Wygrałem dużo więcej niż te pół miliona, o które wnioskowałem – mówi Jakub Pankowiak po wycofaniu roszczenia przeciwko diecezji kaliskiej za krzywdy wyrządzone przez duchownego.
Zbigniew Nosowski: Dziś zaczyna się wreszcie proces cywilny braci Pankowiaków domagających się milionowego zadośćuczynienia od diecezji kaliskiej, a ty w przeddzień wycofujesz swoje roszczenie. Dlaczego?
Jakub Pankowiak: Powodów jest dużo. Przede wszystkim od początku, gdy postanowiłem wytoczyć proces cywilny przeciwko diecezji kaliskiej, zakładałem, że nie będę czerpał z tej sprawy korzyści majątkowych – nawet gdyby proces zakończył się przyznaniem zadośćuczynienia.
Od razu po publikacji filmu braci Sekielskich „Zabawa w chowanego”, w którym obaj z bratem opowiedzieliśmy o wykorzystywaniu nas przez ks. Arkadiusza Hajdasza, pojawiły się zarzuty, że chodzi nam o pieniądze. Mnie natomiast chodziło o co innego. Dla mnie złożenie pozwu o zadośćuczynienie finansowe było narzędziem mającym służyć zmobilizowaniu diecezji kaliskiej do działania i do zmiany podejścia wobec osób pokrzywdzonych.
Jak mogłem się czuć, gdy zrównano moje działania z hitlerowcami… Okazuje się, że z Kościołem instytucjonalnym dialog nie jest możliwy
Była to więc dla mnie forma presji wobec tej konkretnej diecezji, ale też szerzej: wobec władz Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce. Chcąc wytrącić osobom nieprzychylnym argument z ręki, zakładałem, że albo w którymś momencie wycofam roszczenie, albo przeznaczę całą uzyskaną kwotę na cele społeczne (wielu osobom mówiłem o tym prywatnie, w tym nawet jednemu biskupowi).
Na początku zakładałem nawet, że da się doprowadzić do jakiejś współpracy biskupów i pokrzywdzonych.
To się nie udało. Nie doszło ani do zabrania głosu przez osoby poszkodowane na posiedzeniu Konferencji Episkopatu Polski, ani do stworzenia jakichś struktur współpracy. Mówiłeś kiedyś gorzko: „Jako pokrzywdzeni przeszkadzamy biskupom”…
– Nie zostaliśmy potraktowani jako partnerzy, lecz jako przeciwnicy. A ja naiwnie zakładałem, że poprzez skierowanie sprawy do sądu uda się doprowadzić do zawarcia ugody – takiego porozumienia, które stanie się potem wzorcowe dla innych osób pokrzywdzonych i dla innych diecezji.
Niestety, nie doszło do takich rozmów. Gdyby nowy biskup kaliski umówił się ze mną na spotkanie, gdyby przyznał, że diecezja poczuwa się do współodpowiedzialności za wyrządzone mi zło – już dużo wcześniej bym się z pozwu wycofał. Najbardziej zależało mi właśnie na uznaniu instytucjonalnego wymiaru przemocy seksualnej w Kościele.
A teraz się wycofujesz z walki. Czyli przegrałeś?
– Nie mam poczucia porażki. Wygrałem dużo więcej niż te pół miliona, o które wnioskowałem. Wygrałem coś, co jest niemierzalne, niematerialne. Przede wszystkim odzyskałem siebie.
Ale w sądzie odczytano oświadczenie twojego pełnomocnika, że nie widzisz sprawczości tego, co dotychczas robiłeś.
– Owszem, nie widzę tej sprawczości w wymiarze postrzegania tego tematu przez polskich biskupów katolickich. Pod tym względem, jak już powiedziałem, zdecydowanie się nie udało. Sądzę, że zmiana sposobu działania biskupów nastąpi dopiero za jakiś czas, po dokonaniu się wymiany pokoleniowej.
Nawet w ostatnich miesiącach doświadczałem tego, że jako pokrzywdzony biskupom przeszkadzam. To był dla mnie dodatkowy argument, żeby wycofać roszczenie. Zrozumiałem, że ani moja ewentualna wygrana, ani przegrana w sądzie nie da tego, na czym mi najbardziej zależało: realnej przemiany w Kościele. O to trzeba się będzie zmagać innymi sposobami.
