rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Diakonisa, diakonka, kobieta diakon? Burzliwe dzieje diakonatu kobiet

Młode kobiety w kościele w Southwark. Fot. Mazur / cbcew.org.uk

Przy okazji synodu ponownie rozgorzała w Kościele dyskusja o diakonacie kobiet. Kim były historyczne diakonisy? Czy otrzymywały święcenia sakramentalne? Wszystko wskazuje, że spora rzesza z nich tak.

Po dwóch latach intensywnych konsultacji na wszystkich szczeblach Kościoła rzymskokatolickiego i będących z nim w unii Kościołów wschodnich przyszedł czas na etap centralny – synod biskupów (choć już wcale nie tylko biskupów!) z całego świata w Watykanie. Jego pierwsza sesja odbędzie się w październiku tego roku, kolejna – finalna – za rok.

Powiedzieć o tym synodzie, że jest przełomowy, to prawie nic nie powiedzieć. Nie tylko praktycznie wszyscy wierni mieli (przynajmniej teoretycznie) szansę wypowiedzieć się na temat swoich bolączek i marzeń dotyczących Kościoła. W konsultacjach nie było tematów tabu, dzięki czemu w dokumentach synodalnych pojawiły się kwestie do tej pory przemilczane, ale ważne dla wielu wierzących. Bardzo znaczącą zmianą jest też dopuszczenie do głosowania na synodzie (na tych samych prawach co biskupi) osób świeckich (1/4 uczestników) – w tym po raz pierwszy kobiet. Co więcej, obecność kobiet została zagwarantowana parytetem, który zarządził papież Franciszek.

Zresztą „kwestia kobieca” okazała się jedną z najistotniejszych w konsultacjach synodalnych. Nie było kontynentu, na którym nie dostrzeżono by konieczności zauważenia i docenienia roli kobiet w Kościele, ich upodmiotowienia, wzmocnienia ich misji. Nie brakowało postulatów święceń kobiet, niekiedy dotyczących wszystkich szczebli tego sakramentu. Dość powszechne było wezwanie do udzielania kobietom sakramentalnych święceń diakonatu.

Argumenty za diakonatem kobiet są różnorakie. W wielu przypadkach chodzi o uznanie faktycznej posługi diakońskiej kobiet, które w wielu krajach pełnią liczne funkcje duszpasterskie. W innych o kwestie równości i godności kobiet (Instrumentum Laboris, czyli dokument mający służyć pomocą w pracach synodu, pyta zresztą: „W jaki sposób Kościół naszych czasów może lepiej wypełniać swoją misję poprzez większe uznanie i promowanie godności chrzcielnej kobiet?”). Pada też argument o przywróceniu starożytnej praktyki posługi kobiet jako diakonek.

Co wiemy o tych kobietach? A raczej: dlaczego wiemy tak mało?

Feba. Zapomniana na Zachodzie

Pierwszy raz o kobiecie, która pełni funkcję diakona, czytamy już w Nowym Testamencie. W rozdziale 16 Listu do Rzymian[1] św. Paweł pisze: Polecam wam Febę, naszą siostrę, diakonisę Kościoła w Kenchrach. Przyjmijcie ją w Panu tak, jak się świętych winno przyjmować. Wesprzyjcie ją w każdej sprawie, w której pomocy waszej będzie potrzebowała. I ona bowiem wspierała wielu, a także i mnie samego. Wszelako najpopularniejsze polskie tłumaczenie Biblii umniejsza rolę Feby, dodając na marginesie: „Albo pełniła ona funkcje związane ze znanym później określeniem «diakonisa», albo też była po prostu na posłudze tamtejszego Kościoła”. Czy aby na pewno?

Belgijski jezuita Bernard Pottier był członkiem pierwszej z dwóch komisji teologicznych powołanych przez papieża Franciszka do zbadania kwestii historycznego diakonatu kobiet. W swojej książce poświęconej[2] diakonatowi kobiet komentuje ten fragment następująco: Febę charakteryzują w tym fragmencie trzy określenia: άδελφή (siostra) διάκονος (diakon) i προστάτις (patronka, protektorka, ambasadorka). Zatem tytuł diakona jest przypisany Febie”.

Pottier zwraca następnie uwagę, że słowo diakonos użyte jest w formie męskiej, w przeciwieństwie do późniejszej tradycji, która, opisując kobiety w posłudze diakońskiej, stosowała dla nich odrębnego słowa. Dodatkowo Feba jest jedyną osobą w całym Nowym Testamencie nazwaną imiennie diakonem. Autor przywołuje też starożytnych autorów chrześcijańskich, takich jak Orygenes, Chryzostom Teodoret z Cyru czy Pelagiusz, dla których oczywistym było, że tytuł ów łączy się z funkcją posługi – liturgicznej lub hierarchicznej – we wspólnocie.

