Jesień 2024, nr 3

Zamów

Amputowanie katolicyzmu, czyli sekularyzacja po quebecku

ks. Andrzej Draguła. Fot. Kopoczynski.pl

24 czerwca 1969 r. tłum protestującej młodzieży w Montrealu przewrócił platformę z figurą św. Jana Chrzciciela, patrona Frankokanadyjczyków. Wydarzenie to stało się symbolicznym aktem założycielskim nowej, świeckiej tożsamości narodowej.

G. Zubrzycki, „Spokojna rewolucja. Tożsamość narodowa, religia i sekularyzm w Quebecu”, tłum. P. Dobrosielski, Nomos, Kraków 2020, 354 s.

Gdy analizuje się przebieg procesów sekularyzacyjnych w krajach o tradycji katolickiej, często wskazuje się na trzy wyjątki, gdzie sekularyzacja przebiegała inaczej niż w pozostałych krajach: Irlandię, Quebec i Polskę. Z perspektywy czasu zobaczyć można, że spóźniona sekularyzacja w Irlandii i Quebecu okazała się jednak o wiele bardziej brutalna dla Kościoła i życia religijnego niż w innych krajach, gdzie procesy te zaczęły się wcześniej, ale za to toczyły się powolniej.

Odpowiedź na pytanie, w jaki sposób będzie ten proces przebiegał w Polsce, jest oczywiście w dużej mierze wróżeniem z fusów. Nikt tego nie wie, w każdym bowiem kraju Kościół żyje w odmiennych uwarunkowaniach. Trzeba jednak przyznać, że sekularyzacja, którą w Polsce określano jako pełzającą, w ostatnich dwóch latach radykalnie przyspieszyła. Katalizatorem tego procesu był nie tylko lockdown spowodowany epidemią koronawirusa, ale także postępujący kryzys Kościoła związany z kwestią wykorzystywania seksualnego, jak też nasilenie się debaty obyczajowej dotyczącej wyroku Trybunału Konstytucyjnego z roku 2020 w sprawie niektórych przypadków dozwolonej aborcji oraz społeczna debata o prawach środowiska LGBT.

Spokojna rewolucja

Czy czeka nas w Polsce scenariusz irlandzki, czy może quebecki? W przedmowie do polskiego wydania książki Spokojna rewolucja. Tożsamość narodowa, religia i sekularyzm w Quebecu jej autorka, Geneviève Zubrzycki, wskazuje na istotne podobieństwa między polskim i quebeckim kontekstem społeczno-religijnym. Pisze: „W historii obu społeczeństw katolicyzm stanowił fundamentalny element definiowania własnej tożsamości narodowej i odrębności w stosunku do sąsiadów. […] W obu przypadkach język i religia pomagały tym wspólnotom odróżnić się od swoich sąsiadów i proces ten doprowadził do zrównania etnonarodowości z religią” (s. 17–18).

W przypadku Quebecu było to odpowiedzią na dominację ludności o brytyjskiej i protestanckiej proweniencji, co doprowadziło francuskojęzycznych katolickich mieszkańców prowincji do zepchnięcia na margines społeczny i polityczny. W Polsce proces ten kształtował się najpierw w opozycji do zaborców, a po roku 1945 pośrednio wobec Rosji sowieckiej. Zubrzycki pisze: „Te uwarunkowania spowodowały, że w obu społeczeństwach doszło do zdecydowanego przeciwstawienia narodu i państwa, a ta dychotomia sprawiła, że konstruowanie tożsamości narodowej poprzez i w ramach państwa było zadaniem trudnym, czy wręcz niemożliwym. W takim kontekście katolicyzm stał się istotnym etnonarodowym wyznacznikiem, co nadało Kościołowi katolickiemu polityczną legitymizację” (s. 18).

