W spontanicznym organizowaniu pomocy ukraińskim uchodźcom wojennym dostrzec trzeba nie jakąś „nową solidarność” Polaków, lecz tę dobrze nam znaną z lat 1980–1981. W warunkach nadzwyczajnych doświadczenia „Solidarności” aktualizują się i wyrażają w uruchamianych ad hoc masowych akcjach społecznych.
Pomoc dla uchodźców wojennych z Ukrainy została w Polsce uruchomiona na olbrzymią skalę, współmierną do rozmiarów kwestii uchodźczej, liczonej w milionach osób doznających krzywdy. Pod koniec kwietnia 2022 r., czyli po dwóch miesiącach od napaści Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, liczba przybyłych do naszego kraju uchodźców z terenów konfliktu zbrojnego przekroczyła trzy miliony. Około 750 tys. uciekinierów wyjechało następnie do innych państw, część uchodźców wraca do Ukrainy. Majowe analizy natężenia i kierunków migracji wskazują na pewne ustabilizowanie sytuacji i pozwalają przyjąć, że obecnie około dwóch milionów ukraińskich wysiedleńców przebywa na terytorium Polski i korzysta z oferowanego im wszechstronnego wsparcia1.
Rosnąca sympatia dla Polski
Reakcje wielu społeczeństw, zwłaszcza z krajów zachodnich, na podjęte przez nas działania pomocowe wskazują, że Polska jest krajem wzorcotwórczym w skali Europy i świata, jeśli chodzi o reagowanie ad hoc na kryzys uchodźczy. Można wręcz mówić o rosnącej fascynacji Polską, czego wyrazem są przyjazdy do Przemyśla i innych polskich miast przygranicznych licznych zagranicznych wolontariuszy chcących uczestniczyć w akcji pomocowej i poczuć „ducha solidarności”.
Przypomina to fascynację polskim Sierpniem’80 i ruchem „Solidarności”, okazywaną przed niemal półwieczem przez wolne społeczeństwa zachodu. Owej fascynacji – wówczas i obecnie – towarzyszyło i towarzyszy pewne niedowierzanie, jak ów „duch solidarności” mógł się pojawić i niejako zmaterializować właśnie w Polsce. Jak to było możliwe, że masowy, 10-milionowy ruch obywatelski, w pełni pokojowy i z konstruktywnym programem społecznym, narodził się i przez kilkanaście miesięcy dynamicznie rozwijał w warunkach totalnej inwigilacji życia społecznego prowadzonej przez aparat państwa komunistycznego? Jak to jest możliwe dzisiaj, że solidarność z ukraińskimi uchodźcami okazuje społeczeństwo tak mocno wewnętrznie podzielone?
Jak to się dzieje, że Polacy nie tylko przyjaźnie witają Ukraińców, ale po prostu zapraszają ich do swoich domów? To przecież ci sami Polacy, którzy nie przejawiali zainteresowania przyjmowaniem przybyszów z Afryki Północnej w czasie europejskiego kryzysu migracyjnego z lat 2016–2017 i legitymizowali politykę rządu odmawiającego zgody na wdrożenie unijnego programu przymusowych krajowych „kontyngentów migranckich”. Fascynacja dominuje jednak nad niedowierzaniem i sympatia opinii publicznej wobec Polski rośnie w wielu krajach świata.
Uznanie ze strony innych nie jest bynajmniej kluczowym kontekstem podejmowanych tu rozważań. Nie chodzi bowiem o przeglądanie się w zwierciadle cudzych opinii. Przywołuję rosnącą na arenie międzynarodowej sympatię dla Polski i Polaków dlatego, że komentatorzy i zwykli obywatele Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Niemiec trafnie rozpoznali istotę zaktywizowanego w Polsce ruchu pomocowego. Jest nią fenomen praktykowania społecznej solidarności.
Zrozumienie tego fenomenu pozwala zrozumieć ruch pomocowy – w tym jego uruchomienie (się) niemalże w czasie rzeczywistym względem pojawienia się kwestii uchodźczej – a także oszacować jego potencjał i przewidywać dynamikę rozwojową. Pozwala też przywołać – nie w sposób wspomnieniowy, ale jako kluczowy kontekst analityczny – doświadczenia ruchu „Solidarności”, który ponad czterdzieści lat temu rozpoczął proces upadku komunizmu w Polsce i naszej części Europy.