Podobne zdanie wyraża koleżanka Pottiera z papieskiej komisji ds. diakonatu kobiet, światowej klasy znawczyni tematyki diakonatu kobiet, dr Phyllis Zagano z Hofstra University w Nowym Jorku. W swoim artykule opublikowanym w brytyjskim tygodniku katolickim „The Tablet”[3] Zagano pisze:

„Feba z Kenchr była kobietą ze statusem i zasobami, która miała prominentną rolę jako naśladowczyni Chrystusa. Paweł przedstawia Febę jako «naszą siostrę» wskazując, że była ona wierzącą członkinią wspólnoty chrześcijan. Mówi on, że Febe jest diakonem Kościoła w Kenchrach. Na koniec jest ona prostatis, patronką lub dobrodziejką. Te trzy tytuły łącznie przedstawiają bardzo szanowaną członkinię tamtejszej wspólnoty, której teraz powierzono list Pawła do rodzącej się wspólnoty w Rzymie. Można założyć, że jej patronowanie wspierało wysiłki rosnącego Kościoła. Przy swoim potwierdzonym statusie jest nie tylko osobą wybraną, aby dostarczyć list Pawła do Rzymu, ale najprawdopodobniej też odczytać i wyjaśnić go, gdy tylko dotrze na spotkanie z tamtejszą wspólnotą”.

W tradycji wschodniej pamięć Feby – diakonki, liderki, protektorki wspólnoty – przetrwała. Niestety, w Kościele rzymskokatolickim przez wieki została skazana na zapomnienie. Jej rola została umniejszona, a fragment listu do Rzymian, w którym jest wspomniana, nie pojawia się w lekcjonarzu na niedziele i święta. Można zatem praktykować całe życie w Kościele rzymskokatolickim i nigdy o niej nie usłyszeć. Na ironię zakrawa też fakt, że w poświęconym jej dniu – 3 września – wyższy status ma wspomnienie obowiązkowe, otrzymał je papież Grzegorz Wielki… Ten sam, który przyczynił się do przypięcia Marii Magdalenie łatki jawnogrzesznicy. Przy czym nie jest to zwyczajowa data śmierci świętego, a data dzienna jego wyboru na papieża.

Diakonat kobiet w Nowym Testamencie

Choć Feba jest jedyną w Biblii diakonką znaną z imienia, z pewnością nie była jedyną kobietą pełniącą taką funkcję w czasach apostolskich. Jeżeli sięgniemy do rozdziału 3 Listu do Tymoteusza, znajdujemy tam cechy, jakimi powinna charakteryzować się osoba pełniąca funkcję diakona: „Diakonami tak samo winni być ludzie godni, w mowie nieobłudni, nie nadużywający wina, niechciwi brudnego zysku, [lecz] utrzymujący tajemnicę wiary w czystym sumieniu. I oni niech będą najpierw poddawani próbie, i dopiero wtedy niech spełniają posługę, jeśli są bez zarzutu. Kobiety również – czyste, nieskłonne do oczerniania, trzeźwe, wierne we wszystkim”[4].

Wielu badaczy biblijnych skłania się ku tezie, że zdanie poświęcone kobietom odnosi się do kobiet-diakonów (choć niektórzy twierdzą, że chodzi o ich żony). Francuski kardynał i historyk teologii Jean Daniélou tak komentował: „Słowo «diakon» jest tu użyte w jego technicznym sensie. Wydaje się jasne, że poprzez wspomniane «kobiety», wyraźnie odróżnione od żon diakonów, podczas gdy ich opis jest równoległy do tego dotyczącego diakonów, musimy rozumieć jako kobiety-diakonki”[5].

Źródła biblijne niewiele nam mówią na temat roli wypełnianej przez diakonki. Dużo jednak wskazuje, że – niezależnie od tego, jak te role mogły się kształtować w późniejszych wiekach – na początku oznaczały one tę samą funkcję. A jak wyglądała historia diakonis/diakonek w pierwszych wiekach chrześcijaństwa?

Historyczny diakonat kobiet

Istnieją bardzo liczne źródła historyczne świadczące o rozpowszechnionej we wczesnym Kościele posłudze kobiet-diakonek. Świadczy o tym wiele dokumentów, inskrypcji nagrobnych, a także sztuka wczesnochrześcijańska. Co istotne, nie istniał wówczas jednolity diakonat kobiet – w jednych regionach kobiety otrzymywały pełne święcenia, równoważne z tymi, których udzielano ich kolegom, stanowiły część duchowieństwa. W innych regionach kobiety zwane diakonisami otrzymywały pewne szczególne błogosławieństwo do określonych posług, niemniej nie miało to charakteru sakramentalnego. Być może ta niejednolita sytuacja jest obecnie źródłem sporów.

