Lato 2025, nr 2

Zamów

Pominięte fakty. Prowincjał dominikanów odpowiada na tekst Pauliny Guzik

Paweł Kozacki OP. Fot. Maskacjusz TV / YouTube

Nie będę się bronił. Postaram się poprzestać na podaniu faktów, które pomija artykuł.

Po przeczytaniu tekstu Pauliny Guzik zadałem sobie pytanie: dlaczego jego Autorka nie zadzwoniła do mnie, nie postawiła wprost zarzutów, które się w nim pojawiają. I drugie: dlaczego redaktor naczelny „Więzi” Zbigniew Nosowski znany mi dotychczas z dziennikarskiej rzetelności, z tego, że każdą informację weryfikuje w różnych źródłach, tym razem w tekście „Nadzieja na dnie grzechu” wydał już wyrok, nie dając wcześniej szans na obronę. To przykre.

Dziękuję jednak, że zaprosił mnie do głosu po opublikowaniu tekstu Pauliny Guzik. Nie będę się bronił. Postaram się poprzestać na podaniu faktów, które pomija artykuł. Będę je podawał, odnosząc się do stwierdzeń tekstu, w takiej kolejności, w jakiej się w nim pojawiają, korzystając przy tym ze zmienionych przez Autorkę imion pokrzywdzonych.

Prowincjał polskich dominikanów, o. Paweł Kozacki, osobiście rozmawiał ze skrzywdzonymi (…) W osobistych rozmowach, na które przyjechał do każdej z opisanych tu kobiet z DA „Dominik” (ale nie do siostry Małgorzaty) …

• Nie rozmawiałem się z s. Małgorzatą, ale odwiedziłem 12 maja jej klasztor i rozmawiałem z jej przełożoną. Usłyszałem od niej, że jest za wcześnie na kontakt z s. Małgorzatą. Zadeklarowałem, że jeśli potrzebna będzie jakakolwiek pomoc, proszę o wiadomość. Przełożona powiedziała, że na razie nie ma takiej potrzeby, a jak trzeba będzie, to siostry się skontaktują.

Stałyśmy się tylko przeciwnikiem finansowym. (…) Od ponad trzech miesięcy nie mamy informacji od władz dominikańskich, od czerwca rozmowa odbywa się wyłącznie na poziomie prawników – mówią skrzywdzone. 

Przedstawię chronologię faktów:

• Jako pierwsza kwestię zadośćuczynienia zasygnalizowała Weronika w rozmowie, która odbyła się 12 kwietnia. Poinformowała mnie, że w tej sprawie zgłosi się do mnie jej pełnomocnik mec. Krzysztof Wąsowski. Odpowiedziałem, że rozumiem, ale do rozmów z nim wyznaczę swojego pełnomocnika, tak aby prawnik rozmawiał z prawnikiem. Weronika stwierdziła, że to w pełni rozumie.

Mecenas Wąsowski rzeczywiście skontaktował się telefonicznie, powiedział, że reprezentuje cztery osoby pokrzywdzone i chce porozmawiać o zadośćuczynieniach. Umówiliśmy się, że spotkamy się w następnym tygodniu, po czym zamilkł. 

28 kwietnia spotkałem się z mec. Arturem Nowakiem, któremu wcześniej – jako dziennikarzowi – udzieliłem wywiadu dla „Gazety Wyborczej”. Przedstawił pełnomocnictwa od czterech osób oraz przekazał oczekiwania dotyczące wysokości zadośćuczynienia, które były jednakowe dla wszystkich pokrzywdzonych – niezależnie, jaką kto krzywdę poniósł. Jemu również powiedziałem, że do dalszych rozmów wyznaczę pełnomocnika.

Zwróciłem się wtedy do mec. Macieja Mataczyńskiego z prośbą o reprezentowanie Prowincji w negocjacjach z prawnikami poszkodowanych i 20 maja wystawiłem pierwsze pełnomocnictwa do reprezentowania Prowincji. Inicjatywa tych rozmów wyszła zatem od pokrzywdzonych, a nie od dominikanów. Moim zamiarem było podjęcie kwestii zadośćuczynienia po ogłoszeniu raportu opublikowanego przez powołaną przeze mnie Komisję. Fakt, że sprawa ta zaczęła się wcześniej, wynika z działań mec. Nowaka.

