Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Może reportaż „Franciszkańska 3” wymusi wreszcie większą troskę o ofiary

Jan Paweł II w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski. Fot. Episkopat.pl

Nie zakończy on jednak dyskusji o postawie Karola Wojtyły wobec seksualnych przestępców. Do tego potrzebna jest analiza podjęta przez zespół specjalistów.

Nie potrafię zgodzić się na to, że kwestia tak złożona, o tak wielkim znaczeniu społecznym i konsekwencjach dla przyszłych pokoleń Polaków, jak postawa Karola Wojtyły wobec przypadków pedofilii w Kościele, rozstrzygana jest w konwencji telewizyjnego reportażu.

Dlaczego? Bo właśnie ta konwencja z samej swej natury nie pozwala precyzyjnie oddzielić kontekstu faktu od jego interpretacji, sprostać rygorystycznym wymogom poprawnej hermeneutyki źródeł (zwłaszcza dokumentów komunistycznej bezpieki) i właściwej ich gradacji, nie mieszać argumentów racjonalnych z emocjonalnymi, czy wreszcie: unikać pokusy odczytywania danego zjawiska w oderwaniu od kontekstu dziejowego, społeczno-politycznego oraz uwarunkowań kulturowych i środowiskowych.

To są wymogi stawiane opracowaniom naukowym, których taki obraz, jak „Franciszkańska 3” – jeśli miał pozostać tym, czym z założenia jest – nie mógł spełnić. Wyreżyserowany w tonie sensacji, operujący światłem, dźwiękiem, relacjami świadków i narracją w sposób, który utrudnia unikanie nakładania na wydarzenia sprzed wielu lat współczesnych schematów ich rozumienia oraz oceny, budzi emocje. Ale czy zbliża do prawdy?

Z pewnością do implicite założonej tezy, co do prawdziwości której autorzy reportażu są subiektywnie przekonani. Ale czy znajduje ona na tyle oczywiste potwierdzenie w faktach, że jawi się jako obiektywnie prawdziwa? Konwencja reportażu i przyjęty w jej ramach sposób opracowania tematu nie pozwalają mi powziąć takiej pewności.

Nie winię za to dziennikarzy. Oczywiste jest, że Karol Wojtyła wiedział o przypadkach pedofili w swojej diecezji. Musiał wiedzieć. Pytanie tylko, jak reagował i jak należy jego reakcje ocenić, uwzględniając ówczesny poziom wrażliwości i rozumienia problemu pedofilii w Kościele oraz w społeczeństwie, a także standardy radzenia sobie z nim i przeciwdziałania mu w instytucjach, które z nim się zmagały. Tu tkwi jądro problemu.

Autorzy „Franciszkańskiej 3” mają prawo do interpretacji, którą zaprezentowali. Nie wnikam w ich intencje (chcę wierzyć, że są spójne z deklaracjami, że nie chodzi im o zniszczenie wizerunku papieża Polaka) i rozumiem konwencję, którą przyjęli, aby swe przekonania uzasadnić – zgodną z dziennikarskim warsztatem, którym dysponują. Stworzony przez nich reportaż z pewnością nasili wiele trudnych dla Kościoła procesów – m.in. dalsze odchodzenie wiernych, utratę zaufania do instytucji, upadek kościelnych autorytetów oraz postępujące osłabienie społecznej pozycji Kościoła. Ale czy zakończy dyskusję o postawie Karola Wojtyły wobec seksualnych przestępców? Bardzo wątpię.

Do tego potrzebna jest systematyczna naukowa analiza podjęta przez interdyscyplinarny zespół specjalistów dysponujących pełnym dostępem do źródeł oraz archiwów i operujących nie warsztatem dziennikarskim, ale krytycznym aparatem badawczym. Niestety, taki zespół do zbadania problemu pedofilii w polskim Kościele do tej pory nie powstał.