Prowadzony przez Wijngaards Institute for Catholic Research serwis poświęcony diakonatowi kobiet[6] wskazuje regiony, z których pochodzą najbardziej szczegółowe źródła: Grecję, Azję Mniejszą, Armenię, Syrię, Palestynę i Egipt na wschodzie oraz Italię i Galię na zachodzie. Podaje również długą listę imion diakonek/diakonis, o których pamięć przetrwała do współczesnych czasów. Do najbardziej znanych należą między innymi:

  • św. Olimpia, bizantyjska arystokratka (córka senatora i żona prefekta Konstantynopola), która owdowiawszy poświęciła się Kościołowi i otrzymała od biskupa Nektariusza święcenia diakonatu; przyjaźniła się ze św. Grzegorzem z Nazjanzu i św. Janem Chryzostomem;
  • św. Makryna, mniszka, siostra Bazylego Wielkiego i Grzegorza, biskupa Nyssy;
  • Theosebia, żona Grzegorza z Nyssy i bratowa św. Makryny;
  • Radegunda, pochodząca z Turyngii królowa Neustrii w Galii.

Jakie role pełniły te kobiety? Wiele zależało od tradycji  i potrzeb lokalnego Kościoła. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że – ze względu na dość dużą segregację płci w tamtym społeczeństwie – ich posługa była skierowana głównie na kobiety.

Franciszek potwierdził, że zakaz święcenia kobiet, wyrażony w dokumencie Ordinatio Sacerdotalis, ma charakter dogmatyczny. Niemniej jednak odpowiedź papieża Franciszka sugeruje możliwość zmian w przyszłości.

Alicja Baranowska

Udostępnij tekst

Jak pisze teolog John Wijngaards w swojej książce „Wyświęcanie kobiet w Kościele katolickim. Zdemaskowanie tradycji kukułczego jaja”[7]: „jednym z głównych zadań kobiety diakona było asystowanie przy chrzcie katechumenek. To kobieta diakon instruowała je przed chrztem „nauczając nieumiejętne i wiejskie kobiety jasnymi i trafnymi słowami, zarówno jak [mają] odpowiadać na pytania postawione przez szafarza chrztu w momencie chrztu oraz jak żyć po przyjęciu chrztu”.

Kobieta diakon asystowała także przy samym chrzcie. Starożytny obrzęd chrztu wymagał zanurzenia się katechumenów w całości w basenie baptysterium po uprzednim namaszczeniu olejem całego (nagiego) ciała katechumenów. Jeżeli chrzczoną była kobieta, rola osoby namaszczającej i zanurzającej w wodzie chrzcielnej przypadała diakonce. Wijngaards pisze również: „Ponadto wiemy ze starożytnych praw kościelnych w Syrii, że kobiety diakoni asystowały przy ołtarzu, kiedy nie było diakonów mężczyzn oraz że zanosiły komunię chorym. Za pozwoleniem biskupa diakonisa może wlać do kielicha wino i wodę”.

Natomiast wspomniana już wcześniej członkini komisji papieskiej Phyllis Zagano uzupełenia tę listę o inne pełnione przez diakonisy funkcje, takie jak namaszczanie chorych kobiet czy zarządzanie majątkiem kościelnym. W wywiadzie dla jezuickiego pisma „America Magazine” Zagano przywołuje też „co najmniej jeden” przypadek, gdy diakonka uczestniczyła w procesie o stwierdzenie nieważności sakramentu małżeństwa w kontekście przemocy domowej, gdy na zlecenie biskupa obejrzała siniaki skarżącej się kobiety i złożyła raport w tej sprawie[8].

Zarówno Wijngaards, jak i duet Pottier-Zagano nie mają wątpliwości, że kobiety te były zaliczane do szeregów duchowieństwa. Świadczy o tym chociażby dekret cesarza Justyniana, który „ograniczył liczbę duchownych bazyliki Hagia Sofia w Konstantynopolu: miało być nie więcej niż 425 duchownych, w tym do 40 diakonis oraz określił kryteria, jakie kobiety mogą być dopuszczone do święceń diakonatu: Ich minimalny wiek miał wynosić 40 lat. Narzucono im wstrzemięźliwość obowiązującą dla duchownych wyższych święceń. Miały być dziewicami lub jednokrotnie zamężnymi wdowami”[9].

Święcenia czy błogosławieństwo?

Czy otrzymywały święcenia sakramentalne? Wszystko wskazuje, że spora rzesza z nich tak, zwłaszcza na chrześcijańskim Wschodzie, gdzie diakonat kobiet był bardziej rozpowszechniony. Zachowało się kilka manuskryptów ze szczegółowym rytuałem święceń, który to rytuał przytacza dość szczegółowo w swojej książce John Wijngaards, porównując warianty „męskie” i żeńskie” tych święceń.

