
Zostają piękne szaty i budynki. Nie ostanie się z tego kamień na kamieniu – mówi o. Marcin Mogielski.
O. Marcin Mogielski – od lat zaangażowany we wspieranie skrzywdzonych, sam w młodości skrzywdzony przez księdza – podczas wczorajszej mszy w kościele dominikanów we Wrocławiu nawiązał do debaty o reakcjach Jana Pawła II na wykorzystywanie seksualne małoletnich przez duchownych.
W homilii dominikanin stwierdził, że w Kościele panuje „przedziwna” moralność Kalego z „W pustyni i w puszczy”. – Jak Kali kraść krowę, to dobrze. Jak Kalemu kraść krowę, to źle. Gdy okazało się, że prezydent Wałęsa ma w papierach trochę nabrużdżone, to już walce kościelne i biskupie zaczęły go rozjeżdżać, przekreślając cały jego dorobek. A jak się pojawia problem z Janem Pawłem II, Karolem Wojtyłą? – pytał.
Jego zdaniem działania papieża „trzeba sprawdzić, otworzyć archiwa. Trzeba spotkać się ze skrzywdzonymi, wysłuchać ich. A nie krzyczeć: to nieprawda, nie chcemy tego widzieć, nie chcemy słyszeć”.
W ocenie zakonnika taka postawa wśród hierarchów i księży doprowadziła do tego, że ciemność ogarnęła Kościół. – Jezus jednoczy się z losem skrzywdzonych, poturbowanych. Odrzucając ich, wyrzucamy Chrystusa z Kościoła. Co nam zostaje? Piękne szaty, budynki, remontowanie dachów, posadzek, elewacji. Za chwilę będzie tak jak ze Świątynią Jerozolimską – kamień na kamieniu nie pozostanie, który by nie był zwalony – mówił kaznodzieja.
Podkreślił, że najpierw „trzeba wyciągnąć grzechy na światło, uznać je – dopiero wtedy Bóg będzie mógł w to wejść i dokona się zbawienie”. Obecnie, jak zauważył, tego w Kościele brakuje. – Jak można głosić Ewangelię, jak można moralizować, ustawiać ludziom życie, gdy samemu jest się po stronie ciemności i lekceważy się tych, którzy najbardziej wołają o pomoc, potrzebują wsparcia? – zastanawiał się zakonnik.
– Chrystus wzywa nas, byśmy byli ludźmi oświeconymi, którzy widzą, którzy nazywają rzeczy po imieniu. Zło ma być nazwane po imieniu, grzesznik ma okazać skruchę, a osoby skrzywdzone winny spotkać się z miłosierdziem, współczuciem i zadośćuczynieniem – zaznaczył o. Mogielski. – Tylko tak Kościół może być wiarygodny – dodał.
Jego zdaniem problem leży też w rozumieniu sakramentu spowiedzi. – Księżom, którzy dopuścili się strasznych rzeczy, kazano się wyspowiadać, sprawę uznawano za załatwioną i szli oni do innej parafii. Jakby za dotknięciem różdżki wszelkie zło znikało. Tyle że Bóg nie działa magicznie, spowiedź nie jest magią. Warunkiem spowiedzi pozostaje też zadośćuczynienie. Ktoś, kto krzywdzi dzieci, po spowiedzi będzie takim samym człowiekiem. To nie jest problem przebaczenia grzechów, ale problem naprawy jego człowieczeństwa, a także uchronienia innych przed jego krzywdzeniem – zaznaczył dominikanin.
– W naszym Kościele pomija się osoby skrzywdzone, lekceważy się je, dodaje się im cierpień. Taki Kościół nie jest moim Kościołem, mój Kościół to Kościół Chrystusowy, gdzie człowiek pozostaje najważniejszy – zakończył dominikanin.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.
Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
Jesienią 2022 roku o. Mogielski był gościem Zbigniewa Nosowskiego w podcaście „Półprzewodnik po nocy ciemnej”. Czy czuje się osamotniony w zakonie? Jak sobie radzi z przebijaniem się przez kościelne mury obojętności? Co robi, gdy kościelną stęchliznę czuje wyraźniej niż zapach Ewangelii? Rozmowę można wysłuchać tutaj.
DJ
Przeczytaj też: Marcin Mogielski OP: Czekam na list pasterski abp. Dzięgi z przeprosinami oraz na działania Państwowej Komisji ds. Pedofilii
