rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Pozwolić Biblii milczeć

Biblia. Fot. Pexels / Pixabay

Nie dostaniemy w Biblii odpowiedzi na wszelkie nurtujące nas pytania – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” biblistka prof. Kalina Wojciechowska.

W nowym numerze „Tygodnika Powszechnego” o to, jak czytać Biblię, Zuzanna Radzik pyta prof. Kalinę Wojciechowską, luterańską biblistką.

Zdaniem Wojciechowskiej lektura Starego Testamentu od pierwszej do ostatniej księgi jest „trudna i chyba już anachroniczna” – „zanim czytelnik przejdzie całą Torę, może się zniechęcić. O ile z zainteresowaniem przeczyta Księgę Rodzaju czy Księgę Wyjścia, to już Księga Kapłańska czy Księga Liczb – o Księdze Powtórzonego Prawa nie mówiąc – będą po prostu nużące”. 

Lepiej czytać Biblię „antropologicznie, wybierając opisy ludzkich doświadczeń: cierpienia, macierzyństwa lub jego braku, ojcostwa czy też poszukiwania swojego miejsca na ziemi”. Choć to z kolei „niesie niebezpieczeństwo, że będziemy chcieli transponować własne odczucia i przeżycia na tekst”. „Kluczowe jest wzięcie pod uwagę, że Biblia jest literaturą” – podkreśla Kalina Wojciechowska.

Badaczka zwraca uwagę, że „żaden przekazywany obraz Boga nie jest absolutny. Każdy jest uwarunkowany i szczątkowy”. A my „często podświadomie szukamy tekstów, które potwierdzają naszą wizję Boga”. Tymczasem „cała Biblia pokazuje, jak wybory Boże są nieoczywiste i suwerenne, nieprzystające do obrazu Boga, który staramy się uporządkować i usystematyzować”.

Co więcej – kontynuuje Wojciechowska – „wciąż mamy zakodowany XIX-wieczny sposób myślenia, polegający na tym, że to, co jest napisane, albo weryfikujemy, albo falsyfikujemy. Starożytny czytelnik nie zatrzymywał się na warstwie, którą można nazwać powierzchniową, nie zastanawiał się, czy to rzeczywiście miało miejsce, tylko przechodził do sedna. Wiedział, że to konwencja literacka, w której umieszczano ideę. Stąd powtarzalność, schematyczność i brak inwencji twórczej w narracyjnym opracowaniu cudów, zwłaszcza w ewangeliach synoptycznych”.

Wesprzyj Więź

„Warto być świadomym, że nie dostaniemy w Biblii odpowiedzi na wszelkie nurtujące nas pytania, właśnie dlatego, że to tekst historyczny. Mamy również nowe pytania. Czasami trzeba przyjąć, że na jakiś temat Biblia milczy, i pozwolić jej milczeć” – mówi biblistka.

Przeczytaj też: Biblia nie jest zakurzoną księgą

DJ

Podziel się

Wiadomość

Na ile poważnie traktujecie Stary Testament jako objawienie boże?
Przebrnąłem niedawno przez Księgę Kapłańską i trochę mnie zaskoczyła, a jednocześnie zasmuciła przyziemność opisanych tam rzekomo bożych zaleceń. Trudno mi sobie bowiem wyobrazić, że ów Stwórca czegoś tak złożonego jak wszechświat, w którym zderzają się galaktyki, gwiazdy płoną w reakcjach termojądrowych, tu i ówdzie straszą czarne dziury, a całość jest tak wielka, że przekracza ludzkie zdolności pojmowania, że ów Stwórca przykazał ludziom składanie ofiar całopalnych, czy też drobiazgowo opisał co ludzie mogą, a czego nie mogą jeść czyniąc frapujące rozróżnienia między zwierzętami z rozdzielonymi, a nierozdzielonymi kopytami lub między takimi które mają łuskę lub nie. A to tylko drobny fragment przytłaczającej ilości nakazów i zakazów, których nie sposób zapamiętać, a co dopiero przestrzegać.
Im dłużej czytam ST tym bardziej jawi mi się on jako wymysł ludzki, z nie boski.
Co innego ewangelie – od pierwszego przeczytania ma się wrażenie, że to pisma natchnione Duchem.
A jakie są Wasze odczucia?

gdyby Bóg objawił dziś rzeczywistą strukturę i formułę wszechrzeczy, ciekawe czy ktoś by to zrozumiał. Mimo że poprzez np. ogólną teorię względności jesteśmy znacznie bliżej niż odbiorcy Tory sprzed kilku tysięcy lat… Ale przecież zgodnie z twierdzeniami Gödla matematyka jest niezupełna, czy więc istnieje metajęzyk ją domykający? Czytanie Biblii bez odniesienie historycznego do formy, w jaką została ubrana prawda objawiona, ma niewielki sens; por. np. encyklika Humani generis

Wojtek 5, czyli niemal 2 tysiące lat czytania Biblii idzie do kosza, bo przed Divino Afflante Spiritu czytano Biblię w oderwaniu od kontekstu. Co więcej, postulat czytania w tym ujęciu uznawano nawet za heretycki.

