Znak. Rok Miłosza

Lato 2024, nr 2

Zamów

Czy billboard to miejsce dla Jezusa?

Billboard Fundacji Kornice. Warszawa, sierpień 2022. Fot. Więź

Gdyby patrzeć na plakaty Fundacji Kornice jako kwintesencję katolicyzmu, to jednak należałoby przypomnieć, że istota wiary jest gdzie indziej.

Kolejne akcje billboardowe Fundacji Kornice wzbudzają coraz więcej emocji i dyskusji. Jako kontrowersyjne odebrano już projekty „Kochajcie się mamo i tato” oraz „Gdzie są TE dzieci”. Doprowadziło to nawet do swoistej „wojny na billboardy”.

W ostatnim czasie profil tematyczny akcji billboardowych fundacji nieco się zmienił: mniej jest treści rodzinnych oraz pro-life, więcej plakatów, które nazwijmy religijnymi. Gdy się jedzie przez Polskę, trudno ich nie zauważyć. Był moment, gdy królował plakat eucharystyczny z hasłem „Jesteśmy piękni twoim pięknem Panie”. Wcześniej widzieliśmy mnóstwo plakatów i citylightów papieskich, np.: „Odnowi oblicze Tej Ziemi”, „Niech zstąpi Duch Twój”. A ostatnio moją uwagę zwróciły cztery inne: „Maria jest z nami”, „Medjugorie”, „Jezus Naprawdę daje życie”, „JEZU UFAM TOBIE!” (pisownia oryginalna). I to na nich chciałbym się skupić.

Wesprzyj Więź.pl

Wizja wiary budowana wyłącznie na prywatnych objawieniach jest mocno niepełna, by nie powiedzieć – fałszywa

ks. Andrzej Draguła

Udostępnij tekst

Najpierw jednak dwie uwagi wstępne. Nie przekonuje mnie teza, że billboard to nie miejsce dla – mówiąc ogólnie – Pana Jezusa. Że wcześniej królowały tam – na przykład – kosmetyki, a kiedyś na tym samym miejscu pojawi się reklama nowej kolekcji ubrań. Że tym samym Pan Bóg staje się towarem do zareklamowania jak każdy inny. O tym ostatnim zastrzeżeniu szeroko pisałem w książce „Kościół na rynku. Eseje pastoralne” (odsyłam zwłaszcza do rozdziałów opisujących akcje reklamowe w Singapurze, Niemczech, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie). Teraz odniosę się tylko do tezy, że plakat to nie miejsce dla Jezusa.

Otóż tchnie mi to jakimś religijnym sanitaryzmem, który każe ściśle rozdzielać porządki sacrum i profanum. Chętnie zresztą na podobną argumentacje powołują się przeciwnicy przyjmowania Komunii św. na rękę, wszak – jak podkreślają – ta sama ręka wykonuje także inne, mniej święte czynności. Zawsze mnie dziwi brak takich zastrzeżeń co do ust i języka. A poza tym między sacrum a profanum jest mniejsza różnica niż by się wydawało, najczęściej zresztą potrzebna nam, ludziom, a nie samemu sacrum, które – jak wiemy – w swej boskiej postaci „zstąpiło z nieba”.

Drugie zastrzeżenie, które się tu i ówdzie pojawiło, dotyczy wydanych na te kampanie pieniędzy. Że można by za te pieniądze wyżywić ileś biednych dzieci. Moim zdaniem to zarzut o Judaszowej proweniencji. Gdyby go wziąć na poważnie, to nie można by na tym świecie finansować niczego, co nie byłoby wprost użyteczne i praktyczne. Nie stawialibyśmy – dla przykładu – pomników, wszak nikt nimi się nie naje, a fundusze wydawane na to, by uczynić nasze życie nie tylko lepszym, ale i piękniejszym, byłyby powszechnie kwestionowane jako zbędny wydatek. Nie tędy droga. Krótko mówiąc, nie widzę nic zdrożnego w reklamowaniu treści religijnych w przestrzeni publicznej. Przeciwnie, uważam, że religia ma pełne prawo, by się w tej przestrzeni pojawiać na równi z innymi społecznymi podmiotami. Pozostaje tylko pytanie, co reklamować i jak? I tutaj budzą się moje wątpliwości.