W efekcie mamy ciągnący się od lat cykl dziennikarskich reportaży co rusz ujawniających jeden czy drugi skandal z udziałem duchowieństwa oraz wymuszających nieporadne reakcje instytucji Kościoła wraz z całym spektrum reakcji towarzyszących – od zgorszenia krzywdzicielami i współczucia dla skrzywdzonych, po oburzenie na dziennikarzy. Obsadzanie tych ostatnich w roli wrogów Kościoła nie ma sensu. Najbardziej zagraża nam bowiem nasza własna bierność, brak zdolności przewidywania konsekwencji i wyciągania z nich wniosków, myślenie w kategoriach oblężonej twierdzy, której struktury i przedstawicieli trzeba za wszelką cenę chronić, a także niedostatek wrażliwości na krzywdę ofiar.

Ta ostatnia w reportażu „Franciszkańska 3” woła najgłośniej i boli najbardziej. A jednak wciąż nie potrafimy właściwie na nią odpowiedzieć. Czy można się więc dziwić, że zgorszeni tym dziennikarze sięgają po tematy, którymi dawno powinien z determinacją, rygoryzmem i uczciwością – bez lęku o prawdę – zająć się sam Kościół?

Jeśli reportaż „Franciszkańska 3” miałby zbliżyć nas do prawdy, to moim zdaniem w takim sensie, że może wymusi wreszcie większą troskę o ofiary i systematyczne naukowe badanie problemu pedofilii w Kościele – nie tylko postawy przyjętej przez Karola Wojtyłę, ale także całego spektrum powiązanych z tym problemem kwestii.

Czy to zagraża świętości Jana Pawła II? Nie sądzę, że należy się tego obawiać. Jestem przekonany, że poprawne metodologicznie, rzetelne naukowe badanie nie tylko odsłoni prawdę, ale także pozwoli właściwie zrozumieć faktyczną miarę jego wielkości.

Wesprzyj Więź

Być może obali jednak od lat obecne w myśleniu wielu polskich katolików idolatryczne postrzeganie papieża Polaka, które zamiast ukazywać jego rzeczywistą świętość wraz ze wszystkimi jej uwarunkowaniami, cnotami, heroizmem i wyjątkowością, ale także dylematami, wewnętrznymi zmaganiami, a nawet popełnionymi błędami, odrealnia jego osobę i transformuje ją w coś na kształt mitycznego półboga – im bardziej pomnikowego, bez zmarszczki i skazy, tym bardziej kiczowatego i nieprawdziwego.

Mam niestety wrażenie, że to nie zamachu na świętość Jana Pawła II, ale utraty takiego właśnie mitu religijnego idola boimy się w polskim Kościele najbardziej.

Jan Paweł II a pedofilia. Teksty i rozmowy na Więź.pl:

Zbigniew Nosowski: Rachunek sumienia – także za Jana Pawła II
Anna Karoń-Ostrowska: Oddzielne zamknięte światy Jana Pawła II
Henryk Woźniakowski: Jan Paweł II, czyli świętość niedoskonała
Robert Fidura: Dlaczego Jan Paweł II nam nie dowierzał?
Marcin Gutowski: „Bielmo”. Nie znaliśmy Jana Pawła II jako „szefa”
Ks. Alfred Wierzbicki: Nie lękajcie się… prawdy o Janie Pawle II
Rafał Majda: Na wskroś autentyczny klerykalizm Karola Wojtyły
O. Adam Żak SJ: „Bielmo”? Czytelnik może czuć się zmanipulowany
Ks. Andrzej Szostek: Tajemnica sumienia Jana Pawła II
Jacek Moskwa: Ideologia „sekretu papieskiego” pozostaje w mocy
Marek Lasota: Karol Wojtyła, Ekke Overbeek, pedofilia i SB
Tomasz Polak: Abp Paetz, papież Jan Paweł II i odpowiedzialność
Tomasz Krzyżak: Dlaczego Wanda Półtawska przemycała list do papieża pod bluzką?
Michnik, Nosowski, ks. Szostek: I wielki, i omylny. Jakim przywódcą był Jan Paweł II?

