rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Tarsycjusz, czyli Człowiek więcej niż Roku

O. Tarsycjusz Krasucki w reportażu Sebastiana Wasilewskiego pt. „Najdłuższy proces Kościoła” w TVN24

Gdy poznałem historię ojca Tarsycjusza Krasuckiego, stwierdziłem, że w sprawie ks. Dymera można działać także pomimo braku nadziei. Bo po prostu tak trzeba!

W archidiecezji szczecińskiej sprawiedliwości zaczyna dziać się zadość. To zdecydowanie początek, a nie koniec. Ale jest to wreszcie dobra okazja, by wyrazić głośno to, co chciałem powiedzieć, gdy „Tygodnik Powszechny” przesadnie określił mnie – piórem Artura Sporniaka – mianem Człowieka Roku 2020 w Kościele.

Otóż dla mnie takim Człowiekiem Roku – a nawet Dekady, albo i Ćwierćwiecza – jest franciszkanin Tarsycjusz Krasucki. To on – przez sam fakt, że jest zakonnikiem z tak niezwykłą historią życiową – dał mi ostateczny impuls do tego, bym zaczął wnikliwie drążyć kulisy sprawy ks. Andrzeja Dymera i opisywać dzieje wieloletnich szczecińskich zmagań o kościelny akt sprawiedliwości. Czyli żebym stanął do dalszej walki o Kościół.

W ubiegłym roku dowiedziałem się, że jeden z chłopców molestowanych przed laty przez dyrektora Ogniska św. Brata Alberta został później zakonnikiem (wcześniej pisał o tym Radosław Gruca w książce „Hipokryzja”, ale sięgnąłem do niej z opóźnieniem). Wkrótce potem przyszła kolejna wiadomość – że w 2019 r. Dymer oskarżył tego zakonnika o… zniesławienie. Wtedy do mojej dotychczasowej ogólnej wiedzy o tej sprawie (przyglądałem się jej od początku, ale raczej z boku, jedynie komentując jako publicysta) doszedł bardzo ważny bodziec.

Wcześniej dałem się pokonać poczuciu bezradności, że nic już tu nie da się osiągnąć. W odwoływanie się do biskupów już dawno nie wierzyłem. Ale skoro nic nie dały nawet liczne w tej kwestii publikacje medialne, i to także w mediach o wielkim zasięgu, jak „Gazeta Wyborcza” (2008) i TVN24 (2014), to chyba już znikąd nadziei.

Gdy jednak poznałem historię ojca Tarsycjusza, stwierdziłem, że w tej sprawie można działać także pomimo braku nadziei. Bo po prostu tak trzeba! Bo po prostu temu franciszkaninowi się to należy! Wtedy postanowiłem, że nie spocznę, dopóki nie dokopię się do skrzętnie ukrywanej przez władze kościelne treści wyroku w pierwszej instancji. Że będę rzeczowo opisywał fakty, bo w tej sprawie one najgłośniej wołają o pomstę do nieba. Z tego impulsu sumienia zrodził się cykl „Przeczekamy i prosimy o przeczekanie”.

Ojciec Tarsycjusz był bohaterem drugiego odcinka cyklu, zatytułowanego „Jak z pokrzywdzonego zrobić oskarżonego”. Wtedy po raz pierwszy zdecydował się wystąpić pod nazwiskiem (do tej pory jego świadectwo dwukrotnie pojawiało się publicznie, ale pod imieniem Szczepan). Cytowałem wtedy jego słowa: „Skończyłem niedawno 45 lat, z czego większość życia w cieniu tej sprawy. Pora wyjść z tego cienia, skoro nawet Kościół, któremu służę, nie potrafił przez ćwierć wieku doprowadzić do aktu sprawiedliwości”.

