Czego oczekuje się od przestępcy? Zmiany, poprawy, skutecznej resocjalizacji? Czy jednak każdy przestępca może liczyć na drugą szansę i nowe życie? Społeczeństwo zdaje się pamiętać dłużej niż prawo. Zwłaszcza internet nie zapomina.
Od grzesznika oczekuje się nawrócenia i poprawy. To oczywiste. Dla niektórych jest to nawet konieczny warunek przebaczenia. Ale czego oczekuje się od przestępcy? Zmiany, poprawy, skutecznej resocjalizacji, która byłaby niezbędnym warunkiem przywrócenia go społeczności? Czy jednak każdy przestępca może liczyć na drugą szansę i nowe życie?
Prawo taką możliwość daje choćby poprzez instytucję zatarcia, ale i tutaj jest – jak wiadomo – jeden wyjątek. Jak wynika z artykułu 106a Kodeksu karnego, w Polsce zatarciu nie podlega wyrok dotyczący osoby, która dopuściła się przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności, kiedy pokrzywdzony był małoletnim poniżej piętnastego roku życia. Wyjątek ten nie wynika jednak z przekonania, że osoba popełniająca taki czyn jest absolutnie niezdolna do poprawy i zmiany. Chodzi raczej o to, by prewencyjnie uniemożliwić w przyszłości takim osobom pracę z dziećmi, ryzyko recydywy jest bowiem zbyt duże.
Ten wyjątek wydaje się więc zrozumiały, ale co z pozostałymi przestępcami, którzy „odsiedzieli” swoje, opuścili więzienia, a po kilku latach ich wyrok uległ zatarciu? Czy będą mieli szansę na drugie życie? Społeczeństwo zdaje się pamiętać dłużej niż prawo. I choć usuwa się nazwisko skazanego z rejestrów, w wielu przypadkach dane o przestępcy można znaleźć w internecie, który – jeśli można tak powiedzieć – nie zapomina. Co więcej, reaguje niezrozumieniem, szokiem i odrzuceniem, gdy ktoś chce to drugie życie przestępcy ofiarować.
Historia nr 1. Marie-Christine
Historii Marie-Christine nie da się zrozumieć bez spojrzenia w jej przeszłość. Jako bardzo młoda dziewczyna została porzucona przez ojca, a ojczym, brutal i alkoholik, między jedenastym a piętnastym rokiem życia regularnie ją gwałcił. Matka ze strachu przed swoim drugim partnerem przymykała oczy i godziła się na wszystko. Dwadzieścia pięć lat nieszczęścia poskutkowało traumą, którą urodzenie dziecka oraz kłopoty w pracy jedynie pogłębiły. Jak zanotował Emmanuel Carrère, „myśl, że śmierć jest lepsza niż życie, przynajmniej jej życie, nie była dla Marie-Christine całkiem nowa”1.
Marie-Christine już wcześniej dwukrotnie próbowała się zabić. Tym razem była pewna, że jej się to uda. „Rozpakowała broń i załadowała ją, podczas gdy Guillaume bawił się nabojami. Przyłożyła lufę do czoła chłopczyka, który miał dwadzieścia miesięcy, zasłoniła dłonią oczy i nacisnęła spust. Potem przeładowała, wycelowała sobie w czoło i znowu wystrzeliła” – jak na łamach „L’Événement du jeudi” rekonstruował wydarzenia Carrère2. Jednak i tym razem Marie-Christine zrobiła to nieskutecznie. Gdy się ocknęła, wezwała pogotowie. Kiedy przyjechali ratownicy, chłopczyk już nie żył. Ona przeżyła mimo odniesionych ran głowy. Dzieciobójczyni otrzymała wyrok pięciu lat pozbawienia wolności, ale już po jedenastu miesiącach „sędzia – będący pod wrażeniem autentycznej akcji ratunkowej dla psychiki, zorganizowanej przez adwokata i rozmaitych terapeutów, których przydzielono do tego, zdawałoby się, beznadziejnego przypadku – zgodził się na warunkowe zwolnienie z dozorem kuratora”3.
Powrót do życia rodzinnego i społecznego dokonał się zaskakująco szybko: „Krok po kroku, z pomocą terapii, Marie-Christine wróciła do życia. Podjęła z powrotem pracę, gdzie przeniesiono ją do innego działu, i podobno jest z niej zadowolona. Wróciła do męża i równo dziewięć miesięcy po wyjściu z więzienia urodziła dziewczynkę. Kolejne dziecko ma przyjść na świat za dwa miesiące, więc przed sądem stawiła się w zaawansowanej ciąży”4.
Wydawałoby się, że po takiej tragedii, jaką jest zamordowanie własnego dziecka, dalsze funkcjonowanie tej rodziny jest niemożliwe, a jednak stało się inaczej.
