rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Moje Getsemani [ankieta „Moje doświadczenie Boga”]

Cezary Gawryś. Warszawa, marzec 2022. Fot. Jakub Halcewicz / Więź

Doświadczam Boga przede wszystkim w zdumiewającym cudzie istnienia świata. Ale także – w uszczęśliwiającej przemianie wewnętrznej, jaka dokonała się we mnie w trakcie mojego życia.

Temat działu Wiara w aktualnym, zimowym numerze „Więzi” brzmi „Doświadczyć Boga”. Co to znaczy w praktyce? Pragniemy kontynuować ten temat w portalu Więź.pl w formie ankiety. Poprosiliśmy kilka osób o przygotowanie krótkiej wypowiedzi wokół następujących pytań:
1. Jakie było/jest moje doświadczenie Boga?
2. Na ile opisują to doświadczenie kategorie: spotkania / relacji / bliskości / zaufania / miłości / wierności / inne?
3. Jak i gdzie można doświadczyć Boga w epoce kryzysu instytucji religijnych?

Oto pierwszy z głosów w ankiecie.

W ostatnim numerze kwartalnika „Więź” (zima 2023) w dziale religijnym zatytułowanym „Doświadczyć Boga”, przeczytałem wspaniały tekst teologa Marka Kity „Bóg jak powietrze. Paradoks komunikacji z Nieuchwytnym”. Podzielając w pełni główne tezy autora, pozwolę sobie na dwa dopowiedzenia.

Nim oddychamy

Mamy na początku zdanie wybite przez redakcję: „W rabinicznej intuicji święte Imię Boga jest wokalizacją zaczerpnięcia powietrza i jego wydechu. A zatem nie wymawia się Imienia Boga, lecz tym Imieniem się oddycha”. To stwierdzenie, oparte na głębszej znajomości hebrajskiej Biblii, skojarzyło mi się natychmiast z praktyką prawosławnej modlitwy Jezusowej, która od lat jest mi znana.

Obecnie, modląc się w swojej „izdebce” przy świeczce zapalonej przed ikoną, po prostu trwam w milczeniu

Cezary Gawryś

Udostępnij tekst

Polega ona na nieustannym powtarzaniu – ustami bądź tylko w myśli, wraz z oddychaniem – słów: Panie Jezu Chryste Synu Boży (wdech), zmiłuj się nade mną grzesznym (wydech). Tak modlę się już od lat, w najzwyklejszych sytuacjach każdego dnia.

Gdy byłem jeszcze studentem, znajoma przywiozła mi z Paryża niewielką, pięknie wydaną książeczkę w języku francuskim, „Récit d’un pèlerin russe”, którą znalazła na pulpicie ławki w pustym kościele. Przeczytałem ją z zaciekawieniem.

Pielgrzym rosyjski wędrujący samotnie po bezkresnej Syberii opowiada w niej, jak po długich poszukiwaniach znalazł odpowiedź na pytanie: jak modlić się nieustannie – do czego wzywa w jednym z listów Apostoł Paweł. Wygląda więc na to, że tradycja prawosławna, coraz bardziej popularna dziś także wśród katolików, jest jakby realizacją intuicji rabinicznej.

W Nim się zmieniamy

Drugie moje dopowiedzenie odnosi się do znanych słów św. Pawła z ateńskiego areopagu, powtarzanych w kanonie Mszy świętej: „W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”. Nasz autor podaje je w wersji lekko zmienionej, moim zdaniem niefortunnie: „żyjemy, ruszamy się i jesteśmy” (no, rusz się wreszcie!). W Biblii Tysiąclecia jest: „poruszamy się”.

Tego słowa nie należy raczej rozumieć dosłownie, fizycznie, lecz – metafizycznie: ruch jako zmiana. W tym sensie jedną z „pięciu dróg” Tomasza z Akwinu, czyli jego „dowodów na istnienie Boga”, nazwano „dowodem z ruchu”. A Bóg w klasycznej filozofii to „pierwszy Poruszyciel”.

W ten sposób doszedłem do sedna tego, co chciałbym powiedzieć w ramach niniejszej ankiety o swoim „doświadczeniu Boga”. Otóż doświadczam Go – przede wszystkim – w zdumiewającym cudzie istnienia świata i w zadziwiającym zaistnieniu mego „ja”. Ale także – w uszczęśliwiającej przemianie wewnętrznej, jaka dokonała się we mnie w trakcie mojego życia.

