Zima 2024, nr 4

Zamów

Odruchy obronne zamiast uczciwości

Msza św. kończąca rekolekcje biskupie na Jasnej Górze 21 listopada 2019 r. Fot. Episkopat.pl

Wśród biskupów nastąpiła pewna zmiana retoryki w sprawach pedofilii klerykalnej. Nie zmienia się jednak postawa wobec zgłaszanych w związku z tego typu czynami roszczeń.

Opadł już nieco kurz po pierwszych emocjonalnych reakcjach na ujawnione tydzień temu przez Onet skandaliczne zachowanie diecezji bielsko-żywieckiej w procesie, który wytoczył jej molestowany przez ks. Jana W. pan Janusz Szymik. Dość specyficzne oświadczenie w sprawie wydała po dwóch dniach sama diecezja, firmując je poprzez swoje Centrum Informacyjno-Medialne. Pomijając fakt, że na zajęcie stanowiska w tak istotnej kwestii nie zdobył się ordynariusz bp Roman Pindel, zdumienie budzi sama treść tego oświadczenia.

Oto bowiem diecezja przeprasza „Pana Janusza oraz wszystkie osoby zgorszone doniesieniami medialnymi”, obiecując przy tym, iż „na polecenie Biskupa Romana Pindla wniosek dowodowy w tym zakresie zostanie doprecyzowany w najbliższym czasie, aby można było ustalić okoliczności istotne dla prawidłowego rozstrzygnięcia Sądu Cywilnego przy uwzględnieniu wrażliwości Pokrzywdzonego i poszanowaniu Jego godności”. Zdaniem diecezji z jednej strony „w treści dokumentu, który jest odpowiedzią na pozew, nie powinny się znaleźć pytania dotyczące orientacji seksualnej Pokrzywdzonego oraz sugerujące «czerpanie przez niego satysfakcji»”, ale jednocześnie dotyczący tego wniosek dowodowy nie zostanie wycofany, a jedynie „doprecyzowany” – cokolwiek miałoby to znaczyć…

Diecezja przeprasza nie za zgorszenie wywołane swoją karygodną postawą w procesie, lecz za „doniesienia medialne”. Może więc wszystko odbyło się tak, jak zostało zaplanowane, a problem powstał jedynie dlatego, że skandaliczna linia obrony diecezji bielsko-żywieckiej wyszła na jaw?

Krzysztof Bramorski

Udostępnij tekst

Co zatem poszło nie tak? Diecezja przeprasza nie za zgorszenie wywołane swoją karygodną postawą w procesie, lecz za „doniesienia medialne”!? Może więc wszystko odbyło się jednak tak, jak zostało zaplanowane, a problem powstał jedynie dlatego, że – niestety? na szczęście? – skandaliczna linia obrony diecezji bielsko-żywieckiej wyszła na jaw?

To biskup wybrał pełnomocnika

Przyjrzyjmy się zatem sekwencji zdarzeń. Janusz Szymik zdecydował się pozwać diecezję. Późno? Być może. To jednak temat na inne rozważania, raczej psychologiczne. Z prawnego puntu widzenia takie „opóźnienie” to impuls do refleksji, czy prawa ofiar wykorzystywania w wieku dziecięcym są wystarczająco chronione przez obowiązujące przepisy, także dotyczące przedawnienia. W tym przypadku istotne jest jednak to, że diecezja otrzymała pozew. I to otrzymała go już po tym, jak wina duchownego, prześladowcy małoletniego wówczas Szymika, została stwierdzona w procesie kanonicznym, zakończonym dekretem karnym.

Sprawa nie należy więc do bagatelnych, dotyczy delikatnej i wrażliwej z punktu widzenia Kościoła materii – niewątpliwego dla władz kościelnych wykorzystywania nastolatka przez księdza – a ponadto może mieć poważne skutki majątkowe. Takich kwestii nie rozstrzyga się na poziomie kurialnego referenta. Sprawa trafia więc do biskupa ordynariusza.