„Doświadczenie było straszliwe, potwierdził w sądzie nieśmiały i wąsaty mąż, ale to zamknięty rozdział, zaczęliśmy od nowa… Trudno było nie patrzeć z przestrachem na tego mężczyznę, który znalazł w sobie tyle… czego? wielkoduszności? nieświadomości? miłosierdzia? – zapewne miłości, bo ona jest wszystkim tym naraz – aby ponownie zamieszkać i spłodzić dzieci z kobietą, która jednym strzałem zabiła ich pierworodnego. Jak wyglądało ich życie? Ich rozmowy, chwile milczenia, radości? Czy o dziecku, które miało się urodzić, myśleli, że będzie drugie czy trzecie w kolejności?”5.
Carrère zostawia te pytania bez odpowiedzi. Dalsze losy Marie-Christine i jej rodziny pozostają nieznane.
Historia nr 2. Michelle
Z zawodu nauczycielka, Michelle była żoną i wspólniczką Marca Dutroux, belgijskiego pedofila, zwanego Potworem z Charleroi, który w roku 2004 został skazany na dożywocie za porwanie i zgwałcenie sześciu dziewczynek oraz morderstwo czterech z nich, co miało miejsce w latach 1995–1996. W tym samym roku co jej mąż Michelle została skazana na karę trzydziestu lat więzienia za współudział w porwaniu, nielegalnym przetrzymywaniu i gwałceniu nastolatek, a w szczególności za doprowadzenie do śmierci dwóch z nich – poprzez ich zagłodzenie, w czasie gdy Dutroux był już zatrzymany, a ona mogła je przecież uwolnić. Trzeba też pamiętać, że Michelle była już skazana w roku 1989 na pięć lat pozbawienia wolności za współudział w porwaniu i zgwałceniu kilku młodych dziewcząt, czego także dopuścił się jej ówczesny partner Marc Dutroux. W więzieniu spędziła wówczas tylko dwa lata i została wypuszczona na wolność.
Od roku 2007 Michelle, określana jako „najbardziej znienawidzona kobieta w Belgii” czy też l’adjointe du diable [pomocnik diabła], regularnie występowała o zwolnienie warunkowe. Po raz pierwszy sąd w Mons przychylił się do jej prośby w roku 2011. Jej propozycja zamieszkania w klasztorze we Francji została jednak zablokowana przez francuskie Ministerstwo Sprawiedliwości, które uznało, że jej pobyt w tym kraju może prowadzić do zakłócenia porządku publicznego. Rok później sąd pozytywnie odpowiedział na piątą już prośbę o zwolnienie warunkowe, zatwierdził plan powrotu Michelle do społeczeństwa (réinsertion) i zgodził się na zamieszkanie w klasztorze klarysek w Malonne, w okolicach Namur, na południu Belgii. Przełożona klasztoru w liście skierowanym do sądu poinformowała, że wspólnota gotowa jest przyjąć Michelle w swoje mury, gdzie skazana będzie kontynuowała swoją pracę terapeutyczną w warunkach nadzoru. Wybór pobytu w klasztorze spowodowany był deklarowanym przez nią nawróceniem religijnym. Wliczając areszt, Michelle spędziła w więzieniu 16 lat, a więc odbyła ponad połowę kary6.
Jak wynika z artykułu 106a Kodeksu karnego, w Polsce zatarciu nie podlega wyrok dotyczący osoby, która dopuściła się przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności, kiedy pokrzywdzony był małoletnim poniżej piętnastego roku życia
W roku 2015 propozycję sprawowania bezpośredniej opieki nad Michelle i zamieszkania przez nią w jego domu złożył Christian Panier, były adwokat i sędzia, a także profesor prawa na Katolickim Uniwersytecie w Louvain. Michelle musiała bowiem opuścić klasztor z powodu sprzedaży budynku. W roku 2020 Michelle uzyskała dyplom magistra prawa na École Supérieure des Affaires w Namur. W trakcie studiów używała swojego drugiego imienia, aby nie być kojarzoną z wydarzeniami sprzed lat. Wiadomo też, że już dwukrotnie odbyła staż zawodowy. Jej przyszła praca stoi jednak pod znakiem zapytania. Nie wiadomo, czy ktoś będzie miał odwagę zaproponować jej stanowisko. Czekając na rozwój wypadków, Michelle mieszka w niewielkim mieszkaniu opłacanym ze środków przeznaczonych na integrację społeczną byłych więźniów. Jeśli tylko będzie respektowała warunki zwolnienia, w roku 2022 uzyska pełną wolność.
Historia nr 3. Jean-Claude
Historia Jean-Claude’a Romanda rozpoczyna się od kłamstwa, które dało początek ciągowi tragicznych wydarzeń. W roku 1972 jako osiemnastoletni mężczyzna zapisał się na studia medyczne. Niestety, nie udało mu się zdać końcowych egzaminów, choć brakowało mu tylko trzech punktów. Na drugi rok studiów będzie się reaktywował aż 12 razy, nigdy nie doprowadził swoich studiów do końca. Nie przyznał się jednak do tego ani swoim rodzicom, ani narzeczonej Florence, z którą się ożenił w roku 1980. Nikt nigdy niczego nie podejrzewał. Odtąd Jean-Claude będzie żył już wyłącznie w kłamstwie.