Ryt składa się z kilku części i w obu wariantach zawiera te same elementy różniące się drobnymi niuansami. Ceremonia w obu przypadkach rozpoczyna się przyprowadzeniem kandydata lub kandydatki przed biskupa, podczas gdy odmawiana jest litania do wszystkich świętych. Następnie mężczyzna klęka, a kobieta pochyla głowę. W obu przypadkach następuje nałożenie rąk oraz uczynienie znaku krzyża na czole.

W dalszej kolejności pojawia się litania wstawiennicza, po której następuje drugie nałożenie rąk wraz z wezwaniem Ducha Świętego. Na koniec właściwego obrzędu święceń następuje nałożenie stuły – diakon otrzymuje ją na ramiona, podczas gdy kobiecie wkłada się ją pod zwyczajowo noszoną chustę, zaś końce stuły są ułożone z przodu. Jedynie mężczyzna dostaje trybularz, którym okadza dary na ołtarzu. W części eucharystycznej, w czasie obrzędu komunii, oboje dostają kielich z winem, choć tylko mężczyzna rozdaje ją zgromadzonym wiernych. Kobieta odnosi go na ołtarz – jej posługa przy rozdawaniu komunii to zanoszenie jej chorym.

Mamy zatem do czynienia z jednoznaczną publiczną deklaracją, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety otrzymują wyższe święcenia diakonatu, a różnice w obrzędach wynikają wyłącznie z kulturowych uwarunkowań w podejściu do płci. Wijngaards powołuje się tu na prawosławnego teologa Evangelosa Theodorou, pisząc: „Oprawa obu święceń wskazuje na to, że mamy do czynienia z wyższymi święceniami – poczynając od tego, że święcenia są nazywane cheirotonia, tj. greckie słowo oznaczające «nałożenie rąk». Następnie święcenia mają miejsce w sanktuarium przed ołtarzem. Co więcej, święcenia zarówno diakona-mężczyzny, jak i diakona-kobiety mają miejsce podczas liturgii eucharystycznej i to w bardzo uroczystym momencie, a mianowicie po świętej Anaphora [= ofiarowaniu]. Tak zwane święcenia niższe, takie jak lektorat i subdiakonat, są udzielane poprzez proste nałożenie rąk [cheirothesia] na zewnątrz sanktuarium i nie podczas Eucharystii”.

Oczywiście, nie wszystkie diakonisy otrzymywały święcenia według tego typu rytów. W chrześcijaństwie łacińskim łatwiej można było znaleźć kobiety, które otrzymywały błogosławieństwo do konkretnych posług, jakie nie były równoważne z tymi pełnionymi przez mężczyzn. Diakonisami częściej były mniszki, które otrzymywały taką posługę – odpowiadającą raczej niższym święceniom, obecnie nazwanym w chrześcijaństwie zachodnim posługami, np. akolitatu czy lektoratu – dla potrzeb własnej wspólnoty religijnej. Schizma między Wschodem a Zachodem w 1054 r., a także późniejszy zanik diakonatu stałego na Zachodzie, przyczyniły się do zapomnienia prawdziwej tradycji diakonek.

Dziś też święci się diakonisy

Diakonat kobiet stopniowo zanikał i w Kościele Zachodnim przestał istnieć ostatecznie na początku drugiego tysiąclecia. Jak pisze Zagano, „diakonat został zasadniczo wchłonięty przez kapłaństwo. W XII wieku realnie nikt nie był wyświęcany na diakona, jeżeli nie miał otrzymać święceń kapłańskich”[10].

Kościół rzymskokatolicki zmienił tę praktykę dopiero po II Soborze Watykańskim, który w swojej konstytucji dogmatycznej Lumen Gentium stwierdził: „Na niższym szczeblu hierarchii stoją diakoni, na których nakłada się ręce «nie dla kapłaństwa, lecz dla posługi». Umocnieni bowiem łaską sakramentalną, w posłudze liturgii, słowa i miłości służą Ludowi Bożemu w łączności z biskupem i jego kapłanami”[11].

Konstytucja ta dopuściła możliwość ponownego utworzenia diakonatu stałego, nieprowadzącego do święceń prezbiteratu, także dla osób w związkach małżeńskich. Niestety przywrócenie diakonatu stałego dotyczyło wyłącznie mężczyzn.

Nieco inaczej wygląda sytuacja w Kościołach prawosławnych i przedchalcedońskich. Nawet jeżeli Wschód w dużej mierze odszedł od tradycji święceń kobiet do diakonatu, odpowiednie kanony i ryty przetrwały. Kilka z tych Kościołów nie zaprzestało zresztą praktyki święceń kobiet. Inne ją przywracają. Diakonisy są wyświęcane w Kościele ormiańskim, prawosławnym koptyjskim, decyzję o przywróceniu diakonatu kobiet podjął Grecki Kościół Prawosławny, zaś prawosławny Patriarcha Aleksandrii Theodoros, obejmujący swoim zwierzchnictwem kanonicznym Afrykę, w lutym 2017 r. udzielił pierwszych po wiekach święceń diakonatu kobietom. Święcenia diakonis miały także miejsce w Europie, gdy w styczniu 2019 r. Syryjski Kościół Ortodoksyjny wyświęcił w belgijskim Liège 22 kobiety.

