku semickim ma też aspekt moralny.

Moralność ma większą ważność niż intelekt. Nie jest to grecka aletheia.
To, że dzisiaj jest czwartek to prawda.
Ale ta prawda sama z siebie w żaden sposób nie wpływa na moje życie moralne.

Czy Jezus umarł o 15.00 w piątek, a zmartwychwstał o 5.30 w niedzielę albo o 3.15.
To nie jest istotne z semickiego punktu widzenia.
Istotny jest akt zmartwychwstania i jakie to miało znaczenie dla uczniów…
i ma dalej dla milionów ludzi do dziś.

Emet. Cała Prawda przekazana przez Jezusa to nie są fakty historyczne,
tylko droga postępowania. Na tej drodze można się z Nim poznać i można też się rozminąć.

Wojtek,
(skrócona wersja komentarza, ponieważ się nie pojawił)

Emet w hebrajskim. Prawda.
Emet = niezawodność, wierność, prawdomówność. Coś na czym można się oprzeć.
Prawda w języku semickim ma też ważny aspekt moralny.

Prawda przekazana przez Jezusa to nie są fakty historyczne,
tylko droga, którą warto postępować.

Jaki niby wspólny wróg, o czym Ty mówisz? Faryzeusze w Ewangelii wchodzą z Jezusem w dysputy, spiskują przeciw niemu, ale też z nim ucztują, goszczą go, są jego uczniami, jawnie i potajemnie, Gamaliel mówi, by zostawić ich w spokoju. Co frakcja, to inna postawa. Nagle chcesz przekonywać, że wszyscy wspólnie postanawiają dokonać zbrodni sądowej? Ludzie, którzy spierają się o to w którą stronę owijać sznurowadło nagle mieliby WSZYSCY powiedzieć „olewamy prawo, zabicie szanowanego rabina jest ważniejsze”? Poczytaj, nie wprowadzaj w błąd.

Oczywiście, że nie ma znaczenia, czy Jezus umarł 14, czy 15 Nisan. Ale to KTO go zabił, KOGO Jezus tak naprawdę zwalczał i KOGO Jezus tak naprawdę popierał jest kluczowa. A skoro Jezus był rabinem, skoro reprezentował ruch faryzejski, skoro jego nauczanie to niemal 1:1 kalka nauki ówczesnych rabinów, to interpretując jego nauki nie wolno nam ignorować tego, co faktycznie chciał on przekazać. Inaczej zamiast prawdy mamy papkę, stworzoną pod osiągnięcie jakiegoś celu. Źle jest, gdy ten cel opiera się o osiągnięcie doraźnej korzyści, na przykład dominacji politycznej, jak miało to miejsce dawniej. Ale to przynajmniej da się jakoś wytłumaczyć, chęcią zysku i władzy. Natomiast w sytuacji, gdy robi się to niemal wyłącznie po to by w imię własnego samopoczucia (nazywanego „wiernością doktrynie”, lub podobnie) prześladuje się ludzi za to jakimi się urodzili, to dla takiej postawy żadnego wytłumaczenia już nie ma.

Marek,
„A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić” (3, 1-6).”

To samo podaje św. Łukasz, który pisze, że faryzeusze i uczeni w Piśmie widząc cuda Pana Jezusa „wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi” (6, 11). Tak samo dalej pisze św. Łukasz, że „słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z Niego” (16, 14).

„za dwa dni była Pascha i Święto Przaśników. Arcykapłani i uczeni w Piśmie szukali sposobu, jak by Jezusa podstępnie ująć i zabić” (14, 1).

Jan
„, „niektórzy z nich [obecnych – przyp.] udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił. Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę (…)” (11, 46, 47).”

„Być może kiedyś najbardziej zaskoczyło mnie dziełko jednego z żydowskich autorów, Haima Cohna, nota bene sędziego Sądu Najwyższego Izraela, który utrzymywał, że to najwyżsi kapłani i sanhedryn próbowali ocalić Pana Jezusa przed rzymskimi siepaczami.”
Sorry – no nie.

„otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów” (18, 3).

Jak już kiedyś Tobie pisałam. Wake up Neo.
https://www.youtube.com/watch?v=sjoad6gcRzs&t=4s

Miłe złego początki.
Saduceuszów już nie ma. Przypiszmy im całą winę.

W linkowanym przez siebie artykule masz wspomniane, że całość rzekomego konfliktu Jezusa z faryzeuszami, to czasy późniejsze. Tak konkretnie, to z okresu rozłamu po powstaniu, gdy chrześcijanie odmówili walki z Rzymem i uciekli do Pelli.

