Zima 2024, nr 4

Zamów

T.w. „Jankowski” – historia współpracy. Raport „Więzi” o ks. Michale Czajkowskim (2006)

Ks. Michał Czajkowski

Zarówno formalna ocena zgromadzonych materiałów, jak i analiza ich merytorycznej zawartości nie pozostawiają wątpliwości, że dotyczą one ks. Michała Czajkowskiego, a także, iż to on był tajnym współpracownikiem SB „Jankowski”.

Pełny tekst raportu „T.w. «Jankowski». Historia współpracy”, zamieszczonego w miesięczniku „Więź” 2006, nr 7/8. Autorzy opracowania: dr hab. Andrzej Friszke, dr Anna Karoń-Ostrowska, Zbigniew Nosowski, Tomasz Wiścicki. Publikujemy również krótkie omówienie niniejszego raportu, dostępne w lipcu 2006 r. jako komunikat prasowy „Więzi”.

Po opublikowaniu 17 maja br. w „Życiu Warszawy” artykułu, w którym Tadeusz Witkowski – na podstawie materiałów archiwalnych zgromadzonych w Instytucie Pamięci Narodowej – ogłosił, że ksiądz Michał Czajkowski był wieloletnim tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Jankowski”, w redakcji miesięcznika „Więź” podjęliśmy decyzję, że chcemy jak najszybciej zapoznać się z tymi dokumentami oraz dokonać ich gruntownej analizy i weryfikacji. Tak ciężkie zarzuty nie mogą pozostawać niewyjaśnione.

Sprawa dotyczy osoby bliskiej nam w wielu wymiarach. Od jesieni 1984 r. – na mocy decyzji metropolity warszawskiego, kard. Józefa Glempa – ks. prof. Czajkowski był asystentem kościelnym „Więzi”[1]. Swoją funkcję sprawował bardzo dyskretnie. Redagowaliśmy pismo na własną odpowiedzialność. To nie formalny aspekt obecności ks. Michała wśród nas był najważniejszy. Co istotniejsze – był on naszym duszpasterzem, niezapomnianym duchowym przewodnikiem w pielgrzymkach do Rzymu i Ziemi Świętej. Wielokrotnie wspólnie modliliśmy się, doświadczając przy ołtarzu, że zawsze sprawuje on Mszę świętą tak, jakby czynił to po raz pierwszy.

Można przypuszczać, że głównym pragnieniem młodego księdza Czajkowskiego była chęć wyjazdu do Rzymu w celu odbycia dalszych studiów

Udostępnij tekst

Rzeczywiście, wiele mamy powodów, by dziękować Bogu za księdza Michała. Gdy postawiono mu tak poważne zarzuty, uznaliśmy, że aby mu pomóc, przede wszystkim musimy poznać prawdę. Zawsze przecież twierdziliśmy na łamach „Więzi”, że relacje między ludźmi – a także między narodami, między wyznaniami chrześcijańskim, między religiami – trzeba budować na prawdzie, również tej trudnej i bolesnej. Wielokrotnie doświadczaliśmy słuszności tego twierdzenia i cudów pojednania, jakie dokonywały się tam, gdzie wcześniej, bez przyjęcia prawdy, byłoby ono nie do pomyślenia. Wiemy zatem, że uznanie prawdy to jedyna droga do pojednania, że pamięć o złu z przeszłości to sposób – nie jedyny, ale niezbędny – przywracania dobra, że bez skruchy świat nie mógłby przetrwać, bo zniszczyłaby go nieprawość; że wyznanie winy to nie nurzanie się w popełnionym złu, lecz otwarcie się ku przyszłości.

Zaangażowanie na rzecz „Więzi” było tylko jednym z licznych pól aktywności ks. Michała Czajkowskiego. W ostatnich dwudziestu latach dał się on szeroko poznać zwłaszcza jako gorący zwolennik i czołowa postać polskiej ekumenii oraz dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, a także aktywny i bezkompromisowy komentator bieżących wydarzeń z życia Kościoła. Przede wszystkim jest zaś księdzem archidiecezji wrocławskiej. Nie czekając na reakcje innych środowisk, uznaliśmy jednak, że to „Więź” powinna pomóc w dotarciu do prawdy – bo to w naszym piśmie ks. Czajkowski pełnił funkcję, która należy do określanych mianem zadań „zaufania publicznego”.

Publiczna działalność ks. Czajkowskiego przysporzyła mu szerokie grono sympatyków. Miał jednak także licznych wrogów. Ci ostatni – po publikacji artykułu Tadeusza Witkowskiego – nie posiadali się z satysfakcji, że oto udowodniono, iż dialogiem w Kościele mógł zajmować się tylko agent SB. Część dziennikarzy – osoby, które nawet na oczy nie widziały dokumentów zgromadzonych w IPN – także z góry wiedziała lepiej, jaka jest prawda. Wyrażali to tonem swych wypowiedzi, komentarzy, tytułów artykułów, zestawieniami fotografii, bezkrytycznym stuprocentowym zaufaniem do zapisków sporządzonych przez oficerów Służby Bezpieczeństwa.

Na łamach „Więzi” wielokrotnie poruszaliśmy kwestię radzenia sobie z bagażem komunistycznej przeszłości, w tym również współpracy z SB. Do sprawy dotyczącej naszego duszpasterza i przyjaciela postanowiliśmy zatem podejść w sposób zgodny z zasadami, do których się nieraz odwoływaliśmy: z troską o prawdę historyczną i poszanowanie godności człowieka; bez pochopnego potępiania, ale i bez bagatelizowania sprawy; w duchu pełnej prawdy o tamtych czasach – ze świadomością, że głównymi sprawcami tego zła są twórcy i organizatorzy systemu komunistycznego.

21 maja br. członkowie Rady Redakcyjnej „Więzi”– Cezary Gawryś i Jan Turnau – spotkali się z księdzem Michałem. Podczas spotkania ks. Czajkowski z własnej inicjatywy złożył rezygnację z funkcji asystenta kościelnego „Więzi”. Wspólnie ustalono, że materiały z archiwum IPN zostaną zanalizowane przez specjalny zespół, jaki powoła redakcja naszego pisma. Za naszym pośrednictwem ks. Michał Czajkowski przekazał wówczas wyrazy swego ubolewania z powodu braku roztropności w przeszłości. Postanowił też powstrzymać się od wszelkich dalszych komentarzy w tej sprawie aż do publikacji wyników prac zespołu.

Niniejsze opracowanie jest owocem pracy wspomnianego zespołu powołanego przez redakcję „Więzi” w składzie: dr hab. Andrzej Friszke, dr Anna Karoń-Ostrowska, Zbigniew Nosowski, Tomasz Wiścicki. Zdając sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nas spoczywa, konsekwentnie nie prezentowaliśmy publicznie cząstkowych opinii na temat materiałów, z jakimi się zapoznawaliśmy.

Analizując całą sprawę, prowadziliśmy także wielogodzinne rozmowy z ks. Michałem Czajkowskim[2]. W imieniu środowiska „Więzi” rozmawiali z nim: Andrzej Friszke, Cezary Gawryś, Tadeusz Mazowiecki, Zbigniew Nosowski i Jan Turnau.

Ze względu na to, że ks. Czajkowski jest duchownym archidiecezji wrocławskiej, niniejsze opracowanie zostało przed publikacją przekazane metropolicie wrocławskiemu, abp. Marianowi Gołębiewskiemu.

Opis źródeł i wyjaśnienia metodologiczne

Zgodnie z przyjętą metodologią prac, wszyscy członkowie zespołu zapoznali się z dokumentami Służby Bezpieczeństwa zgromadzonymi w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Dzięki szybkiej decyzji prezesa Instytutu Pamięci Narodowej i przychylności pracowników IPN zadanie to mogliśmy wykonać w bardzo krótkim czasie. Materiały archiwalne traktowaliśmy jako jedno ze źródeł – nie jedyne, ale podstawowe – niezbędnych do uwzględnienia w celu przygotowania tego opracowania.

Oprócz spotkań z ks. Michałem Czajkowskim, rozmawialiśmy także z innymi osobami wymienianymi w materiałach archiwalnych. Skupiliśmy się na weryfikacji wybranych kluczowych wydarzeń, w tym tych faktów, których prawdziwość kwestionował ks. Czajkowski. Mimo szybkiego tempa prac i znacznej ilości materiałów archiwalnych, udało się zweryfikować znaczną część realiów.

Dokumentacja sprawy tajnego współpracownika „Jankowski” zgromadzona w IPN jest obszerna. W sumie zgromadzonych jest tam 756 kart, czyli 898 stron, oraz 80 klatek mikrofilmu dokumentów.

Cztery teczki o wspólnej sygnaturze IPN 00169/83 zawierają oryginalne dokumenty papierowe, maszynopisy i rękopisy. Są one różnej objętości i zostały uporządkowane chronologicznie: teczka I obejmuje dokumenty z lat 1956-1963, teczka II:1967-1976, teczka III: 1976, teczka IV: 1978-1984. Nie ma zatem dokumentów z lat 1977-1978 (do wyboru Jana Pawła II). Są to tzw. teczki pracy, tzn. znajdują się w nich doniesienia „Jankowskiego”, w większości pisane na maszynie, rzadko odręcznie, a także liczne notatki oficerów prowadzących, zarówno w maszynopisie, jak odręczne. W przypadku większości rękopisów autorzy opracowania nie mają wątpliwości, że zostały one sporządzone ręką ks. Czajkowskiego[3].

Autentyczność materiału archiwalnego en bloc nie budzi zastrzeżeń. Można jedynie zastanawiać się, czy wszystkie doniesienia oznaczone jako pochodzące od „Jankowskiego” pochodziły rzeczywiście z tego źródła. Wątpliwości te dotyczą jednak nielicznych materiałów, głównie znajdujących się w teczce II.

Dwie dodatkowe teczki papierowe (V, VI) wypełnione są kserokopiami prywatnych listów od i do ks. Czajkowskiego z lat 1979-1980. Listy te były przejmowane przez Biuro „W”, zajmujące się w MSW kontrolą korespondencji. Obejmowały najprawdopodobniej całość korespondencji przychodzącej do ks. Czajkowskiego i tę część wysyłanej przez niego, którą udało się przechwycić SB.

Czytając te akta, dostrzegamy potężny mechanizm systemu komunistycznego, który cynicznie i z premedytacją używał ludzi do swych własnych celów, niszcząc ich moralnie i duchowo. Organy bezpieczeństwa zajmowały się nie ochroną państwa, ale podsłuchiwaniem, śledzeniem, łamaniem ludzi, rozbijaniem więzi społecznych i zaufania między Polakami

Udostępnij tekst

Prócz materiałów papierowych zachował się mikrofilm z teczki wywiadu (Karta kieszeniowa „Jacket” nr 2612; obecna sygnatura IPN BU 01168/385). Teczka była prowadzona w latach 1962-1967, a zmikrofilmowana została w roku 1976. Do zmikrofilmowania ppłk Wiesław Tomczyk zakwalifikował 66 kart spośród co najmniej 250, skopiowano 68[4]. Znajdują się tu w większości sprawozdania oficera prowadzącego, doniesienia w formie maszynopisów, ale także odręczny tekst „Zobowiązania” z 1956 roku oraz „Notatka informacyjna” z 16 listopada 1962 r. dot. Czajkowski Michał ag.[ent] ps. „Jankowski” z fotografią legitymacyjną ks. Czajkowskiego. Czytelność zmikrofilmowanego materiału jest dobra.

Formalna ocena tych materiałów, a także merytorycznej ich zawartości, nie pozostawia wątpliwości, że dotyczą one ks. Michała Czajkowskiego, a także, iż to on był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Jankowski”. Rozległość dokumentacji i jej charakter pozwala także naszkicować ze znaczną precyzją przebieg współpracy i jej intensywność. Nie znaczy to, by nie pozostawały pewne luki i niejasności, zwłaszcza w odniesieniu do lat osiemdziesiątych. Na te wątpliwości dotyczące stopnia intensywności współpracy zwracamy uwagę niżej.

Nie zachowała się (lub nie została dotychczas odnaleziona) tzw. teczka personalna t.w. „Jankowski”, w której zazwyczaj przechowywano oryginał zobowiązania do współpracy, oceny pracy, adnotacje o wypłatach i ich pokwitowania.

Własną całościową ocenę okresu współpracy z SB ks. Michał Czajkowski wyraził w publikowanym obok specjalnym oświadczeniu. W rozmowach z nami ks. Czajkowski nie zaprzeczał większości przedstawionych faktów. Wielu z nich jednak nie pamięta – ani osób, ani wydarzeń. W związku z tym poniżej do szczegółowych komentarzy ks. Czajkowskiego odwołujemy się jedynie wówczas, gdy zostały one wyrażone.

W niektórych przypadkach ks. Czajkowski zdecydowanie twierdzi, że nie mógł przekazywać pewnych informacji, gdyż nie miał do nich dostępu. Dotyczy to zwłaszcza wydarzeń z lat osiemdziesiątych. Ponadto ks. Czajkowski stanowczo podkreśla w rozmowie z nami, że nie brał od MSW żadnych wynagrodzeń lub prezentów, choć w swoich dokumentach oficerowie SB kilkakrotnie zanotowali, że takowe mu przekazywali.

Oficerowie prowadzący

Funkcjonariusze komunistycznych służb specjalnych, z którymi spotykał się ks. Czajkowski, zmieniali się wraz z upływem czasu, zmianami miejsc pobytu księdza oraz zgodnie z zasadami pracy Służby Bezpieczeństwa w kraju i poza granicami PRL.

Kolejno byli to:

1. ppor. Tadeusz Rutkowski, oficer operacyjny Wydziału VI (tj. zajmującego się walką z „wrogą działalnością związków wyznaniowych”) Wojewódzkiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Publicznego w Zielonej Górze. Kontakty Rutkowskiego z klerykiem Czajkowskim ograniczają się do lipca 1956 r.

2. W roku 1960 z ks. Czajkowskim jako studentem KUL spotykał się regularnie Mieczysław Mrozowicz, starszy oficer operacyjny Wydziału V Departamentu III w centrali MSW[5]. Nie udało się ustalić jego stopnia służbowego w czasie, gdy był oficerem prowadzącym „Jankowskiego” (jako jedyny nie podaje stopnia w dokumentach). Wcześniej, w latach 1953-1955, Mrozowicz jako porucznik pełnił funkcję zastępcy, a do lutego 1956 naczelnika Wydziału XI (VI) w Wojewódzkim Urzędzie ds. Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie[6]. Po utworzeniu Departamentu IV, od 26 czerwca 1962 r., Mrozowicz został w nim starszym oficerem operacyjnym w Wydziale I. Departament ten był wyspecjalizowaną agendą Służby Bezpieczeństwa do walki z Kościołem rzymskokatolickim i innymi związkami wyznaniowymi.

Gdy ks. Czajkowski wyjechał do Rzymu na studia biblijne (w grudniu 1960 r.), to Mieczysław Mrozowicz przez ponad rok prowadził z nim korespondencję pod nazwiskiem “Tomasz Stefański”. Następnie – zgodnie z poczynionymi ustaleniami wewnątrz MSW – pieczę nad „Jankowskim” przejął PRL-owski wywiad.

3. W latach 1962-1964 z ks. Czajkowskim kontaktowali się różni przedstawiciele wywiadu. Kierował całą operacją z warszawskiej centrali mjr Eugeniusz Ciszyński, inspektor Wydziału VI Departamentu I MSW (Departament I to oficjalna nazwa wywiadu, a Wydział VI zajmował się m.in. Watykanem).

We wrześniu 1962 r. na spotkanie z t.w. „Jankowski” w Wiedniu udał się oficer z warszawskiej centrali wywiadu, mjr Henryk Sawarzyński.

W latach 1962-1964 w Rzymie z ks. Czajkowskim kontaktował się oficer podpisujący się pseudonimem „Rom”. Zwierzchnikiem „Roma” był „Marek”, najprawdopodobniej rezydent wywiadu PRL w stolicy Włoch. Nie udało się dotychczas ustalić tożsamości tych osób.

W latach 1964-1966 ks. Michał Czajkowski udał się na dalsze studia do Jordanii i Jerozolimy. Nie ma żadnych śladów współpracy z wywiadem z tego okresu. Po odbytych studiach, w roku 1966, ks. Czajkowski powrócił do Rzymu, gdzie dokończył doktorat. Po obronieniu doktoratu wrócił do Wrocławia, czyli do swojej diecezji.

4. W latach 1967-1971 regularne kontakty z ks. Czajkowskim przejął mjr (później ppłk) Ludwik Dąbrowski z Wydziału I Departamentu IV MSW (tego samego wydziału, w którym pracował Mieczysław Mrozowicz). Wydział ten zajmował się prawie całością działań Kościoła rzymskokatolickiego, prócz zorganizowanego laikatu i zakonów (tj. episkopatem, klerem diecezjalnym, centralnymi i diecezjalnymi instytucjami Kościoła oraz świeckimi, którzy się z nimi kontaktowali).

5. W latach 1972-1975 z ks. Czajkowskim kontaktuje się płk Mikołaj Maszara. Jest to postać niezwykle zasłużona dla komunistycznych służb specjalnych. Należał on do tzw. grupy kujbyszewskiej, tj. grona funkcjonariuszy przeszkolonych przez NKWD jeszcze w ZSRS, w czasie II wojny światowej. Grupa ta położyła podwaliny pod stworzenie aparatu bezpieczeństwa w Polsce rządzonej przez komunistów. W interesującym nas okresie płk Maszara (ur. 1919) był zastępcą komendanta wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej ds. SB, tzn. szefem całej Służby Bezpieczeństwa w woj. wrocławskim. Jego kontakty z ks. Czajkowskim stały się rzadsze, od czasu gdy ten – w 1972 r. – został proboszczem w Zgorzelcu-Ujeździe.

31 maja 1975 płk Maszara zakończył pracę we Wrocławiu i przekazał swoje obowiązki wobec ks. Czajkowskiego swemu następcy.

6. W latach 1975-1976 oficerem prowadzącym „Jankowskiego” został mjr Marian Bedka (ur. 1932), naczelnik Wydziału IV Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej we Wrocławiu (lokalne wydziały IV to wojewódzkie odpowiedniki Departamentu IV w centrali). W tym czasie ks. Czajkowski był nadal proboszczem w Zgorzelcu-Ujeździe.

7. W październiku 1976 r. ks. Czajkowski przeprowadził się do Warszawy i podjął pracę naukową na Akademii Teologii Katolickiej. Do końca roku spotykał się z nim płk Stanisław Nowak. Był to kolejny szef wrocławskiej SB (ur. 1930). Na umówione spotkania z ks. Czajkowskim przyjeżdżał on kilkakrotnie z Wrocławia. 22 grudnia 1976 r. w spotkaniu Nowaka z Czajkowskim po raz pierwszy wziął udział mjr Adam Pietruszka z Departamentu IV MSW.

8. W aktach SB zachowanych w IPN brakuje jakichkolwiek informacji z okresu od stycznia 1977 r. do połowy października 1978 r. Wszystko wskazuje jednak, że przez cały ten okres – a na pewno od kwietnia 1977 r. – aż do 28 października 1984 r. kontakt z ks. Czajkowskim utrzymywał osobiście mjr (później ppłk, wreszcie płk) Adam Pietruszka. Oficer ten (ur. 1938) najpierw był zastępcą naczelnika Wydziału I Departamentu IV, od 20 kwietnia 1979 naczelnikiem tego wydziału, a następnie – od 20 marca 1981 r. – zastępcą dyrektora całego Departamentu IV. Tę ostatnią funkcję Pietruszka pełnił aż do zawieszenia w czynnościach służbowych z powodu tymczasowego aresztowania 5 listopada 1984 r., w związku ze sprawą porwania i zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki. Jest on najwyższym rangą oficerem MSW skazanym przez Sąd Wojewódzki w Toruniu w tej sprawie[7]. Pietruszka otrzymał karę 25 lat pozbawienia wolności. Dwukrotnie objęły go amnestie[8]. Najpierw skrócono mu karę o dziesięć lat, potem o dalsze pięć, a następnie zwolniono warunkowo. Więzienie opuścił w roku 1995.

Jak widać, prawie wszyscy powyżej wymienieni oficerowie zajmowali eksponowane stanowiska w MSW. Nie byli to szeregowi pracownicy, lecz ludzie współodpowiadający za bieżącą realizację polityki władz komunistycznych. Od roku 1972 byli to wyłącznie esbecy najwyższego szczebla – najpierw w województwie, a potem w kraju, czyli tacy, którzy zapewne generalnie nie spotykali się osobiście z tajnymi współpracownikami. Fakt zaangażowania oficerów tak wysokiego szczebla do kontaktów z „Jankowskim” świadczy o dużych nadziejach, jakie wiązała SB z wiadomościami pochodzącymi z tego źródła. Oficerowie ci byli zresztą bardzo dobrze przygotowani do swojej służby, byli biegli w procederze szpiegowskim i nieźle zorientowani w sprawach kościelnych. Również tym można tłumaczyć uleganie przez ks. Michała ich naciskom.

Rzecz jasna, informacje o personaliach tych oficerów i sprawowanych przez nich funkcjach są dostępne dopiero obecnie, i to nie w pełni[9]. Nie posiadał ich – bo nie mógł posiadać – ks. Michał Czajkowski w czasie swoich spotkań z nimi. Również w ostatniej rozmowie z Adamem Pietruszką, 28 października 1984 r. (już po śmierci ks. Popiełuszki), oskarżając wszystkich pracowników SB o „zbrodnię Kainową”, ks. Czajkowski nie wiedział – bo nie mógł wiedzieć – że rozmawia z organizatorem tego morderstwa. Adam Pietruszka został zatrzymany zaledwie pięć dni po tej rozmowie…

W zachowanych materiałach oficerowie prowadzący odnotowywali spotkania z „Jankowskim” i gromadzili otrzymywane od niego informacje (fachowo zwane przez siebie „doniesieniami”). Poniżej – analizując kolejne okresy kontaktów oficerów Służby Bezpieczeństwa z ks. Michałem Czajkowskim – prezentujemy szczegółowe informacje o liczbie spotkań z „Jankowskim” i dostarczonych przez niego doniesień. Dla każdego okresu oddzielnie prezentujemy nasze opinie na temat wiarygodności dokumentów SB, stopnia świadomości współpracy i zaangażowania ze strony „Jankowskiego” oraz szkodliwości przekazywanych przezeń informacji.

Seminarium Duchowne

Do pierwszego kontaktu dwudziestodwuletniego wówczas Michała Czajkowskiego z aparatem bezpieczeństwa doszło w trakcie jego nauki w Wyższym Seminarium Duchownym w Gościkowie-Paradyżu. Jak dziś wspomina ks. Czajkowski, 28 czerwca 1956 r. znalazł się w Poznaniu, w drodze na prymicje kolegi. Przybył tam już po głównej fazie demonstracji i walk, niemniej trwała nadal akcja wojska i milicji przeciw demonstrantom. Chodząc w sutannie, obserwował wydarzenia. Po powrocie do rodzinnego Świdwina, został po kilku dniach wezwany w sprawie meldunkowej na milicję i przez funkcjonariusza skierowany do UB.

Wedle zachowanego dokumentu archiwalnego, rozmowę przeprowadził 12 lipca 1956 r. ppor. Tadeusz Rutkowski, nadając jej tytuł: Spisane ze słów informatora podczas werbunku i określając pochodzenie zawartych w dokumencie informacji jako Źródło „Janek”. Zgodnie z obowiązującą wówczas w UB nomenklaturą, rozmówcę określał mianem „informatora”. Dwustronicowy zapis treści rozmowy zawiera syntetyczny opis warunków panujących w seminarium, zwłaszcza surowości zarówno przy naborze kandydatów, jak ich selekcji w czasie nauki. Według notatki, w czasie rozmowy kleryk Czajkowski wymienił tych alumnów, którzy poprzednio należeli do ZMP, mówił też o rozbieżnościach i napięciach między niektórymi księżmi. Rutkowski wymienia w notatce dalsze zadania, jakie postawił „Jankowi”, dotyczące rozeznania działalności księży w Świdwinie i atmosfery w seminarium duchownym. W wyniku rozmowy oficer polecił wszcząć opracowanie pod kątem werbunku[10]wobecdwóch wymienionych w rozmowie alumnów należących wcześniej do ZMP.W sumie – jak wynika z notatki służbowej – w rozmowie padły nazwiska 9 osób: 5 księży i 4 alumnów.