Nie udało mi się więc przetarcie szlaku innym pokrzywdzonym, stworzenie jakiegoś mechanizmu ułatwiającego podobne działania. Nadal uważam, że osobom pokrzywdzonym należą się zadośćuczynienia finansowe nie tylko od sprawców bezpośrednich, lecz także od pośrednich – czyli od instytucji kościelnych, od przełożonych odpowiadających za stworzenie atmosfery, w której przymykanie oka na przestępstwa seksualne duchownych stało się normą. Nie zostałem więc pionierem pod tym względem. Inni poszkodowani wciąż będą musieli iść z wnioskami do sądu, chcąc uzyskać odszkodowania.
Właściwie w naszym Kościele chyba tylko dominikanie potrafili zmierzyć się na poważnie z tym aspektem finansowej odpowiedzialności instytucji kościelnej za zniszczone życie osób wykorzystanych seksualnie przez duchownego. Pod tym względem wyrażam duży szacunek dla o. Pawła Kozackiego, który jako prowincjał doprowadził do podpisania ugód i wypłacenia zadośćuczynienia.
A co jeszcze udało ci się osiągnąć poprzez ten proces i inne działania?
– Ważne są też te inne działania. Bo pozwu cywilnego nie traktowałem jako celu samego w sobie. Z pewnością udało się – nie tylko mnie samemu, ale dzięki współpracy wielu osób – ugruntować świadomość, że kwestia wykorzystywania seksualnego i chronienia sprawców przez przełożonych kościelnych nie jest w Polsce marginalna. Udało się pokazać publicznie, z jakimi problemami muszą się mierzyć przez całe życie osoby pokrzywdzone.
Dokonała się więc zmiana najtrudniejsza: w świadomości społecznej. Dziś już prawie nikt nie odważy się zamiatać takich spraw pod dywan. A gdyby ktoś się odważył, to zaraz będą rzesze osób gotowych o tym mówić publicznie. Wcześniej było zupełnie inaczej.
Teraz wiadomo również, jakie straty Kościół ponosi wskutek zaniechań biskupów. Widać już, moim zdaniem czytelnie, że są to straty większe (choć niepoliczalne) niż kwoty ewentualnie zasądzanych odszkodowań. Zresztą o zadośćuczynieniach można rozmawiać w ciszy i spokoju, nie na sali sądowej – trzeba tylko chcieć.
Bardzo ważny był dla mnie kontakt z Państwową Komisją ds. Pedofilii, zwłaszcza z jej przewodniczącym prof. Błażejem Kmieciakiem. Dało mi to poczucie, że w strukturach państwowych mamy kogoś, kto na pewno jest sojusznikiem osób pokrzywdzonych, będzie o nas walczył i nie odpuszczał. Mam też pewność, że on to robi nie z pobudek politycznych, lecz z przekonania.
W filmie „Zabawa w chowanego” mówiłeś, że wciąż czujesz za swoimi plecami sprawcę. Po emisji filmu – że wreszcie się od niego uwolniłeś. Teraz nadszedł kolejny etap odzyskiwania wolności?
– Po tej decyzji odzyskałem spokój. Dla mnie zysk z tego jest oczywisty: uwolniłem się już całkowicie od tej sprawy. Odczułem wewnętrzną ulgę. Na skutek tych prawnych zmagań cierpiały przecież i moja rodzina, i ja sam, i moje życie zawodowe.
Szybko zrozumiałem, że wiele osób krążących przy tym temacie niespecjalnie interesuje się poszkodowanymi, a jedynie klikalnością lub podgrzewaniem tematu dla własnych celów. To gorzka nauka
Dla mnie sprawa jest całkowicie zamknięta, jeśli chodzi o bezpośredniego sprawcę. Co prawda, nie został on skazany w sądzie państwowym, na skutek prawnych zawirowań wobec okresu przedawnienia – ale w moim przekonaniu wobec niego sprawiedliwość się dokonała. Nie stało się to wciąż w wymiarze instytucjonalnym Kościoła – a ten wymiar był dla mnie ważniejszy niż ukaranie sprawcy.
