Jesień 2024, nr 3

Zamów

Przywracanie elementarnej sprawiedliwości

Wnętrze kaplicy akademickiej w dominikańskim kościele św. Wojciecha we Wrocławiu. Fot. Dominikanie we Wrocławiu

Wyrok sądu w sprawie Pawła M. potwierdza ustalenia komisji. Wciąż jednak Kościół w Polsce nie jest w stanie zacząć poważnej rozmowy o systemowych przyczynach wykorzystywania seksualnego.

Jak informuje Więź.pl, dominikanin Paweł M. został skazany na cztery lata więzienia. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny, a adwokaci zapowiedzieli apelację.

Zacznę komentarz od nuty osobistej. To dla mnie ważny wyrok, bo potwierdza on ustalenia komisji, której miałem zaszczyt być przewodniczącym. To, że sędzia odmówiła zwolnienia Pawła M. z aresztu, pokazuje, że miała świadomość powagi popełnionych przez dominikanina zbrodni. Natomiast fakt, że nie odczytała uzasadnienia, świadczy o tym, że nie chciała ponownie traumatyzować osób, które głęboko skrzywdził Paweł M. Ten wyrok jest więc – w znacznym stopniu – potwierdzeniem tego, co ustaliliśmy rok temu.

Sprawa Pawła M. w istocie niewiele nauczyła Kościół w Polsce. Przemoc (nie tylko seksualna) nadal jest tu usprawiedliwiana

Tomasz Terlikowski

Udostępnij tekst

Jeśli coś mnie martwi czy dotyka, to może jedynie to, że gdzieś w głębi serca – może dlatego, że słuchałem świadectw osób, które później zeznawały przed sądem – czuję, iż ten wyrok jest nieadekwatny do miary zbrodni. Wiem oczywiście, że Paweł M. był sądzony tylko za ostatni z długiego ciągu swoich – udrapowanych religijnie – przestępstw: całego ciągu tortur, gwałtów i okrucieństwa przebranego w szaty charyzmatycznej pobożności. Gdyby był sądzony za wszystkie, to wyrok musiałby być surowszy, niestety takie sprawy wciąż ulegają przedawnieniu (choć moim zdaniem, jako w swojej istocie tortury, nie powinny) – i stąd tak łagodna kara.

Ważne jest dla mnie jednak to, że sąd także w tej ostatniej sprawie – choć była ona pod pewnym względami mniej spektakularna (co nie oznacza mniej oczywista) – dostrzegł gwałt, nadużycie władzy, uzależnienie. To nie tylko daje nadzieję kolejnym osobom, które doznały krzywdy w Kościele, ale także uświadamia, że polskie sądy powoli zaczynają rozumieć, iż gwałt zachodzi nie tylko wówczas, gdy ofiara krzyczy na znak protestu – ma on o wiele szerszy zakres. To dobry znak, bo oznacza to poszerzenie praw skrzywdzonych osób, uświadamia skalę tej krzywdy i chroni ich lepiej.

Skłamałbym jednak, gdybym chciał powiedzieć, że moim zdaniem to już koniec tej sprawy. Tak nie jest. I wcale nie chodzi o to, że wyrok nie jest jeszcze prawomocny, a adwokaci Pawła M. już zapowiedzieli apelację, lecz o to, że ta sprawa w istocie niewiele nauczyła Kościół w Polsce.

Przemoc (nie tylko seksualna) nadal jest tu usprawiedliwiana. Pseudoreligijność – oparta na poczuciu lęku, umacnianiu neuroz, budowaniu alternatywnego świata, a czasem wręcz sekty – ma się świetnie. Sukces nadal usprawiedliwia działania szkodliwe psychicznie, a pytania o to, jak powinna wyglądać zdrowa religijność, nadal się nie pojawiają. Nie jesteśmy także w stanie – co również ma znaczenie – zacząć poważnej rozmowy o systemowych przyczynach tego, co wówczas się stało, o tym, że za tego typu zbrodnie odpowiada nie tylko sam przestępca, lecz także system, w którym on funkcjonuje: model działania, klerykalizm, wiara w to, że cel uświęca środki, a sukces usprawiedliwia zło itd.

I na koniec, choć odczuwam dziś satysfakcję z tego wyroku, nie mogę nie powiedzieć o jeszcze jednym. Gdy komisja kończyła pracę nad raportem w sprawie Pawła M., mieliśmy wrażenie, że przecieramy jakieś ścieżki, że wiedza i doświadczenie zebrane przez grupę ludzi, którzy tej sprawie oddali wiele miesięcy swojego życia (jeszcze raz dziękuję im wszystkim: dr. Sabinie Zalewskiej, Bogdanowi Stelmachowi, Wioletcie Konopie-Stelmach, prof. Michałowi Królikowskiemu, dr. Sebastianowi Dudzie, ks. dr. Michałowi Wieczorkowi, o. Jakubowi Kołaczowi SJ), będą jakoś wykorzystane przez Kościół w Polsce.