Notatka nie zawiera informacji, czy funkcjonariusz posłużył się szantażem względnie groźbą represji za udział w wypadkach poznańskich. Ks. Czajkowski wspomina, że odczuwał takie zagrożenie. Trzeba przypomnieć, że działo się to jeszcze przed Październikiem 1956, a bezpośrednio po groźbach premiera Cyrankiewicza, że każda ręka podniesiona na władzę ludową zostanie odrąbana. Wyjaśniać to może reakcję zastraszenia w tej sytuacji u młodego kleryka, syna kolejarza, pochodzącego z niewielkiej miejscowości.

W sierpniu 1960 r. esbecy posłużyli się wobec młodego duchownego szantażem na tle obyczajowym. Wedle dzisiejszej relacji ks. Czajkowskiego, to drobne wydarzenie urosło do rangi wiszącego nad nim „miecza Damoklesa” i stało się powodem jego uległości wobec SB

Udostępnij tekst

Podczas tej rozmowy Czajkowski odręcznie napisał „Zobowiązanie” następującej treści: Ja, Michał Czajkowski, zobowiązuję się do zachowania w ścisłej tajemnicy wobec osób trzecich, tj. członków rodziny i moich przełożonych, co do treści prowadzonych rozmów pomiędzy mną a funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa. Jako uczciwy obywatel Polski Ludowej, mając na uwadze dobro Ojczyzny, wszelkie spostrzeżenia o działalności wrogich elementów starał się będę w porę poinformować władze do tego powołane (organa Bezpieczeństwa Publicznego). /–/ Michał Czajkowski[11].

W rozmowie z nami ks. Czajkowski potwierdza fakt napisania tego zobowiązania i stwierdza, że zostało mu ono podyktowane przez funkcjonariusza. Jak mówi, nie uważał jednak tego tekstu za zobowiązanie do bycia współpracownikiem UB. W treści zobowiązania widzi rutynowe sformułowania podsuwane wówczas do podpisu przez UB.

Inaczej postrzegali tę sytuację funkcjonariusze. W „Notatce informacyjnej” dotyczącej ks. Czajkowskiego z akt wywiadu czytamy: został zawerbowany do współpracy w dniu 13. VII.1956 r. przez WUBP w Zielonej Górze, nadano mu ps. „Janek”. Był on użyty do rozpracowania osób oraz rozeznania sytuacji panującej w Wyższym Seminarium Duchownym w Gościkowie i Gorzowie. Uzyskane od niego materiały w dużym stopniu przyczyniły się do rozeznania sytuacji w W.S.D. oraz opracowania i dokonania werbunków spośród kleryków.

Z dniem 28 sierpnia 1956 r. – jak podano w tejże „Notatce” – Czajkowski przeniósł się do seminarium duchownego we Wrocławiu. W tym samym dniu listownie odwołał współpracę[12]. W zachowanej dokumentacji brak tego listu, nie pamięta go także ks. Czajkowski, choć ma świadomość, że taka odmowa przemawiałaby obecnie na jego korzyść.

Kontakty z UB w 1956 roku mogły zatem trwać jedynie najwyżej sześć tygodni. Nie dysponujemy jednak ich szczegółami. Ks. Czajkowski mówił nam, że wydaje mu się niemożliwe, aby miał w tym okresie więcej niż jedno spotkanie z funkcjonariuszami aparatu bezpieczeństwa.

Nie ma też żadnych śladów kontaktów w ciągu następnych czterech lat. W tym czasie Michał Czajkowski przyjął święcenia kapłańskie (1958), przez rok pracował w parafii, po czym w roku 1959 został skierowany na studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

Studia w Lublinie

Ponowny kontakt z ks. Czajkowskim Służba Bezpieczeństwa nawiązała latem 1960 r. W notatce informacyjnej wywiadu czytamy: Jako student KUL złożył podanie o paszport do Włoch, dokąd skierował go na studia biblijne bp. Kominek. Moment ten planowano wykorzystać dla pozyskania wym.[ienionego] do współpracy. W sierpniu 1960 r. uzyskano materiały kompromitujące […] W dniu 17.VIII.1960 r. przeprowadził z nim rozmowę werbunkową prac.[ownik] Dep. III MSW. „Janek” […] wyraził zgodę na współpracę[13]. Z tych lakonicznych zapisów – z pewnością opartych na bardziej szczegółowych materiałach, które się jednak nie zachowały – wynika, że student Czajkowski stał się zapewne przedmiotem inwigilacji lub nawet gry operacyjnej, która miała dać materiał do szantażu.

W sierpniu 1960 r. esbecy posłużyli się wobec ks. Czajkowskiego szantażem na tle obyczajowym. Wedle dzisiejszej relacji ks. Czajkowskiego, to drobne wydarzenie, które stało się przedmiotem szantażu – na skutek groźby kompromitacji, jaką wmówił mu funkcjonariusz – urosło do rangi wiszącego nad nim „miecza Damoklesa” i stało się powodem jego uległości wobec SB.

Nie zachowały się materiały dotyczące spotkań między 17 sierpnia a połową października 1960. Istnieje natomiast obfita dokumentacja od tego czasu do końca roku, która wydaje się kompletna. Oficerem prowadzącym ks. Czajkowskiego stał się Mieczysław Mrozowicz. Jako doświadczony funkcjonariusz SB z pewnością doskonale znał on techniki operacyjne, w tym sposoby pozyskiwania do współpracy. Skutecznie nakłonił młodego księdza do pisania charakterystyk innych duchownych, nawet jego bliskich kolegów. W ciągu dziesięciu tygodni (od połowy października do końca grudnia 1960 r.) Mrozowicz odbył 8 spotkań z „Jankowskim”, wydobywając od niego liczne informacje i pisemne charakterystyki dotyczące kilkudziesięciu księży.

Ważnym dokumentem jest Ocena spotkania z t.wsp. „Jankowski” z dn. 13.X.60 r., sporządzona odręcznie przez Mrozowicza 15 października[14]. Oficer zanotował, że zgodnie z poprzednią umową (o której nic nie ma w aktach) spotkanie wywołał Jankowski listownie (dysponował już adresem kontaktowym Mrozowicza w Warszawie!). Z zachowania Jankowskiego wynikało, że bardzo zależy mu na zachowaniu tajemnicy. Doręczył mi napisane na maszynie dwa doniesienia. Zapytany dlaczego pisze na maszynie oświadczył, iż obawia się, by w wypadku zagubienia doniesienia, nie został rozszyfrowany w/g charakteru pisma. […] Ustnie uzupełnił przekazane informacje. Odpowiedzi udzielał dość chętnie.

Mrozowicz zanotował też, że „Jankowskiemu” bardzo zależy na wyjeździe do Rzymu, ma obiecane poparcie wiceprzewodniczącego Rady Państwa Bolesława Podedwornego, do którego ma się zwrócić w tej sprawie jego znajomy ze Świdwina, ksiądz prałat Eugeniusz Kłoskowski. Prosił by z naszej strony przyjść mu z pomocą. Odpowiedziałem mu, że nasza pomoc jest uzależniona od tego na ile będzie w stosunkach z nami szczerze postępował[15].

Kolejne pisemne raporty-doniesienia były sporządzane maszynowo lub ręcznie. Wszystkie były podpisane (przez autora, odpowiednio maszynowo lub ręcznie) nazwiskiem Jankowski. W przypadku niektórych rękopisów nie ma pewności, czy są one pisane ręką ks. Czajkowskiego, choć wiele na to wskazuje.

Na notatkach otrzymanych od „Jankowskiego” Mrozowicz dopisywał adnotacje z datą, w nagłówku pisał: „Doniesienie”, a na końcu formułował uwagi służbowe dotyczące dalszego wykorzystania tych opracowań. W połowie października po spotkaniu z „Jankowskim” Mrozowicz zapisał: Pytał mię, czy opisując interesujące nas osoby może pisać rzeczy pozytywne. Zwróciłem mu uwagę, że chcemy mieć opis jaknajbardziej obiektywny o tych osobach[16].Oficer SB skrzętnie notował także kolejne zadania, jakie wyznaczał „Jankowskiemu”.

Dotyczyły one spraw różnego kalibru. Niektóre miały przełamać w młodym człowieku niechęć do dzielenia się sprawami osobistymi (dostarczyć listę krewnych i życiorys), inne dotyczyły spraw dobrze znanych SB, pozwalały więc weryfikować prawdomówność nowo pozyskanego współpracownika. Jeszcze inne zadania były już poważniejsze – Mrozowicz pytał o postawę niektórych profesorów KUL, o ogólną ocenę stosunku do władz państwowych i nastrojów panujących na KUL, o to, kto z niezatwierdzonych przez władze wykładowców nadal prowadzi zajęcia. Prosił też o dostarczenie szkicu gabinetu rektora KUL i listę personelu jego sekretariatu. Zadania te – jak wynika z następnych spotkań i raportów – były przez „Jankowskiego” realizowane, choć ks. Czajkowski w rozmowie z nami podkreślił, że jako student nigdy nie był w gabinecie rektora, więc nie mógł znać tego układu pomieszczeń.

Czy publiczną działalność ks. Czajkowskiego po roku 1984 można uznać za czas ekspiacji za grzechy poprzednich lat? I tak, i nie

Udostępnij tekst

Wśród raportów „Jankowskiego” zdarzały się charakterystyki jednoznacznie pozytywne, np. ówczesnego dyrektora konwiktu studentów, ks. Wincentego Granata: Jako profesor podobno interesujący, nowoczesny, inteligentny. Taki też w konwikcie. Stawia na zaufanie. Nie chce być policjantem. Tak jest w istocie. Nie chodzi, nie śledzi, lecz apeluje do dojrzałości, rozsądku, odpowiedzialności[17].Pojawiały się też informacje jawne, np. jacy biskupi byli na inauguracji roku akademickiego. Część przekazanych wiadomości ks. Czajkowski mógł zatem uważać za niegroźne czy neutralne. Były one jednak przydatne dla SB, o czym świadczą wyciągi z tych doniesień dotyczące konkretnych osób, przesyłane do KWMO we Wrocławiu, Poznaniu czy Lublinie, a więc miejsc pochodzenia poszczególnych księży.

Pozostałe informacje – np. o istniejących napięciach między księżmi, nadmiernym zamiłowaniu do gry w karty, alkoholu czy innych słabościach i problemach – były jednak w sposób oczywisty i obiektywny cenną wskazówką, którą SB mogła wykorzystać dla podsycania konfliktów czy organizowania „gier” umożliwiających uzyskanie materiału do szantażu.

Jak wynika z raportów, ks. Czajkowski pragnął jak najszybciej wyjechać do Rzymu, prosił Mrozowicza o przyspieszenie sprawy załatwienia paszportu. Oficer SB wykorzystał to dla zapowiedzi podtrzymania kontaktu za granicą: Wspomniałem „Jankowskiemu”, że przez pewien okres czasu nikt z nim za granicą nie będzie się spotykał, ale będziemy utrzymywać korespondencję listowną. Wyraził na to zgodę – zapisał Mrozowicz w notatce z rozmowy odbytej 22 listopada[18]. Oznaczało to decyzję o przyszłym przejęciu „Jankowskiego” przez Departament I MSW, czyli wywiad.

Znamienne, że w dokumentach wielokrotnie znaleźć można ślady przestróg kierowanych pod adresem ks. Czajkowskiego przez życzliwych mu duchownych, aby wyjazdu na studia zagraniczne nie okupił współpracą z SB. Fakt nagabywania księży przez organy bezpieczeństwa był wówczas oczywisty. W środowisku wiedziano, że nacisk ten wzrasta szczególnie wobec księży ubiegających się o paszport. Te bowiem wydawało MSW, nie istniała więc możliwość uniknięcia takich kontaktów. Formalne załatwianie spraw paszportowych często wykorzystywała SB dla prób nawiązania kontaktu ze starającymi się o wyjazd.

„Jankowski” już w listopadzie informował Mrozowicza o pytaniach kolegów księży, czy w związku z wyjazdem nie był wzywany na milicję, gdyż ich to spotkało. Po spotkaniach z funkcjonariuszem SB dwaj wrocławscy koledzy ks. Czajkowskiego udali się jednak do biskupa, któremu opowiedzieli o rozmowie z esbekiem. Gdy „Jankowski” im odpowiedział, że nie był wzywany, okazali zdziwienie[19]. Kolegom ks. Czajkowski pokazywał list od ks. prałata Kłoskowskiego, w którym była informacja o poparciu, jakiego ma mu udzielić Podedworny w staraniach o paszport.

Podobne przestrogi kierowali pod adresem młodego księdza jego profesorowie i przełożeni. Ks. prof. Stanisław Łach, gratulując wyjazdu na studia rzymskie, mówił: jeśli nie za cenę współpracy, to cieszę się. Rozmowę z bp. Bolesławem Kominkiem tak własnoręcznie opisał ks. Czajkowski w liście do Mrozowicza: We Wr.[ocławiu] bp Kominek i inni trochę niedowierzali, ostrożni, czy naprawdę godziwą drogą zdobyty paszp.[ort], czy nie za cenę zdrady, choć o Podedwornym też wiedzieli już. […] Każdy mówił na temat sposobu, w jaki wyjeżdżam, że teraz albo tylko przez protekcję, albo za cenę współpracy, ale ostatecznie raczej wierzyli, że ja uczciwie, choć byli ostrożni i nie za wiele mówili[20].

W rozmowie z nami ks. Michał Czajkowski podkreślił, że nie pamięta, by prosił o pomoc w załatwieniu paszportu kogokolwiek poza ks. Kłoskowskim. Do dziś jest przekonany, że to jedynie wstawiennictwu świdwińskiego prałata u wiceprzewodniczącego Rady Państwa zawdzięcza pozytywną decyzję władz w tej sprawie.

W ciągu dwóch miesięcy Mrozowicz stopniowo poszerzał formy kontaktów z „Jankowskim”, przekraczając kolejne progi na drodze pogłębienia współpracy. Najpierw był szantaż, potem konspiracyjne spotkania w Lublinie w oznaczonym z góry terminie i miejscu, dalej podanie adresu do korespondencji w Warszawie (przy Grochowskiej 309), nakłanianie do pisania notatek, z kolei przekazanie „Jankowskiemu” telefonu w Warszawie, by to on był inicjatorem spotkania.

Wkrótce Mrozowicz zmienił także atmosferę kontaktów z formalnej zależności na klimat partnerstwa i przyjaźni. Według relacji Mrozowicza, 3 grudnia 1960 r. doszło do przekroczenia kolejnego progu: „Jankowskiemu” wręczyłem sumę 2000 zł. Pieniędzy początkowo nie chciał przyjąć, lecz po wyjaśnieniu mu naszych pobudek, dał pokwitowanie i pieniądze przyjął[21]. Wcześniej, 15 listopada, Mrozowicz oferował „Jankowskiemu” pomoc finansową przy uszyciu sutanny i kupieniu garnituru. Zanotował wówczas: Zastrzegł się, że wolałby nie sprawiać nam kłopotu lecz sądzę, że pieniądze przyjmie[22].

Ks. Michał Czajkowski stwierdził w rozmowie z nami, że nie pamięta okoliczności dotyczących tak samej osoby Mrozowicza, jak i spotkań z nim. Stanowczo zaprzeczył, by pobierał jakiekolwiek wynagrodzenie od funkcjonariuszy MSW. W omawianych teczkach nie zachowały się żadne pokwitowania.

Wedle zachowanych dokumentów, ostatnie charakterystyki przed wyjazdem do Rzymu sporządził t.w. „Jankowski” odręcznie w Warszawie, 22 grudnia 1960 r., już po otrzymaniu paszportu. Zaniepokojony – po wielokrotnych nieudanych telefonach do Mrozowicza – czekając na niego w kawiarni, napisał list. Po wstępnych wyjaśnieniach swojej sytuacji pisał: A teraz na wszelki wypadek odpowiadam na Pańskie pytania. […] Będzie to czysto chaotyczne itp., bo nie miałem okazji nic przygotować[23]. Dalej następowały charakterystyki różnych księży oraz opis wspomnianych wyżej pożegnań we Wrocławiu.

Widoczna gorączkowość ks. Czajkowskiego była związana z tym, że już za kilka dni miał wyjechać do Rzymu, a najwyraźniej czuł się zobowiązany do przekazania Mrozowiczowi obiecanych informacji. Do ich spotkania w końcu doszło, gdyż oficer zanotował tego samego dnia: Podczas spotkania przekazałem „Jankowskiemu” nazwisko i przypomniałem adres, na który będzie pisał z zagranicy. Zwróciłem mu uwagę, by do Ambasady chodził tylko w sprawach niezbędnych. […] Pierwszy list nadeśle po upływie około miesiąca czasu od swego przyjazdu[24]. W istocie pierwszy list z Rzymu od Michała Czajkowskiego do „Tomasza Stefańskiego” (postaci fikcyjnej) został wysłany 5 stycznia 1961.

W podsumowaniu tego etapu trzeba stwierdzić, że ks. Michał Czajkowski nawiązał kontakt ze Służbą Bezpieczeństwa w wyniku szantażu. Pierwszy epizod z roku 1956 był krótkotrwały i po kilku tygodniach udało się go zakończyć. Ponowiony szantaż okazał się nad wyraz skuteczny i już po kilku tygodniach „Jankowski” podpisywał pseudonimem wszystkie składane charakterystyki licznych księży. W drugim miesiącu współpracy z SB zapadła decyzja o przygotowaniu „Jankowskiego” do podjęcia współpracy w Rzymie.

Zachowane dokumenty nie pozostawiają wątpliwości, że „Jankowskim” był ks. Michał Czajkowski, a także, iż był on świadomy faktu współpracy z SB. Nieznane pozostają motywy, którymi kierował się ks. Czajkowski, prócz oczywistego faktu szantażu. Ten szantaż stał u progu całej historii, chociaż w dostępnych dokumentach nie ma śladów późniejszego przymuszania do współpracy. Dostarczane informacje były stosunkowo obfite, obejmowały również rozmowy, których treści SB nie mogła znać z innych źródeł (np. ostrzeżenia kolegów księży, rozmowy przed wyjazdem w kurii wrocławskiej).

Można przypuszczać, że głównym pragnieniem młodego księdza Czajkowskiego była chęć wyjazdu do Rzymu w celu odbycia dalszych studiów. Wyjazd z kraju mógł też dać szansę uwolnienia się od kontaktu z SB, względnie jego rozluźnienia. Zachowanie „Jankowskiego” bezpośrednio poprzedzające wyjazd, jak i przysłanie listu na skrzynkę kontaktową wkrótce po przybyciu do Rzymu, nie potwierdzają jednak tej hipotezy.

Studia w Rzymie

Nie od razu kontakt z „Jankowskim” w Rzymie został przejęty przez oficerów PRL-owskiego wywiadu[25]. Cytowana już notatka informacyjna z akt wywiadu zawiera informację, że przed wyjazdem z „Jankowskim” uzgodniono linię postępowania i podpisał instrukcję omawiającą jak ma się zachowywać za granicą[26]. W teczkach pracy nie zachowała się jednak taka instrukcja.

Jeszcze w listopadzie 1960 r. Mieczysław Mrozowicz omawiał dalszą strategię postępowania wobec młodego księdza z ppłk. Olechem z wywiadu, a następnie z niejakim Bozańskim, który został oddelegowany do przejęcia kontaktu. Wg słów tow. Bozańskiego, Dep. I przez okres około roku czasu prowadził będzie z „Jankowskim” korespondencję na skrzynkę w kraju. W korespondencji „Jankowski” informowałby o swoim życiu osobistym. Korespondencja będzie miała charakter prywatny. Po tym okresie miano nawiązać z nim kontakt operacyjny. Jednak po rozmowie z Bozańskim przełożeni Mrozowicza z Wydziału V Departamentu III MSW zadecydowali, by nie przekazywać „Jankowskiego” na łączność tow. Bozańskiego. Korespondencję prowadzić w ramach dotychczasowej łączności [tj. przez Mrozowicza] a przygotować t.w. do tego, że za granicą zgłosi się z ustalonym hasłem pracownik, z którym będzie dalej pracował[27]. Wyraźnie chodziło tu o wykorzystanie bardziej osobistego tonu relacji, jaki pojawił się między „Jankowskim” a Mrozowiczem.

Listy z Rzymu od ks. Czajkowskiego do „Tomasza Stefańskiego” były wysyłane na adres warszawski przy Hożej 19. W sumie zachowało się 8 oryginalnych listów podpisanych „Michał” oraz kopie 4 odpowiedzi „Tomasza”. Zachowane kopie listów „Stefańskiego” opatrzone są urzędową adnotacją: List pisany do twsp. „Jankowski”.

Początkowo listy miały treść całkowicie osobistą. „Stefański” udawał studenta KUL, czasem nieudolnie nadając korespondencji styl pobożny. Ks. Czajkowski pisał listy najczęściej na maszynie, ale odręcznie podpisywał się „Michał”. Stopniowo w listach pojawiały się wątki dotyczące innych osób. Ks. Czajkowski podawał nazwiska osób wracających z Rzymu do Polski względnie spodziewanych w Rzymie. „Tomasz” zaczął niewinnie pytać o konkretne osoby. W odpowiedzi nie otrzymywał jednak żadnych istotnych informacji.

Od roku 1975 esbecy zmienili strategię postępowania wobec ks. Czajkowskiego, pozwalając mu subiektywnie odczuć, że nie jest agentem, a jedynie partnerem w dyskusji (prawie nie dostarczał on w tych latach pisemnych raportów, co często czynił wcześniej)

Udostępnij tekst

W ustalonym terminie, rok po wyjeździe ks. Czajkowskiego z Polski, w grudniu 1961 r., „Stefański” poinformował go o przedłużeniu okresu korespondencji ze sobą: Sądziłem, że w tym okresie uda mi się odwiedzić Wieczne Miasto i Ciebie. Niestety, nic z tego nie wyszło a nie widzę potrzeby, przynajmniej teraz, by korzystać z czyjejś uprzejmości, by przez kogoś składać Ci wizyty czy przesyłać ukłony i pozdrowienia. Wolę posługiwać się listami[28].

Sytuacja zmieniła się przed wakacjami 1962 r., gdy ks. Czajkowski powiadomił swego interlokutora, że na lipiec i sierpień zapisał się na naukę francuskiego w Paryżu, a we wrześniu będzie się uczył niemieckiego w Wiedniu. Odpowiedź datowana 9 sierpnia zawierała charakterystyczne zdania: Jeden ze znajomych będzie we Francji zaprosiła go rodzina a inny znów ma być w Austrii. Gdybym miał twoje aktualne adresy przesłał bym ci przez nich pozdrowienia. Tylko gdzie Cię szukać? Więc by mogli Cię znaleźć podaj mi swoje adresy[29]. Znając kontekst tej korespondencji, trzeba uznać te słowa za zapowiedź skontaktowania się z „Jankowskim” przez nieznanych mu oficerów wywiadu.

Nie zachował się list, w którym ks. Czajkowski podawałby, gdzie można go spotkać w Paryżu i Wiedniu. W sierpniu 1962 r. w Departamencie I MSW powstał jednak czterostronicowy precyzyjny Plan spotkania z t.w. „Jankowski” na terenie Wiednia[30]. Sporządził go inspektor Wydziału VI Departamentu I mjr Eugeniusz Ciszyński. Celem spotkania, na które wysyłano mjr. Henryka Sawarzyńskiego, było zbadanie przydatności „Jankowskiego” do wykonania zadań wynikających z pkt. 4 planu soborowego Wydz. VI (nie znamy treści tego planu). Planowano nakłonić „Jankowskiego” do wykonania wielu zadań, m.in. rozeznania działalności emigracyjnego kleru w Watykanie, zdobywania informacji dotyczących polityki Watykanu wobec Polski, rozeznania osób pozytywnie i negatywnie ustosunkowanych do PRL spośród duchownych polskich w Rzymie.

Brano nawet pod uwagę zadanie instalacji aparatury technicznej w pomieszczeniach Wyszyńskiego w Rzymie [podsłuchu]. W razie uznania „Jankowskiego” za nieprzydatnego do wykonania tego specjalnego zadania, zamierzano uzyskać w rozmowie maksimum danych technicznych dotyczących Instytutu Polskiego, bez informowania go do jakich celów dane te mają służyć[31].

Do spotkania doszło na wiedeńskim dworcu kolejowym, kiedy ks. Czajkowski witał przybywającego do Austrii kanclerza kurii wrocławskiej. „Jankowski” nie spełnił jednak wielkich nadziei pokładanych w nim przez centralę MSW. Wypytywany o pomieszczenia kard. Wyszyńskiego w Rzymie, stwierdził, że są one dobrze pilnowane i osoby trzecie nie mają do nich dostępu. W rezultacie nie otrzymał planowanych zadań.