Oficjalna wersja jego profesjonalnego życiorysu to praca badawcza w Genewie, w agencji WHO. Jean-Claude codziennie wyjeżdżał do pracy, ale nikomu nie przyszło nawet na myśl, że nigdy do Genewy nie docierał. Czas rzekomych wyjazdów na kongresy do Stanów Zjednoczonych czy Japonii spędzał na parkingach przy autostradzie w okolicach Jeziora Genewskiego. Bezczynne godziny w samochodzie czy kawiarniach poświęcał na studiowanie specjalistycznych książek z zakresu medycyny, co pozwalało mu na prowadzenie naukowych dyskusji z zapraszanymi do domu lekarzami. Jeden z nich powiedział nawet, że wobec takich ludzi jak Jean-Claude człowiek czuje się bardzo mały. W małżeństwie Romandów wkrótce urodziło się dwoje dzieci. Jak pisze Carrère: „Pozorne było życie zawodowe Romanda, ale nie jego życie rodzinne. Są wszelkie powody, by sądzić, że żona i dzieci były z nim szczęśliwe, kochał ich i oni czule go kochali, a słodycz i delikatność, które wszyscy doceniali, nie były przedstawieniem dla świata”7. Z czego niepracujący przecież Jean-Claude utrzymywał rodzinę? Otóż z pieniędzy, które przyjmował od rodziców, teściów i kochanki, aby rzekomo lokować je na wysoki procent w bankach szwajcarskich. Jak się okazało, był mistrzem oszustwa.
Nic nie zapowiadało tragedii, która wydarzyła się w sobotę, 9 stycznia 1993 r. Jean-Claude najpierw zabija żonę wałkiem do ciasta, a następnie strzałem z karabinu z tłumikiem w tył głowy zabija swoje dzieci: siedmioletnią Caroline i pięcioletniego Antoine’a. Następnie sprząta dom, przynosi pocztę, jedzie do miasta kupić gazety i jakby nigdy nic siada przed telewizorem. Wieczorem jedzie na kolację do teściów, których także zabija strzałami z karabinu. Po dokonaniu morderstwa wsiada w samochód i jedzie do Paryża, by się spotkać z Corinne, swoją byłą kochanką, której obiecuje kolację z Bernardem Kouchnerem, wybitnym lekarzem i ówczesnym ministrem zdrowia. Pod pretekstem zgubienia drogi zatrzymuje się w lesie i próbuje udusić kochankę, której udaje się jednak uprosić ocalenie. Odwodzi ją do domu i zobowiązuje, by nikomu nie mówiła o tym zdarzeniu, które – jak jej powiedział – sprowokowane było zaburzeniami będącymi skutkami postępującego nowotworu mózgu, co było oczywiście kolejnym kłamstwem obliczonym na litość.
Po powrocie do domu, około godz. 22.00 tego samego dnia, Jean-Claude oblewa benzyną łóżko dzieci i ciało żony. On sam przebiera się w pidżamę, zażywa barbiturany i około godz. 4.00 nad ranem wznieca ogień. Pożar zauważają przejeżdżający śmieciarze, którzy natychmiast wzywają straż pożarną. Jean-Claude zostaje przewieziony do szpitala w stanie śpiączki. W pożyczonym BMW policja znajduje odręcznie napisany list: „Banalny wypadek, niesprawiedliwość mogą wywołać szaleństwo. Wybacz mi, Corinne, wybaczcie, przyjaciele, wybaczcie dobrzy ludzie […]”8. Jak się wydaje, w momencie popełnienia zbrodni jego rodzina była bliska odkrycia prawdy, a on sam popadał w coraz większe tarapaty finansowe. Schwytany w pułapkę, którą sam stworzył, nie widział innego wyjścia z pogarszającej się sytuacji niż morderstwo.
2 czerwca 1996 r. Jean-Claude został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością zwolnienia warunkowego nie wcześniej niż po dwudziestu dwóch latach. We wrześniu 2018 r. składa pierwszy wniosek o zwolnienie, na który jednak otrzymuje decyzję odmowną. Ostatecznie opuszcza więzienie 28 czerwca 2019 r. Przez dwa lata będzie go obowiązywał dozór elektroniczny, a przez dziesięć będzie podlegał kontroli organów sprawiedliwości. Po zakończeniu okresu próbnego będzie mógł zamieszkać „w miejscu dopuszczonym przez organ sądowy”. W trakcie pobytu w więzieniu Jean-Claude przeżył głębokie nawrócenie duchowe, co pozwoliło mu ubiegać się o możliwość pobytu w klasztorze benedyktynów w Fontgombault w departamencie Indre. Warunki pobytu w klasztorze nie pozwalają mu jednak opuszczać go nocą oraz w określonych godzinach w ciągu dnia. O przybyciu nawróconego mordercy zostali wcześniej poinformowani mieszkańcy miejscowości.