Niektórzy eksperci – świadomi wagi doświadczeń „pierwszej Solidarności”, ale traktując je jako wydarzenia minione, niejako społecznie „zamknięte” – piszą o organizowaniu pomocy ukraińskim uchodźcom w kategoriach budowania zasobów „nowej” solidarności2. Będę starał się pokazać, że nie o nową, ale o tę znaną i rozpoznaną solidarność tu chodzi. Wskażę na podobieństwa ruchu społecznego „Solidarności” z lat 1980–1981 i ruchu pomocy uchodźcom A. D. 2022. Następnie spróbuję wytłumaczyć nieprzypadkowość tego podobieństwa, odwołując się do zaproponowanej w tytule artykułu kategorii solidarnościowego kapitału mobilizacyjnego.
Polski model reakcji ad hoc na kryzys uchodźczy
Uruchomione w Polsce w trybie doraźnym działania pomocowe adresowane do uchodźców wojennych z Ukrainy wyróżniają się czterema cechami. Są to:
1. Natychmiastowe otwarcie granic dla uchodźców wojennych po agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, która nastąpiła 24 lutego 2022 r. Kolejki oczekujących na przekroczenie granicy formowały się nie przed polskimi szlabanami granicznymi, ale po stronie ukraińskiej, w wyniku kontroli służb ukraińskich, mających na celu m.in. uniemożliwienie wyjazdu z kraju mężczyznom zobowiązanym do uczestnictwa w działaniach na rzecz obrony ojczyzny.
2. Oddolnie animowana współpraca międzysektorowa. Zarówno punkty recepcyjne uruchomione bezpośrednio po otwarciu granic dla uchodźców w miejscowościach wzdłuż granicy z Ukrainą (Dorohusk, Zosin, Hrebenne, Korczowa, Medyka, Budomierz, Krościenko) oraz na dworcu kolejowym w Przemyślu, jak i centra relokacyjne w oddalonych od granicy dużych aglomeracjach miejskich prowadzone są przez administrację samorządową przy współpracy administracji państwowej oraz przy ogromnym zaangażowaniu wolontariuszy – miejscowych i przyjezdnych, a także wymiernym materialnym wsparciu ze strony świata biznesu.
3. Przyjęcie w krótkim czasie bardzo dużej liczby uchodźców i ich sprawna relokacja na terytorium Polski jako kraju przyjmującego, przy jednoczesnym pozostawieniu uchodźcom decyzji co do miejsca pobytu, w tym możliwości powrotu do Ukrainy lub wyjazdu do państw trzecich. Wsparcie ma charakter pomocniczy i nie odbiera uchodźcom prawa i przestrzeni decydowania o własnym losie.
4. Uruchomienie systemu wsparcia społeczno-publicznego bez tworzenia obozów dla uchodźców jako miejsc dłuższego pobytu w zawieszeniu pomiędzy społeczeństwem pochodzenia a społeczeństwem przyjmującym. Ten właśnie aspekt najmocniej wyróżnia wyłaniający się polski model pomocowy i przesądza o unikalności Polski w skali europejskiej jako kraju przyjmującego na skalę masową uchodźców wojennych3.
Podstawą uruchomienia systemu społecznej absorpcji uchodźców i podjęcia w szerokim zakresie działań pomocowych była i jest nadzwyczajna mobilizacja społeczna. Warto zastanowić się, jakie zasoby społeczeństwa polskiego są podstawą tej zdolności mobilizacyjnej i jak je wytworzyliśmy. Jak to się stało, że Polska, charakteryzowana w licznych pracach socjologicznych jako państwo i społeczeństwo o niskim poziomie kapitału społecznego i innych przymiotów przypisywanych dojrzałym społeczeństwom obywatelskim, okazała się krajem wzorcotwórczym w zakresie uruchomienia i prowadzenia ogólnospołecznej akcji pomocowej? Skąd bierze się nasza zdolność wspólnotowego zaangażowania przekraczającego podziały społeczne utrwalane przez kilkanaście lat „twardej” polaryzacji politycznej, rozwój mediów tożsamościowych i społecznych baniek (social bubbles) jako samoizolujących się środowisk życia?