Po spotkaniu mjr Sawarzyński ocenił osobę „Jankowskiego” jako chętną do współpracy, ale z ograniczonymi możliwościami w Rzymie. Uznał za to, że w przyszłości będzie cenną jednostką w Kraju[32]. Na przyszłość Sawarzyński ustalił sposób kontaktu w Rzymie. Do Instytutu Polskiego, gdzie mieszkał ks. Czajkowski, można telefonować. W rozmowie z J. należy powołać się, że dzwoni ksiądz Jankowski i rozmowę można prowadzić w języku polskim oraz umówić się na spotkanie na mieście.

Ks. Czajkowski pamięta, że odbierał na dworcu w Wiedniu kanclerza kurii wrocławskiej. Nie przypomina sobie jednak innego spotkania w tym samym czasie, choć nie wyklucza, że mogło do niego dojść.

25 listopada 1962 r. Michał Czajkowski został formalnie zarejestrowany w Wydziale VI Departamentu I. Jako powód rejestracji podano: pozyskanie do współpracy w charakterze agenta[33].

Do zasadniczej rozmowy z zainteresowanym doszło w Rzymie 21 grudnia. Przeprowadził ją „Rom”, który został oficerem prowadzącym „Jankowskiego”, a plan spotkania opracował z „Markiem”, przypuszczalnie rezydentem wywiadu w Rzymie. Głównym celem trzyipółgodzinnej kolacji było odpowiednie „ustawienie” „Jankowskiego”. W razie spotkania jakiejś osoby trzeciej „Jankowski” miał mówić, że „Rom” jest handlowcem będącym przejazdem w Rzymie i przywiózł mu list od szwagra ze Szczecina.

Oficer oceniał w obszernym raporcie, że jego rozmówca nie ma oporów do współpracy z nami na terenie Rzymu. Poza tym – jak się zorientowałem – w jakiś sposób współpraca z wywiadem imponuje mu. Aby od początku jasno postawić sprawę, wyłożyłem i ja swoje „credo”. Oznajmiłem J., że jestem komunistą z przekonań i w Królestwo Boże nie wierzę. Jako oficer wywiadu otrzymałem zadanie i będę je realizował za wszelką cenę. Zadaniem tym to walka o to co leży na sercu wszystkim patriotom polskim, t.j. o pokój, nasze Ziemie Zach., rozkwit kraju i t.d. Zarazem „Rom” przeprowadził– jak pisze – „skomplikowany wywód” mający na celu „odradykalizowanie” J. co się tyczy jego postawy na zewnątrz w środowisku […], by nie uchodził wśród swoich za jakiegoś lewaka, bo pożytku wiele wtedy nie będziemy mieli z niego. „Rom” postawił przed „Jankowskim” pierwsze zadania i ustalił termin następnego spotkania. Na koniec „Rom” miał wręczyć „Jankowskiemu” – zamiast podarunku – 30 tys. lirów.

Ks. Czajkowski nie przypomina sobie dziś osoby, która mogłaby być „Romem”; stanowczo zaprzecza przyjmowaniu jakichkolwiek pieniędzy. Jak wspomina, polscy studenci w Rzymie otrzymywali stypendia od Polonii amerykańskiej, które zaspokajały ich potrzeby.

Przejęcie kontaktu z „Jankowskim” przez „Roma” równało się zakończeniu znajomości przez Mrozowicza. Sporządził on 9 stycznia 1963 r. notatkę po rozmowie z mjr. Ciszyńskim z Departamentu I. Ustalono, że Mrozowicz nie będzie odpisywał na list, jaki otrzymał od ks. Czajkowskiego, a odpowiedzi udzieli mu obsługujący go pracownik i przekaże pozdrowienia od Tomasza Stefańskiego. Takie załatwienie sprawy ma na celu danie mu do zrozumienia, iż jego dotychczasowy kontakt korespondencyjny zostaje przerwany[34].

Z lat 1962-1964 zachowały się w aktach wywiadu informacje o 8 spotkaniach „Jankowskiego” z oficerami wywiadu oraz siedem dostarczonych przez niego zbiorów charakterystyk (zniszczeniu uległo dwie trzecie dokumentacji z tego okresu). Z datami kolejnych miesięcy roku 1963 znajdujemy w materiałach t.w „Jankowskiego” pisane na maszynie, niepodpisane charakterystyki kilkudziesięciu polskich księży przebywających w Rzymie. Były one zwykle rzeczową oceną charakteru i zdolności, wskazywały na perspektywy awansu niektórych, a także istniejące miedzy poszczególnymi osobami napięcia. Jest tam m.in. charakterystyka (pozytywna) dzisiejszego biskupa Tadeusza Pieronka. Niektóre charakterystyki zawierały też informacje dotyczące życia prywatnego różnych księży, omówienie ich stosunku do Prymasa, do PRL, wskazywały na istniejące antagonizmy personalne.

Wśród osób charakteryzowanych pojawił się też… ks. Michał Czajkowski: inteligentny, miły, życzliwy. Ks. L. rozsiewał o nim m.in. plotkę, że współpracuje z komunizmem, że krytykuje gazety emigracyjne itp. Ma za sobą podobno swojego arcybiskupa. Związany ostatnio z Tygodnikiem Powszechnym. Na pewno nie jest wrogiem Polski Ludowej, chociaż publicznie nie manifestuje jakichś nastrojów prorządowych[35].

Można postawić pytanie, czy zatem autorem tych charakterystyk mógł być sam ks. Czajkowski. Całkowitej pewności mieć nie można, zwłaszcza że dokumenty zostały sporządzone w maszynopisie. Niemniej, typ budowania owych portretów przypomina podobne, powstałe wcześniej w Lublinie, a oficer prowadzący nadawał im opis Źródło: Jankowski w materiale „tajnym specjalnego znaczenia”. W innych znanych nam dokumentach władz bezpieczeństwa PRL spotykaną praktyką było ukrywanie źródła informacji właśnie w taki sposób, aby nie zwróciło uwagi pominięcie w grupie osób charakteryzowanych akurat informatora.

Latem 1963 r. ks. Czajkowski przebywał w Stanach Zjednoczonych – jak wspomina, u rodziny. Po powrocie do Rzymu „Rom” wywołał go na spotkanie w dniu 5 października. „Raport” z tego spotkania zawiera m.in. obszerną relację z rozmowy „Jankowskiego” z kardynałem Wyszyńskim, która była pełna „ojcowskich” przestróg. Według „Roma”, Prymas krytycznie podchodził do artykułów pisanych przez „Jankowskiego”, m.in. fragmentu artykułu J. z przed konklawe, gdzie była mowa o hamletyzmie Montiniego[36] i zachęcał go, aby zmienił styl pisania. Wyszyński skrytykował także „Tygodnik Powszechny” jako zarażony francuskim nowinkarstwem. Ks. Michał Czajkowski był w owym czasie soborowym korespondentem „Tygodnika Powszechnego”. Tamtą swoją rozmowę z kard. Wyszyńskim pamięta do dziś i potwierdza sformułowania, jakie są tu przypisane Prymasowi.

Pod koniec raportu „Roma” czytamy: Przesyłka, którą przekazał prymas Jankowskiemu, zawiera papiery Kominka, które mogą mu być potrzebne, jeśli przyjedzie do Rzymu oraz był tam list do J. „Rom” notuje także ustalenie, że J. dostarczy do wglądu teczkę Kominka na spotkaniu w dniu 10. 10. br., którą mu zwrócę następnego dnia[37]. Opisana sytuacja, w której Prymas Polski przekazuje młodemu księdzu teczkę z materiałami dla jego biskupa, jest zaskakująca i może być oceniana jako mało prawdopodobna. Osoby znające zwyczaje Prymasa Wyszyńskiego wskazują, że znaczące materiały pozostawiłby zapewne u ks. Franciszka Mączyńskiego, rektora Instytutu Polskiego w latach 1958-1987. Ks. Czajkowski stanowczo zaprzecza, by otrzymał od Prymasa jakąkolwiek przesyłkę dla abp. Kominka.

Innym zagadkowym dokumentem, który znalazł się w teczce pracy „Jankowskiego”, są sporządzone w maszynopisie notatki (niemal protokolarne) z obrad biskupów polskich w Rzymie 24 i 31 października oraz 7 i 14 listopada 1963 r. Brak na nich adnotacji dotyczących źródła pochodzenia. Z pewnością nie były to zapiski własne „Jankowskiego”, gdyż nie miał on takiej pozycji, by uczestniczyć w posiedzeniach biskupów. Nie można jednak wykluczyć, że maszynopis powstał z notatek sporządzonych przez inną osobę na potrzeby Episkopatu i dostał się do rąk wywiadu PRL. Jaką drogą – trudno dociec.

Z jesieni 1963 r. brakuje typowych notatek „Roma” ze spotkań z „Jankowskim” i ocen jego pracy. Z tego okresu pochodzi odpis notatki ks. Czajkowskiego z 28 października dotyczącej abp. Kominka. Notatkę przekazał autor do kraju, najprawdopodobniej za pośrednictwem korespondenta prasy PRL-owskiej w Rzymie i Watykanie, Ignacego Krasickiego. Celem notatki było przekonanie władz PRL, by wydały zgodę na przyjazd abp. Kominka do Rzymu na obrady II Soboru Watykańskiego: Czyż polski Wrocław ma być reprezentowany w Rzymie i w ogóle za granicą przez Niemca ks. Piątka i jego niemiecką kapitułę? Pismo podkreślało znaczenie abp. Kominka dla polskości Ziem Odzyskanych. Reakcja „góry” MSW była ostra. Na otrzymanej notatce oficer w Warszawie napisał 27 listopada: Dać wskazówki rezydenturze, żeby w rozmowie z Czajkowskim wyjaśniono mu drugą stronę działalności Kominka (w kraju). Jako współpracujący z nami powinien widzieć prawidłowo te sprawy, by nie miał żalu do nas i nie litował się nad Kominkiem jako „bojownikiem sprawy polskiej[38].

Na grudzień 1963 r. datowany jest plik informacji oznaczonych: Źródło: Jankowski. Są to ogólnikowe charakterystyki wybranych biskupów z USA, organizacji polonijnych i ich przywódców[39]. Nie były to materiały kompromitujące czy stwarzające wywiadowi PRL nowe możliwości. Powstały zapewne na podstawie zasłyszanych w USA rozmów i opinii dość przypadkowych Polonusów, lektury prasy itp. Niemniej, były wykonaniem – jak się wydaje, mało solidnym – zadań nałożonych na „Jankowskiego” przed podróżą do USA. Do informacji z USA dołączone są też (rzeczowe i pozytywne) charakterystyki ks. Józefa Glempa i jezuity, o. Jerzego Mirewicza z Radia Watykańskiego.

W tym samym czasie „Jankowski” popadł w tarapaty wskazujące na możliwość dekonspiracji jego kontaktów z SB. 6 grudnia wyjaśnił „Romowi”, że pod koniec listopada ks. Zdzisław Seremak, jego kolega z Wrocławia i KUL, mieszkający także w Instytucie Polskim, przestrzegł go, że powstaje wokół niego atmosfera podejrzeń, czy jest lojalny wobec Kościoła. Widziano go w okolicach dworca z nieznajomym mężczyzną, któremu przekazywał jakieś materiały. Ks. Seremak pytał go, czy to prawda i z kim się spotyka.

Jak wynika z notatek „Roma”, po kilku dniach – 4 grudnia 1963 r. – wezwał Czajkowskiego na rozmowę Prymas Wyszyński. Wypytywał go, co robi i nie zadowolił się wyjaśnieniami o pracy dziennikarskiej. Ton Prymasa był wyraźnie ostry i oschły. Interesował się pobytem ks. Czajkowskiego w USA i odbytymi tam spotkaniami. Na koniec o nic wprost nie oskarżył, ale polecił przerwać pracę dla „Tygodnika Powszechnego”, wycofać się z prowadzenia audycji w Radiu Watykańskim oraz skupić wyłącznie na nauce. Na prośbę księdza, by mógł przekazać w liście do rodziny w kraju błogosławieństwo Prymasa, Wyszyński miał odpowiedzieć: obecnie nie czas na to[40]. Ks. Michał Czajkowski pamięta to spotkanie i wydane wówczas polecenie kard. Wyszyńskiego, by zaprzestał aktywności dziennikarskiej. Nie pamięta natomiast innych szczegółów rozmowy.

„Rom” uznał sprawę podejrzeń wobec „Jankowskiego” za poważną i zreferował ją „Markowi”. Zaznaczył, że J. przekazał dotychczas 3 teczki z danymi kompromitującymi Kominka, wśród których były materiały o charakterze stricte operacyjnym (nic więcej na ten temat nie wiadomo). Ostatnią z tych teczek przywoził do Rzymu sam Prymas, osobiście wręczał ją J. i chyba wiedział, jaka była jej zawartość. „Rom” wskazywał na potrzebę sprawdzenia, czy materiały te nie zostały tak wykorzystane, że rzuciły podejrzenia na „Jankowskiego”[41]. „Marek” w swojej opinii za przyczynę podejrzeń kard. Wyszyńskiego uznał kontakty „Jankowskiego” z dziennikarzami reżimowymi. Rozmowy z ks. Seremakiem określił jako legendę samego agenta. W konkluzji stwierdził jednak: Zamrożenie „Jankowskiego” na pewien okres czasu uważam za właściwe[42].

Pod koniec roku 1963 rezydent PRL-owskiego wywiadu w Rzymie podejrzewał zatem, że „Jankowski” sam kreował atmosferę zagrożenia wokół siebie. Ks. Michał Czajkowski – nie pamiętając tych wydarzeń – mówi obecnie, że być może w ten sposób próbował wyzwolić się ze współpracy z SB.

Sprawa ewentualnej dekonspiracji powróciła jednak kilka tygodni później. Za osobę sprawdzającą lojalność „Jankowskiego” wobec Kościoła uznał wtedy „Marek” ks. Zdzisława Seremaka. W jego ręce musiały najprawdopodobniej wpaść jakieś przygotowane raporty, gdyż „Marek” zanotował, że błędem „Jankowskiego” było, iż notatki te pisał daleko wcześniej przed spotkaniem i trzymał je w biurku[43].

W dostępnych obecnie materiałach nie ma innych śladów pracy wywiadowczej „Jankowskiego”. Zastanawiający zatem jest fakt przyznania mu – w tym samym czasie – nagrody przez centralę MSW. W listopadzie 1963 r. – po rozmowach przeprowadzonych w warszawskiej centrali i w uzgodnieniu z „Markiem” – „Rom” oznajmił „Jankowskiemu”, że w wyniku dotychczasowej współpracy i w nagrodę za nią oraz w nadziei na coraz lepsze rezultaty otrzymał 140 tys. lirów, które są do jego dyspozycji. Jak zanotował „Rom”, „Jankowski” bronił się, ale dostatecznie słabo, by dać się przekonać[44]. Pieniądze miały być wypłacane w ratach. W aktach wywiadu zachowało się potwierdzenie decyzji o przyznaniu „Jankowskiemu” premii, z czego 60 tys. lirów miano wypłacić 29 kwietnia 1964 r., pozostałe 80 tys. pozostało u nas do jego dyspozycji[45].

Albo zatem późną jesienią 1963 r. nieznana nam aktywność „Jankowskiego” zyskała wysoką ocenę oficerów wywiadu, albo też postanowili oni dodatkowo uzależnić swego współpracownika. „Rom” meldował: pieniądze są na razie u nas i można to wygrywać w kierunku mobilizacji współpracownika. „Marek” dodawał, że skoro pieniądze pozostają u nas i wypłacać je będziemy „Jankowskiemu” w pewnych odstępach czasu […] osiągnęliśmy swój cel, co obecnie będziemy umiejętnie wykorzystywać[46].

Ks. Czajkowski w rozmowie z nami nie pamięta dzisiaj omawianych wyżej wydarzeń z okresu swoich studiów w Rzymie, ale dodaje, że mogły one mieć miejsce. Zaprzecza natomiast, by kiedykolwiek przyjmował pieniądze od funkcjonariuszy MSW, także w Rzymie.

W 1964 r. ks. Michał Czajkowski wyjechał z Rzymu na dalsze studia do Jordanii i Jerozolimy. Jak było wówczas przyjęte w przypadku polskich księży-studentów, posługiwał się dwoma służbowymi paszportami watykańskimi, co ułatwiało mu przemieszczanie się po pełnym napięć Bliskim Wschodzie – jeden okazywał władzom izraelskim, drugi w krajach arabskich. Z tego okresu nie ma żadnych śladów kontaktów z SB.

Po powrocie ks. Czajkowskiego do Polski w Departamencie I zapadło postanowienie o zaniechaniu dalszego prowadzenia sprawy operacyjnego rozpracowania krypt. „Janowski” nr 3228 i przekazanie jej do Wydz. I Dep. IV, na którego obiekcie pozostaje figurant. Innymi słowy, Departament I (wywiad) „zwrócił” tajnego współpracownika krajowemu Departamentowi IV (wyspecjalizowanemu w działaniach antykościelnych). Pismo podpisał ppłk Konstanty Janowski, inspektor Wydz. VI Dep. I MSW, 21 marca 1967 r.[47] Równocześnie postanowiono wypłacić współpracownikowi równowartość zaległej sumy w dolarach – 128 USD. Pozytywnie opiniując ten wniosek, mjr Ciszyński pisał odręcznie: t.w. „Janowski” był cenną jednostką, obecnie pracuje z Dep. IV-tym. Proszę o pozytywne rozpatrzenie prośby wypłacenia mu pozostałej premii w dolarach USA[48].

Nasuwają się tu dwie wątpliwości. W piśmie dwukrotnie popełniono błąd w pseudonimie – „Janowski” zamiast „Jankowski”. Zgadzają się natomiast wszystkie pozostałe okoliczności: wysokość i data ustalonej dla „Jankowskiego” premii, okres jego wyjazdu do Jordanii, data powrotu do kraju oraz przejęcie go przez Departament IV, wreszcie numer rejestrowy. Już wcześniej zdarzało się w aktach wywiadu zamienne podawanie pseudonimów „Janowski” i „Jankowski”. Najprawdopodobniej wyjaśnia tę kwestię zbieżność błędnego pseudonimu z nazwiskiem oficera prowadzącego akta (ppłk Janowski). Zastanawiające jest jeszcze użycie słowa „figurant” zamiast „tajny współpracownik”. Niemniej jednak w tym samym dokumencie jest mowa o „teczce pracy”, a w „Karcie personalno-operacyjnej” jako powód rejestracji tajnego współpracownika w listopadzie 1962 r. wymieniono pozyskanie do współpracy w charakterze agenta[49]. We wspomnianym „Postanowieniu” ppłk. Janowskiego oraz w „Karcie personalno-operacyjnej” podano zresztą ten sam numer sprawy: 3228.

Zreferowany tu materiał nie pozostawia wątpliwości, że „Jankowski” był w latach 1962-1964 współpracownikiem wywiadu PRL. Treść jego rozmów z „Romem” wskazuje, że musiał być świadom faktu kontaktów z wywiadem. Trudno natomiast – wobec zniszczenia wielu materiałów w teczce pracy i pominięcia w mikrofilmowaniu ponad 2/3 dokumentacji papierowej – ocenić zakres owej współpracy. Z jednej strony, słowa mjr. Ciszyńskiego o „cennej jednostce” świadczą o opinii Departamentu I MSW na temat „Jankowskiego”. Z drugiej strony, wydaje się, że nie spełniły się wielkie „nadzieje”, jakie wywiad wiązał z „Jankowskim” na początku współpracy. Brak jest danych, by odpowiedzieć na pytanie, jakie inne jeszcze materiały „Jankowski” dostarczył, co takiego było w teczkach abp. Kominka, jak ten materiał mógł być dalej wykorzystywany. Nie wiemy zatem, jak szkodliwe dla osób trzecich i jak ważne dla resortu były efekty pracy „Jankowskiego”.

Wrocław

Nie znamy szczegółów nawiązania przez SB kontaktu z ks. Czajkowskim po jego powrocie do Polski. Informacje te zapewne trafiły do niedostępnej dziś teczki personalnej. Wiadomo, że od początku roku 1967 oficerem prowadzącym został mjr Ludwik Dąbrowski z Wydziału I Departamentu IV MSW, czyli pracownik centrali. Trudno odpowiedzieć, dlaczego na spotkania z „Jankowskim” do Wrocławia przyjeżdżał funkcjonariusz z Warszawy.

Podróże mjr. Dąbrowskiego musiały być dość częste. Co prawda, bardzo rzadko sporządzał on notatki ze spotkań służbowych (zaledwie dwie w ciągu czterech lat!). Skupił się jednak przede wszystkim na wydobywaniu od „Jankowskiego” pisemnych raportów z informacjami cennymi dla MSW. Z okresu 1967-1971 znajduje się w archiwum 20 doniesień opatrzonych przez Dąbrowskiego własnoręcznie nagłówkiem Źródło: „Jankowski”. Niektóre z pisemnych raportów są wielotematyczne. Zapewne były przekazywane osobiście Dąbrowskiemu, bo jedynie w marcu 1968 na doniesieniu pojawia się adnotacja, że zostało ono przesłane przez „Jankowskiego” pocztą. W przypadku niektórych raportów z tego okresu można mieć wątpliwości co do ich autora.

W latach osiemdziesiątych mamy do czynienia ze swoistymi „żywotami równoległymi”. Ks. Michał Czajkowski – choć spotykał się regularnie z wysokim funkcjonariuszem SB i przekazywał mu wiele informacji – jednocześnie czynił ludziom wiele dobra i bronił słusznych spraw

Udostępnij tekst

Z zachowanych dokumentów wynika, że „Jankowski” dostarczył Dąbrowskiemu oryginały kilkunastu wewnętrznych dokumentów kościelnych (część z nich wypożyczył do skopiowania). Są wśród nich listy pasterskie Episkopatu i komunikaty kard. Kominka. Niektóre z nich opatrzone są odręcznym dopiskiem: Dla kościoła św. Marcina (ks. Czajkowski po powrocie do Wrocławia został rektorem tego kościoła, miał tam przywilej szybszego realizowania posoborowych zmian liturgicznych). W maju 1967 r. wśród dostarczonych mjr. Dąbrowskiemu i skopiowanych dokumentów znalazły się m.in.: komentarz teologiczno-duszpasterski kard. Karola Wojtyły do Aktu oddania Polski w macierzyńską niewolę Maryi, referat kard. Bolesława Kominka podczas zebrania Komisji Duszpasterstwa Ogólnego Episkopatu Polski o owocach polskiego roku milenijnego (zawierający także uwagi krytyczne o kościelnych obchodach) i referat bp. Ignacego Tokarczuka o zagadnieniach soborowych w pracy duszpasterzy krajowych.

Mjr Dąbrowski musiał wysoko ocenić możliwości „Jankowskiego” pod względem dostępu do poufnych dokumentów kościelnych, gdyż 29 maja 1967 r. zanotował: wydaje się wskazane przekazać mu „Minox” i nauczyć posługiwania się nim, celem robienia fotokopii interesujących nas dokumentów[50]. „Minox” to popularny miniaturowy szpiegowski aparat fotograficzny. W aktach nie ma jednak śladu przekazania takiego aparatu „Jankowskiemu”, nie ma też innych fotokopii poza wykonanymi przez samego esbeka. Ks. Czajkowski twierdzi, że żadnego aparatu fotograficznego nigdy nie dostał i zapewne nawet nie potrafiłby się nim posługiwać. Sądzimy zatem, że ani „Minoxa” nie otrzymał, ani nawet nie wiedział o tym pomyśle funkcjonariusza.

Notatki ze spotkań z „Jankowskim” Dąbrowski sporządzał jedynie na samym początku ich kontaktów – w kwietniu i maju 1972 r. Pierwsze spotkanie odbyło się 25 kwietnia we wrocławskich hotelach „Monopol” i „Grand”. Dąbrowski wyjaśniał: Konieczność odbycia dwóch spotkań wynikła z faktu przekazania mi przez t.w. „Jankowski” materiałów do wglądu i zwrotu[51]. Ciekawe, że poprzedniego dnia „Jankowski” na przygotowanym wcześniej raporcie zrobił na maszynie dopisek: Co jest, w Wielką Środę, Czwartek i Piątek czekałem w Grandzie, trzy obiady zjadłem na mój koszt, dzisiaj, 24 kwietnia, czwarty, a Pana nie ma[52].Gdy jednak w końcu spotkali się następnego dnia, Dąbrowski wynagrodził współpracownikowi wydatki obiadowe: W czasie spotkania przekazałem „Jankowskiemu” 128 dolarów US otrzymane z Dep. I a należne mu z tytułu poprzedniej współpracy za granicą. Na przekazane dolary otrzymałem pokwitowanie podpisane pseudonimem czego poprzednio „Jankowski” nie robił i jak twierdził poprzednio obsługujący go pracownik Dep. I nie znał nawet swego pseudonimu[53].

