To nie samo doświadczenie zła czyni nas wiarygodnymi, ale to, co z nim robimy, w jaki sposób mierzymy się z kryzysem i gdzie szukamy pomocy – mówił dziś bp Damian Muskus podczas Mszy za nowego prowincjała polskich dominikanów.
W Krakowie trwa kapituła polskiej prowincji dominikanów. W sobotę zakonnicy wybrali na swojego przełożonego o. Łukasza Wiśniewskiego. Mszy w intencji nowego prowincjała odprawionej dziś w bazylice Świętej Trójcy przewodniczył Damian Muskus, krakowski biskup pomocniczy.
W homilii nawiązał do Ewangelii o człowieku uwolnionym przez Jezusa od złych duchów i odniósł ją do kryzysu w zakonie dominikanów. – Zadziwiająca jest logika Ewangelii. Widzimy człowieka, który namacalnie dotknął zła. Był przecież przez długi czas pod jego władzą. I właśnie temu człowiekowi Jezus zleca misję: ma iść do pogan i opowiadać o tym, co Pan mu uczynił. Jego wiarygodność potwierdzało doświadczenie, które go wcześniej przekreślało w oczach ludzi – zauważył hierarcha.
– Oczywiście, to nie doświadczenie zła czyni nas wiarygodnymi, ale to, co z nim robimy, w jaki sposób mierzymy się z kryzysem i gdzie szukamy pomocy. Jak słyszymy dziś w Ewangelii, jedynym ratunkiem jest Jezus – podkreślił.
Jak dodał, żadne ludzkie metody nie uwalniają od zła. – W naprawianiu tego, co złe i niegodziwe, trzeba zdać się na Pana i być posłusznym Jego miłości. Trzeba, jak On, zobaczyć człowieka w krzyczących o pomoc. To jest warunek odnowy i powrotu do głębi własnej tożsamości – stwierdził.
Bp Muskus zwrócił uwagę, że uwolnionemu łatwiej byłoby odciąć się od złej przeszłości, ale Jezus mu nakazał powrót do domu. – Każe mu być misjonarzem w miejscu, gdzie doświadczył zła, gdzie wydawało się, że ono zwycięża. Pan wysyła go, by był świadkiem nadziei, by głosił Dobrą Nowinę mimo wszystkich ran z przeszłości. Trudna to lekcja, ale Jezus nie chce, byśmy szli na skróty i chwytali się łatwych, zazwyczaj zresztą nieskutecznych metod odzyskiwania utraconej twarzy. Bo też nie o twarz chodzi, ale o ewangeliczną czystość i prawdę – zaznaczył.
Przywołał ponadto zbliżający się jubileusz 800-lecia przybycia pierwszych braci kaznodziejów do Polski, który ma być „powrotem do domu”, czyli „okazją powrotu do źródeł i szukania odpowiedzi na nowe wyzwania”. Bp Muskus zacytował kard. Karola Wojtyłę, który mówił o św. Jacku Odrowążu: „Nauczył nas z losu ludzkiego czynić drogę do Boga”.
– Wracajcie do domu. Wracajcie do odważnej wizji św. Dominika, do gorliwości św. Jacka, do źródeł waszej tożsamości, która jest wielkim skarbem Kościoła. Wracajcie do domu, to znaczy do postawy pokory, do wierności Słowu, do całkowitego oddania się Panu, do ludzi, by ich kochać, podnosić na duchu, zadośćuczynić za zadane rany, zgodnie współpracować z nimi w dziele niesienia i młodym i starszym Dobrej Nowiny o zbawieniu. Z losu ludzkiego czyńcie drogę do Boga – życzył biskup polskim dominikanom.
Miniony rok to czas kryzysu u polskich dominikanów. Z reportażu Pauliny Guzik opublikowanego na Więź.pl dowiedzieliśmy się, że jeden z zakonników – Paweł M. – w latach 2011 i 2018 wykorzystał seksualnie siostrę zakonną. Oraz że nie doszłoby do tych krzywd, gdyby dominikanie prawidłowo zareagowali na wcześniejsze zgłoszenia. Poznaliśmy nowe informacje o przekształceniu wrocławskiego duszpasterstwa akademickiego w de facto sektę, w której Paweł M. stosował wobec studentek i studentów przemoc psychiczną, fizyczną, seksualną, duchową i finansową.
Sprawę zbadała dla zakonu komisja, kierowana przez Tomasza Terlikowskiego. Swój raport ogłosiła 15 września br.