Nic takiego się nie stało. Nie ma nowych komisji, nie ma nowych spraw, nikt nie korzysta z tego doświadczenia. A przecież ludzie, którzy napisali tamten raport, mogliby przekazać tę wiedzę dalej. Inni nie musieliby zaczynać od nowa. Ale na razie nie ma w ogóle chętnych do tego, by tego sprawy badać, by powierzyć je niezależnym komisjom. I to także bardzo mnie dzisiaj boli.

Wesprzyj Więź

Nie, nie dlatego, że chcę być przewodniczącym jakiejkolwiek innej komisji, bo są inni zdecydowanie lepsi. Boli dlatego, że wiem, iż wśród członków naszej komisji są ludzie, którzy mogliby stanąć na czele każdej innej komisji, w tym ogólnopolskiej, a my wszyscy moglibyśmy być realną pomocą w takich sprawach. Jednak nie jesteśmy – bo Kościół w Polsce w swojej dominującej większości wcale nie chce oczyszczenia.

Dość jednak narzekania. Dziś jest ważny dzień. Dzień przywrócenia elementarnej sprawiedliwości. I z tego naprawdę się cieszę.

Przeczytaj także: Tomasz Terlikowski, Nie da się zobaczyć piekła i zostać takim samym

Podziel się

10
5
Wiadomość

To może Szczecin? Padła już tu propozycja. Przydałaby się tam komisja.
A co do wiernych, to może lubią być zniewoleni.Wygodniej.
A poważnie:

To, co ważne dla każdej skrzywdzonej osoby – to usłyszeć – To nie Twoja wina.
Wyrok pokazuje, że ten człowiek jest odpowiedzialny za krzywdę drugiej osoby. On.
Nie ma tu wytrychu w postaci, wiedziała na co się pisze. Nie wiedziała.
Psychopaci są tak naprawdę miłymi ludźmi. Tak na początek. Niestety.
To, co wybrzmiało w podkaście w rozmowie z panem Królikowskim.
A podatni na zranienie są łatwymi ofiarami psychopatów.
I to, co pisałam wcześniej. Przyszli po pomoc do Kościoła, a otrzymali traumę.

Czasem dorasta się do tej świadomości latami. Bycia skrzywdzonym.
Ta scena z filmu… Good will hunting. Mówi wiele.

https://www.youtube.com/watch?v=GtkST5-ZFHw
A ta dyskusja się zacznie. Potrzeba czasu:)

„Ale na razie nie ma w ogóle chętnych do tego, by tego sprawy badać, by powierzyć je niezależnym komisjom. I to także bardzo mnie dzisiaj boli.”

I tak nazwą Pana zdrajcą i koniunkturalnym gościem.
Tak bywa w tym KRK. Trudno.

Napisałem niedawno do P T. Terlikowskiego odnośnie takiej komisji tu w Szczecinie, czekam na odpowiedz. Ale jak takowa komisja miała by tu działać? Bez udostępnienia archiwum kurii szczecinskiej? No i kuria zapewnie nawet nie pozwolilaby wejść do budynku nie mówiąc o tym iż archiwa są już dawno zapewne ” wyczyszczone”…

@Tomasz. Ale są świadkowie tak? – może na nowo materiały zebrać i ruszyć ze swoimi dokumentami, bez oglądania się na kurię, chyba, że większość spraw przedawniona…to wtedy sąd już niewiele poradzi.

Świadkowie? Gdy ks… T. U. mnie ….. to bylismy we dwóch w małym pokoju…. i on juz nie żyje, co prawda Sąd Najwyzszy uznał iż przestępstwa pedofilii nie powinny byc uznane za przedawnione i tu jest nadzieja ze sądy bedą to stwierdzenie uznawać ale potrzebny jest zapis w prawie iz one sie nie przedawniają. To co spisałem , puścilem dalej i nic….

Miałam na też inne osoby, które mogłyby świadczyć o swojej krzywdzie.

Inne osoby są , tak świeckie jak i zakonnicy, czyli dwóch znanych zakonników. To jest CUD ze po tym czego doświadczyli , po odejsciu z Kosciola, wrócili i zostali obdarowani powołaniem i w nim wytrwali i zostali kapłanami.

