W sytuacji nadzwyczajnej potrzebne jest odwoływanie się do różnych form pokuty, które mogą pomóc wiernym, oddzielonym od życia sakramentalnego, w uzyskaniu przebaczenia grzechów.
Obecna sytuacja we Włoszech, a także w wielu innych krajach, zupełnie zmieniła nie tylko kwestię celebracji Mszy świętych, które odprawiane są w kościołach zasadniczo bez udziału wiernych albo z ograniczonym liczbowo udziałem, ale także dostępność do sakramentu pokuty i możliwość otrzymania sakramentalnego rozgrzeszenia. Jest to tym bardziej trudne, a nawet bolesne dla wielu wiernych, bo przeżywany obecnie okres Wielkiego Postu w naturalny sposób motywował wielu do przyjścia do kratek konfesjonałów.
Dramatyczne konsekwencje niedostępności sakramentów, w tym pokuty i pojednania, opisywane są przez włoskie media, gdzie setki osób zakażonych koronawirusem każdego dnia umierają w zamkniętych szpitalach bez sakramentalnego rozgrzeszenia. W Watykanie zaczęto się więc zastanawiać, w jaki sposób pomóc umierającym, a także wszystkim innym osobom, znajdującym się w niebezpieczeństwie śmierci, oraz w sytuacji przeszkody fizycznej w dostępie do sakramentów – aby mogły korzystać z łask, prowadzących do zbawienia, które Bóg związał z sakramentami, choć sam nie jest nimi związany (por. KKK 1257).
Higiena duszy i ciała
W ostatnim czasie media obiegły zdjęcia kapłanów, którzy postanowili spowiadać ludzi, zachowując przepisane środki ostrożności sanitarnej. Okazując roztropność, wprowadzili oni w życie postanowienia swoich biskupów, jak również poszli za obecnym od wieku nurtem w Kościele, by w razie zagrożenia dbać o zaopatrzenie wiernych, zwłaszcza chorych i umierających w sakramenty, ale także troszczyć się o przyszłość wspólnoty, by nie została ona pozbawiona szafarza sakramentów.
W mediach społecznościowych pojawiły się fotografie księży siedzących na zewnątrz świątyń albo na ulicach, do których podjeżdżali samochodami chcący się wyspowiadać wierni. Duchowni zaopatrzeni byli także w maseczki ochronne. Taka sytuacja jest jeszcze możliwa w wielu krajach, gdzie wierni mogą wychodzić z domów, a kościoły są otwarte dla modlitwy.
Co z krajami, gdzie nie jest już możliwe zebranie wiernych, aby udzielić im sakramentalnego rozgrzeszenia w przewidzianej kościelnym prawem celebracji?
W tej materii Rada Stała Konferencji Episkopatu Polski 12 marca 2020 r. wydała „Zarządzenie nr 1/2020”, w którym ogólnie zachęcono kapłanów, by troszczyli się o dodatkowe okazje do spowiedzi, a na kratkach konfesjonału umieścili folie ochronne. Precyzyjne rozporządzenie szczegółowe opublikował 19 marca 2020 r. prymas Polski abp Wojciech Polak – jako metropolita gnieźnieński. W zakresie sakramentu pokuty abp Polak stwierdza: „W chwili obecnej możliwa jest jedynie celebracja sakramentu pokuty zgodnie z obrzędem pojednania jednego penitenta. Nie należy organizować nabożeństw pokutnych”. Ponadto wskazuje, by kapłani organizowali dyżury spowiednicze w konfesjonałach w ciągu tygodnia, konfesjonały zabezpieczali folią albo wykorzystywali do spowiedzi kaplice, gdzie możliwe będzie zachowanie odpowiedniej odległości między penitentem a spowiednikiem.
Struktura wskazówek prymasa Polski przypomina „Sugestie do celebracji sakramentów w czasie nagłego zagrożenia COVID-19”, opublikowane 17 marca 2020 r. przez Sekretariat Generalny Konferencji Episkopatu Włoch. Sytuacja w tym kraju jest jednak bardzo poważna, zupełnie inna od okoliczności polskich. Biskupi zalecili tam, aby spowiedź w miejscach kultu odbywała się z zachowaniem odległości co najmniej jednego metra między szafarzem a penitentem, zawsze z zachowaniem poufności. Kapłan powinien włożyć maskę ochronną. Podobnie ma postąpić w sytuacji spowiedzi u chorego lub seniora w domu.
Rozgrzeszenie przez telefon?
W ostatnich dniach wśród wielu tematów dotyczących spowiedzi oraz bezpiecznego, a zarazem higienicznego jej sprawowania, wróciła dyskusja o możliwości korzystania z rozgrzeszenia za pomocą telefonów lub innych środków przekazu.