Poprzez moją decyzję nie wycofuję się całkowicie ze zmagań o prawa osób pokrzywdzonych. Wycofuję się z roszczenia o zadośćuczynienie finansowe, którego i tak nie pragnąłem. A walkę o stworzenie kolejnych mechanizmów prawnych związanych z wypłacaniem odszkodowań w Kościele pozostawiam innym.
Czego się nauczyłeś przez te dwa lata? O życiu? O Kościele? O mediach? O sobie?
– To była doskonała lekcja życia (śmiech). Przede wszystkim sporo się dowiedziałem o mediach. Szybko zrozumiałem, że wiele osób krążących przy tym temacie niespecjalnie interesuje się poszkodowanymi, a jedynie klikalnością lub podgrzewaniem tematu dla własnych celów. To gorzka nauka. Niby o tym teoretycznie wiedziałem, ale nie wiedziałem, że to aż tak…
Wyrosłem też z naiwności w postrzeganiu Kościoła hierarchicznego. Okazało się, że nie liczy się pojedyncza osoba pokrzywdzona, lecz całościowe załatwienie sprawy, rozumiane jako wyjście z problemów obronną ręką przez instytucję kościelną.
Nauczyłem się też, jak skuteczną bronią może być rozpuszczanie nieprawdziwych informacji. Po diecezjach poznańskiej i kaliskiej szybko rozchodziła się „wiadomość”, że nam przecież chodzi o pieniądze. To zmieniało postrzeganie sprawy i nas samych nawet przez księży, którzy wcześniej nas wspierali.
Bardzo gorzką lekcją było uświadomienie sobie, że władze kościelne traktują wnioski takie jak nasz jako akt wrogi wobec Kościoła. Podam inny przykład. W lutym br. odbywał się proces księdza oskarżonego o wielokrotne gwałty na ministrancie w Chodzieży. Jako świadek został wezwany abp Stanisław Gądecki. Przed wejściem na salę rozpraw powiedział dziennikarzom, że mówienie o odpowiedzialności finansowej Kościoła za działania konkretnego księdza wydaje mu się niedorzeczne. I dodał: „Stosowanie odpowiedzialności zbiorowej było za czasów hitlerowskich, gdy zabijano całą rodzinę czy wioskę ze względu na winę jednego”. Domyślasz się, jak mogłem się czuć, gdy zrównano moje działania z hitlerowcami… Okazuje się, że z Kościołem instytucjonalnym dialog nie jest możliwy.
Co z twoją wiarą? Zmieniła się w tym okresie?
– Nie zmieniła się wiara jako taka, lecz podejście do niej. Teraz w Kościele bardziej świadomie szukam dobrych ludzi, którzy ożywiają moją wiarę. Szukam wiary w ludziach, a nie w Kościele jako instytucji. Na skutek ujawnienia się publicznie poznałem mnóstwo wspaniałych księży, sióstr zakonnych czy katolickich publicystów, którzy są odmienni niż kościelny mainstream i którzy są dla mnie teraz ważnym punktem odniesienia.
A zmieniło się twoje podejście do muzyki? Grasz co innego, grasz inaczej (weźmy w nawias pandemię, wskutek której dużo mniej koncertowałeś)?
– Nie zmieniło się moje postrzeganie muzyki. Ale zmieniło się moje postrzeganie zawodu. Dziś każdy występ czy moja praca na uczelni cieszą mnie jeszcze bardziej niż wcześniej. Stałem się też człowiekiem bardziej otwartym na innych.
A co z twoim bratem? Zostaje teraz sam w procesie.
– Od samego początku pracy nad filmem braci Sekielskich wiele rzeczy robiliśmy z Bartkiem wspólnie, choć różniło nas postrzeganie rzeczywistości. Różnie stawialiśmy sobie cele w naszych działaniach. Teraz też idziemy własnymi drogami.
Rzecz jasna, kibicuję mu w tej sprawie i życzę mu wygranej. Ja chciałem to zrobić to po swojemu – i także po swojemu skończyć. Dla siebie czuję się wygranym. Zrobiłem bardzo dużo. Chyba o wiele więcej niż powinienem.