Historia nr 4. Renata
Do tragedii doszło w roku 1982. Renata K. mieszkała wówczas z mężczyzną, z którym planowała zawrzeć małżeństwo. Formalnie była więc w konkubinacie. Wraz z nimi mieszkał Tomek, sześcioletni syn partnera z jego pierwszego związku. Dla dziecka, które faktycznie było pod jej pieczą, okazała się okrutną opiekunką. Po wielu miesiącach systematycznego znęcania się nad dzieckiem ostatecznie pobiła je tak dotkliwie, że chłopiec zmarł. Zginął, bo nie wiedział, że ma kupić nowe sznurowadła. Właśnie za to uchybienie przybrana matka kilka godzin z niewielkimi przerwami biła go wojskowym pasem ze sprzączką9. Dziecko było tak zmasakrowane, że sanitariusz, który pierwszy przybył, by je ratować, natychmiast zemdlał. Z kolei lekarka podpisująca protokół sekcji zwłok, stwierdziła, że z takim przypadkiem sadyzmu jeszcze nigdy się nie zetknęła.
Jak wynika z akt sprawy, katowanie Tomka miało swoje podłoże w surowych, konserwatywnych zasadach, jakie kobieta wyniosła z inteligenckiego domu. Podczas rozprawy jej matka chętnie opowiadała, jak sama notorycznie biła swoją córkę. Córka po prostu ją naśladowała. Za każdym razem, gdy Renata chciała chłopca ukarać za jakieś uchybienie, ten musiał rozbierać się do naga i leżeć na brzuchu podczas wymierzania kary. Matka oskarżonej zeznała, że podobne praktyki stosowała w wychowaniu córki.
Za popełnioną zbrodnię Renata usłyszała wyrok piętnastu lat pozbawienia wolności, ale po dziesięciu latach wyszła za dobre sprawowanie. Dwukrotnie wstępowała do zakonu, ale ostatecznie wybrała studia teologiczne i dzięki temu wykształceniu została nauczycielką religii. Została ekspertem MEN do spraw mianowania nauczycieli, a także cenioną nauczycielką religii i matematyki. Nikt się na nią nie skarżył. Składając podanie o przyjęcie do pracy w szkole, gdzie przepracowała pięć ostatnich lat, przedstawiła zaświadczenie o niekaralności, na co pozwala jej instytucja zatarcia. O swojej przeszłości nie informowała, bo nie musiała. Nie leżało to przecież w jej interesie. Chciała rozpocząć nowy etap w swoim życiu.
Historię Renaty opisał w „Dużym Formacie” Mariusz Szczygieł w roku 201310. I chociaż artykuł nie zawierał personaliów bohaterki (występuje w nim jako Ewa T.), a sam autor zastrzegał się, że nie chodziło mu o doprowadzenie do publicznego linczu na kobiecie, lecz o zwrócenie uwagi na problem konsekwencji przedawnienia tego typu zbrodni, Ewa T. vel Renata K. została szybko zidentyfikowana. Natychmiast złożyła wypowiedzenie z pracy, które zostało przyjęte, a minister skreślił ją z listy ekspertów MEN. Jej dalsze losy nie są publicznie znane.
Demon na wolności
Kiedy Jean-Claude Romand składał pierwszy wiosek o zwolnienie warunkowe, sąd uznał, że „elementy przedstawionego projektu, osobowość skazanego nie pozwalają na zachowanie właściwej równowagi pomiędzy zabezpieczeniem interesu publicznego, prawem ofiar oraz przywróceniem skazanego społeczeństwu”11. To stwierdzenie sądu bardzo dobrze pokazuje splot problemów, jakie łączą się ze sobą w przypadku próby przywrócenia społeczeństwu przestępcy, który chciałby rozpocząć nowy etap życia. Po pierwsze, państwo ma obowiązek zrobić wszystko, aby ochronić społeczeństwo przed ewentualnymi skutkami recydywy groźnych przestępców. Organy wymiaru sprawiedliwości, które decydują o powrocie do społeczeństwa, muszą więc mieć wystarczającą pewność, że zmiana, która dokonała się w przestępcy, jest trwała, a zastosowane środki dozoru i wsparcia wystarczające. Po drugie, trzeba wziąć pod uwagę pamięć o ofiarach oraz uczucia ich bliskich, którzy zwolnienie z więzienia mogą odebrać jako naruszenie elementarnego poczucia sprawiedliwości i niedotrzymanie wyroku. Po trzecie, należy mieć na względzie prawo przestępcy do zmiany, nawrócenia, poprawienia się i rozpoczęcia nowego życia. Która z tych perspektyw jest najważniejsza?
Historie Jean-Claude’a, Michelle czy Teresy dobitnie pokazują, że decyzje właściwych organów często rozmijają się z oczekiwaniami społecznymi. 3 sierpnia 2012 r. w Malonne, przyszłym miejscu pobytu Michelle, odbył się „czarny marsz”, kilkusetosobowa demonstracja przeciwko uwolnieniu przestępczyni i umieszczeniu jej w klasztorze klarysek. Podobna demonstracja miała miejsce także 1 września tego samego roku. Protestujący trzymali transparenty z jednoznacznymi napisami: „Demon już wyszedł z więzienia”, „Michelle Martin pozostanie w więzieniu albo my razem wymierzymy prawdziwą sprawiedliwość”12. Pytani przez dziennikarzy, mieszkańcy miejscowości opowiadali o strachu przed kobietą, która według nich jest nadal niebezpieczna. Młoda matka mówiła o lęku o bezpieczeństwo swoich dzieci, które są mniej więcej w wieku ofiar Michelle. Manifestanci głośno domagali się kary śmierci dla pedofilów. Podobna demonstracja odbyła się kilka lat później, 5 kwietnia 2015 r., w miejscowości Floreffe, gdzie mieszka Christian Panier, sędzia, który złożył propozycję przyjęcia Michelle w murach swego domu po przymusowym opuszczeniu przez nią klasztoru klarysek.