Zgodnie z kodeksem postępowania cywilnego pozwany powinien wnieść odpowiedź na pozew, w której przedstawia swoje stanowisko, wnioskuje o przeprowadzenie dowodów, w tym przesłuchanie „swoich” świadków. Zwykle takie pismo sporządza profesjonalny pełnomocnik. Również w tej sprawie taki pełnomocnik – w osobie adw. Anny Englert z Bielska – został ustanowiony. Za wiedzą i zgodą biskupa Pindla.

To biskup podpisał pełnomocnictwo – do występowania wobec konkretnej osoby, w konkretnej sprawie. Pełnomocnictwo nie zostało podpisane przez innego uprawnionego przedstawiciela kurii, nie miało też charakteru ogólnego („do występowania we wszystkich sprawach”). Biskup wiedział więc, kto go będzie reprezentował w sprawie z powództwa Janusza Szymika, znał też dotychczasowy przebieg i szczegóły tej sprawy. To z jego bowiem polecenia rozpoczęto i prowadzono proces kanoniczny wobec ks. Jana W., on informował o wynikach postępowania Kongregację Nauki Wiary, on wreszcie jest odpowiedzialny za realizację nałożonych na duchownego sankcji. Świadomie dokonał wyboru pełnomocnika i powierzył mu obronę diecezji przed roszczeniami ofiary.

Pełnomocnik sporządza zatem odpowiedź na pozew. Nie wnikając zbyt głęboko w szczegóły kilkunastostronicowego pisma, faktem jest, że odpowiedź zawiera m.in. szeroko już komentowane skandaliczne wnioski o dopuszczenie dowodu z opinii biegłego seksuologa na okoliczność ustalenia preferencji seksualnych Janusza Szymika, w szczególności ustalenia jego orientacji seksualnej, a także próbuje dowieść czerpania przez gwałconego i molestowanego nastolatka satysfakcji i zadowolenia z tej relacji z duchownym…

„Doprecyzowanie” zamiast przeprosin

Tu trudno powstrzymać się od komentarza. Ileż bezduszności potrzeba, aby w obliczu stwierdzonego wykorzystywania seksualnego kilkunastoletniego chłopca, próbować osłabiać winę dorosłego sprawcy sugestiami co do orientacji seksualnej ofiary? Pokrzywdzony mężczyzna – przypomnijmy – pomimo traumy jest dziś mężem i ojcem! Ileż trzeba cynizmu, aby – ignorując naukową wiedzę psychologiczną – próbować udowadniać, że molestowany kilkunastoletni chłopiec „okazywał zadowolenie z utrzymywania relacji intymnej z księdzem” i dobrowolnie utrzymywał z nim kontakty seksualne?

Nawet gdyby przyjąć argumentację diecezji, że do oralnych i analnych stosunków ks. W. z pokrzywdzonym dochodziło dwa lata później, niż wskazuje to powód, to nadal mielibyśmy do czynienia z 14-letnim chłopcem. Trudno wobec dzisiejszego stanu wiedzy poważnie twierdzić, że w takiej sytuacji osoba pokrzywdzona może być współwinna gwałtu, a nawet prowokować i być zań odpowiedzialna. No chyba, że ktoś nadal na poważnie bierze teorie abp. Józefa Michalika z 2013 r., który twierdził, iż jednym ze źródeł pedofilii jest „ta niewłaściwa postawa, czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga”…

Podstawowe pytanie, jakie należy postawić w tej sprawie, brzmi jednak: kto wzniósł się na taki poziom bezduszności i cynizmu? Czy jest to tylko autorski (przekraczający zasady etyki zawodowej) pomysł pełnomocniczki, czy też został on autoryzowany przez jej mocodawców? Niestety, samodzielność pani adwokat jest raczej mało prawdopodobna. Co prawda, oświadczenie kurialne stwierdza, że w odpowiedzi na pozew „nie powinny się znaleźć pytania dotyczące orientacji seksualnej Pokrzywdzonego oraz sugerujące «czerpanie przez niego satysfakcji»”, ale jednak świadkami proponowanymi w odpowiedzi na pozew są biskupi bielsko-żywieccy (obok ordynariusza także biskup pomocniczy Piotr Greger). Trudno uwierzyć, by ich gotowość składania zeznań m.in. na okoliczność braku stosowania przez prześladowcę wobec ofiary przemocy, groźby czy podstępu nie była z nimi uzgodniona, a w konsekwencji by nie znali oni linii obrony obranej w procesie i jej nie akceptowali.