Jeszcze przed Soborem Trydenckim rozpowszechnione było przekonanie, że absolucja sakramentalna po wyznaniu grzechów, przekazana przez nieobecnego kapłana za pomocą listu, posłańca lub innego medium mogłaby być uznana za ważną. Podjęta dyskusja i poszukiwania doprowadziły jednak jezuickich teologów do przeforsowania stanowiska odmiennego, wyłożonego np. przez św. Roberta Bellarmina (1542-1621), konsultora Świętego Oficjum. Dekret tej dykasterii z 20 czerwca 1602 r. potępił taki sposób rozgrzeszania jako „fałszywy, lekkomyślny i skandaliczny”, zakazując nauczania go w wykładach teologicznych.
Jak zadbać, by także osoby przebywające w kwarantannie domowej, oraz starsze czy chore z powodu innych chorób, mogły skorzystać z łaski przebaczenia w czasie stanu epidemii?
Giorgio Giovanelli, profesor prawa kanonicznego na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie, podjął jednak na nowo temat spowiedzi za pomocą środków przekazu (por. L. Brunelli, „Fedeli senza confessione? Una soluzione c’è”). Uważając troskę o zbawienie wiernych za najwyższe prawo Kościoła, Giovanelli pyta, dlaczego nie uznać, że fizyczna obecność spowiednika i penitenta byłaby możliwa za pomocą słuchawki telefonicznej czy wideorozmowy? Czy być obecnym – pyta profesor – to znaczy znaleźć się w odległości jednego metra czy jednego metra i dziesięciu centymetrów?
Nie wydaje się jednak ani możliwe, ani rozsądne, by Franciszek – papież jezuita – zamierzał kwestionować rozstrzygnięte już dawno przez jego braci dylematy teologiczne.
Żal, gdy nie ma spowiedzi
Wszystkie ostatnie wskazania różnych episkopatów zrodziły się nie tylko z chęci pomocy wiernym, by byli gotowi na święta wielkanocne, ale przede wszystkim, aby w obecnej trudnej sytuacji dostępności do sakramentów, mogli żyć blisko Boga, będąc gotowymi na różne konsekwencje rozwijającej się pandemii.
Kościół katolicki od wieków podkreśla, że wśród aktów penitenta pierwsze miejsce zajmuje żal za grzechy, który – jak tłumaczy obecny Katechizm Kościoła Katolickiego, przywołując zapisy Soboru Trydenckiego (1545–1563) – jest „bólem duszy i znienawidzeniem popełnionego grzechu z postanowieniem niegrzeszenia w przyszłości” (KKK 1451). Ten sam sobór opisał, że żal może przyjmować dwie postaci. „Żal niedoskonały”, będący pewnym poruszeniem Ducha Świętego, ma miejsce wówczas, gdy człowiek widzi brzydotę swego grzechu albo boi się wiecznego potępienia. To pierwszy krok do nawrócenia i wystarczający w czasie sakramentu pokuty w zwyczajnej formie. Ten żal pozwala na otrzymanie odpuszczenia grzechów ciężkich w absolucji sakramentalnej.
Decyzję o rozstrzygnięciu warunków, w których można udzielić rozgrzeszenia zbiorowego w czasie pandemii koronawirusa, Watykan pozostawił biskupom diecezjalnym
Teologia moralna mówi dalej o „żalu doskonałym”, wypływający z miłości do Boga, którego należy kochać ponad wszystko. „Taki żal – czytamy w Katechizmie – odpuszcza grzechy powszednie. Przynosi także przebaczenie grzechów śmiertelnych, jeśli zawiera mocne postanowienie przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, gdy tylko będzie to możliwe” (KKK 1452).
Do takiej właśnie postawy wielu biskupów zachęca w czasie pandemii swoich wiernych. Pisał o tym bp Pierantonio Tremolada z diecezji Brescia w liście z 13 marca 2020 r. Uznał, że aktualna sytuacja nie pozwala zarówno wiernym, jak i szafarzom, w zwyczajny sposób otrzymać rozgrzeszenie sakramentalne, dlatego powinni skorzystać z możliwości „żalu doskonałego”, wypowiadając modlitwę skruchy za każdym razem, gdy tego będą potrzebowali, mając zarazem pragnienie przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, gdy tylko będzie to możliwe. Taka możliwość jest szczególnie ważna dla chorych i umierających we włoskich szpitalach, gdzie z powodów epidemicznych nie mogą być fizycznie obecni z posługą sakramentalną kapłani.
Różne drogi pokuty
Podobne stanowisko wyraził abp Wojciech Polak. We wspomnianym rozporządzeniu nakazał, by wobec chorych objętych kwarantanną przestrzegać zaleceń władz sanitarnych, do których należy „określenie formy kontaktu z chorym”. Zauważył, że także przez telefon kapłan może towarzyszyć choremu, zachęcić do Komunii duchowej, a nawet pomóc mu we wzbudzeniu żalu doskonałego (tamże, IV, 4).