Podobieństwo działań solidarnościowych z lat 1980–1981 i 2022
Podstawą kompetencji mobilizacyjnych Polaków są doświadczenia ruchu „Solidarności” z lat 1980–1981. Doświadczenia te ukonstytuowały format społeczeństwa obywatelskiego w Polsce4 i utrwaliły wzory samoorganizacji społecznej w postaci uruchamianych ad hoc masowych akcji społecznych. Siła sprawcza i potencjał mobilizacyjny ruchu „Solidarności” przejawiały się na trzy powiązane ze sobą sposoby. Ich wyrazem były:
- Odzyskiwanie przez obywateli przestrzeni publicznej i pierwszeństwa w bezpośrednim zarządzaniu nią – w ramach prowadzonych akcji obywatelskich – względem działań czynnika urzędniczego (aparatu państwa).
- Poczucie racji moralnej. „Uwspólnienie poczucia racji moralnych”5 upodmiotawia i daje siłę do prowadzenia działań zbiorowych. Przy czym było to coś więcej niż przekonanie, że jako obywatele mamy rację. To było także przekonanie, że sama władza jest świadoma, iż tej racji nie ma i że koniec końców pozostaje jej wariant siłowy. Wreszcie było to przekonanie, że we wspólnotowym działaniu nie chodzi o interes grupowy, lecz o dobro ogólnospołeczne. Racja moralna pozwalała utrzymać pokojowy charakter działań pomimo licznych prowokacji ze strony aparatu państwa.
- Inkluzywny charakter ruchu. „Solidarność” zapraszała do uczestnictwa wszystkich Polaków, także ludzi aparatu władzy. Nie było przypadkiem ani powodem zgorszenia, że jednym z jej kluczowych działaczy był Bogdan Lis, członek PZPR. Do NSZZ „Solidarność” mógł się zapisać w zakładzie pracy każdy pracownik, a programowo ruch był – jak to ujęła Jadwiga Staniszkis – „samoograniczającą się rewolucją”6, zdolną powściągać postulaty radykalnej zmiany i – jak długo było możliwe – unikać otwartej konfrontacji z władzą.
Jeśli przyjrzymy się akcji pomocowej adresowanej do uchodźców wojennych z Ukrainy, odnajdziemy te same elementy składowe mobilizacyjnej energii.
Po pierwsze, wyraźne jest poczucie obywatelskiego sprawstwa związane z realnym zarządzaniem działaniami w przestrzeni publicznej. Działania pomocowe w różnych miastach były spontanicznie inicjowane przez obywateli. Państwo polskie po 24 lutego 2022 r. okazało się w pełni rzeczpospolitą, czyli dobrem wspólnym wszystkich obywateli, jak to stanowi Konstytucja RP z 1997 r., gdzie – jak to z kolei ujmowała Konstytucja marcowa z 1921 r. – „władza zwierzchnia należy do Narodu”.
W debacie eksperckiej często pojawia się motyw urzędnika państwowego, który w pierwszych dniach po wybuchu wojny pojawiał się w różnych centrach pomocowych, gdzie prace w bezpośredniej styczności z uchodźcami prowadzili już wolontariusze, i pytał się, co miałby robić i w czym pomóc. Obrazek ten stanowić ma ilustrację stanu zagubienia państwa. Tymczasem jest to ilustracja wdrażania w życie, zapisanej w preambule naszej obecnej ustawy zasadniczej, idei pomocniczości.
Istotą tej idei – w literaturze naukowej określanej jako zasada subsydiarności – jest pomocniczość państwa, a nie pomocniczość państwu. Rzeczpospolita to w ujęciu republikańskim polityczna wspólnota obywateli, uznawana przez inne podobnie uformowane wspólnoty za zbiorowego i dobrze zorganizowanego gospodarza na swoim terenie. Pomocnicze państwo nie gasi społecznej samoorganizacji, ale ją wspiera, kierunkuje, formatuje. Polacy nie przyjmowaliby Ukraińców do swych domów, gdyby miało to być wyrazem pomagania służbom publicznym. Pomagali bezpośrednio poszkodowanym, oczekując wsparcia ze strony władzy publicznej. A pomagali w imię solidarności z potrzebującymi.