Również pozostała argumentacja wyrażona w omawianym piśmie procesowym opiera się w znacznej mierze na argumentach historycznych i kanonicznych, których przygotowanie nie byłoby możliwe bez znacznego zaangażowania i udziału strony kościelnej. Tajemnicą obu hierarchów pozostanie więc zapewne, dlaczego najpierw, choćby pośrednio, akceptowali oni linię obrony, która znalazła odzwierciedlenie w piśmie procesowym, teraz zaś, po medialnej burzy, odżegnują się od niej i – zamiast osobiście przeprosić i cofnąć skandaliczne wnioski – zapowiadają jedynie ich „doprecyzowanie”…

Historia lubi się powtarzać

Niestety, doświadczenia z wcześniejszych, podobnych spraw nie stały się dla biskupa Pindla magistra vitae. Historia znowu, zamiast być nauczycielką życia, zechciała – jak to lubi – się powtórzyć. Postawa diecezji bielsko-żywieckiej potwierdza, że w Konferencji Episkopatu Polski, m.in. w związku z kolejnymi decyzjami Stolicy Apostolskiej wobec biskupów kryjących sprawców wykorzystywania seksualnego, nastąpiła co prawda pewna zmiana retoryki w sprawach pedofilii klerykalnej. Nie zmienia się jednak postawa wobec zgłaszanych w związku z tego typu czynami roszczeń.

Obecna próba dyskredytowania pana Janusza Szymika, domagającego się od diecezji bielsko-żywieckiej zadośćuczynienia za doznane krzywdy, wpisuje się w strategie stosowane we wcześniejszych tego typu sprawach. Diecezja bydgoska i archidiecezja wrocławska w sprawie wytoczonej przez ofiarę byłego ks. Kani, mimo skazania prześladowcy na karę więzienia oraz postępowań i decyzji kanonicznych, do końca próbowały uniknąć odpowiedzialności materialnej wobec ofiary, nie uznając wyroku pierwszej instancji i powołując się na argumentację o braku odpowiedzialności Kościoła za czyny jego duchownych. Podobnie działało Towarzystwo Chrystusowe, które – idąc aż do Sądu Najwyższego – próbowało uniknąć odpowiedzialności wobec kobiety gwałconej w dzieciństwie przez członka tego zgromadzenia.

Taka postawa, o czym doskonale wiadomo, prowadzi do powtórnej wiktymizacji ofiar przestępców w sutannach w kolejnych procesach. Ale nawet pomijając ten aspekt, jest ona nie do przyjęcia dla instytucji takiej jak Kościół katolicki, który aspiruje do roli autorytetu moralnego. Tymczasem doczesne interesy materialne przedłożone są jednak ponad wierność głoszonym przez siebie zasadom moralnym. Trafnie stwierdził na tych łamach franciszkanin o. Tarsycjusz Krasucki, że w tej sprawie „interesy zawiesiły moralność”. Smutne to, bo do tej pory bp Roman Pindel cieszył się dobrą opinią za swe wcześniejsze działania w sytuacjach wykorzystywania seksualnego.