Jeszcze inaczej sytuacja wygląda w Kościołach protestanckich, starokatolickich czy w Kościele anglikańskim. Bardzo duża liczba z nich nie tylko przywróciła diakonat kobiet, ale poszła dalej, ordynując (w zależności od Kościoła sakramentalnie bądź nie) także prezbiterki, a nawet biskupki.

Co będzie dalej?

Czy czeka nas nowe otwarcie odnośnie diakonatu kobiet w Kościele rzymskokatolickim? Nie istnieją żadne powody doktrynalne, aby tak się nie stało. Diakonat jest wyraźnie odróżniony od „wyższych” stopni święceń – prezbiteratu i episkopatu. Dokumenty kościelne zakazujące święceń kobiet (niezależnie od ich rangi) odnoszą się do kapłaństwa, nie do diakonatu. Diakonki funkcjonowały powszechnie w pierwszym tysiącleciu, część z nich – głównie na Wschodzie – otrzymywała sakrament święceń. Miało to miejsce jeszcze przed Wielką Schizmą, co oznacza, że jest także częścią tradycji Kościoła zachodniego i może zostać przywrócone.

Dodatkowo – co pokazały m.in. konsultacje synodalne – istnieje ogromne oczekiwanie uznania w ten sposób godności kobiet oraz docenienia ich wkładu w działalność Kościoła. Kobiety w wielu krajach, zwłaszcza w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej, są bardzo zaangażowane w życie parafialne, diecezjalne i faktyczną pracę duszpasterską.

Są asystentkami duszpasterskimi, prowadzą duszpasterstwo, głoszą kazania (mimo, że obecne normy im to utrudniają). Posługują jako świeckie kapelanki w szpitalach i domach opieki. Prowadzą rekolekcje, są kierowniczkami duchowymi. Czasem prowadzą różne nabożeństwa – Liturgię Słowa z komunią, ceremonie pogrzebowe. To wszystko jednak odbywa się na podstawie czasowej indywidualnej delegacji lub wręcz ad hoc, z potrzeby chwili, Jednocześnie nie dostają umocowania ani łaski płynącej z sakramentu.

Przypominam sobie pewne spotkanie w Brukseli kilka lat temu, które było poświęcone kobietom w Kościele i ich roli. Wśród zgromadzonych było sporo kobiet zaangażowanych w różne aspekty pracy duszpasterskiej Kościoła. W pewnym momencie jedna z nich wstała i zapytała, ile z nich przyjęłoby święcenia diakonatu, gdyby taka możliwość się pojawiła. Podniósł się las rąk – z całą pewnością ponad połowa sali. Nie były to jakieś zagorzałe katofeministki, lecz osoby, który starają się jak najlepiej realizować swoje powołanie i chcą, aby było to rozpoznane.

Także pozycja żon diakonów stałych wymaga przemyślenia. Wiele z nich ma również powołanie do tej posługi i współdziała razem z mężem. Czasem dochodzi do wielkiego zgrzytu, gdyż w niektórych krajach od żony diakona wymaga się nie tylko zgody, ale przejścia wraz z mężem przez całą formację, niezbędne studia (jeśli są takowe wymagane), po czym na ostatnim etapie mężowie otrzymują święcenia, a one – choć równie dobrze przygotowane – są odsunięte na bok.

Czy synod uwzględni te wszystkie aspekty i zawrze w dokumencie końcowym postulat święceń diakonatu kobiet? Jest to możliwe, zwłaszcza, że precedens miał już miejsce. Obradujący w 2019 r. synod poświęcony Amazonii w wyraźny sposób poparł ideę diakonatu kobiet. Niemniej jednak papież Franciszek na razie nie zdecydował się na realizację tego postulatu.

Nie można jednak oczekiwać, że ten temat zniknie. Od lat liczne organizacje reformatorskie działają na rzecz przywrócenia diakonatu kobiet. Jest to jeden z głównych celów amerykańskiej organizacji Future Church (Przyszły Kościół), kilka lat temu powstała kolejna organizacja Discerning Deacons, która nie tylko wspiera samą ideę, ale aktywnie pomaga kobietom w rozeznaniu ich powołania.

Są też grupy, gdzie diakonat jest jednym z wielu, aczkolwiek niejedynym celem, takie jak Women’s Ordination Conference (USA), Catholic Women’s Ordination (Wielka Brytania), Roman Catholic Women Priests (grupa zrzeszająca rzymskie katoliczki, które przyjęły nielegalne z punktu widzenia prawa kanonicznego święcenia, zostały ekskomunikowane, ale nadal identyfikują się z Kościołem rzymskokatolickim), międzynarodowa organizacja parasolowa Women’s Ordination Worldwide. Organizacje te dążą do święceń kobiet na wszystkich szczeblach, gdzie diakonat jest ważnym, choć tylko pierwszym etapem. Podobne postulaty zgłasza też szeroko działający na rzecz reform w Kościele międzynarodowy ruch Jesteśmy Kościołem (We Are Church / Wir Sind Kirche).

