Jak nikt inny potrafi on z odwagą, dyskrecją i światłem nawiedzać te miejsca wspólnoty kościelnej i narodowej, które przez realistów uznawane są za stracone i niereformowalne.
Laudacja na cześć kardynała Grzegorza Rysia wygłoszona w Poznaniu 18 stycznia 2024 r. z okazji przyznania mu „Menory Dialogu” – nagrody przyznawanej za zbliżanie ludzi, kultur, religii i narodów przez Stowarzyszenie Coexist i Fundację Signum.
Eminencjo, Czcigodni Goście,
Przypadł mi wielki zaszczyt wygłosić laudację dla Księdza Kardynała Grzegorza Rysia z okazji przyznania mu nagrody „Menora Dialogu”. Cieszę się niezmiernie, że poznańscy organizatorzy dzisiejszego wydarzenia – Stowarzyszenie Coexist i Fundacja Signum – postanowili nagrodzić właśnie naszego Kardynała.
Mówić o Księdzu Kardynale to nie lada zadanie. Wszyscy tutaj zgromadzeni zapewne wiedzą, jak bogate, aktywne i często zaskakujące jest życie dostojnego Laureata. Jego publikacje naukowe i popularnonaukowe z zakresu historii, teologii i duchowości liczą się już w setkach. Jego aktywność duszpasterska oraz licznie sprawowane funkcje pokazują, jak cenną jest on osobą dla dzisiejszego Kościoła – tak w Polsce, jak i na świecie.
Odwaga cnotą historyka
Chciałabym dzisiaj skupić się na jednym z aspektów jego życia jako historyka i biskupa-kardynała. Kiedy historyk zostanie wybrany biskupem, a później kardynałem, należy spodziewać się – nie wiem, czy słusznie – że w nowej posłudze i odnowionym powołaniu to właśnie historia będzie nauczycielka jego życia, według znanej łacińskiej maksymy Historia magistra vitae.
To ogromne wezwanie, ale zauważmy, że historyk-kardynał jest do jego podjęcia bardzo dobrze przygotowany. Po pierwsze – jest uniwersyteckim profesjonalistą. Po drugie – nosi szaty szczególnego koloru. Zawód wzywa go do poszukiwania prawdy, likwidowania białych plam historii, niezgody na wygodne szarości, nadinterpretacje czy milczenie. Gdyby jednak wybrał wygodę zamiast poszukiwań i ustawicznego bycia w drodze, te same szaty – przecież koloru krwi – będą wołać niczym kamienie i go oskarżać.
Nie jest to więc kolor łatwy do dźwigania. Mówi się, że oznacza on gotowość do oddania życia za najsłabszych, za najmniejszych, których wyzuto z wszelkich praw i którym zakneblowano usta. Ubrany w jaskrawą purpurę człowiek powinien drażnić i przeszkadzać, być znakiem sprzeciwu – krzykiem tych, którym życie okrutnie odebrano i fakt ten próbowano ukryć, wyszydzić, zakwalifikować do tzw. pożytecznego zabójstwa.
Kiedy historyk zostanie wybrany kardynałem, należy spodziewać się, że będzie z całych sił unikać błędów przeszłości: obojętności czy zbyt dyplomatycznych i wyważonych słów wobec ludzkich tragedii, z których największą jest zapewne – żeby użyć słów Andrzeja Kijowskiego – „samotność wśród wielkich liczb”.
Człowiek ubrany w jaskrawą purpurę powinien drażnić i przeszkadzać, być krzykiem tych, którym życie okrutnie odebrano i fakt ten próbowano ukryć
Ponieważ dzisiejsza uroczystość upływa w cieniu menory i w przestrzeni słów: „Szalom/Pokój – dar Boga”, będących hasłem Dnia Judaizmu w Kościele katolickim, muszę sprecyzować moje uwagi, może nazbyt ogólne dla niektórych. Doświadczenie Holokaustu pokazało, jak wielką ciszą potrafi być otoczona zbrodnia. Jak zabrakło wyrazistych wypowiedzi polskich hierarchów katolickich, a jeśli już były, to można je traktować niestety jako wyjątkowe i odosobnione.
Jeśli dziś wręczamy nagrodę „Menory Dialogu” dostojnemu Laureatowi, to właśnie z tym przekonaniem, że swoją pracą historyka – a zwłaszcza swoją ostatnią, ogromnie potrzebną publikacją „Chrześcijanie wobec Żydów. Od Jezusa po inkwizycję. XV wieków trudnych relacji” – przyczynia się do wywabienia kilku białych plam w historii Kościoła i dziejów dwóch wspólnot.