Wszystkie cztery plakaty, o których wyżej wspomniałem, odnoszą się do bardzo określonej, ale i specyficznej, duchowości. Nie jest to na pewno duchowość biblijna. Zresztą jak do tej pory na żadnym plakacie wielu już akcji billboardowych nie znalazł się żaden cytat z Pisma Świętego. Wszystkie cztery wspomniane plakaty odnoszą się do objawień prywatnych: Medjugorie, św. Faustyna, bł. Aleksandrina da Costa, Gietrzwałd, Lourdes, Fatima, Garabandal.

Rozumiem, że istnieje u niektórych potrzeba wiary w objawienia prywatne, które w sensie ścisłym nie należą do depozytu wiary. Papież Benedykt XVI pisał: „Wartość objawień prywatnych różni się zasadniczo od jedynego Objawienia publicznego: to ostatnie wymaga naszej wiary; w nim bowiem ludzkimi słowami i za pośrednictwem żywej wspólnoty Kościoła przemawia do nas sam Bóg. […] Jest to pomoc, którą otrzymujemy, ale nie mamy obowiązku z niej korzystać” (Verbum Domini, 14).

Przylgnięcie do objawień prywatnych objawia wiarę, która nieustannie potrzebuje potwierdzenia, że Bóg działa, mówi, komunikuje się z człowiekiem, napomina, czyni cuda – sam albo za pośrednictwem Maryi czy świętych. I ja to rozumiem. Dla mnie ważne pozostaje jednak pytanie o reklamową siłę przesłań opartych na objawieniach prywatnych.

Przyznam szczerze, że z trudem do mnie przemawiają reklamy wykonane w dość niewyszukanej estetyce, krzyczące drukowanymi literami, świadomie zaburzające gramatykę przez nadużywanie wielkiej litery itd. Siła wizualnego argumentu wcale nie jest proporcjonalna do wielkości użytych elementów, a „Naprawdę” jest w odbiorze bardziej nachalne od „naprawdę” pisanego minuskułą (i dlaczego „Maria” zamiast utrwalonej w polszczyźnie formy „Maryja”?).

Odniosłem wrażenie, że inicjatorom tej akcji chodzi nie tyle o ewangelizację, co o demonstrację i identyfikację, o poinformowanie świata, że są w społeczeństwie ludzie, którzy mają konkretne religijne punkty odniesienia, a osoby Jezusa i Maryi są dla nich bardzo ważne. W tym znaczeniu akcje te mogą spełniać swoją rolę.

Wśród wielu moich znajomych na FB widziałem posty ze zdjęciem plakatu „JEZU UFAM TOBIE” i aprobującym komentarzem. Nie chodzi więc tutaj tyle o nawrócenie wątpiących czy niewierzących, co raczej o utwierdzenie ludzi religijnych. To nie jest budowanie religijnej wizji świata, prowokowanie do jej przyjęcia, ale demonstrowanie takiej wizji świata, z którą wielu się utożsami.

Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to akcja, która trafi do wszystkich wierzących. Wiara w objawienia prywatne nie jest konieczna, a już na pewno nie jest konieczna do zbawienia, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z objawieniami, których badanie prawdziwości jest w toku. Wielu katolików ma dystans do objawień prywatnych i takiego „cudownościowego” profilu wiary. Nie potrzebują innych nadprzyrodzonych relacji niż biblijna.

Co więcej, mają rację, podnosząc, że gdyby patrzeć na te plakaty jako kwintesencję katolicyzmu, to jednak należałoby przypomnieć, że istota wiary jest gdzie indziej, a wizja wiary budowana wyłącznie na prywatnych objawieniach jest mocno niepełna, by nie powiedzieć – fałszywa. Źle by się stało, gdyby ta czy podobne akcje utrwaliły obraz katolicyzmu sprowadzonego do prywatnych wizji i objawień, nawet jeśli są niesprzeczne z nauką Kościoła.

Wesprzyj Więź

Na koniec trzeba powiedzieć jasno, że nie jest to inicjatywa kościelna. To nie Kościół jako instytucja za tym stoi. Prywatna fundacja ma prawo reklamować, co chce, a ludzie z nią związani – propagować taki profil wiary, do jakiego są przywiązani i jaki im odpowiada. Mówią przecież o swojej wierze. Ja osobiście na tę reklamową rozmowę o wierze patrzę z dystansem. I nie chodzi tylko o jej treści, ale także o formę. Estetyka tych billboardów mnie nie zachwyca, choć przypuszczam, że ich chropowata prostota jest zamierzona. Dzięki temu się wyróżniają.

