rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Franciszek: Jest coś gorszego niż kryzys – tragedia jego zmarnowania

Papież Franciszek. Watykan, październik 2015 r. Fot. Mazur / catholicnews.org.uk

Jeśli nie będziemy dbać o siebie nawzajem, zaczynając od najmniejszych, od najbardziej dotkniętych, włączając w to stworzenie, nie uda się nam uleczyć świata – mówi papież Franciszek w najnowszym wywiadzie rzece „Świat jutra”.

Fragment książki „Świat jutra”, tłum. Joanna Tomaszek, Wydawnictwo WAM, Kraków 2021

Domenico Agasso: Co Ojciec Święty sądzi o świecie finansów i relacjach z administracją publiczną?

Franciszek: Wierzę, że  jeśli uda nam się wyleczyć go  z  dominującej obecnie mentalności spekulacyjnej i  przywrócić mu  „duszę” zgodnie z kryteriami sprawiedliwości, będziemy mogli dążyć do zmniejszenia przepaści między tymi, których stać na kredyt, a tymi, którzy nie mają na niego szans.

A jeśli pewnego niezbyt odległego dnia powstaną warunki, aby każdy podmiot gospodarczy inwestował zgodnie z zasadami etyki i odpowiedzialności, ograniczy to wsparcie dla przedsięwzięć szkodliwych dla środowiska i pokoju.

Świat jutra
Papież Franciszek, Domenico Agasso, „Świat jutra”, tłum. Joanna Tomaszek, Wydawnictwo WAM, Kraków 2021

W dzisiejszym stanie ludzkości skandaliczne jest dalsze finansowanie przemysłu, który nie przyczynia się do włączenia wykluczonych i promowania najmniejszych i szkodzi dobru wspólnemu, zanieczyszczając środowisko naturalne. Kryteria wyboru przedsięwzięć, które należy wspierać, są cztery: integracja wykluczonych, promocja najmniejszych, dobro wspólne i troska o Stworzenie. Sprawiedliwy i sprzyjający integracji społecznej system finansowy, regulowany według zasad integralnej oceny inwestycji finansowych, które uwzględniają zrównoważenie środowiskowe i  społeczne, a  nie tylko oczekiwania ekonomicznych zysków, doprowadzi do zmniejszenia ubóstwa, a jednocześnie będzie propagować „dobre życie” w większości regionów świata.

Stoimy w obliczu jednego z najgorszych kryzysów humanitarnych od czasów drugiej wojny światowej. Państwa podejmują nadzwyczajne środki, aby poradzić sobie z pandemią i dramatycznym globalnym spowolnieniem gospodarczym. Czego należy oczekiwać od rządzących?

– Konsekwencje epidemii w tragiczny sposób uwidoczniły dysfunkcje obecne już od dłuższego czasu. Teraz to kwestia odbudowy z gruzów. A ciężar tego zadania spoczywa w dużej mierze na osobach zajmujących stanowiska rządowe. Dlatego proszę rządzących, głowy państw i rządów, ustawodawców, burmistrzów, prezydentów miast i regionów, a także osoby pełniące funkcje społeczne, aby wszyscy oni czuli się odpowiedzialni za ludzi, także – co nieuchronne – musząc czasem podejmować niepopularne decyzje. Rządzących trzeba przede wszystkim wspierać; muszą czuć, że towarzyszy im modlitwa i zachęta ze strony ludu. W epoce niepokoju o niepewną przyszłość, o pracę, którą można stracić lub już się straciło, o dochody, które są coraz mniej wystarczające, o wszelkie inne konsekwencje, jakie niesie obecny kryzys, zasadnicze znaczenie ma uczciwe, przejrzyste i dalekowzroczne zarządzanie.

Ale każdy z nas, nie tylko ludzie u steru władzy, jest powołany do wykorzeniania obojętności oraz korupcji i do wzbraniania się przed współudziałem w przestępstwie.

Na jakiej zasadzie możemy się oprzeć?

– Pandemia obnażyła dramatyczną sytuację ubogich i wielkie nierówności, jakie panują na świecie. Niewielka część ludzkości poszła naprzód, podczas gdy większość pozostała w tyle. Epidemia dotknęła głównie najsłabszych. Wirus pogłębił i tak już ogromne nierówności i dyskryminację. To, co się teraz dzieje, powinno obudzić wszystkich. Nadszedł czas, aby pozbyć się niesprawiedliwości społecznej i marginalizacji.

Jeśli potraktujemy tę próbę jako szansę, będziemy mogli przygotować przyszłość pod sztandarem ludzkiego braterstwa, dla którego nie ma alternatywy, ponieważ bez całościowej wizji nie będzie przyszłości dla nikogo. Jeśli nie będziemy dbać o siebie nawzajem, zaczynając od najmniejszych, od najbardziej dotkniętych, włączając w to Stworzenie, nie uda się nam uleczyć świata.

W obliczu pozornie prawie niezauważalnej obecności wirusa, zaświadczającego o naszej przyrodzonej kruchości, upadają granice, kruszą się mury, rywalizacja traci sens, a fundamentalistyczne dyskursy znaczenie. Wykorzystując tę lekcję w praktyce, przywódcy narodów, wraz z tymi, którzy ponoszą odpowiedzialność społeczną, mogą poprowadzić ludy Ziemi ku bardziej pomyślnej i braterskiej przyszłości. Szefowie państw mogliby ze sobą rozmawiać, konfrontować opinie i uzgadniać strategie. Zamiast tego czasami słychać jedynie mgliste monologi o kompromisie bez prawdziwego nastawienia na słuchanie. Miejmy wszyscy świadomość, że jest coś gorszego niż ten kryzys: tragedia jego zmarnowania.

 Z kryzysu nie wychodzi się bez zmiany: albo wyjdziemy z niego lepsi, albo gorsi.

W jak sposób moglibyśmy zmarnować tę lekcję?

Zamykając się w sobie. Zamiast tego należy budować nowy porządek świata oparty na solidarności, badać nowe metody walki z przemocą, ubóstwem i korupcją, wszyscy razem, każdy na swoim poletku, bez cedowania pracy na innych i uchylania się od odpowiedzialności możemy usunąć niesprawiedliwości. Powinniśmy pracować na rzecz zapewnienia opieki zdrowotnej dla wszystkich. Unikać wygodnych wymówek i środków zastępczych lub półśrodków, które nie pozwalają przetrwać zderzenia z rzeczywistością i poważnych tego konsekwencji. Tak więc możemy się podnieść dzięki praktykowaniu i manifestowaniu spójności. Jeśli natomiast będziemy kontynuować „wspinaczkę” i wywyższać się nad innych, zburzymy harmonię. To właśnie logika dominacji, górowania nad innymi, powoduje niszczycielskie turbulencje.

Wesprzyj Więź

Harmonia to coś innego: to służba, która prowadzi do uznania godności człowieka, harmonia stworzona przez Boga, w której centrum znajduje się człowiek.

Tytuł od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Musimy wziąć odpowiedzialność, milczenie kończy się fiaskiem

Podziel się

5
2
Wiadomość

Myślę, że Franciszek wypadłby lepiej niż te banały, gdyby rozmówca był wobec niego trochę polemiczny i przymusił do obrony swoich poglądów. Nie wiem, dlaczego wielcy ludzie powtarzają notorycznie ten sam błąd – pozwalają podchodzić do siebie tylko na kolanach.