Jak uzdrowić tego, który chorobę uznaje za zdrowie, a próby leczenia traktuje i ogłasza urbi et orbi jako prześladowanie? Który w chorobie urządził się tak dobrze, tak wygodnie, że nie rozumie już iż mógłby żyć inaczej, zdrowiej, moralniej?
Nawet gdyby wierni z miłości do Boga przestali dawać Kościołowi na tacę to już dziś niewiele zmieni. Oni są potrzebni Kościołowi coraz mniej.

„budowaniu alternatywnego świata, a czasem wręcz sekty”
Podobno chodzi o budowanie nieba… tu i teraz. Tylko narzędzia przemocy psychicznej nie bardzo do tego pasują, ale przecież cel uświęca środki.Niestety, nie jest to „woda święcona”.

Tak, komisje są potrzebne Kościołowi polskiemu, począwszy od sprawy tuszowania nadużyć ks.Dymera przez kurie w Szczecinie i Gdańsku. Ale nie takie komisje, jaka działała ws. Pawła M. Nie, żeby zupełnie inna, ale jednak nie taka sama jeśli chodzi o zasady. Biskupi odmawiają rozmowy o swoich błędach, a członkowie komisji afiszują się ze swoją identyczną postawą tyle że na mniejszą skalę. Przywołam tu jako przykład brutalną odpowiedź o.Ludwikowi Wiśniewskiemu na jego artykuł w Rzeczpospolitej pt. „Czy raport ws. dominikanów jest rzetelny?” Napisał go jezuita o.Jakub Kołcz, członek „komisji Terlikowskiego” który sam jest po uszy zanurzony w zmowie milczenia na temat współpracowników SB w zakonie, w tym mistrza nowicjatu donoszącego na kleryków. Za podnoszenie tych faktów jezuici odmówili święceń prezbiteratu i wydalili z zakonu ks.diakona Andrzeja Miszka. Ja rozumiem, że o.Kołcz może nie miał warunków do zabrania głosu, ale wtedy nie daje się pryncypialnego odporu zasłużonemu dominikaninowi. Nie słyszałem, by red.Terlikowski zdystansował się od tego głosu, a powyżej także jemu składa podziękowania za zasługi, więc zaliczam artykuł o.Jakuba na konto całej komisji. To była odmowa dyskutowania o błędach komisji, owszem „mniejszościowych”, błędów które nie przekreślają jej znaczenia dla całego Kościoła. „Wierzę w jedną, świętą i apostolską Komisję …”.

@Piotr Ciompa: Ten jezuita to Jakub Kolacz SI (nie Kolcz). To on zmusil niejako p. Piotra Zylke do zrezygnowania z redagowania strony deon.pl i zajal jego miejsce. Musze przyznac, ze tez mam dysonans moralny, gdy czytam pochwaly p. Terlikowskiego wypowiadane pod jego adresem.

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że starzy esbecy mają na niektórych jezuitów takie materiały (być może we własnych pawlaczach), że ci boją się jakikolwiek znaczący krok zrobić, żeby ropiejącą ranę lustracji przeciąć.

@Piotr
Zgadzam się, że skład komisji pod tym względem był chybiony.
SJ kontra OP – wielowiekowa tradycja sporów.

O sprawie Andrzeja Miszka jego własnymi słowami. Czytałam. Tu na Więzi.
https://wiez.pl/2019/08/20/kosciol-jako-krzyz/

Świadectwo wstrząsające. Ten ostracyzm grupy. To gnębienie.
No jak „Mnich” Bartosia. Naprawdę polecam książkę.

Tak dominikanie rozliczyli sie jak mogli ze współpracy a SJ?
https://wiez.pl/2018/04/13/dominikanie-sb-i-duzo-duzo-wiecej/

To fragment wypowiedzi Piotra Żyłki wyjaśniający, dlaczego odszedł z Deonu po tym jak dyr. WAMu został Jakub Kołacz SJ, który narzucił reszcie swoje porządki:
„Uprzedzając pytania i komentarze. Nie, nie odchodzę z Kościoła. Co nie znaczy, że nie mam coraz większych problemów z instytucją i z wieloma ludźmi nią zarządzającymi. Z dbaniem bardziej o własne interesy i dobry PR niż służbę. Z zatykaniem uszu, żeby przypadkiem nie usłyszeć głosu wielu świeckich i duchownych, którzy – dzięki Bogu – coraz odważniej zaczynają wyrażać swoją niezgodę na wieloletnie zaniedbania, błędy, wypaczenia, ukrywane skandale i patologie”.
W wypowiedzi P. Żyłki pojawiają się słowa że ma problem ..z ludźmi zarządzającymi, którzy dbają bardziej o własne interesy i dobry PR niż o służbę…i zatykają uszy.
Nic dodać, nic ująć.
Kiedyś czytałem Deona i dokładnie pamiętam moment odejścia p. Żyłki. Od tamtego czasu ten portal niczym się nie różni od Trybuny Ludu.
„Lepiej żeby jeden człowiek zginął za naród, niż miałby zginąć cały naród”.
Teraz dyrektor Kołacz może spać spokojnie, bo „własne interesy i dobry PR” są zabezpieczone..a i w komisji można się poudzielać.