I druga kwestia – nadmiar. Być może wynika to z faktu, że wynajmowane są miejsca od różnych właścicieli, ale trzy wielkie billboardy przed lotniskiem na Okęciu bardziej irytują nachalnością niż prowokują do zadumy. I nie przekonuje mnie komentarz, że im więcej plakatów, tym szatan bardziej wyje. Nawet jeśli, w co wątpię, to chyba raczej powinno nam chodzić o nawrócenie ludzi, niż o wkurzanie diabła.

Czytaj też: Warunek duszpasterskiej skuteczności. Jak uzdrowić stosunek do Boga i do siebie samego

Podziel się

15
5
Wiadomość

Miejsce: Krzyszkowice, pow.myślenicki, woj.małopolskie, po prawej stronie popularnej dwupasmówki z Zakopanego do Krakowa jest (od conajmniej ?20tu lat, tylko daty na bilboardzie się zmieniają) bilboard o nestępującej treści (ilustrowany m.in.Chrystusem w trzech koronach): “Wielka 12-letnia nowenna uwolnienia Kościoła (2018-2029) ROK 2030”, poniżej podpis “2000 rocznica rozpoczęcia publiczbego nauczania Pana Jezusa”. Czy można prosić o komentatrz co do treści teologicznej? Kto jest autorem?

@Basia, to jakiś wyjątkowo płodny i podatny religijnie zakątek Polski. Jak spojrzałam na mapę to Grzechynia, Krzyszkowice/Głogoczów, Kalwaria Zebrzydowska….., ostatnio Jordanów….., Wadowice…. i nadal niewyjaśnione Międzybrodzie Bielskie… trochę na uboczu, ale nadal zaledwie 30km od Wadowic. Do źródeł naszej wiary chyba stąd musi być niedaleko?

@Anna2 – miło, że zdrowa. Warto przeczytać komentarz o błaźnie na tym forum. Prawda.
https://wiez.pl/2022/07/22/najbardziej-rozpowszechniona-herezja-ze-na-niebo-trzeba-zasluzyc/

“Pamiętać o tym warto. Jak w piosence Podsiadły : „Rzucę kamieniem prosto w twoją twarz, nic o mnie nie wiesz, a ja ciebie znam”.
Mój komentarz. Było. I się podziało.
„Tu na tym forum jest pewna społeczność komentująca. Normalne.
Proszę, zachowajmy pewne proporcje – to jednak jest internet. Nie znamy się tak na poważnie.
I to też moja refleksja po przesłuchaniu kilka razy tej piosenki.
Nie znamy się, szanujmy się i słuchajmy. Nieźle z różnych światów jesteśmy.
I to jest cenne i ważne.”

Za ostro Pani napisała. Andrzej się już nie odezwie. Ja ten sam błąd zrobiłam.
Nawiązanie kontaktu z panem Robertem Forysiakiem nieumiejętne było z powodu mojego strachu.
Odsyłam do redakcji Więzi. Przeszli ze mną trochę ;). Pozdrawiam.
Jak już poza niego wyszłam, poza strach – to po prostu nie do uwierzenia.
Ale to już opowieść, która wyrasta poza forum.
I uwierz mi Andrzej nie pojawił się teraz na forum Więzi bez powodu.
Andrzeju dziękuję ogromnie i życzę Dobrej Drogi.

@Anna. Po moich wakacjach chętnie porozmawiam poza forum.
I zdrowia życzę również pod tym artykułem.
Dużo.”

@Joanna Krzeczkowska, nie wiem czy zdrowa, bo nadal jestem na izolacji. Ale jak widać na forum zaglądam i na e-maile odpisuje jakby co 🙂 Ale nie udostępniam swojego adresu publicznie (wole nie wiedzieć co pan RF wypisywał do Ciebie poza forum, jaki diabeł Cie natchnoł żeby mu wogóle swój adres podawać?).