Przywołane propozycje duszpasterskie pokazują, że znajdujemy się w sytuacji wyjątkowej, nadzwyczajnej, w której potrzebne jest odwoływanie się do różnych form pokuty w życiu chrześcijańskim, mogących pomóc wiernym, oddzielonym od życia sakramentalnego, w uzyskaniu przebaczenia grzechów. Wystarczy sięgnąć do Katechizmu Kościoła Katolickiego, by dostrzec jak wiele sytuacji codziennych może temu służyć (por. KKK 1434–1439, czyli punkty zatytułowane „Różne formy pokuty”). Są tam przywołane nie tylko modlitwa, post i jałmużna ale też inne, znane z tradycji: nawiedzenie Najświętszego Sakramentu, adoracja eucharystyczna, nabożeństwa przebłagalne, Droga Krzyżowa, Gorzkie żale, odmawianie siedmiu psalmów pokutnych (psalmy 6, 32, 38, 51, 102, 130, 143).
Wydaje się, że zbyt mało mówimy, także w obecnej chwili pandemii, o podejmowaniu wysiłków w celu pojednania z bliźnimi, o łzach pokuty, wstawiennictwie świętych, upomnieniu braterskim, rewizji życia i rachunku sumienia, przyjmowaniu cierpień czy cierpliwym znoszeniu prześladowania dla sprawiedliwości, czytaniu Pisma Świętego, odmawianiu Liturgii Godzin i wielu innych praktykach, które podpowiada Tradycja Kościoła. Codzienna katecheza w mediach społecznościowych mogłaby nieść wiernym wiedzę o takich sposobach przebaczenia grzechów w czasie pandemii. Są to środki pokuty, prowadzące do odpuszczenia grzechów lekkich, ale wierzący w każdej sytuacji życia, także w świadomości grzechu ciężkiego, za pomocą różnych dróg nawrócenia i pokuty, może powracać „do Boga i na łono Jego rodziny, jaką jest Kościół” (KKK 1439).
W trudnej psychicznie sytuacji zamknięcia wraz z rodziną na niewielkiej przestrzeni mieszkania szczególnej wagi nabiera stwierdzenie Katechizmu: „Najpewniejszą drogą pokuty jest wzięcie każdego dnia swojego krzyża i pójście za Jezusem”
W trudnej psychicznie sytuacji zamknięcia wraz z rodziną na niewielkiej przestrzeni mieszkania szczególnej wagi nabiera stwierdzenie Katechizmu: „Najpewniejszą drogą pokuty jest wzięcie każdego dnia swojego krzyża i pójście za Jezusem” (KKK 1435).
Żal doskonały czy, opisane wyżej, różne formy pokuty w życiu chrześcijanina nie są jedynymi formami otrzymania odpuszczenia grzechów, także ciężkich, jakie przewiduje Kościół katolicki na czas epidemii. Kościół został bowiem w szczególny sposób powołany do świadczenia miłosierdzia wobec grzeszników – czyli nas wszystkich – nie tylko w postaci czynów jałmużny, ale przede wszystkim jednania ich z Bogiem i ludźmi.
Konferencja Episkopatu Węgier 17 marca 2020 r. wydała komunikat, zawierający – jak w innych krajach – rozstrzygnięcia dotyczące sprawowania sakramentów w czasie pandemii koronawirusa. Nakazano stosowanie przepisów sanitarnych w czasie opieki nad chorymi, spowiedzi i udzielania Komunii świętej. W obliczu nadzwyczajnej sytuacji episkopat węgierski jako pierwszy podjął decyzję o udzielaniu absolucji generalnej, zgodnie z kanonami 961–963 Kodeksu Prawa Kanonicznego.
Formy rozgrzeszenia w historii
Zrozumiałe więc, że w dyskusji publicznej powrócił temat absolucji generalnej, który wcale nie jest nowym w historii Kościoła. Rzecz jasna, nie sposób przedstawić tu całej historii sakramentu pokuty i wielu zmian, jakie dokonywały się w sposobach jego sprawowania (por. M. Pastuszko, „Równoczesne rozgrzeszenie wielu penitentów bez uprzedniej ich spowiedzi indywidualnej”, Prawo Kanoniczne 31:1988, nr 1-2, s. 53-85 oraz blok tekstów „Sakrament, który się zmienia” w „Więzi” 2017, nr 4).
Na początku chrześcijaństwa praktykowano zarówno sekretne wyznawanie grzechów, jak i publiczną pokutę, która miała charakter jednorazowy, niepowtarzalny, możliwy tylko raz po przyjęciu chrztu. Po dopełnieniu przez grzeszników wyznaczonych zadań pokutnych, w Wielki Czwartek, Wielki Piątek, a nawet Wielką Sobotę, wprowadzano ich do kościoła, gdzie biskup udzielał im zbiorowego rozgrzeszenia (z zachowaniem zasady tajności wyznania grzechów). Od V wieku coraz częściej stosuje się pokutę prywatną, a powtarzalna pokuta od VIII wieku rozpowszechnia się w Kościele – nie bez sprzeciwów – dzięki mnichom iroszkockim i anglosaskim. Coraz rzadziej stosowano więc zbiorowe rozgrzeszenie na zakończenie publicznej pokuty.
