rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Szkody z odszkodowań

Jarosław Kaczyński podczas prezentacji raportu o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej. Warszawa, 1 września 2022. Fot. Kancelaria Premiera

W imię jakiego dobra relacje polsko-niemieckie miałyby być przez wiek obciążone bagażem reparacji?

W kolejną rocznicę napaści III Rzeszy na Polskę ogłoszony został trzytomowy „Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej 1939-1945”. Jest on efektem pracy parlamentarnego zespołu ds. oszacowania wysokości odszkodowań należnych Polsce od Niemiec za szkody wyrządzone w trakcie II wojny światowej, któremu przewodzi poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. Do PiS należą wszyscy członkowie tego zespołu (z wyjątkiem niezrzeszonego Stanisława Pięty).

Powrót do komunoendeckiej retoryki, stanowi odwrót od dokonań szlachetnych osób i środowisk, które przez długie lata pracowały na rzecz pojednania Niemców i Polaków

Paweł Stachowiak

Udostępnij tekst

Prezentacji raportu nadano prestiżowy charakter, sceneria Zamku Królewskiego w Warszawie; wśród gości prezes partii rządzącej, marszałek Sejmu oraz premier (powitani w tej właśnie kolejności).

Dokument jest obszerny i na razie jeszcze trudno dostępny, przyjdzie więc dopiero stosowny czas, aby poddali go analizie przedstawiciele świata nauki, zbadali metodologię, ocenili wiarygodność i bezstronność. Mimo dokładnej kwerendy nie udało mi się uzyskać dostępu do pełnej treści raportu, mamy za to 47 slajdów prezentacji opublikowanej na stronie PAP – bez wymienienia nazwisk osób, które pracowały nad tekstem.

Wiemy jedynie, że wysokość odszkodowań i reparacji wojennych wyliczona została przez ekspertów Instytutu Strat Wojennych im. Jana Karskiego. Ta podlegająca premierowi jednostka została utworzona całkiem niedawno – w grudniu 2021 r. z inicjatywy wspominanego już posła Mularczyka. Instytut nie posiada własnej strony internetowej, dostępne są jedynie bardzo ograniczone informacje na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Dlatego trudno poznać skład Rady Naukowej Instytutu oraz nazwiska osób z nim współpracujących. Do niedawna dyrektorem był znany historyk prof. Bogdan Musiał, został jednak niedawno odwołany.

Tak o tym powiadomił prorządowy tygodnik „Do Rzeczy”: „Z informacji do których dotarliśmy, wynika, że dyrektor Instytutu miał podważać zawartość merytoryczną raportu, w tym m.in. sposób podejścia do kwestii rozliczenia strat demograficznych. Innymi słowy, w ocenie prof. Musiała, raport został źle przygotowany”. Byłbym ogromnie ciekaw, jaki udział w pracach nad raportem mieli wybitni historycy – niemcoznawcy z najważniejszych instytucji badawczych kraju i kto recenzował jego treść. Bez tej wiedzy trudno kompetentnie odnosić się do treści raportu, a gdy przyjdzie na to czas, szczegółowa ocena nie będzie już zapewne miała takiej mocy w wymiarze public relations

Ten wymiar wydaje się dziś kluczowym elementem przedsięwzięcia zorganizowanego 1 września na Zamku Królewskim. Media zachłysnęły się przede wszystkim kwotą strat Polski. Wedle raportu wynoszą one 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów złotych, czyli 1 bilion 532 miliardy 170 milionów dolarów. Takie właśnie roszczenia mają trafić na biurko kanclerza Niemiec i określić kształt stosunków z naszym zachodnim sąsiadem. Jarosław Kaczyński mówi, że gospodarka Niemiec jest w stanie to udźwignąć, zakładając, że spłaty mogą mieć charakter długotrwały, bo przecież reparacje z tytułu pierwszej wojny światowej zostały uregulowane dopiero w tym roku.