Zranieni w Kościele
„Zranieni w Kościele” – telefon wsparcia dla osób dotkniętych przemocą seksualną

Podziel się

7
1
Wiadomość

Powołać niezależną komisję, udostępnić archiwa, zrobić porządny i rzetelny raport w skali całej Polski nawet trudny w odbiorze jeśli pojawiłyby się liczne przypadki molestowania, także przez duchownych znanych z gazet i tv. To chyba lepsza metoda niż wypadanie przepraszam za słowo 'trupów’ z szafy co miesiąc lub kilka tygodni

Wszyscy wiemy, ze otwarcie archiwów nie nastąpi w obecnej rzeczywistości. Zbyt wiele za uszami (jak widać) ma nasz Kościół. W przypadku JPII otworzyć należałoby także archiwa watykańskie, a tu obawy są jeszcze większe i 50-letnia karencja.
Zatem nie będzie żadnych opracowań naukowych. Będą ustawy sejmowe i warty pod pomnikami zamiast dyskusji o faktach.
Przypominam: abp Marek Jędraszewski odmówił nawet przeczytania komunikatów wzywających ofiary do zgłaszania się do kurii! Ofiary księżowskie są dla hierarchów kompletnie nie istotne. Wygląda, że chrześcijaństwo nie za bardzo się przyjęło w tym gremium.

Póki nie odejdą skompromitowani biskupi to nic się nie zmieni.
A co robi abp….. Jędraszewski? To:

Kościół zamyka archiwum na klucz i nakazuje milczenie

Tylko akta kościelne w wielu miejscach w Polsce są po prostu zamknięte na klucz. Tak się stało choćby w Krakowie i to w trakcie, gdy Marcin Gutowski z TVN24 próbował przeszukać ogólnodostępne kurialne archiwum. W konsekwencji obecny metropolita krakowski — abp Marek Jędraszewski — zwolnił wicedyrektora archiwum, a sam budynek zamknął na klucz.

Panie profesorze, nie tak dawno napisalem email do Pana a Pan do dnia dzisiejszego nie raczył odpisać…. jest Pan częstym gościem biskupów i co? Czy im Pan mówi o tym wszystkim? O tym co się działo w Gdańsku, Poznaniu, Szczecinie? I innych miastach? Wątpię…
Skąd ta nagła troska o osoby wykorzystane? Póki co nie słyszałem aby Pan wzywał skompromitowanych biskupów do dymisji… a bierze Pan udział w synodzie….
Póki co troski o osoby wykorzystane nie ma wcale… i to w wielu miastach . Niedawno był dzień modlitwy Koscioła za osoby wykorzystane i niestety w wiekszosci parafii w Polsce o tym fakcie nie poinformowano. I takie jest stanowisko biskupów-zamykać archiwa, nic nie mówić, przeczekamy i prosimy o przeczekanie.

Pan profesor dalej żyje urokiem swojego „ukaranego?” arcybiskupa katowickiego. Nie wiem czy odważył sie odnieść do zarzutów stawianych temu skompromitowanemu arcybiskupowi? Jeśli nie, to wiadomo po czyjej stronie siedzi.

O czym tu mówimy – przecież to była powszechna praktyka przesuwania z parafii na parafię. Nie mógł akurat biskup Wojtyła postępować inaczej niż cały episkopat. W każdej innej diecezji tuszowanie a w Krakowskiej usuwanie ze stanu kapłańskiego?

Dotychczas narracja mówiła twardo, że o niczym nie wiedział, że z pedofilią pierwszy raz spotkał się już będąc papieżem, a informacjom nie dowierzał, bo miał doświadczenia z Polski, że to wszystko kalumnie tworzone przez wrogie służby.

Ta narracja właśnie się posypała. Był taki sam, jak wszyscy wówczas. Co jednocześnie rzutuje na jego pontyfikat, bo jako papież miał narzędzia, by proceder ukrócić.

Oczywiście, że był świadomy skali zjawiska, już w 1986 roku dostał szczegółowy raport z USA, który zignorował, a pierwszą reakcję podjął dopiero, gdy diecezje zaczęły bankrutować.

A skoro jako spowiednik znał temat, to powinien też wiedzieć, że nie były to fałszywki tworzone przez komunę, a realne czyny. Na które to czyny nie reagował jak miał obowiązek.

Każdy biskup dostaje do ręki narzędzia w postaci prawa kanonicznego. Papież natomiast ma w Kościele władzę niemal absolutną, może karać nawet z pominięciem przepisów.

Także nie kto inny jak Jan Paweł II w swojej adhortacji o grzechu wskazał na pojęcie grzechu społecznego, który obciąża sumienie tego, kto mając władzę i widząc krzywdę nie korzysta z danych mu narzędzi by zło ukrócić.