Opowiadał mi, że ma już dosyć ciągania po sądach i tłumaczenia, że nie jest wielbłądem: „Od 28 lat żyję z tym piętnem. Od 16 lat trwają kolejne przesłuchania, wezwania, posiedzenia, badania, procesy – a każdy taki fakt to dla mnie kolejne upokorzenie… Kiedyś nawet prawie całą korespondencję sądową wrzuciłem do niszczarki, bo już nie chciałem z tym mieć nic wspólnego. Kto w tym wszystkim patrzy na moją krzywdę jako 17-letniego chłopaka, za którą nie przeprosił ani sprawca, ani przedstawiciele kryjących go struktur kościelnych? Czy tak trudno rozeznać w kościelnym trybunale, że ten ksiądz nadużywał swojej funkcji dla własnych korzyści seksualnych? A ten proces o zniesławienie to już podwójna perfidia – niszczenie dobrego imienia człowieka, który już dawno został skrzywdzony”. 

Ale wyjaśniał też: „Nie obraziłem się na Boga. Ani na Kościół jako Mistyczne Ciało Chrystusa. Ale te kościelne rozgrywki instytucjonalne, jakich sam doświadczam, są nie do zniesienia. Nauczamy innych, moralizujemy, ale nie potrafimy zrobić porządków we własnych szeregach. Jezus cierpi z tego powodu”. I cytował fragment z „Dzienniczka” św. Faustyny, która miała wizję Jezusa opuszczającego zakony i kościoły. Od tej wizji właśnie rozpoczyna Sebastian Wasilewski swój reportaż w TVN24, w którym wypowiada się franciszkanin (słyszał kto zresztą, żeby komercyjna telewizja na początek reportażu o skandalu w Kościele cytowała pobożną wizję świętej zakonnicy czytaną przez zakonnika?).

W rozmowie ze mną Tarsycjusz wspominał swoje przesłuchanie w kościelnym trybunale: „Młody ksiądz notariusz w sądzie w Szczecinie łapał się za głowę, gdy notował moje zeznania. «I ty do kapłaństwa po tym wszystkim poszedłeś?» – spytał mnie potem. Jakoś tak. Mam wewnętrzne przeświadczenie, że słusznie zrobiłem. I Pan Bóg mi pomógł”.

Na koniec rozmowy, jaką przeprowadził z nim Sebastian Wasilewski, franciszkanin wzywa do powrotu do Ewangelii: „Widzę działanie Chrystusa w Kościele pomimo tych wszystkich nieprawości (…). Trzeba pokazać światu, że można żyć Ewangelią”. Można, naprawdę można.

Wesprzyj Więź

Tu dostępne są wszystkie odcinki cyklu Zbigniewa Nosowskiego „Przeczekamy i prosimy o przeczekanie”. Wkrótce ciąg dalszy

Dziś w TVN24 o 20.30 emisja reportażu Sebastiana Wasilewskiego „Najdłuższy proces Kościoła”, poświęconego sprawie ks. Dymera. Reportaż dostępny jest także w TVN24GO. Rozmowę Wasilewskiego z ojcem Tarsycjuszem Krasuckim można zobaczyć tutaj

Dziś o 21.15 Monika Białkowska będzie rozmawiała ze Zbigniewem Nosowskim w swoim internetowym programie „Reportaż z wycinków świata”. Transmisja na kanałach programu tutaj (FB) oraz tutaj (YT), a także na kanale FB „Przewodnika Katolickiego” oraz na profilu FB „Więzi”

