Dziś kochać Rosjan oznacza pomagać im, aby otworzyli oczy na popełnione przez nich zbrodnie – mówi prof. Myrosław Marynowycz, wicerektor Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie.
Postawę papieża Franciszka wobec Ukrainy w rozmowie z dziennikiem włoskich biskupów „Avvenire” analizuje wicerektor Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego (UUK) we Lwowie prof. Myrosław Marynowycz.
– Moskwa słucha uważnie słów papieża nawet, jeśli Kreml oczekiwałby, że będą one bliższe jego stanowisku – stwierdził.
– Papież nie może oczywiście zachęcać do wysyłania broni, może jednak wspierać uwolnienie więźniów i jeńców. Jesteśmy mu wdzięczni, że to zrobił – zaznaczył rozmówca gazety. Dlatego podczas czerwcowego spotkania w Watykanie delegacji ukraińskiej, której przewodniczył Marynowycz, poprosił on Franciszka, aby podjął się takiej roli i przedstawił mu listę osób, które należałoby wymienić z Moskwą.
Wyjaśnił przy tym, że pomysł ze zwróceniem się z tym do papieża wziął się stąd, że „warunki przetrzymywania więźniów w Rosji obejmują różne formy tortur, dlatego każdy dzień ich pobytu za kratkami staje się dla nich piekłem”. W tej sytuacji wymiana więźniów była priorytetem – wskazał Marynowycz.
Na pytanie, czy Stolica Apostolska może interweniować w sprawie wstrzymania ognia na Ukrainie, profesor odparł, że obecna wojna w niczym nie przypomina kryzysu kubańskiego z 1962, gdy działania Jana XXIII przyczyniły się do uniknięcia najgorszego. Wtedy zarówno Stany Zjednoczone, jak i ZSRR nie chciały starcia zbrojnego i chętnie zgodziły się na mediację papieską. – Dla dzisiejszej Rosji konflikt jest dźwignią polityczną. Putin mógłby powstrzymać działania zbrojne w jednej chwili, ale za każdym razem podnosi poprzeczkę, aby zmusić świat do zaakceptowania jego zasad gry – zauważył prorektor UUK.
Przypomniał słowa sekretarza stanu USA Antony’ego Blinkena, że „gdyby Rosja przestała bombardować, wojna by się skończyła, a gdyby Ukraina przestała strzelać, zostałaby zniszczona”. – W takiej sytuacji przestrzeń mediacyjna papieża jest ograniczona, może on bowiem jedynie odwoływać się do rozsądku i współczucia, a są to czynniki, które nic nie znaczą dla Putina, powodowanego pragnieniem zemsty i duchem imperialistycznym – stwierdził profesor.
Pytany o to, czy obawia się użycia przez Rosję broni jądrowej, odpowiedział, iż głównymi narzędziami walki, używanymi przez Putina są zastraszanie i kłamstwo. Przypomniał o istnieniu zasady, głoszącej, że „nie można rozpoczynać rozmów, jeśli kieruje nami strach”. Przywołał w tym kontekście spotkanie na szczycie Ronalda Reagana i Michaiła Gorbaczowa w Reykjaviku w 1986. Prezydent USA wyznaczył wówczas „czerwoną linię” i przywódca sowiecki uświadomił sobie, że nie może jej przekroczyć. Dziś groźba ataku jądrowego ze strony Kremla jest realna, ale im bardziej Zachód się boi, tym bardziej jest ona konkretna, strach bowiem umacnia agresora. Marynowycz podkreślił, że w czasie spotkania z papieżem w czerwcu Ukraińcy przypomnieli, że ich kraj wyrzekła się broni atomowej.
Komentując wyniki referendów rosyjskich w sprawie zagarnięcia obszarów ukraińskich, rozmówca dziennika wskazał, że przemoc i manipulacje, jakie towarzyszyły tym wydarzeniom, pozbawiają je jakiejkolwiek wartości prawnej. Według niego owe głosowania służyły wyłącznie celom propagandowym.
Uznał również za fikcję ewentualne rozmowy pokojowe z Rosją dopóki nie porzuci ona idei ponownego wchłonięcia Ukrainy. Nawet zawieszenie broni przyniosłoby korzyści Kremlowi, ponieważ mógłby przegrupować swoje siły, aby uderzyć na nowo. – I Zachód musi zrozumieć, że Putin nie zadowoli się obszarami już okupowanymi – dodał profesor.
Odnosząc się do uwagi dziennika, iż „przywódca rosyjski powiedział, że chce usiąść do stołu rokowań”, Marynowycz przywołał słowa papieża z czerwca, że dla niego „Rosja nie jest złem absolutnym”. Przyznał, że „istotnie Bóg nie chciał narodów całkowicie zbrodniczych, tak jak nie stworzył ludzi całkowicie przestępczych. Na przykład naród niemiecki nie był złem absolutnym, ale były nim nazistowskie Niemcy”.
– Ponadto nie powinniśmy zapominać, że diabeł działa w świecie także przez ludzi i narody: tak jest teraz w przypadku Putina i tych, którzy popierają wojnę – wskazał Marynowycz. – Dlatego dziś kochać Rosjan oznacza pomagać im, aby otworzyli oczy na popełnione przez nich zbrodnie, nakłonić ich do odczuwania przerażenia z powodu tego, co robią oraz zachęcić ich do szczerej skruchy przed Bogiem i ludzkością – wyjaśnił naukowiec. Jego zdaniem „dopiero wtedy, gdy zbiorowa dusza rosyjska wyleje łzy nad naszymi ofiarami, będzie można wspólnie napisać przyszłość”.
KAI, DJ
*
Franciszek wobec wojny Rosji z Ukrainą. Komentarze na Więź.pl
- Myrosław Marynowycz – Po spotkaniu z papieżem
- Stanisław Krajewski – Walka naszych z tamtymi czy dobra ze złem?
- Zbigniew Nosowski – Papież wreszcie mówi o Putinie
- Ks. Jan Słomka – Franciszek wymusza samodzielność
- Marcin Pera – Papież-prorok milczący w dniu próby klęską Kościoła?
- Ks. Alfred Wierzbicki – W Kościele zamiera życie
- Zbigniew Nosowski – Gdy prorok staje się dyplomatą
- Sebastian Duda – Czego nie wolno prorokowi
- Aleksander Bańka – Chcielibyśmy usłyszeć inne proroctwo
- Krzysztof Bramorski – Papież na granicy polsko-ukraińskiej?
- Michał Jerzy Rzeczycki – To jest po prostu złe
- Paweł Stachowiak – Skąd ta powściągliwość Watykanu?
- Tomasz P. Terlikowski – Dyplomacja ważniejsza od Ewangelii?