Cytowana notatka mjr. Dąbrowskiego nasuwa wątpliwości, których nie sposób dziś ostatecznie rozstrzygnąć. Z pewnością chodziło o jego spotkanie z ks. Czajkowskim. Po pierwsze jednak, ks. Czajkowski zaprzecza, by kiedykolwiek przyjmował pieniądze od funkcjonariuszy SB. Jest to zresztą jedyny przypadek, w którym dokumenty mówią o podpisaniu przez „Jankowskiego” pokwitowania za przekazane pieniądze. Pokwitowania tego nie ma jednak w aktach. Po drugie, nie jest jasna kwestia znajomości przez „Jankowskiego” swego pseudonimu. Jak pamiętamy, jeszcze w 1960 r. w Lublinie wszystkie raporty były podpisywane tym nazwiskiem. Tymczasem pracownik wywiadu twierdził, że „Jankowski” nawet nie znał swego pseudonimu.

Po kwietniowym spotkaniu mjr Dąbrowski zanotował, że „Jankowski” wymaga stałego systematycznego kierowania i kontrolowania jego postępowania, ponieważ z uwagi na wiek [miał wówczas 40 lat] i brak doświadczenia sam nie potrafi należycie się ustawić i popełnia wiele błędów, które się odbijają na jego pozycji i możliwościach. Głównie chodziło o napięcia, jakie pojawiały się miedzy księdzem-entuzjastą przemian soborowych a jego biskupem. W sposób dość stanowczy i dość szeroko zwróciłem „Jankowskiemu” uwagę na jego niewłaściwe zachowanie i postępowanie w szczególności wobec Kominka co może doprowadzić do całkowitego stracenia zaufania i w konsekwencji do usunięcia z pracy w WSD[54].

Jak wskazuje jeden z pierwszych wrocławskich raportów „Jankowskiego”, wspomniane napięcia rodziły się jednak nie tylko przy okazji dyskusji o realizacji wskazań soborowych. Pojawia się tam relacja z rozmowy w cztery oczy abp. Kominka z ks. Czajkowskim. Biskup zakomunikował właśnie księdzu, którego szczerze lubił, że ich relacje ulegają zmianie (Czajkowski, mieszkając tuż obok arcybiskupa, był wcześniej przez pewien czas jego nieformalnym sekretarzem).

„Jankowski” wyjaśnia w swojej analizie: Coś nowego musiało zajść w Rzymie [skąd wrócił abp Kominek], inaczej nie można wytłumaczyć zrezygnowania przez Kominka z Czajkowskiego jako sekretarza. Broda, soborowa liturgia itp. to był tylko pretekst, jak Kominek sam mu powiedział. Nie powiedział dokładnie, co zaszło, ale powiedział mu ogólnikowo.

Czajkowski: jeśli więc nie za brodę, liturgię i język ostry odchodzę, to za co?

Arcybiskup: Ksiądz Doktor dobrze wie. Za pisanie raportów o księżach polskich z Ameryki i Rzymu. Za to pewnie dali Księdzu wizę do USA [na słowach wizę do USA nadpisano: paszport]. Nic nie jest zadarmo. Ksiądz wie najlepiej.

Czajk.: jeśli za tamto, to dlaczego Ks.Arcybiskup wziął mnie w styczniu na sekretarza? Przecież Ks.Arcybiskup od początku wiedział o tamtej sprawie. Ja też mam prawo do dobrej opinii w diecezji.

Arcybiskup: wiedziałem, ale nie wszystko. Nie wiedziałem, że jest aż tak źle. Nie mogę Księdzu Doktorowi wszystkiego powiedzieć, ale naprawdę dopiero teraz dowiedziałem się całej prawdy o tamtych sprawach z UB. Miałem nadzieję, że to tylko dziennikarskie grzechy, coś z Krasickim, ale to zdaje się dużo gorzej było.

W dalszej części notatki „Jankowski” rozważa inne powody odsunięcia ks. Czajkowskiego przez abp. Kominka, np. chęć przypodobania się Prymasowi. W końcu wraca jednak do sprawy współpracy z SB, sugerując że Kominek wolał odsunąć Czajk., żeby władze bezpieczeństwa o tym wiedziały i dały spokój Czajkowskiemu. Być może zresztą dopiero teraz […] dostał Kominek kompromitujące Czajkowskiego papiery – raporty, które skradziono mu w Rzymie z biurka. Bo dzisiaj pokazał Seremakowi coś 15 sztuk takich raportów (np. sprawa Mirewicza itp.)[55]. Seremak poprosił, żeby to zniszczyć. Arcybiskup po dyskusji dał się przekonać, oddał te raporty Czajkowskiego Seremakowi do zniszczenia – dodał, że sprawa jest w ten sposób zakończona, ale Czajkowskiemu nie można ufać za bardzo[56].

W dalszym ciągu tego samego raportu – ale z adnotacją: Dopisek po paru tygodniach – „Jankowski” zanotował, że abp Kominek nikomu, poza Seremakiem, nie mówi o właściwej przyczynie odejścia Czajkowskiego (współpraca). […] On sam, Czajkowski, jako powód „rozejścia się” z Kominkiem podaje różnice zapatrywań na reformy soborowe. Zresztą mało o tym mowy, bo Czajk. nigdy nie miał oficjalnej nominacji na sekretarza, z Kominkiem nie jeździł, teraz nadal mieszka u Arcybiskupa. Kominek zresztą wciąż podkreślał sympatię wobec Czajkowskiego. Widać, że go zawsze lubi, tylko boi się, aby w Rzymie i Warszawie nie gadano, że człowieka podejrzanego wtajemnicza w sprawy kościelne. Rzuca się w oczy fakt, że cytowany wyżej raport „Jankowskiego”– podobnie jak cztery inne doniesienia z pierwszej połowy roku 1967 – pisany jest maszynowo na odwrocie oryginalnego papieru firmowego ordynariusza wrocławskiego…

Ks. Michał Czajkowski mówi, że nie pamięta takiej rozmowy z abp. Kominkiem. Twierdzi też, że nigdy nie miał dostępu do papieru firmowego arcybiskupa. Wymienia nazwiska dwóch innych księży, którzy mieli bliski dostęp do abp. Kominka i mogli korzystać z jego papieru firmowego. Obaj jednak także są wymienieni w cytowanym raporcie, jeden w kontekście pozytywnym, drugi negatywnym. Wydaje się mało prawdopodobne, by to któryś z nich sporządził tę notatkę, zwłaszcza że należy ona do zbioru trzech raportów przekazanych mjr. Dąbrowskiemu podczas spotkania i opatrzonych przez niego adnotacją Źródło: Jankowski.

Raporty – a mówiąc językiem MSW, doniesienia – „Jankowskiego” z lat 1967-1971 są obszerne i wielowątkowe. Nie sposób nawet streścić tu wszystkich tematów, których dotyczyły. Przede wszystkim „Jankowski” informował o sytuacji duchowieństwa wrocławskiego, o poglądach panujących w kurii i w seminarium duchownym, o różnicach opinii między księżmi a biskupami, o pojawiających się napięciach i konfliktach, o szczegółach pracy Wyższego Seminarium Duchownego. „Jankowski” nie tylko opisał konflikt arcybiskupa z księdzem, którego postawa moralna stwarzała poważne problemy, ale przekazał nawet – niewątpliwie ściśle poufny – wewnątrzkościelny protokół z rozstrzygającej rozmowy biskupa z tym duchownym, dodając w raporcie: Szczegóły w protokole doręczonym Panu[57]. Chwilami raporty „Jankowskiego” przekształcały się w zbiór plotek z życia wrocławskiego duchowieństwa – o tym, kto kogo nie lubi i kto komu chce nogę podstawić. Tego typu informacje – pozornie błahe i niegroźne – funkcjonariusze SB mogli wykorzystywać w dalszej pracy operacyjnej.

Mjr Dąbrowski pytał też o możliwości wejścia do rezydencji Kominka i pomieszczeń zajmowanych przez jego sekretarza (najprawdopodobniej badano możliwości założenia podsłuchu)[58]. „Jankowski” odpowiadał na piśmie: Złodziej mógłby się dostać bez większego trudu pod sam pałac albo przeskakując przez ogrodzenie na podwórze (można też łatwo dorobić klucz!) albo od strony Odry, ale tam, w ogrodzie, jest w nocy spuszczony ostry pies. Dalej precyzyjnie opisywał dostęp do poszczególnych pomieszczeń (Schody nie skrzypią) i wyjaśniał, gdzie leżą klucze od przedpokoju gabinetu szefa[59]. Trzy miesiące później „Jankowski” przekazał jeszcze poprawki do swego wcześniejszego planu rezydencji, który był trochę niedokładny[60]. Ks. Michał Czajkowski twierdzi dziś, że nie mógł znać tych szczegółów, bo nie był w prywatnych pomieszczeniach swojego biskupa.

„Jankowski” obszernie informował mjr. Dąbrowskiego także o wizycie we Wrocławiu watykańskiego zastępcy sekretarza stanu, ks. prałata Agostina Casarolego (marzec 1967). Ks. Czajkowski mówi, że w wizycie tej nie brał udziału i nie miał o niej żadnych informacji. Raport „Jankowskiego” na ten temat nie jest jednak relacją naocznego świadka i uczestnika, lecz osoby dobrze zorientowanej w kościelnych realiach.

Autor doniesień zamieścił też w nich krótką opinię o piśmie „Confrater” – wydawanej najprawdopodobniej przez SB anonimowej fałszywce udającej periodyk zaangażowany na rzecz odnowy Kościoła. „Jankowski” radził: Żeby tego podejrzenia uniknąć [iż to dzieło UB], autorzy musieliby jeszcze bardziej wniknąć w ducha i styl klerykalny, mniej propagandowy, gazetowy, antyklerykalny. Podejrzenia też budzą drobne potknięcia ortograficzne, a zwłaszcza uporczywe pisanie „kościół” (jako instytucja, nie budynek) przez małe k; żaden ksiądz nigdy nie napisze „Kościół” przez małe k!!! Trudno to zwalać na karb jakiejś sekretarki księży. Oczywiście na ogół atmosfera i styl kościelny dobrze zachowane[61].

Gdy „zadanie” mjr. Dąbrowskiego dotyczące przekazania programu nauczania w seminarium było niezbyt jasne, „Jankowski” dopytywał się: Bieżący program nauczania wszystkich kursów – przygotuję; […] czy chodzi o wykaz profesorów i ich przedmiotów czy też wykaz wykładów każdego dnia (z godziną)???[62]

W marcu 1968 roku w raportach „Jankowskiego” pojawiają się wątki dotyczące protestów studenckich w Warszawie i we Wrocławiu. Najpierw powstaje pisana ręcznie (charakterem ks. Czajkowskiego) notatka zatytułowana Ekscesy dotyczącaprotestów studentów uczelni wrocławskich: na Ostrowiu Tumskim spokój. Przynajmniej fizyczny, bo psychicznie natężenie jest duże. Nikt z osób duchownych (ani kleryków) udziału (przynajmniej fizycznego) nie brał. Jak dalej pisze „Jankowski”, w protestach brali jednak fizyczny udział studenci z duszpasterstwa akademickiego prowadzonego przez ks. Aleksandra Zienkiewicza. Zdziwienie autora notatki budzi fakt, że klerykom w seminarium nie wolno było oglądać w telewizji ani słuchać w radiu meczu Górnik Zabrze-Manchester, ale bez trudności słuchają – wspólnie – na wszystkich przerwach itp. – radia Wolna Europa[63]. W tej samej notatce „Jankowski” informuje o bliskich relacjach, jakie w ostatnim czasie zostały nawiązane między abp. Kominkiem a Stefanem Kisielewskim, byłym posłem „Znaku” i publicystą „Tygodnika Powszechnego”.

Kilka dni później pojawia się raport „Jankowskiego” dotyczący atmosfery w Warszawie. We wcześniejszym doniesieniu „Jankowskiego” czytamy: Czajkowski w piątek 15 marca o godz. 9.28 przyjeżdża do Warszawy. Ma prelekcję (a raczej dwie – jedną w Klubie Int. Kat., drugą u dominikanów dla młodzieży o. Bojarskiego)[64]. Rękopiśmienna notatka dotycząca wydarzeń tego wieczora powstaje jeszcze tej samej nocy – w pociągu powrotnym, a przekazana została mjr. Dąbrowskiemu pocztą. „Jankowski” zaczyna od stwierdzenia (charakter pisma wskazuje na autorstwo ks. Czajkowskiego): Jak można pisać, gdy pociąg strasznie trzęsie (i do tego na leżąco, na poduszce)? Następnie przechodzi jednak do raportowania: Załączam pismo do Premiera. Zdobyte z trudem – jedyny egzemplarz Stommy (poza rękopisem, oryginałem). Wyraźnie chodzi o tekst interpelacji poselskiej Koła „Znak”. Wbrew „Jankowskiemu”, tekst nie był wcale tak trudno dostępny, gdyż m.in. szeroko kolportowali go młodzi działacze warszawskiego KIK. Autor notatki pisze o swojej wizycie u żony aresztowanego wówczas Włodzimierza Zagórskiego.

W tej samej notatce można też przeczytać Ogólny wniosek z licznych moich dzisiejszych rozmów z młodzieżą klubową. Młodzież, wedle relacji „Jankowskiego”, twierdzi: Jesteśmy narzędziem w ręku wielkich. Ci wielcy to ani ZLP (choć dał okazję) ani syjoniści, ani NRF, ani posłowie katoliccy. To frakcja partyjna, prawdopodobnie Moczar. Raport kończy się słowami: chociaż zostaliśmy użyci jako instrument – nie żałujemy. Trzeba było manifestować za wolnością. Szkoda tylko pobitych i aresztowanych[65]. Ostatnie zdania można interpretować dwojako: albo jako wyraz przekonań samego ks. Czajkowskiego (zawierałby je zatem w notatce sporządzanej „na gorąco” dla esbeka, aby zamanifestować swoją niezależność), albo jako podsumowanie opinii młodzieży z warszawskiego KIK. Bardziej realne wydaje się ta druga możliwość, do tej pory „Jankowski” w swoich raportach nie demonstrował bowiem własnych przekonań politycznych.

Ks. Czajkowski pamięta swoją ówczesną wizytę w Warszawie, nie pamięta jednak, by sporządzał jakiekolwiek notatki dotyczące sytuacji.

Od początku roku 1972 oficerem prowadzącym „Jankowskiego” został sam szef wrocławskiej SB, płk Mikołaj Maszara. W zachowanych dokumentach brak informacji, dlaczego oficer tak wysokiego szczebla został zaangażowany w tę sprawę. W latach 1972-1975 odbył on łącznie 7 spotkań z „Jankowskim” (z czego pięć w roku 1972) oraz odebrał 11 pisemnych opracowań (zamówione charakterystyki i relacje z wydarzeń).

W pierwszej swojej notatce ze spotkania z „Jankowskim” (26 lutego 1972 r.) Maszara opisuje trudną sytuację rozmówcy. We wrocławskim seminarium duchownym, gdzie wykłada „Jankowski”, podjęto bowiem próbę ograniczenia liczby jego wykładów. T.w. jest od pewnego czasu w niełasce u rektora. Były próby oczerniania aby tą drogą ułatwić pozbycie się go. Uzyskano „niełaskę” Kominka […]. Rektor szuka innego sposobu pozbycia się t.w. – drogą ograniczenia godzin wykładowych […] i że ściągnie się dodatkowego wykładowcę tego przedmiotu z Katowic. Cała sprawa była omawiana na radzie Wydziału z udziałem dostojnych Kominka i sufraganów w jawnym głosowaniu wniosek rektora upadł.

Maszara notuje zadanie dla „Jankowskiego”: Opis przebiegu rady wydziału t.w. zobowiązał się opisać i doręczyć[66].Na następnym spotkaniu, 4 kwietnia 1972 r., zgodnie ze złożoną obietnicą, „Jankowski” dostarczył napisaną relację z przebiegu posiedzenia Rady Fakultetu w tut. Seminarium Duch.[67]W dołączonym maszynopisie czytamy omówienie obrad z 20 lutego 1972 r. Profesorem, któremu chciano ograniczyć liczbę godzin wykładowych – czyli alter ego „Jankowskiego” – jest ks. Czajkowski. Rektor poddał bowiem pod głosowanie propozycję zatrudnienia innego wykładowcy Nowego Testamentu, obok Ks. Prof. Czajkowskiego. Ku zaskoczeniu zebranych, „za” głosowały jedynie trzy osoby. „Jankowski” komentuje: Profesorowie wyczuli, że jest to przygotowanie do usunięcia Czajkowskiego – i stąd ich odwaga[68]. Historia ta jest, niestety, kolejnym smutnym potwierdzeniem, że ks. Czajkowski i t.w. „Jankowski” to ta sama osoba…

W roku 1972, na prośbę płk. Maszary, „Jankowski” dostarcza jeszcze na piśmie krótkie, rzeczowe charakterystyki wrocławskiego Klubu Inteligencji Katolickiej (z nazwiskami kilku czołowych działaczy i ogólnymi opiniami o nich) oraz Wspólnoty św. Marcina (założonej przez ks. Czajkowskiego przy kościele, którego był rektorem). Przygotowywał też pisemne informacje o Kongresie Biblijnym w Krakowie (przed obradami i po nich, łącznie z odręcznymi notatkami, pisanymi ręką ks. Czajkowskiego). W tym samym czasie Maszara otrzymuje także od „Jankowskiego” charakterystykę ks. Józefa Glempa, wówczas referenta w Sekretariacie Prymasa Polski. Opis jest rzeczowy i życzliwy, z prognozą: Będzie kiedyś biskupem-sufraganem Prymasa[69].

Zastanawiać może, że w latach 1967-1972 w doniesieniach „Jankowskiego” wielokrotnie mowa jest o ks. Michale Czajkowskim. Dzieje się to w różny sposób, czytamy np., że ktoś coś mówił memu znajomemu Czajkowskiemu; Bliższych szczegółów nie znam, bo Czajkowski nie był na tym (miał egzamin w sem.), a ja nie byłem zaproszony; Załączam go [list od abp. Kominka do ks. Czajkowskiego], ale proszę o szybki zwrot, bo Czajkowski nie zauważył, że wypożyczyłem go od niego!; X powiedział Czajkowskiemu (jak mi ten ostatni opowiadał)…; Alumna Y w ogóle nie znam anim o takowym na razie w rozmowach nie słyszał. Jest chyba na pierwszym roku, gdzie nie wykładam. Cz. też go nie zna[70] itd. itp.

Analizowaliśmy te przypadki. Nie można wykluczyć, że do teczki „Jankowskiego” oficer prowadzący z jakichś powodów wkładał raporty sporządzone przez innego księdza współpracującego z resortem. Ponieważ raporty nie są podpisane i były sporządzane maszynowo, nie ma stuprocentowej pewności co do ich autorstwa. Jeden z raportów „Jankowskiego” zawiera zresztą na odwrocie rysunek auli seminaryjnej sporządzony wyraźnie nie ręką ks. Czajkowskiego (opis rysunku innym charakterem pisma). W przypadku jednak absolutnej większości raportów najbardziej prawdopodobne wydaje się, że ich autorem jest ks. Czajkowski, a jego nazwisko w tekstach pojawia się dla kamuflażu. Trzeba przecież pamiętać, że skoro ks. Czajkowski po powrocie do Polski nie był w stanie zerwać współpracy z SB i nadal na piśmie udzielał odpowiedzi na pytania funkcjonariuszy – mimo że jego raporty pisane w Rzymie dostały się w ręce innych duchownych, mimo rozmów na ten temat z Prymasem Wyszyńskim w Rzymie i abp. Kominkiem we Wrocławiu, mimo ponawianych podejrzeń ze strony przyjaciela, ks. Seremaka[71] – musiał troszczyć się o to, aby jego nazwisko nie wyszło na jaw. Pisanie o sobie w trzeciej osobie jest w tej sytuacji zabiegiem mającym zmniejszyć ryzyko dekonspiracji.

Dodatkowo można wskazać, że we wrocławskich notatkach „Jankowskiego” dla SB dość często ważnym tematem jest stan emocjonalny ks. Czajkowskiego. Gdyby „Jankowski” nie był Czajkowskim, musiałby doskonale znać jego uczucia. Osoby z Wrocławia znające w owym czasie ks. Czajkowskiego nie są w stanie wskazać innego księdza, który byłby z nim związany aż tak blisko, aby wiedzieć np. o jego rozmowach w cztery oczy z biskupem czy znać precyzyjnie – co do dnia – wakacyjne plany ks. Czajkowskiego.

Autorzy opracowania są zatem zdania, że w omawianym okresie współpraca ks. Michała Czajkowskiego z funkcjonariuszami SB musiała być w pełni świadoma. Świadczą o tym zwłaszcza: przekazywanie wewnętrznych dokumentów kościelnych, liczba dostarczonych własnych pisemnych raportów, rozległość i wielowątkowość ich tematyki, wyraźny związek kolejnych opracowań przygotowywanych przez „Jankowskiego” z „zadaniami”, jakie stawiali mu funkcjonariusze (nawet jeśli rozstrzygnąć na korzyść ks. Czajkowskiego wątpliwości co do autorstwa niektórych raportów). Nic nie jesteśmy natomiast w stanie powiedzieć o stopniu dobrowolności współpracy w tym okresie. Brak jest w dokumentach informacji o naciskach czy szantażu, ale to nie znaczy, że elementy te nie występowały.

Szkodliwość przekazywanych informacji może być w tym okresie oceniana różnie. W porównaniu z obszernymi charakterystykami dotyczącymi duchowieństwa, łącznie z licznymi osobistymi wadami i przywarami księży, dość powierzchowne są analizy świeckich działaczy KIK, a np. w charakterystyce Wspólnoty św. Marcina nie padają żadne nazwiska. Można zaryzykować tezę, że „Jankowski” bardziej chronił w swoich raportach swoich świeckich przyjaciół niż duchownych. Być może subiektywnie miał poczucie, że pisze lub mówi esbekom o sprawach, które nie są tajemnicą, które były znane i omawiane w jego środowisku, które władze mogły zdobyć także na inne sposoby.

Ze względu na cele działania MSW – niebędące wszak tajemnicą, zwłaszcza w kręgach kościelnych – przekazywanie informacji o konfliktach wśród księży i ich słabościach było jednak poszerzaniem esbeckiego „banku danych”, który komunistyczni decydenci mogli wykorzystywać w różnym czasie i przeciwko różnym osobom. Przykładem mogą być choćby losy wspomnianej charakterystyki ks. Glempa, którą płk Maszara przesłał wicedyrektorowi Departamentu IV MSW z adnotacją: do wykorzystania[72].Wśród informacji przekazywanych przez „Jankowskiego” zdarzały się też takie, które były obiektywnie szkodliwe, dotyczące np. moralnych problemów księży. Również opinie „Jankowskiego” o kościelnych dostojnikach pełne były goryczy, a czasem nawet niechęci.

Zgorzelec

W 1972 roku ks. Michał Czajkowski został ostatecznie odsunięty od nauczania we wrocławskim seminarium duchownym i od 1 lipca pełnił obowiązki proboszcza parafii w Zgorzelcu-Ujeździe, tuż przy granicy z NRD (faktycznie była to parafia właściwie wiejska, wieś Ujazd została włączona w administracyjne granice Zgorzelca). W szybkim czasie parafia w Ujeździe stała się miejscem intensywnej realizacji odnowy soborowej, a nowy proboszcz nawiązywał liczne kontakty z katolikami i ewangelikami po drugiej stronie granicy.

Oddalenie od Wrocławia spowodowało osłabienie kontaktów z SB. Dla funkcjonariuszy proboszcz małej parafii był o wiele mniej atrakcyjnym źródłem informacji niż profesor seminarium duchownego. W ciągu czterech lat pracy ks. Czajkowskiego w Zgorzelcu odbyło się zaledwie pięć spotkań z oficerami SB. W czerwcu 1973 r. – jedenaście miesięcy od poprzedniego spotkania – przypomniał sobie o księdzu płk Maszara. Po spotkaniu zanotował: t.w. „Jankowski” nie nawiązywał łączności ze mną – jak tłumaczył się – spowodu perturbacji przeniesieniowych (przeprowadzka, nowe środowisko i praca). […] Brak kontaktów z osobami znaczącymi itp. okoliczności składały się że nieposiadał istotnych wiadomości do przekazania. Uwagę szefa wrocławskiej SB przykuła opinia ks. Czajkowskiego, że po „zesłaniu” do Zgorzelca przeciwnicy i wrogowie jego osoby spodziewały się zachowania rozpaczliwego i desperackiego. Stało się na odwrót. Przyjął „wygnanie” ze spokojem – co było zaskoczeniem[73].