Po przyjęciu chrześcijaństwa na ziemiach polskich, w X-XII wieku, a nawet jeszcze w XIV wieku, sakramentalną pokutę sprawowano w trzech formach: publicznej uroczystej, publicznej zwyczajnej i prywatnej. Piękny obrzęd takiego publicznego rozgrzeszenia wielu pokutników znaleźć można choćby na kartach odzyskanego niedawno „Pontificale Plocense I”, czyli „Pontyfikału Płockiego I” z przełomu XI/XII wieku. Dotykając pastorałem każdego z pokutników, biskup przywracał ich do życia w łasce słowami św. Pawła: „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus” (Ef 5,13).
Większa dostępność do spowiedzi i uznanie możliwości powtarzania pokuty po przyjęciu chrztu spowodowały pewien kryzys tego sakramentu, dlatego Sobór Laterański IV w 1215 r. zobowiązał wiernych do spowiedzi jeden raz w roku u własnego proboszcza, a także do przystąpienia do Komunii świętej w okresie paschalnym. W pewnym sensie to postanowienie soborowe nie dawało już miejsca na rozgrzeszenie zbiorowe. Nie przeszkodziło to jednak praktykowaniu takiego rozgrzeszenia np. wobec rycerzy wychodzących na bitwy.
Obecna sytuacja jest znacząco różna od opisywanych w historii sytuacji pokut publicznych czy wojen. Wierni w wielu krajach nie mogą się gromadzić w kościołach, nie mogą przyjść, aby fizycznie wziąć udział w celebracji
Przywoływany już Sobór Trydencki określił na wiele wieków zasady dotyczące sakramentu pokuty. Uznano wówczas, że wyznawanie grzechów ciężkich popełnionych po chrzcie wynika z prawa Bożego, bo Chrystus ustanowił ten sakrament. Tylko ten, kto ma władzę kluczy, może je wówczas rozgrzeszyć; jeśliby nie znał grzechów, nie mógłby udzielić rozgrzeszenia. Sobór ten nie zajmował się możliwością udzielania rozgrzeszenia ogólnego. Jednak jeszcze w XVII wieku publiczni grzesznicy odkładali spowiedź na koniec Wielkiego Postu i przychodzili dopiero w Wielki Czwartek, przez co biskupi byli zmuszani do rozgrzeszania zbiorowego, wobec niemożliwości wyspowiadania wszystkich w krótkim czasie.
Tak naprawdę temat absolucji generalnej wrócił dopiero w czasie I wojny światowej. W 1915 r. Święta Penitencjaria (dokument „Proposito huic”) najpierw pozwoliła na zbiorowe rozgrzeszanie żołnierzy idących na front, bez konieczności spowiedzi, gdy indywidualne wyznanie grzechów nie było możliwe. Kilka tygodni później Penitencjaria uznała, że wszyscy żołnierze zmobilizowani są zagrożeni śmiercią i mogą skorzystać z podobnego rozgrzeszenia. Tragedia jeszcze straszniejszej II wojny światowej i niebezpieczeństwo śmierci, przed jakim stanęła także ludność cywilna, sprawiły, że Pius XII 8 grudnia 1939 r. wydał adhortację apostolską „Asperis commoti”, w której uznał, że także cywile, zagrożeni bombardowaniami i ostrzeliwaniem, mogą otrzymać rozgrzeszenie ogólne.
Jeszcze dalej poszła Penitencjaria Apostolska w 1944 r., wydając instrukcję „Ut dubia”, gdzie postanowiła, że można rozgrzeszać wielu penitentów nie tylko w niebezpieczeństwie śmierci, ale także, gdy zachodzi taka potrzeba, bo zdaniem miejscowego biskupa byliby pozbawieni przez długi czas łaski sakramentu pokuty. Zastrzeżono jednak wówczas, że nie chodzi tu o wielkie uroczystości religijne czy duże zebrania wiernych w zwyczajnym czasie, gdy powinni skorzystać ze spowiedzi indywidualnej, nawet gdy nie byłoby obecnych zbyt wielu kapłanów.
Pokutujcie i rozgrzeszajcie!
Obowiązujący „Kodeks prawa kanonicznego” (kan. 961–963), księga z „Rytuału rzymskiego”, zatytułowana „Obrzędy pokuty” („Ordo Paenitentiae”, 1974 r.) oraz liczne wypowiedzi i dokumenty ostatnich papieży, zwłaszcza św. Jana Pawła II (np. „Reconciliatio et paenitentia”, 1984 r.), precyzują, w jaki sposób należy sprawować sakrament pokuty. Przewidziane są trzy formy: 1) obrzęd pojednania jednego penitenta; 2) obrzęd pojednania wielu penitentów z indywidualną spowiedzią i rozgrzeszeniem (niestety, niezbyt często używany w praktyce pastoralnej) oraz 3) obrzęd pojednania wielu penitentów z ogólną spowiedzią i rozgrzeszeniem, nazywany czasem „absolucją generalną” lub „rozgrzeszeniem zbiorowym”.
