Recenzje
Anna Arno, „Znak” 2012, nr 11
Eseje Bolesława Micińskiego, powstałe w odmiennym pejzażu literackim i politycznym, mogą stanowić wzorzec pisania zaangażowanego, które nie zadowala się chłodnym podekscytowaniem gapia.
Miciński pisał bogatym, metaforycznym, nieco wzniosłym językiem. Zdawał się jeszcze wierzyć, że wsłuchiwanie się w słowa Wergiliusza i Szekspira może ochronić przed prymitywną pokusą ideologii.
Trzeba przyznać, że w zbiorczej lekturze niektóre szkice Micińskiego wydają się dzisiaj przedawnione. Dotyczy to przede wszystkim tekstów z gazet i czasopism, recenzji zapomnianych dzisiaj autorów. Ale eseje czy choćby notatki są przejmujące choćby ze względu na ich kontekst. Pisał je człowiek młody, wygnany, postawiony w obliczu ostateczności: „Nie mam czasu. Najważniejsze. Nie tylko ja (bo chory) – nikt nie ma czasu. Kto ma żyć 80 lat, i tak musi się spieszyć, żeby skrócić mękę nieoglądania Boga twarzą w twarz, i tak musi się spieszyć, żeby zarobić na niebo i uniknąć piekła”.