Obecna sytuacja Kościoła w Polsce zaczyna coraz bardziej przypominać tę z Quebecu lat 60. Czy na naszych oczach rozpoczęła się właśnie „spokojna rewolucja” w wersji polskiej?

ks. Andrzej Draguła

Udostępnij tekst

Na tym jednak podobieństwa zdają się kończyć. Zubrzycki uważa, że procesy transformacji politycznej i reformy państwa, które dały początek redefinicji zbiorowej tożsamości, „w ramach której wartości etnoreligijne zderzyły się z obywatelsko-sekularnymi” (s. 18), przyniosły w obu przypadkach zupełnie odmienne rezultaty. W Quebecu budowa nowoczesnego państwa w latach 60. XX wieku szła w parze z odrzuceniem starej katolickiej i frankokanadyjskiej tożsamości na rzecz nowej świeckiej tożsamości quebeckiej. W ten sposób narodził się „nowy naród” (population nouve), który ukształtował się w kontrze już nie tylko do tradycji brytyjskiej, ale również tradycji katolickiej.

Scenariusz quebecki polegający na odrzuceniu Kościoła i tradycji religijnej jako fundamentu narodu nie ziścił się w Polsce na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Zubrzycki twierdzi: „Choć zaciekle dyskutowano na temat religii i Kościoła katolickiego w życiu publicznym i chociaż wyłoniła się sekularna i obywatelska tożsamość mogąca rzucić wyzwanie tradycyjnej etnokatolickiej koncepcji polskości, Kościół w Polsce nadal pozostaje istotnym graczem, a wiara i praktyki religijne stanowią podbudowę codziennego życia” (s. 19).

Ta diagnoza kanadyjskiej socjolożki była jeszcze aktualna przed rokiem 2020, dzisiaj należałoby ją jednak dalece zweryfikować. Zapytana o analogie między Polską a Quebekiem, Zubrzycki powiedziała w wywiadzie udzielonym Piotrowi Sikorze dla „Tygodnika Powszechnego”: „[…] mam poczucie, że obecna sytuacja Kościoła w Polsce zaczyna bardziej niż w latach 90. przypominać tę z Quebecu lat 60. i że Polska stoi u progu «spokojnej rewolucji»”1.

Jeśli teza ta jest słuszna, to czekają nas zmiany, które w kanadyjskiej prowincji zaczęły się przed sześćdziesięciu laty. Czy na naszych oczach rozpoczęła się właśnie „spokojna rewolucja” w wersji polskiej? Sam jestem skłonny zgodzić się z prof. Zubrzycki. Może dlatego, że przed piętnastu już laty miałem okazję przez pół roku przebywać na Uniwersytecie Montrealskim i z bliska mogłem obserwować to w dużej mierze postkatolickie społeczeństwo największej francuskojęzycznej prowincji Kanady. Opowiadane przez podeszłych już w latach księży historie ilustrujące tamte wydarzenia – jak choćby pustoszejące z dnia na dzień kościoły, seminaria i klasztory – wydawały mi się scenariuszami niemożliwymi do powtórzenia w Polsce. Ostatnie miesiące przekonują mnie jednak, że są one coraz bardziej prawdopodobne. Jeśli więc ktoś chciałby się uczyć na cudzych błędach, aby uniknąć w przyszłości własnych, ten winien sięgnąć do tej książki.

Aby zrozumieć, czym była „spokojna rewolucja” (fr. révolution tranquille), trzeba najpierw przyjrzeć się społeczeństwu Quebecu z I połowy XX wieku. Katolicyzm odgrywał tam fundamentalną rolę w kształtowaniu frankokanadyjskiej tożsamości narodowej, a Kościół katolicki był wszechobecny w życiu społecznym prowincji. Dotyczyło to nie tylko sfery religijnej, ale także usług publicznych, w tym edukacji, służby zdrowia i opieki społecznej. Kościół te usługi świadczył i je kontrolował.

Początek zmian dała śmierć premiera prowincji Maurice’a Duplessisa we wrześniu 1959 r. Zakończyła ona blisko dwudziestopięcioletnią erę silnych związków Kościoła z polityką nazywaną „wielkim mrokiem” (fr. grande noirceur). W roku 1960 wybory wygrywa Partia Liberalna, która szła do nich z hasłami „czas na zmianę”, „teraz albo nigdy”, „gospodarze we własnym domu”. Po przejęciu władzy w prowincji doszło do radykalnych zmian, wśród których należy wyliczyć sekularyzację usług publicznych, utworzenie kilku ministerstw, w tym edukacji oraz zdrowia, nacjonalizację kluczowych sektorów gospodarki narodowej, wzrost zatrudnienia frankofonów wśród kadry kierowniczej kluczowych zakładów i instytucji. Zmiany strukturalne dokonywały się równolegle z kulturowymi: „Dotychczasowe poczucie przynależności i identyfikacji z północnoamerykańską oraz etniczną frankokanadyjskością, osnute wokół języka i religii, przemieściło się w kierunku tożsamości obywatelskiej i świeckiej, definiowanej przez terytorium Quebecu i skoncentrowanej na języku” (s. 50).