Jakub Pankowiak – muzyk, organista, pedagog. Absolwent Akademii Muzycznej w Poznaniu, obronił dyplom z wyróżnieniem w klasie organów Sławomira Kamińskiego. Studiował także na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie pod kierunkiem Magdaleny Czajki, w Musikhochschule Lübeck pod kierunkiem Arvida Gasta. Laureat wielu konkursów w Polsce i za granicą, między innymi M.K. Čiurlionisa w Wilnie i Ogólnopolskiego Konkursu Organowego Wykonawstwa Utworów D. Buxtehudego w Krakowie. Uhonorowany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej” (2017). Występuje jako solista akompaniator, koncertował m.in. w Niemczech, Luksemburgu i Izraelu. Wykładowca Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu. Był jednym z bohaterów dokumentu braci Sekielskich „Zabawa w chowanego”.
Przeczytaj także: Przebaczyłem. Chciałbym, żeby ksiądz, który mnie krzywdził, umarł jako człowiek, a nie synonim „pedofila”
Słowa Pana Jakuba przeczytałem z wielkim bólem i to tym dosłownym! Silny ból w klatce piersiowej. Jak moze szef episkopatu abp. Gądecki nazywać nas hitlerowcami? To są jeszcze gorsze słowa niz słowa biznesmena z Torunia, który mówił KTÓŻ NIE MA POKUS! Dzieci nazwał pokusą dla biskupów! Ale słowa abp. Gądeckiego są jeszcze gorsze!!
Stąd są moje żądania, nie prośby!
Żądam :
Natychmiastowej dymisji abp. Gądeckiego z funkcji szefa polskiego episkopatu.
Natychmiastowej dymisji abp. Gądeckiego z funkcji pasterza arch. poznańskiej!
Żądam potępienia tych słów przez abp. Wojciecha Polaka jako delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodziezy.
” Jak mogłem się czuć, gdy zrównano moje działania z hitlerowcami… Okazuje się, że z Kościołem instytucjonalnym dialog nie jest możliwy.”
Jakub Pankowiak
Niestety, nadal jestesmy nikim, wręcz jestesmy śmieciami dla biskupów, nam sie w niczym nie pomaga , nie odszukuje! Wręcz udaje się ze nas nie ma! Tak jest w Gdansku, Szczecinie , Kaliszu, Toruniu i w innych miastach w Polsce. Zadnych odszkodowań, buta i arogancja biskupów jest szokująca! I nadal zwłoki ks…. Jankowskiego, ktory tak wiele dzieci wykorzystał nadal są wewnątrz Domu Bożego! Nikt nie reaguje! Nikomu ten fakt nie przeszkadza! Nawet abp. Wojdzie, metropolicie gdańskiemu!
Są proboszczowie, ktorzy mówią na kazaniach! ich pedofilia to atak na Kosciół! Ze to wszystko jest zaplanowanym atakiem na biskupów! Ale my jestesmy! Nadal! O nas nikt się od lat nie upomina! I tak jest w naszym kraju! Nic sie nie zmieniło. Watykan nie ujawnia wyroków wobec biskupów i księży ,wobec których toczyły się postępowania w kongregacjach.
Nadal jestesmy sami! Epikopat ma nas gdzieś !
Tomasz , wykorzystany przez ksiedza z Polic pod Szczecinem.
Panie Tomaszu, bardzo Pana rozumiem. Robert Fidura odszedł z fundacji Józefa, bo po ludzku nie wytrzymał. Jak napisał pan Jakub – warto znaleźć inne sposoby – „Zrozumiałem, że ani moja ewentualna wygrana, ani przegrana w sądzie nie da tego, na czym mi najbardziej zależało: realnej przemiany w Kościele. O to trzeba się będzie zmagać innymi sposobami.”