Większość z tych grup planuje być obecna w Rzymie podczas zbliżającego się synodu i prowadzić aktywną kampanię informacyjną i lobbying. Czy okażą się one skuteczne?

Na kilka dni przed rozpoczęciem synodu media obiegła wiadomość o zgłoszonych papieżowi przez pięciu konserwatywnych kardynałów dubia (wątpliwości o charakterze doktrynalnym). Jedno z pytań dotyczyło święceń kobiet – a mianowicie, czy ich zakaz, wyrażony w dokumencie Ordinatio Sacerdotalis, ma charakter dogmatyczny.

Dokument ów nie odnosi się do święceń diakonatu, a jedynie kapłaństwa, niemniej jednak odpowiedź papieża Franciszka sugeruje możliwość zmian w przyszłości. Wprawdzie potwierdza on obowiązywanie tego nauczania, ale jednocześnie zaznacza, że nie jest to definicja dogmatyczna. Choć nie powinno się temu publicznie zaprzeczać, jednak możliwe jest dalsze badanie tej kwestii. A skoro otwarta jest możliwość badania, a więc także debaty teologicznej, może się okazać, że coś, co zostało ogłoszone jako ostateczne, przestanie jednak obowiązywać.

Wesprzyj Więź

Wszak – jak pisze Franciszek – „Boże Objawienie jest niezmienne i zawsze wiążące, Kościół musi być pokorny i uznać, że nigdy nie wyczerpie swojego niezgłębionego bogactwa i musi wzrastać w jego zrozumieniu. Prawdą jest również, że zarówno teksty Pisma Świętego, jak i świadectwa Tradycji wymagają interpretacji, która pozwoli odróżnić ich odwieczną treść od uwarunkowań kulturowych”. A jeśli okaże się, brak dopuszczenia kobiet do święceń to wyłącznie naleciałość kulturowa? Wtedy pojawi się przestrzeń do zmiany.

Przeczytaj też: Katalizator schizmy? Kardynalskie dubia i odpowiedź papieża


[1] Rz 16, 1-2; tłumaczenie za Biblią Tysiąclecia.
[2] B. Pottier, „Le diaconat féminin. Jadis et bientôt”, Editions jésuites 2021.
[3] P. Zagano, „A tale of two deacons”, „The Tablet”, 4.09.2021.
[4] 1 Tm 3, 8-11; tłumaczenie za Biblią Tysiąclecia.
[5] J. Danielou, „The Ministry of Women in the Early Church” (Leighton Buzzard, U.K., 1974); cytat za J. Wijngaards, „Women Deacons in the Early Church. Historical Text and Contemporary Debates”, The Crossroad Publishing Company 2006.
[6] www.womendeacons.org
[7] J. Wijngaards, „The Ordination of Women in the Catholic Church. Unmasking a Cuckoo’s Egg Tradition”, Darton, Longman and Todd Ltd 2001.
[8] Zob. https://deon.pl/kosciol/serwis-papieski/watykanska-komisja-kobiety-pelnily-funkcje-diakonow-od-wiekow-kosciol-i-dzis-potrzebuje-wiecej-ludzi-w-sluzbie,506469
[9] P. Zagano, B. Pottier, „Co wiemy o kobietach diakonach”, polska wersja językowa za Studia Bobolanum 32 nr 1 (2021), dostęp: https://sites.hofstra.edu/phyllis-zagano/wp-content/uploads/sites/12/2021/05/StBob_2021_1_Zagano_Pottier-1.pdf
[10] P. Zagano, „Synodal discerment and women in the diaconate”, „The Tablet” 21. 09 .2023, https://www.thetablet.co.uk/blogs/1/2550/synodal-discernment-and-women-in-the-diaconate
[11] „Lumen gentium”, KK29

Podziel się

10
2
Wiadomość

„Powiedzieć o tym synodzie, że jest przełomowy, to prawie nic nie powiedzieć.”
Proszę nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Może się okazać, że żadnego przełomu nie będzie, katolicki ład nie zostanie odnowiony, tylko powstanie zamieszanie, jeśli nie wielka smuta.

Odnośnie listu do Tymoteusza, Paweł nie mógł mieć na myśli żon diakonów, bo chwilę wcześniej opisuje cechy biskupa m.in. jako męża jednej żony, ale cechom żon biskupów nie poświęca miejsca. Byłoby nielogiczne, gdyby poświęcił miejsce „mniej ważnym” żonom hierarchów, a „bardziej ważne” zignorował. Paweł musiał mieć na myśli kobiety diakonów.