Podziel się

51
9
Wiadomość

chciałam zwrócić uwagę, jak bardzo nas “wytrenowali” biskupi – po tylu latach oskarżony o pedofilię ksiądz traci stanowisko, a my piejemy z zachwytu, że “w archidiecezji szczecińskiej sprawiedliwości zaczyna dziać się zadość”. Tak jakby rzeczywiście coś się zmieniło. Może poczekajmy z tym szczęściem, bp Dzięga może przecież na tym poprzestać.
Mnie w ogóle nie satysfakcjonuje typowe, kościelne działanie: poczekamy całe lata, żeby młyny przemieliły sprawę. Tymczasem sprawca żyje dostatnio, zaopiekowany przez siostry zakonne i gospodynie, chodzi wolny, albo już zdąży umrzeć, jak Gulbinowicz. Co mi po takiej sprawiedliwości? I jakie ma ona znaczenie, jeżeli wszyscy sprawcy mogą liczyć na taką opieszałość sprawiedliwości? Żyć nie umierać, można gwałcić dzieci, gorszyć wiernych, wiedząc, że i tak mi się nic nie stanie. Nie łudźcie się, sprawcy mają grubą skórę, im wasze potępienie po prostu wisi. A wierni mogą sobie gęgać, w KK, zwłaszcza polskim, sprawiedliwości nigdy nie stanie się zadość.

Sorry, ale jeśli Pani uważa, że oto niżej podpisany – jako człowiek odpowiednio “wytrenowany” przez biskupów – “pieje z zachwytu” oraz wyraża swoje “szczęście” i “satysfakcję”, to jednak po prostu Pani nie rozumie.

Jako osoba z boku, absolutnie nie odebrałam wypowiedzi pani Moniki jako zarzut również pod Pana adresem. Jest to raczej ogromny żal, że instytucja Kościoła niewiele robi sobie z tak potwornych nadużyć, co daje sprawcom poczucie bezkarności. Pozdrawiam i dziękuję za Pana głos w każdej sprawie.

Panie Redaktorze, ten zarzut nie był skierowany do Pana. Pan, jako jeden z wytrwałych, usiłuje coś zmienić i chwała Panu za to! Miałam na myśli nas wszystkich, Polaków, którzy tak cieszymy się z drobnego i, jak się dziś okazało, niewiele znaczącego aktu sprawiedliwości. Abp do końca bronił księdza Dymera i jego zwolnienie tuż przed śmiercią należy chyba rozumieć jako kpinę z nas, wiernych, domagających się sprawiedliwości. Boleję nad tym, że Kościół chyba uważa nas, wiernych za półgłówków, jeżeli pozwala sobie na tak lekceważące podejście do trudnych i bolesnych przecież spraw.

Chyba nie ma dobrego wyjścia. Kiedyś liczyłabym – idealistycznie – na uczciwe i sprawiedliwe rozliczenie winnych, ale życie nauczyło mnie, że to płonna nadzieja, vide ksiądz Dymer. Czekać, aż odejdzie rządzące KK pokolenie? A jaką mamy gwarancję, że kolejne pokolenia księży wyrzekną się dóbr doczesnych, przywilejów, etc. i nagle zaczną żyć Ewangelią? Kościół w Polsce wciąż ma się dobrze, a idee Więzi wcale nie są dobrze widziane przez radiomaryjnych proboszczów. W końcu sojusz z tronem jest bardzo opłacalny, da środki na dalsze trwanie w niezmienionym stanie. I tak to będzie funkcjonowało długie lata, chyba że nastąpią drastyczne zmiany, ale to chyba nie jest możliwe w KK, nie w polskim KK.
Ja w ogóle nie rozumiem, dlaczego w KK na sprawiedliwość trzeba tak długo czekać. To było zrozumiałe w średniowieczu, ale w XXI wieku coś w końcu powinno drgnąć.

Ja pamiętam Pana komentarz o ile to był Pan pod tekstem
https://wiez.pl/2020/06/16/zawiadomienie-o-15-letnim-zaniechaniu-diecezji-kaliskiej/
A komentarz brzmiał: A kiedy Pan Nosowskii takie zawiadomienie złozy wobec abp. Dziegi ze Szczecina i jego poprzednikow? Kiedy? Nigdy! Bo to przyjaciel Rydzyka!
wtedy dla mnie te z Kalisza sprawy to już było dość i Pana komentarz zabrzmiał jak słowa-
jedno się posprzątało a co dalej ? Mnie mocno obudził. Ile jeszcze jest takich spraw.
Przecież Pan Nosowski wszystkich nie zgłębi, może czas na innych odważnych dziennikarzy? Są tacy?