Absolucja generalna wielu penitentów jednocześnie może mieć miejsce tylko wtedy, gdy spełnione są warunki: 1) zagraża niebezpieczeństwo śmierci oraz nie ma czasu, by kapłani wyspowiadali penitentów; 2) istnieje poważna konieczność wskazująca, że penitenci bez własnej winy pozostaliby długi czas bez łaski sakramentalnej albo Komunii świętej (por. kan. 961). Zawsze jednak decyzja należy do biskupa diecezjalnego, który powinien takie możliwości uzgodnić z innymi członkami Konferencji Episkopatu.
Wyjaśnienie powyższych okoliczności przedstawił św. Jan Paweł II w liście apostolskim „Misericordia Dei” z 2002 r., gdzie podkreślał, że tą poważną koniecznością nie są w zwyczajnym czasie wielkie zgromadzenia wiernych, np. w czasie pielgrzymek. Papież podkreśla także konieczność postanowienia ze strony korzystających z takiej absolucji, że we właściwym czasie, w zwyczajnej formie spowiedzi, wyznają grzechy ciężkie, których w danym momencie nie mogli wyznać (por. kan. 962).
Jak będzie wyglądała spowiedź i przyjmowanie Komunii św. po dramacie koronawirusa?
Jakkolwiek w niektórych krajach Europy Zachodniej nadużywano praktyki absolucji generalnej, czasem zupełnie rezygnując z indywidualnej spowiedzi, niszcząc nawet konfesjonały albo zupełnie wyrzucając je z przestrzeni sakralnych, obecny czas szerzenia się koronawirusa każe zapytać o możliwości udzielania w taki sposób rozgrzeszenia wiernym.
Księga „Obrzędy pokuty” przewiduje sprawowanie rozgrzeszenia ogólnego w ramach nabożeństwa pokutnego z udziałem wiernych. Obecna sytuacja jest jednak znacząco różna od opisywanych w historii pokut publicznych, wojen czy nawet niebezpieczeństwa śmierci w wyniku wojny. Wierni w wielu krajach nie mogą się gromadzić w kościołach, nie mogą przyjść, aby fizycznie wziąć udział w takiej celebracji i skorzystać z możliwości rozgrzeszenia ogólnego.
Przywołana decyzja episkopatu węgierskiego zawiera dodatkowe wskazania o sposobie przeprowadzenia absolucji generalnej (por. „Szentségek kiszolgáltatása járványveszély esetén, Liturgikus melléklet az MKPK 637/2020”). Biskupi tego kraju przede wszystkim założyli, że liturgia publiczna, z wyjątkiem pogrzebów, zostanie zawieszona od 22 marca. Wskazano trzy sposoby spowiadania: w zabezpieczonym konfesjonale (niewskazane); w odległości 1,5–2 m od penitenta, na świeżym powietrzu oraz absolucja generalna bez indywidualnej spowiedzi, zgodnie z decyzją episkopatu. Powinna się ona odbyć na ostatnich publicznych nabożeństwach, z przekazaniem wiernym postanowień i warunków jej otrzymania, co także szczegółowo opisano.
Watykańskie wskazówki co do absolucji generalnej
Co natomiast z krajami, gdzie nie jest już możliwe zebranie wiernych, aby w taki sposób udzielić im sakramentalnego rozgrzeszenia?
Dziennik włoskiego episkopatu „Avvenire” opisał, w jaki sposób Riccardo Fontana, arcybiskup diecezji Arezzo-Cortona-Sansepolcro, z uwagi na nadzwyczajną sytuację i poważną konieczność, w uroczystość św. Józefa, 19 marca 2020 r., postanowił udzielić absolucji generalnej przebywającym w szpitalu wiernym chorym na koronawirusa, do których nie mogą przyjść z sakramentami kapłani. Stanął przed bramą szpitala San Donato w Arezzo, by poprowadzić nabożeństwo, które za pomocą telewizji lokalnej dotarło do sal chorych. Pouczył wiernych o zasadach skorzystania z rozgrzeszenia, zachęcając: „Każdy w wielkim sanktuarium, jakim jest własne sumienie, niech prosi o wybaczenie swoich grzechów”.
Dzień później Penitencjaria Apostolska wydała „Notę na temat Sakramentu Pokuty w aktualnej sytuacji pandemii” (20 marca 2020 r.), za której motto wybrano słowa Jezusa: „Ja jestem z wami przez wszystkie dni” (Mt 28, 20). Zauważono w niej, że także w czasie szerzenia się choroby COVID-19 sakrament pojednania jest udzielany według norm prawa kanonicznego oraz księgi „Ordo Paenitentiae”. Przypomniano, że spowiedź indywidualna jest zwyczajnym sposobem celebrowania tego sakramentu (por. kan. 960), natomiast absolucja zbiorowa bez uprzedniego indywidualnego wyznania grzechów nie może być udzielona, jeśli nie ma niebezpieczeństwa śmierci lub poważnej konieczności, której rozważenie należy do biskupa diecezjalnego, w porozumieniu z Konferencją Episkopatu.