Po drugie, czynnikiem mobilizacji społecznej było uogólnione poczucie racji moralnej, którego podstawą jest przekonanie o niczym nieusprawiedliwionej krzywdzie wyrządzanej Ukraińcom przez silniejszego i zaborczego sąsiada. Tej jednoznacznej oceny sytuacji nie było w przypadku migracyjnej „wędrówki ludów” w 2016 r.; w przekonaniu części Polaków pewność osądu moralnego naruszały wówczas m.in. obrazy wielu migrujących młodych mężczyzn. Z Ukrainy po 24 lutego 2022 r. przybywały zaś przede wszystkim matki z dziećmi, także seniorzy obojga płci. A liczni młodzi ukraińscy mężczyźni w tym samym czasie przemieszczali się w odwrotnym kierunku, aby móc bronić napadniętej ojczyzny.
Ważnym „aktywatorem” pomagania, oprócz przekonania o krzywdzie wyrządzanej przez Rosjan Ukraińcom, były też dowody męstwa i poświęcenia tych ostatnich w obronie napadniętej ojczyzny. Uruchomiły one, zauważmy, także realną pomoc militarną ze strony państw NATO.
Postawę solidarności Polaków z pokrzywdzonymi wzmacnia także wspólnota losów, w tym możliwość przywołania własnych narodowych doświadczeń bycia napadniętym przez Rosję sowiecką w 1920 r. i Trzecią Rzeszę niemiecką w 1939 r. Także świadomość, że po ewentualnym siłowym podporządkowaniu Ukrainy kolejnym celem Federacji Rosyjskiej może być Polska.
Siłą polskiego społeczeństwa obywatelskiego jest umiejętność aktywowania ad hoc solidarnościowego kapitału mobilizacyjnego. Słabością jest brak umiejętności instytucjonalizacji tego kapitału
Wreszcie warto mieć na uwadze, że aktywację działań solidarnościowych ułatwiała relatywna łatwość komunikacji, w tym podobieństwo języków, a także pozytywne doświadczenia wcześniejszych bezpośrednich kontaktów z przedstawicielami ponad milionowej rzeszy przebywających w Polsce ukraińskich migrantów ekonomicznych. Ale kluczową rolę odegrało tu wspomniane uwspólnienie poczucia racji moralnych.
Po trzecie, chodzi o inkluzywność ruchu pomocowego. Włączyć się w akcję pomocową mógł i może każdy, bez względu na poglądy polityczne, stosunek do aktualnej władzy politycznej, wiek, zawód i wszelkie inne składowe społecznej tożsamości osób i środowisk. Zauważmy, że właśnie owej inkluzywności brakowało akcjom pod biało-czerwonymi sztandarami podejmowanym przez ostatnie kilkanaście lat przez obie strony politycznej barykady: czy to w ramach miesięcznic smoleńskich, czy akcji Komitetu Obrony Demokracji itp.
Można śpiewać hymn narodowy, ale jeśli inkluzywności nie ma, mobilizowana energia społeczna ma inny charakter. Jako taka zużywana jest na manifestowanie własnej wyższości względem antagonistów i zazwyczaj nie zamienia się w działania pozytywne, a z czasem staje się wręcz energią wsobną. Generuje wówczas, co prawda, kapitał spajający w ujęciu Roberta Putnama, ale bez możliwości jego konwertowania w kapitał pomostowy7. A to ostatnie jest niezbędne dla urzeczywistnienia „ducha solidarności”.
Zdolność do obywatelskiego samoorganizowania się w sytuacjach nadzwyczajnych
Doświadczenia karnawału „Solidarności” były wyjątkowe, ale ich potencjał sprawczy polega na tym, że – choć przerwane przez represje stanu wojennego – nie stały się doświadczeniem historycznym, rodzajem li tylko przeżycia pokoleniowego, kształtującego losy i tożsamość określonej kohorty wiekowej, składającej się z bezpośrednich uczestników wydarzeń. Okazały się czymś więcej – wzorem samoorganizacji społecznej opartej na mobilizacji w sytuacjach nadzwyczajnych, zapisanej w głębokiej, nieresetowanej pamięci zbiorowej. Są elementem swoistego nieusuwalnego kulturowego DNA8 i tym samym potencjałem możliwym do wielokrotnego aktywowania – przy zajściu określonych warunków brzegowych – w postaci solidarnościowego kapitału mobilizacyjnego.