Kościół przestał być potrzebny do zdefiniowania tożsamości narodowej. Na ten polityczny proces nałożyła się także błyskawiczna sekularyzacja, swoiste Weberowskie „odczarowanie” (Entzauberung): racjonalizacja świadomości, która uznała czynnik religijny za zbędny dla społecznej strukturyzacji. Odsetek mieszkańców Montrealu uczestniczących w niedzielnej Mszy Świętej zmniejszył się z 88% w 1957 r. do 30% w 1971 r. Spadek religijności zbiegł się z obniżeniem współczynnika dzietności, co pośrednio było związane z odrzuceniem moralnego autorytetu Kościoła i sprzeciwem wobec sprawowania przez niego ścisłej kontroli społecznej, także w sferze prokreacji. Podsumowując te zmiany, Zubrzycki pisze: „[…] podczas spokojnej rewolucji lat 60. XX w. Quebekczycy amputowali sobie katolicyzm – nowe pokolenie działaczy społecznych i politycznych postąpiło z religią jak z zainfekowaną gangreną kończyną, która truje całe narodowe ciało” (s. 42).

Autorka opisuje ten proces w dwóch etapach. Część pierwsza książki nosi tytuł Skonstruowanie i zdekonstruowanie kanadyjskości, druga – Wytworzenie tożsamości quebeckiej. Jak zauważa Zubrzycki, interesuje ją proces „sekularnego stawania się”, które „nie pociąga za sobą całkowitego zaniku religii w sekularnych narodowych wspólnotach, wiąże się raczej z artykułowaniem oraz kontestowaniem religijnych i sekularnych konfiguracji” (s. 63). Zubrzycki ukazuje, w jaki sposób dokonały się redefinicje, rekonfiguracje i przesunięcia w sferze społeczno-religijnej. Ani bowiem katolicyzm, ani religijność, ani Kościół nie zniknęły zupełnie z horyzontu Quebecu. Co więcej, katolicyzm w jakimś sensie nadal definiuje tę prowincję, stając się historycznym i kulturowym punktem odniesienia, co nie przeszkadza utrwalaniu się procesów sekularyzacji w życiu mieszkańców.

Powtórne ścięcie Jana Chrzciciela

Tym, co odróżnia książkę Zubrzycki od innych prac z zakresu socjologii historycznej, jest przyjęta metoda. Otóż autorka wychodzi z założenia, iż „jednym z fundamentalnych wyróżników spokojnej rewolucji była rewolta estetyczna, polegająca na odrzuceniu frankokanadyjskich symboli i ich specyficznej estetyki przez nowe pokolenie, które w ten sposób dokonało sekularyzacji tożsamości narodowej” (s. 64–65). Kanadyjska badaczka – idąc za innymi klasykami socjologii wizualnej – przyjmuje, że procesy społeczne wytwarza się także poprzez manipulację symbolami w trakcie działań rytualnych i praktyk performatywnych, a działania te mogą prowadzić do nowych sensów i utożsamień.

„Skupienie się na kulturze wizualnej i materialnej umożliwia śledzenie konfliktów oraz przemian w politycznej koncepcji narodu” (s. 67) – uważa Zubrzycki. Jest to możliwe, „ponieważ obrazy i obiekty pełnią funkcję konkretnych zamienników dla abstrakcyjnych idei” (s. 67), a „obrazy cechuje specjalna zdolność do mediowania pomiędzy sferami związanymi z materialnością, intelektualnością, językowością i wyobrażeniowością” (s. 67). Innymi słowy, badanie obrazów i symboli funkcjonujących w przestrzeni publicznej i tworzących „dyskurs obrazowy” jest instrumentem deszyfrowania toczących się w społeczeństwie procesów.