Warunkiem takiej absolucji jest votum sacramenti, czyli postanowienie ze strony poszczególnego penitenta do wyznania grzechów ciężkich przy najbliższej możliwej okazji. Penitencjaria uznała, że przede wszystkim w miejscach dotkniętych zakażeniem pandemicznym i dopóki to zjawisko trwa, mamy do czynienia z poważną koniecznością, czyli warunkiem dla udzielenia przez biskupów miejsca absolucji generalnej.
Choć w niektórych krajach Europy Zachodniej nadużywano praktyki absolucji generalnej, obecny czas szerzenia się koronawirusa każe zapytać o możliwości udzielania w taki sposób rozgrzeszenia wiernym
Penitencjaria przypomniała, by biskupi uwrażliwiali kapłanów na zachowanie higieny w czasie spowiedzi: wentylowane pomieszczenia poza konfesjonałami, właściwy dystans od penitenta, stosowanie masek ochronnych z poszanowaniem dyskrecji. Dalej podkreślono, że biskup diecezjalny powinien wskazać, w jakich przypadkach dopuszczalne jest udzielenie rozgrzeszenia zbiorowego. Podano przykład wejść na oddziały szpitalne, gdzie znajdują się hospitalizowani zakażeni wierni w niebezpieczeństwie śmierci, a także wskazano stosowanie środków wzmacniających głos, aby można było usłyszeć rozgrzeszenie. Rozważono także potrzebę powołania „nadzwyczajnych kapelanów szpitalnych”, którzy dobrowolnie i z poszanowaniem zasad sanitarnych nieśliby pomoc duchową umierającym.
Watykański trybunał miłosierdzia odniósł się także do innych wiernych, którzy znajdują się w „bolesnej niemożności otrzymania rozgrzeszenia sakramentalnego”, zalecając im żal doskonały, pochodzący z miłości do Boga, połączony z prośbą o wybaczenie grzechów oraz votum confessionis, czyli postanowieniem odbycia spowiedzi indywidualnej, gdy będzie to możliwe.
Decyzję o rozstrzygnięciu warunków, w których można udzielić absolucji generalnej w czasie pandemii koronawirusa, Penitencjaria pozostawiła biskupom diecezjalnym. Pozwoliła także w innym dekrecie na zyskanie specjalnego odpustu dla wiernych zakażonych chorobą COVID-19, dla pracowników służby zdrowia, rodzin i wszystkich, którzy z jakiegokolwiek tytułu, także przez modlitwę, opiekują się nimi.
Rozgrzeszenie zbiorowe w Polsce?
Na pewno w świetle notyPenitencjarii Apostolskiej potrzeba dziś szerokiej katechezy dla wiernych o zasadach żalu doskonałego, prowadzonej wielokrotnie przez środki społecznego przekazu. Sytuacja w Polsce jest rozwojowa. Władze sanitarne wskazują, że szczyt zachorowań dopiero nastąpi, a sytuacja kwarantanny może się przedłużać na kilka tygodni. Można się więc spodziewać, że rygory sanitarne także zostaną zaostrzone. Udzielanie absolucji generalnej chorym, przebywającym w szpitalach, do których nie będą mogli dotrzeć kapłani, jest już jasne i zaakceptowane przez władze Kościoła.
Czy będzie także możliwe objęcie absolucją generalną innych wiernych, mieszkających w bloku lub na wsi, a w sytuacji kryzysowej odciętych w ogóle od możliwości indywidualnej spowiedzi? Czy można by uczynić to przed mieszkaniami czy domami wiernych, jak zrobił przed szpitalem w Arezzo biskup tej diecezji? Jak zadbać – w sposób roztropny, a jednocześnie korzystając z możliwości, jakie daje prawo Kościoła – by nie tylko osoby przebywające w szpitalach, ale także na kwarantannie domowej, oraz starsze czy chore z powodu innych chorób mogły skorzystać z łaski przebaczenia w czasie stanu epidemii? Czy te okoliczności wyczerpują znamiona poważnej konieczności i pozbawienia przez długi czas wiernych łaski sakramentalnej? Decyzje, jak wskazuje Penitencjaria Apostolska, należą do pasterzy naszych diecezji.
Jest jeszcze jedno ważne pytanie: jak będzie wyglądała spowiedź i przyjmowanie Komunii św. po dramacie koronawirusa? Wiele zależy od tego, w jaki sposób dziś, w środku pandemii, opowiemy wiernym o Bożym miłosierdziu i łasce przebaczenia.