Cóż, zdjęcia Głębokiego czy Ultragłębokiego Pola Hubble`a to w zasadzie wielkie traktaty teologiczne pokazujące wielkość Stworzenia i zmieniające hierarchię ważności spraw. Wobec tysięcy galaktyk widocznych na tych zdjęciach, każda z miliardami gwiazd i planet przepisy dotyczące spraw codziennych jednego z gatunków na jednej z planet jednego ze słońc jednej z galaktyk stają się tak naprawdę interesujące jedynie dla tworzącego ów tekst gatunku.

Ale cóż skoro opisujemy Absolut językami naturalnymi i obsadzamy go w warunkach naszej planety i obowiązujących tutaj zasad, skoro sprawy Boga ulokowano w jakimś zabitym dechami zakątku Azji to niewspółmierność obu tych planów staje się porażająca.
Szkoda że nasze dyskusje teologiczne nie dostrzegły tego dramatu i pozostały na poziomie: “klęczeć i do ust czy stojąc i do ręki”….

Z chrześcijańskiego punktu widzenia czytanie Starego Testamentu mam sens jeśli patrzymy na niego z perspektywy Ewangelii, nie odwrotnie, bo wyjdzie nam “potwór”.

Czytam Biblię od trzeciej kasy technikum, a więc od 1988 roku. Zacząłem od Ewangelii. Warto pamiętać zabierając się za księgi Starego Testamentu, że mamy od czynienia z bardzo dużym zróżnicowaniem gdy idzie o gatunki literackie: księgo historyczne, literatura mądrościowa, poezja, etc. Dużo pomoglo mi strudiowanie historii Izraela, wtedy wyłania się ze STarego Testamentu trójwymiarowy obraz gdy naniesie się relacje biblijną na historię powszechną Izraela. Księgi prorockie są adresowane do konkretnej sytuacji narodu który jest w kryzysie/w niewoli/jakby daleko od Boga i Bóg kieruje do niego orędzie przez proroka: Jeremiasza, Izajasza, Ozeasza, etc.
Wtedy inaczej się czyta całą historię, choć nie czytam linearnie, księga za księgą ale niektóre jej reguiony. Lubię wiele rewirów Starego Testamentu do których wracam. Od kilku lat siedzę w Ksiedze Rodzaju z powodu teologii ciała.. .

Czy otrzymamy z Biblii wszystkie pytania.. ? To zależy. Biblia nie jest księgą magiczną ale przekazem: zapiesem histori przez który przemawia Bóg do człowieka/narodu. Jesteśmy ludźmi z krwi i kości jak bohaterowie S.T., możemy się w nich odnajdywać. Bardzo ważna jest relacja do Boga, jeśli otwieramy Księgę, wtedy czytanie przeradza sie w spotkanie z Nim. Moja relacja staje się drogą która prowadzi mnie po Biblii.

Czytać, czytać, i szukać Boga: Jeg śladów, obecności, słów. W odpowiednim momencie życia się one przypomną i wskażą drogę. Wiele razy tego doświadczyłem i doświadczam..

“Starożytny czytelnik nie zatrzymywał się na warstwie, którą można nazwać powierzchniową…tylko przechodził do sedna. Wiedział, że to konwencja literacka…” Starożytny czytelnik, czyli jaki, kto konkretnie. Tutaj jeśli zanurzymy się w odmęty historii, ukarze się nam bardzo ciekawy osobnik. Jaki? to już pozostawię domysłom każdego z osobna. Do czasu Gutenberga jest nim osoba elitarna, że tak się wyrażę. Ktoś kto kreuje przy pomocy pism natchnionych rzeczywistość, nie jest kontestowana. Potem Luter i w zasadzie, choć jeszcze to legalne, może je przeczytać sporo osób z poza kręgu “wtajemniczonych”. Rozpoczyna się festiwal interpretacji, słusznych i fałszywych. I czasy dzisiejsze, gdzie mimo wątpliwej jakości tłumaczeń, każdy po swojemu konstytuuje własne wizje za ich pomocą. Gdy robi się to na użytek domowy pól biedy, ale nagminnie nadużywa się własnych interpretacji w oprawie instytucjonalnej, aby wymusić określone działania społeczne i polityczne. Kościół zdawało by się, powinien stać na straży, lecz o ironio to właśnie w jego szeregach sieje się najwięcej defetyzmu. Ja uważam, że nie powinno się czytać Biblii, jeśli nie ma się mocnego “kręgosłupa”. Więcej sobie szkód narobić można niż doznać pożytku.