Znowu ta hipokryzja

Co wynika z ujawnienia sposobu postępowania kolejnej polskiej diecezji wobec osoby skrzywdzonej w dzieciństwie przez duchownego? Po pierwsze, skompromitował się biskup bielsko-żywiecki. Po drugie, wyszło ponownie na jaw, jak bardzo nadal kościelna praktyka w Polsce rozmija się z teorią i jak świetnie ma się klerykalna hipokryzja. Można (i trzeba było!) zakładać Fundację Świętego Józefa, wprowadzać diecezjalne dokumenty regulujące ochronę nieletnich w zetknięciu z duchownymi, prowadzić szkolenia i próbować korygować medialne milczenie lub niestosowne wypowiedzi niektórych hierarchów, jak próbują to z zaangażowaniem robić o. Adam Żak czy ks. Piotr Studnicki – jednak to wszystko blednie w zetknięciu z faktami i postępowaniem w konkretnej sytuacji, gdy w konflikcie z dobrem osoby pokrzywdzonej ofiary stają interesy majątkowe Kościoła. Jak bardzo oszukani muszą w takiej sytuacji czuć się nie tylko wierni, ale i wspomniani duchowni, dający swoje twarze przemianom Kościoła w tej dziedzinie…

Groteskowo na tle tego kolejnego przykładu hipokryzji kościelnej hierarchii wypada wiceprzewodniczący KEP, abp Marek Jędraszewski, który ostatnio rozdzierał szaty i doszukiwał się przyczyn odchodzenia młodych od Kościoła w digitalizacji komunikacji, rozwoju mediów społecznościowych, pandemii, zdalnej edukacji czy wreszcie rygoryzmie etycznym Kościoła. Niestety, ekscelencjo, to tylko skrzywione obserwacje zza murów oblężonej twierdzy, wybudowanej przy Franciszkańskiej w Krakowie.

Kto wzniósł się na taki poziom bezduszności i cynizmu? Czy jest to tylko autorski pomysł pełnomocniczki, czy też został on autoryzowany przez jej mocodawców? Niestety, samodzielność pani adwokat jest raczej mało prawdopodobna

Krzysztof Bramorski

Udostępnij tekst

Kościół w Polsce sam siebie uczynił taką twierdzą, zamiast uczyć się nowoczesnej komunikacji, wychodzić do ludzi i odważać się na merytoryczną dyskusję. Zamiast ewangelizacji mamy wściekłe ataki na bliźnich inaczej myślących; zamiast wsłuchiwania się w ludzkie problemy – wykluczanie kolejnych grup społecznych; zamiast katechezy – często indoktrynację na niskim poziomie intelektualnym; zamiast merytorycznej dyskusji i odpowiedzi na uzasadnioną krytykę – zrywanie więzi i oskarżenia o eksterminację gorszą niż za PRL. Wreszcie: zamiast refleksji, przeprosin i rzetelnego oczyszczenia się ze zbrodni pedofilii – gorszące próby umniejszania strasznego zła i unikania odpowiedzialności. To są prawdziwe przyczyny, dla których wyludniły się seminaria, a wkrótce opustoszeją kościoły.

Casus bielski pokazuje dobitnie, że w polskim episkopacie „nie przyjęły się” wytyczne i przykład papieża Franciszka i Stolicy Apostolskiej. Daleko mu także do refleksji biskupów francuskich, otwartości i uczciwości szefa Komisji Episkopatów Unii Europejskiej kard. Jean-Claude’a Hollericha czy gotowości do rozliczeń, współpracy i reform niektórych biskupów niemieckich. Jeden z nich, biskup Essen Franz-Josef Overbeck, wyznał ostatnio otwarcie, że nie sposób już zaprzeczać egzystencjalnemu kryzysowi w Kościele, wywołanemu nadużyciami duchowymi i seksualnymi, a potworne szkody, jakie Kościół wyrządził na całym świecie, wymagają zmian o podstawowym charakterze. Nie da się już na nie reagować „odruchami obronnymi”, jak nazwał to hierarcha. Nie wolno też zarzucać złych intencji tym, którzy domagają się zmian. To jednak, niestety, w Niemczech…

Realnie, a nie tylko werbalnie

Czas na otrząśnięcie się z samozadowolenia i wygody klerykalizmu. Czas na słuchanie papieża Franciszka i realizację jego wytycznych – tych ewangelicznych, i tych prawnych. Czas na niezależną komisję z udziałem świeckich, na otwarcie archiwów i na szacunek dla prawa. Na nieunikanie odpowiedzialności, na współpracę z organami wymiaru sprawiedliwości. Koniec z ucieczkami we frazesy, chowaniem się za immunitetami, przewlekaniem postępowań. Czas na to, co w języku kościelnym określa się jako „stanięcie w prawdzie”, a co jest po prostu uczciwością.