Artykuł przybliża zagadnienie, ale jednak nie wychodzi od źródeł najpierwszych, czyli Pisma Świętego. Jezus wskazał trzy sposoby pojednania z Bogiem i bliźnimi:
1. wyznanie winy (czyli spowiedź) – Łk 18,13-14;
2. miłość której spontanicznym/naturalnym objawem jest czyn – Łk 7,47;
3. wyznanie wiary (może to też być chrzest, ale niekoniecznie tylko chrzest z wody, ale też chrzest krwi – dlatego nie ochrzczeni męczennicy, którzy przyznali się do Jezusa i szli na śmierć byli zbawieni – patrz paragraf 1258 Katechizmu; rozszerzam ten przypadek na każde cierpienie, poświęcenie siebie, swoich spraw, korzyści dla wartości, które może gładzić „proporcjonalnie” mniejsze grzechy) – Łk 5, 20.
Wszystko, co ponad to, od człowieka pochodzi. Dobro tych „pochodnych” owszem jest ważne, ale jednak względne. A zdarza się, że stoi na przeszkodzie tego, co od Pana Jezusa.
Zauważmy, że wszystkie powyższe sposoby pojednania zostały ludziom odkryte przez Jezusa przed ustanowieniem sakramentu kapłaństwa.
Owszem, Kościół dla dobra swoich „członków” by się sami nie zwodzili stawia kryteria różnych sposobów autentycznego pojednania z Bogiem i bliźnimi, ale traktowane zbyt formalistycznie zasady te zawodzą w nadzwyczajnych okolicznościach.
Absolucja generalna to daleka ewolucja wyznania win. Tak daleka, jak młynki modlitewne jako daleka ewolucja głębokiej modlitwy buddystów. Do absolucji generalnej można się uciekać tylko w przypadku osób sktatechizowanych (ułomnym kryterium niech będzie przystąpienie do spowiedzi miesiąc wcześniej, no 12 miesięcy), a jest stosowana wobec osób nawet nie zewagelizowanych. Jak to jest możliwe, że Kościół nie stawia sobie tego trudnego pytania? Podejrzewam, że z powodów uwikłania w problem władzy nad sakramentami. Autor wspomina o średniowiecznych początkach absolucji generalnej przed bitwą, ale nie wspomina jeszcze wcześniejszych początków, jakim było tolerowanie przez Kościół we wczesnym średniowieczu w czasie rekonkwisty wyznania win rycerza przed rycerzem. Ta praktyka została zakazana, ale mam nadzieję, że z powodu degrengolady praktyki, a nie z powodu samej idei.
Autor nie mówi też, że we wczesnym chrześcijaństwie była też praktyka wyznawania win przed całą wspólnotą – czy to były sekty chrześcijańskie czy działo się to w głównym nurcie w to nie wchodzę bo nie mam czasu na studia w tej dziedzinie, ale faktem jest, że ta idea była „w obrocie” teologii, a jej echa odkrywamy w Wyznaniach Świętego Augustyna. Jaka była motywacja tego „rytu”? Obok duchowej, okazanie siły ducha że potrafię się upokorzyć w najlepszym rozumieniu tego słowa, złamać swoje ego, że po takim wyznaniu, iż zdradzałem żonę, kradłem, intrygowałem dla zdobycia pozycji społecznej powrót do tych grzechów był trudniejszy, bo traciłoby się twarz, osiągałoby się status hetki pętelki i gęby cholewy.
Jak do tych pierwotnych motywacji ma się absolucja generalna? Bardzo słabo. To może lepiej zamiast uciekać w pozory przypomnieć wiernym o dwóch innych sposobach pojednania z Bogiem? Albo dopuścić wyznawanie win nie tylko duchownym, gdy w sytuacji nadzwyczajnej ich nie ma? Ta osoba nie rozgrzeszałaby, nie udzielałaby pouczeń, byłaby tylko „słupem”. Mogłaby to być także kobieta przy zachowaniu zabezpieczeń przed nadużywaniem tego rodzaju zbliżenia do budowania osobistych relacji (więc jednak hierarchia jest potrzebna, jeśli tylko swoją władze będzie sprawować powściągliwie, ale jednoznacznie; hierarchia/władza jest też potrzebna do ustanowienia kryteriów dwóch pozostałych sposobów jednania z Bogiem, gdyż i tu można wyobrazić sobie nadużycia w swojej własnej sprawie). Generalnie, skoro w sytuacjach nadzwyczajnych rozgrzeszenie udzielone przez kapłana suspendowanego jest ważne, to nie osoba spowiednika jest tu krytyczna, ale serce wyznającego winy. Oczywiście, że prowadzenie przez spowiednika jest zazwyczaj lepsze niż rozgrzeszanie samego siebie, pochopne usprawiedliwianie się z grzechu okolicznościami zewnętrznymi, najczęściej przerzucaniem winy na bliźnich, którzy „zmusili” mnie do grzechu. No, ale gdy nie ma duchownego w pobliżu, może lepsze to niż absolucja generalna dla osób nie zewangelizowanych? Bo absolucja generalna wydaje rozplątywaniem węzłów, które Kościół sam zawiązał z powodów ziemskich.