„Religia poza religią” dzieje się zwłaszcza w tych społeczeństwach, gdzie katolicyzm stanowi kluczowy komponent tego, czym dane społeczeństwo było i czym jest, choć jest już religijne w inny sposób

ks. Andrzej Draguła

Udostępnij tekst

Jako motto jednego z rozdziałów autorka przytacza słowa jezuity o. Alexandre’a Dugrégo: „Lud, jak dziecko, uczy się oczami”. Jest to fragment zdania wyjętego z wydanej w 1923 r. książki pt. Saint Jean Baptiste. Le saint – la fête, la société, a poświęconej fundamentalnej dla tożsamości quebeckiej postaci św. Jana Chrzciciela. W całości zdanie to brzmi następująco: „Musimy wiedzieć, że lud, jak dziecko, uczy się przede wszystkim przez oczy, że ilustrowane lepsze jest od drukowanego, plakat lepszy niż książka, którą nie zawsze się czyta, a żywy obraz, bohaterska parada lepsze są niż historyczna biblioteka” (tłum. własne).

Przeprowadzając analizę z zakresu socjologii wizualnej, Zubrzycki przyjmuje ten pedagogiczny punkt widzenia i na kolejnych kartach książki ukazuje przemiany dokonujące się w sferze wizualnej, wskazując jednocześnie na towarzyszące im zmiany społeczne. Procesy te bowiem wzajemnie się warunkują i prowokują, pozostając w nieustannym napięciu i sprzężeniu zwrotnym. To, co społeczne, prowokuje to, co wizualne. I na odwrót.

Kanadyjski jezuita nie bez powodu pisał o bohaterskich paradach, jednym bowiem z istotnych elementów społeczno-religijnej tradycji Quebecu była defilada urządzana w uroczystość św. Jana Chrzciciela, patrona prowincji. Pierwsza odbyła się w roku 1851, ostatnia – w roku 1969. Zubrzycki tak relacjonuje to, co się wydarzyło podczas tej ostatniej: „24 czerwca 1969 r. tłum protestującej młodzieży, podążającej za tradycyjną paradą, uświetniającą celebrację dnia św. Jana Chrzciciela w Montrealu, pochwycił i przewrócił platformę z figurą św. Jana Chrzciciela, patrona Frankokanadyjczyków. Sporej wielkości posąg upadł na ziemię, a jego głowa oddzieliła się od ciała. W następnych dniach ten porywczy czyn został zinterpretowany i opowiedziany na wzór biblijnej historii świętego. W narracjach medialnych i w sferze publicznej zaczął funkcjonować jako «ścięcie Chrzciciela». Wraz z tą symboliczną śmiercią zaprzestano organizować defilady, a w ich miejsce pojawiły się nowe formy zinstytucjonalizowanych obchodów narodowych” (s. 41).

Zajście to wykraczało poza akt wandalizmu. Stało się wydarzeniem o transformacyjnych konsekwencjach – symbolicznym aktem założycielskim nowej, świeckiej tożsamości narodowej.

Zubrzycki proponuje niezwykle interesującą narrację socjologiczno-historyczną opartą na analizie ikonograficznej tego, co można by nazwać symboliczną reprezentacją społecznego sporu o tożsamość. Pierwszym symbolem jest właśnie postać św. Jana Chrzciciela, który ewokował mesjańskie powołanie Frankokanadyjczyków do chrystianizowania rdzennych ludów Ameryki Północnej. „Tak jak św. Jan zapowiadał nadejście Chrystusa i Go ochrzcił […], tak też – w kościelnej narracji – Francuzi odkryli Kanadę, przynieśli jej cywilizację i zaprowadzili chrześcijaństwo pośród mieszkających tu wcześniej pogan, tworząc w Nowym Świecie krainę szczęśliwości” (s. 103).