Płk Maszara notuje, że stawiał „Jankowskiemu” kolejne poważne zadania. Chodziło m.in. o ustalenie kanałów korespondencji Episkopat Polski-Watykan oraz sposobów pozyskiwania przez kard. Kominka pieniędzy z zachodnich Niemiec. Nie ma jednak ani śladu realizacji tych zadań. Jedynie w październiku 1973 r., po wizycie w Austrii, „Jankowski” przekazał kilkuzdaniową charakterystykę „Caritas-Zentrale” w Wiedniu, która zajmowała się pomocą dla polskich księży. Odręczna notatka nie była podpisana, ale charakter pisma wskazuje na autorstwo ks. Czajkowskiego.

Błędy czy przeinaczenia pojawiające się w notatkach płk. Pietruszki nie oznaczają jednak, że w tym okresie zmianie uległ zasadniczy status „Jankowskiego” w oczach SB

Udostępnij tekst

Następne spotkanie płk. Maszary z „Jankowskim” odbyło się dopiero po dwóch latach (wcześniej, tylko w pierwszej połowie roku 1972 we Wrocławiu spotykali się pięciokrotnie). Co prawda, musieli mieć ze sobą jakiś kontakt (zapewne telefoniczny), bo wiosną 1975 r. „Jankowski” sporządził notatkę o działalności niemieckich księży katolickich i pastorów ewangelickich na rzecz pojednania z Polską. W takie właśnie działania był zaangażowany proboszcz Czajkowski. Nic dziwnego zatem, że w notatce „Jankowskiego” znalazły się charakterystyczne zdania: Cz., który ma sporo kontaktów przez swoich parafian i osobiście z Kościołem (zwłaszcza ewangelickim) NRD, rypie całą prawdę o wojnie, zbrodniach niemieckich itp. – uważa, że dopiero na pełnej prawdzie mogą młodzi coś nowego między naszymi narodami budować[74].

27 czerwca 1975 r. Maszara zakończył swoje kontakty z „Jankowskim”: zgodził [się] na zmianę (ja odchodzę z jednostki). Uzgodniono że tow. Bedka zadzwoni do t.w. – tel. kierunkowy po godz. 15.00 [tu pada numer telefonu parafii w Ujeździe]. Przyjmie w miejscu zam.[ieszkania]. W lipcu 1975 r. Maszara otrzymał jeszcze od „Jankowskiego” ostatnią zamówioną notatkę – relację z ekumenicznego Kirchentagu w Görlitz, krótką ogólną charakterystykę polskich księży katolickich pracujących w NRD oraz opis opinii duchownych z NRD po wizycie prałata Casarolego w tym kraju[75].

Następnie oficerem prowadzącym „Jankowskiego” stał się mjr Marian Bedka, naczelnik Wydziału IV wrocławskiej KWMO, czyli koordynator antykościelnych działań w całym województwie. Również on nie kwapił się do częstych osobistych kontaktów ze zwykłym proboszczem. Ks. Czajkowskiego poddano za to wówczas standardowej formie kontroli – SB przechwytywała w tym okresie jego korespondencję. Nie zachowały się, co prawda, jej kopie (powinny one trafiać do teczki personalnej, a nie do teczki pracy), ale wiemy o tym, gdyż w teczce pracy znalazło się pismo mjr. Bedki do kierownika Samodzielnej Grupy „D” Departamentu IV MSW przesyłające odpis dok. „W” napisanego przez ks. Michała Czajkowskiego[76]. Mianem dokumentów „W”określano w MSW listy przechwytywane w ramach kontroli korespondencji. Nie wiemy, przez jak długi czas kontrolowano korespondencję ks. Czajkowskiego.

Jak wskazują dokumenty, Bedka postanowił spotykać się z „Jankowskim” rzadziej, ale za to w regularnych odstępach trzymiesięcznych. W sumie odbył z nim trzy spotkania, nie oczekując pisemnych doniesień. Rozmowy były już wtedy nagrywane i spisywane z taśmy magnetofonowej, zapisy stają się zatem obszerniejsze.

W listopadzie 1975 r. Bedka interesował się wyłącznie konfliktem między Prymasem Wyszyńskim a zgromadzeniem sióstr adoratorek. W lutym 1976 r. rozmowa była wielowątkowa. Mówiono o ingresie nowego arcybiskupa wrocławskiego, Henryka Gulbinowicza i szczegółowo o otwierających się perspektywach awansu dla niektórych księży. Funkcjonariusz pytał o odgłosy wśród księży dot. wyborów i zmian w Konstytucji. Odpowiedź „Jankowskiego” była wymijająca: nic szczególnego w otoczeniu księży jak i w innym nie słyszałem. Ze świeckimi na ten temat nie rozmawiałem[77].

Oficera interesowała również działalność Klubu Inteligencji Katolickiej, oaz i innych grup młodzieżowych. „Jankowski” obszernie informował, czym różni się oaza (W wielu parafiach, łącznie z moją, istnieje taki ruch) od KIK (W Warszawie np. istnieje grupa młodych pod płaszczykiem sekcji kultury). Wymieniał nazwiska młodych działaczy wrocławskiego KIK, m.in. Macieja Zięby i Józefa Puciłowskiego. Czytamy, że matka Zięby kiedyś mnie prosiła, abym na niego wpłynął, żeby żadnej działalności nie prowadził. […] Ja wtedy zachęciłem go do wstąpienia do klubu. Przypuszczałem, że tym storpeduję te jego zapędy, ponieważ on odczuwał potrzebę działalności[78].

Maciej Zięba potwierdza dzisiaj fakt odbycia takiej rozmowy z ks. Czajkowskim. Mówi też, że w esbeckich materiałach na temat swojej działalności (kryptonim sprawy „Twardy”) natknął się na zapis o rozmowach, jakie z jego matką przeprowadził t.w. „Jankowski”. Jak 15 lutego 1977 r. pisał mjr Chodubski (oficer prowadzący działania przeciwko Ziębie i Puciłowskiemu) do naczelnika Wydziału II Departamentu IV MSW[79], w wyniku tych rozmów matka nieustannie nalega na syna, […] by nie podejmował żadnej działalności[80].

W relacji z rozmowy Bedki z „Jankowskim” w dniu 20 lutego 1976 r. przykuwa jeszcze uwagę ciekawe porównanie przez „Jankowskiego” postaw niemieckich księży katolickich i pastorów ewangelickich. Księża katolicy mówią tylko o pojednaniu, a pojednanie zakłada winę obopólną. Natomiast kiedy pastorzy ewangeliccy do nas przychodzą, to proszą o przebaczenie. To jest ogromna różnica[81].

Ostatnie spotkanie Bedki z „Jankowskim” odbyło się 21 maja 1976 r. w miejscu zamieszkania tw. W relacji z tego spotkania – co charakterystyczne – Bedka pisze w trzeciej osobie o zwierzeniach ks. Czajkowskiego (tak jakby to t.w. „Jankowski” go o nich informował). Jedna z opowieści dotyczy jednak rozmów ks. Czajkowskiego z matką Macieja Zięby, o których trzy miesiące wcześniej „Jankowski” opowiadał w pierwszej osobie. Wyraźnie zatem naczelnik Bedka zastosował zabieg mający utrudnić zdekonspirowanie „Jankowskiego” przez potencjalnych czytelników tej notatki.

W okresie „zgorzeleckim” spotkań funkcjonariuszy SB z „Jankowskim” było niewiele. Mjr Bedka od roku 1975 wyraźnie zmienił strategię postępowania SB wobec „Jankowskiego”. Sam nie stawiał mu żadnych zadań i nie oczekiwał od niego pisemnych raportów. Skupił się za to na wydobywaniu z rozmówcy potrzebnych SB informacji czy plotek ze środowiska duchownych.

Wyraźna zmiana częstotliwości spotkań i charakteru współpracy w tym okresie mogła myląco wpłynąć na subiektywną świadomość ks. Czajkowskiego. Mógł on mieć wrażenie, że współpraca w sensie ścisłym się zakończyła. Trwały jedynie „niezobowiązujące” rozmowy z funkcjonariuszami, i to rzadkie.

Obiektywnie rzecz ujmując, „Jankowski” nadal pozostawał jednak cennym źródłem informacji dla SB. Mjr mgr Marian Bedka tak charakteryzował swego podopiecznego: Tajny współpracownik do współpracy z organami SB jest chętny. Z uwagi na miejsce jego pracy możliwości docierania do interesujących nas osób są ograniczone. […] Istnieje uzasadnione przypuszczenie, że w tym zakresie jego możliwości wzrosną z uwagi na starania zmiany miejsca pracy. Oficer miał świadomość, że ks. Czajkowski jest przez okolicznych księży lubiany, zjednał sobie ich sympatię z uwagi na nowatorstwo w prowadzeniu pracy duszpasterskiej i współczesny sposób myślenia. Był on jednak mało przydatny SB w tym miejscu. Dlatego Bedka zaproponował swym zwierzchnikom z centrali przeprowadzenie poważnego przedsięwzięcia: Wspólnie z Dep. IV spowodować zmianę miejsca pracy tw. i jej charakteru, co spowoduje wzrost jego możliwości[82].

Z ostatniego zdania wynika, że MSW mogło przyczynić się do podjęcia decyzji o zatrudnieniu ks. Czajkowskiego na jednej z uczelni katolickich. Nic nie wiadomo o takich działaniach. Mogły też one pozostać tylko w sferze marzeń oficerów SB, którzy lubili być przekonani o swej wszechmocy. Decyzję o skierowaniu ks. Czajkowskiego na ATK podjął jego przełożony, abp Henryk Gulbinowicz – pomoc MSW nie była do tego konieczna.

Warszawa

Z początkiem października 1976 r. ks. Czajkowski przeprowadza się do Warszawy, lokuje się w wynajętym mieszkaniu i rozpoczyna pracę na Akademii Teologii Katolickiej. Towarzyszy mu nowy „cień” w osobie płk. Stanisława Nowaka, szefa Służby Bezpieczeństwa w województwie wrocławskim. Nie są znane powody kolejnej zmiany oficera prowadzącego.

Nowak spotykał się z „Jankowskim” od sierpnia do końca grudnia 1976 r. (a być może nieco dłużej), najpierw jeszcze w Zgorzelcu i we Wrocławiu, a później w Warszawie, w hotelach. W sumie odbyło się 6 spotkań, a dodatkowo „Jankowski” przesłał na skrytkę pocztową 2 zamówione opracowania.

Początkowo w relacjach Nowaka ze spotkań z „Jankowskim” pojawiają się głównie szczegóły dotyczące procesu zapadania decyzji o zatrudnieniu ks. Czajkowskiego na warszawskiej ATK. „Jankowski” relacjonuje oficerowi swoje rozmowy z abp. Gulbinowiczem, który obiecywał, iż Kuria Wrocławska pomoże mi materialnie. Na zakończenie rozmowy poruszył problem mojego następcy[83]. Ostatecznie następcą ks. Czajkowskiego w Zgorzelcu-Ujeździe został jego przyjaciel, ks. Zdzisław Seremak.

Nowak już w czasie pierwszego spotkania przekazał „Jankowskiemu” swoje numery telefonów – zarówno służbowy (w godzinach 8 – 16.00), jak i numer, na który można dzwonić w godzinach wieczornych, czyli domowy. Oficer od początku troszczył się zatem o utrzymanie relacji nie tylko na poziomie służbowym, lecz także osobistym. Proponował też „Jankowskiemu” pomoc materialną w okresie pracy naukowej. Oceniając, że „Jankowski” do współpracy z SB odnosi się pozytywnie[84],w służbowej notatce szef wrocławskiej SB cieszył się z szansy naukowego rozwoju współpracownika, gdyż daje to gwarancje na przyszłość objęcia lepszej pozycji we Wrocławiu[85].

7 października 1976 r. płk Nowak zanotował, że t.w. „Jankowski” podał mu telefonicznie swój nowy adres warszawski i numer telefonu. Dane te zawarte są w notatce, nawet z charakterystycznym błędem – pada bowiem nazwa ulicy Krasickiego, podczas gdy chodzi o warszawską ulicę Krasińskiego, na Żoliborzu. Poza tym błędem, i zanotowany przez Nowaka adres, i numer telefonu „Jankowskiego” odpowiadają ówczesnym danym adresowym ks. Czajkowskiego.

Kolejne spotkania płk. Nowaka z „Jankowskim” odbywają się już w Warszawie. Zazwyczaj spotykają się raz w miesiącu, częściej jedynie w grudniu 1976 r. W tym okresie parokrotnie materiały archiwalne się dublują: zapisy rozmów spisane z taśmy magnetofonowej (a nawet stenogram) połączone są z syntezami w formie notatek z tych samych spotkań, sporządzanych przez płk. Nowaka.

Pierwsze warszawskie rozmowy SB z „Jankowskim” dotyczą nadal głównie problemów duchowieństwa wrocławskiego. Szczegółowo mowa jest o polityce personalnej kurii wrocławskiej, o cechach osobowych poszczególnych księży, ich oczekiwaniach dotyczących nowego biskupa, słabych punktach i ułomnościach oraz animozjach osobistych. Dodatkowo na wrocławską skrytkę pocztową „Jankowski” przesyła opracowanie o wychowaniu w seminarium wrocławskim. Ten jedyny pisemny raport w czasie kontaktów z płk. Nowakiem spotyka się ze sceptycznym przyjęciem adresata: prezentowana ocena jest mało konkretna, ale można to wytłumaczyć brakiem bezpośrednich kontaktów „Jankowskiego” z seminarium. Dlatego zapewne Nowak koncentruje się na rozmowach z ks. Czajkowskim.

Istniejący (tylko we fragmencie) stenogram pokazuje, jak umiejętnie Nowak odpytuje „Jankowskiego” o szczegółowe relacje między księżmi. Dzieje się to bez skrywania celu rozmowy. Nowak mówi na przykład: to może parę słów o X […] proszę o jego stosunek do Gulbinowicza[86]. Tego typu opinie dają esbekom możliwość wglądu w informacje zarezerwowane dla wąskiego kręgu wtajemniczonych. W sumie można w tym okresie znaleźć w aktach „Jankowskiego” sylwetki ponad dwudziestu księży wrocławskich, z reguły reprezentujących duży potencjał rozwojowy. Jest także wnikliwy portret abp. Gulbinowicza.

Płk Nowak oferuje w tym czasie „Jankowskiemu” pomoc w uzyskaniu państwowej nostryfikacji jego rzymskiego doktoratu. Pomoc ta ma polegać na powieleniu pracy doktorskiej. Kserokopiarki nie były wówczas powszechnie dostępne, więc Nowak zapewniał: u nas aparatura jest dobra w tym względzie[87]. W rozmowie z nami ks. Michał Czajkowski mówił, że nie przekazywał oficerom MSW swego doktoratu do kserowania, ale też nie pamięta, gdzie przygotował niezbędne jego kopie, chyba w Niemczech.

Oddzielnym wątkiem informacji i ocen „Jankowskiego” staje się w Warszawie funkcjonowanie ATK. Mamy tu doniesienia o wewnętrznych uwarunkowaniach polityki personalnej na uczelni, niuansach wpływów najwyższych hierarchów, w tym kard. Stefana Wyszyńskiego, a także precyzyjne charakterystyki osobowe części kadry profesorskiej, w tym władz, łącznie z rektorem. Charakterystyki osób noszą znamiona wysokiego kunsztu obserwacji psychologicznej.

Ostatnie miesiące roku 1976 są też okresem organizowania się społecznej akcji pomocy represjonowanym robotnikom w Radomiu i Ursusie (po Czerwcu ‘76), krzepnięcia organizacyjnego Komitetu Obrony Robotników oraz rosnącego napięcia między ruchem „Znak” (szczególnie warszawskim Klubem Inteligencji Katolickiej) a władzami PRL. Wszystkie te tematy budziły oczywiste zainteresowanie SB, a t.w. „Jankowski” ze względu na swoje powiązania środowiskowe wydawał się cennym źródłem informacji w środowiskach, które aparat bezpieczeństwa chciał inwigilować.

W krąg współpracowników KOR ks. Czajkowski wszedł dzięki znajomości z Marią Wosiek (zwaną Lilką), wykładowcą historii teatru na KUL. Jak wynika z dokumentów, odwiedzając ją kiedyś, ks. Czajkowski zastał u niej Grażynę Kuroniową, po czym wspólnie udali się do mieszkania Kuroniów (wszyscy mieszkali blisko siebie, na Żoliborzu). W mieszkaniu byłem bardzo krótko, ponieważ Lidka bardzo się śpieszyła[88] – czytamy w relacji „Jankowskiego” spisanej z taśmy magnetofonowej. Byli tam Jacek Kuroń i Jan Józef Lipski. Rozmowy były dość powierzchowne i dotyczyły powszechnie znanych apeli, jakie wówczas wystosował KOR. Dzięki kontaktom z panią Wosiek, ks. Czajkowski miał bezpośredni dostęp do informacji o postępie akcji zbierania pieniędzy na pomoc represjonowanym oraz zbierania podpisów pod petycjami do władz. Jak wspomina, przekazywał też pieniądze na pomoc robotnikom.

Maria Wosiek w rozmowie z nami mówi, że nie pamięta dziś, czy ks. Michał Czajkowski mógł poznać zaprzyjaźnioną z nią Grażynę Kuroniową za jej pośrednictwem, choć tego nie wyklucza. Podobnie nie pamięta (choć też nie wyklucza), by była razem z nim u Kuroniów. Nie pamięta również, by wśród wielu innych osób akurat ks. Michał przekazywał jej pieniądze na pomoc ofiarom represji. Podkreśla, że jej ówczesne kontakty z ks. Czajkowskim nie były zbyt intensywne. Zwraca też uwagę, że był on jedynym spośród jej znajomych, który nazywał ją „Lidką” (tak jak w niektórych doniesieniach „Jankowskiego”), a nie „Lilką”.

Być może subiektywnie „Jankowski” miał poczucie, że pisze lub mówi esbekom o sprawach, które nie są tajemnicą, które były znane i omawiane w jego środowisku. Wśród informacji przez niego przekazywanych zdarzały się jednak i takie, które były obiektywnie szkodliwe, dotyczące np. moralnych problemów księży

Udostępnij tekst

Jednocześnie – jako ceniony duszpasterz i prelegent – ks. Michał Czajkowski dość często bywał we Wrocławiu. SB skłoniła go, aby i te krótkie pobyty wykorzystywał dla jej celów. 6 grudnia 1976 r. ks. Czajkowski przyjechał do Wrocławia, przywożąc ze sobą KOR-owski „Apel do społeczeństwa” oraz gorącą atmosferę rozemocjonowanej politycznie warszawskiej inteligencji. We Wrocławiu umówiony był na spotkanie z Józefem Puciłowskim i Maciejem Ziębą, działaczami wrocławskiego KIK i współorganizatorami tamtejszej akcji pomocy represjonowanym robotnikom. Spotkanie odbyło się w mieszkaniu Puciłowskiego. Szczegółową relację z tego spotkania napisał kilka dni później na maszynie t.w. „Jankowski”. Jeszcze obszerniej opowiedział o tym spotkaniu podczas osobistej rozmowy z płk. Nowakiem, co zostało zarejestrowane na taśmie magnetofonowej.

Wedle jego relacji, Puciłowski i Zięba twierdzą, że to działalność społeczna, nie polityczna. „Jankowski” wymienia nazwiska innych osób, które z jego rozmówcami współpracują, opowiada o reakcjach Macieja Zięby i jego najbliższych na rewizję, jaką przeprowadziła niedawno milicja w jego mieszkaniu pod pretekstem szukania narkotyków. Rewizja była o tyle udana, że Zięba zaczął bać się o mamę, która zawsze go ostrzegała […], a tę rewizję przeżyła bardzo mocno[89]. W raporcie padają konkretne kwoty, jakie Puciłowski i Zięba zebrali na pomoc robotnikom Radomia i Ursusa. Ogólne wrażenie „Jankowskiego” z tej rozmowy jest takie, że z tej strony nic się nie szykuje. Nie ma tego wrzenia co w Warszawie[90]. W rozmowie z Nowakiem „Jankowski” uzupełnił swą pisemną relację m.in. o przypuszczenia, przez kogo obaj jego rozmówcy utrzymują kontakt z KOR w Warszawie. Opowiedział też o tych wątkach rozmowy, które dotyczyły spekulacji na temat potencjalnych współpracowników SB we wrocławskim KIK[91].

Józef Puciłowski i Maciej Zięba – obaj należący obecnie do zakonu dominikanów – potwierdzają fakt odbycia takiej rozmowy z ks. Czajkowskim w mieszkaniu Puciłowskiego. Nic im nie wiadomo o podsłuchu w miejscu, gdzie rozmowa się odbyła. Zapis rozmowy z podsłuchu wyglądałby zresztą zupełnie inaczej – zawierałby opuszczenia, niedokładności, chaos właściwy stylowi mówionemu. Zdaniem zarówno obu dominikanów, jak i naszym, pisemna relacja z tej rozmowy dostarczona przez „Jankowskiego” została sporządzona przez jej uczestnika[92].

Ks. Michał Czajkowski w rozmowie z nami mówi, że nie pamięta faktu takiej rozmowy, ale nie twierdzi też, że się nie odbyła.

Spotkania „Jankowskiego” z czołowymi postaciami rodzącej się opozycji warszawskiej i wrocławskiej zrobiły wrażenie na płk. Nowaku. Zanotował wówczas: T.w. Jankowski wykonując zlecone zadanie zbliżenia się do Lidki [Wosiek] nawiązał bezpośredni kontakt z Kuroniem i Lipskim, co wydaje się stanowić istotny postęp w jego możliwościach operacyjnych. Fakt ten pozwolił t.w. na przeprowadzenie rozmowy z Puciłowskim i Ziębą na temat ich działalności we Wrocławiu[93].Nowakowi marzyło się dalsze wykorzystanie „Jankowskiego” w sprawach o kryptonimach „Gracze” (czyli inwigilacji KOR) oraz „Klub” (zapewne dotyczącej wrocławskiego KIK). Nic jednak nie wiadomo o takich działaniach. Mocno przesadzona wydaje się zresztą opinia Nowaka o możliwościach wynikających z kontaktów „Jankowskiego” z działaczami KOR. Kontakty ks. Czajkowskiego z nimi były wówczas (i pozostały później) rzadkie i przelotne, co – biorąc pod uwagę jawny charakter działań Komitetu – nie dawało dostępu do informacji nieznanych SB z innych źródeł.

MSW zainteresowane było jednak gromadzeniem wszelkich możliwych informacji na temat działań „wrogich Polsce Ludowej”, dlatego każdą wiadomość z wewnątrz grup opozycyjnych uważano za cenną. Odpis jednej z notatek Nowaka po spotkaniu z „Jankowskim” trafił do gen. Konrada Straszewskiego, ówczesnego dyrektora Departamentu IV.

Jak notuje płk Nowak, 22 grudnia 1976 r. w spotkaniu z t.w. „Jankowski” uczestniczył tow. Pietruszka z Dep. IV MSW[94]. Mjr Pietruszka był wówczas zastępcą naczelnika Wydziału I w antykościelnym Departamencie IV. Wkrótce to właśnie on osobiście został oficerem prowadzącym „Jankowskiego”. Nie wiemy, od kiedy dokładnie nastąpiła ta zmiana, gdyż w omawianych teczkach brak jest materiałów o „Jankowskim” z lat 1977-1978.

Pierwsza notatka Pietruszki ze spotkania z “Jankowskim” zachowana w jego teczce pracy nosi datę 17 października 1978 r. – dzień po wyborze Karola Wojtyły na papieża. Wiadomo jednak o ich wcześniejszych spotkaniach. W aktach SB związanych z reakcjami opozycji na śmierć Stanisława Pyjasa – studenta z Krakowa, współzałożyciela tamtejszego Studenckiego Komitetu Solidarności, zamordowanego przez “nieznanych sprawców” – zachowały się odpisy dwóch notatek mjr. Pietruszki ze spotkań z „Jankowskim” 17 i 20 maja 1977 r. Dotyczą one mszy w intencji Pyjasa organizowanej w Warszawie przez środowiska akademickie[95].