Nie absolutyzując, miałem takie wydarzenie, które mnie podtrzymuje w tym przekonaniu i uposażania do podnoszenia tych argumentów publicznie. Otóż kilka lat temu trafiłem do szpitala w stanie poważnym (później mi powiedziano, że w moim stanie zaawansowania choroby 40% osób umiera). Na sali leżałem z umierającym, którego choroba alkoholowa powodowała odrzucanie leków na jego chorobę ratujących mu życie. Zawiązała się między nami ciepła relacja, bo zgadaliśmy się, że w marcu ’72 roku jako przedszkolak byłem razem z mamą świadkiem obławy milicji na bumelantów i pijaków w godzinach pracy w Parku Skaryszewskim nad Jeziorkiem Kamionkowskim w Warszawie, i on tam był (np. razem zapamiętaliśmy niebywale otyłego dowódcę tej operacji, który wożony po alejkach nyską ryczał przez megafon). Mimo, że byliśmy z kompletnie innych światów nawiązaliśmy wspólną częstotliwość i dużo rozmawialiśmy o sprawach najważniejszych. Ksiądz kapelan wpadał co dwa dni nieśmiało pytając, czy ktoś nie chce skorzystać z sakramentu pokuty, ale nie była to próba przełamania barier, raczej propozycja dla już skatechiozwanych.
Pewnej bezsennej nocy nagle się odzywa: „Piotr, ja przegrałem swoje życie. Okradałem ludzi na ulicy, katowałem niektórych, włamywałem się do sklepów i mieszkań, łącznie w więzieniach byłem 12 lat, lałem żonę, jedyną osobę, która mnie kochała”. Opowiadał konkretnie z wymienianiem imion i okoliczności wielu swoich odrażających czynów. Trwało to od 2.00 do 5.00 aż przyszły pielęgniarki na poranne zabiegi. Nic mu wtedy nie powiedziałem, ale wychodząc ze szpitala powiedziałem to, co mi ktoś parę lat wcześniej powiedział: że Bóg kocha ciebie takim, jakim jesteś. Straciłem z nim kontakt, bo nie miał komórki, a ja nie byłem jeszcze sprawny by go odwiedzić. Czy przystąpił przed śmiercią do sakramentów jak mnie już tam nie było nie wiem. Czy odszedł pojednany z Bogiem też nie wiem, ale kto będzie pewien, że nie?
Nie wierzę w dobro rewolucji, nie domagam się gwałtownych zmian w praktyce Kościoła. Ale martwi mnie to, że w trudnych czasach Kościół myśli o tej sprawie bardzo nieśmiało jakby bał się ogarnąć wolności. Ale dopuszczam też, że ta postawa wynika ze świadomości swoich/naszych niedostatków Miłości, bez której wolność rzeczywiście może być dla człowieka niebezpieczna. Tylko że tego braku, który by usprawiedliwiał ostrożność, Kościół nie bardzo wyznaje.
Panie Piotrze, a może można było jednak przywołać tej nocy, ranka kapłana kapelana i skłonić go w duchu odpowiedzialności za bliźniego i zarazem powierzonej duszpasterskiej pieczy aby podjął rozmowę, próbę pojednania pacjenta.
Był dorosły, swoje lata miał, mógł mówić za siebie. I powiedział. Myślę, że to co go otworzyło to zawiązana między nami wspólnota. Niektórych otwiera co innego, ale jego chyba właśnie to. Czy będąc niesktachizowany zawiązałby ją z przypadkowym człowiekiem? Miał takie okazje. Nie sądzę. Bóg to poprowadził właśnie tak. Prawo kościelne jest tylko dla skatechizowanych. Pozostałych Bóg nie wyłącza. My często tak.
Uklęknij i módl się,,, wyznaj szczerze swoje grzechy naszemu Zbawicielowi Jesusowi,,, żałuj szczerze za swoje grzechy i odwróć się od nich. Uwierz szczerze w Jednorodzonogo Syna Bożego Jesusa Chrystusa, w Jego Łaskę i miłość dla nas ludzi, podziękuj mu za Jego dar i poświęcenie własnej Krwi za nas Grzeszników. Proś Jesusa Chrystusa o przebaczenie oraz oczyszczenie serca twego,,, Przyjmij Jesusa do serca swego, odstąp od grzechu i trzymaj się Słowa Bożego tzn. Czytaj Biblię. Poznawaj ją i staraj się naśladować Słowo Boże.
Takie proste rozwiązanie się nasuwa . Ksiądz w samochodzie na parkingu pod kościołem i pojeżdżą ktoś kto chce się wyspowiadać i dzwoni do księdza ze swojego auta widzą się że nie są to głupie kawały znudzonych dowcipnisiów i nie mają kontaktu bezpośredniego. Proste? Gorzej z babciami bez samochodu. To na powietrzu też przez telefon.