Pani Joanno, kazdy proces wygrany z jakąkolwiek kurią daje nam wszystkim nadzieję iż takie procesy są po pierwsze mozliwe a po drugie ich wyroki doprowadzą do fali bankructw poszczegolnych kurii. Tak jak to miało miejsce w USA. Ta fala bankructw w USA doprowadziła wreszcie! do otwarcia oczu biskupów, że są sługami Jezusa! I o Jego Kosciół mają sie troszczyć a nie o instytucję ziemską Koscioła. Ze dość ukrywania latami tych brutalnych wydarzeń, dość! Ale w Polsce, kraju JPII nic nie jest możliwe! Polscy biskupi mają takie przykłady jak mają się zachowac płynące chocby z laickiej Francji. Ale nie! U nas nie! U nas rządzi klerykalizm! Wazniejsza jest instytucja niz Boży Kosciół, ktorym my wszyscy jestesmy! Nasi biskupi wyrosli wręcz w klerykalizmie! Tylko stanowczość cos daje. Marzy mi sie dzień iz w Polsce bedzie rewolucja przez nas zrobiona, przez osoby wykorzystane,taka rewolucja jak we Francji jakobinów. Wywalenie tych wszystkich biskupow i proboszczów klerykalnych z pałaców z plebanii. Aby wreszcie przyszli nowi w nic nie umoczeni.. marzenie, ktore się nie spełni. Ponieważ my nawet nie jestesmy zorganizowani w żadną formację, chocby taką jak w Niemczech.
Panie Tomaszu – tak, trzeba docisnąć – ale jest gorzej niż myślałam.
Bankructwa w USA to były taktyczne posunięcia, by nie wypacać pieniędzy ofiarom.
Przeniesienie pieniędzy na inny cel. Zamrożenie ich.
https://kancelaria-skarbiec.pl/publikacje/bankructwo-sposobem-kosciola-na-unikanie-zadoscuczynienia-ofiarom-pedofilii.html
No ale ten artykuł odnosi sie do USA. Tamte przepisy , wrecz wrogie wobec ofiar i haniebne, na szczęście nie mają zastosowania na terytorium Polski. Ale wazniejsze bedzie orzeczenie SN czy przed 2017 rokiem biskupi musieli zawiadamiac organy panstwowe o tych wydarzeniach. To bedzie przełomowe orzeczenie choc te obowiazujace od 2017r nie jest przestrzegane przez władzę cywilną! No i papiez równiez nie reaguje… duzo o nas mówił i na tym się skonczyło! Wyroki i to te, które juz zapadły nie są ujawniane !
Czyn Jakuba Pankowiaka to ~węgle żarzące na nasze głowy~.
„Stosowanie odpowiedzialności zbiorowej było za czasów hitlerowskich, gdy zabijano całą rodzinę czy wioskę ze względu na winę jednego”. No to mamy rozmywanie odpowiedzialności.
Korporacja. Przeczekamy i prosimy o przeczekanie. Powtarza się schemat.
I teraz te dokumenty do wydobycia z Watykanu. Już widzę te odmowy.
Nie ulega wątpliwości, że Kościół jako wspólnota chrześcijan robi wiele dobrego i nie ulega też wątpliwości, że jest niezwykle potężny jako instytucja i dla utrzymania swojej potęgi popełnił
i systematycznie popełnia przestępstwa. Lista jest długa.
Dla zachowania reputacji i ukrycia wyrządzonego zła sięga po wyrafinowane środki.
A zatem tak to ujmując – czyni jednocześnie i dobro i zło.
Co więcej – pozwala na czynienie zła, by chronić inne dobra, które czyni.
To tak jakby pedofil założył sierociniec – i to by go wybielało.
Nie.
Watykan traci na Zachodzie. Ziarnko do ziarnka i nie będzie to już miarka.
Stratą finansową dla KRK jest i będzie odejście wiernych. Brak opłat za sakramenty. Darowizn.
A wystarczyło być przyzwoitym. Prawda? I przyznać się do popełnionych win.
Może dlatego Watykan wygląda na wschód – Putin, Cyryl, Chiny. Warto sobie poczytać.
Czytam od miesiąca i słabo to wygląda – polityka wpływu. Dlatego tyle piszę.
Bo rynek Zachodu jest raczej spalony. Pedofilia. Mamy świadomość obłudy.
