Znak. Rok Miłosza

Lato 2024, nr 2

Zamów

„Podróbki sakramentów” czy symboliczne „gatunki stowarzyszone”?

Mistrz świeckiej ceremonii pogrzebu. Fot. Needpix.com

Czy naprawdę musimy nazywać świeckie ceremonie i rytuały „podróbkami” i udowadniać, że nadzieja na przyszłość Kościoła tkwi w jego „ofercie ekskluzywnej”?

Tydzień temu w portalu Gość.pl ukazał się tekst prof. Jacka Wojtysiaka – uznanego filozofa religii, kierownika Katedry Teorii Poznania na KUL – zatytułowany „Jak chrześcijaństwo może przetrwać?”. Centralną tezą tekstu filozofa jest twierdzenie:

„Jeszcze do niedawna Kościół dysponował wyłącznością na towarzyszenie w przełomowych momentach życia. Trudno je było sobie wyobrazić bez chrztu, chrześcijańskiego ślubu i pogrzebu. Chrześcijaństwo przetrwa, jeśli przekona ludzi, że dysponuje środkami, których nie zastąpią żadne alternatywne rytuały przejścia”.

Wesprzyj Więź.pl

Przytaczając swoje obserwacje z uczestnictwa w pogrzebie świeckim, prof. Wojtysiak dekonstruuje poszczególne jego elementy jako „podróbki” ceremonii religijnej: liturgia słowa została „podmieniona” recytacją wierszy Wisławy Szymborskiej, zamiast kazania padła refleksja o kruchości życia, a dotknięcie urny z prochami zmarłego miało zastąpić Komunię Świętą.

Nie potrafię wyobrazić sobie, by zarzut o plagiat czy falsyfikację kierowany w stronę wszelkich rytuałów odprawianych poza Kościołem, mógł kogokolwiek do niego przyciągnąć – a wydaje mi się, że jest wręcz odwrotnie

Karol Grabias

Udostępnij tekst

Po tych krótkich spostrzeżeniach Autor tekstu prezentuje pokrótce teologiczne odczytanie pogrzebu katolickiego. Ten nie daje się sprowadzić do warstwy powtarzalnego obrzędu, ale zakotwicza rytuał przejścia w prawdziwej, historycznie ugruntowanej nadziei – poprzez swoje odniesienie do wydarzenia Zmartwychwstania.

O ile trudno zarzucić jakąkolwiek niespójność wywodu prof. Wojtysiaka na gruncie teologicznym – czyli na „rynku wewnętrznym” – to użyta w tekście metaforyka budzi pewne wątpliwości. Szczególnie z racji na to, że (przystając na raczej obcą mi rynkową nomenklaturę) – jest to tekst kierowany na „eksport”. Wszak sam Autor pisze o „kapitale egzystencjalym” chrześcijaństwa, który należy „reklamować”.

Czy naprawdę musimy nazywać świeckie ceremonie i rytuały „podróbkami” i udowadniać, że nadzieja na przyszłość Kościoła tkwi w jego „ofercie ekskluzywnej”? Jak pisał Józef Tischner, myślimy z wnętrza metafor, wyrażenia obrazowe są nie tylko dekoratywnymi środkami stylistycznymi, ale sposobami, w jakie strukturyzujemy nasze myślenie – usadawiamy się wobec Innych i świata. Nazywanie obrzędów osób spoza naszej wspólnoty konfesyjnej „podróbkami” to chyba najmniej efektywna forma religijnego marketingu, jaką można sobie pomyśleć.

Nawet jeśli tak ujęta ocena świeckich rytuałów wynika z teologii akceptowanej przez prof. Wojtysiaka, to z czysto pragmatycznej perspektywy wydaje się nieskuteczna. Implicite Autor proponuje zachętę czy też apologię sakramentów „prawdziwych”, których wewnętrzna egzystencjalna siła – prawomocna nadzieja – ma zapewnić chrześcijaństwu przetrwanie. Nie potrafię wyobrazić sobie, by zarzut o plagiat czy falsyfikację kierowany w stronę wszelkich rytuałów odprawianych poza Kościołem, mógł kogokolwiek do niego przyciągnąć – a wydaje mi się, że jest wręcz odwrotnie.