Czy spektakularne nawrócenie wielokrotnego mordercy nie jest jeszcze jednym złudzeniem w życiu przestępcy potrafiącego latami żyć w kłamstwie?
Także rodziny ofiar mają zrozumiałe trudności z zaakceptowaniem decyzji o uwolnieniu przestępców. Na wieść o zwolnieniu warunkowym Michelle ojciec jednej z jej ofiar powiedział: „To jest przecież morderczyni mojej córki. Wydaje mi się, że piętnaście lat to lekka kara. To tak jakby przywrócić potwora naturze”13. Równie negatywnie zareagował na wypuszczenie z więzienia Jean-Claude’a brat zamordowanej przez niego żony: „To przygnębiające, gorzkie, niezrozumiałe. Jesteśmy zszokowani. Jego osobowość, jego inteligencja pozwoliły mu jeszcze raz wszystkich oszukać, aby zrealizować swój cel. Mając na względzie pamięć tych, których zabił, trudno jest o tym słuchać i to przyjąć. Nie wstydzi się tego, co zrobił. Trudno jest zaakceptować, że ma prawo do drugiej szansy”14. Według niego jedyną sprawiedliwością byłoby pozostawienie Jean-Claude’a w więzieniu do końca życia zgodnie z zasądzonym wyrokiem.
Mistyka celi
Z drugiej strony barykady padają argumenty natury prawnej, humanitarnej czy religijnej. W przypadku Jean-Claude’a i Michelle proces zmiany opisywany jest w kategoriach nawrócenia religijnego, które dokonuje się w więzieniu, a kontynuowane jest we wspólnocie klasztornej. Jest to więc proces w jakimś sensie inspirowany i dozorowany. Jean-Claude’owi, którego nawrócenie jest najlepiej udokumentowane, na drodze tej towarzyszyły trzy osoby pełniące funkcje visiteur de prison, czyli wolontariuszy, których zadaniem jest troska o stan duchowy skazanych i którzy odgrywają dużą rolę w procesie powrotu osadzonych do społeczeństwa. Kiedy w lutym 1993 r. odwiedziła go jedna z wolontariuszek, Jean-Claude zapytał: „Czy jest pani wierząca, ponieważ w obecnych okolicznościach potrzebuję osoby, która jest chrześcijanką”15. Według tej wolontariuszki Jean-Claude często powtarzał, że nic mu już nie zostało prócz modlitwy.
W roku 1998 wolontariuszka przyniosła mu reprodukcję obrazu Święte Oblicze (La Sainte Face) pędzla Georges’a Rouaulta, który to obraz zrobił na nim wielkie wrażenie. Według relacji wolontariuszki to właśnie kontemplując ten obraz, przestępca miał usłyszeć słowa wypowiedziane do niego przez Chrystusa: „I ja ciebie kocham”. On sam tak pisał o tym wydarzeniu: „[…] podczas bezsennej i pełnej lęku nocy czułem się bardziej niż zwykle winny z tego powodu, że żyję. Kontemplowałem w ciemności Święte Oblicze namalowane przez Rouault i wtedy odczułem niespodziewaną obecność Boga. Przeżywałem najstraszliwsze przygnębienie i oto nagle moje łzy nie były już łzami smutku, lecz łzami wewnętrznego żaru i głębokiego spokoju, płynącego z pewności bycia kochanym”16.
Nawrócenie mordercy potwierdza także – z oczywistą dyskrecją co do szczegółów – kapelan więzienia, zresztą dawny oficer francuskich wojsk lądowych. Dużą rolę w nawróceniu odegrał też inny wolontariusz, dawny partyzant i więzień Buchenwaldu, którego świadectwo wywarło na przestępcy wielkie wrażenie. On sam bowiem nawrócił się dzięki frazie przeczytanej w znalezionej pod siennikiem książce autorstwa św. Teresy z Lisieux: „Cokolwiek uczyniłeś, Bóg cię kocha i może ci przebaczyć, jeśli o to Go poprosisz”.