Wręczymy tę nagrodę również z tą nadzieją, że jego wypowiedzi w sprawach trudnych, bo życiowych, do jakich należy dialog chrześcijan i Żydów, zawsze będą brzmiały wyraziście, on sam będzie charakteryzował się naukową odwagą, czyli cnotą człowieka uniwersytetu.
Z wrogów uczynić braci
Nie zapominajmy jednak, że historyk-biskup/kardynał jest przede wszystkich i nade wszystko członkiem Kościoła, jego pasterzem. Sam Chrystus przedstawił się swoim uczniom jako Dobry Pasterz i tak też jest przedstawiany we wczesnej chrześcijańskiej sztuce: jako młody mężczyzna, niosący na swoich ramionach baranka.
W dzisiejszym Kościele doświadczony pasterz wie, że ma być nie tylko w samym środku spraw i problemów wspólnoty, ale również na jej obrzeżach. Ma być po prostu tam, gdzie wspólnota właśnie go potrzebuje. I takim właśnie widzę kardynała Grzegorza Rysia. Jego publikacje, homilie, wielorakie wypowiedzi, ale przede wszystkim jego obecność wśród ludzi, rozgrzewają dzisiaj ducha i dodają odwagi w poszukiwaniu Prawdy, w kontynuowaniu wielowymiarowego dialogu ze współczesnym, tak bardzo potrzebującym Dobra, światem.
Takim był Ksiądz Kardynał od samego początku swojego kapłaństwa, kiedy – nie chowając się w krakowskim archiwum, do którego został najpierw wysłany – zaczął aktywnie uczestniczyć w wielu grupach i ruchach modlitewnych oraz pielgrzymkach do Częstochowy, czy też prowadząc w „Tygodniku Powszechnym” cotygodniową rubrykę poświęconą Biblii.
Był pomysłodawcą spotkania chrześcijan, Żydów i muzułmanów w intencji pokoju, nazwanego „Echem Asyżu w Krakowie”, a także serii spotkań „Dziedziniec Pogan”, dotyczących dialogu między wierzącymi a niewierzącymi. Należał też do Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. Dzisiaj, nadal jako przewodniczący Rady ds. Dialogu Religijnego i Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem Konferencji Episkopatu Polski, aktywnie promuje i wspiera działania, od których zależy owocny dialog.
Jako wytrawny i doświadczony pedagog za najważniejsze dla naszych czasów uważa powszechną edukację, o czym wyraźnie mówił w swoim ostatnim wywiadzie. Cytował w nim słowa papieża Franciszka wypowiedziane w 50. rocznicę ogłoszenia dokumentu „Nostra aetate”. Mówiąc o chrześcijanach i Żydach, papież stwierdził, że „z wrogów i obcych staliśmy się przyjaciółmi i braćmi”.
Kardynał zastanawia się, czy ta zmiana przeniknęła jednak do powszechnej świadomości. Światło menory, niegdyś palące się w sanktuarium świątynnym w Jerozolimie, jest dzisiaj symbolem wiary Narodu Wybranego, w którego świetle również i my, chrześcijanie, łatwiej możemy dostrzec korzenie naszego powołania, organicznie przecież związanego ze Światłem. Pozostając w dialogu z ludźmi poszukującymi Boga, możemy z jeszcze większą odwagą nieść to światło tam, gdzie jest najmroczniej, gdzie zimno, gdzie panuje zastój, przyzwyczajenie, stereotyp i najzwyklejsza niewiedza. Nie tylko trzeba je tam zanieść, ale też trzeba zrobić to w sposób delikatny i pedagogicznie mądry.
Dlatego nagradzamy Kardynała Rysia nagrodą „Menory Dialogu”, bo jak nikt inny potrafi on z odwagą, nadzieją, dyskrecją i światłem nawiedzać te wszystkie trudne miejsca w geografii wspólnoty kościelnej i narodowej, które przez niektórych pesymistycznie nastawionych realistów uznawane są za nieodwracalnie stracone, chore i niereformowalne.