Opozycja podróbka–oryginał momentalnie orientuje nas w relacji nadrzędności, która nijak nie skłania do otwarcia się na to, co wiara ma do zaoferowania. A przecież sam zabieg dekonstrukcji rytuałów przejścia jest mieczem obosiecznym – ile już razy w swojej historii chrześcijanie słyszeli, że ich liturgia jest jedynie kalką rytuałów pogańskich, obecnych w czasach starożytnego Rzymu? Jeśli będziemy kierować się wyłącznie poszukiwaniem dowodów na to, „kto od kogo zgapił”, dość prędko staniemy się ofiarą tej samej hermeneutyki, która zamiast dawać szansę na spotkanie z przejawami aktywności symbolicznej, skazuje nas na logikę demistyfikacji.

Taka strategia wydaje tym bardziej ryzykowna, gdy okiem rzucimy na społeczne statystyki – według raportu KAI z 2021 r. w ciągu 25 lat spadek deklaracji wiary w Boga w grupie wiekowej 18-28 lat wyniósł aż 20 proc., a praktyk religijnych aż 50 proc. W środowisku społecznym, w którym aktywnie praktykowana konfesja staje się opcją mniejszościową, logika demaskowania cudzych rytuałów jako „podróbek” raczej podważa niż broni myślenie o egzystencjalnym znaczeniu sakramentów. Powiedzenie komuś „Twoje jest ściągnięte z mojego” jest zabiegiem – bo przecież nie argumentem – skutecznym jedynie w ustach silniejszego.

A przecież wiara nie jest ze swej istoty skazana na zajmowanie takiej pozycji. W pełni zgadzam się, gdy prof. Wojtysiak twierdzi, że „potrzeba nadziei i prawdziwej sakralizacji życia jest jedną z najgłębszych potrzeb, która w nas tkwi” i za Xaverem Kaufmannenm proponuje, by poszerzać wrażliwość sakramentalną poza wąską sferą rytuału, gdy pisze, że „Kościół mógłby nie tylko sprawować ceremonie pogrzebowe, lecz również w większym stopniu roztaczać opiekę nad umierającymi”.

Same te konkluzje pokazują przestrzenie, w jakich egzystencjalne – a nie dekonstrukcyjne – pojmowanie sakramentów może prowadzić raczej do myśli o symbolicznych „gatunkach stowarzyszonych”, a nie relacjach oryginał-falsyfikat.

Wesprzyj Więź

Żadnej religii w warunkach ideowego pluralizmu – gdy jedna konfesja przestała być domyślną opcją egzystencjalną – nie stać na to, by zachowywać formy perswazji pamiętające czasy, gdy była wyznaniem dominującym. To oczywiste, że religia bez sakramentów i sakramentalnej wrażliwości jest niemożliwa. Możliwa i chyba wręcz wskazana w obecnych warunkach jest nieco bardziej życzliwa forma hermeneutyki zachowań symbolicznych, które mogą się nam wydawać obce, ale przecież stanowią wyraz „potrzeby nadziei i prawdziwej sakralizacji życia”.

Chyba że chcemy religii, którą tworzą „elitarni członkowie klubu golfowego – ci, którzy wnoszą roczną opłatę abonamentową i mają wyłączne prawa do pól golfowych. Religia służyła jako klub golfowy dla różnych społeczności, które postrzegały ją jako kwestię posiadania i władzy. Ale Kościół jest czymś zupełnie innym” – jak mówił za Franciszkiem Richard Kearney.

Przeczytaj też: Powrót do Boga po Bogu. Rozmowa z Richardem Kearneyem

Podziel się

2
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.