Wiesz, przepraszam ale uśmiałam się do łez. No to przecież naturalne, że ten rygoryzm moralny RF z wierzchu, musiał być równoważony diablskim myśleniem od podszewki. Znaczy ja mam nadzieje, że tylko wirtualnym myśleniem i w inny sposób Cie nie namierzy 🙂 Weź, odezwij się mailem! (bynajmniej nie do RF)

@Basia i wszyscy inni cokolwowk obeznani (bo ja tam nawet nie wiedział co to za jeden Natanek), czy ja mogę (poważnie) prosić o rozjaśnienie jaka jest różnica między suspendowanym Natankiem a bp (jeszcze) Dzięgą. Bo ja tego nie ogarniam, czy te słowa to jest charakterystyka ex ks. czy bp:

“Jest jednym z głównych propagatorów i opiekunów ruchu dążącego do Intronizacji Chrystusa na „Króla Polski”.

W lutym 2010 opublikował „List otwarty do Biskupów Polskich, Prezydenta Rzeczpospolitej i Premiera Rządu Rzeczpospolitej”, w którym prosił i wzywał do uroczystego uznania Jezusa za Króla Polski, nawrócenia się i uznania nadrzędności „Prawa Bożego” nad prawem publicznym[5].”

Poniżej ktoś dementuje, że to Natanek za tym bilboardem stoi i że teologicznie wszystko gra. Zatem kto do tej nowenny z obrazem łudząco podobnym do objawień oławskich wzywa?

@Dorota ale to inicjatywa do której zachęca na stronie organizacja polonijna współpracująca z Natankiem. Natanek przewodzi zakonowi świeckiemu Rycerzy Chrystusa Króla. To ci w czerwonych płaszczach z właśnie takim wizerunkiem. Kościół flirtuje z takim ruchami, zwłaszcza świeckimi zakonami. Z jednej strony mamy ruchy charyzmatyczne, z drugiej konserwatywne typu rycerskiego. Jak Legion Chrystusa. Małopolska rzeczywiście obrodziła. Mamy jeszcze inne, ale nie chcę zbyt mocno w temat wchodzić. Ale chętnie zobaczyłabym artykuł na ten temat na Więzi z mocnym zapleczem teologicznym. Może coś już było?
@Anna2 Suspendowanie Natanka nie jest bezpośrednio związane z intronizacją. Co dokładnie nie wiem, ale stąd różnica. W internecie jest wiele na ten temat. Ciekawa lektura. Cieszę się, że już Pani na drodze do zdrowia po covidzie. 🙂
@Joanna Krzeczkowska nie wiem jak ostro zaszła dyskusja z panem RF, ale na forum wprowadzał mimo wszystko trochę przydatnego fermentu.

To nie są żarty, bo zanim takiego księdza namierzą i suspendują to on zdąży obrosnąć w piórka i wyhodować monstrualny kult swojej własnej osoby, uzależnić i zmanipulować ludzi, zwłaszcza w wiejskich parafiach gdzie bywa, że księża rezydują po kilkanaście lat. Też z chęcią bym poczytała na Więzi jakiś zbiorczy artykuł o tym co już zidentyfikowane. Ale to pokazuje, że jest wśród Polaków duża podatność na takie zjawiska. I pewno wielu nowych “Natanków” teraz sobie działa bez problemu kryjąc się w obrębie KRK. A nie są namierzeni, bo nie są medialni. Tym większe szkody, bo mogą działać latami.

@Basia. Jak już pisałam do Anny2 – nie do wiary. A ferment to jak zakwas. Inaczej tylko towarzystwo wzajemnej adoracji …

Tak. Warto, by te billboardy były uzupełnione innymi trafiającymi do osób na peryferiach Kościoła. Przy kościołach od strony ulic z reguły raz na miesiąc wieszane są mniejsze billboardy, ale one od kilkunastu lat też skręcają w stronę pobożności głównego nurtu katolików. Pamiętam, że na początku były jednak plakaty kierowane “na zewnątrz” – np. zdjęcie z leżącym na chodniku stylizowanym na Jezusa zakrwawionym człowiekiem z rozrzuconymi na boki rękami pośród mnóstwa obojętnie przechodzących przechodniów skadrowanych do wysokości kolan. Podobną wrażliwość miała grafika pierwszej Frondy. Dziś już katolicy albo zamykają się w swoim getcie, czego symptomem jest omawiana kampania billboardowa zbyt hermetyczna dla nawet peryferyjnych katolików, albo nie czują potrzeby docierania do nich z Dobrą Nowiną.

Oczywiście też. Nie raz już zło stawało się dobrem, a dobro złem. Ale bardzo dużo zależy od tego jak i kto je głosi. Jak to napisał kiedyś Stanislaw Lem i konklawe można doprowadzić do ludozrestwa byle postępować powoli I metodycznie.

