Jesień 2024, nr 3

Zamów

Stefan Wilkanowicz. Mój Mistrz na zawsze

Stefan Wilkanowicz, 2009. Fot. Adam Walanus / adamwalanus.pl

Niech osamotnienie w jakiejś sprawie nigdy nie pomniejsza jej rangi w twoich oczach. Twoim sukcesem nie są zbierane oklaski, tylko małe zmiany, które poprawiają świat – powtarzał.

To u Stefana Wilkanowicza odbywałem pierwszą praktykę zawodową. Miałem 19 lat, on – 80. Tak, w tym wieku pracował nieustannie, a odpoczywał… zmieniając rodzaj zajęcia. Żartował z tego, podejmując coraz większe wyzwania i kierując się zasadą, że „szczęście polega na przechodzeniu do trudności wyższego rzędu”.

Dzielił się swoimi pomysłami zgodnie z taktyką „daję wam myśl, a wy ją łapcie”. Przy czym w swoich działaniach, no cóż, był nowocześniejszy ode mnie. Przekonałem się, że „dojrzałej młodości” nie mierzy się wiekiem, tylko zdolnością do jednoczesnego buntu i innowacyjności. Zresztą, że wiek to w życiu przeszkoda pozorna, jeszcze wspomnę na końcu.

W swoich działaniach był nowocześniejszy ode mnie. Przekonałem się, że „dojrzałej młodości” nie mierzy się wiekiem, tylko zdolnością do jednoczesnego buntu i innowacyjności

Tomasz Ponikło

Udostępnij tekst

W kolejnych latach pan Stefan był wielokrotnie moim rozmówcą w wywiadach, bohaterem pierwszej książki i późniejszych tekstów, a nawet pracodawcą. I przede wszystkim bliskim człowiekiem.

Od wiadomości o jego śmierci staram się nazwać to, co przez te 18 lat, od naszego pierwszego spotkania, jest we mnie dzięki niemu. Mówiąc najprościej: czego się od niego nauczyłem.

Kilka prostych wskazań

Do wszystkiego podchodź z poczuciem humoru, a zwłaszcza do spraw ważnych; i do siebie samego.

Mów krótko i o tym, co interesuje ludzi, a nie tylko ciebie.

Zresztą, najpierw ludzi słuchaj, później pytaj, a sam mów wtedy, kiedy już ich zrozumiesz.

Po prostu bądź ciekawy ludzi – zwłaszcza tych całkiem innych od ciebie.

Milcz wobec cierpienia, którego nie rozumiesz.

Spodziewaj się dobra i nie zamykaj oczu na zło; działaj i nie pozostawaj obojętny.

Ufaj ludziom i pozwalaj im dojrzewać w ich własnym tempie.

Ataki i hejt traktuj ze spokojem, ale nie trać na nie czasu, tylko rób swoje.

Krytyki słuchaj i krytyki szukaj.

Stale miej włączony bullshit alert.

Nie obrażaj się na świat, tylko staraj się go zrozumieć.

Nie obawiaj się robić rzeczy śmiesznych w oczach innych.

Sprawdzaj cel swojej pracy jednym pytaniem: jakie wyniknie z tego dobro?

Niech osamotnienie w jakiejś sprawie nigdy nie pomniejsza jej rangi w twoich oczach.

Twoim sukcesem nie są zbierane oklaski, tylko małe zmiany, które poprawiają świat.

A jeśli już przychodzi czas nagród, Ty zajmuj się kolejnymi sprawami, a nie laudacjami.

Nie załamuj rąk nad śmiercią przyjaciół; myśl, kto może dalej podjąć to, co po sobie pozostawili, i wspieraj ich w tym.

Każdego dnia dawaj sobie czas na medytację lub kontemplację.

Bądź pokorny.

Z ogólną przyjacielską miłością

Osiem lat temu Władysław Bartoszewski, planując przyjazd do Krakowa, zażyczył sobie mieć wreszcie czas na przyjacielskie spotkanie. Jego sekretarz zaaranżował więc kameralną kolację z udziałem pana Stefana, któremu miałem zaszczyt towarzyszyć.

Ponieważ przyjaciele byli ludźmi działania, a nie poklepywania się po plecach, pan Stefan przeszedł do rzeczy, jeszcze zanim wybrzmiał dźwięk krzesła dosuwanego do stołu.

– Czy ty masz do mnie jakąś konkretną sprawę? – zagadnął Bartoszewskiego.

– Nie, ja jak zawsze przyjechałem do ciebie z ogólną miłością przyjacielską! – zaśmiał się Bartoszewski na cały lokal.

Później przez dwie godziny w ich rozmowie przeplatały się wątki osobiste z raportem o stanie świata, aż padł wyczekiwany konkret. Ponieważ, jak zwykle, panowie zgodzili się, że rozwiązaniem podzielanej przez nich troski jest działanie, a nie towarzyskie dysputy, zaczęli rozważać możliwości.

W pewnym momencie pan Stefan trzeźwo zauważył: – Władek, ale ja mam już 90 lat, a ty nawet więcej – powiedział wcale nie składając rękawic, ale z frajdą akcentując wyzwanie.

Na co Bartoszewski w tym samym tonie odparował: – A ja mam 92, w lutym będę mieć 93, ale z tego przecież nic nie wynika!

Wesprzyj Więź

Obaj pracowali do końca.

„Różne szalone pomysły przychodzą mi do głowy, ale może nie należy bać się szaleństwa, bo w zwariowanym świecie może się ono okazać całkiem rozsądne” – mawiał Stefan Wilkanowicz.

Przeczytaj też: Dialog nas upiększa. Rozmowa ze Stefanem Wilkanowiczem

Podziel się

3
1
Wiadomość

Brakuje mi tego dawnego pokolenia. My już tacy prędcy w osądach, w działaniu, w wykluczaniu.
Jest slow food, slow life – może czas na slow think … Pustynię.
A ta pustynia jednoczenie jest szybsza i głębsza w myśleniu niż niejeden wymuszony meeting.

Za mną nie od dziś chodzi wiersz Kiplinga.
Do syna.
https://gajewskijarek.wordpress.com/2018/06/06/rudyard-kipling-list-do-syna/

„Jeżeli umiesz rozmawiać z nieuczciwymi, nie tracąc uczciwości
lub spacerować z królem w sposób naturalny,
Jeżeli nie mogą Cię zranić nieprzyjaciele ani serdeczni przyjaciele;
Jeżeli cenisz wszystkich ludzi, nikogo nie przeceniając …”

@Joanna.
Gdybyśmy byli w offie, powiedziałbym to cicho i bardzo osobiście: Merci!
P.S. Ja to znałem w skróconej wersji albo w wersji, która stanowiła osnowę dla Kiplinga:
„Jeśli zachowasz rozum, gdy inni go stracą, ciebie oskarżając
zachowaj spokój, albowiem to ty posiądziesz ziemię na własność”. Jakoś tak