Było to przejście od wiary jako pocieszenia i ucieczki przed złym światem, od zadufania w sobie – do pokory i wiary rozumnej, do pojednania z samym sobą i z całym światem, do bezgranicznego zawierzenia Bogu, który „tak umiłował świat, że Syna swego dał”, aby ten stał się człowiekiem i ocalił nas, a nie potępił.

Spowiednik aż się zaśmiał

Po moim młodzieńczym okresie ateizmu, kiedy doświadczałem trwogi wobec nieskończonego pustego kosmosu, dzięki filozofii doszedłem do przekonania, że musi istnieć Absolut, Najwyższe Dobro, i że jest Ktoś, komu mogę zawierzyć swój los. Zbliżyłem się na powrót do porzuconych w dzieciństwie praktyk religijnych. I zacząłem chłonąć stare księgi!

Wśród nich największe wrażenie zrobił na mnie św. Jan od Krzyża z „Drogą na Górę Karmel”. Myślałem naiwnie, że cel jest tuż, tuż. Pamiętam, że spowiednik aż się zaśmiał, kiedy mu to wyznałem. No i z czasem znalazłem się znów w ciemności. Kim mam być? Ogarnął mnie lęk, tym razem już nie przed zimnym kosmosem, lecz przed przyszłością, przed niewiadomą mego życia.

Zdobyłem się jednak na odwagę, zaakceptowałem moją wolność, podjąłem ryzykowne decyzje, wyruszyłem w drogę. Nastał czas cierpliwej, ciężkiej pracy. Wypełniałem zwykłe zawodowe i rodzinne obowiązki. Bywało, że w trudnych chwilach, kiedy już nie dawałem rady, wzywałem na pomoc Matkę Bożą i – nieoczekiwanie następował szczęśliwy zwrot akcji.

Nigdy jednak nie miałem ani nie szukałem przeżyć mistycznych. Nie doświadczałem też żadnych nadzwyczajnych stanów uczuciowych, w rodzaju „omdleń w Duchu Świętym”. Owszem, czasem po dobrej spowiedzi zdarzało mi się przeżywać „dar łez”.

Bliskie są mi dziś słowa z Ewangelii św. Jana: „Boga nikt nigdy nie widział”. Trafiają też do mnie słowa Tomasza Węcławskiego, znalezione kiedyś w jednej z jego teologicznych książek: że Bóg objawił się w pełni naprawdę w tym jednym momencie – w poczuciu opuszczenia Jezusa umierającego na krzyżu.

Moje litanie

Obecnie, modląc się w swojej „izdebce” przy świeczce zapalonej przed ikoną, po prostu trwam w milczeniu. Czasami odmawiam własną litanię dziękczynienia: za stworzony świat; za to, że istnieję; za łaskę wiary; za bliskich, których kocham, za moich zmarłych mistrzów i żywych przyjaciół.

Potem bywa litania próśb. Ale czy prosząc o coś Boga, Wszechmocnego i Miłosiernego, nie dotykamy kolejnej przepastnej tajemnicy wiary? Pamiętam, gdy byłem katechetą w liceum, po moim stwierdzeniu, że sam Jezus często się modlił, jedna z uczennic wykrzyknęła: „Bóg modlił się do Boga? Nic z tego nie rozumiem!”…

Chyba że będziemy modlić się jak Jezus: „Ojcze, przedstawiam Ci moje ludzkie pragnienia i niepokoje, a Ty zrób z tym, co zechcesz. Zawierzam Ci wszystko”.

Wesprzyj Więź

W obecnym czasie „nocy ciemnej” Kościoła wielu z nas, słysząc o kolejnych ujawnianych skandalach, o zarzutach odstępstw od doktryny wysuwanych pod adresem samego papieża, widząc młodzież odchodzącą od praktyk religijnych, śledząc zachodzące i zapowiadane zmiany – może odczuwać lęk…

Powtarzajmy wtedy słowa św. Pawła sprzed dwóch tysięcy lat: „W Nim żyjemy, zmieniamy się i jesteśmy”. Nie bójmy się umierania starych form. Przecież – jak wierzymy – życie zmienia się, ale się nie kończy.

Przeczytaj także: Jacek Bolewski SJ, Zamieniam się w słuch

Podziel się

6
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.