Uważam za ciężki błąd rozpoczynanie rozważań na temat święceń kobiet przed rozwinięciem teologii kapłaństwa powszechnego wynikającego z chrztu, które powinno mieć pierwszeństwo. Owszem, kapłaństwo „funkcyjne” nie jest tożsame z kapłaństwem powszechnym, ale nie jest tak, że niczego wspólnego z nim nie ma. Tymczasem w katechizmie jest ledwie kilka wzmianek o kapłaństwie powszechnym w odróżnieniu od kapłaństwa funkcyjnego, któremu poświęcono cały wykład i kilkadziesiąt wzmianek w innych miejscach. Pogłębiona teologia kapłaństwa funkcyjnego będzie wisieć na włosku, jeżeli później teologia odkryje nie znaną nam dziś prawdę na temat kapłaństwa powszechnego.

Co do „trybu” debaty na powyższy temat, na swój użytek wykluczam z niej osoby (to jest nie będę się zastanawiać, czy mówią prawdę), których nie oburzają takie fakty, jak np. to (jeden z wielu) , że przez ponad 30 lat radiofonii katolickiej w Polsce po 1989 r., w przypadku blisko 50 rozgłośni kościelnych, nigdy dyrektorem naczelnym żadnej z nich nie była kobieta, nawet siostra zakonna. Zakładając że średnia kadencja dyrektora trwa pięć lat, dyrektorami było ok. 300 mężczyzn (w tym kilku świeckich) i żadna kobieta. Cztery zakony męskie mają swoje rozgłośnie, a żaden zakon żeński. A tu zwłaszcza Kościół ponosi szkodę, bo mam intuicję, że takie rozgłośnie stwarzałyby dla Ducha Świętego więcej przestrzeni.

Mimo to, z powodów racjonalnych jestem bardzo ostrożny wobec daleko idących zmian, gdyż radykalne zmiany rozwalałyby Kościół. Przeciwnicy, jedni w dobrej wierze, inni z powodów „politycznych” (tak jak wśród zwolenników diakonatu kobiet też są osoby motywowane nie prawdą, a “polityką”) są na to gotowi i ci, którzy myślą o całości Kościoła, muszą to uwzględniać. Kluczem do tej sprawy jest nadanie nowej rangi teologii kapłaństwa powszechnego. Każda droga na skróty, a taką obawiam się wybiera Franciszek, może prowadzić na manowce. Z drugiej strony, czy Kościół ma czas na poszukiwania, które wcześniej w podobnych sprawach trwały dziesiątki, a czasem setki lat?

@Piotr – tylko kto niby ma rozważać /pogłębiać teologię kapłaństwa powszechnego? Może kler, któremu od wieków zależy wyłącznie na umocnieniu swojej pozycji w KK. Juz dawno ustawili siebie w miejscu Boga (no bo cóż oznacza Alter Christus?)
Przedstawiona idea może i szczytna, ale wykonanie nierealne. Im większa przepaść między klerem i resztą kościoła, tym większe profity dla tych pierwszych. A szafowanie ogolnikami pt. “wszyscy jesteśmy kościołem” jest bardzo wygodne, zwłaszcza kiedy pojawiają się skandale – bo wtedy można przerzucić odpowiedzialność na wiernych i powiedzieć, że za mało było modlitwy za księdza. I niestety, katolicki lud wierny to łyka i bije się w piersi za nie swoje grzechy.

To prawda, że oczekiwanie pogłębienia teologii kapłaństwa powszechnego w obecnych warunkach jest mało realne. Odpowiedzialny za to w pierwszej kolejności jest papież, na końcu my. Przynajmniej róbmy swoje, na to nie musimy mieć pozwolenia biskupa Rzymu, biskupa miejsca czy proboszcza.

“czy Kościół ma czas na poszukiwania, które wcześniej w podobnych sprawach trwały dziesiątki, a czasem setki lat?”

Nie ma. Współczesność jest kobietą i albo KK to zrozumie, albo wypadnie z rzeczywistości. Wygląda, że w Watykanie bardzo dobrze to wyczuwają. Dla tradycjonalistów i konserwatystów idą trudne czasy.