Panie Redaktorze Nosowski, wielkie moje podziękowanie: za ten tekst i tyle innych działań Pana , od tylu lat, dla oczyszczenia Kościoła z tej ohydy. Sama czuję się załamana, bo ile jeszcze trzeba naszych świeckich upomnień , naszego wstydu za Was, Biskupi, żebyście wreszcie oczyścili Kosciół – z biskupów wspierających księży-pedofilii i księży-pederastów, i z tych księży, zbrodniarzy? Kiedy wreszcie zrozumiecie , Wy źli biskupi i Wy źli księża , że słowa Chrystusa o odcinaniu ręki i wyłupywaniu oka, i o kamieniu młyńskim u szyi Was dotyczą? Niszczycie nasz Kościół, niszczycie wiarę u nas i naszych dzieci i wnuków.

Jestem katolikiem. Praktykującym, wierzącym. Jestem zażenowany postawą ks. Harasimiaka. Wieloletni prawnik, wykładowca, kapłan. Miej odwagę księże Grzegorzu spojrzeć w oczy wiernym i odpowiedzieć na podstawowe pytania jakie chciał zadać dziennikarz. Twoje tłumaczenia zakrawają o mafijne standardy…

Szanowyn Panie Redaktorze, obejrzalem przed chwila reportaz p. Moniki Bialkowskiej o ks. Dymerze. Jestem pod ogromnym wrazeniem Waszej glebokiej kultury, uczciwosci i po prostu wielkim czlowieczenstwem. Szczegolnie dotknal mnie Pan stwierdzeniem “jestem juz po Vanierze”, poniewaz to jest takze moja historia… Z calego serca zycze Panu dalej duzo sil i zdrowia i Bozej opieki!

W dyskusji dookoła tej i podobnych spraw pojawia się często argument “ratunkiem jest wpuszczenie świeckich”. Ale JAKICH świeckich? Których? Obawiam się, że księża są poniekąd tylko odzwierciedleniem tego, jakie jest społeczeństwo. Obawiam się, że sprawa szczecińska, podobnie jak wiele innych, mogła się tak właśnie rozgrywać również wskutek skorumpowania i cynizmu niektórych świeckich oraz bezradności, obojętności lub głupoty innych. W każdym razie sądzę, że te sprawy, jeśli zostaną rozwiązane, to nie tyle dzięki świeckim, co dzięki ŚWIĘTYM, zarówno stanu świeckiego jak i duchownego. Czyli dzięki ludziom, którzy naprawdę na poważnie starają się traktować Pana Boga.

Wiecie ja naprawdę wierzę w Boga i kocham Go, prowadzi mnie najpiękniejszą drogą. Dowiadując się o przestępstwach księży mnie przeraża to że mówicie na to nadużycie seksualne.
Jakie to jest nadużycie? To jest przestępstwo seksualne.
Nadużycie jak dla mnie to oznacza coś przesadzić a nie skrzywdzić.
Walczmy z tym, walczmy.
Kochani skrzywdzeni, bardzo Was kocham. Domagajcie się sprawiedliwości, bo w Biblii jest napisane iż ten kto pragnie sprawiedliwości osiągnie ją.
Dzięki temu Redaktorowi macie nadzieję, jest ktoś komu zależy na Was.
Przez cały ten post będę się za pokrzywdzonych modlić ale i za tych którzy o Was walczą.
Dziękuję Panu Nosowskiemu za walkę na rzecz pokrzywdzonych.
Jeśli Bóg mnie powoła do pomocy w walce z pedofilią w Kościele będę walczyć i nie ugnę się, stanę murem za skrzywdzonymi, a jestem twardą kobietą, nie jedno przeżyłam w życiu i to mnie zachorowało do walki. Walki o sprawy Boga udzielając pomocy potrzebującym.
Widać że pedofil idzie tam gdzie ma dostęp do dzieci.