Jak dowiedziała się „Więź”, w ubiegłą sobotę o. Paweł Kozacki OP w ostatnich godzinach urzędowania jako prowincjał podpisał ugody z kilkoma osobami skrzywdzonymi przez Pawła M. – Ugody podpisane z osobami pokrzywdzonymi przez dominikanów to szansa na sprawiedliwość i pojednanie. A przed nami ciąg dalszy: reforma zakonu – mówił nam ojciec Paweł Gużyński.
Kapituła trwa do 19 lutego. Przed jej rozpoczęciem Tomasz Krzyżak pisał na naszych łamach, że polskiej prowincji dominikanów przydałby się „cud uzdrowienia”.
Przeczytaj też: Bez wysłuchania osób pokrzywdzonych nic dobrego by się nie wydarzyło
KAI, DJ
Bp Muskus robi w Krakowie za dobrego policjanta czy abp Jędraszewski bał się zjawić u dominikanow?
Proponuję, żeby nie patrzeć na tego biskupa przez pryzmat jego szefa. Podejrzewam, że heroicznie walczy o samodzielność. A dominikanie zaprosili jego, nie Jędraszewskiego, więc to odniesienie nie ma nic do rzeczy,
Na własne życzenie tkwi milczaco w tym układzie.
Każdy może trzasnąć drzwiami, kazdy może powiedzieć non possumus. Wizja romantycznego wallenrodyzmu do mnie nie przemawia.
Wiara w dobrych biskupów jakoś mi przeszła skoro tyle razy potulnie milczeli i nie reagowali. Tak jak Ryś.
Jak Pan to sobie wyobraża? Biskupa, który trzaska drzwiami i mówi non possumus? I niby co dalej? Zakłada własną wspólnotę? Romantyczny wallenrodyzm? Na litość Boską! Ale pomijając już to, czasem większym heroizmem jest po prostu wytrwać, robić swoje i być człowiekiem nadziei dla tych, których rzeczony abp zranił czy nawet wyuotował z Kościoła. Wielu jest takich w Krakowie. I ci doceniają, że jest ktoś, na kogo mogą liczyć.
Tych, których trwają w milczeniu i zgodzie na najgorsze rzeczy mamy na pęczki. Jeden, który by trzasnął drzwiami, powiedział co mysli i wyjechał na misję wniósłby do naszego grajdolka trochę świeżego powietrza.
Podobno bp Muskus to jeden z tych „fajnych” i „otwartych” biskupow. A mnie tak korci, zeby choc raz szczerze powiedzial, co mysli o postepowaniu swojego pryncypala ukrywajacego bpa Paetza albo o postepowaniu swojego kolegi bpa Pindla. Ale on tego nie powie. On bedzie mowil wiele gladkich slowek „o szukaniu odpowiedzi na nowe wyzwania”. Wyzwania stoja przed progiem, ale trzeba miec spodnie, zeby je zobaczyc! (Spodnie to forma przenosni ;-))
No , na takie słowa czekalismy. No ale bp. Muskus to jeden z niewielu dobrych biskupów w episkopacie.
Panie Konradzie, gdy potrzebowalem pomocy i szybkiej reakcji to właśnie bp. Muskus mimo ze nie jest w Szczecinie , bardzo mi pomógł i była to pomoc wręcz błyskawiczna.
~ Tomasz: Tego nie wiedzialem. W takim razie przepraszam oficjalnie bpa Muskusa.
Nie wrzucajmy wszystkich biskupów z episkopatu do jednego worka. Jest kilku dobrych i uczciwych biskupów. Są niestety w mniejszości.
„Trudna to lekcja, ale Jezus nie chce, byśmy szli na skróty i chwytali się łatwych, zazwyczaj zresztą nieskutecznych metod odzyskiwania utraconej twarzy” Chciałabym wierzyć, że tak będzie w całej instytucji KK.
Niestety są to jednostki. Bp Muskus.
A system dalej działa po swojemu.
Poprzez ukrywanie przestępców, i innych świństw i zaprzeczanie, przeczekiwanie instytucja KK zrywa po prostu zaufanie społeczne.
Zrywa więź, podstawową między ludźmi, a wystarczyło zachować się przyzwoicie,
kiedy przyszedł czas. Pozorne ruchy PR – to nie autentyczne żałowanie.
