rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

„Każdy naród musi rozliczyć się z własną historią, nawet jeżeli efekty tego będą bolesne”. Wskazówka od sądu po sprawie badaczy Holokaustu

Prof. Jan Grabowski. Fot. Adrian Grycuk / Barbara Engelking. Fot. Centrum Badań nad Zagładą Żydów

Profesorowie Barbara Engelking i Jan Grabowski nie muszą przepraszać za stwierdzenia z książki „Dalej jest noc”. 

W poniedziałek, 16 sierpnia, Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekł, że profesorowie Barbara Engelking i Jan Grabowski nie muszą przepraszać za stwierdzenia z ich książki „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” (2018). Wyrok jest prawomocny.

Sąd uwzględnił apelację badaczy i zmienił wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, który nieprawomocnie orzekł w lutym, że historycy mają przeprosić za informacje z obszernej publikacji. Badaczy Holokaustu pozwała Filomena Leszczyńska, bratanica dawnego sołtysa opisanego w książce.

Stołeczny sąd apelacyjny oddalił powództwo Leszczyńskiej. W uzasadnieniu orzeczenia sędzia Joanna Wiśniewska-Sadomska zwróciła uwagę, że w tej sprawie doszło do zderzenia wartości: prawa do wolności badań naukowych i prawa do ochrony dóbr osobistych polegających na kulcie pamięci osoby zmarłej.

Sędzia podkreśliła, że podczas prac nad książką prof. Engelking zgromadziła obszerny materiał źródłowy, dokonała jego krytycznej oceny i ustaleń. ‒ W takiej sytuacji, zdaniem sądu apelacyjnego, weryfikowanie i podważanie oceny pozwanej, do czego w istocie zmierza w tej sprawie strona powodowa, stanowi niedopuszczalną ingerencję w wolność badań naukowych i swobodę wypowiedzi – wskazała sędzia.

Zauważyła przy tym, że sąd nie przesądził o prawidłowości spornych wyników badań. ‒ Jednak to nie może być przedmiotem rozstrzygania w tej sprawie. Sala sądowa nie jest bowiem właściwym miejscem do prowadzenia debaty historycznej – podkreślił sąd.

W uzasadnieniu podkreślono, że ocena metodologii badań historycznych, krytyka czy weryfikacja źródeł nie jest przedmiotem postępowania przed sądem. ‒ Takie działania stanowiłyby bowiem niedopuszczalną formę cenzury i ingerencję w swobody pracy badawczej i pracy naukowej – zauważyła sędzia.

W końcowej części orzeczenia znalazło się zdanie: „Każdy naród musi rozliczyć się z własną historią, nawet jeżeli efekty tego będą bolesne i trudne do zaakceptowania”.

„Wyrok przyjmujemy z wielką radością i satysfakcją, tym bardziej, że wynik naszego procesu ma zasadnicze znaczenie dla całej społeczności polskich badaczy, a szczególnie dla historyków zajmujących się historią Zagłady” – napisali we wspólnym oświadczeniu profesorowie Engelking i Grabowski. 

Proces w sprawie książki „Dalej jest noc” rozpoczął się w październiku 2019 roku. Według Filomeny Leszczyńskiej jej stryj, sołtys wsi Malinowo Edward Malinowski, został pomówiony w książce o ograbienie Żydówki i współpracę z Niemcami podczas II wojny światowej. Pomówienie to – w jej ocenie – znalazło się w opisanej przez prof. Engelking historii Estery Siemiatyckiej, której Malinowski ocalił życie. Powódka domagała się 100 tys. zł zadośćuczynienia i przeprosin.

W lutym tego roku warszawski sąd okręgowy oddalił żądanie 100 tys. zł zadośćuczynienia, jednak orzekł, że naukowcy mają przeprosić za informacje zawarte w książce.

Podczas całego procesu powódkę wspiera Fundacja „Reduta Dobrego Imienia”. Jej prezes Maciej Świrski komentując w poniedziałek wyrok na Twitterze zapowiedział złożenie kasacji. „Pani Filomena powiedziała też, że dopóki żyje, będzie walczyć o dobre imię stryja, który stał się symbolem wszystkich Polaków fałszywie oskarżonych o współudział w Holokauście” – czytamy w oświadczeniu „Reduty Dobrego Imienia”.

„Popełnili błąd, do którego nie potrafili się przyznać” – mówił o historykach wiceminister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Jarosław Sellin w rozmowie z „Więzią”.

Wesprzyj Więź

Dwutomowa książka „Dalej jest noc” przedstawia strategie przetrwania ludności pochodzenia żydowskiego na terenie kilku wybranych powiatów okupowanej Polski. Porusza także problem przemocy Polaków wobec Żydów, głównie po likwidacji gett, gdy Żydzi szukali ratunku m.in. w polskich wsiach.

Książka wywołała dyskusję w środowisku historyków. W swoich recenzjach krytykowali ją m.in. historycy Instytutu Pamięci Narodowej, natomiast w obronie autorów wystąpiły m.in. Instytut Jad Waszem, przedstawiciele Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP, a także Komitet Nauk Historycznych PAN.

Przeczytaj także: Ludwik Dorn: Śmieszą mnie wysiłki, by wywieść nas od błogosławionego Wincentego Kadłubka

Podziel się

1
1
Wiadomość

Cos prawdy w tym jest, ogladalem film nakrecony przez slynnego rezysera, fil dokumenzalny, wypowiadali sie rozni ludzie, utkilo mi w pamieci jak Polak opowiada ze widzac pociagi wjezdzajace do Auschwitz, z usmiechem na twarzy pokazywal gest podzynania gardla. Nie zylem w tych czasach, znam to z opowiadan rodzicow, jednak stosunek Polakow do Slazakow znam z autopsji, wypedzanie mojej mamy z wlasnego domu, na odmowe, zareagowali Polacy zabraniem wszystkiego, mebli, odziezy, doslownie wszystkiego, spala wiec na slomie i sianem sie przykryla, to byli Polacy. W dawnej Trybunie Opolskiej czytalem, na Dolny Slask przyjechal transport z darami z Niemiec, w czasie schylku komunizmu, mieszkancy wioski ustawili sie w kolejce po dary z Niemiec, stanela rowniez i jedna jedyna autochtonka, widzac ja Polacy powiedzieli jej, a czego ty tu szukasz? Tak wiec z ocena bylbym ostrozny, cmentarze na Slasku sa do dzis swiadkami barbarzynstwa Polakow, nawet zmarlym nie dali spokoju, skuwali niemieckie napisy z nagrobkow, polecenia wydawal nawet ptymas Hlond, chcieli zrobic ze Slaska Polske po 600 latach zycia obok, pewne rzeczy mozna pisac dopiero teraz, Korwin Mikke powiedzial w TVP , Polacy nie maja moralnego prawa zarzucac Rosjanom ze wysylaja Zielonych Ludzikow na Krym czy do Ukrainy, przeciez Polacy to samo robili w 1918 wysylajac polskich Zielonych Ludzikow na Slask, nazywaja to Polacy do dzis Powstaniami Slaskimi, myslac ze to klamstwo stanie sie prawda. Moze teraz w dobie internetu spojrzymy na te sprawy inaczej, Polacy aniolami nie sa.

Sędzina najpierw wyjaśnia, że “Sala sądowa nie jest bowiem właściwym miejscem do prowadzenia debaty historycznej” by chwilę później pouczać już jak historyk, że “Każdy naród musi rozliczyć się z własną historią, nawet jeżeli efekty tego będą bolesne i trudne do zaakceptowania”. Rozumiem, że sędzina miała na myśli nie tylko naród polski, żydowski również ?