11 czerwca spotkałem się z mec. Magdaleną Anną Lebek, która przedstawiła pełnomocnictwa od kolejnych dwóch osób, w sprawie zadośćuczynienia. Ją również skierowałem do mec. Mataczyńskiego dla kontynuowania negocjacji.

• Kancelaria SMM Legal obsługuje Prowincję od wielu lat. Czasem robi to pro bono, czasem na zasadzie umowy. Nie szukaliśmy specjalnej kancelarii do negocjacji z prawnikami poszkodowanych, ale zwróciliśmy się do prawników, którzy reprezentowali nas już w wielu wcześniejszych sprawach. 

Nie kontaktujemy się zatem z pokrzywdzonymi przez prawników. Przez prawników kontaktujemy się z pełnomocnikami pokrzywdzonych, którzy zgłosili się do mnie z pozwami o zadośćuczynienie.

O. Kozacki (…). dodaje: deklaruję, że jeśli w jakikolwiek sposób możemy Siostrze pomóc, to jesteśmy gotowi bezwarunkowo udzielić każdej pomocy, która byłaby przydatna (…) Prowincjał deklaruje także, że każdy, kto będzie chciał pomocy psychologicznej innej niż w ośrodku działającym w dominikańskim budynku we Wrocławiu, ma się do niego osobiście zgłosić. (…) Jednak na deklaracjach się skończyło.

• Te deklaracje pozostają do dziś ważne. Jednak wkrótce po jej złożeniu wobec pokrzywdzonych dowiedziałem się od ks. Piotra Studnickiego z Fundacji św. Józefa, że zgłosiły się do nich osoby pokrzywdzone przez Pawła M. prosząc o finansowanie terapii, bowiem nie chcą korzystać z pomocy dominikanów. W tym kontekście nie rozumiem zarzutu, że na deklaracjach się skończyło. Trudno pomóc komuś, kto takiej pomocy nie chce przyjąć. Pomimo tego deklaracja pozostaje nadal ważna. Ostatnio Fundacja poinformowała nas, że jedna z osób jest gotowa korzystać z finansowania terapii przez dominikanów. Sprawa została już załatwiona i finansujemy terapię od początku czerwca.

Weronika przypomina historię swojej rozmowy telefonicznej z prowincjałem Kozackim, który zadzwonił z pytaniem, „czy na pewno zostałam zgwałcona w kaplicy, bo chcielibyśmy ją na nowo poświęcić”.

• Na pewno nie zadzwoniłem z takim pytaniem. Padło ono w czasie jednej z kilku moich rozmów z Weroniką. Nie pamiętam w której. Zadałem je dlatego, bowiem w spisanych przez nią relacjach ten wątek się nie pojawia. Dowiedziałem się o nim z mediów, dlatego chciałem potwierdzić. Kwestia rekonsekracji kaplicy pojawiła się przy okazji. O tym, że nie była ona istotą, niech świadczy fakt, że do tej pory do niej nie doszło.

Zakon dominikanów nie wyznaczył swojego pełnomocnika do rozmowy ze skrzywdzonymi. Niektóre kobiety otrzymały jedynie, ogólnie dostępny na stronie internetowej, numer telefonu do dominikańskiego duszpasterza osób wykorzystanych seksualnie. Czyli znów to one miałyby wychodzić z inicjatywą kontaktu. Dla nich było to potraktowanie ich jak każdej innej osoby „z ulicy”.

• Zgadza się. Nie wyznaczyliśmy pełnomocnika do rozmów z pokrzywdzonymi. Zgadza się, że moja deklaracja zakładała, iż jeśli ktoś z nich będzie czegoś potrzebował, może się sam zgłosić do mnie. Dlatego najpierw spotkałem się i porozmawiałem z wszystkimi pokrzywdzonymi wrocławiankami (o siostrze Małgorzacie pisałem wyżej), a mój numer i mail był dla nich dostępny. Zapewniam, że numer prowincjała nie jest powszechnie dostępny.

Na stronie internetowej prowincji polskiej nie sposób znaleźć wzmianki o postępach w działaniu komisji.

• Szanując niezależność powołanej przez nas Komisji, nie pytamy jej o postępy prac, w żaden sposób nie ingerujemy w jej działanie. Komisja nie przedstawia mi żadnych cząstkowych raportów. Cierpliwie czekamy na cały raport. W związku z tym nie wiemy na ten temat więcej niż osoby pokrzywdzone.