Jeśli kard. K. Wojtyła miał wiedzę o wykorzystywaniu seksualnym dzieci w swojej diecezji, powinien był zastosować ówczesne przepisy prawa kanonicznego. Nie zrobił tego, do czego był zobowiązany. Teraz jest problem? Problem wynika z jego zaniedbań w tym temacie.

Dziękuję za ten tekst. Dobry, rzetelny tekst.
Od śmierci Jana Pawła II minęło wystarczająco dużo czasu, aby te naukowe badania i analizy przeprowadzić. Nasi biskupi jak widać bardzo ich nie chcą. Wola rzeźbić kremówkowy wizerunek – a teraz za wszelką cenę (w tym dalszego krzywdzenia ofiar i utraty resztek szacunku) będą bronić tego przesłodzonego wizerunku właśnie, a nie osoby ani nauczania…

A ja współczuje p. Bańce. Nie potrafi zaakceptować, że „złożona” (no tak, bardzo zlożona …) sprawa zaniechań lub ukrywania czynnych pedofili w koloratkach przez człowieka, który stał na czele archidiecezji krakowskiej (którego nota bene zmitologizowaliśmy – ku jego i naszej szkodzie) jest rozwiązywana na zasadzie telewizyjnego reportażu. To będzie musiał zaakceptować jej „rozwiązanie” na mocy pisowskiej ustawy przeciwko szkalowaniu Jana Pawła II oraz ogłoszenia przez obecnego rezydenta Franciszkańskiej 3, że to drugi zamach na papieża.

Czy obraz przedstawiony w reportażu zbliża nas do prawdy. Nie mam pojęcia o czyją i jaką prawdę może chodzić. Gdy będąc dzieckiem, znaleźliśmy z kolegami puszkę po konserwie, od razu pojawiała się pokusa zabawy. Ale zanim to nastąpiło ustalaliśmy zasady. wiedzieliśmy, że zabawa bez zasad zawsze kończy się bijatyką. Owe zasady nie zawsze stanowiły skuteczne zabezpieczenie, ale pozwalały na lepszą rywalizację, zabawę. Powiedzmy otwarcie, nie o prawdę w sensie ścisłym chodzi, a o kopanie się „poniżej pasa” Czy nasz święty papież miał swoje za uszami. Oczywiście, że miał, był grzeszny jak cały jego Kościół. Zamiatał pod dywan to co wszyscy jego bracia w biskupstwie zamiatali. To jeszcze nie koniec sensacji, na zachodzie dawno już krytykowano go. Wiedza ta się będzie poszerzać, łącznie z nadużyciami przy kanonizacji. JP II jest taki jaki Kościół którym kierował i nic tego nie zmieni. Chciałbym by nie służyło to kopaniu się po kostkach, bowiem zaciemnia rzeczywisty obraz sytuacji i uniemożliwia wyciąganie racjonalnych wniosków. W konsekwencji przeprowadzenie pewnej korekty w funkcjonowaniu tej instytucji. Niestety tak tego nie chcą widzieć politycy ani hierarchia, a szkoda. Dlatego pozwolę się nie zgodzić z autorem, „Czy to zagraża świętości Jana Pawła II? Nie sądzę, że należy się tego obawiać. Jestem przekonany, że poprawne metodologicznie, rzetelne naukowe badanie nie tylko odsłoni prawdę, ale także pozwoli właściwie zrozumieć faktyczną miarę jego wielkości.” Bo dokonanie takiego badania jest niemożliwe z wielu względów. Wciskanie zaś w przestrzeń publiczną jego postaci, że tak powiem na chama przez ostatnie lata, odchyliło wahadło historii zbyt mocno. Teraz następuje przesilenie i jego powrót. Jak daleko to się wychyli nikt nie jest w stanie przewidzieć. Żadne modły i zaklęcia nic tu nie wskórają.

Tak się kończy kult jednostki. Zawsze.
Mamy w Polsce ponad 1000 placówek edukacyjnych imienia Jana Pawła II!!!
Zbudowaliśmy ok. 800 jego pomników!!!
Nie wiem, czy istnieją na świecie demokratycznym podobne precedensy? Bo pachnie to jakąś zbiorową psychozą…
Nie odmawiam Wojtyle rzeczywistych zasług, bo takie przecież ewidentnie były, ale co do tego kultu to przecież jawne bałwochwalstwo.