Ciśnie się na usta jedno podstawowe pytanie: w imię jakiego dobra relacje polsko-niemieckie miałyby być przez wiek obciążone takim bagażem? Racje moralne, sprawiedliwość dziejowa – odpowie zwolennik obecnej polityki PiS. Nie są to argumenty, które należałoby a priori odrzucić, jak czynią to dziś niektórzy politycy i publicyści. Jest wszelako wiadomym – zgadza się z tym zdecydowana większość ekspertów – że prawna podstawa polskich roszczeń jest wyjątkowo wątła. Proceduralne kwestie, które miałyby jakoby unieważniać akt zrzeczenia się odszkodowań podpisany przez władze PRL w 1953 r., nie będą podstawą do wznowienia sprawy. Reparacji nie otrzymamy – wiedzą to, przypuszczam, sami inspiratorzy, a może i autorzy raportu. Zatem, cui bono?

Od wielu lat słyszymy komentarze, że PiS nie prowadzi polityki zagranicznej, a to, co za nią uchodzi, jest jedynie funkcją polityki wewnętrznej. Cała – budząca niekiedy przerażenie – antyniemiecka propaganda władzy, granie na najbardziej prymitywnych resentymentach społeczeństwa, powrót do komunoendeckiej retoryki, stanowi odwrót od dokonań szlachetnych osób i środowisk, które przez długie lata pracowały na rzecz pojednania Niemców i Polaków.

„To, co głosi poseł Mularczyk, należy do antyeuropejskiej akcji, która wszystkimi siłami stara się storpedować dzieło Jerzego Turowicza, Władysława Bartoszewskiego, Tadeusza Mazowieckiego i wielu innych, aby nawiązać z Niemcami normalne stosunki, a nie ciągle żyć koszmarną przeszłością”, mówi Tomasz Łubieński.

Krótkowzroczny charakter całego przedsięwzięcia burzy też kruchy kompromis polsko-niemiecki i może stać się podstawą do niemieckich roszczeń w sprawie majątku pozostawionego przez tzw. autochtonów, którzy uzyskali po wojnie obywatelstwo polskie, uniknęli wysiedleń, a później masowo wyjeżdżali do Niemiec w latach 70. Brak wiedzy o konsekwencjach, czy może cyniczna gra na wzmocnienie i konsolidację własnego elektoratu, który nie może żyć bez wroga?

Widziałbym również publikację raportu i szczególną otoczkę medialną temu towarzyszącą jako przejaw szerszych działań obecnego obozu władzy; działań, które prowadzone są z konsekwencją i bez liczenia się z jakimikolwiek kosztami, już od lat bez mała dwudziestu. Idzie o politykę historyczną, słuszniej nazywaną polityką pamięci. Te określenia dotyczą nie tyle wykorzystywania historii dla celów bieżącej polityki, ale pożądanego przez władze kształtowania pamięci zbiorowej społeczeństwa, określania kształtu tego, co i jak pamiętać będą obywatele.

Wesprzyj Więź

Tę perspektywę należy uwzględnić, gdy zastanawiamy się nad przyczynami antyniemieckiej linii PiS. Uprzedzenia, postrzeganie rzeczywistości tak, jakbyśmy mieli wciąż rok 1939, nieznajomość współczesnej Europy, wrogość i lęk wobec wszystkiego, co niesie kultura Zachodu, ta swoista wsobność i skłonność dzielenia świata na „swoich” i „obcych”, to tylko niektóre ze składowych wizji Polski i świata wielu wyborców partii rządzącej. Trzeba ją wzmacniać i potwierdzać poprzez odpowiednią politykę pamięci, eksponować zbrodnie, bezprawie, agresję; odsuwać na plan dalszy wieki pokojowej koegzystencji Niemców i Polaków oraz bohaterów pojednania ostatnich dziesiątków lat. Polacy mają żyć w przekonaniu o krzywdzie i braku zadośćuczynienia ze strony Niemców i przedkładać to nad codzienne kontakty, które są z tym przekonaniem sprzeczne.

Ja w każdym razie czekam na szczegółową analizę wartości merytorycznej i metodologicznej raportu i to dokonanej nie tylko przez „zaprzyjaźnionych” z władzą ekspertów. To, czym dysponujemy dziś, może bowiem budzić uzasadnioną krytykę.