Wesprzyj Więź

Czas wreszcie na realną politykę „zero tolerancji” wobec przełożonych kościelnych utrudniających dochodzenie sprawiedliwości. Czas, by – także za postawę zajmowaną w procesach przed sądami państwowymi – polscy biskupi musieli tłumaczyć się w myśl art. 1 § 1.b motu proprio papieża Franciszka „Vos estis lux mundi”. Odpowiedzialności na mocy tego przepisu podlegają przecież przełożeni kościelni, których działania lub zaniechania mają na celu zakłócanie lub uniknięcie dochodzeń cywilnych lub kanonicznych przeciwko duchownym sprawcom wykorzystania seksualnego.

Do tej pory polscy biskupi w wielu sprawach kontestowali papieża Franciszka i wytyczne Stolicy Apostolskiej. Wedle moich źródeł, wbrew oficjalnym przekazom, w październiku 2021 r. spotkało ich w Watykanie, przy okazji październikowej wizyty ad limina Apostolorum, solidne „mycie głowy”. W efekcie zmienili już swoje podejście do kwestii migrantów i uchodźców. Czas na radykalne – realne, a nie tylko werbalne – rozliczenie się z pedofilią i cierpieniem jej ofiar. Polski Kościół stać na to, także materialnie.

Przeczytaj też: Myślenie kurii jak myślenie pedofila. Cztery pytania do bp. Pindla

Podziel się

5
Wiadomość

Czy wiemy coś dalej? Co dalej robi bp Pindel.
Czy ktoś w kurii został zwolniony, czy i jak zmieniono wniosek,
czy pani adwokat dalej reprezentuje kurię?

Nie. Jak to było ?– kościelny rezerwat niedostępności…
To jest system.
W zderzeniu z systemem coś tam na chwilę ugramy, ale tylko dlatego,
że system niejedno już widział i z niejednym już sobie poradził.
Przewidział też nasze oburzenie i kryzysy.

Nie, nie czytałam książki pana Tomasza Polaka. „System kościelny czyli przewagi pana K.”
Ale to się z czasem samemu rozumie. I dochodzi do podobnych wniosków.

Kiedyś ten system grabił, mordował i gwałcił – oczywiście w imię Boże.
Dlaczego uważamy, że coś się zmieniło?
Bo tylko grabi i gwałci?
Bo mamy komputery i świat jest bardziej nowoczesny?

Powtórzę sama sobie.
KK jeśli ma mniej przestrzeni – jest miły. (pozyskiwanie).
Jak ma większą przestrzeń – pokazuje swoje prawdziwe oblicze.
I nie jest to oblicze Ewangelii. (Wyzyskiwanie).
Jeśli jest zagrożony i jest w mniejszości – cierpi. No bo nic nie może.
Jeśli ma władzę i jest zagrożony – atakuje.

Jeśli miałby władzę i z niej umiał zrezygnować dla Prawdy byłby świadectwem Dobrej Nowiny.
A tak nie jest.

Jak wiele osób wierzących wiem, że Ewangelia ta prawdziwa, ryzykująca – działa.
Podążanie za wskazówkami kazania na górze i kilku innych to rewolucja.

I dzieje się tam, gdzie ludzie są po prostu dobrzy.
Tylko tyle i aż tyle.

Te odruchy obronne potwierdza wydany dziś Komunikat nt. współpracy Kościoła w Polsce z Państwową Komisją ds. pedofilii. Takie stanowisko to typowe wydłużanie drogi, mnożenie zbędnych procedur i zniechęcanie mające na celu utrudnianie procesu wyjaśniania problemu pedofilii wśród duchownych.

