Jesień 2024, nr 3

Zamów

Ks. Prusak: Przy wykorzystywaniu seksualnym dorosłych wciąż pokutuje w Kościele myślenie, że winne są obie strony

Jacek Prusak SJ. Fot. Adam Walanus / adamwalanus.pl

Nie chcę wchodzić w polemikę pomiędzy redakcją „Więzi” a prowincjałem dominikanów, ale jako psychoterapeuta i badacz tej problematyki widzę, że ofiary Pawła M. nie uzyskały adekwatnego wsparcia duchowego – mówi ks. Jacek Prusak w rozmowie z portalem Deon.pl.

Sprawę Pawła M., dominikanina, który wykorzystywał seksualnie studentki prowadzonego przez siebie duszpasterstwa, a po latach także siostrę zakonną, opisujemy na łamach Więź.pl od marca. Wtedy ukazał się reportaż Pauliny Guzik pt. „Dominikańska recydywa”. Kilka dni temu opublikowaliśmy jego kontynuację, na którą odpowiedział prowincjał dominikanów, o. Paweł Kozacki.

Teraz sprawę komentuje w rozmowie Michała Lewandowskiego ks. Jacek Prusak, jezuita, psychoterapeuta, kierownik Katedry Psychopatologii i Psychoprofilaktyki w Instytucie Psychologii Akademii Ignatianum. Wywiad ukazał się wczoraj na portalu Deon.pl.

Ks. Prusak przyznaje, że jest rozczarowany niewyciągnięciem przez dominikanów „wniosków z faktu, że istnieją znaczące różnice międzypłciowe w duchowości ofiar wykorzystanych seksualnie przez księży, i że w przypadku kobiet skutki te są najczęściej bardziej dotkliwe, jeśli chodzi o ich relację z Bogiem”. Co więcej, „podejście do kobiet-ofiar instytucjonalnego wykorzystania w Kościele wymaga więcej personalnej troski, której chyba zabrakło dominikanom”.

„Zapominamy, że w przypadku ofiar Pawła M. mamy do czynienia z poczuciem tzw. zdrady instytucjonalnej obejmującej nie tylko przeszłość, ale i teraźniejszość. Nie chcę wchodzić w polemikę pomiędzy redakcją «Więzi» a prowincjałem dominikanów, ale jako psychoterapeuta i badacz tej problematyki widzę, że ofiary nie uzyskały adekwatnego wsparcia duchowego” – zaznacza jezuita.

Zwraca on uwagę, że w Kościele od lat pokutuje „pewna bardzo niebezpieczna mentalność związana z wykorzystywaniem seksualnym osób dorosłych”. Polega ona – jak wyjaśnia – „na przekonaniu, że obie strony są sobie winne, a ksiądz «najwyżej» się pogubił, bądź sam był ofiarą. Sprawca i ofiara mają więc wyznać swój grzech i najlepiej «zatrzymać go w konfesjonale». A jeśli przełożeni takiego duchownego wiedzą o sprawie, to ofiary mają już dalej milczeć i nie ingerować w sprawy zakonu czy kurii diecezjalnej dla «dobra Kościoła» i jako część swojej pokuty”. „Myślę, że nie bez znaczenia w przypadku, o którym rozmawiamy, była także «kwestia wizerunkowa» – utrzymanie reputacji zakonu jako kościelnej awangardy w naszym kraju oraz rysy osobowościowe o. Zięby” – dodaje.

Psychoterapeuta podkreśla, że „wykorzystanie duchowe umożliwia i poprzedza wykorzystanie seksualne”. Paweł M. – zauważa ks. Prusak – posługiwał się przy pozyskiwaniu ofiar spowiedzią. „Na ich niekorzyść działał fakt, że ufały spowiednikowi w to, że nie wykorzysta tych wiadomości do innych celów, nie przekaże ich osobom postronnym. To wszystko dodatkowo dzieje się w kościele, a nawet jak nie tam, to w ramach sakramentu. (…) to tylko wyglądało jak spowiedź, to nigdy nie była spowiedź. To on był aktywnie wypytującym, to on sugerował, o czym penitent ma mówić i to on wszystko zniekształcał. Dlaczego? Bo miał władzę duchową nad penitentem” – czytamy.

„Paweł M. jest doskonałym manipulatorem. Poziom jego zdolności do wpływania na innych, kontrolowania ich, był i jest olbrzymi, ponadprzeciętny. Mamy do czynienia z «geniuszem zła». Jest recydywistą, człowiekiem bardzo zaburzonym osobowościowo. To jest człowiek, który wszystkie swoje demony zaczął przedstawiać jako anioły, myśląc, że one są mu poddane” – wyjaśnia duchowny. „Chciał egzorcyzmować demony, które sam stwarzał oraz te, które nosił w sobie, przypisując je innym” – dodaje.

Wesprzyj Więź

Zdaniem jezuity otoczenie dominikanina najpewniej bagatelizowało jego zachowanie, „a że była to gwiazda duszpasterstwa akademickiego, to nikt w zakonie nie chciał, żeby gasła”.

Przeczytaj też: Dorosłe Dzieci Dominikanów

DJ

Podziel się

4
2
Wiadomość

Zgadzam się. Ale o.Prusak unika odniesienia się do trudnych dla niego zagadnień. Np. jak rozpoznać fałszywe oskarżenia? Czy może takie nie występują? Jeśli występują, ale nie można ich rozpoznać, jaką radę ma o.Prusak dla Kościoła? Bo po to, by dorzucać do pieca nie trzeba mieć tytułów i doświadczenia.

Dlaczego o. Prusak miałaby się w ogóle odnosić do „trudnych” (Pan założył, że są trudne; być może dla o. Prusaka wcale nie są) zagadnień – rozmowa ich nie dotyczyła. Pana komentarz to typowa próba zlekceważenia ogromnego problemu, jakim jest wykorzystywanie seksualne w kościele, poprzez zwrócenie uwagi na inne zagadnienie. Dodatkowo posądza Pan Ojca o „dorzucanie do pieca”…

Czytam jeszcze raz wywiad, swój komentarz i uważam, że pani odpowiedź jest nie adekwatna. Ale by się nie przepychać, Panią proszę o odpowiedź na pytanie – jak rozpoznać fałszywe oskarżenie?

Szanowny Panie Piotrze, to jest hamletowskie pytanie, jak rozpoznac, kardynal Pell przesiedzial rok w wiezieniu, teraz wiadomo dlaczego, inny kardynal robil przekrety, bardzo trudne pytanie, czego to ludzie nie robia dla pieniedzy.

Instytucja, która w sens swojego istnienia wpisuje zmianę postaw ludzkich w założonym przez siebie kierunku (owe „cnoty niewescie”: oddanie innym, milczenie, posłuszeństwo, uległość świetnie tu pasują) musi uznać swoją odpowiedzialność w przypadku gdy takie zmiany doprowadzą wyznawców do poddania się czynom w sposób rażący sprzecznym z ich dobrem.

Np. abp Marek „nie mam sobie nic do zarzucenia w sprawie Paetza” Jędraszewski narzekał ostatnio, że lud boży woli psychoterapię zamiast spowiedzi: „”Europa uwierzyła w psychoanalizę, a nie w łaskę odpuszczenia grzechów” 🙁

Farewell, jak powiedział anioł apostołom wgapionym w niebo;)