Można powiedzieć, że w klasztorze Jean-Claude odnalazł nawet swoje nowe powołanie. W ramach ruchu Équipes Notre-Dame stał się jednym z intercesseurs – osób deklarujących stałą modlitwę wstawienniczą. „Te dwie godziny modlitwy w miesiącu, w środku nocy, gdy różnica między światem zewnętrznym i wewnętrznym się zaciera, to błogosławione chwile. Walka ze snem, która je poprzedza, zawsze zostaje wynagrodzona. To wielka radość być jednym z ogniw tego nieprzerwanego łańcucha. Zanika poczucie izolacji i bezużyteczności. Świadomość, że nawet w tej otchłani, jaką jest więzienie, istnieją niewidzialne liny modlitwy, które powstrzymują człowieka przed upadkiem na dno, dodaje otuchy. Często przywołuję obraz liny, której nie mogę puścić, jeśli chcę stawić się mimo wszystko na te godziny modlitwy” – pisał w więziennym biuletynie17.
Czy jednak tak spektakularne nawrócenie nie jest jeszcze jednym złudzeniem w życiu tego przestępcy potrafiącego latami żyć w kłamstwie? Carrère, który poświęcił mu książkę pt. Przeciwnik, w jej zakończeniu pisze nie bez wątpliwości: „Jestem pewien, że Jean-Claude Romand nie odgrywa komedii na użytek innych. Ale czy kłamca, który w nim siedzi, nie odgrywa jej przed nim samym? Gdy czuje, że Chrystus przychodzi do jego serca, gdy pewność, że jest mimo wszystko kochany, wyciska z jego oczu łzy radości, może to jednak raz jeszcze zwodzi go przeciwnik?”18.
Autor ma świadomość, że prawdziwość doświadczenia religijnego jest matematycznie nierozstrzygalna i nie da się zweryfikować słów nawróconego przestępcy: „w otchłani mej celi De profundis staje się Magnificat i wszystko staje się Jasnością”19.
Bagaż przeszłości
Nawrócenie religijne nie jest i nie może być jednak warunkiem przedterminowego zwolnienia oraz powtórnej reintegracji skazanego ze społeczeństwem. Do tego trzeba spełnić przepisane prawem warunki. Pozostaje pytanie, w jaki sposób ma ten powrót do społeczeństwa przebiegać. I jakie miejsce może ta osoba we wspólnocie zająć. Michelle i Jean-Claude byli beneficjentami instytucji państwa, które w określony sposób wsparło ich na etapie przekroczenia bramy więzienia po warunkowym zwolnieniu. W obu przypadkach znalazły się także instytucje religijne, które z całą świadomością i odpowiedzialnością przyjęły przestępców do swojej wspólnoty. Klasztor byłby więc instytucją przejściową między stanem pozbawienia wolności a pełną wolnością.
Sytuacje przejściowe mają to do siebie, że kiedyś muszą się skończyć. Kolejnym krokiem musi być jednak stworzenie takich relacji, w których osoba powracająca do społeczeństwa mogłaby mieć wsparcie. Warunkiem jest jednak znajomość całej, „niezatartej” prawdy o przestępcy. Chodzi więc o odwagę tego, który będzie gotów przyjąć powracającego do społeczeństwa z całym jego bagażem przeszłości. To właśnie udało się Marie-Christine, która taką odwagę odnalazła we własnym mężu. W powtórnych relacjach osobistych, z kimkolwiek by one zostały stworzone, przestępca będzie musiał żyć w perspektywie okrutnej prawdy o przeszłości. Czy da się to wytrzymać? Nie pytam o przestępcę, ale o tych, którzy będą mieli go przyjąć. Czy zawsze znajdą do tego dość siły? W zakończeniu swego tekstu o Marie-Christine Carrère przypomina słowa wyszeptane przez morderczynię tuż przed opuszczeniem ławy oskarżonych: „Przyjdzie taki dzień, kiedy będę musiała powiedzieć o tym swoim dzieciom”20. Jak przyjmą tę prawdę?
Taką osobę – choć pozostającą w relacji o innym charakterze – znalazła także Michelle. Christian Panier21 poznał ją, gdy jedna z sióstr klarysek zwróciła się doń z prośbą o poradę prawną, co zrobić z Michelle, gdy siostry będą zmuszone opuścić klasztor przeznaczony do sprzedania. Wkrótce stał się członkiem komitetu zajmującego się przywróceniem Michelle społeczeństwu poprzez wsparcie w znalezieniu domu i pracy. Była żona pedofila nie jest pierwszą osobą, która skorzystała z jego wsparcia. Jak napisał jeden z dziennikarzy, Panier „po latach posyłania ludzi do więzienia postanowił pomóc tym samym ludziom w powrocie do społeczeństwa”22. Przyjmujący ją do swego domu były sędzia nazwał czymś naturalnym to, co zrobił. „Istnieje zawsze przebłysk człowieczeństwa wokół duszy osoby, która zrobiła coś najgorszego. Chcę komuś pomóc powrócić do społeczeństwa, nawet jeśli ta osoba bardzo poważnie w pewnym momencie sama się z niego wykluczyła”23. Według niego długi pobyt w więzieniu przyczynia się o wiele bardziej do demoralizacji, niż służy poprawie. Co więcej, uważa on, że „reintegracja ze społeczeństwem jest tym, co odróżnia sprawiedliwość zemsty od sprawiedliwości cywilizacji”24.