Duża emancypacja kobiet w K-le pierwotnym była związana z tym, że nauczanie Jezusa padło na korzystny ku temu jeszcze, grunt. Cesarstwo Rzymskie wyrosło na kulturze etruskiej, gdzie kobiety cieszyły się sporą autonomią i swoboda obyczajów, a resztki jej wpływów przetrwały do I w.
Jednak Kościół dążąc do stworzenia spójnego systemu filozoficzno- teologicznego skierował się ku wiedzy starożytników, którzy działali w dobie społecznej wyższości mężczyzny nad kobietą. W efekcie, organizacje wspólnot eklezjalnych upodobniły się do funkcjonujących ówcześnie modeli żydowskich i rzymskich.
Metafizyka Arystotelesa zadecydowała de facto o fundamentach teologii chrześcijańskiej. Na kanwie swoich poglądów Arystoteles wydedukował zasady, którymi rządziła się ludzka płodność wraz z wyjątkowym udziałem męskiego czynnika. Kobieta (czynnik pasywny) to wg niego dostarczycielka li tylko materii do powstania embrionu, mężczyzna zaś jako czynnik aktywny, przekształca i formuje go stanowiąc przyczynę sprawczą, formalną i celową. Stąd już niedaleko do idei męskiego Boga Stworzyciela. Czy tez do Jezusa Syna Bożego, co implikuje pozycje kapłana jako Alter Christi.
Zatem, kapłaństwo kobiet podważyłoby, ba, zburzyłoby fundamenty teologiczne religii katolickiej.

A rozumiecie wy, czym jest dla Kościoła katolickiego Najświętsza Ofiara? Uobecnieniem męki i śmierci JEZUSA CHRYSTUSA, Boga, który objawił się pod postacią MĘŻCZYZNY. Nigdy nie było i nie będzie prezbiteratu i episkopatu dla kobiet, bo Kościół nie ma takiej władzy. Sam Chrystus-mężczyzna uobecnia Ofiarę Krzyża na Ołtarzach przez ręce, słowa i gesty wyświęconych mężczyzn, którzy przez prezbiterat mają udział w Jego Jedynym i Wiecznym Kapłaństwie. Prezbiterzy działają IN PERSONA CHRISTI, w Osobie Chrystusa, więc z biologicznego punktu widzenia nie jest możliwe, by Chrystus-mężczyzna złożył Ofiarę przy pomocy biologicznej kobiety. I proszę mi nie tłumaczyć lewackich bzdur, że płeć to pojęcie kulturowe. Biologia temu przeczy,

Te argumenty już dawno zostały odfajkowane, proszę się z nimi zapoznać by przekonywująco zabierać głos. Trywializując, za zasadne należałoby wtedy uznać orzeczenie, że skoro Bóg objawił się pod postacią MĘŻCZYZNY-ŻYDA, mimo że w ówczesnej Palestynie nie brakło Greków, Rzymian i innych narodowości (i nikt z nich nie został powołany nawet na Apostoła), nie Żydzi nie mogą być kapłanami. No, ktoś odpowie, że tradycja tak tego nie postrzegała, ale to już bardzo wtórny argument, mnie nie przekonuje, zwłaszcza w świetle Nowego Testamentu.

Piotr Ciompa,
właśnie w świetle NT kapłan- mężczyzna nabiera sensu. Widzę w decyzji K-ła o męskim kapłaństwie doskonałą intuicję.
Jezus składa ofiarę z siebie za grzech Adama. Jest On głową K-ła uobecnianą przez kapłanów, którzy to w pierwszym rzędzie składają ofiarę duchową. Wychodzi z tego, dodając nazywanie Kościoła Oblubienicą (jest kobietą wg słów Franciszka), że to mężczyzny głównym zadaniem jest akt ofiarniczy, akt zadawania śmierci swojemu grzechowi, akt zadośćuczynienia i stawania się na wzór Jezusa, nowym Adamem. Skoro grzech wszedł przez nieposłuszeństwo Adama i ujawnił się w pożądliwości czyli miał charakter seksualny – to dla uśmiercenia tego grzechu są wezwani, nie kto inni a właśnie mężczyźni, reprezentowani przez kapłanów.
Wyzwalanie się spod wpływu żądz skierowane jest głownie do nich. Oni mają poddać się rygorowi panowania nad sobą i w ten sposób uświęcać Eklezję.
Skutek? Chrześcijaństwo doprowadziło do powstania cywilizacji, gdzie wreszcie funkcjonuje partnerstwo kobiety i mężczyzny

@Lukasz
Skoro płeć pod jaką objawił się Jezus ma znaczenie to może i narodowość ma ?

Czyli wynikałoby z tego że Polacy nie mogą być prezbiterami bo z tego co wiem to ani Jezus ani żaden z apostołów nie byli Polakami.

A może ma także znaczenie broda ? To nie-brodaci także nie mogliby być prezbiterami.
Ubranie to zapewne ma znaczenie bo duchowni katoliccy chodzą ubrani w powłóczyste szaty jak nie przymierzając Jezus 2 tysiące lat temu więc pewnie to jakieś znaczenie to ubranie miało choć Jezus o nim nie wspominał.

A jeśli płeć ma takie kolosalne znaczenie to jakiej płci był Duch Św. ?
Gołębie także mają płeć zdaje się ? Jeśli był samcem to co z tego wynika a jeśli samicą to co z tego wynika ?
Proszę o objaśnienie mi bo nie wiem czy modlę się do “mężczyzny” czy “kobiety” Ducha Św.?