Warto pamiętać, że katalizatorem ruchu „Solidarności” była pierwsza pielgrzymka do ojczyzny papieża Jana Pawła II. To dziewięciodniowe wydarzenie społeczno-religijne (2–10 czerwca 1979 r.) było pierwszym od wielu lat w pełni pokojowym doświadczeniem odzyskania przez społeczeństwo przestrzeni publicznej: przeżyciem nie tylko wspólnego korzystania z niej w sposób wolny, ale też stawania się na moment zbiorowym gospodarzem tej przestrzeni.
Karnawał „Solidarności” 1980–1981 przyniósł podobne doświadczenia przeżywane w dłuższym horyzoncie czasowym, liczonym w miesiącach, ale tylko miesiącach. W latach 80. i 90. solidarnościowy kapitał mobilizacyjny aktywowany był na krótko, podczas kolejnych papieskich pielgrzymek do Polski, a na przełomie tych dekad w trakcie „plebiscytowych” wyborów do parlamentu (4 czerwca 1989 r.9).
W Trzeciej Rzeczypospolitej siłę solidarnościowego kapitału mobilizacyjnego mogliśmy także obserwować, gdy kilkaset tysięcy naszych rodaków postanowiło z dnia na dzień wybrać się do Rzymu, aby uczestniczyć w uroczystościach pogrzebowych Jana Pawła II, a następnie w jego beatyfikacji. W tym pospolitym ruszeniu na południe nie widzieliśmy nic nadzwyczajnego. Wielu Polaków natomiast dziwiło się, że stolica Włoch okazała się tak słabo przygotowana na przyjęcie pielgrzymów.
Gdy zimą 2007 r., po okresie spadku formy, Adam Małysz niespodziewanie zwyciężył w słoweńskiej Planicy w pierwszym konkursie skoków narciarskich i odzyskał szansę (w przypadku wygrania zawodów następnego dnia) zdobycia czwartej Kryształowej Kuli – polscy kibice po zakończeniu transmisji telewizyjnej wsiedli w samochody i utworzyli nocną kawalkadę na trasie dojazdowej do Planicy.
Gdy z kolei w kwietniu 2010 r. z Rosji przetransportowane zostały samolotem do Warszawy ciała osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego, warszawiacy nie tylko tłumnie ustawili się na trasie przejazdu konduktu, ale też organizowali masowe pochody, przejmując, bez wsparcia policji, części jezdni. Ruch samochodowy odbywał się przy tym sprawnie, gdyż kierowcy okazywali się aktywnymi współuczestnikami samoorganizującego się wydarzenia (zaznaczmy, działo się to jeszcze przed uruchomieniem gorącego sporu o miejsce pochówku Pary Prezydenckiej).
To liczne dowody na to, że jako społeczeństwo jesteśmy zdolni do obywatelskiego samoorganizowania się ad hoc w przestrzeni publicznej w sytuacjach mniej lub bardziej nadzwyczajnych, gdy chcemy i widzimy potrzebę okazania solidarności. Zdolność tę nabyliśmy przez praktykę. To ważny zasób polskiego społeczeństwa obywatelskiego – tytułowy solidarnościowy kapitał mobilizacyjny. Gdy zdamy sobie z tego sprawę, nie dziwi fenomen ruchu pomocowego po wybuchu wojny w Ukrainie, szybkość i rozmach uruchomionych oddolnie działań.
Konwersja kapitałów
W ujęciu ekonomicznym kapitał to każdy zasób w naszym posiadaniu, z którego jesteśmy w stanie zrobić użytek. Zrobić użytek znaczy tu nie tyle skonsumować dane dobro (i tym samym przestać nim dysponować), ile wykorzystać je jako czynnik produkcji w celu wytworzenia innego dobra. Także to nowe dobro można skonsumować, ale można też wykorzystać je dla wytworzenia kolejnego dobra. W takim procesie wytwórczym mamy do czynienia nie tyle ze zużywaniem zasobów, ile z konwertowaniem kapitałów.