To zerwanie więzi pokazuje się najbardziej w młodym pokoleniu.
Oni już nie chcą ufać takiej wspólnocie. Nie dziwię się.
Słowo „zdrada” podpowiedział mi mój syn.
Ja się męczyłam właśnie z jakimś tam „zawodem, rozczarowaniem”i zapytałam wprost dziecko –
„jeżeli odkryjesz, że ważne dla ciebie osoby nie żyją zgodnie z tym co mówią, że jest ważne, to jak to nazwiesz?”
Odpowiedź była błyskawiczna: „Zdrada”.
A ten artykuł potwierdza moją intuicję.
https://www.rp.pl/plus-minus/art19331271-tomasz-terlikowski-regres-polskiego-kosciola
Obecnie polityka firmy się zmieniła. KK.
Dla mnie ad limina to taka granica.
Tak myślałam, a pan Tomasz Terlikowski potwierdził.
Nie boją się już Watykanu ani mediów nasi abp i bp.
Tam są osoby podobnie myślące. Przeczekać.
Terlikowski wciąż ma nadzieję, że zima minie.
Na czym ją opiera? Chyba nie na nowo mianowanych biskupach. Ci są doskonałymi klonami starych.
Dopóki nie zmieni się caly system mianowań to nie zmieni się Kościół w Polsce. Świeccy niczego nie wywalczą. Tutaj nie Niemcy. Synod skończy się na ruchach pozorowanych.
A od kiedy to nadzieję na przyszłość Kościoła należy opierać na biskupach? Pierwsze słyszę.
A na kim?
Na trzymanych w ryzach przez hierarchię szeregowych księżach i zakonnikach?
Na przyzwyczajonych do bierności wiernych?
Można mieć taką nadzieję, ale obawiam się że jest ona płonna.
Jak w dawnej Rosji: rewolucji (która nie będzie krwawym szaleństwem) mógł dokonać tylko oświecony car. Jak Aleksander II.
Jesteśmy krajem postfeudalnym, nie mamy zbyt wielu tradycji obywatelskich. Niestety. Taki klimat.
Zazwyczaj w historii Kościoła jego odnowa (po licznych dawnych upadkach) zaczynała się nie od góry, tylko od dołu – a ściślej mówiąc, z głębi.
Wierzy Pan w polskiego Lutra?
Bardzo szanuję Pana nadzieję, odwagę i dążenie do prawdy.
O tych, co od dołu zaczynali zmiany w KK mam jedno zdanie.
Cudowni ludzie – żyjący Ewangelią. Mniejszość.
Oburzeni słusznie złem systemu.
Których to system nieraz użył jako PR, by pokazać, że z systemem nie jest tak źle.
Beatyfikując i kanonizując w wybranym czasie.
I towarzyszyły mi długo, bardzo długo słowa Dorothy Day.
„Jako nawrócona, nigdy nie oczekiwałam zbyt wiele od biskupów” – powiedziała Dorothy Day, w wieku 70 lat. Miała do czynienia z nimi z bliska przez ponad cztery dekady. „W całej historii papieże, biskupi i ojcowie opaci byli ślepi, kochający władzę i chciwi. Nigdy nie oczekiwałam od nich przywództwa. To święci, którzy pojawiają się przez całą historię, podtrzymują bieg wydarzeń.”
Ale coraz bardziej myślę,
że może jednak tylko naiwnie podtrzymujemy system, który dawno powinien runąć.
Ale system opowiada nam w pięknych rytuałach to, co chcemy słyszeć – bądź dobry, pomagaj, wybaczaj, nie mścij się, odpuść. Nie gromadź dóbr – a sami hierarchowie i duchowni ?
Przepraszam. Czasem mam dość.
Nie, nie czasem. Często.
A może takie podejście będzie dla Pani jakąś odpowiedzią? Najkrócej mówiąc: odrzucenie skorupy systemu kościelnego w imię Kościoła.
https://wiez.pl/2020/12/28/czy-kosciol-to-nie-pomylka-rzecz-o-rozpuszczaniu-pewnej-skorupy/
A tu więcej w dyskusji:
https://wiez.pl/2021/09/20/koscielne-nieposluszenstwo-obywatelskie/
Budowanie równoległego Kosciola duchowego poza Kościołem strukturalnym to oddanie tego pierwszego tym, którzy się na im bogacą, którzy gładkimi słówkami zagadują zgniliznę swych obyczajów.
Chyba nie o to chodzi.