Kulminacją społecznego, narodowego i religijnego kultu św. Jana była uroczysta parada, która w uroczystość tego świętego przechodziła ulicami Montrealu i miasta Quebec. W latach 1851–1963 na platformie wieziony był wyobrażający św. Jana Chrzciciela chłopiec o złotych lokach z barankiem u boku. Na początku lat 60. XX wieku przetoczyła się społeczna dyskusja na temat symboliki dziecka i baranka. Przeciwnicy parady podkreślali, że baranek symbolizuje naród prowadzony na ofiarną rzeź. Następnie dokonano strategicznego przesunięcia i zamiast o baranku zaczęto mówić o owcy, podkreślając jej bierność. W roku 1964 dziecko zostało zastąpione przez statuę dorosłego świętego, a baranek ostatecznie usunięty. Jak pisze Zubrzycki: „Usunięcie baranka z żywego obrazu, w odpowiedzi na zarzuty o bierność i słabość konotowane przez ten symbol, wywołało serię zmian, które doprowadziły ostatecznie do detronizacji i dekapitacji św. Jana Chrzciciela. Razem z barankiem, znakiem Chrystusa, również religia została wyeliminowana z obrazowego dyskursu […]. Święty został zatem zsekularyzowany” (s. 155).

Kilka lat po pamiętnej dekapitacji z roku 1969 parady w uroczystość św. Jana, który to dzień jest narodowym świętem wolnym od pracy, zostały wznowione. Ich sens pozostał jednak niejasny. Dotychczas bowiem świętowano religijną genezę narodu. Co świętowano teraz? Świętego Jana bez świętego Jana? Pozostał obchód, który jest jednak pozbawiony uzasadnienia. Uroczystości zamieniły się w religijno-sekularną hybrydę, czego ilustracją jest choćby fotografia przedstawiająca René Lévesque’a, który odpala papierosa od ceremonialnej świecy służącej do rozniecania ognia w dzień św. Jana. Nieudaną próbą powrotu do ikonograficznej tradycji była platforma z trojańską czarną owcą z roku 1990.

Drugą ikoną quebeckiej tożsamości przeanalizowaną przez Zubrzycki jest tzw. krzyż Duplessisa, czyli krucyfiks wiszący niegdyś w sali parlamentu prowincji (salon bleu), a umieszczony tam w 1936 r. przez ówczesnego premiera prowincji. Istota toczącej się wokół krzyża debaty sprowadza się do pytania o religijne i pozareligijne jego znaczenie. Obrońcy pozostawienia krzyża w parlamencie powoływali się na chrześcijaństwo jako element tożsamości narodowej. „Czy krucyfiks jako znak może zostać na tyle osłabiony, poprzez określenie go mianem «dziedzictwa», «kultury» czy «spuścizny», aby stał się akceptowalny dla zwolenników sekularyzacji?” – pyta autorka książki (s. 262).

Zubrzycki określa ten proces mianem patrymonializacji religii, który to proces polega na „dyskursywnych, materialnych i prawnych” przemianach, za pomocą których „religijne symbole, obiekty i praktyki są sakralizowane jako świeckie pierwiastki narodu i historii” (s. 264). Pozostaje jednak pytanie, czy patrymonializacja symboli prowadzi do ich radykalnej i ostatecznej sekularyzacji, czyli pozbycia się religijnego charakteru wynikającego z genezy tych symboli? Ostateczna odpowiedź na to pytanie wydaje się negatywna, skoro krzyż znad fotela przewodniczącego w sali parlamentu w roku 2019 został zdjęty. Krzyż – nawet zsekularyzowany – nie przestał być krzyżem, a więc znakiem na wskroś religijnym.

Religia poza religią?

We wspomnianym wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” Zubrzycki mówi: „W Polsce mamy do czynienia nie z odrzuceniem symboli, lecz z ich przekształceniem – ale również w celu stworzenia nowej tożsamości. Dobrym przykładem jest «tęczowa Matka Boska». Nie zostaje «zdekapitowana» i odrzucona. Ale pomalowanie aureoli na tęczowo jest znaczące – wskazuje, że możesz być Polką lub Polakiem, katoliczką lub katolikiem bez odrzucania wartości ludzi LGBT+”2.