Wniosek kurii, bp. Pindla odnosnie zbadania orientacji Pana Szymika nie został zlikwidowany! Co wiecej, ma być DOPRECYZOWANY! Co za ogromne wrecz chamstwo bp. Pindla! Antyewangelia!
O. Adam Żak, dyrektor COD w Krakowie :”urzędnicy kurii
DiecezjaBielsko
czytając odpowiedz na pozew ofiary pedofila, nie zauważyli tych insynuacji o czerpaniu przez 12-latka przyjemności”.Jeśli biskup lub jego ludzie nie widzą TAKICH rzeczy to tym bardziej powinni zostać zdymisjonowani.”

No dobrze. A teraz proszę o radę dla biskupa – co ma zrobić w przypadku roszczenia o kwotę 3 mln. zł. z powodu potwierdzonego nadużycia? Rozumiem, że zapłacić te 3 mln. zł. Więc jutro będą roszczenia, w tym część od oszustów typu Lisiewicz na 30 mln. albo więcej. Też płacić? Dopóki Autor nie postara się konstruktywnie pokazać dobrą drogę wyjścia, dopóty nie jest uprawniony do ostrych, wymierzonych w konkretne osoby ocen, że idą niedoskonałą, a nawet złą drogą, bo sam nie zna lepszej.

Zgodzę się w jednym, że biskupi płacą za klerykalizm. W Kościele nie-klerykalnym takimi roszczeniami zajmowaliby się świeccy, i wtedy oburzenie medialne spadłoby o połowę, albo i więcej, skoro nie można byłoby zahaczyć biskupa. No, ale jak się wybrało i broni monarchiczny model diecezji, to przykre potraktowanie petenta w kancelarii parafialnej obciąża kierownictwo diecezji.

Prosze spojrześ na postawę biskupów w laickiej Francji! Sprzedają majątek ziemski Koscioła aby wypłacić odszkodowania osobom wykorzystanym i to bez decyzji sądowych! To samo jest w Niemczech! A w Polsce , w kraju Sw. JPII nic nie jest mozliwe! Obłuda episkopatu siegnęła zenitu!

Przeciwnie. Biskupi nie mogą we Francji niczego sprzedać, bo nieruchomości należą do stowarzyszeń diecezjalnych, których majątek jest odrębny na mocy prawa o rozdziale Kościoła i państwa z 1905 roku. Mogą natomias i to robią, przeprowadzić zbiórkę z bieżących funduszy lub sprzedać coś, co nie należy do stowarzyszenia diecezjalnego. Jeden np sprzedał dom, który miał status jego siedziby. Ale nie był to zasłużenie historyczny standard Włocławka, Krakowa czy Wrocławia oczywiście.

Szanowny Panie, nigdzie nie napisałem, że Kościół, każda diecezja czy inna pozywana jednostka ma nie przedstawiać w procesach swoich racji. Jest prawem strony postępowania przedstawiać swoje stanowisko, przytaczać argumenty, oferować dowody. Sąd na tej podstawie oceni, kto ma rację i wyeliminuje ewentualnych naciągaczy.

Jednak żeby dochodzić swoich racji przed sądem, nie trzeba przekraczać zasad etyki czy przyzwoitości, nie trzeba obrażać ofiar. Jakiemu celowi ma służyć wnioskowanie o sporządzenie opinii biegłego na temat orientacji seksualnej ofiary? Idąc tym tokiem rozumowania, w wypadku molestowania czy gwałtu na nastoletniej dziewczynce dochodziłoby się do wniosku, że cierpiałaby ona wskutek czynów mężczyzny-pedofila tylko wtedy, gdyby była lesbijką… Przecież to absurd! Pomijając wątpliwość co do następczego określania w ogóle orientacji seksualnej dwunastolatka, to jakie miałaby mieć ona znaczenie dla faktu cierpienia dziecka gwałconego przez dorosłego księdza?
Wskazania jakiej drogi wyjścia Pan ode mnie oczekuje? Moim zdaniem jest ona oczywista. Kościół jak każdy inny podmiot powinien w takich wypadkach rozliczyć się z odpowiedzialności za swoje zaniedbania. W tym wypadku fakty dla samego Kościoła nie budzą wątpliwości, przecież zakończyło się postępowanie kanoniczne stwierdzające czyny ks. J.W. Za cierpienia należy się zadośćuczynienie i kwestionowanie tego akurat przez Kościół budzi uzasadnione wątpliwości. Nie odmawiam oczywiście nikomu, w tym diecezji bielsko-żywieckiej, prawa do poddania ocenie niezawisłego Sądu zasadności roszczenia ofiary, w tym co do wysokości. Natomiast co do sposobu, argumentacji, twierdzeń, prób uniknięcia odpowiedzialności (bo i takie twierdzenia diecezja podnosi) – cóż, delikatnie mówiąc, “niesmak pozostał”…

