Jesień 2024, nr 3

Zamów

Ks. Blachnicki i jego wciąż aktualna koncepcja odnowy Kościoła

Ks. Franciszek Blachnicki

„Gdyby Kościół w Polsce posłuchał ks. Blachnickiego, wyglądałby dziś zupełnie inaczej” – mówił przed laty ks. Jan Stanisławski.

W 1997 roku mijała 10. rocznica śmierci ks. Franciszka Blachnickiego. Ówczesny rzecznik prasowy Ruchu Światło-Życie usiłował zainteresować tym tematem media katolickie – bez większego efektu. Gdy w tym roku obchodzono 100. rocznicę urodzin założyciela oaz, nie trzeba było specjalnych zachęt do przypominania jego postaci, obchody wyszły nawet trochę poza krąg ściśle kościelny. Co się zmieniło przez ten czas? Wtedy polski Kościół żył jeszcze w stanie samozadowolenia, dzisiejszy niełatwy czas sprawia natomiast, że zaczyna się doceniać tego, który stawiał trafne diagnozy i mówił o rzeczywistej, niedostrzeganej przez innych sytuacji Kościoła, a przede wszystkim umiał w sposób skuteczny docierać z Ewangelią do współczesnego człowieka.

Świadectwem zwiększonego zainteresowania ks. Blachnickim jest książka Tomasza Terlikowskiego „Franciszek Blachnicki. Ksiądz, który zmienił Polskę”. Nie jest to bynajmniej pierwsza biografia założyciela Ruchu Światło-Życie, jednak wszystkie dotychczasowe publikacje powstawały i były wydawane w kręgu oazowym. Tym razem mamy książkę znanego publicysty, nie mającego żadnych osobistych ani rodzinnych związków z ruchem oazowym, wydaną w jednym z największych wydawnictw katolickich.

Terlikowski szczegółowo kreśli biografię założyciela ruchu oazowego, ukazuje jego bogate życie na tle burzliwego XX wieku. Sięga przy tym do dziennika, który ks. Blachnicki prowadził przez prawie całe życie. Można więc w jakiejś mierze dowiedzieć się, jak założyciel oaz przeżywał poszczególne wydarzenia, jakie były motywy jego pomysłów i decyzji.

Biografia nie odsłania żadnych nieznanych faktów z życia ks. Blachnickiego – jak się wydaje, nie było to jej celem. Stanowi natomiast bardzo dogłębne i rzetelne przedstawienie jego życia. Terlikowski zgrabnie dokonuje syntezy niemal wszystkich dotychczasowych książek przedstawiających życie duchownego. Najobszerniejsza dotąd publikacja to „Prorok żywego Kościoła”, praca doktorska ks. Adama Wodarczyka (poprzedniego moderatora generalnego Ruchu Światło-Życie, obecnie biskupa pomocniczego w Katowicach). Po jej wydaniu ukazały się kolejne książki: wspomnienia najbliższych współpracownic ks. Blachnickiego, Zuzanny Podlewskiej, Gizeli Skop i Doroty Seweryn „Trzy opowiadania. Jedna historia”, wspomnienia Doroty Seweryn „Nasze korzenie”, a także bardzo istotna praca Małgorzaty i Marka Nowickich o początkach Odnowy w Duchu Świętym „Upili się młodym winem”, w której najczęściej wymienianą osobą jest właśnie ks. Blachnicki.

Terlikowski stworzył więc całościową, kompleksową biografię założyciela oaz. Do książki mogą sięgać osoby spoza ruchu oazowego chcące poznać życie ks. Blachnickiego, jednak jest ona cenna także dla członków ruchu, którzy mają w jednej obszernej a zarazem przystępnej publikacji przedstawioną biografię założyciela wspólnoty, do której należą. 