Ponieważ notatki te niczym nie różnią się od tych, które wypełniają teczkę pracy „Jankowskiego”, można przypuszczać, że Pietruszka spotykał się z „Jankowskim” także w okresie, którego nie obejmuje teczka pracy, tzn. między 22 grudnia 1976 r. a 17 października 1978 r. Być może zaginęła dokumentacja z tych lat, jaka była przechowywana w aktach „Jankowskiego”. Zapewne jednak – tak jak w przypadku warszawskiej mszy po śmierci Pyjasa – notatki dotyczące osób trzecich trafiały do akt spraw, których dotyczyły. Jeśli i w tym okresie Pietruszka sporządzał dokumentację spotkań z „Jankowskim” tylko w jednym egzemplarzu, ich umieszczenie w aktach innych osób tłumaczy ich brak w teczce pracy. Można zatem przypuszczać, że stopniowo mogą być ujawnione inne przejawy działalności „Jankowskiego” z okresu 1977-1978, odnalezione w teczkach innych osób.

W latach 1978-1984 kontakty między Pietruszką a „Jankowskim” są częste i regularne. Z zachowanej dokumentacji wynika, że w okresie do zerwania współpracy (28 października 1984 r.) t.w. „Jankowski” spotkał się z Pietruszką co najmniej 73 razy, co daje średnio więcej niż jedno spotkanie miesięcznie. W kolejnych 16 przypadkach nie ma pewności, czy doszło do spotkania, czy też rozmawiano jedynie przez telefon – na notatkach widnieje nagłówek Doniesienie ze słów. W siedmiu przypadkach oficer zanotował jedynie datę i temat spotkania (bez doniesienia). Notatki z czterech dalszych spotkań (dot. realizowanej kombinacji operacyjnej z tw, o której nic nie wiemy) trafiły do – nieodnalezionej – teczki personalnej „Jankowskiego”. Jeden raz „Jankowski” przekazał informację telefonicznie, ponadto – wedle dokumentów – wielokrotnie dzwonił, by umówić się na spotkanie. W większości przypadków w dokumentach brak informacji o miejscu odbycia spotkań. Przynajmniej raz spotkanie odbyło się w mieszkaniu ks. Czajkowskiego. Poza tym „Jankowski” dostarczył 3 sporządzone przez siebie informacje oraz 11 innych dokumentów.

W tym okresie istnieje najwięcej wątpliwości co do wiarygodności zapisów. Nie wiadomo, czy rzeczywiście „Jankowski” i Pietruszka porozumiewali się tak często. Ks. Michał Czajkowski w rozmowie z nami pamiętał spotkania z Pietruszką zdecydowanie lepiej niż wcześniej opisywane tu wydarzenia. Pamięta wizyty przedstawiciela władz (który przedstawiał mu się jako „pan Adam”) w swoim mieszkaniu. Zaprzecza jednak, by znał jego numer telefonu czy z własnej inicjatywy nawiązywał z nim kontakty.

Kwestia ta jest tylko jedną z kilku wątpliwości, jakie się nasuwają w odniesieniu do wiarygodności zapisków Adama Pietruszki. Niekwestionowalna jest autentyczność jego notatek. W niektórych przypadkach istnieją jednak poważne wątpliwości, czy zapiski zgodne są z rzeczywistością. Szczegółowo piszemy o tym poniżej.

Specyficzny charakter mają zresztą już same notatki, jakie Adam Pietruszka sporządzał ze spotkań z „Jankowskim”. Znaczna ich część to rękopisy, najczęściej w jednym egzemplarzu – do własnego użytku. W kilku zaledwie przypadkach sporządzony został drugi egzemplarz lub wyciąg dotyczący konkretnej kwestii. Informacje na temat wykorzystywania uzyskanych informacji najczęściej mają postać odręcznych dopisków Pietruszki na marginesie. Taki sposób prowadzenia tajnego współpracownika był wysoce nieformalny. Nie miał on wiele wspólnego z pragmatyką komunistycznego MSW i ustalonym obiegiem dokumentów, który można fragmentarycznie odtworzyć z innych zbadanych już przez historyków spraw. Wyglądał też zupełnie inaczej niż w poprzednich okresach pracy „Jankowskiego”.

Inna niż w okresach wcześniejszych jest też merytoryczna zawartość współpracy. Nieobecne są typowe wcześniej dla „Jankowskiego” pisemne charakterystyki psychologiczne poszczególnych osób. Stałym elementem są informacje o nastrojach i konkretnych wydarzeniach na Akademii Teologii Katolickiej, gdzie pracował ks. Michał Czajkowski. Zwraca uwagę szczegółowa relacja, niemal protokół, z zebrania założycielskiego “Solidarności” na ATK. Ks. Czajkowski został wówczas przewodniczącym komisji rewizyjnej. Pietruszka notuje, że w związku z tym postawił mu zadanie czuwania, aby nie przekraczano statutowych uprawnień Związku[96]. Nic nie wiadomo o realizacji tego zadania. „Jankowski” przekazywał też informacje na temat wyborów rektora ATK w 1984 roku, a następnie podał ich dokładne wyniki[97].

Pietruszka nie wykorzystywał „Jankowskiego” do systematycznego rozpracowywania innych osób i środowisk. Owszem, dostarczał on rozmaitych informacji – niekiedy o dużym znaczeniu dla SB – które jednak nie układały się w taką całość, o jakiej można mówić np. w okresie wrocławskim. Otrzymywał różne zlecenia, dotyczące zdobycia konkretnych informacji lub też wpłynięcia na określone środowiska czy osoby. Widoczne są liczne ślady rozliczania go z tych zobowiązań, choćby niepełnego. Wielokrotnie Pietruszka notuje zadania, jakie postawił przed „Jankowskim”. Tylko w części przypadków mamy jednak w dokumentach informacje, czy zadania te były akceptowane i realizowane.

Ks. Michał Czajkowski mówi dzisiaj, że zdawał sobie sprawę z tego, jaki resort reprezentuje jego rozmówca. Podczas spotkań nie było jednak mowy o stawianiu jakichkolwiek zadań do wykonania. Ks. Czajkowski – jak wspomina – zapamiętał te spotkania jako rozmowy z „inteligentnym partnerem”, niekiedy wręcz kłótnie. Mówi, że – utożsamiając się z Kościołem i „Solidarnością” – prezentował swemu rozmówcy argumenty na rzecz słuszności tez opozycji. Śladem takiego sporu jest fragment notatki Pietruszki ze spotkania po papieskiej pielgrzymce 1983 roku: T.w. generalnie prezentował postawę obronną dla intencji Episkopatu, które złożyły się na treść komunikatu [ze 195 Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski]. Przedstawione przeze mnie oceny uznał za słuszne z punktu widzenia władz państwowych[98].

Taki sposób prowadzenia rozmów mógł sprawić, że w tym okresie ks. Czajkowski subiektywnie uważał swoje spotkania za właściwie nieszkodliwe – zwłaszcza po wielu latach wcześniejszej, dużo bardziej intensywnej współpracy, w trakcie której musiał wielokrotnie osobiście pisać raporty.

Z punktu widzenia celów SB „Jankowski” pozostawał jednak cennym źródłem. Adam Pietruszka – w okresie, w którym spotykał się z ks. Czajkowskim – był funkcjonariuszem MSW bardzo wysokiego szczebla. Osobiste prowadzenie tajnych współpracowników nie było z pewnością jego głównym zadaniem. Wątpliwe wręcz, czy był on do tego w ogóle zobowiązany. Do jego zadań należało natomiast z pewnością dostarczanie syntetycznych informacji i prognoz dotyczących nasilenia, rodzaju czy kierunków zmian „działalności antypaństwowej” Kościołów oraz – w miarę możności – wpływanie na nie w pożądanym przez władze kierunku.

Wszystko to razem – osoba prowadzącego, treść rozmów oraz nieformalna dokumentacja – pozwalają wysunąć hipotezę, że „Jankowski” był wówczas dla Adama Pietruszki swego rodzaju „konsultantem” do spraw aktualnej sytuacji w środowiskach inwigilowanych przez Departament IV. Bezpośrednie prowadzenie tak wartościowego i dobrze ulokowanego współpracownika, mającego znakomite kontakty w kręgach kościelnych i niezłe w opozycyjnych, dawało Pietruszce bezpośredni kontakt z rozpracowywanymi przez niego środowiskami. Pozwalało na dodatkową weryfikację informacji, które otrzymywał drogą służbową. Dawało też – co zapewne było dlań szczególnie cenne – możliwość poznania sposobów myślenia, nastrojów, ogólnej sytuacji kościelnych elit. Tego rodzaju wiedza była niewątpliwie ważna dla celów analityczno-prognostycznych. Jeśli funkcjonariuszowi zależało na wydobyciu od tajnego współpracownika tego rodzaju wiedzy – najskuteczniejszą metodą były właśnie odpowiednio prowadzone rozmowy, w których przekazywanie konkretnych informacji schodziło na drugi plan.

Taki charakter rozmów potwierdza też notatka Pietruszki z roku 1979, po ukazaniu się pierwszej encykliki Jana Pawła II „Redemptor hominis”. Pietruszka – jak sam pisze – prosił „Jankowskiego” o ocenę tego dokumentu: po pierwsze dla zorientowania się o sposobie odbioru tego dokumentu przez kler w Polsce, oraz uzyskania w miarę autorytatywnej oceny. T.w. jest znanym naukowcem w zakresie biblistyki, mającym ustaloną pozycję naukową w środowiskach kościelnych w kraju i za granicą[99]. Podobnie – tyle że na piśmie – „Jankowski” analizował instrukcję Kongregacji Nauki Wiary na temat teologii wyzwolenia. Pietruszce opracowanie to – wraz z podobnymi materiałami teologów innych wyznań – miało posłużyć do przeprowadzenia krytycznej polemiki wobec aktualnych tendencji Watykanu[100].

Sądząc po adnotacjach Pietruszki, niektóre spośród informacji dostarczanych przez „Jankowskiego” oficer kierował do różnych jednostek MSW: gabinetu ministra, wiceministra Władysława Ciastonia (szefa SB), Departamentu I (wywiadu), II (kontrwywiadu), III (zwalczającego opozycję), a w Departamencie IV – do Wydziału IV (analitycznego) i II (zajmującego się laikatem), do różnych wymienionych z nazwiska funkcjonariuszy. Wybrane opinie pochodzące od „Jankowskiego” miały też być też kierowane do sporządzanych codziennie przez MSW informacji o sytuacji w kraju – przeznaczonych, oczywiście, dla wąskiego grona wtajemniczonych. Niektóre informacje – nawet niekonkretne, zasłyszane – Pietruszka przeznaczał dla Wydziału VI (kontynuacji Grupy „D”), zajmującego się koordynacją działalności dezintegracyjnej, czyli wywoływaniem i podsycaniem konfliktów w Kościele.

W sumie zatem wydaje się, że – mimo niemalże braku w tym okresie kompromitujących treści – szkodliwość takiej formy współpracy jest ewidentna. SB otrzymywała przecież od „Jankowskiego” to, czego przede wszystkim od niego oczekiwała: ogólną wiedzę o rozpracowywanych wybranych środowiskach. Pojawiały się też informacje bardzo konkretne, często na wyraźne zlecenie, choć nie wszystkie oczekiwania były zaspokajane.

Bohaterem niejednej rozmowy Pietruszki z „Jankowskim” był oczywiście Jan Paweł II, choć informacje i opinie dotyczą go tylko pośrednio. W związku z papieską wizytą w roku 1979 „Jankowski” przekazywał opinie krążące na ATK, informacje na temat przygotowań, a także plotki. W latach 1982 i 1983 dzielił się m.in. posiadanymi informacjami o kolejnych planowanych terminach następnej pielgrzymki.

Według notatek Pietruszki, „Jankowski” przekazał mu – powołując się na osobistą rozmowę z Prymasem Glempem – oczekiwania Prymasa związane z podróżą do Watykanu, w październiku 1981 r. Prymas miał się spodziewać papieskiej krytyki stosunku episkopatu do “Solidarności”. Jak notuje Pietruszka, rozmowa odbyła się na zaproszenie Prymasa – celem referowania spraw młodszych pracowników naukowych na ATK. Tematy „watykańskie” zostały wypowiedziane przez Glempa na marginesie i mimochodem[101].

Ks. Michał Czajkowski twierdzi jednak, że nigdy nie był oficjalnie przyjmowany przez Prymasa Glempa, a nawet gdyby bywał na Miodowej, to nie leżało w jego kompetencji omawianie z Prymasem problemów pracowników ATK. Również kard. Józef Glemp na pytanie „Więzi” w tej samej sprawie odpowiedział, że nigdy nie rozmawiał z ks. Czajkowskim w swojej rezydencji.

Informacje pochodzące pośrednio od Jana Pawła II znajdujemy w notatce Pietruszki z 27 lutego 1982 r. Mowa tam jest o rozmowie „Jankowskiego” z bp. Jerzym Dąbrowskim, który opowiadał o spotkaniu przedstawicieli Rady Głównej Episkopatu z Papieżem. Jak czytamy, zdaniem Jana Pawła II, Polska zyskała sympatię w świecie i spowodowała rozbudzenie religijności w indyferentnych społecznościach na Zachodzie. Modlitwy o zwolnienie internowanych cementują społeczeństwa Europy na płaszczyźnie kościelnej. Stąd rodzą się nawet opinie o możliwościach rewizji postanowień w Jałcie i Poczdamie w stosunku do Polski. Komentarz Pietruszki: Tw. przekazał wiadomości o poglądach papieża, które uzyskał jego rozmówca wprost od Prymasa[102]. Ks. Czajkowski nie pamięta dzisiaj takiej rozmowy z bp. Dąbrowskim. Informacji nie sposób dalej weryfikować, gdyż bp Dąbrowski nie żyje.

Niektóre informacje pochodzące od „Jankowskiego” – tak jak w poprzednich okresach – były wykorzystywane operacyjnie przez SB. Przykładem może być notatka Pietruszki z 5 września 1980 r.: Zgodnie z otrzymanym zadaniem, tw ustalił skład zespołu redagującego mszę radiową. Dalej następują charakterystyki wszystkich członków zespołu. Pietruszka zasugerował, by za zgodą kierownika Departamentu IV zlecić Wydziałowi IV KSMO założenie sprawy obiektowej, tj. rozpocząć gromadzenie informacji na temat księży należących do zespołu Mszy radiowej. Następne zalecenie brzmi jeszcze groźniej: Przeanalizować aktualny stan operacyjny i określić terminy oper.[acyjnego] opracowania określonych osób z zespołu redagującego mszę pod kątem ich pozyskania[103]. Ks. Czajkowski twierdzi dziś, że nigdy nie znał składu zespołu redagującego mszę radiową.

Pietruszka wiele oczekiwał po kontakcie „Jankowskiego” z Marią (Lilką) Wosiek. Nie wydaje się jednak, aby nadzieje te się ziściły. Przed 11 listopada 1978 r. Pietruszka zalecał, aby „Jankowski” odwiedził m.in. żonę Jacka Kuronia, Bohdana Cywińskiego i samą Wosiek, żeby się dowiedzieć o planach opozycji. Odwiedził tylko tę ostatnią i dowiedział się o rezerwie środowiska KOR wobec akcji składania wieńców przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Także za pośrednictwem Marii Wosiek „Jankowski” miał ustalić plany KSS “KOR” związane z obchodzonymi w 1979 roku rocznicami Powstania Warszawskiego (Pietruszka notuje, że na jego wyraźną sugestię „Jankowski” opóźnił wówczas o dwa dni wyjazd na urlop) i wydarzeń Grudnia 1970 na Wybrzeżu.

Podczas głodówki w kościele św. Krzyża w październiku 1979 r. „Jankowski” miał otrzymać zadanie: starać się odwiedzać codziennie żonę Kuronia [który był uczestnikiem głodówki] pod pretekstem „kapłańskiego podtrzymywania jej na duchu” i telefonować do Pietruszki cztery razy dziennie. Jak wynika z notatek Pietruszki, doszło do spotkania z Grażyną Kuroniową. Miała ona powiedzieć, iż wypowiedź bpa Dąbrowskiego, że ta głodówka jest sprzeczna z celami Kościoła – nie jest stanowiskiem Prymasa[104]. Nie wiadomo, czy rzeczywiście kontakt telefoniczny między „Jankowskim” a Pietruszką był wówczas tak częsty. Ks. Czajkowski w rozmowie z nami stanowczo twierdził, że żony Jacka Kuronia nie odwiedzał.

Również od Marii Wosiek „Jankowski” otrzymał 31 października 1980 r. zakres tematów, jakie mają być przedstawione dzisiaj premierowi Pińkowskiemu przez przedstawicieli Komisji Porozumiewawczej MKZ “Solidarność”[105]. Pietruszka potraktował ten dokument priorytetowo, natychmiast przekazując notatkę przełożonym. Wyraźnie nie wiedział, że było to powszechnie dostępne stanowisko KKP “Solidarności”. Czyżby wysoki funkcjonariusz Departamentu IV był aż tak niekompetentny w dziedzinie zainteresowań kolegów z innego departamentu?

Zainteresowanie Adama Pietruszki wzbudzały też wyjazdy zagraniczne „Jankowskiego”. Przed swoimi wyjazdami „Jankowski” otrzymywał bardzo obszerne i ambitne zadania, większość z nich nie była jednak realizowana, a przynajmniej nie ma na ten temat informacji w zachowanych dokumentach. W jednym ze spotkań Pietruszki z „Jankowskim” po jego powrocie z RFN wziął udział anonimowy przedstawiciel wywiadu. Czasem realizacja zadań polegała na przekazywaniu własnych opinii, a nie zbieraniu informacji.

Po jednym z wyjazdów do RFN (1983) „Jankowski” miał tak opowiadać o mieszkającym wówczas w Carlsbergu ks. Franciszku Blachnickim: prowadzi misję duszpasterską, ale bardziej propagandową. Żyje ideą “Solidarności” i nadzieją na rychłe obalenie socjalizmu w Polsce. […] Zdaje sobie sprawę z zagrożenia prawnego w Polsce za jego wystąpienia w radiu “Wolna Europa”, nie sądzi jednak aby w przypadku jego powrotu ośmielono się pozbawić wolności tak znanego człowieka, za jakiego uchodzi we własnym mniemaniu[106].

Wiarygodność „Jankowskiego” – esbeckim zwyczajem – kontrolowano. Po jego wizycie w ambasadzie francuskiej 28 lutego 1984 r. Pietruszka nagrał opowieść o jej przebiegu i okolicznościach poznania francuskiego dyplomaty. Informacje o nagrywaniu słów ks. Czajkowskiego są w dokumentacji za czasów Pietruszki nieliczne – zapewne chodziło właśnie o uzyskanie precyzyjnego materiału do kontroli. Notatkę z rozmowy Pietruszka kończy słowami: w porozumieniu z Dep. II [kontrwywiadem MSW] potwierdzić fakt wizyty t.w. w ambasadzie; oraz ustalić przebieg tej wizyty[107].

Najwyraźniejszym śladem sprawdzania „Jankowskiego” w omawianym okresie jest zarządzona przez Pietruszkę kontrola korespondencji. Od 5 maja do 9 października 1979 r. kserowane były wszystkie listy przychodzące do ks. Michała Czajkowskiego oraz te spośród nadawanych przez niego, które SB udało się przechwycić. Później (do 5 maja 1980 r.) kopiowano jeszcze listy z zagranicy. Korespondencja wypełniła dwie osobne teczki. Funkcjonariusze nie znaleźli w listach wielu rzeczy dla siebie interesujących. W dwóch zaledwie miejscach podkreślili krótkie fragmenty, które mogły im się wydawać “perspektywiczne” (z ich punktu widzenia). Jedyną kwestią, która wzbudziła ich widoczne zainteresowanie, była propozycja ks. Czajkowskiego nadania godności kanonika honorowego Kapituły Wrocławskiej ks. Franzowi Schollowi, pochodzącemu z Wrocławia Niemcowi-przyjacielowi Polaków. SB sporządziła na ten temat osobną notatkę[108]. Funkcjonariusze biura “W” (zajmującego się kontrolą korespondencji) mogli natomiast w tych kilkuset listach przeczytać, jak bliskie i serdeczne więzi łączyły ks. Michała Czajkowskiego z wieloma osobami, zwłaszcza z jego byłymi parafianami ze Zgorzelca-Ujazdu, jak ważną był osobą dla wielu bardzo różnych osób.

Trzeba jeszcze odnotować, że w ciągu kilku lat spotkań „Jankowskiego” z Pietruszką jeden raz znajdujemy informację o gratyfikacji finansowej. Według notatki Pietruszki z 3 stycznia 1979 r., „Jankowski” zwrócił się o pożyczkę 3000 zł. Biorąc pod uwagę fakt pełnej dyspozycyjności t.w. i nie pobieranie przez niego wynagrodzenia od naszej służby, za wyjątkiem okolicznościowych prezentów, wręczyłem jemu żądano [tak w oryg.] kwotę. Pokwitowania nie pobierałem, gdyż t.w. zrezygnowałby ze swojej prośby. W tej sytuacji celowym jest rozliczenie danego wydatku z funduszu operacyjnego nie żądając od t.w. zwrotu powyższej kwoty[109]. W notatkach Pietruszki są ponadto informacje o kilku prezentach natury bardziej osobistej – kwiaty i dwie butelki koniaku na imieniny, nieznany prezent na Nowy Rok i jeszcze dwa nieokreślone upominki[110]. Ks. Michał Czajkowski kategorycznie zaprzecza, jakoby kiedykolwiek przyjmował od swego rozmówcy pieniądze czy prezenty.

W niektórych przypadkach, jak wspominaliśmy, notatki Adama Pietruszki o rozmowach i działalności „Jankowskiego” – wedle naszej wiedzy – rozmijają się z prawdą.

Kilkakrotnie w zachowanych aktach mowa jest o tym, że „Jankowski” przekazał Pietruszce dokumenty, które otrzymał w Biurze Prasowym Episkopatu Polski. Jako bliski znajomy „Jankowskiego”, od którego miałby on te dokumenty otrzymywać, wymieniany jest ks. Alojzy Orszulik, ówczesny kierownik tego Biura. Zarówno jednak ks. Czajkowski, jak i obecny biskup Orszulik – niezależnie od siebie – stwierdzili w rozmowach z nami, że w owym czasie nie utrzymywali ze sobą bliższych kontaktów. Ks. Czajkowski twierdzi, że w ogóle nie bywał w Biurze Prasowym Episkopatu. Również bp Orszulik nie przypomina sobie, aby ks. Czajkowski nawiązywał jakieś relacje z Biurem Prasowym.

Problem z wiarygodnością pojawia się także w odniesieniu do meritum tych notatek. 22 października 1981 r. Pietruszka sporządził notatkę o wymianie poglądów ks. Orszulika z ks. Josefem Homeyerem, sekretarzem episkopatu RFN, który prosił o przedstawienie sytuacji w Polsce. Wiadomość, że informacja ta pochodzi od „Jankowskiego”, została dopisana na innej maszynie, można więc w to powątpiewać[111]. Bp Alojzy Orszulik tak komentuje tę notatkę: „Rzekome moje spotkanie z ks. Homeyerem jest zmyślone, ponieważ ani ja nie byłem wtedy w Niemczech, ani prałat Homeyer nie był w Polsce. Prawdą jest, że ja byłem w Niemczech, ale dopiero pod koniec listopada. Wtedy właśnie zrodziła się idea zorganizowania pomocy ze strony Zachodu, ale tak aby nie wspierać systemu socjalistycznego. Później inicjatywę tę nazwano Fundacją Rolniczą. W październiku 1982 roku nie było zatem żadnego spotkania, tak więc ks. Czajkowski nie mógł o nim informować. Wygląda to na nadgorliwość esbeka pragnącego wykazać się aktywnością”. Notatka Pietruszki zawiera jednak dokładne cytaty. Być może zatem odwołuje się nie do bezpośredniego spotkania, lecz do wymiany korespondencji czy rozmowy telefonicznej. Nie wydaje się jednak możliwe, by „Jankowski” miał dostęp do takich źródeł.

Już w stanie wojennym w jednej z notatek Pietruszki przytoczony został in extenso – otrzymany przez Biuro Prasowe Episkopatu, a dostarczony przez „Jankowskiego” – tekst telegramu Jana Pawła II na chrzest najmłodszej córki Danuty i Lecha Wałęsów, Marii Wiktorii, 21 marca 1982[112]. Bp Orszulik twierdzi jednak, że Jan Paweł II nigdy nie przysyłał do Biura Prasowego Episkopatu Polski jakiegokolwiek listu adresowanego do konkretnych osób. Jeśli wysyłał do kogoś list, czynił to – zgodnie ze zwyczajem – zawsze za pośrednictwem miejscowego biskupa.