Oszukane społeczeństwo
Odpowiedzialnego i zorganizowanego procesu wsparcia w powrocie do społeczeństwa zabrakło w przypadku Renaty. Ówczesny polski premier, Donald Tusk, powiedział: „Nie może być tak, że osoba, która zabiła dziecko, teraz z nimi pracuje. Trzeba znaleźć rozwiązanie. Nie można kwestionować zatarcia prawa jako takiego, bo to cywilizowana i chrześcijańska forma powrotu do społeczeństwa”25. Reintegracja, która dokonała się poza jakąkolwiek kontrolą społeczną, nie udała się. Owszem, korzystając ze swego sprytu – była przecież osobą inteligentną – Renata odnalazła w społeczeństwie swoje miejsce zawodowe. Wydaje się jednak, że nie dokonała się w niej wewnętrzna i radykalna przemiana, mimo że – jak wynika z informacji prasowych – wiara miała dla niej jakieś znaczenie. Próbowała wstępować do zakonu, studiowała teologię. Nie wiemy, czy z kolejnych wspólnot była usuwana, czy też sama odchodziła, można jednak suponować, iż jej religijność była zdeformowana, skoro nie doprowadziła jej do nawrócenia moralnego. Nie wydaje się bowiem, aby osoba, która jest winna śmierci dziecka, miała kompetencje moralne do realizacji funkcji pedagogicznych i uczenia w szkole, dodajmy – uczenia religii. Czyżby nie zdawała sobie z tego sprawy? Nie miała w sobie poczucia niestosowności tej sytuacji?
Czy można powiedzieć, że starając się o pracę w szkole, oszukała społeczeństwo? W sensie prawnym na pewno nie. Zatarcie to zatarcie, carte blanche. Co więcej, miała prawo pracować w szkole także po ujawnieniu jej personaliów. „Jeżeli nie dopuściła się żadnych zachowań wskazujących na możliwość recydywy i nie popełniła żadnych innych zabronionych czynów, to nie ma podstaw do zwolnienia. Wyrok zapadł, kara została odbyta, a wyrok zatarty. Trzeba się z tym pogodzić” – mówił prof. Marian Filar na łamach „Gazety Wyborczej”26.
Ale czy Renata nie oszukała społeczeństwa w sensie moralnym? Nikt nie pytał ani dzieci, ani rodziców o zdanie, ale nie przypuszczam, by ktoś zgodził się na jej pozostanie w szkole. Nikt by się pewno też nie zgodził, gdyby wiedział o tym w momencie jej zatrudniania. Śmiem twierdzić, że żadna przemiana na miarę tych, które dokonały się w życiu Michelle czy Jean-Claude’a w jej życiu się nie dokonała. Przykłady tych dwojga pokazują, że nawet w przypadku – w pewnym sensie – publicznej poprawy i skutecznego nawrócenia przestępcy proces reintegracji jest bardzo trudny, a co dopiero powiedzieć w przypadku, gdy społeczeństwo czuje się po prostu oszukane.
Otworzyć więzienia
Kiedy pisałem ten artykuł, pozwoliłem sobie na przeprowadzenie małej ankiety na Facebooku. Zapytałem moich internetowych znajomych, jak rozumieją wezwanie, które pojawia się w wielkopiątkowej modlitwie powszechnej, aby Bóg „otworzył więzienia, rozerwał kajdany”. Nie można oczywiście tej modlitwy interpretować bez kontekstu biblijnego, z którego wyrasta. Inaugurując swoją publiczną działalność, Jezus zapowiada: „[zostałem posłany, abym] więźniom głosił wolność” (Łk 4,8). Jest to wyraźna aluzja do tekstu proroka Izajasza: „rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać” (Iz 58,6). To jest według proroka prawdziwy post.
Znamienne jest to, że moi komentatorzy skupili się prawie wyłącznie na sensie duchowym: że chodzi tutaj o wyzwolenie ze zła wewnętrznego, z grzechu. Sens literalny, dosłowny właściwie został w komentarzach pominięty. Kiedy się o niego upomniałem, wskazywano na kontekst historyczny biblijnych wypowiedzi. W tamtych czasach więzienia były surowe, łatwo było do nich trafić, były narzędziem niesprawiedliwości i represji władzy. To wszystko prawda, ale przecież to wezwanie do otwarcia więzień śpiewamy dzisiaj, gdy – jak zakładamy – przebywają w nich raczej ci, którzy ponoszą sprawiedliwą karę.