Blachnicki
Tomasz T. Terlikowski, „Franciszek Blachnicki. Ksiądz, który zmienił Polskę”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2021

Dogłębne poznanie życiorysu ks. Blachnickiego doprowadziło Tomasza Terlikowskiego do wyprowadzenia bardzo ciekawych wniosków. Publicysta zajął się osobą założyciela Ruchu Światło-Życie dlatego, że uważa go za jedną z najważniejszych postaci powojennego polskiego Kościoła – stawia go obok Jana Pawła II i kard. Wyszyńskiego. „Oni stworzyli coś, co znamy jako polski model religijności po drugiej wojnie światowej” – pisze Terlikowski. Śmiała teza, z jednej strony jasno artykułująca ogromny wpływ, jaki na duchowość Polaków wywarła formacja w Ruchu Światło-Życie, z drugiej jednak warta dyskusji i pogłębienia, przede wszystkim w kontekście zestawienia ks. Blachnickiego i kard. Wyszyńskiego.

Szczyt działalności kard. Wyszyńskiego to lata sześćdziesiąte XX wieku – czas Wielkiej Nowenny i obchodów Millennium Chrztu Polski. Ks. Blachnicki był wtedy ciągle jeszcze na etapie wypracowywania formacji w ruchu oazowym, a jego działalność dopiero zaczynała nabierać rozpędu. Szerszy zasięg oaza osiągnęła w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, przede wszystkim w latach osiemdziesiątych, a więc już po śmierci kard. Wyszyńskiego (i po wyjeździe ks. Blachnickiego z kraju). Na ile więc można mówić o pewnej wspólnocie ukształtowania modelu religijności? Na pewno natomiast łączy te dwie postacie osoba Jana Pawła II blisko współpracującego z kard. Wyszyńskim od lat sześćdziesiątych, a zarazem w latach siedemdziesiątych głównego protektora Ruchu Światło-Życie, jego obrońcę w polskim episkopacie, którą to rolę musiał jeszcze trochę spełniać jako papież.

Inna ciekawa teza, jaką stawia Terlikowski, to uznanie ks. Blachnickiego za głównego następcę o. Maksymiliana Kolbego. Założyciel oaz rzeczywiście sporo zaczerpnął od twórcy Niepokalanowa, jednak było to tylko jedno ze źródeł jego inspiracji i to bardziej o charakterze duchowym. W jakim więc sensie można mówić, że kontynuował dzieło o. Maksymiliana? Czy jest coś, czego brakuje we współczesnym Niepokalanowie, a co przejął ks. Blachnicki?

Stawiam te pytania nie jako zarzuty pod adresem książki, przeciwnie – uważam za jej walor, że kompleksowo przedstawiając biografię założyciela ruchu oazowego, nie zamyka tematu, a inspiruje do dalszych poszukiwań.

Wesprzyj Więź

Niemiłym zgrzytem jest natomiast posłowie napisane przez Andrzeja Sionka, ściśle rzecz biorąc jego ostatnia część. Sionek to były członek ruchu oazowego, dziś ogromnie zaangażowany w ewangelizację. „Ruch Światło-Życie nie zdołał zachować i zrealizować całościowej wizji założyciela” – pisze. Cóż, ks. Blachnicki zostawił rzeczywiście szeroką wizję, w znacznej mierze bardziej nakreśloną niż realizowaną za jego życia. Wcielanie jej to zadanie na lata, mozolnie realizowane przez jego następców. Tyle że Andrzej Sionek opuścił Ruch Światło-Życie przed niemal trzydziestu laty i nie orientuje się w jego dzisiejszych realiach, nie ma pojęcia, na ile dziś wizja założyciela jest w ruchu oazowym realizowana, co jeszcze pozostało do wcielenia, na co zaś trzeba spojrzeć w nowy sposób w nowych czasach. Jego uwagi w tym zakresie brzmią więc cokolwiek dziwnie, tym bardziej, że środowisko do którego należał, będąc jeszcze w ruchu oazowym, wprost negowało istotne fragmenty dziedzictwa ks. Blachnickiego. Szkoda, że właśnie on został poproszony o napisanie posłowia, choć oczywiście bardzo cenne i interesujące są te fragmenty, w których wspomina o swoich spotkaniach z duchownym.