Ot po prostu interesy – ale nazwijmy to troską o zbawienie duszy. Brzmi lepiej.
https://wiez.pl/2022/01/30/barbara-borowiecka-mam-dosc/
Od osoby w moim wieku oczekuje się opanowywania emocji, wyważonych opinii i oczywiście nie używania wulgaryzmów. W tym miejscu nawet gdybym chciał ich użyć, byłoby to niemożliwe, ale konia z rzędem temu, kto potrafi tę sytuację, którą opisuje Pan Pankowiak skomentować bez tych wulgaryzmów! Pozostaje wobec tego, też nie bardzo właściwe, stwierdzenie, że te grzechy Kościoła w Polsce i uparte w nich trwanie, wołają o pomstę do nieba. Bóg, jak wiadomo się nie mści, pozostaje nadzieja (znowu nie wiem czy to poprawne), że ten grzech zemści się na starszych Kościoła. Nie trzeba wielkiej spostrzegawczości, by zobaczyć, że już tak się dzieje. Wiem, że to nie do końca właściwy cytat, ale nie mogę się powstrzymać, by go nie przedstawić: „Zostanie po nas złom żelazny i głuchy, drwiący śmiech pokoleń”. (Tadeusz Borowski) Słowa „po nas” należy tylko zastąpić słowami „po nich”. To nie jest „rozpacz pokonana”.
Mnie wkurza to, że osobom molestowanym wypomina się odszkodowania pieniężne. Tak, jakby im nie wolno było wziąć tych pieniądzy…które umówmy się są niczym…nic nie łatają emocjonalnie. Im się wypomina, osoby molestowane też same przepraszają. Też byłam molestowana i jakoś 9 lat terapii (120 zł./sesja, a od kilku lat 150 zł./sesja) to naprawdę piechotą nie chodzi… Wg mnie nawet przy braku odszkodowań powinny być zasądzane pokrywanie kosztów leczenia.
Wolno im brać te pieniądze, a nikomu im tego nie wolno wypominać. Ale zrezygnowanie z nich przez J.Pankowiaka dodaje wyjątkowej siły jego słowom.
Panny głupie do ostatniej chwili mogły postąpić inaczej, niż postąpiły. Ksiądz biskup kaliski jeszcze też może.
Przeswiadczenie Pana Piotra iz nowy biskup kaliski inaczej spojrzy na osoby wykorzystane jest aż naiwne! Wszyscy biskupi wyrosli na klerykalizmie! I ani kroku nie ustąpią! Bedą bronic ziemskiej instytucji i bogactwa ziemskiego Koscioła nie zawracając sobie głowę owczarnią Pańską. Zresztą ten model mamy non stop, w codziennych działaniach biskupów.
Kamień na kamieniu nie został, nie wiem jak możecie klękać z nimi przy tym samym ołtarzu.
Z kim? Że zapytam Pana Karola? Na tym ołtarzu i ołtarzach swiata jest ON ! Żywy Jezus Chrystus! To przed NIM uginają się nasze kolana!
Moze to Pana szokuje to co napisałem ale musiałem to napisać,wrecz wykrzyczeć bo Pan wrzuca wszystkich kapłanów do jednego worka z napisem PEDOFILE. A tak nie jest! Są pośród nas choć w mniejszości bardzo dobrzy i pokorni kapłani! Są. Znam ich!
A oni są przy mnie… choć moze ich być nie powinno…. z pewnego powodu….
Panie Tomaszu, w żaden sposób nie praktykuję odpowiedzialności zbiorowej. Faktem jest też jednak to, o czym Pan wielokrotnie tu pisał, że przemoc seksualna w Kościele ma charakter systemowy. Proszę się trzymać, pozdrawiam serdecznie.
Napisał Pan :” nie wiem jak możecie klękać z nimi ” z nimi czyli z ogółem księzy, nie zrobił Pan rozróżnienia na tych i owych. To , że tak jest to jest czysty klerykalizm biskupów, proboszczów i niestety tez brak jest reakcji Watykanu na te wydarzenia jakie miały i MAJĄ nadal miejsce. Procesy , ich wyniki są ukrywane! Polscy biskupi nic nie robią aby stanąć u naszego boku… ale to nie znaczy ze dobrych kapłanów nie ma, oni są choć jest ich mało ale są i o nich trzeba mówić i ich wspierać.