Przeczytaj także: Powstanie Warszawskie i Ukraińcy – stereotypy i fakty

Podziel się

5
Wiadomość

Francja i Grecja złożyły uprzednio noty reparacyjne do rządu Niemiec, co było podstawą do otwarcia roszczeń i negocjacji.

Nasz rząd tego konsekwentnie nie robi, bo wystosowanie takiej noty wymaga wskazania podstawy prawnej, której Polska nie ma, bo dwukrotnie zrzekła się reparacji. Jednocześnie złożenie noty skutkowałoby zamknięciem całego procesu, więc PiS tego nie robi, bo nie byłoby jak politycznie grzać tematu.

We wrześniu 2004 roku Sejm podjął uchwałę “W sprawie praw Polski do niemieckich reparacji wojennych oraz w sprawie bezprawnych roszczeń wobec Polski i obywateli polskich wysuwanych w Niemczech”, która została przyjęta jednomyślnie (głosował za m.in. Donald Tusk i Leszek Miller) tylko jeden poseł wstrzymał się od głosu. Uchwała stwierdza, iż Polska nie otrzymała stosownej kompensaty finansowej i reparacji wojennych od Niemiec i wzywa rząd do “podjęcia stosownych działań w tej materii wobec rządu Republiki Federalnej Niemiec.

https://polskieradio24.pl/5/1222/artykul/3027458,czy-polska-zrzekla-sie-reparacji-prof-gontarski-zarzut-niewaznosci-mozemy-podniesc-w-kazdej-chwili

Proszę przeczytać. Polsce nalezą się reparacje.

Z tego samego powodu z którego nic nie zrobił w kwestii wraku. Chodzi o gonienie króliczka a nie o złapanie go. Do lapania nie mają żadnych specjalistów, tylko gęby do PR.

Jeżeli dzięki (…) wizjom nicnierobienia w hamaku gdy podzieli się reparacje między Polaków (ale tyko tych Właściwych) PiS znowu wygra to wszystkie opinie z XVIII wieku odmawiające Polakom umiejętności posiadania swojego państwa staną się znów aktualne.
I znów wyjdzie na to, że potrzebna jest jakaś Katarzyna, jakiś Fryderyk czy Maria Teresa by nas z gałęzi zdjęli i do ludzkiego rozumu doprowadzili……

Marek2 odmawia Polsce naleznych reparacji. Tak jak by Niemcy hie zamordowaly 5 milionow Polek, Polaków, dzieci, inteligencji , jakby Niemcy nie zniszczyły calego polskiego kraju…. tak bardzo pamietamy o polskiej historii….

Pamiętamy, ale wyciągamy różne wnioski. Źródłem bogactwa narodów jest praca, a nie pieniądz, który cudownie spada z nieba. On prowadzi do demoralizacji, do porzucenia pracy, do przegrzania koniunktury i kończy się wielkim krachem. Patriotą jest ten, który tworzy warunki do konstruktywnej pracy a nie obiecuje gruszki na wierzbie.

….potrzeba jest takich co by nas z gałęzi zdjęli i do ludzkiego rozumu doprowadzili….. Marek2, cudowne ujęcie esencji sprawy. Twój komentarz przebija mistrzostwo karola, którego fanką byłam 🙂

Niestety, taki sąd był dość powszechny w oświeconych kręgach europejskich końca XVIII wieku. Wielkimi i szlachetnymi byli w powszechnej oswieceni władcy ościennych mocarstw, a Polacy to była ciemnota i fanatyzm.
Dopiero powstanie kościuszkowskie trochę to zmieniło. Nawet Ania z Zielonego Wzgórza o nim wiedziała:-)

Tylko ręce załamać, gdyby powyższą filozofią miał się znowu kierować kolejny rząd polski. W całym artykule o stosunkach polsko-niemieckich nie pada ani razu termin “nord stream”. Notabene, to nie pierwszy taki wyczyn – potrafiła tak pisać rada byłych ambasadorów, publikowana także tutaj. Piramidalne pięknoduchostwo – mamy kierować się symbolami, a przyziemne interesy niech nas nie zbrukają. Żeby jeszcze Niemcy kierowały się taka zasadą. Ale nie, nic im nie przeszkadzało prowadzić polityki prorosyjskiej kosztem Europy środkowej i wschodniej. Ale nie mówmy o przykrych sprawach, pamiętajmy kanclerza Brandta klęczącego na terenie getta warszawskiego, kanclerza Kohla i premiera Mazowieckiego jednających się na mszy świętej w Krzyżowej i wiele innych pięknych gestów bez pokrycia w realnej polityce.