Warto by pójść za tą intuicją kanadyjskiej uczonej. W Polsce też toczy się w ostatnich latach dyskurs obrazowy symboli sakralnych. Myślę tutaj zarówno o krzyżu, jak i o tęczy czy obrazie Matki Bożej Częstochowskiej. Performatywne działania wokół krzyża to m.in. tzw. krzyż smoleński, ścięcie krzyża podczas spektaklu Klątwa, wieszanie banerów na krzyżu na Giewoncie, zdejmowanie i wieszanie krzyży w miejscach publicznych. Wokół tęczy – poza tzw. tęczową Matką Bożą mam na myśli instalację Tęcza Julity Wójcik, a także wykorzystywanie ikonograficznego toposu ikony jasnogórskiej. Wszystko to może stanowić doskonały materiał badawczy do opisania współczesnej debaty o miejscu i roli religii za pomocą instrumentów socjologii wizualnej. Być może takie badania pozwoliłyby nam lepiej zrozumieć procesy społeczne, które ujawniają się w sposób ikonograficzny. Zubrzycki pisze w zakończeniu książki: „Poza interpretacją sytuacji Quebecu te analizy wskazują na znaczenie badań nad «religią poza religią», czyli tym, jak nakłada się ona na różnorodne procesy społeczne, polityczne i kulturowe” (s. 306).

„Religia poza religią” dzieje się zwłaszcza w tych społeczeństwach, gdzie katolicyzm stanowi kluczowy komponent tego, czym dane społeczeństwo było i czym jest, choć jest już religijne w inny sposób. Takim społeczeństwem na naszych oczach staje się właśnie coraz bardziej postkatolicka Polska.

I na koniec jeszcze jedna refleksja. Quebecka „spokojna rewolucja” była odpowiedzią na „wielki mrok”. Główni bohaterowie tego okresu, który doprowadził do społecznej, kulturowej, ale i religijnej rewolty, byli przekonani, że – przepraszam za emfazę – prowadzą społeczeństwo ku światłu, ku jasności. Temu celowi miały także – przede wszystkim? – służyć religia i Kościół, silnie i ściśle ze sobą powiązane. Proponowana katolicko-narodowa „jasność” została odrzucona. Co ciekawe, naród wyszedł z tego procesu paradoksalnie wzmocniony. Kościół natomiast został przez ten nowy naród amputowany. Ale czy rzeczywiście społeczeństwo „wyzwoliło się” z religii? Odnośnie do obecnej sytuacji w Quebecu autorka książki przyznaje: „katolicyzm wciąż definiuje kwestie, z którymi Quebekczycy się nie zgadzają. Paradoksalnie, jest to forma przynależności religijnej, ponieważ odrzucenie wiary może zostać wyartykułowane jedynie na jej warunkach. Quebekczycy pozostają «katoliccy w swoim sekularyzmie» właśnie dlatego, że odrzucili katolicyzm na rzecz sekularyzmu podczas spokojnej rewolucji. Ich historia opowiada o przekraczaniu katolicyzmu, dlatego traktują religię jako kategorię z ogromną nieufnością. Choć udało im się pozostawić za sobą katolicką doktrynę, to odpowiedź na pytanie, kim są, wciąż pochodzi z katolicyzmu jako tradycji religijnej w szerokim kulturowym sensie. Dzieje się tak choćby dlatego, że katolicyzm stanowił kluczowy komponent tego, kim byli” (s. 304).

Wesprzyj Więź

Czy i kiedy trzeba będzie – można będzie? – powiedzieć tak samo o Polakach? Na jakim etapie jesteśmy? Czytając książkę Geneviève Zubrzycki, często stawiałem sobie pytanie, gdzie moglibyśmy się odnaleźć w tej narracji. Dzięki niej bowiem w naszej polsko-katolickiej sytuacji identyfikowałem zarówno znamiona „spokojnej rewolucji”, jak i „wielkiego mroku”. Gdzie jesteśmy? Jesteśmy jeszcze w mroku czy może dopiero w ten gęstniejący mrok wkraczamy? Czy i kiedy nadejdzie spokojna rewolucja? Czy powtórzymy kanadyjski scenariusz, czy może – mimo narzucających się podobieństw – napiszemy nowy, zupełnie inny?

1 G. Zubrzycki, P. Sikora, Wiara wychodzi z Kościoła, „Tygodnik Powszechny” 2021, nr 38.
2 Tamże.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2021.

Podziel się

3
Wiadomość