Ja też na prawdę bym nie chciała, żeby to wszystko służyło kopaniu się po kostkach, ale rozejm trzeba wypracować, zanim się wyrżniemy jak ktoś pisał jak Hutu i Tutsi, albo Palestyńczycy i Żydzi. Mam wrażenie, że Kościół Jedraszewskiego i Dzięgi jest równie odległy od tak zwanego Kościoła Otwartego, jak islam od judaizmu. Co więcej tu też chodzi o zdobycze terytorialne, jak ostatnie wkroczenie arcybiskupa na teren jednej bazyliki. A wydawałoby się, że bazylika podległa zakonowi jest terytorium autonomicznym względem jurysdykcji biskupiej, a tu się okazuje że każdy może wejść i głosić co chce, nawet jeśli ktoś inny ma ochotę go zajść od roku z mszałem.

Anna.
To dość symboliczne było jednak wydarzenie. Jędraszewski u dominikanów. Celowo ten dzień zapamiętałam na ogłoszeniach, by nie trafić przypadkiem na mojego abp w tygodniu.
Ale to zajście go od roku z mszałem rozważam ;). Serio.
Dzięki za przypomnienie – te literówki tu na forum są boskie 😉

Co do Hutu i Tutsi to poczytaj proszę moją wymianę z Redakcją na temat Macharskiego.
W prostych słowach wyszło, że jak będziemy się tak rozliczać to skończy się to jakimś szaleństwem po obu stronach. Każdy coś ma na sumieniu z abp i bp wystarczy dotrzeć do właściwych ludzi. Tylko po co? Oto jest pytanie.

Autor dyskutuje z postawionym przez siebie chochołem. Czy autor reportażu twierdzi, że jego praca jest rozstrzygająca wszystko ostatecznie? No przecież nie. Praca miała jeden cel- odpowiedzieć na pytanie, czy Karol Wojtyła wiedział czy nie wiedział. I odpowiedziała. Wiedział. Autor nigdzie nie zastrzega, że jego reportaż rozstrzygnął już wszystko w zakresie postawy papieża względem przestępstw seksualnych kleru. Przeciwnie- zaznaczył, że to OTWARCIE dyskusji.

Po drugie, to sianie wątpliwości względem intencji autorskich („chcę wierzyć”). To wybrzmiewa dziwnie. Czy Autor artykułu ma jakieś podstawy do takiego stawiania sprawy?

Nic nie wymusi. Powiem więcej: do optymistów, którzy uważają, że jak odejdą skompromitowani biskupi, to będzie lepiej….
Zadajmy sobie pytanie: kto promuje i promował obecne „młode pokolenie” biskupów i kurialistów? Kto wysyła/wysyłał na studia do Rzymu? Ja nie mam obecnie za dużo optymizmu….

„Pytanie tylko, jak reagował i jak należy jego reakcje ocenić, uwzględniając ówczesny poziom wrażliwości i rozumienia problemu pedofilii w Kościele oraz w społeczeństwie, a także standardy radzenia sobie z nim i przeciwdziałania mu w instytucjach, które z nim się zmagały. ”

To jest właśnie odwracanie oczu od sedna. A mianowicie: Ewangelia zakazuje krzywdzenia bliźnich a szczególnie dzieci ! (kamień i most…)

To KK tego właśnie naucza i jako „reprezentanci Boga” dokładnie to wiedzą.
Tłumaczenie ich karygodnego zachowania ówczesnym „poziomem wrażliwości ” (czyjej wrażliwości ? duchownych?). „rozumieniem problemu pedofilii w Kościele” (przez kogo? duchowni nie zdawali sobie sprawy że nie można gwałcić dzieci ?)

Z jednej strony zaglądanie w rozporki i pod pierzynę wiernym ale gdy to ich samych dotyczy nagle jest „niezrozumienie”, inny „poziom wrażliwości” etc.

To są szczyty hipokryzji i obłudy.