Wojtek,
„Inaczej zamiast prawdy mamy papkę, stworzoną pod osiągnięcie jakiegoś celu. Źle jest, gdy ten cel opiera się o osiągnięcie doraźnej korzyści (..), zysku, samopoczucia”

Każdy działa dla korzyści, zysku, dobrego samopoczucia. Przecież nie dla straty czy złego samopoczucia.
Obecna interpretacja wydarzeń związanych z Jezusem jest wynikiem wiekowych dążeń konkretnych autorów/liderów, do osobistego szczęścia. Chrześcijaństwo wygrało na drodze konkurencji z innymi religiami, bo zawarło w sobie intuicje najlepiej/najpełniej odpowiadające potrzebom człowieka i jego pragnieniu szczęścia.
Dlaczego w zamyśle chrześcijańskich interpretatorów tekstów było wygaszanie akceptacji dla homoseksualizmu? Może dlatego, że zjawisko to było szczególnie rozpowszechnione wśród nacji żydowskiej, a w świecie spoza było marginalne.
Badania antropologa B.Malinowskiego na to by wskazywały np.

Bardziej chodziło o walkę z gnostycyzmem, który niemal z chrześcijaństwem wygrał, a następnie się zjednoczył. To z gnostycyzmu mamy ewidentny rys antyseksualny chrześcijaństwa.

„To z gnostycyzmu mamy ewidentny rys antyseksualny chrześcijaństwa”

Z gnostycyzmu i później manicheizmu mamy nie tyle ruch antyseksualny co antypożądliwy. W pismach Augustyna pobrzmiewają echa z nauk Maniego, gdzie pożądliwość uznawana była za największe zło świata.
Chrześcijaństwo sukcesywnie stawia seksualność w opozycji do pożądliwości

Do Małgorzata
Zaczynam rozumieć, co Pani ma na myśli pisząc o czystej zmysłowości. Kobiecie. Skąd w ogóle te rozważania?

Najpierw byłam sceptyczna, wrzuciłam do jakiegoś Dana Browna, i kodu. Ale wolę dopytać, zamiast krytykować. Tylko komentarze, to taka ograniczona forma.
Godność, decyzja, prawo do własnego ciała i dysponowania nim.
I ten brak pożądliwości – a jednocześnie zmysłowość.
Tak, to rozumiem. Po prostu oddanie.

Mam wrażenie, że jak część mężczyzn, o tym czyta, to pyta, ale o co chodzi?
Ale pytają. Więc link do cennej dyskusji.
https://wiez.pl/2023/02/15/terlikowski-wyparcie-seksualnosci-wypacza-zycie-duchowe/

A i kiedy pisałam o nieudziwnianiu seksu miałam na myśli, że jak dwie osoby się kochają i rozumieją, to nikt nie musi im mówić, co mają robić. I nie wyklucza to po prostu czystości w zmysłowości i duchowości. Rozmawiania.
I jak ghost mi pobrzmiewa Karol z hasłem zaproś Jezusa do swojej sypialni.
No nie. Bo całość jest Mężczyzną i Kobietą. Od stworzenia. Od razu.
Jak się za Nim idzie to już oczywiste jest wiele spraw.
Jakoś włącza się wtedy wzór postępowania, przez uczciwość intencji. W każdej sytuacji.
A, że się rozsypało – no nie jedno nam się rozsypało – i chrześcijaństwo to spaja.
Taką ma rolę od wieków. Łączenia tego co prochem, sypkie, miałkie. 🙂
Pozdrawiam
A

https://mariuszrosik.pl/dokad-uciekali-chrzescijanie-pella/

Mogę przyjąć również tezę, że Żydzi widząc jak rozrasta się chrześcijaństwo zaczęli tworzyć dokumenty wybielające ich rolę we wcześniejszym prześladowaniu.
Tak? Plus inne oczerniające dokumenty wobec chrześcijan.

A la SB i inne kwiatki, które jednych wybielają, a innych dyskredytują. Ale w sposób totalnie pomieszany, kąkolu i pszenicy. Taka jest przewrotna ludzka natura.

Najpierw jednak prześladowali Drogę jacyś wyznawcy judaizmu (Szaweł faryzeusz). Prawda?
A i pogłoski o wykradzeniu ciała czy szemranym pochodzeniu Jezusa były normą.

Dlaczego nie spojrzysz krytycznie na te ich dokumenty. I badania? I dzisiejsze spory.
Btw. Bardzo ciekawą frakcją są Żydzi mesjanistyczni. Nie uważasz?

A w linku ode mnie masz WYRAŹNIE napisane, że jest tendencja, by te słowa o konflikcie Jezusa z faryzeuszami czy innych wydarzeniach przypisywać późniejszemu konfliktowi Drogi i judaizmu.