Najłatwiejszy w użyciu i najbardziej konwertowalny jest kapitał finansowy (pieniądz), można go bowiem w prosty sposób inwestować i wymieniać na szereg innych dóbr: materialnych i niematerialnych. Obrót pieniądzem może jednak – jak to ma miejsce współcześnie (sprzyja temu zjawisku neoliberalnie zorientowana polityka makroekonomiczna) – wymykać się spod społecznej kontroli i stawać podstawą rozwoju rynków spekulatywnych, które nie produkują żadnych społecznie użytecznych dóbr. Stąd współczesna ekonomia dostrzega wagę pytania, kto realnie kontroluje obrót pieniądzem. Ale rośnie też zainteresowanie ekonomistów dysponowaniem zasobami niefinansowymi, w tym dobrami niematerialnymi.
Wśród niematerialnych zasobów-kapitałów wyróżnia się między innymi kapitał ludzki, kapitał społeczny, kapitał kulturowy i kapitał instytucjonalny. Kapitał ludzki to osobiste zasoby kompetencyjne w posiadaniu i dyspozycji jednostek; zdobywamy je m.in. dzięki edukacji. Stąd popularność określenia edukacji jako „najlepszej inwestycji w kapitał ludzki”. Kapitał społeczny to zasoby w posiadaniu i użytkowaniu społeczności jako całości, których to zasobów tym samym nie sposób uprywatnić, na przykład zabrać ze sobą, opuszczając daną wspólnotę. Przykładem jest tu uogólnione zaufanie czy zdolność wspólnotowego działania. Kapitał kulturowy przejawia się z kolei w zdolności komunikowania, wspólnocie skojarzeń i myślenia. Podstawowym, ale nie jedynym nośnikiem takiego kapitału jest język. Kapitał kulturowy to także doświadczenia zbiorowe akumulowane w „kulturowym DNA” dużych wspólnot, na przykład narodów. W tym znaczeniu Sierpień ’80 to mit założycielski polskiego społeczeństwa obywatelskiego.
Kapitał instytucjonalny natomiast to „pamięć organizacji”, wzory działania zapisane w wypracowanych procedurach, obowiązujących standardach czy stosowanych na wpół formalnych urzędniczych pragmatykach. Kapitał instytucjonalny pozwala kontynuować działania organizacji pomimo fluktuacji kadr. Jest to więc zasób w posiadaniu organizacji, a nie jednostek czy społeczności. Warto jeszcze wspomnieć o kapitale moralnym. To szczególny rodzaj niematerialnego kapitału odnawialnego: jest nim każdy niematerialny zasób, który przyrasta w miarę jego (prawidłowego) używania.
Zdolność uruchamiania inkluzywnych działań zbiorowych w przestrzeni publicznej zorientowanych na dobro wspólne to rodzaj kapitału społeczno-kulturowego, który proponuję określać mianem solidarnościowego kapitału mobilizacyjnego. Jedne społeczności mają tę zdolność większą, inne mniejszą. Społeczeństwa w stanie anomii (rozpadu wspólnoty) czy poddane władzy totalitarnej nie mają jej w ogóle lub pozostaje ona zbiorową zdolnością w stanie uśpionym. My mamy wysokie kompetencje, wręcz dyspozycje aktywowania działań zbiorowych – to siła polskiego społeczeństwa obywatelskiego. Zarazem naszą słabością jest brak umiejętności instytucjonalizacji kapitału społecznej mobilizacji ad hoc.
Karnawał „Solidarności” lat 1980–1981, liczne pielgrzymki papieskie czy inne przywołane tu (i nieprzywołane) zbiorowe manifestacje inkluzywnej solidarności – wszystkie one stanowiły sytuacje nadzwyczajne, sprzyjające aktywacji kapitału mobilizacyjnego. Uruchomiona w ten sposób energia społeczna jest jednak możliwa do użytkowania w krótkiej perspektywie czasowej. Brak umiejętności przekształcania tego społecznego aktywu sprawia, że pomiędzy spektakularnymi akcjami obywatelskimi obserwujemy społeczny marazm, a badacze odnotowują niskie wyniki pomiarów takich składników kapitału społecznego, jak uogólnione zaufanie, aktywność stowarzyszeniowa czy siła pomostowych więzi społecznych.
