Recenzje
Wojciech Chmielewski, „Plus Minus” 2016, nr 37 (dodatek do: „Rzeczpospolita” 2016, nr 212)
Jego matka, neurotyczna malarka, była miłością chłopaka i zarazem krzyżem, który niósł dzielnie do końca krótkiego życia. Najpierw przy rodzinnym stole wykpiwała jego zamiary zostania księdzem, bo ksiądz nie jest przecież pełnowartościowym mężczyzną, a kiedy syn na studiach się zakochał, dała mu do zrozumienia, że wybrana przez niego dziewczyna nigdy nie zyska akceptacji familii. Przyjął to z pokorą. Pisał wtedy w liście do najbliższego przyjaciela: „(…) tam będzie ta, którą pokochałem czystą miłością, a dziś, wyrzekając się jej pragnę, żeby była szczęśliwa. Proszę cię o modlitwę, żeby Bóg dał mi chrześcijańską siłę do zniesienia tego z pogodą ducha, a ją obdarzył wielkim szczęściem ziemskim i siłą do osiągnięcia Celu, do którego zostaliśmy stworzeni”.