Żądanie reparacji od Niemiec ma ważne znaczenie, nawet gdybyśmy nie dostali złotówki. Po pierwsze, utrudnia w oczach opinii publicznej Zachodu występowanie z roszczeniami do Polski przez środowiska żydowskie. No bo jak to, Żydzi mają dostać od Polaków odszkodowanie za II wojnę, a Polska od Niemców nie? Może by tak zatrudnić przy dochodzeniu roszczeń od Niemiec nowojorskie kancelarie reprezentujące środowiska żydowskie i odstąpić im w formie prowizji wywalczone odszkodowanie, nawet 20%. No nie wiem, czy Autor by nie zmienił wtedy swojego stanowiska ws. roszczeń, no bo jak tu być przeciw organizacjom żydowskim?
Po drugie, roszczenia Polski utrudnią Niemcom prowadzenie swojej polityki historycznej. Już rząd polski tym ruchem odniósł na tym polu pierwszy sukces – rząd niemiecki przypomniał, że Polska zrzekła się roszczeń w … 1953 roku(!) podpisując traktat z … NRD(!). Czyli Jałta wiecznie żywa.

Po tym, co o polityce niemieckiej dowiedzieliśmy się po układach z Rosją ws. Nord Streamów, a w szczególności po wybuchu wojny argument typu, że Niemcy się na nas skrzywią z powodu roszczeń nie wiem, czy jest bardziej żałosny czy zabawny.

To raczej bardziej prawo moralne niż międzynarodowe. Szwajcaria wypłacała odszkodowania Żydom za skrytki bankowe zagarnięte po eksterminowanych więźniach obozów tylko pod wpływem opinii publicznej. Szwecja zwróciła niektóre przedmioty zrabowane podczas potopu, niektórych raczej nie zwróci nigdy. Rosja odmawia wydania dóbr kultury zrabowanych podczas II WŚ w Europie Wschodniej. Niemcy mogą się domagać rewizji granic które według prawa międzynarodowego przed wojną należały do Niemiec.

To co robi ekipa rządząca to bardzo niebezpieczna zabawa, z tym że nie jest ona przewidziana na rzeczywistą chęć uzyskania reparacji lecz o mobilizację pisowego elektoratu. W tym kontekście całe te roszczenia stają się jasne wszak za rok wybory a słupki stoją słabo. Trzeba więc straszyć Unią, Niemcami, euro, mniejszościami…

To czy “należy”, a to czy “mamy do tego prawo to dwie zupełnie różne kwestie. Tak samo możemy się zastanawiać, czy Białorusini mogą mówić, że należą się im odszkodowania od Polski za wielowiekowy wyzysk ich narodu w czasach Rzeczpospolitej. Albo czy Rosjanie mogą się domagać odszkodowań za barbarzyńskie (co wspominał Żółkiewski) zniszczenie Moskwy w czasie polskiej okupacji.
Sam fakt odczuwania historycznej krzywdy to jedno, a podstawy prawne, to drugie. A Polska podstaw prawnych do roszczeń nie ma, analogicznie, jak Niemcy straciły podstawy prawne do roszczeń zwrotu Wrocławia i Szczecina.

Na pch24.pl komentarz do wystąpienia abp Gądeckiego w kwestii reparacji.
Problem w tym, że wytłuszczony fragment stanowiska abp we wstępie do tego artykuliku sugerowałby, że jest on za reparacjami, a cała reszta wypowiedzi, że przeciw.
Mógłbym prosić o odniesienie się Więzi do słów abp Gądeckiego?