Ruch pomocowy stwarza realne szanse na zmianę tego stanu rzeczy. Daje to możliwość – a wręcz konieczność – podjęcia pewnych działań publicznych. Powinny one dążyć do takiego dalszego formatowania akcji pomocowej adresowanej do uchodźców wojennych z Ukrainy, aby ów kapitał społecznej mobilizacji mógł – zamiast się wyczerpywać – przekształcać się w bardziej trwały zasób. Aby stał się zbiorową dyspozycją do zorganizowanego działania na rzecz dobra wspólnego w stanie „normalizacji”, a nie tylko w sytuacjach nadzwyczajnych.
Innymi słowy, chodzi o to, aby nauczyć się przekształcania energii społecznej mobilizacji w społeczno-instytucjonalny kapitał solidarności. Czym jednak jest ów kapitał solidarności i jak konkretnie programować działania publiczne, aby mógł się on w polskim społeczeństwie wytwarzać i akumulować – to tematy na odrębne opracowania. Może będę miał sposobność podjąć je na łamach „Więzi”.
1 Trudno oszacować skalę rzeczywistych powrotów, są bowiem liczne przypadki ponownego wyjazdu po powrocie do Ukrainy. W maju dzienne bilanse ruchu ludności na granicy polsko-ukraińskiej pokazywały jednak, że liczba obywateli ukraińskich wjeżdżających do swego kraju z terytorium Polski przeważała nad liczbą obywateli opuszczających terytorium Ukrainy.
2 Zob. Inicjatywa Nowa Solidarność, Małopolska Szkoła Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, Kraków, marzec 2022.
3 Poza granicami Europy społeczna absorpcja charakteryzowała m.in. pomoc Libańczyków dla uchodźców z ogarniętej wojną domową Syrii, tyle że – koniec końców – pozostawione bez odpowiedniego wsparcia ze strony wspólnoty międzynarodowej państwo i społeczeństwo libańskie nie było w stanie udźwignąć ciężaru kosztów tej absorpcji. O ostatecznym odbiorze polskiego modelu pomocowego przesądzi zdolność normalizacji środowiskowych działań pomocowych.
4 I. Słodkowska, Społeczeństwo obywatelskie na tle historycznego przełomu. Polska 1980–1989, Warszawa 2006.
5 E. Ciżewska-Martyńska, K. Mazur, Sprawy społeczne w programie ruchu Solidarność, w: Stulecie polskiej polityki społecznej 1918–2018, red. E. Bojanowska, M. Grewiński, M. Rymsza, G. Uścińska, Warszawa 2018, s. 109.
6 J. Staniszkis, Samoograniczająca się rewolucja, Gdańsk 2010.
7 Zob. R. Putnam, Samotna gra w kręgle. Upadek i odrodzenie wspólnot lokalnych w Stanach Zjednoczonych, tłum. P. Sadura i S. Szymański, Warszawa 2008.
8 Zob. E. Hałas, Konstruowanie tożsamości państwa-narodu. Konflikt symboliczny o Preambułę do Konstytucji, w: „Solidarność” w imieniu narodu i obywateli, red. M. Latoszek, Kraków 2005.
9 Warto pamiętać, że chociaż były to wybory tylko częściowo demokratyczne, to zarazem kandydaci władzy przegrali wszystkie wolne mandaty, za wyjątkiem jednego miejsca w Senacie.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” lato 2022 jako część bloku tematycznego „Inna Ukraina w innym świecie”.
Pozostałe teksty bloku:
Dmytro Stus, „Dziennik wojenny z mojej wioski”
„Nieśmiertelniki, Koniec stycznia”, wiersze Hali Mazurenko
„Wojna wszystko zmieniła”, Bogumiła Berdychowska w rozmowie ze Zbigniewem Nosowskim i Grzegorzem Pacem
Natalia Bryżko-Zapór, „«Wkrótce was wyzwolimy». Wołodymyr Zełenski i Iwan Groźny”
Włodzimierz Marciniak, „Rosja: powracający totalitaryzm”
Krzysztof Chaczko, „Ukraińcy w Polsce: kłopotliwe współzamieszkiwanie czy braterstwo narodów?”
Mariusz Antonowicz, „Jeśli padnie Ukraina, następna będzie Litwa”