Ale Ty poprowadzisz mnie właściwą drogą, chociaż mogę nic o tym nie wiedzieć. Dlatego zawsze będę Ci ufał, nawet choćby mi się wydawało, że jestem zagubiony i w cieniu śmierci – modlitwa Thomasa Mertona.
„Przed rokiem w jednej z książek Mertona znalazłem słowa, które towarzyszą mi teraz na co dzień, gdy usiłuję się modlić. Spotkałem się z opinią, że gdyby słynny amerykański trapista napisał tylko te sto kilkadziesiąt słów, to już zrobiłby w swym życiu dosyć” – pisze Zbigniew Nosowski w wiosennym numerze kwartalnika „Więź”.
*
Panie, Boże, nie mam pojęcia, dokąd zmierzam.
Nie widzę drogi przed sobą.
Nie mogę wiedzieć na pewno, gdzie ona się kończy.
Ani też nie znam tak naprawdę samego siebie.
A fakt, że uważam, iż postępuję zgodnie z Twoją wolą, wcale nie oznacza, że tak rzeczywiście jest.
Ale wierzę, że pragnienie podobania się Tobie istotnie Ci się podoba.
I mam nadzieję, że pragnienie to obecne jest we wszystkim, co robię.
Mam też nadzieję, że nigdy nie zrobię czegoś, co by było niezgodne z tym pragnieniem.
Wiem również, że jeśli tak zrobię, Ty poprowadzisz mnie właściwą drogą, chociaż mogę nic o tym nie wiedzieć.
Dlatego zawsze będę Ci ufał, nawet choćby mi się wydawało, że jestem zagubiony i w cieniu śmierci.
Nie będę się bał, bo Ty zawsze jesteś ze mną i wśród niebezpieczeństw nigdy nie zostawisz mnie samego. Amen.
Thomas Merton, „Myśli w samotności. Chleb żywy”, tłum. F. Zielińska, Kraków 1975, s. 73. Przekład lekko skorygowany w oparciu o oryginalny tekst zamieszczony w: Thomas Merton, „Thoughts on Solitude”, New York 1958, s. 83.
Przeczytaj również: „Duchowość wyjścia w nieznane”. Ten tekst Zbigniewa Nosowskiego jest duchowym komentarzem do przejmującego wyznania Thomasa Mertona.
„Dostrzegam w słowach tej pięknej modlitwy trzy kwestie istotne zarówno w wymiarze duchowości indywidualnej, jak i w refleksji nad wspólną drogą polskich katolików w najbliższych latach, a nawet dekadach. Można to nazwać trzema etapami duchowej wędrówki w nieznane. Po pierwsze: doświadczyć zagubienia – aby je przekroczyć. Po drugie: doświadczyć niepewności – i ją zaakceptować. Po trzecie zaś: doświadczyć bliskości Boga – i zaufać Mu” – pisze redaktor naczelny kwartalnika „Więź”.
Przeczytalem prawie wszystkie ksiazki Mertona. I bardzo mnie zachwyca jego nieortodoksyjne podejscie do relacji z Bogiem: pozostawal soba bez wzgledu na otoczenie. Kto wie, co by Merton jeszcze „wywinal”, gdyby nie ten uszkodzony wentylator w Bangkoku…