„Teza ta, tak powszechnie przyjęta, ma jednak, sądzę, jedną poważną wadę. Jej zwolennicy często bowiem, jak słusznie starają się im wytykać oponenci, popadają w błędne koło. Na czym bowiem opierają swe przeświadczenie, że Ewangelie powstały po roku 70 n.e.? Na analizie treści, na rzekomych aluzjach do zburzenia świątyni i na opisach polemik z faryzeuszami. A skąd wiedzą, że opisane w Ewangeliach starcia pochodzą z okresu po upadku antyrzymskiego powstania? Z tego, że Ewangelie powstały po 70 r. n.e. To, co miało być podstawą dowodzenia, staje się niezauważalnie punktem dojścia.”

>>>
Wygodnie z Jezusa też zrobić tylko rabina. I już możesz robić co chcesz z Jego Słowem. Klasyczne.
>>>
Co do antysemityzmu to błąd, by rozliczać potomków za błędy przodków. Zgadzam się.

Ale zobacz jak teraz postrzega się Rosjan – każdego i kulturę, po agresji na Ukrainę.
Że Rosja to stan umysłu, każdy jest winny itp – ciekawe co. Nie interesują nas losy desydentów…

Nikodem, Józef z Arymatei… okej – przecież część Żydów przyjęła chrześcijaństwo, ale reszta nie i ona miała władzę aż do czasu.

I bardzo cenię sobie myśli i midrasze rabinów (uprzedzając kolejne uwagi z Twojej strony).
Ale wiem, gdzie ich miejsce. Za Chrystusem.

Pisanie z Tobą to mnożenie komentarzy.
Ja kończę ten wątek. I każdy z Tobą.

Zaraz, a po co Żydzi mieliby w ogóle wybielać się z ich roli w prześladowaniu Kościoła? To kompletnie nie ma sensu. Żydzi potrafili wręcz przypisywać sobie skazanie Jezusa z pominięciem Rzymian, by bardziej wyszło, że zwalczali herezję chrześcijaństwa. Tak więc teza bezpodstawna.

Na całość świadectw patrzę krytycznie. Na Pawła zwłaszcza, biorąc pod uwagę, że jego teologia zasadniczo różni się od teologii apostołów i Jezusa. Też mogę mieć hipotezę, że Paweł nie tyle się „nawrócił”, co przejął chrześcijaństwo.

Czytając ten fragment niemalże się śmiałem, że ktoś naprawdę to napisał. Teza o spisaniu Ewangelii po roku 70 przecież wcale nie opiera się na tym, co autorzy artykułu tam wypisują. Datowanie Ewangelii nie opiera się stricte o fakt zburzenia Jerozolimy, czy o konflikt z faryzeuszami, lecz w oparciu o odniesienia do pism wczesnochrzescijanskich. Zwyczajnie nikt przed 110 rokiem nie zna choćby luźnej tradycji ewangelicznej. Listy Pawła nawet o niej nie słyszały, podobnie najwcześniejsze teksty homiletyczne. Pierwsze logia zna dopiero Ignacy z Antiochii. Tradycja pojawia się nagle, w przedziale 110-170 rok, co przeczy też tezom o ustnym przekazywaniu Ewangelii przed jej spisaniem.

Jezus sam siebie określał rabinem, więc nie ma żadnego „robienia z niego”. Po prostu nim był.

Nikodem i Józef z Arymatei są faryzeuszami zasiadającymi w Sanhedrynie. Zadziwiające, nie? Musieli więc brać udział w spisku i skazać Jezusa, prawda?

Midrasze nie stoją „za Chrystusem”. Midrasze Chrystusa tworzą. Do Ewangelii musimy podchodzić właśnie w ten sposób, że nie są kronikami, a midraszami. Wiedząc to możemy lepiej analizować to, jaką treść mają przekazać. Ale do znajomości treści trseba znać kontekst. Cały.

Do Anna2 – ponieważ jak zwykle wątki się plączą.
Anna, poważnie.
Próbując zrozumieć obie strony – obrywa czasem się od obu. Laokon o tym kiedyś.
Barykady mocne, a stój sobie pośrodku.
Czytam lewą nawę. Kontakt. Kiedyś mnie zapraszali na Spięcie 😉
https://wiez.pl/2022/07/10/stefan-wilkanowicz-metr-z-sevres-chrzescijanina

Znam dobrze te artykuły, które linkowałaś 😉 i wiele innych.
https://www.tygodnikpowszechny.pl/stefan-wilkanowicz-gdyby-historie-tworzyli-dobrzy-ludzie-176641

https://magazynkontakt.pl/teologia-po-gwaltach-refleksje-wokol-sprawy-benedykta-xvi/
I tak dalej.
Pozdr

Skoro wg Pana Kity „Chrześcijanie nie posiadają prawdy, choć często kusi ich rola jej posiadaczy-okupantów.” to jaki sens ma nauczanie ewangeli ( tj Dobrej Nowiny) ? Jaki sens ma teologia w wykonaniu Pana Kity który sam sobie jako chrzescijanowi –
teologowi odbiera walor prawdy?