Podobnie w następnym przypadku. 1 czerwca 1982 r. Pietruszka zanotował: Program pobytu delegacji bpów z RFN-u dostarczył tw ps. „Jankowski”, który otrzymał w biurze prasowym episkopatu. Omówiono z tw. zadania, jakie ma realizować w czasie towarzyszenia tej delegacji. Informacje z terenu Poznania i Krakowa będzie przekazywał tw. telefonicznie ok. godz. 22.00[113]. Ks. Czajkowski stanowczo zaprzecza, by miał cokolwiek wspólnego z ówczesną wizytą delegacji Konferencji Episkopatu Niemiec (3-5 czerwca 1982 r.). Również bp Orszulik podkreśla, że ks. Czajkowski nie miał żadnego tytułu do uczestnictwa w tej wizycie. Tym bardziej zatem nie mógł na bieżąco znać treści rozmów. Sądzimy zatem, że w tym przypadku Pietruszka włożył do teczki „Jankowskiego” informacje uzyskane od innego duchownego-tajnego współpracownika.

20 października 1982 roku – jak czytamy w aktach SB – W rozmowie z ks. Orszulikiem tw uzyskał informacje o aktualnych zamiarach kościoła organizowania pomocy materialnej[114]. Esbek zamierzał wykorzystać „Jankowskiego” do gry, której przed nim nie ujawnił. „Jankowski” miałby zasugerować ks. Orszulikowi, żeby w sprawach pomocy dla rolnictwa Kościół nie stawiał warunków wstępnych – wtedy ta inicjatywa ma szanse realizacji. Kierownictwu MSW Pietruszka sugerował zaś, że Kościół chce opanować środowisko wiejskie, eliminując wpływy państwa. W konsekwencji – w zamian za ustępstwa Kościół nie miał się doczekać jakiegokolwiek efektu.

Według bp. Orszulika, notatka ta jest „stekiem zebranych plotek”. Podkreśla on, że nigdy nie rozmawiał z ks. Czajkowskim na tematy rolnicze: „Zdziwiłbym się wręcz, gdyby nagle biblista z ATK interesował się planami powołania fundacji rolniczej”. Komitet organizacyjny fundacji działał zresztą w sposób jawny. Zdaniem bp. Orszulika, notatki Pietruszki, w których padają odwołania do jego osoby i Biura Prasowego Episkopatu, zawierają informacje, które zostały zebrane przez jakiegoś agenta (choć właściwie były one w ogólnym obiegu), a następnie zostały przypisane ks. Czajkowskiemu.

Niektóre z zadań, które zlecał Pietruszka „Jankowskiemu”, były wyraźnie nierealne. T.w. otrzymał 30 stycznia 1982 r. zadanie omówienia z bp. Bronisławem Dąbrowskim wyliczonych tematów (zgodnych z ówczesną linią propagandową władz) i zasugerowania, że powinny one zostać omówione na najbliższej Konferencji Episkopatu[115]. Znając stanowczość ówczesnego sekretarza episkopatu, trudno sobie wyobrazić podobny przebieg wypadków. Nie wydaje się zresztą możliwe, by akurat takich zadań świadomie podejmował się ks. Czajkowski. Być może zatem płk Pietruszka chciał przed swoimi przełożonymi wykazać się posiadaniem „superagenta” i zarazem kreował wrażenie, że sam potrafi wywierać większe wpływy na Kościół, niż odpowiadało to rzeczywistości.

Inna ważna postać, która pojawia się w notatkach Pietruszki, to ks. Jerzy Popiełuszko. 2 listopada 1982 r. „Jankowski” dostał zadanie: pod pretekstem poszukiwania określonych lekarstw, odwiedzić ks. Popiełuszkę. Zwrócić uwagę na jego aktualne zaangażowania i utrzymywane kontakty. W notatce z 30 listopada czytamy, że „Jankowski” już dwukrotnie odwiedził ks. Popiełuszkę. Przekazał pochodzące od niego trzy informacje: o prowokacyjnym przysłaniu “na przechowanie” kryminalisty, którego ksiądz odprawił, a następnego dnia była u niego SB; o ostrzeżeniu bp. Kraszewskiego 27 listopada, że jeśli odprawi najbliższą Mszę za Ojczyznę, to zamknie go bezpieka, odprawił więc ją proboszcz i opiekun ks. Jerzego, ks. Teofil Bogucki; i wreszcie – że na wypadek próby aresztowania ks. Popiełuszki koło kościoła czeka karetka, która zabierze go do Szpitala Bielańskiego.

Z tych trzech informacji jedynie druga jest niewątpliwie prawdziwa (fakt ten znany jest z „Zapisków” ks. Popiełuszki i wspomnień ks. Boguckiego)[116]. Wiadomość pierwsza i trzecia nie były do tej pory znane biografom ks. Popiełuszki. Prawdziwości trzeciej informacji – o karetce oczekującej na ks. Jerzego – kategorycznie zaprzecza Elżbieta Murawska, pielęgniarka, współpracująca z nim w duszpasterstwie środowisk medycznych i zajmująca się opieką medyczną podczas Mszy za Ojczyznę. Abstrahując już od charakteru duszpasterza „Solidarności” (trudno sobie wyobrazić, by zapewniał sobie bezpieczeństwo, nie troszcząc się o wiernych), żadnemu dyrektorowi nie pozwolonoby na oddelegowanie karetki na “antysocjalistyczne zgromadzenie”.

Jestem zdania, iż ks. Popieuszko [sic! – Pietruszka pisał odręcznie nazwisko księdza z błędem, nawet po jego zamordowaniu] to typ mitomana widzącego więcej w wyobraźni niż w rzeczywistości. Jego konspiracja dowartościowuje jakiś manieryzm, który zawsze reprezentował – miał brzmieć komentarz „Jankowskiego” zapisany przez Pietruszkę 30 listopada 1982.

11 stycznia 1983 r. Pietruszka zanotował informację „Jankowskiego”, że – jak powiedział ks. Popiełuszko – ma on obstawę z Huty Warszawa ze względu na baczną obserwację ze strony SB[117]. Ta forma ochrony pojawiła się jednak już niecały miesiąc wcześniej, po zamachu ze strony “nieznanych sprawców” 14 grudnia 1982[118]. Dziwne, że Pietruszka zanotował ogólnikową informację, którą powinien już znać.

8 marca 1984 r. Pietruszka zapisał relację „Jankowskiego” z kolejnej rozmowy z ks. Popiełuszką, odbytej dwa dni wcześniej. Był on wyraźnie podniesiony na duchu papieskim błogosławieństwem i różańcem, przekazanym mu przez bp. Zbigniewa Kraszewskiego. Jak opowiadał „Jankowskiemu”, sufragan warszawski miał potem odbyć burzliwą rozmowę z Prymasem w jego obronie (z powołaniem się na Jana Pawła II), której efektem było zdecydowane ocieplenie niełatwych wcześniej relacji między księdzem a jego biskupem. O papieskiej przesyłce było wtedy w Warszawie głośno, zaś między spotkaniem ks. Popiełuszki z bp. Kraszewskim a rozmową z „Jankowskim” upłynął prawie miesiąc (11 lutego-6 marca) i informacja mogła się już do tego czasu dość szeroko rozejść. Mimo to notatka Pietruszki zawiera fakty, które nie były wówczas powszechnie znane (opieka bp. Kraszewskiego nad ks. Popiełuszką jeszcze od czasów seminaryjnych; prześladowanie go jako kleryka w wojsku), a nawet pozostają nieznane szerzej aż do dziś (rozmowa obu biskupów)[119]. Wiarygodność tej relacji wydaje się duża.

Ks. Michał Czajkowski twierdzi jednak, że nie spotykał się z ks. Popiełuszką na osobistych rozmowach. W jego duszpasterstwie służby zdrowia prowadził, co prawda, spotkania biblijne dla studentów Akademii Medycznej, ale nie miał okazji do bliższych spotkań z ks. Jerzym. Ks. Czajkowski wspomina, że po śmierci ks. Popiełuszki wręcz nie mógł sobie darować, że zmarnował okazję głębszego poznania takiego człowieka.

Kontrowersyjnym zapisem jest notatka Pietruszki o rozmowie „Jankowskiego” z Prymasem Glempem. Pietruszka zanotował taką opowieść „Jankowskiego”: Przytaczałem prymasowi opinie ks. Popiełuszki jakoby kierownictwo Kościoła zlekceważyło pierwszą pielgrzymkę robotników na Jasną Górę w dniu 18 bm. [września 1983]. Prymas z zainteresowaniem zareagował na tę opinię, oceniając, iż jest to prosty wymysł samego Popiełuszki, któremu “impreza nie wypaliła”. Kościół poświęca należytą uwagę duszpasterstwu ludzi pracy, a tego rodzaju oceny Popiełuszki tylko wprowadzają zamęt i szkodzą Kościołowi. Dobrze, że dość szeroko znaną jest mentalność tego księdza i jego zainteresowania do konspiracji oraz manifestacji, stąd nikt znający sprawy Kościoła, nie może przyjmować poważnie rzekomo lekceważącego stosunku Kościoła do środowisk robotniczych. Zarazem Pietruszka stawia przed „Jankowskim” zadanie: nadal przekazywać prymasowi opinie, które będą dyskredytowały ks. Popiełuszkę[120].

Owszem, wiadomo o tym, że ks. Popiełuszce było przykro, iż na zorganizowanej po dwóch latach starań pielgrzymce nie pojawił się żaden biskup[121]. Czy jednak miała miejsce taka rozmowa między kard. Józefem Glempem a ks. Michałem Czajkowskim? Prymas Polski mówił już publicznie w krótkim wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że nie jest prawdą, jakoby ks. Czajkowski miał go negatywnie nastawiać do ks. Popiełuszki: Nie pamiętam, bym prowadził z nim jakąś rozmowę na ten temat[122].Ksiądz Prymas potwierdził te słowa także w odpowiedzi na pytanie „Więzi” o jego spotkania z ks. Czajkowskim i ewentualne ich rozmowy na temat ks. Jerzego Popiełuszki.

Niezwykle trudno jest także wiarygodnie ocenić, czy – zgodnie z zadaniami stawianymi przez Pietruszkę – „Jankowski” podejmował próby wpływania na określone osoby i środowiska. Po pierwsze, nawet jeśli takie działania były podejmowane, nie sposób tego sprawdzić; po drugie – niełatwo ocenić ich ewentualną skuteczność. Przede wszystkim zaś – zachowane dokumenty SB niewiele mówią o gotowości „Jankowskiego” do spełniania takich poleceń. Na podstawie notatek Pietruszki o zadaniach, jakie stawiał „Jankowskiemu”, nie można uznać, że ks. Czajkowski te zadania realizował.

Ciekawym tego przykładem jest jedyna w dokumentach „Jankowskiego” wzmianka o “Więzi”. Dotyczy ona Mszy świętej z okazji jubileuszu dwudziestopięciolecia pisma, odprawianej 26 stycznia 1983 r. w warszawskim kościele św. Marcina. Ks. Czajkowski miał tam wygłosić homilię. Pietruszka notuje, że udzielił t.w. wskazówek, o czym powinien mówić: Ocenę “Więzi” pozostawi dla słowa końcowego prymasa. Esbek miał też radzić kaznodziei: w głoszonej homilii nie podnosić kwestii wrażliwych i szkodliwych politycznie, gdyż może to stworzyć kłopotliwą sytuację dla prymasa[123].

Rzecz jasna, w notatkach Pietruszki nie znajdujemy informacji, czy t.w. „Jankowski” jako kaznodzieja zastosował się do jego wskazówek. W tym przypadku można to jednak sprawdzić, wygłoszona wówczas homilia ks. Czajkowskiego została bowiem opublikowana na łamach „Więzi”. Mało tego, jej tekst został… ocenzurowany.

W archiwum redakcyjnym odnaleźliśmy fragment, jaki został skreślony przez cenzora. Ks. Czajkowski wspominał inny jubileusz: Kiedy 11 listopada ub.r. – osłaniani urzekającymi siłą i pięknem hufcami zomowskimi – świętowaliśmy skromnie opóźniony jubileusz Wspólnoty Św. Marcina we Wrocławiu, stwierdziliśmy zaskoczeni: gdy rozpoczynaliśmy pracę, chodziło nam tylko o Kościół, o Sobór, o reformę liturgiczną (i jeśli spodziewamy się jakichś sankcji, to tylko ze strony władzy kościelnej); tymczasem Eucharystia i Ewangelia zaprowadziły nas do zaangażowań całkiem niespodziewanych, niektórych ze wspólnoty nawet na wczasy (przymusowe)… […] „Posyłam was jak owce między wilki”. A więc siły raczej nierówne. I tu wielka pokusa: stać się wilkiem dla wilka. A tymczasem mamy pozostać jagniętami. Nawet w tekście, który udało się wówczas opublikować, znalazły się tak niewygodne dla władz zdania, jak: Dziękujemy Wam, ludzie „Więzi” za to, że nie ograniczyliście się do pisania i redagowania. Że daliście świadectwo wierności temu, co pisaliście, do końca, bez względu na konsekwencje… Apostoł pisze ten list zza krat […]. Nie zgaście w sobie charyzmatu służby narodowej i społecznej, bo Ewangelia jest polityczna[124].

Homilia ta jest interesującym przykładem niewiarygodności części zapisków Adama Pietruszki. W jego notatkach wszystko wygląda logicznie i przekonująco: oto duchowny współpracujący z SB otrzymuje od oficera wskazówki co do treści homilii wygłaszanej w czasie zawieszenia stanu wojennego na jubileuszu pisma ściśle związanego z opozycją solidarnościową (dość przypomnieć, że w stanie wojennym władze internowały pięciu redaktorów „Więzi”: Tadeusza Mazowieckiego, Józefa Ruszara, Zdzisława Szpakowskiego, Kazimierza Wóycickiego i Marka Zielińskiego). W rzeczywistości jednak ów duchowny wcale nie kierował się wskazówkami oficera prowadzącego.

Na tym przykładzie widać zatem, że ks. Czajkowski nie zawsze robił to, o co był proszony jako t.w. „Jankowski”. Wiadomo zresztą także o innych konsekwencjach politycznych aspektów kaznodziejstwa ks. Czajkowskiego. Jak sam wspomina w rozmowie z nami, karą za treści jego kazań było pozbawienie jego rodzonego brata funkcji komendanta straży pożarnej w Świdwinie. Nie potrafimy jednak – także wobec dzisiejszych braków w pamięci ks. Michała – oszacować, jak często ówczesne działania ks. Czajkowskiego były zgodne z tym, czego oczekiwał od niego (jako „Jankowskiego”) Adam Pietruszka, a jak często rozbieżne.

Odmienne od oczekiwań SB były także inne aspekty działalności ks. Czajkowskiego niż homiletyka. Wiadomo na przykład, że był on jednym z warszawskich księży dojeżdżających z posługą duszpasterską do obozu internowanych w Białołęce. Przywoził stamtąd grypsy, które bezpiecznie trafiały do rąk adresatów. Jednym z internowanych, którzy to pamiętają, jest Karol Modzelewski. Wspomina on dzisiaj, że to właśnie przez ks. Czajkowskiego przekazywał grypsy adresowane do Józefa Piniora, szefa Regionalnej Komisji Wykonawczej „Solidarności” na Dolnym Śląsku i członka Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej Związku. Jak mówi Modzelewski, informacje te bezpiecznie docierały do adresata.

W aktach „Jankowskiego” nie ma jednak mowy o żadnych grypsach, czyli wiadomości na ten temat nie przedostały się do rąk SB. Mało tego, w aktach nie ma nawet śladu informacji, by ks. Czajkowski jeździł w stanie wojennym z pomocą duszpasterską do internowanych. Ponieważ działalność ta była jawna, doskonale musiał o niej wiedzieć płk Pietruszka jako wicedyrektor wyspecjalizowanego antykościelnego departamentu MSW. Z jakichś powodów nie poruszał jej jednak w rozmowach z ks. Czajkowskim.

Jeśli chodzi o obozy internowanych, ks. Czajkowski wspomina, że opozycjoniści prosili go, aby dojeżdżał także do innych obozów, m.in. w Jaworzu, gdzie internowany był Tadeusz Mazowiecki. Ze względu na liczne obowiązki, zwłaszcza jako wykładowcy ATK i duszpasterza akademickiego, ks. Czajkowski nie mógł się jednak podjąć tych zadań. Jak dziś mówi – gdyby był gorliwym agentem SB, chętnie jeździłby po całej Polsce po obozach internowania i potem opowiadał funkcjonariuszom o spotkanych osobach. Nic takiego jednak się nie wydarzyło.

Ks. Michał Czajkowski zwraca też uwagę na fakt, że sam był inwigilowany przez SB – chodzi nie tylko o kontrolę jego korespondencji (o czym dowiedział się od nas), ale i podsłuch, jakiego ślady odnalazł w swoim mieszkaniu w latach dziewięćdziesiątych. Ks. Czajkowski podkreśla, że takie fakty świadczą, iż w latach osiemdziesiątych cały czas – pomimo niewątpliwych kontaktów, jakie utrzymywał z przedstawicielami SB – miał świadomość, że jest po właściwej stronie, jak wtedy mówiono, po „naszej” stronie… „Nawet ubeka próbowałem przekonywać do naszych racji” – mówi o swych rozmowach z Pietruszką.

Również studenci ATK z lat osiemdziesiątych i ówcześni młodzi działacze KIK w rozmowach z nami wspominają ks. Czajkowskiego jako tego z profesorów, który najbardziej zachęcał ich do podejmowania działań opozycyjnych, któremu można było w zaufaniu powierzać sprawy związane z działalnością podziemną. Trzeba przyznać, że jego studenci z ATK (w przeciwieństwie do profesorów tej uczelni) praktycznie nie byli wymieniani przez „Jankowskiego” w rozmowach z Pietruszką.

Jak zatem widać, w notatkach płk. Pietruszki ze spotkań z „Jankowskim” zdarzały się nieścisłości i rozmijanie się z prawdą. Czasem być może oficer przypisywał „Jankowskiemu” informacje, które pochodziły od innego duchownego-tajnego współpracownika. Dziwne wydaje się, dlaczego w swoich odręcznych notatkach (wyraźnie zatem sporządzanych na własny użytek, a nie dla zwierzchników) wicedyrektor Departamentu IV MSW miałby tworzyć mistyfikację. Dlaczego miałby on oszukiwać samego siebie? Trzeba jednak pamiętać, że Pietruszka był już wówczas zaangażowany w wewnętrzną grę w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, która doprowadziła do zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki.

Błędy czy przeinaczenia w notatkach płk. Pietruszki nie oznaczają jednak, że w tym okresie zmianie uległ zasadniczy status „Jankowskiego” w oczach SB. W latach osiemdziesiątych mamy raczej wyjątkowo wyraźnie do czynienia ze swoistymi „żywotami równoległymi”. Ks. Michał Czajkowski – choć spotykał się regularnie z wysokim funkcjonariuszem SB i przekazywał mu wiele informacji – jednocześnie czynił ludziom wiele dobra i bronił słusznych spraw. Trzeba pamiętać, że od roku 1975 esbecy zmienili strategię postępowania wobec ks. Czajkowskiego, pozwalając mu subiektywnie odczuć, że nie jest agentem, a jedynie partnerem w dyskusji (prawie nie dostarczał on w tych latach pisemnych raportów, co często czynił wcześniej).

Swoiste przyzwyczajenie do kontaktów z „panami ze służb” miało jednak swoje granice. Ostatni dokument w czwartej teczce pracy wymaga zacytowania in extenso:

Warszawa, dn 28 X 1984 r.

Tajne

Notatka

ze spotkania z tw. ps. “Jankowski”

            W dniu dzisiejszym odbyłem z tw. krótkie spotkanie w związku ze sprawą uprowadzenia ks. J. Popieuszki [sic!]. Tw. oświadczył, że spotykamy się tylko po to, aby mi powiedzieć iż za śmierć brata w kapłaństwie nie może być u niego żadnego wybaczenia. To jest zbrodnia kainowa, której kapłan rozgrzeszyć nie może.

            W tej sytuacji dla niego każdy pracownik służby bezpieczeństwa jest podobny. Nawet za cenę własnego grzechu, każdy pracownik SB może się od niego spodziewać pogardy i wszystkiego najgorszego.

            Próby argumentacji iż uogólnianie pojedyńczych faktów nie jest metodą właściwą, zdecydowanie przerwał, prosząc o zakończenie spotkania i współpracy.

(oryginał w t. personalnej)

 płk A. Pietruszka[125]

Tak dramatycznie kończy się historia wieloletniej współpracy. Poprzedniego dnia wieczorem minister spraw wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak „z największą przykrością” poinformował w radiu i telewizji, że porwania ks. Popiełuszki dokonali trzej funkcjonariusze MSW – Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala, po raz pierwszy podając ich pełne personalia. Dodał, że Piotrowski przyznał się do zabójstwa kapłana, nie ujawnił natomiast, że już 25 października pozostali mordercy wskazali miejsce ukrycia ciała ks. Jerzego. Oficjalnie odnaleziono je 30 października, a 2 listopada w związku z udziałem w zbrodni zatrzymany został wicedyrektor Departamentu IV MSW, płk Adam Pietruszka.

Ks. Michał Czajkowski nie pamięta dziś szczegółów swojej ostatniej rozmowy z Adamem Pietruszką. Pamięta natomiast swój szok, gdy podczas procesu toruńskiego zobaczył na ekranie telewizora twarz swojego rozmówcy – „pana Adama”, którego przecież można było spotkać także na Akademii Teologii Katolickiej, którego czasem widywano w pobliżu kościelnych urzędów[126]. Mówiąc o zabójstwie ks. Popiełuszki jako „zbrodni Kainowej”, której nie można wybaczyć, ks. Czajkowski nie wiedział, że rozmawia z człowiekiem odpowiedzialnym za to morderstwo. Dopiero później – jak nam powiedział – „okazało się, że rozmawiałem z mordercą”.

Prymas Polski, kard. Józef Glemp, tak skomentował fakt zerwania przez ks. Czajkowskiego kontaktów z SB: jeżeli się odciął od tej działalności po śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, to znaczy, że zachował kręgosłup moralny[127].

Podsumowanie

Analizę dokumentów znajdujących się w zasobach IPN i ich weryfikację prowadziliśmy z poczuciem ciążącej na nas wielkiej odpowiedzialności. Z bólem przyjmowaliśmy zawarte w nich informacje dotyczące naszego wieloletniego przyjaciela i duszpasterza. Z lękiem pracowaliśmy nad przedstawionym tu raportem. Był to lęk o to, żeby – starając się dać świadectwo prawdzie – nie skrzywdzić niesłusznym podejrzeniem czy niesprawiedliwym osądem ks. Michała Czajkowskiego czy jakiejkolwiek innej zamieszanej w tę sprawę niewinnej osoby.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że nasza praca nie dała i dać nie może w pełni satysfakcjonujących odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie rodzą się przy lekturze tych często niejasnych, nie w pełni wiarygodnych dokumentów. Z pewnością nie rozwiewamy wszystkich wątpliwości. Staraliśmy się wyjaśnić to, co było w naszej mocy, m.in. potwierdzając prawdziwość faktów ze świadkami opisywanych zdarzeń – tam, gdzie było to możliwe. Niestety, część świadków już nie żyje. Prowadziliśmy też rozmowy z osobami będącymi „bohaterami” doniesień „Jankowskiego”.

Przede wszystkim zaś przez cały czas naszej pracy byliśmy w kontakcie z ks. Michałem Czajkowskim, z którym przeprowadziliśmy wielogodzinne rozmowy. Niestety, niepamięć ks. Czajkowskiego co do większości opisywanych wydarzeń utrudniła docieranie do pełnej prawdy. Z pełną dobrą wolą dalej szukaliśmy wyjaśnień, starając się nie sądzić osób, a jedynie czyny.

Nie wolno nam zaprzeczać faktom i podawać w wątpliwość dokumentów, których autentyczność trzeba uznać, bo taki jest wymóg prawdy. Nie możemy tej prawdy zasłaniać, tuszować ani bagatelizować. Nie wolno nam też jej ukrywać, skoro zarzuty zostały już przez innych wypowiedziane głośno i opinia publiczna czeka teraz na jasne i wiarygodne jej przedstawienie. Zatajenie prawdy byłoby grzechem zaniechania. Wierzymy w oczyszczającą moc prawdy, dlatego – po głębokim namyśle i ze świadomością, że ludzie złej woli mogą manipulować wynikami naszych prac – publikujemy to, co udało się nam ustalić, ujawniając też nasze wątpliwości.