Dobrze ks. Prymas wie ze wniosku rządu do Watykanu o dokumenty nie będzie! To zamkniecie archiwum kazdej kurii i to tez dokumentow nie zwiazanych z procesami kanonicznymi! Jest mi przykro, ze takie pismo zostało napisane.

Pięknie i bez ogródek napisane. Autor bezlitośnie obnaża hipokryzję Kurii . Zastanawia tylko brak wyobraźni hierarchy (uważanego dotąd za uczciwego, przynajmniej w tej dziedzinie). Ciągle liczą, że sie nie wyda? Trąbia na odwrót dopiero gdy straty PR-owe przewyższają wczesniejsze działania motywowane strachem przed wypłaceniem odszkodowania…No i tu mamy moralnośc, która została “zawieszona”, nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz…

“Przykre potraktowanie petenta”, te słowa P. Ciompy nie wymagają komentarza, a tylko są potwierdzeniem mentalności biskupów wobec pokrzywdzonych. Dziwimy się i oburzamy na wniosek procesowy kurialnej adwokatki, a w komentarzach na łamach “Laboratorium”, nie pierwszy raz zresztą, mamy podobny styl myślenia. Nazwać jeden z elementów składających się na często zmarnowane życie ofiary “przykrym zachowaniem” to nie mieści się w mojej głowie. Być może mam ją za małą i dlatego się nie mieści. I jeszcze jedno bardziej ogólne stwierdzenie – kompletnie mnie nie obchodzi skąd jeden czy drugi biskup weźmie pieniądze na odszkodowania, nie obchodzi mnie skąd pieniądze, prędzej czy później, weźmie Kościół w Polsce, mam zero empatii w tej sprawie.

Jedyną szansą naprawy Kościoła w Polsce jest zabranie mu pieniędzy, ziemi, złotych błyskotek. Niech pójdą na odszkodowania.
Kiedy bycie księdzem będzie oznaczało życie w biedzie, w prawdziwej czystości to gdzieś w katakumbach Kościół się odrodzi, zajaśnieje blaskiem przykładu, a nie smrodem nieczystych sumień.

Biskupia wrażliwość, ujawniona postawą biskupa bielsko-żywieckiego.

Biskupi i księża robiący biznesy na terenie Polski (blisko 200 mln zł, dotacji na fundusz kościelny przewidziany na 2022 rok w budżecie) […] respektujcie polskie prawo i nie zasłaniajcie się prawem Watykanu.
Nie bądźcie hipokrytami.
Może kościół uczy się na błędach, Polski oddział – nie.
Biskupi wy nie słuchacie swoich światłych ludzi, np. ks. Prusak, ks. Kobyliński i wielu wielu innych, którzy przestrzegali was przed pychą i grubiaństwem, zachłannością, pazernością, pedofilią.
Biskupi w tym szczególnie biskup Polak, dożyjecie czasów, że to biskup będzie przelewał pieniądze na parafie i utrzymywał kościoły lub je zamykał, bo proboszcz będzie miał do objechania kilkanaście kościołów, to już niedługo, chyba, że Polska będzie poddana chrystianizacji przez przedstawicieli kościoła z Afryki lub Azji, bo miejscowych nie będzie.