Myśląc o tej modlitwie, przypomniałem sobie, że przecież w Izraelu trafiali do więzienia także ci, którzy nie byli w stanie wypłacić się z długów. Rok Jubileuszowy był momentem oczekiwanego wyzwolenia: „Będziecie święcić pięćdziesiąty rok, oznajmijcie wyzwolenie w kraju dla wszystkich jego mieszkańców” (Kpł 25,10), także dla tych, co popadli w niewolę za długi. Nie będzie chyba interpretacyjnym nadużyciem postawienie tezy, że wyzwolenie właściwe dla Roku Jubileuszowego jest daleką analogią warunkowego zwolnienia czy zatarcia. Nie ulega wątpliwości, że w odniesieniu do obu instytucji prawnych można mówić o łasce, którą państwo – bo społeczeństwo dużo trudniej – okazuje przestępcy. Przecież należy mu się to, co mu się słusznie należy, czyli kara. Okazuje się, że wyjście poza schemat wina–kara jest trudne, ale nie jest niemożliwe. By tak się jednak stało, potrzeba dobrej woli bardzo wielu ludzi, którzy byliby gotowi okazać łaskę. Może się bowiem stać tak, że mimo radykalnej zmiany, jaka dokonała się w złoczyńcy, społeczeństwo wcale nie będzie gotowe, by przyjąć na powrót do siebie nawróconych, zresocjalizowanych, odmienionych przestępców. Ale ten właśnie akt byłby aktem iście mesjańskim, jubileuszowym, przedsmakiem Królestwa Bożego. Jak się okazuje, niektórych na niego stać.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2021
1 E. Carrère, Zdolność przetrwania u dzieciobójczyni, w: tegoż, Dobrze jest mieć dokąd pójść, tłum. A. Kozak, Warszawa 2020, s. 14.
2 Tamże, s. 14–15.
3 Tamże, s. 16.
4 Tamże, s. 16.
5 Tamże, s. 17.
6 L’ex-femme de Dutroux va être libérée, www.lexpress.fr/actualite/societe/justice/_1144487.html [dostęp: 12.11.2021]. [dostęp: 12.11.2021].
7 E. Carrère, Sprawa Romanda, w: tegoż, Dobrze jest mieć…, dz. cyt., s. 93.
8 Tenże, Przeciwnik, tłum. G. Majcher, Warszawa 2020, s. 16.
9 J. Noch, Zakatowała dziecko, dziś robi karierę w szkolnictwie. Bo zatarcie wyroku zaciera też zdrowy rozsądek, www.natemat.pl/66109 [dostęp: 12.11.2021].
10 Zob. M. Szczygieł, Śliczny i posłuszny, „Duży Format”, 27.06.2013 r.
11 G. Jeannot, B. Jourdain, „J’ai tué tous ceux que j’aime, mais je suis enfin moi”: faux médecin et assassin, la double vie de Jean-Claude Romand, www.francetvinfo.fr/societe/justice/j-ai-tue-tous-ceux-que-jaime-mais-je-suis-enfin-moi-pere-modele-mythomane-et-assassin-l-incroyable-histoire-de-jean-clauderomand_3138127.html [dostęp: 12.11.2021]. [dostęp: 12.11.2021].
12 Rozwiódłszy się z Markiem Dutroux, co miało miejsce w trakcie jej pobytu w więzieniu, Michelle posługiwała się nazwiskiem panieńskim Martin.
13 Libre, l’ex-femme de Dutroux veut se retirer en France, www.lexpress.fr/actualite/societe/justice/_991051.html [dostęp: 12.11.2021]. [dostęp: 12.11.2021].
14 S. Pueyo, Jean-Claude Romand: „Il a encore trompé tout le monde”, réagit son beau-frère, www.leparisien.fr/faits-divers/jean-claude-romand-il-a-encore-trompe-tout-le-monde-reagit-son-beau-frere-25-04-2019-8060445.php [dostęp: 12.11.2021]. [dostęp: 12.11.2021].
15 M. Devoud, Le meurtrier Jean-Claude Romand a-t-il rencontré Dieu en prison?, www.fr.aleteia.org/2019/04/25/le-meurtrier-jean-claude-romand-a-t-il-rencontre-dieu-en-prison [dostęp: 12.11.2021].
16 E. Carrère, Przeciwnik, dz. cyt., s. 196.
17 Tamże, s. 196–197.
18 Tamże, s. 198.
19 Tamże.
20 E. Carrère, Zdolność przetrwania…, dz. cyt., s. 18.
21 Christian Panier wychował się w rodzinie katolickiej, ale sam o sobie mówi, że jest wyznawcą humanizmu ateistycznego. Był członkiem komunistycznej Partii Pracujących Belgii (PTB), z której został usunięty po ogłoszeniu decyzji o przyjęciu do swego domu Michelle Martin.
22 Na Michelle Martin ook Dutroux onderdak bieden? Waarom niet?, www.hln.be/binnenland/~a48451f7 [dostęp: 12.21.2021]. [dostęp: 12.21.2021].
23 Un ex-juge va héberger Michelle Martin, l’ex-femme de Dutroux, chez lui, https://france3-regions.francetvinfo.fr/hauts-de-france/2015/03/31/-695381.html [dostęp: 12.11.2021].
24 L’ancien juge Christian Panier accueille Michelle Martin chez lui, www.rtbf.be/info/belgique/detail_l-ancien-juge-christian-panier-accueille-michelle-martin?id=8945615 [dostęp: 12.11.2021].
25 Nauczycielka, która w przeszłości zabiła dziecko, złożyła wypowiedzenie, www.wiadomosci.onet.pl/kraj/cc9vb [dostęp: 12.11.2021].
26 Cyt. za: tamże.