„Gdyby Kościół w Polsce posłuchał ks. Blachnickiego, wyglądałby dziś zupełnie inaczej” – mówił już przed laty ks. Jan Stanisławski, pierwszy moderator diecezjalny Ruchu Światło-Życie archidiecezji poznańskiej, wywołując wtedy pewien szok ostrością swojej diagnozy. Przywołuję te słowa na koniec, gdyż myślę, że niedobrze by się stało, gdyby w recepcji książki Tomasza Terlikowskiego zatrzymać się na potraktowaniu jej jako biografii zasłużonej postaci z najnowszej historii. Bardzo bym chciał, żeby zapoznanie się z życiem ks. Franciszka Blachnickiego inspirowało do wcielania w życie jego koncepcji odnowy Kościoła i jego wizji obecności chrześcijaństwa we współczesnym społeczeństwie.

Przeczytaj też: Ks. Franciszek Blachnicki i demaskowanie „ducha fanatyzmu”

Podziel się

1
1
Wiadomość

Ależ ja bardzo bym chciał, żeby Jankowiak miał inne zdanie niż Sionek! A jeszcze jakby je konkretnie wyłożył…
Z Andrzejem Sionkiem znaliśmy się bardzo dobrze. Poznałem go pod koniec lat 70., a w latach 80. byłem pewnie jednym z głównych jego oponentów – nasze spojrzenie na niejedną kwestię związaną z Ruchem Światło-Życie różniło się zasadniczo. Sądzę, że od tamtej pory niewiele się w tym względzie zmieniło (widuję go okazyjnie raz na parę lat). Byłbym więc chyba ostatnim, kto by się zżymał na to, że ktoś ma inne zdanie od niego.
Tyle że autor recenzji wybrzydza na Sionka, przytaczając tylko jedno jego zdanie i to takie, pod jakim mógłby się podpisać każdy w miarę rozwinięty intelektualnie człowiek, który przyzwoicie się zapoznał z wizją założyciela Ruchu. Za to w oczach Jankowiaka fakt, że Sionek nie jest już członkiem ruchu oazowego, podważa jego kwalifikacje do wypowiedzi na ten temat („nie orientuje się”, „nie ma pojęcia”) – mocno to zalatuje sekciarstwem.
W każdym razie, jeśli chodzi o „całościową wizję” ks. Blachnickiego, to przypuszczam, że Sionek może się orientować lepiej od Jankowiaka. W końcu niektórych elementów tej wizji był współautorem.

Ks. Blachnicki chyba jednak nie był Jezusem a jego strategia pracy z młodzieżą niekoniecznie miała rangę Ewangelii.

Przepis na wpływ na określoną grupę społeczną musi się zaczynać od analizy aktualnego stanu tej grupy. A ten radykalnie przez 40 lat się zmienił.

Jak się tego nie zauważa to zaczyna się dąć w tę samą trąbę co kiedyś: „Ponadczasowe myśli Karola Marksa i Włodzimierza Lenina”. Było, wiadomo jak się skończyło, nie ma co tego powtarzać.

Nie jestem związany z Ruchem Światło-Życie, tylko z innym ruchem. I czuję to głęboko, jakim dłużnikiem księdza Blachnickiego jestem ja osobiście. Bo to on wziął na siebie odium niechęci pobożnych księży, którzy skoro jest tak dobrze z Kościołem nie widzieli potrzeby „nowinek”. I ułatwił zaistnienie później kolejnym duchowościom w Kościele polskim. Wcześniej nie słyszałem o tym, ale teza T.Terlikowskiego, o której powyżej czytam, iż ksiądz Blachnicki obok prymasa Wyszyńskiego i Jana Pawła II to trzecia osoba kształtująca Kościół polski jest odkrywcza i uprawniona. Oczywiście, że wielu spraw nie ukształtował. Jak wcześniej św.Franciszek. Jak Chrystus.