Ciepło i promieniowanie
Kiedy historyk zostanie wybrany biskupem, a później kardynałem, nie tylko w sposób prawdziwie zdumiewający i cudowny powiększa się jego grono znajomych i przyjaciół, ale spada również na niego cała góra zadań i obowiązków. Są one z gatunku ważnych i najważniejszych. Nie powinno nas to dziwić, oto los wszystkich powołanych do takiej posługi Kościołowi.
Zdarza się jednak czasem, a może wcale często, że ekonomia czasu sięga wtedy po oszczędności zarezerwowane wyłącznie dla Boga. Modlitwa, przebywanie w Jego obecności, staje się prawdziwym luksusem. Oczywiście nie można nikogo nagradzać za modlitwę, która jest aktem czystym, darmowym i bezinteresownym. A jednak do mojej laudacji odważam się włączyć i ten aspekt osobowości naszego dostojnego Laureata. W końcu promieniująca delikatnym ciepłem menora przypomina nam, co najważniejsze i pierwsze. Śmiem twierdzić, że to ciepło i promieniowanie znajduje zawsze dla siebie miejsce w aktywnym życiu Kardynała.
Powtarzam – nie możemy nikogo nagradzać za czynność tak intymną i bezinteresowną. A jednak możemy nagradzać za mądry przykład dawany nam, ludziom zagonionym i pospiesznym, przez dostojnego Laureata. Jego przykład życia głęboko duchowego, jak również przesyconego Słowem, staje się dla nas inspiracją do poszukiwania wewnętrznego Szalom – pokoju i wzmacniania naszej osobistej relacji z Bogiem. Tak, sprawy z pozoru bardzo trudne stają się łatwiejszymi, gdy natrafimy w naszym życiu na dobrego przewodnika, który potrafi otworzyć nasze oczy na tajemnicę i do niej podprowadzić.
Pozwolę sobie jeszcze raz przywołać tu jedną z ostatnich publikacji Kardynała „Błogosławieni, święci, szczęśliwi”, gdzie pisze on o zwykłych ludziach, którzy stali się błogosławionymi, bo pozwolili Bogu działać, o świętych, którzy świętymi się nie urodzili, ale zostali przemienieni w nich przez Boga, wreszcie: o szczęśliwych, którzy mieli szczęście spotkać miłość. Pokazując ich, zachęca nas tym samym do uważności, dzięki której z łatwością odnajdziemy w otaczającym nas świecie zagubiony być może smak obcowania z Bogiem i Jego świętymi.
Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko wraca na swoje miejsce, jak w nowym stworzeniu świata. Czas ofiarowany Bogu pokazuje również, że udany dialog chrześcijańsko-żydowski tak naprawdę musi stać się tria-logiem, w którym jedną ze stron jest właśnie Bóg.
***
Wspomniałam o cieniu menory, jej świetle i ciepłym promieniowaniu. I nie ma w tym przypadku, bo to przecież trzy rożne strony tej samej nagrody, tej samej rzeczywistości. Kiedy nad nami rozciąga się cień, nie zapominajmy o świetle. Kiedy czujemy się zbyt osamotnieni w naszych dialogicznych działaniach, nie zapominajmy, że jest jeszcze Ktoś, Ktoś o wiele ważniejszy niż nasze troski. A później, kiedy rozpiera nas zbytnio radość z osiągniętych celów i ogarnia samozadowolenie, warto znów wspomnieć o cieniu.
Właśnie teraz nadeszły trudne lata, może najtrudniejsze od dekad, dla osób zaangażowanych w dialog międzyreligijny. Byliśmy głęboko wstrząśnięci tragicznymi wydarzeniami, które miały miejsce 7 października w Izraelu. Słyszeliśmy, jak nasi żydowscy przyjaciele dzielili się swoim bólem i wyrażali strach w związku ze wzrostem antysemityzmu na świecie. Jesteśmy także przerażeni katastrofalnymi stratami w życiu niewinnych Palestyńczyków w czasie trwania wojny Hamasu z Izraelem.
Stosunki między Żydami, chrześcijanami i muzułmanami są tak bardzo napięte. W świetle tych napięć dialog międzyreligijny jest ważniejszy niż kiedykolwiek. Praca więc jeszcze nieskończona, a szabat dialogu dopiero nadejdzie. Na tej drodze dialogu, która prowadzi do pokoju, do Szalom, niech inspiracją będą dla nas takie osoby jak nasz dzisiejszy najdostojniejszy Laureat.
Tytuł i śródtytuły od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Kard. Ryś: Smoka nie pokonuje się na sposób smoczy