W informacji o powołaniu można znaleźć stwierdzenie, że „Komisja będzie dążyć do tego, by jej prace zakończyły się do 30 czerwca 2021 roku, jednak ostateczny termin wyznaczy jej Przewodniczący, wziąwszy pod uwagę tryb i zaawansowanie prowadzonych działań”. O tym, że ostateczny termin zakończenia prac Komisji został przesunięty, dowiedziałem się przez pośredników. Do dziś nie znam tego terminu. 

Cała rozmowa powinna zacząć się od pytania, co możemy dla was zrobić, aby zadośćuczynić. To byłaby prawdziwa troska umożliwiająca wyjście z zadośćuczynieniem. Ale nikt nas nie pyta: „Co by wam teraz pomogło w życiu?”.

• Takie pytanie padło w deklaracji, że jesteśmy gotowi do pomocy.

Negocjacje w sprawie zadośćuczynienia finansowego odbywają się więc pomiędzy prawnikami reprezentującymi ofiary wykorzystania a kancelarią prawną wynajętą przez zakon.

• Negocjacje pomiędzy prawnikami są po to, by jasno sprecyzować oczekiwania pokrzywdzonych, określić warunki, na jakie Zakon jest gotowy się zgodzić i ustalić możliwe dla obu stron porozumienie.

Weronika w rozmowie ze mną stwierdziła kiedyś: „żałuję teraz, że nie oddałam sprawy do sądu, gdy jeszcze była nieprzedawniona”. Ja również żałuję. Wolałbym, by o wysokości zadośćuczynienia zdecydował sąd. Aktualnie jesteśmy w sytuacji, gdy każda propozycja obniżenia sumy oczekiwanego zadośćuczynienia, z którym przyszedł do nas mec. Artur Nowak, jest traktowana przez pokrzywdzone i opinię publiczną jako brak empatii i ucieczka od odpowiedzialności.

Z żalem mówi o tym, że ma wrażenie, iż jej los jest obojętny prowincjałowi. – Jestem przecież ważna jako słabszy kawałek Kościoła, który trzeba objąć troską. Dwa zdania informacji od nich, proste pytanie „co u ciebie”, „czy wszystko dobrze”, pewnie odwróciłyby nasz żal. Jesteśmy wszyscy dorośli, a tu nie ma żadnej relacji – dodaje Agata.

• Zgadza się. Powinienem z takim pytaniem się zwracać do pokrzywdzonych. Wycofałem się po informacji od ks. Piotra Studnickiego, że poszkodowane nie chcą korzystać z pomocy dominikanów. To był mój błąd.

Zupełnie inaczej niż własne działania władz prowincji oceniają skrzywdzone powołaną przez zakon komisję pod przewodnictwem Tomasza Terlikowskiego. (…) Największym zadośćuczynieniem dla mnie będzie raport – podkreśla Agata. – To jest sens mojej historii, że to wszystko nie pójdzie na marne, że to się przyda w Kościele.

• Pozwolę sobie tylko przypomnieć, że powołanie Komisji, umożliwienie dostępu do dokumentów i świadków w Zakonie oraz finasowanie jej działań jest działaniem dominikanów. Stwarzanie wrażenia, że zły Zakon to jedno, a dobra Komisja to coś zupełnie innego jest nieprawdziwe. 

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.

Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

Zapewne niektórzy z czytelników uznają, że moje wyjaśnienia są suche i pozbawione empatii. Niestety, nie znajduję innej formy na emocjonalne oskarżenia zawarte w tekście pani Guzik i nie chcę wchodzić w polemikę.

Co dalej? Tak jak pisałem wyżej, czekamy na raport Komisji, który zobiektywizuje naszą wiedzę i pozwoli kontynuować trudny proces przywracania sprawiedliwości i leczenia ran. Zanim raport się pojawi, ze swojej strony deklaruję, że przeczytam jutro spokojnie tekst jeszcze raz, wsłucham się w to, co w nim mówią pokrzywdzone i spróbuję podjąć działania, których dotąd zabrakło. 

Przeczytaj także: Duchowa i psychiczna transgresja Pawła M.

Zranieni w Kościele

Podziel się

17
13
Wiadomość