Również ten moment pamiętam. Dawniejszy Deon był ciekawy, poruszał inne jeszcze tematy niż Więź zorientowana bardziej społecznie-kulturowo (i dobrze). Pojawiały się tematy psychologiczne, o relacjach. Ale pojawiały się też tematy kontrowersyjne, bardzo krytyczne… tuż przed zmianą ryzykowny temat „nauczania” Pulikowskiego. I pod nimi gorąca dyskusja. Trochę jak tu, choć tam więcej osób konserwatywnych. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy po zmianie to brak tematów krytycznych wobec kościoła. Pierwotnie może taki był zamysł, żeby było bardziej duchowo, ale… forum. Z forum Deona jakby zniknęła swoboda wypowiedzi. Moje krytyczne się nie ukazały (a nie były ostrzejsze niż tutaj). Odpuściłam. Teraz piszę o tym tutaj, a powinnam tam. Ale czy by to opublikowali?

U mnie było podobnie. Moje posty były na Deonie (po odejściu P. Żyłki) notorycznie blokowane. Dziś już tam nawet nie zaglądam.
Nie mam wątpliwości że celem działania I sekretarza J. Kołacza było doprowadzenie do ugrzecznienia Deonu i zaprowadzenie tam poprawności politycznej. Teraz Deon jest BMW. Takich to 'wyznawców’ episkopat/SJ potrzebuje.

I taka refleksja.
Próby uzdrowienia Kościoła poprzez wyraźne działanie i mówienie o chorych strukturach ukrywania przestępstw i innych dramatów oprócz wołania, że to atak na KRK, mają obecnie kolejny aspekt: wewnętrzne rozgrywki w KRK czyli myślenie w stylu:
„Fajnie, że problem ma konkurencja, a nie my.”

A zatem co w przyszłości? Bitwa na raporty? Kto komu jakie brudy wyciągnie i jak szybko ?
Załatwimy kościelną konkurencję? Hm…

Zaiste jak oni się miłują.

I dla jasności: jednocześnie dziękuję dominikanom, że coś próbują robić.
Chociaż wobec tego, co ujawniono trudno, aby się sprawą nie zajęli.
No mleko się rozlało i są na ustach w całym Kościele i nie tylko.

Równocześnie zdaję sobie sprawę i też o tym pisałam. Nie oni jedni.
Np Szczecin też był, ale teraz chwilowo ma spokój w mediach.

Powiem tak – mnie to po prostu osłabia.
Zamiast normalnego zgłaszania spraw, mamy jakieś:
zabawy w chowanego, tylko nie mów nikomu i ciuciubabkę wewnątrz całej wspólnoty.
A to czubek góry lodowej, prawda?

A jednak się lękam ! Zwrócono mi uwagę na p. Tomasza Terlikowskiego, że mówi „gowinem”. Skoro mówi, że są znacznie lepsi od niego znaczy, „że się nie cieszy”! Pani Joanno! Niemoc, wielka niemoc, a nam potrzeba na czele „znacznie lepszych” (TT). Kazimierz

Odc. II Panie Tomaszu! Nie należy publicznie składać … . Nie czekam na „Orła Białego” jak inni „bohaterowie” naszych czasów. Polecam zasadę: nie czekaj na na odznaki czy oklaski. Mam 72 lata i ze swojego życia będę rozliczał się wobec Najwyższego. Panu życzę wielu dowodów zasłużonej wdzięczności za to co Pan zrobił i jeszcze zrobi w sprawie. Kazimierz

Panie Kazimierzu ale my Was , świeckich potrzebujemy! Tak jak P Terlikowskiego. Wszyscy jestescie wazni bo macie głos i ten głos zabierajcie wszedzie gdzie się da. Pan Terlikowski tez nie czeka na żadne odznaczenie, zabiera głos bo tak mówi Mu sumienie i Ewangelia.
Głos zabrany publicznie jest bardzo wazny! Bo jest słyszalny duzo dłuzej niz głos zabrany w kancelarii parafialnej….