„Jestem przekonany, że poprawne metodologicznie, rzetelne naukowe badanie nie tylko odsłoni prawdę, ale także pozwoli właściwie zrozumieć faktyczną miarę jego wielkości.”

Zapewne, tylko że taka komisja raczej nigdy nie powstanie.

Wydaje się, że ówczesny poziom wrażliwości niczym się nie różnił od dzisiejszego. Tutaj w grę wchodzi poczucie bezkarności, a co za tym idzie, większe pole do działania ciemnej stronie własnego Ja. Szlachcic okładając batem dla kaprysu chłopa pańszczyźnianego, doskonale wiedział, że go krzywdzi. Podobnie pleban zakuwając w dyby tegoż samego za niezadawalającą daninę, był świadom swej nikczemności. Obaj chędorzyli wiejskie dziewki, a i dzieciaki jak mniemam, skazując je na poniewierkę, bo nikt im nic za to zrobić nie mógł. Podobnie księża dziś wybierają starannie swe ofiary, przyświeca im idea o harcerzu co to nie pił, ani nie palił póki go nie złapali. Do tej pory nie łapali i to było w porządku, dziś zaczęli łapać i to jest już fuj. Znaczy to łapanie jest fuj.

Nie do końca. Szlachcic bijąc chłopa nie uważał, że czyni źle, albo, że robi mu krzywdę. Szlachcic był „na prawie”, więc mógł bić i jeszcze myślał że to łaska dla chłopa. Ukarany przecież tylko tak zrozumie, a gdyby nie pobić, to by się chłop rozzuchwalił, a to byłoby zło. Oni nie mogli zdawać sobie sprawy, że czynią zło. Zło i dobro określone było prawem, a prawo pozwalało bić chłopa. Co więcej, władza panu dana była z góry, przez samego Boga.

Prof. Obirek : „Trzy lata temu Watykan ogłosił oficjalny raport poświęcony Theodorowi McCarrickowi, arcybiskupowi Waszyngtonu, który okazał się drapieżcą seksualnym. Już wtedy pojawiły się rysy na spiżowym wizerunku Jana Pawła II, bo to on promował McCarricka na najwyższe stanowiska. Wtedy w katolickiej prasie amerykańskiej, na łamach The National Catholic Reporter pojawiła się propozycja, żeby zrewidować i wytłumić kult Jana Pawła II i przenieść go do sfery prywatnej. Czyli adoracje dla małych kręgów osób, ale już niepubliczne. Ale ten głos przeszedł wtedy bez echa.”

No , proszę!!

Czy reportaż „Franciszkańska 3” wymusi wreszcie większą troskę o ofiary…oglądałam dzisiaj reportaż z wycinków świata. Była to rozmowa Pani Moniki B. z molestowanym przez księdza Panem Robertem, który opowiedział jak to Głódź i Dzięga szukali prawników takich aby sporządzili takie dokumenty, byleby kościół nie musiał płacić odszkodowań ofiarom molestowania – oświeciło mnie, że to trwanie w zakłamaniu jest nie tylko z powodu pychy, zaburzeń osobowości i zaburzeń postrzegania zaprzeczającego kleru ale tu chodzi o pieniądze. Kler doskonale wiedział i wie, stąd ta ostra reakcja Jędraszewskiego. Nawet bym na to nie wpadła, że powód tak poważnych i raniących kłamstw, bolesnego zaprzeczania o popełnieniu winy jest dla pieniędzy. Myślałam, że biskupi mają zaburzenia osobowości a tymczasem przyczyna tkwi w wyrachowaniu, świadomym i w ważnej sprawie – doskonale wiedzą co jest db a co złem, tym większa ich wina. Dla pieniędzy posuwają się do psychopatycznej wiktymizacji ofiary. Czekają, aż ofiara rozchoruje się psychicznie, może popełni samobójstwo od ich zaprzeczania, że zwątpi w siebie i swoje postrzeganie rzeczywistości.
W Gdańsku jest fundacja dla dzieci księży, po to aby kobiety nie przychodziły z roszczeniami za molestowanie lub za to, że latami taki ksiądz zwodził kobietę – to też wiem ze źródeł nieoficjalnych. Zastanawiam się ile procent z tego, co daję na tacę potrąca biskup na owa fundację. To wierni mają płacić za grzechy kleru?