Fundacji Kornice proponuję jakiś bilbord adresowany do osobników – lubiących w niecnych celach szermować cytatami z Biblii – typu Jędraszewski arcybiskup. Np. “Jeśli każecie im milczeć, kamienie wołać będą”. Fajnie wyglądałby chociażby vis a vis jego kurii.

Szczęściem Kościoła jest to, że ruch antyklerykalny jest w Polsce słabo zorganizowany. Gdyby masoni naprawdę odgrywali wyznaczona im przez biskupów rolę takie plakaty już dawno wisiałyby przed kuriami.

Masonów bym do tego nie mieszał i nimi się nie wysługiwał. Takie plakaty to obowiązek chrześcijan. Wierzących i poważnie traktujących wspólnotę Kościoła. Ecclesia ma pierwotne zadanie m.in. napominać. Robiła to również w stosunku do występnych biskupów.

Sytuacja nabiera dynamiki. Zresztą podobnie wyglądało to w przeszłości, zwłaszcza ab origine. Choć uprzedzając dalszy tok tych interesujących rozważań nadmieniam, że to nie dyskusja o strukturach i strategiach działania.

Wszytkie te argumenty można z łatwością obalić, obala je zresztą sam Pan Jezus mówiąc, m.in. żeby nie stawiać światła pod korcem, albo mówiąc o tym, żeby być sprytnym jak wąż i nieskazitelnym jak gołąb. Święci do ewangelizacji wykorzystywali media (np. Maksymilian Maria Kolbe) podobnie nowy błogosławiony Acuntis.

Jeżeli nie ma argumentów, za tym, żeby takich plakatów nie stawiać (idąc za tymi zupełniej nie trafionymi w tekście, to kościoły powinny być budowane poza miastami, a szczególnie poza dzielnicami w których są sklepy i punkty z usługami, bo te za bardzo kojarzą się z handlem i przepływem towarów) to jest jasne, że są one pożyteczne.

Kolbe i jego media, to akurat temat, który lepiej by było przemilczeć, dla dobra Kościoła.

Główny argument jest taki, że billbordoza jest szkodliwa niezależnie od tego, czy na plakatach wisi Jezus, czy gołe modelki. Te nośniki reklam powinny już dawno przejść do historii. Wspierać należy te akcje, które dążą do oczyszczenia naszego krajobrazu z tych szpecących billboardów, a nie wykorzystywać je do czegokolwiek.

Co za głupie uwagi! I to pisze dr teologii! Kto ma określać ile plakatów to w sam raz? Kto określa kiedy jest ewangelizacja a kiedy demonstracja? To samo można zarzucić procesjom, artykułom, książkom, sztandarom itd. Cytaty zaczerpnięte z objawień prywatnych to jeszcze nie promowanie tych objawień. Na żadnym plakacie nie ma błędu teologicznego, nawet jeśli zaczerpnięty jest z objawień w Medjugorie. Pomijam fakt, że obraz z napisem “Jezu ufam Tobie* wisi w każdym kościele Pobożność każdego człowieka jest inna, więc darmo szukać uniformizmu. Ks. w swojej wypowiedzi kieruje się swoim wrażeniem i emocjami a to jest mało profesjonalne no i z teologia nie ma nic wspólnego.

Mimo wszystko te tablice za nikim nie biegają i nie zmuszają do patrzenia na nie 🙂
Za podobnie nachalny może być uznany widok wież kościołów i przesłanie, które one niosą.
Po prostu te plakaty to nowy kanał komunikacyjny. Jeszcze nie oswojony, jeszcze zadziwiający. Wkrótce stanie się pewnie tak oczywisty, że wrośnie w krajobraz.

Nie biegają? Jest taki żart, że jak staniesz plecami do plakatu fundacji Kornice i w zasięgu wzroku nie masz żadnego innego plakatu tej fundacji, to znaczy, że jesteś w strefie przygranicznej i nie patrzysz na Polskę.

Tak tylko przypomnę, że pan Kłosek, ten od fundacji Kornice, finansowanej dzięki firmie produkującej okna ODMÓWIŁ przekazania TRZECH, słownie trzech okien (z defektami estetycznymi, które i tak nie nadawały się do sprzedaży) rodzinie, która ucierpiała w pożarze. Wolał te okna przekazać do utylizacji.