Musimy zatem stwierdzić, że w latach 1960-1984 ks. Michał Czajkowskim był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Jankowski”. Od tego zarzutu wolny jest jedynie czas jego studiów w Jordanii i Jerozolimie w latach 1964-1966, z którego to okresu nie ma żadnych dokumentów w dostępnych nam archiwach. Współpraca ta została przez ks. Czajkowskiego gwałtownie zerwana 28 października 1984 r., po zamordowaniu przez funkcjonariuszy SB ks. Jerzego Popiełuszki. W rozmowie z – jak się wkrótce okazało – współorganizatorem tej zbrodni, Adamem Pietruszką, ks. Czajkowski określił ten czyn jako „zbrodnię Kainową”.

Czy publiczną działalność ks. Czajkowskiego po roku 1984 można uznać za czas ekspiacji za grzechy poprzednich lat? I tak, i nie. Tak – bo zapewne gorliwość i intensywność jego działań mogła wynikać z pragnienia odkupienia dawnych win. Nie – bo przecież dobre owoce duszpasterskiej czy naukowej działalności ks. Michała nie pojawiły się dopiero po roku 1984, lecz dużo wcześniej. Nie da się zapomnieć wielkiej roli ks. prof. Czajkowskiego w odnowie posoborowej w polskim Kościele, jego czynnego zaangażowania w dialog ekumeniczny, w sprawę pojednania polsko-żydowskiego i polsko-niemieckiego, jego działalności naukowej na polu badań nad Biblią i popularyzatorskiego trudu przybliżania Bożego słowa ludziom współczesnym. Działalność ta słusznie i zasłużenie cieszyła się uznaniem, także międzynarodowym.

Wdzięczni jesteśmy ks. Michałowi również za ważną rolę, jaką odegrał w życiu środowiska „Więzi”, za jego pomoc merytoryczną i duszpasterską, jaką nas otaczał przez wszystkie lata swojej asystentury kościelnej w naszym piśmie – przez ponad 21 lat, bo od jesieni 1984 roku. Wiemy, jak wielu jest ludzi, których ks. Czajkowski wspierał swoją duchową opieką – to wszystko są tajemnice ludzkich serc, które zna tylko Bóg. Całe to wielkie dobro, jakie działo się za przyczyną ks. Michała – o którym zawsze będziemy świadczyć i pamiętać – nie przekreśla jednak zła, jakie się wydarzyło przy jego współudziale. Jak też na odwrót – zło nie przekreśla dobra.

Analiza zachowanych dokumentów SB odsłania nam obraz człowieka uwikłanego w sieć szantażu i fałszywych obietnic. Uwikłanego – bo został uwikłany, pozwolił się uwikłać i przez długie lata nie umiał się z tego uwikłania wyzwolić. Czytając te akta, dostrzegamy zatem potężny mechanizm systemu komunistycznego, który cynicznie i z premedytacją używał ludzi do swych własnych celów, niszcząc ich moralnie i duchowo. Organy bezpieczeństwa zajmowały się nie ochroną państwa, ale podsłuchiwaniem, śledzeniem, łamaniem ludzi, rozbijaniem więzi społecznych i zaufania między Polakami. Niszczyły ludzi – przede wszystkim tych, których inwigilowano, ale także tych, których do inwigilowania innych zachęcano czy zmuszano. Ten system nie był anonimowy, działał przez tworzących go i oddanych mu ludzi – oficerów Służby Bezpieczeństwa i pracowników wojskowych służb specjalnych – specjalnie, precyzyjnie szkolonych w umiejętnościach psychologicznych i socjotechnicznych. Zastraszając, odsłaniając ludzkie słabości, umiejętnie werbowali do współpracy.

Historycy badają i nadal będą badać skomplikowane mechanizmy, którymi posługiwały się służby specjalne PRL. Wiedza ta powinna docierać do szerszej świadomości publicznej. Ogromnym problemem pozostaje bowiem nadal to, że – wiedząc coraz więcej na temat działań złamanych ofiar nieludzkiego systemu – tak niewiele wciąż wiemy na temat ich oprawców. Znamy nazwiska i szczeble kariery w Służbie Bezpieczeństwa osób, które łamały innym kręgosłupy moralne i życiorysy, ale ludzie ci pozostają wciąż anonimowi dla opinii publicznej. Na pierwszych stronach polskich gazet ukazało się nawet zdjęcie ks. Czajkowskiego z podpisem, że jest on współodpowiedzialny za śmierć ks. Jerzego Popiełuszki…

Nie znamy natomiast twarzy cynicznych, niezwykle sprawnych w manipulowaniu ludzkimi słabościami, współtwórców systemu komunistycznego, jak Mieczysław Mrozowicz czy Mikołaj Maszara. Nie wiemy, jak nazywali się „Rom” czy „Marek”. Nie znamy ich obecnych losów, adresów, nazwisk, pod którymi się być może ukrywają, ani zmienionych może rysów twarzy. Nie sądzi się ich i nie piętnuje, nie bada się ich „służby”, czytaj: precyzyjnie perfidnych sposobów łamania ludzi.

Znajomość systemu i świadomość jego potęgi nie zmniejsza jednak indywidualnej odpowiedzialności ludzi, którzy do współpracy dali się zwerbować, nawet jeśli działo się to w dramatycznych warunkach. Każdy z nich odpowiada za swoje decyzje, swoje słowa, swoje czyny – a także za ich konsekwencje, których rozmiarów nie da się wymierzyć. Nie wiemy, ilu ludzi zostało złamanych właśnie w wyniku pracy agentów, ilu zostało zaszantażowanych i zmuszonych do współpracy dzięki informacjom na ich temat przekazanym przez tajnych współpracowników SB, ilu miało zniszczone życie i kariery. Nie potrafimy oszacować, jak bardzo informacje dostarczane przez kościelnych t.w. wpływały na relacje państwo-Kościół, na odsłanianie słabych stron hierarchów Kościoła i umiejętne próby manipulowania nimi. Nie umiemy ocenić, jak mocno infiltracja wpływała na funkcjonowanie katolickich uczelni, klubów inteligencji katolickiej, pism katolickich.

Nasze opracowanie żadną miarą nie zamierzało być jakąkolwiek próbą sądu nad ks. Michałem. Nie jest też bilansem dobra i zła w jego życiu. Nie da się bowiem zmierzyć ani dobra, jakie ludzie doświadczali dzięki ks. Michałowi, ani zła i potencjalnej krzywdy ludzkiej, jakie mogły być konsekwencją działań „Jankowskiego”. Świadomi jesteśmy, że temat opracowania i przyjęta metodologia prac z konieczności niejako „uprzywilejowywała” zło – w aktach SB więcej jest przecież informacji o „Jankowskim” niż o ks. Czajkowskim. Dokumenty te nie są pełną prawdą o jego życiu i działalności. Nie są nawet pełną prawdą na temat okresu współpracy z SB. Nie oddają bowiem w pełni atmosfery tamtych spotkań w tamtych czasach. Nie wiemy, jak często w rozmowach wracał motyw szantażu. Nie wiemy, czy i jak ks. Czajkowski bronił ludzi przed działaniami SB.

Niniejsze opracowanie jest próbą dania świadectwa prawdzie o tragicznej pułapce, w jaką wpadł konkretny człowiek – na tyle, na ile prawda ta odsłania się dziś naszym ludzkim oczom. Resztę – czyli tajemnicę serca, wewnętrzne dramaty i być może jakieś traumatyczne doświadczenia, które stoją u progu tych załamań – zna tylko Bóg (i sam ks. Michał). Stoimy przed tą tajemnicą bezradni, nie ośmielając się wkradać w te regiony, pragnąc zachować dyskrecję. Chcemy oddać pełny szacunek dramatowi człowieka – dramatowi winy i dramatowi kary, jaką przeżywa.

Andrzej Friszke, Anna Karoń-Ostrowska, Zbigniew Nosowski, Tomasz Wiścicki


[1] Pierwszy artykuł w naszym piśmie ks. Czajkowski opublikował w 1972 roku, a dwa następne w odstępach trzyletnich. Stałym współpracownikiem „Więzi” można go nazwać od roku 1979, choć publikował u nas rzadko. Asystentem kościelnym został jesienią 1984 r. Po raz pierwszy w tej funkcji pojawia się w składzie redakcji „Więzi” w numerze wrześniowym z roku 1984. Pismo ukazywało się wówczas z dużym opóźnieniem, można zatem przypuszczać, że funkcję tę ks. Czajkowski objął de facto w czasie, gdy zrezygnował z dalszych kontaktów z oficerami Służby Bezpieczeństwa.

[2] Ks. Czajkowskiemu okazano tylko dokumenty urzędowe na jego temat, ale nie wytworzone przez niego osobiście lub z jego udziałem. Wedle bowiem orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 26 października 2005 r., osoby figurujące w archiwach IPN jako współpracownicy organów bezpieczeństwa nie mogą mieć dostępu do takich materiałów.

[3] Autorzy znają charakter pisma ks. Michała Czajkowskiego.

[4] Znajdujący się w aktach spis podaje, że zakwalifikowano do zmikrofilmowania 65 stron. Tymczasem wyliczenia obejmują w istocie karty, a nie strony (niektóre zapisane jedno-, inne dwustronnie). Ponadto załączony wykaz zawiera 66, a nie 65 kart (błąd rachunkowy), dalszych dwóch nie uwzględniono w spisie.

[5] 27 listopada 1956 r. Komitet do spraw Bezpieczeństwa Publicznego został włączony do MSW. Działalnością „antypaństwową” zajął się w wówczas Departament III, a w jego ramach Wydział V zajmował się Kościołem rzymskokatolickim i innymi związkami wyznaniowymi. Ta struktura przetrwała do 9 czerwca 1962 r., kiedy powstał odrębny antykościelny Departament IV.

[6] Pion XI istniał w ramach Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i zajmował się walką z “wrogą działalnością” związków wyznaniowych. W ramach powstałego 7 grudnia 1954 r. (po likwidacji MBP) Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego sprawy wyznaniowe należały do pionu VI. Jednostki terenowe MBP nosiły nazwę urzędów bezpieczeństwa publicznego, a KdsBP – urzędów ds. bezpieczeństwa publicznego.

[7] Oskarżani o sprawstwo kierownicze generałowie Zenon Płatek i Władysław Ciastoń po długoletnim procesie nie zostali skazani – Ciastoń został uniewinniony z powodu braku dowodów, a proces Płatka został zawieszony ze względu na stan zdrowia oskarżonego.

[8] Ściśle ujmując, jedną amnestię bezprawnie zastosowano do niego dwukrotnie (w dodatku taką, która w ogóle nie obejmowała zabójstwa, czyli podwójnie wbrew prawu).

[9] Autorzy tego opracowania poprosili IPN o wgląd do akt wymienionych tu oficerów SB. Do chwili oddania tego materiału do druku nie otrzymaliśmy jeszcze tych materiałów.

[10] IPN 00169/83, t. 1, k. 1-2. Notatkę sporządzono w Zielonej Górze 14 lipca 1956 r. Cytując dokumenty SB, zachowujemy oryginalną ortografię i składnię.

[11] IPN BU 01168/385, k. 238 (strona zmikrofilmowanej dokumentacji papierowej; podobnie niżej).

[12] IPN BU 01168/385, k. 185.

[13] IPN BU 01168/385, k. 185.

[14] W nagłówku tej notatki przed pseudonimem „Jankowski” Mrozowicz przekreślił skrót inf., zastępując go skrótem t.wsp. (tj. „tajny współpracownik” zamiast „informator”). Trzy miesiące wcześniej, 2 lipca 1960, wyszło zarządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych nr 0121/60 dotyczące nowych zasad pracy SB, w którym na miejsce dawnych kategorii “informator”, “agent” etc. wprowadzano jako jedyne pojęcie “tajnego współpracownika”. Mrozowicz posłużył się więc – najpewniej z przyzwyczajenia – nieaktualnym określeniem, które poprawił na nowo wprowadzone.

[15] IPN 00169/83, t. 1, k. 10.

[16] IPN 00169/83, t. 1, k. 10.

[17] IPN 00169/83, t. 1, k. 47. Rękopis bez tytułu podpisany: Jankowski. Ołówkiem dopisany tytuł Doniesienie, ponadto: Źródło: Jankowski, Przyjął: Mrozowicz, Lublin 22 XI 60 r. Tajne.

[18] IPN 00169/83, t. 1, k. 44.

[19] IPN 00169/83, t. 1, k. 26. Por. IPN 00169/83, t. 1, k. 37.

[20] IPN 00169/83, t. 1, k. 67.

[21] IPN 00169/83, t. 1, k. 57.

[22] IPN 00169/83, t. 1, k. 38-39.

[23] IPN 00169/83, t. 1, k. 67.

[24] IPN 00169/83, t. 1, k. 68.

[25] Przypomnijmy, że w PRL mianem wywiadu określano tę część służb specjalnych, która działała poza granicami kraju. Każdy obywatel PRL mógł się stać przedmiotem zainteresowania wywiadu z chwilą, gdy przekroczył granicę państwa. Kontakty obywateli PRL z cudzoziemcami, emigrantami, a także miejsca czasowego przebywania grup obywateli PRL za granicą, jak np. domy polskie w Rzymie, były przedmiotem zainteresowania Departamentu I MSW, a więc wywiadu.

[26] IPN BU 01168/385, k. 185.

[27] IPN 00169/83, t. 1, k. 70.

[28] IPN 00169/83, t. 1, k. 76.

[29] IPN 00169/83, t. 1, k. 83.

[30] IPN BU 01168/385, k. 177-180.

[31] IPN BU 01168/385, k. 180.

[32] IPN BU 01168/385, k. 183.

[33] Karta personalno-operacyjna J-2612, IPN BU 01168/385, karta niepaginowana.

[34] IPN 00169/83, t. 1, k. 85.

[35] IPN BU 01168/385, k. 43.

[36] Kard. Giovanni Battista Montini został w czerwcu 1963 r. wybrany na papieża. Przyjął imię Pawła VI. Ks. Czajkowski w swojej korespondencji dla „Tygodnika Powszechnego” w czasie konklawe napisał: Z kardynałów, którzy mają w herbach kwiaty, mówi się o dwóch: Wyszyńskim i Montinim. Montini ma 65 lat, był do niedawna najpoważniejszym kandydatem do tiary. Ostatnio jednak jego szanse podobno spadły, dzięki – jak piszą – jego „hamletyzmowi”. Zob. ks. Michał Czajkowski, „Telefonem z Rzymu”, „Tygodnik Powszechny” 1963 nr 23.

[37] IPN BU 01168/385, k. 118-120.

[38] IPN BU 01168/385, k. 131-133.

[39] IPN BU 01168/385, k. 147-163.

[40] IPN BU 01168/385, k. 217-218.

[41] IPN BU 01168/385, k. 217-221. Wyciąg z raportu „Roma” datowanego w Rzymie 8 XII 1963.

[42] IPN BU 01168/385, k. 215-216.

[43] IPN BU 01168/385, k. 225.

[44] IPN BU 01168/385, k. 241.

[45] IPN BU 01168/385, k. 249. Kurs lira do dolara był wówczas sztywny – 626 lirów za dolara. W Polsce na czarnym rynku płacono ok. 50-60 zł za dolara. 140 tys. lirów oznacza zatem kwotę ok. 11-13 tys. złotych. Średnia pensja w Polsce wynosiła wówczas około 2 tys. zł.

[46] IPN BU 01168/385, k. 241.

[47] IPN BU 01168/385, k. 250.

[48] IPN BU 01168/385, k. 249.

[49] IPN BU 01168/385, karta niepaginowana.

[50] IPN 00169/83, t. 2, k. 32.

[51] IPN 00169/83, t. 2, k. 12.

[52] IPN 00169/83, t. 2, k. 7.

[53] IPN 00169/83, t. 2, k. 12.

[54] IPN 00169/83, t. 2, k. 12-13.

[55] Wyraźnie chodzi o cytowany wyżej plik raportów datowanych na grudzień 1963.

[56] IPN 00169/83, t. 2, k. 7.

[57] IPN 00169/83, t. 2, k. 15.

[58] IPN 00169/83, t. 2, k. 31.

[59] IPN 00169/83, t. 2, k. 33.

[60] IPN 00169/83, t. 2, k. 45.

[61] IPN 00169/83, t. 2, k. 42.

[62] IPN 00169/83, t. 2, k. 61.

[63] IPN 00169/83, t. 2, k. 74-75.

[64] Chodzi o Sekcję Kultury warszawskiego KIK, czyli de facto sekcję młodzieżową, IPN 00169/83, t. 2, k. 70.

[65] IPN 00169/83, t. 2, k. 80-82.

[66] IPN 00169/83, t. 2, k. 105.

[67] IPN 00169/83, t. 2, k. 106.

[68] IPN 00169/83, t. 2, k. 107.

[69] IPN 00169/83, t. 2, k. 116.

[70] IPN 00169/83, t. 2, passim.

[71] Ks. Zdzisław Seremak we wrześniu 1967 r. wyrażał podejrzenia, prawdopodobnie co do bieżących kontaktów ks. Czajkowskiego z SB – IPN 00169/83, t. 2, k. 44. Gdzie indziej, w październiku 1967 r., sam „Jankowski” ponownie wspomina o perypetiach politycznych Czajkowskiego w Rzymie – IPN 00169/83, t. 2, k. 56. Ks. Seremak zmarł w roku 1991, nie było więc możliwe zweryfikowanie tych informacji.

[72] IPN 00169/83, t. 2, k. 117.

[73] IPN 00169/83, t. 2, k. 119.

[74] IPN 00169/83, t. 2, k. 121.

[75] Działo się to tuż przed rozpoczęciem w Helsinkach obrad Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, w której ks. Casaroli uczestniczył jako przedstawiciel Stolicy Apostolskiej.

[76] IPN 00169/83, t. 2, k. 128. Samodzielna Grupa „D” działała w strukturach Departamentu IV w latach 1973-1977, następnie została przekształcona w Wydział VI tego departamentu. Jej nazwa to skrót od słowa „dezintegracja”, co oznaczało podsycanie i wywoływanie konfliktów w Kościele poprzez rozpowszechnianie specjalnie spreparowanych fałszywych materiałów różnego rodzaju, działania tajnych współpracowników itp. Oprócz prowadzenia takiej działalności i jej koordynacji w ramach całego Departamentu IV, funkcjonariusze Grupy „D”/Wydziału VI zajmowali się tzw. działaniami specjalnymi, czyli całkowicie nielegalnymi, nawet na gruncie prawa PRL-owskiego, jak np. pobicia, napady, uprowadzenia, podpalenia, groźby bezprawne itp. Nie można wykluczyć, że dopuszczano się też zabójstw. Grupę stworzył płk Konrad Straszewski, ówczesny dyrektor Departamentu IV, pierwszym jej szefem był płk Zenon Płatek (późniejszy generał i dyrektor całego Departamentu IV). Zob. Marek Lasota, “O raporcie sejmowej komisji poświęconym Samodzielnej Grupie <D> w MSW”, “Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” 2003 nr 1, s. 27-36; “Informacja o działalności komórek <D> pionu IV byłej Służby Bezpieczeństwa”, tamże, s. 37-56.

[77] IPN 00169/83, t. 2, k. 135.

[78] IPN 00169/83, t. 2, k. 137.

[79] Wydział II Departamentu IV zajmował się m.in. rozpracowywaniem i zwalczaniem działalności Klubów Inteligencji Katolickiej.

[80] IPN Wr 053/2239. Maciej Zięba jest dziś dominikaninem, znanym duszpasterzem i publicystą. Kieruje Instytutem Tertio Millennio, był prowincjałem polskich dominikanów. Jak wspomina, księdzu Michałowi Czajkowskiemu zawdzięcza bardzo wiele, zwłaszcza wytrwanie w wierze w czasie młodzieńczych kryzysów. W niniejszym numerze „Więzi” publikujemy jego krótki tekst napisany po zaznajomieniu się ze szczegółami sprawy t.w. „Jankowski”.

[81] IPN 00169/83, t. 2, k. 138.

[82] IPN 00169/83, t. 2, k. 140.

[83] IPN 00169/83, t. 3, k. 3.

[84] IPN 00169/83, t. 3, k. 2.

[85] IPN 00169/83, t. 3, k. 5.

[86] IPN 00169/83, t. 3, k. 10, 15.

[87] IPN 00169/83, t. 3, k. 19.

[88] IPN 00169/83, t. 3, k. 48.

[89] IPN 00169/83, t. 3, k. 58.

[90] IPN 00169/83, t. 3, k. 59.

[91] IPN 00169/83, t. 3, k. 53.

[92] Również o. Józef Puciłowski bardzo wiele zawdzięcza ks. Czajkowskiemu – zob. jego tekst publikowany w niniejszym numerze „Więzi”.

[93] IPN 00169/83, t. 3, k. 54.

[94] IPN 00169/83, t. 3, k. 64.

[95] Opublikował je Antoni Macierewicz jako aneks do swego artykułu “Młodzież w cieniu Pyjasa”, “Głos” 2006 nr 23-24, s. 10.

[96] IPN 00169/83, t. 4, k. 68.

[97] IPN 00169/83, t. 4, k. 124-125.

[98] IPN 00169/83, t. 4, k. 113-114.

[99] IPN 00169/83, t. 4, k. 23.

[100] IPN 00169/83, t. 4, k. 131-134.

[101] IPN 00169/83, t. 4, k. 80.

[102] IPN 00169/83, t. 4, k. 88.

[103] IPN 00169/83, t. 4, k. 54.

[104] IPN 00169/83, t. 4, k. 6-7, 29-33.

[105] IPN 00169/83, t. 4, k. 58.

[106] IPN 00169/83, t. 4, k. 107-108.

[107] IPN 00169/83, t. 4, k. 119.

[108] IPN 00169/83, t. 6, k. 42-43.

[109] IPN 00169/83, t. 4, k. 15.

[110] IPN 00169/83, t. 4, k. 6, 44, 73, 77, 107.

[111] IPN 00169/83, t. 4, k. 81.

[112] IPN 00169/83, t. 4, k. 91.

[113] IPN 00169/83, t. 4, k. 97.

[114] IPN 00169/83, t. 4, k. 104.

[115] IPN 00169/83, t. 4, k. 17, 86-87.

[116] Ks. Jerzy Popiełuszko, “Zapiski 1980-1984”, Paris 1985, s. 31; ks. Teofil Bogucki, “Moje wspomnienia o ks. Jerzym Popiełuszce”, Warszawa 1986, s. 16.

[117] IPN 00169/83, t. 4, k. 105-106, 108.

[118] Ewa K. Czaczkowska, Tomasz Wiścicki, “Ksiądz Jerzy Popiełuszko”, Warszawa 2004, s. 184.

[119] IPN 00169/83, t. 4, k. 120; E. K. Czaczkowska, T. Wiścicki, dz. cyt., s. 73, 80-96, 220.

[120] IPN 00169/83, t. 4, k. 115-116.

[121] Zob. Waldemar Chrostowski, “Świadectwo. Dokumenty”, bmw 1991, s. 38.

[122] “Zawsze się buntował”, rozmowa Ewy K. Czaczkowskiej z Prymasem Józefem Glempem, „Rzeczpospolita” z 19 maja 2006.

[123] IPN 00169/83, t. 4, k. 108.

[124] Ks. Michał Czajkowski, „Więź bratnia, więź wzajemna…”, „Więź” 1983 nr 2. Nawiasem mówiąc, zupełnie niezrozumiałe jest dziś skreślenie przez cenzurę w tej samej homilii słów: Nic dziwnego, drodzy przyjaciele „Więzi” i z „Więzi”; temat żniw posiada bowiem w Biblii arcyważne znaczenie eschatologiczne, nadaje więc naszej misji uczniów Jezusa napięcie szczególne: te żniwa to przecież wkraczanie ludzkości w Królestwo Boże, to przecież preludium Sądu Bożego, albowiem każde Słowo Boże niesie już w sobie osąd i rozróżnianie duchów, i znak sprzeciwu i miecz.

Wesprzyj Więź

[125] IPN 00169/83, t. 4, k. 149.

[126] Adam Pietruszka w kontaktach z hierarchią kościelną przedstawiał się często jako płk Matuszko.

[127] „Zawsze się buntował”, art. cyt.

Podziel się

Wiadomość